Istnieje taki bizniesmen Grzegorz Esz. I jest taka facecja, że najmował raz nowego radcę prawnego i się przedstawił mu. Ten, myśląc, że to taka facecja przedstawił się "Jarosław Ł." [imię i inicjał zmienione]. Długo razem nie popracowali.
W jednym warszawskim liceum wieloletni dyrektor miał na nazwisko Stanig. Kolejne uczniowskie pokolenia zachowywały tradycję nazywania go ksywką "Cyc". Kiedyś jeden uczeń coś przeskrobał i matka wezwana do dyrektora weszła do gabinetu i spytała się: "Czy jest pan dyrektor Cyc?"
Matuś moja, niewinnem dziewczęciem będąc, przyjmowała zegarki do naprawy w sp-ni zegarmistrzów i przyszedł pan, dał cebulę i się przedstawia: -- Kujek Alojzy. -- Przepraszam -- niewinnę dziewczę zamrugało oczętami jako te chabry. -- A przez jakie ha?
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Matuś moja, niewinnem dziewczęciem będąc, przyjmowała zegarki do naprawy w sp-ni zegarmistrzów i przyszedł pan, dał cebulę i się przedstawia: -- Kujek Alojzy. -- Przepraszam -- niewinnę dziewczę zamrugało oczętami jako te chabry. -- A przez jakie ha?
Jako syn zabużanina: oczywiście, że przez "samo ha"!
Przez wiele lat byłam pewna, że sąsiadka z mojej ulicy nazywa się Kotkowa. Jest wdową, bo jej mąż Kotek "się obwiesił" - i nikt nigdy inaczej ich nie nazywał. Dopiero wczoraj się dowiedziałam się, że prawdziwe nazwisko tego rodu to Kot!
Kiedyś, kiedyś zamieszkaliśmy w Chmielniku. W bramie, nad którą mieszkaliśmy, żyła biedna rodzina z siedmiorgiem dzieci. Któregoś dnia Mama zaniosła im zimowe dziecięce rajstopy i odezwała się w te słowa: - Pani Cyganowa, pani powie dzieciom, że to od świętego Mikołaja. Cyganowa prezent przyjęła, podziękowała i oznajmiła, że nie nazywa się Cyganowa. Potem dowiedzieliśmy się, że nasz sąsiad ukradł kiedyś Cyganom kury, była sprawa w sądzie i od tej pory sąsiad zyskał przezwisko Cygan.
kulawy_greg napisal(a): no bo śmieszne, że ta sprzątaczka tak ją zamiotła
Skradła lemparcicy stand-up!
Ja tam widzę żałosną, zaniedbaną kobietę z krwią na rękach, która chcąc medialnie zaistnieć upokarza drugą kobietę. Przykro mi się na to patrzy.
Ja poniekąd bazując na życiowym doświadczeniu, nie tylko bycia kiedyś pokojówką, unikam ludzi, którzy gardzą sprztaczkami, kelnerami, sprzedawcami, pompując tym swoje małe, zakompleksione ego. W sumie po L. można się było tego spodziewać.
I jeszcze lewica mówi, że Lempart nie wypadało bo jest wyżej w społecznej hierarchii niż sprzątaczka. Co za protekcjonalne mendy, sprzątaczka jest pod każdym względem wyżej w społeczeństwie od Lempart, od języka po pracę.
Przemko napisal(a): I jeszcze lewica mówi, że Lempart nie wypadało bo jest wyżej w społecznej hierarchii niż sprzątaczka. Co za protekcjonalne mendy, sprzątaczka jest pod każdym względem wyżej w społeczeństwie od Lempart, od języka po pracę.
Według "Julek" kotki, pieski, jezyki itp. stają wyżej w hierarchii społecznej niż jacyś tam pracownicy fizyczni.
Na głównym profilu Jahiry ( facebook) - obok jest odnośnik do galeri zdjęć i nie wiem czy tam jest jakiś algorytm czy ona sama to ustawiła ale pierwsza forka która jest jako zachęcacz z 9 zdjątek:
Współistotność – wspólność natury[1]. W teologii chrześcijańskiej termin określający relację między osobami Trójcy Świętej. W szczególności precyzował istnienie Ojca i Syna na tym samym poziomie czasowym i natury, gdzie Syn nie miał początku oraz nigdy nie było czasu, w którym nie było Syna. W tym znaczeniu Syn znalazł się na tej samej pozycji co sam Ojciec.
Wyznanie wiary przyjęte przez pierwszy sobór w Nicei w roku 325 określa wiarę w Syna Bożego – Boga prawdziwego, zrodzonego, a nie uczynionego, współistotnego Ojcu (homoousios). Naukę tę rozwija sobór chalcedoński w roku 451
Kontrowersje[edytuj | edytuj kod] Pierwszy raz homoousia pojawia się w 325 roku n.e. w nicejskim credo i od razu wywołał skandal, który zakończył się wewnątrzkościelnym podziałem. Kontrowersje wynikały z faktu, iż do dotychczasowej terminologii biblijnej, określającej wyznanie wiary, włączono słownictwo filozofii greckiej[2][3]. Ta 'nowość' jawiła się jako skandaliczna wielu współczesnym i była przyczyną jednego z najostrzejszych kryzysów, jakich zaznało życie Kościoła. Powstał swego rodzaju uraz: koń trojański filozofii pogańskiej, to znaczy mądrości ludzkiej, uważanej za wroga Mądrości Bożej, został wprowadzony do sanktuarium wyznania wiary[4]. Powody sprzeciwu wynikały głównie z trzech powodów: zbyt materialne skojarzenia, niebiblijny charakter oraz trudności w jego interpretacji[5]. Pisarze chrześcijańscy, jak się zdaje, zapożyczyli ten termin od gnostyków, stąd najsilniejszym powodem do wątpliwości była właśnie gnostycka interpretacja[6]. Jak podaje kardynał Ratzinger, już w połowie III wieku termin homousios został potępiony[7], a według Focjusza, podczas kolejnych zgromadzeń biskupi Wschodu zupełnie otwarcie obłożyli klątwą słowo 'współistotny'[8][9][10].
Ingerencja cesarza[edytuj | edytuj kod] Kontrowersją pozostaje czy na włączenie do wyznania wiary terminu homoousia miał istotny wpływ cesarz Konstantyn Wielki[11]. Nie ulega wątpliwości, że na jego polecenie zwołano sobór w Nicei[12]. Wśród historyków Kościoła brak zgodności co do roli Konstantyna; Euzebiusz z Cezarei (który przedstawia to jako zasługę Konstantyna) twierdzi iż była to inicjatywa cesarza, jednak podkreśla iż Konstantyn posługiwał się argumentami[13]. Tę wersję zdaje się potwierdzać Hermiasz Sozomen[14] Inny historyk starożytny, Filostorgios, przypisuje inicjatywę użycia terminu "współistotny" biskupowi Aleksandrowi z Aleksandrii w porozumieniu z Hozjuszem, ale z kolei (dziś wiemy że fałszywie) twierdzi iż Konstantyn wygnał Euzebian po zakończeniu soboru. Z kolei Atanazy w ogóle nie widzi żadnej roli Konstantyna w kształtowaniu zapisów soboru. W końcu Rufin z Akwilei twierdzi że cesarz jedynie poparł już podjętą decyzje Soboru.
Nicejskie Credo zostało uzgodnione niemal jednomyślnie (sprzeciw dwu biskupów). Jednak Euzebiusz z Cezarei podaje, że biskup ariański Euzebiusz podpisał wyznanie wiary zawierające termin homoousia bez przekonania. Inni biskupi – w tym grupa antyariańska – po śmierci Konstantyna wymazali swoje podpisy[15][16]. Filostorgios twierdzi nawet, że biskupi "ariańscy" posłużyli się podstępem – podpisując wersję uchwały soboru w której wyraz homoousios ("współistotny") zamieniono na "homoiousos" (podobny).
Pisarze kościelni[edytuj | edytuj kod] Grecki termin filozoficzny ομοούσιος – homoousios (współistotny) pojawia się między innymi u Orygenesa, Metodego, czy Euzebiusza. Używany jest w świeckim kontekście o zabarwieniu rodzajowym, stąd nie do przyjęcia w rozumieniu soboru w Nicei. Nie jest do końca pewne, czy Orygenes użył go w opisie relacji Ojca i Syna. Dla Dionizego homoousios był synonimem wyrazów homogenés lub homophyés[6]. Po łacinie termin consubstantialis po raz pierwszy pojawia się u Tertuliana w dziele Przeciw Hermogenesowi (44).
A to spryciule.
I pytanko: czy w danym słowie w zdaniu z Ratzim, występuje błąd?
Duże było zdziwienie funkcjonariuszy straży granicznej na lotnisku w Pyrzowicach, kiedy dwie Polki chciały przekroczyć granicę na podstawie dowodu osobistego suwerena II RP.
Do nietypowej sytuacji doszło na lotnisku w Katowicach-Pyrzowicach w trakcie kontroli granicznej po przylocie samolotu z Londynu-Luton.
Do odprawy stawiła się trzyosobowa rodzina obywatelstwa polskiego. Matka i córka chciały przekroczyć granicę na podstawie dowodu osobistego suwerena II Rzeczypospolitej Polskiej.
Kobiety twierdziły, że dokumentem tym można legitymować się na terenie Unii Europejskiej oraz w krajach należących do strefy Schengen.
Dowód tożsamości, autoryzowany przez Jana Zbigniewa Potockiego, podającego się za legalną głowę państwa w myśl konstytucji kwietniowej z 23 kwietnia 1935 roku, miałby być ważny bezterminowo.
Koszt jego wyrobienia to 220 złotych.
Funkcjonariusze ŚlOSG wyjaśnili podróżnym, iż wspomniany dowód osobisty nie jest dokumentem wydanym przez uprawnione organy państwa i w świetle obowiązujących przepisów nie uprawnia do przekraczania granic.
Kobiety ostatecznie okazały obowiązujące polskie paszporty, w związku z czym zezwolono im na przekroczenie granicy.
Komentarz
A co do nazwisk, to moja żona miała zajęcia z prof. Jankunem. Posobno regularnie trafiali się studenci wpisujący w indeksie "prof. dr hab. Jan Kun"
-- O, hm, tak, ale jaki jest jej tytuł?
-- Gondol Jerzy znad Wisły!
-- Kujek Alojzy.
-- Przepraszam -- niewinnę dziewczę zamrugało oczętami jako te chabry. -- A przez jakie ha?
oczywiście, że przez "samo ha"!
Kiedyś, kiedyś zamieszkaliśmy w Chmielniku. W bramie, nad którą mieszkaliśmy, żyła biedna rodzina z siedmiorgiem dzieci. Któregoś dnia Mama zaniosła im zimowe dziecięce rajstopy i odezwała się w te słowa: - Pani Cyganowa, pani powie dzieciom, że to od świętego Mikołaja. Cyganowa prezent przyjęła, podziękowała i oznajmiła, że nie nazywa się Cyganowa. Potem dowiedzieliśmy się, że nasz sąsiad ukradł kiedyś Cyganom kury, była sprawa w sądzie i od tej pory sąsiad zyskał przezwisko Cygan.
Ja poniekąd bazując na życiowym doświadczeniu, nie tylko bycia kiedyś pokojówką, unikam ludzi, którzy gardzą sprztaczkami, kelnerami, sprzedawcami, pompując tym swoje małe, zakompleksione ego.
W sumie po L. można się było tego spodziewać.
Musiałem skopiować gdzie indziej.
Tu oryginał
https://pl-pl.facebook.com/JachiraKlaudia/
Perfekcyjnie dobrane w przypadku tej Pani.
I pytanko: czy w danym słowie w zdaniu z Ratzim, występuje błąd?
Gwarek (Tarnowskie Góry i okolice), 5.XII.202121:29
Arcymciekaw, jakie kwity okazały te panie, wylatując z UK.
Wylatując z UK nie trzeba żadnych kwitów, wystarczy tylko karta pokładowa. Nie ma odprawy paszportowej.