Tak mi się tylko napisało o tych stratach, żeby uzmysłowić jak dawno temu to przestało mieć znaczenie. Tak naprawdę powód jest inny, zupełnie niezależny od sposobu punktowania akcji i jest to ten sam powód, który kazał zmienić punktację.
Otóż strasznie mocno do przodu poszła organizacja akcji side-out - czyli po przyjęciu. Na boisku jest sześciu zawodników: rozrywający, atakujący (zwolniony z przyjmowania zagrywki), dwóch skrzydłowych (przyjmujących), libero i środkowy bloku. W pierwszej linii jest 3 i w drugiej 3. Po dobrym przyjęciu w każdej akcji gotowych do ataku jest zawsze czterech zawodników: przyjmujący na lewym skrzydle w pierwszej linii, środkowy w pierwszej linii na środku siatki, atakujący na prawym skrzydle (w zależności od tego, czy akurat jest w linii ataku czy obrony atakuje z pierwszej lub drugiej linii, ale zasadniczo nie robi to wielkiej różnicy) i przyjmujący na środku drugiej linii (tzw. pipe). A jeśli przyjęcie będzie idealne, czyli tuż nad siatkę, to jeszcze atakować (kiwać) może rozgrywający (do którego zawsze należy drugie odbicie).
Po drugiej stronie siatki jest tylko 3 blokujących. Środkowy bloku musi zdecydować, gdzie skakać. Czy na swojego vis a vis, czy gnać do któregoś skrzydła. Jak będzie czekał na wystawę, będzie zawsze spóźniony - tak szybko teraz piłka leci do skrzydła. Jak będzie grał opcją, skakał w ciemno, to przecież rozgrywający go widzi kątem oka i wystawia tam, gdzie go nie ma. A na pojedynczym bloku atakujący ma wielgą przewagę nad blokiem. Praktycznie musi się pomylić, żeby nie skończyć.
Jedynym remedium na to jest odrzucić przeciwnika od siatki zagrywką. A ponieważ zawodnicy dobrze przyjmują, trzeba zagrać trudną zagrywkę a nie ma trudnej zagrywki bez ryzyka.
Ryzyko się oczywiście karkuluje. Nie można psuć połowy zagrywek, żeby raz na set odrzucić od siatki. Od tego są statystycy i trener.
Co oznacza zepsuta zagrywka? Stratę punktu. Ale łatwa zagrywka to też strata punktu. Nawet gorzej, bo przeciwnicy rozegrają dobrą akcję, wbiją gwoździa, nabiorą pewności siebie - zdobędą przewagę psychiczną. A po zepsutej zagrywce tego nie ma. Jeszcze się wychłodzą.
Inna sprawa, że porównanie linii obrony w piłce nożnej do zagrywki też jest wyjątkowo chybione. Zagrywka to sprawa indywidualna. Nie licząc zasłony praktycznie wszystko zależy od jednej osoby.
Inaczej z pułapką ofsajdową. Tu mamy do czynienia ze współpracą grupy ludzi. To raczej można porównać do linii bloku w skatkówce albo jeszcze bardziej do systemu blok obrona. Takim systemem Kędzierzyn od kilku lat wygrywa ligę. W miniony weekend odbył się finał superpucharu Polski. Bieniek dostaje piłkę do ataku -> blokujący skaczą do bloku i zasłaniają mu pewien wycinek boiska -> Bieniek musi atakować po skosie (statystycy wiedzą, jakie ma ulubione kierunki) -> na tym kierunku ustawia się Zatorski -> piłka go trafia leci w górę i kontra gotowa.
To wszystko jednak nie opiera się na indywidualnym wyszkoleniu zawodników a na treningach i analizach. W poważnej siatkówce każdy trening jest nagrywany i analizowany.
W piłce nożnej coraz więcej bramek pada ze stałych fragmentów gry. Poprawnie ustawiona linia obrony (pułapka ofsajdowa) to wg mojej intuicji (mogę się mylić, bo się nie znam) jest absolutnie kluczowa sprawa. Jeśli złamanie tej linii skutkuje bramką czy też np. 37% zwiększeniem ryzyka jej stracenia, to winno to być trenowane do urzygu. Tak, żeby ta linia się nigdy nie złamała.
1/2 ME 2k19. Słowenia Polska. Słowenia prowadzi 2-1 i 24-23, meczbol, ale serwuje Polska. Jak Kubiak zaserwuje zbyt łatwo, Słowenia śpiewająco skończy mecz. Trzeba zarydzykować. Kubiak rydzykuje i trafia w siatkę. Koniec meczu. Nikt do Kubiaka nie ma pretensji. Kubiak nie umie grać? Nie wie, że zepsuta zagrywka to koniec meczu? Wie, ale zna też statystykę i wie, że trzeba rydzykować. Tym razem nie wyszło.
trep napisal(a): le wciąż nie wiem (bo się nie znam - przyznaję tutaj) czy reprezentacja ćwiczy dośrodkowania z utrzymaniem linii obrony, nagrywane na video, analizowane na odprawie potreningowej. I czy to zaniedbanie Brzęczka czy nie.
No właśnie to Koledze tłumaczę. Oczywiście że tak, bo bez tego obrona nie trzymałaby linii nigdy w ogóle. To jest abecadło jak zagrywka w siatce. Oczywiście że w siatce liczy się odsetek, ale mnie chodziło o co innego - każdy wie jaki jest cel i co jest błędem. Ale nie zawsze wychodzi. Identycznie w trzymaniu linii na obronie.
trep napisal(a):
Pakę wewnętrznie skłóconą dodajmy,
Od tego jest trener selekcjoner, żeby nie mieć paki wewnętrznie skłóconej.
A czy ja mówię że nie? No ale była skłócona i trener z tym nic nie zrobił. Nie miał ani charyzmy ani posłuchu takiego jak Górski. Ten ostatni w moment przywołałby ich do porządku.
trep napisal(a): W piłce nożnej coraz więcej bramek pada ze stałych fragmentów gry. Poprawnie ustawiona linia obrony (pułapka ofsajdowa) to wg mojej intuicji (mogę się mylić, bo się nie znam) jest absolutnie kluczowa sprawa. Jeśli złamanie tej linii skutkuje bramką czy też np. 37% zwiększeniem ryzyka jej stracenia, to winno to być trenowane do urzygu.
I tak dokładnie jest.
trep napisal(a): Tak, żeby ta linia się nigdy nie złamała.
Gdybym miał ocenić Kolegę tylko na podstawie tego zdania, to powiedziałbym że w ogóle się nie zna na sporcie. I to żadnym.
trep napisal(a): Nikt do Kubiaka nie ma pretensji. Kubiak nie umie grać? Nie wie, że zepsuta zagrywka to koniec meczu? Wie, ale zna też statystykę i wie, że trzeba rydzykować. Tym razem nie wyszło.
Ciągle mam wrażenie że Kolega nie rozumie w ogóle o czym pisałem. Przykład straty był tylko przykładem, równie dobrze mogłem napisać "nadepnięcie linii przy serwie". Chodzi o to że zasady w piłce o nie łamaniu linii każdy zna, każdy to ćwiczy "do wyrzygania" a i tak błędy się zdarzają. Bo piłka, nie mniej niż siatka, to gra błędów.
TecumSeh napisal(a): Poza tym ta LN to w zasadzie trochę substytut meczów towarzyskich i niewiele ponadto.
I tak i nie, gdyż to jednak zawsze mecze o jakieś tam punkty i nawet można jakiegoś tam puhara dostać. Za wszę coś!
Nie no, oczywiście. Jednocześnie w zasadzie nie ma wiele miejsca na mecze towarzyskie więc eksperymenty robi się także w LN. I spoko, bo typowo towarzyskie mecze potrafią być niezwykle nudne.
Wojna podjazdowa o stołek prezesa PZPN trwa od jakiegoś czasu. Jednym z poważniejszych kandydatów jest prezes i jeden z właścicieli Jagiellonii Cezary Kulesza. No i co parę tygodni pojawia się na artykuł jaka to Jadze patologia się zdarza, jak traktuje się niechcianych zawodników, że właściwie to jak w strukturze mafijnej. Ok, zarząd jedzie grubo, ale bez przesady. Taka to brudna gra.
Ryży zrobił dużo dla polskiej piłki, nie może być jednak dalej preziem, ale kto wie czy nie szykuje jakiegoś wariantu putinowskiego z polskim figurantem Medwiediewem przez jedną kadencję. Nie widzę zbytnio kontrkandydatów, bo Kulesza do sprawny ogarniacz kramu, nie ta liga.
Brzęczek dotknął piekła. Wewnętrznie się rozsypie, bo to jest człowiek z niekoniecznie grubą skórą. Dostał propozycję nie do odrzucenia, robi co może, ma efekty. I niezależnie co zrobi jest jazda po nim. Skoordynowana, spontaniczna, różna. On się z tego zawodowo nie podniesie jeżeli nie osiągnie czegoś na tyle dużego, żeby zamknąć mordy. Ale to się nie może udać, hejt obniża morale w całej grupie. Bez wysokiego morale nie da się wygrywać.
Kiedy patrzę na takie sytuację zawsze stawiam się w roli danego człowieka. Bardzo mnie to wtedy motywuje żeby nigdy nic dla ludzi. Nigdy na świeczniku, nigdy nie pozwolić kurwom na coś takiego. Wymiksować się ze wszystkiego co może być przyczynkiem do jechania. I to robię.
Gdy czyta się różne weszła, serwisy sportowe, ogląda okolo-piłkarskie kanały na YT, to widać wyraźnie, że wajha przeciw Brzęczkowi została ewidentnie przedstawiona. Przegrywa - źle, wygrywa - też źle, bo styl nie pasuje. Gdyby taki Benhałer osiągał podobne rezultaty (awans do ME bez porażki) toby zapewne cmokano nad "mądrością taktyczną".
MarianoX napisal(a): Gdy czyta się różne weszła, serwisy sportowe, ogląda okolo-piłkarskie kanały na YT, to widać wyraźnie, że wajha przeciw Brzęczkowi została ewidentnie przedstawiona. Przegrywa - źle, wygrywa - też źle, bo styl nie pasuje. Gdyby taki Benhałer osiągał podobne rezultaty (awans do ME bez porażki) toby zapewne cmokano nad "mądrością taktyczną".
To jest coraz mniej zrozumiała schiza. Na przykładzie weszlaków: Brzęczek be, ale Boniek git, albo przynajmniej bez walenia bezpośrednio. Czy przypadkiem ich kumpel, b.prezes Legii, nie miał apetytu na ten stolec?
qiz napisal(a): @JORGE - hejt na Brzęczka jest w pełni uzasadniony. Kolo zadowolony z porażki. To jest zbrodnia!
A decyzje personalne? No błagam, już był geniusz Engel, "zaskakujący" przeciwnika prawonożnym Krzynówkiem na lewej pomocy. I tu znowu to samo- prawonożny Bereś na lewej obronie, wszystko zawala. Wchodzi nielubiany przez trenera Rybus (mający wiele ograniczeń) i tworzy NAJWIĘCEJ okazji bramkowych.
Koncepcja gry dwóch największych głupków w kadrze, Krychowiaka i Klicha, jest kompletnie nieznana. Mają kreować grę? Wspierać Zielińskiego, czy on ma im dogrywać (częściej K i K grali przed Zielińskim)? I kończy się tak, że wchodzi przecinak-wślizg Góralski i ma najwięcej "bramkowych" podań prostopadłych.
Mamy braki skrzydłowych- to na Holandię, zamiast ogrywać Kądziora, wchodzi nie-skrzydłowy Szymański. ITD.
Nie znasz się giz na piłce a z tym prawonożnym lewym skrzydłowym to już przydzwoniłeś jak łysy grzywką o kant kuli. Bo przecież ( zwłaszcza w zespołach preferujących krótkie podania) jest tzw. schodzący skrzydłowy albo schodzący napastnik, u którego preferowana jest właśnie mocniejsza noga przeciwna. Przykład- Arjen Robben
A tymczasem Piast z Fornalikiem w szpitalu i Fornalikiem na ławce trenerskiej, wygrał z austriackim TSV Hartberg 3:2. Po meczu całkiem spoko, acz jest wrażenie że obie bramki straciliśmy na własne życzenie. Ale bliżej było 4:2 niż 3:3, takze generalnie spoko.
JORGE napisal(a): No to się robi ciekawie, tak wygląda IV runda, a po niej już grupy:
Charleroi / Partizan Belgrad - Apollon Limassol / Lech Poznań FC Kopenhaga / Piast Gliwice - HNK Rijeka / Kołos Kowaliwka Legia Warszawa / Drita - Qarabag Agdam
Tak dobrego losowania nie pamiętam.
W normalnych czasach ogolilibyśmy frajerów kiełbasami, ale teraz to nie wiem... Ten karabah może być nie do przejścia.
Za rozmaitymi Karabachami, Astanami, Ałma Atami stoi zwykle znaczny kapitał - co z tego iż dość, że tak peem, dynamicznej proweniencji. UEFA lubi uroczych łobuzów z szerokim gestem.
Tak, efemerydy piorące pieniądz lokalnego bonzo, lub klub jako kaprys w jego rękach. Piękne obiekty stawiane w środku jakiejś biedy i przepłacane minione gwiazdy. Wszystko do czasu gdy bonzo przekonuje się, że nie ma tak łatwo jak w Football Managerze. Ostatecznie tuczą się na nich równie mętni pośrednicy transferowi, plaga współczesnego futbolu.
W takiej lidze piłkarz dostaje miesięcznie jakąś zakontraktowaną kwotę. Ów piłkarz wynajmuje później mieszkanie i robi różne większe, często regularne zakupy rozmaitych towarów i usług. Czy ma dowolność wyboru dostawców o tym już różnie po lasach wiewiórki ćwierkają i lisy szepczą, ale kto by im tam wierzył?
Komentarz
Kubiak z Bartmanem są skłóceni. Więc trenerzy nie biorą do kadry Kubiaka i Bartmana zusammen.
Kadra się teraz skłóciła z Bednorzem. Ale minął rok i Vital sobie ze skłóceniem poradził. Jakby sobie nie poradził, nie powołałby Bednorza.
Itd.
Otóż strasznie mocno do przodu poszła organizacja akcji side-out - czyli po przyjęciu. Na boisku jest sześciu zawodników: rozrywający, atakujący (zwolniony z przyjmowania zagrywki), dwóch skrzydłowych (przyjmujących), libero i środkowy bloku. W pierwszej linii jest 3 i w drugiej 3. Po dobrym przyjęciu w każdej akcji gotowych do ataku jest zawsze czterech zawodników: przyjmujący na lewym skrzydle w pierwszej linii, środkowy w pierwszej linii na środku siatki, atakujący na prawym skrzydle (w zależności od tego, czy akurat jest w linii ataku czy obrony atakuje z pierwszej lub drugiej linii, ale zasadniczo nie robi to wielkiej różnicy) i przyjmujący na środku drugiej linii (tzw. pipe). A jeśli przyjęcie będzie idealne, czyli tuż nad siatkę, to jeszcze atakować (kiwać) może rozgrywający (do którego zawsze należy drugie odbicie).
Po drugiej stronie siatki jest tylko 3 blokujących. Środkowy bloku musi zdecydować, gdzie skakać. Czy na swojego vis a vis, czy gnać do któregoś skrzydła. Jak będzie czekał na wystawę, będzie zawsze spóźniony - tak szybko teraz piłka leci do skrzydła. Jak będzie grał opcją, skakał w ciemno, to przecież rozgrywający go widzi kątem oka i wystawia tam, gdzie go nie ma. A na pojedynczym bloku atakujący ma wielgą przewagę nad blokiem. Praktycznie musi się pomylić, żeby nie skończyć.
Jedynym remedium na to jest odrzucić przeciwnika od siatki zagrywką. A ponieważ zawodnicy dobrze przyjmują, trzeba zagrać trudną zagrywkę a nie ma trudnej zagrywki bez ryzyka.
Ryzyko się oczywiście karkuluje. Nie można psuć połowy zagrywek, żeby raz na set odrzucić od siatki. Od tego są statystycy i trener.
Co oznacza zepsuta zagrywka? Stratę punktu. Ale łatwa zagrywka to też strata punktu. Nawet gorzej, bo przeciwnicy rozegrają dobrą akcję, wbiją gwoździa, nabiorą pewności siebie - zdobędą przewagę psychiczną. A po zepsutej zagrywce tego nie ma. Jeszcze się wychłodzą.
Inna sprawa, że porównanie linii obrony w piłce nożnej do zagrywki też jest wyjątkowo chybione. Zagrywka to sprawa indywidualna. Nie licząc zasłony praktycznie wszystko zależy od jednej osoby.
Inaczej z pułapką ofsajdową. Tu mamy do czynienia ze współpracą grupy ludzi. To raczej można porównać do linii bloku w skatkówce albo jeszcze bardziej do systemu blok obrona. Takim systemem Kędzierzyn od kilku lat wygrywa ligę. W miniony weekend odbył się finał superpucharu Polski. Bieniek dostaje piłkę do ataku -> blokujący skaczą do bloku i zasłaniają mu pewien wycinek boiska -> Bieniek musi atakować po skosie (statystycy wiedzą, jakie ma ulubione kierunki) -> na tym kierunku ustawia się Zatorski -> piłka go trafia leci w górę i kontra gotowa.
To wszystko jednak nie opiera się na indywidualnym wyszkoleniu zawodników a na treningach i analizach. W poważnej siatkówce każdy trening jest nagrywany i analizowany.
W piłce nożnej coraz więcej bramek pada ze stałych fragmentów gry. Poprawnie ustawiona linia obrony (pułapka ofsajdowa) to wg mojej intuicji (mogę się mylić, bo się nie znam) jest absolutnie kluczowa sprawa. Jeśli złamanie tej linii skutkuje bramką czy też np. 37% zwiększeniem ryzyka jej stracenia, to winno to być trenowane do urzygu. Tak, żeby ta linia się nigdy nie złamała.
Kubiak nie umie grać? Nie wie, że zepsuta zagrywka to koniec meczu? Wie, ale zna też statystykę i wie, że trzeba rydzykować. Tym razem nie wyszło.
Oczywiście że w siatce liczy się odsetek, ale mnie chodziło o co innego - każdy wie jaki jest cel i co jest błędem. Ale nie zawsze wychodzi. Identycznie w trzymaniu linii na obronie. A czy ja mówię że nie? No ale była skłócona i trener z tym nic nie zrobił. Nie miał ani charyzmy ani posłuchu takiego jak Górski. Ten ostatni w moment przywołałby ich do porządku. I tak dokładnie jest. Gdybym miał ocenić Kolegę tylko na podstawie tego zdania, to powiedziałbym że w ogóle się nie zna na sporcie. I to żadnym. Ciągle mam wrażenie że Kolega nie rozumie w ogóle o czym pisałem. Przykład straty był tylko przykładem, równie dobrze mogłem napisać "nadepnięcie linii przy serwie". Chodzi o to że zasady w piłce o nie łamaniu linii każdy zna, każdy to ćwiczy "do wyrzygania" a i tak błędy się zdarzają. Bo piłka, nie mniej niż siatka, to gra błędów.
Jednocześnie w zasadzie nie ma wiele miejsca na mecze towarzyskie więc eksperymenty robi się także w LN. I spoko, bo typowo towarzyskie mecze potrafią być niezwykle nudne.
Ryży zrobił dużo dla polskiej piłki, nie może być jednak dalej preziem, ale kto wie czy nie szykuje jakiegoś wariantu putinowskiego z polskim figurantem Medwiediewem przez jedną kadencję. Nie widzę zbytnio kontrkandydatów, bo Kulesza do sprawny ogarniacz kramu, nie ta liga.
Kiedy patrzę na takie sytuację zawsze stawiam się w roli danego człowieka. Bardzo mnie to wtedy motywuje żeby nigdy nic dla ludzi. Nigdy na świeczniku, nigdy nie pozwolić kurwom na coś takiego. Wymiksować się ze wszystkiego co może być przyczynkiem do jechania. I to robię.
Do dziś pamięta Steca z aborczej (mieliśmy w pracy i sport czytałem) po awansie do Euro:
Trenerzy x i y (jakichś krajów co awansowały) przyrządzili z doskonałych składników wyśmienite dania, Benhauer zaś przemienił wodę w wino."
To cytat. Poważnie.
Na przykładzie weszlaków: Brzęczek be, ale Boniek git, albo przynajmniej bez walenia bezpośrednio.
Czy przypadkiem ich kumpel, b.prezes Legii, nie miał apetytu na ten stolec?
A już najbardziej, że w końcu zagrał Bednarek, Brat Swego Brata, a nie jego hologram
Ale bliżej było 4:2 niż 3:3, takze generalnie spoko.
Charleroi / Partizan Belgrad - Apollon Limassol / Lech Poznań
FC Kopenhaga / Piast Gliwice - HNK Rijeka / Kołos Kowaliwka
Legia Warszawa / Drita - Qarabag Agdam
Tak dobrego losowania nie pamiętam.
Karabach jakiegoś dżokera wyciągnął, czy już kogoś ograł?
Ostatecznie tuczą się na nich równie mętni pośrednicy transferowi, plaga współczesnego futbolu.