Skip to content

Legia v. Ktoś tam skądś - JORGE proszony o komentarz

1119120122124125235

Komentarz

  • Przemko napisal(a):
    trep napisal(a):
    Bednarek wygrał bieg na 200 m na zawodach Diamentowej Ligi!
    Czytam że adoptowany, czyli jakiś tam rodacy wpływ mieli. :)
    Adoptować więcej. W Polsce. Wychowywać po polsku. Być dumni.

    Balotellego wychowali po włosku tak, że po zdobyciu gola biegł do trybun, gdzie siedziała jego mamma. Da się ? Da się.
  • kulawy_greg napisal(a):
    Po co mu taki rękaw bez naramiennika? Ocierają się o innych w biegu?
    To chyba opaska elastyczna na kontuzję
  • Może być na kontuzję, może być ogrzewająca. Stosuje się taką na zespół zimnej ręki od dawna.
  • Przemko napisal(a):
    trep napisal(a):
    Bednarek wygrał bieg na 200 m na zawodach Diamentowej Ligi!
    Czytam że adoptowany, czyli jakiś tam rodacy wpływ mieli. :)
    Pomogli uniknąć nigger moment.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Zima napisal(a):
    Dietmar Hamann: Byłby to piękny gest, gdyby Lewandowski zrezygnował z gry w ostatnim meczu


    Generalnie nie śledzę kopania piłki, ale o ile dobrze rozumiem Prusactwo ma ból dupy że najlepszym strzelcem w historii hitlerowa będzie Polak. Nie mydlę się?
    Tak to brzmi.

    He, he, ból dupy jest tak wielgi że w hitleroskiej lidze
    pałkarzemm sezonu prusactwo wybrało aryjskiego Norwega Haalanda.
  • Ale trzeba przyznać że koledzy z Bayernu autentycznie ucieszyli się rekordem Lewego. Wszyscy, bez względu na wiek, wyznanie, rasę, orientację czy płeć.
  • A z ciekawości, te 2 ostatnie czynniki rzeczywiście są zróżnicowane w Bayernie?
  • kulawy_greg napisal(a):
    A z ciekawości, te 2 ostatnie czynniki rzeczywiście są zróżnicowane w Bayernie?
    płci nie ruszają,ale buduje sie nową tosamość,
    zmusza sie do jazdy autem Bayerische Motoren Werke
    image

    picia Paulanera (nawet żony powinny pić)
    image
    image
    ubierania dziwnych portek ze skóry jelenia, do tego z szelkami
    i spiewów wspólnych z Rammsteinem


  • TecumSeh napisal(a):
    Ale trzeba przyznać że koledzy z Bayernu autentycznie ucieszyli się rekordem Lewego. Wszyscy, bez względu na wiek, wyznanie, rasę, orientację czy płeć.
    Gdyby "koledzy z Bayernu" nie chcieli tego rekordu, to Lewandowski nie strzelałby karnych. 8 z tych 41 bramek jest z karnych, czyli bez karnych ma 33.
    A może strzelał, bo "jest w tym najlepszy"? No jest, ma bardzo wysoki "conversion rate", ale zapewne przy przeciętnym strzelcu karnych to byłyby 1-2 bramki mniej, czyli bez przełożenia na mistrzostwo Bayernu.
  • Na mistrzostwo to może i bez przełożenia, ale jednak w przypadku Lewego to śmiało można stwierdzić że jest najlepszym strzelcem karnych w Bayernie, być może w Niemczech a nie zdziwiłbym się gdyby i na świecie.
  • edytowano May 2021
    rozum.von.keikobad napisal(a):
    TecumSeh napisal(a):
    Ale trzeba przyznać że koledzy z Bayernu autentycznie ucieszyli się rekordem Lewego. Wszyscy, bez względu na wiek, wyznanie, rasę, orientację czy płeć.
    Gdyby "koledzy z Bayernu" nie chcieli tego rekordu, to Lewandowski nie strzelałby karnych. 8 z tych 41 bramek jest z karnych, czyli bez karnych ma 33.
    A może strzelał, bo "jest w tym najlepszy"? No jest, ma bardzo wysoki "conversion rate", ale zapewne przy przeciętnym strzelcu karnych to byłyby 1-2 bramki mniej, czyli bez przełożenia na mistrzostwo Bayernu.
    Gdzieś czytałem, że ten poprzedni majster też strzelał karne, ale on dla odmiany nie trafiał.

    Poza tym, gdyby koledzy z Bayernu naprawde nie chcieli rekordu, to by postawili autobus przy stanie 4:0.
  • Widziałem kącówkę tego meczu i cała drużyna próbowała grać na Lewego. Co z oczywistych względów nie mogło się powieść. Byłem więc przekonany, że już po ptokach, gdy piłkę dostała Afroamerykanin i chyba nie kumał ocb, więc po prostu strzelił. Co było dalej, wszyscy wiedzą, ale to była jedyna metoda na ten rekord (gdyby ten mecz był o coś dla drugiej drużyny, szanse Lewego byłyby zwielokrotnione - niestety, zarówno porażka, jak i jej rozmiary, niczego dla przegranych nie zmieniały, więc oni grali tylko o zachowanie starego rekordu).
  • Lewy był szczególnie pilnowany, co było zapowiadane przed tym meczem, dlatego reszta miała dużo miejsca.
    Owszem, szczególnie w drugiej połowie było widać, że szukano podania do Lewego, ale i przeciwnik doskonale o tym wiedział.
    Tak czy inaczej - wyszło pięknie, tak filmowo, że gdyby o tym film zrobiono, nikt by nie uwierzył że tak naprawdę było.
  • A propos karnych, Lewandowski strzela (za całą karierę) ok. 92% karnych, co zbliża się do najlepszych wyników w historii w ogóle.
    Karny, jak wiadomo, "to jeszcze nie gol" i serio polecam hobbystycznie stanąć sobie przed pełnowymiarową bramką, odmierzyć te 11 metrów i strzelić kumplowi... zazwyczaj się uda, ale nie zawsze.
    https://www.gambling.com/news/who-has-the-best-premier-league-penalty-conversion-record-2336400
    Np. dla Premier League średnia konwersja to jest między 75 a 80%, czyli 1 na 4 lub 5 prób jest nieudana.

    Natomiast dziś / wczoraj mieliśmy w Gdańsku finał Ligi Europy z karnymi, gdzie konwersja sięgnęła aż ... 95,5% (czyli statystycznie lepiej niż Lewandowski!), a przecież strzelali te karne wszyscy zawodnicy, czyli także ci, którzy normalnie tego nie robią. Pomylił się tylko bramkarz United.
  • rozum.von.keikobad napisal(a):
    Karny, jak wiadomo, "to jeszcze nie gol" i serio polecam hobbystycznie stanąć sobie przed pełnowymiarową bramką, odmierzyć te 11 metrów i strzelić kumplowi... zazwyczaj się uda, ale nie zawsze.
    To w ogóle nie oddaje rzeczywistości, jeśli kumpel jest takim bramkarzem jak ja, czyli średnią boiskową z amatorów.
    Każdy z nas jakoś gra i strzela, oczywiście między nami a profesjonalnymi piłkarzami jest gigantyczna różnica, ale między nami a bramkarzami to już jest autentyczna przepaść.

    A uświadomiłem to sobie odkąd gramy w nogę z kolegą, który ma jakiś tam epizod klubowy gdzieś tam. Żadne osiągnięcie, po prostu bronił w jakiejś koziej wólce za młodu - tyle że obecnie strzelić mu gola to naprawdę problem dla nas, w przeciwieństwie do każdego innego bramkarza. A takiej różnicy z kolegą, który też grał w koziej wólce, tylko w polu - nie ma. To znaczy lepszy jest oczywiście, ale nie jest to przepaść.

    Bramkarz który liznął nieco tego zawodu naprawdę rzuci się przy karnym na całą długość ciała, więc albo go zmylisz, albo strzelisz naprawdę mocno (a to ryzyko braku precyzji), no chyba że strzelisz bardzo precyzyjnie przy słupku, ale bądźmy szczerzy, ilu z nas to potrafi, zwłaszcza powtarzalnie.

    Natomiast zwykłego kolegę na bramce pokonuję w zasadzie zawsze - nie pamiętam kiedy mi się ostatnio nie udało, bo wiadomo, że on po prostu pewnych ruchów nie wykona - i mówimy tu o znacznie mniejszych bramkach, gdzie stosunek szerokości bramki do odległości piłki od bramki jest mniejszy.

    Btw próbowałem sposobu Lewandowskiego (na treningu, nie w meczu) - i szczerze powiem, że się mocno dziwię że nikt go nie naśladuje. To jest naprawdę do wytrenowania - podejrzewam że przez amatora nawet, a przez zawodowca, to już w ogóle. Największa trudność jest wtedy, kiedy się bramkarz nie poruszy - bo wtedy trzeba trafić dość precyzyjnie poza jego zasięgiem (i jest ryzyko pudła), a jak się ruszy, to wiadomo.
  • Mając 20 lat założyłem się kolegą, że grając 1-1 w kosza, do 30, on przegra do zera. Ja byłem trenowany od dzieciaka, ale bez sukcesów wielkich i amatorsko już tylko później, on grał trochę w kosza, potrafił, nawet na jakiś SKS chodził. Nie zdawał sobie sprawy, że nie odda żadnego łatwego rzutu, bo jego wyszkolenie techniczne (zwody, kozłowanie itp.) jest niczym w stosunku do mojego wyszkolenia obronnego. No i przegrał do zera. W tych karnych jest podobnie, wyszkolenie to wyszkolenie, generuje przepaść.
  • Na koszu średnio się znam, natomiast w siatkę grałem w zasadzie zawodowo (kolega z klubu był w kadrze narodowej do lat 16) - i jak się gra w siatkę z kimś kto nie grał w klubie, no to jednak widać przepaść. Nie różnicę poziomów a przepaść.

    W nogę tego nie widzę. Oczywiście koledzy z klubów są lepsi, ale ja, mimo że w klubie nie grałem nigdy, to grałem za dzieciaka na podwórku dzień w dzień, póki noc nas nie zastała, zimą w kozakach na śniegu, latem na kartoflisku i tak dalej. Jest różnica klas, ale nie przepaść.

    Natomiast u bramkarzy jest - jak w siatkówce. Inny świat.
  • edytowano May 2021
    Może być tak, że w piłce nożnej grając w polu wiele można nadrobić dobrą kondycję fizyczną. Na bramce, w siatkówce lub w koszykówce w pojedynku jeden na jeden wybieganiem trudno zniwelować różnice techniczne.
  • @Tecum,

    to ja mam jednak odwrotne doświadczenia... ale może przypadek. Otóż w podstawówce mieliśmy paru gości, którzy na poważnie trenowali. A jeden został zawodowym piłkarzem, w polu. Wielkiej kariery nie zrobił, a w sumie to "karierą" bym tego nie nazwał w ogóle.
    Natomiast wynik gry w piłkę z nim był przesądzony. Otóż drużyna, w której grał - w zasadzie niezależnie od reszty składu - wygrywała różnicą rzędu kilku bramek.
    A był inny, który jakoś krótko, ale jednak trenował na bramce. I żadnej takiej różnicy nie było. Tu trzeba wziąć poprawkę, że to był straszny debil, to i może na bronienie był za głupi ;)

    Natomiast jeszcze raz - serio polecam samodzielny test z karnym, oczywiście versus ktoś na podobnym jak my poziomie. I na normalnej bramce (8 na 3 jardy), bo to daje realny (a nie telewizyjny) ogląd jak wygląda strzelanie karnego.
    Co do "metody Lewandowskiego" była też jej kontrmetoda - zwód Boruca. Polegał na tym, że Boruc symulował tuż przed strzałem ruch w jedną stronę, po czym intencjonalnie rzucał się w przeciwną... jak ktoś gościa widział pierwszy raz i tego nie wiedział, to walił w przeciwną, wtedy Boruc bronił.

    @MarianoX,

    wątpię, będzie brutalnie, ale cóż "nasze pokolenie" miało dobrych, cenionych za granicą bramkarzy, ale piłkarzy z pola już nie. Gdyby była prawdziwa "teoria kondycyjna" to by nadrabiali... a nie nadrabiali, po prostu "za naszych czasów" szkolenie piłkarzy w polu było na zasadzie "grajcie", a bramkarzy jednak jakieś. W pokoleniu, którego liznął Lewandowski i potem roczniki z lat 90. już zapewne miały lepsze treningi.
  • Toż to już Janek Tomaszewski tak robił!
  • rozum.von.keikobad napisal(a):
    to ja mam jednak odwrotne doświadczenia... ale może przypadek.
    Wiesz, wiele zależy od ogólnego poziomu graczy.
    Na studiach mieliśmy mecze kadra-studenci (na moim kierunku, bo szef katedry był zapalonym piłkarzem - amatorem). A że kadra wygrać musiała zawsze, to mieli bramkarza z epizodem zawodowym oraz byłego zawodowego piłkarza Cracovii.

    Wierz mi lub nie, ale naprawdę w polu nie było widać tej przepaści. Jasne, facet był dobry, być może najlepszy, ale pamiętam jak jeden kolega (on akurat nie grał, tylko obserwował mecze) powiedział: "kurde, ja myślałem że gość będzie was robił jak chciał, a tu w miarę wyrównane pojedynki widzę".
    No, z tymi wyrównanymi to może przesada, ale nie bawił się z nami jak z dziećmi, oj nie.

    No a na bramce (to były pełnowymiarowe boiska, nawet raz na koniec studiów zagraliśmy na głównym stadionie Cracovii) to wiesz jak się broni, kiedy nie masz doświadczenia - wpada w zasadzie co leci, chyba że trafi prosto w bramkarza, co najwyżej obroni coś w odległości metr od niego. Jak jest rewelacyjny, to dwa metry.

    Sam strzeliłem gola prawie z połowy boiska, ale to dlatego że to miało być dośrodkowanie.
  • Różnice w grze w polu są trudniejsze do zmierzenia i zauważenia tak od razu. No chyba, że akurat trafia się drybler. Wtedy jest widowisko.
    W dziecięctwie mieliśmy kolegę, który w jakiś sposób poszedł w treningi trampkarzy w klubie. A te dwie-trzy dekady temu to było coś, nie to co obecne "akademie" na każdym kroku.
    Tak podwórkowo grane było od fajrantu w szkole do zmroku, poziom był dobry. Kolega z klubu pozornie nie wyróżniał się. Grał w obronie. Przejście go dryblingiem było niemożliwe. On sam zaś piłek nie tracił (nie mylić z przechodzeniem wszystkich). Pozornie, dla nieuważnego obserwatora, nie działo się nic szczególnego.
  • MarianoX napisal(a):
    Może być tak, że w piłce nożnej grając w polu wiele można nadrobić dobrą kondycję fizyczną.
    Tak, a im większe boisko, tym bardziej to widać. Na pełnowymiarowym najbardziej.
    Ja najczęściej gram albo na hali (30m), albo na orliku ok 50m długości - tu te różnice nie są aż tak widoczne, ale są - im dłużej mecz trwa, tym to bardziej widać.
  • rozum.von.keikobad napisal(a):
    @MarianoX,

    wątpię, będzie brutalnie, ale cóż "nasze pokolenie" miało dobrych, cenionych za granicą bramkarzy, ale piłkarzy z pola już nie. Gdyby była prawdziwa "teoria kondycyjna" to by nadrabiali... a nie nadrabiali, po prostu "za naszych czasów" szkolenie piłkarzy w polu było na zasadzie "grajcie", a bramkarzy jednak jakieś. W pokoleniu, którego liznął Lewandowski i potem roczniki z lat 90. już zapewne miały lepsze treningi.
    Koledze @MarianoX chodziło raczej o różnice względem kompletny amator vs trenujący w klubie (proszę mnie @MarianoX poprawić, jeśli się mylę), natomiast co do tego co napisałeś, mam inną teorię. Wtedy, w latach 90tych piło się i paliło, prócz tego, że zawodowo grało w nogę, a w latach 2000 raczej się nie piło i nie paliło, ale kiepska dieta i imprezki (w tym burdele) były na porządku dziennym (i nocnym).

    Sam pamiętam jak miałem wgląd do kont chłopaków z Wisły Kraków (jako pracownik banku) - no nie chcecie wiedzieć jakie kwoty pieniędzy wydawali i na co :)

    Łukasz Załuska jak wrócił do Ekstraklasy po 10 latach, pytany co się zmieniło, odpowiedział: "nikt nie pali, każdy chodzi po treningach na siłownię, i do tego każdy klub ma siłownię, a wcześniej trzeba było sobie samemu szukać siłowni na mieście".

    Dziś może to nie jest powszechne, ale świadomość odnośnie diety, treningów i regeneracji jest znacznie, znacznie większa.
  • edytowano May 2021
    Tzn. mnie chodziło o to, że jak grało się "na polu", pod szkołą czy gdzieś w latach 90., to dobrej klasy amator ze szkolnego boiska grał pewnie prawie tyle co ktoś, kto po szkole chodzi na oficjalne treningi. No tyle że te treningi wtedy były jakie były - więc teraz jak po latach sobie gramy hobbystycznie (ja nie grałem osobiście w gałę w sumie od 8 czy 9 lat, byłbym to kompletnego zabiegania) to może ci, co pogrywali w klubach w latach 90. też nie mają jakiegoś ani super wyszkolenia, ani świetnej kondycji itd.

    Co do "dużych bramek", to w Krakowie były mecze I LO vs II LO na dużym stadionie (Cracovii), więc jakaś ekipa się na przygotowywała i grała w soboty na duże bramki. Potem mecze za "moich czasów" skończyły się chyba 2:0, 5:2 i 3:2, czyli no duże wyniki, ale nie takie, że "wszystko wpada"... no poza ostatnim meczem, w którym II LO nas zmiażdżyło, ale koleś od nas zapakował 2 czy 3 bramki pod poprzeczkę, a bramkarz z II LO nie doskakiwał :D, w rezultacie I LO wygrało. Ja pamiętam wtedy spontanicznie przewodziłem dopingowi z trybun.
    Ale wracając do meritum ja kiedyś strzelałem karne kolesiowi, który właśnie hobbystycznie, ale jednak stał na takiej dużej bramce. I wtedy albo zmylisz, albo puścisz bardzo precyzyjną piłkę, albo wreszcie piłkę z jakimś dziwnym kozłem czy czymś, to już bardziej przy strzałach z większej odległości. I serio polecam takie doświadczenie, żeby potem nie opowiadać "łooo jak Błasczykowski mógł nie strzelić karnego" czy coś w tym guście. No mógł, zdarza się.
  • rozum.von.keikobad napisal(a):
    Potem mecze za "moich czasów" skończyły się chyba 2:0, 5:2 i 3:2, czyli no duże wyniki, ale nie takie, że "wszystko wpada"... no poza ostatnim meczem, w którym II LO nas zmiażdżyło, ale koleś od nas zapakował 2 czy 3 bramki pod poprzeczkę, a bramkarz z II LO nie doskakiwał :D,
    No właśnie :)
    U nas też takie były, ale dalej wrażenie "wszystko wpada" było - bo po prostu do strzałów dochodziło stosunkowo rzadko, pudła były na porządku dziennym, ale jak już był strzał w światło bramki i nie prosto w bramkarza, to raczej wpadało.

    Też wysokość bramki robi swoje - praktycznie wszystko pod poprzeczkę wchodzi. Owa moja bramka prawie z połowy boiska wpadła właśnie tak - inaczej by była obroniona bez wątpienia.
  • 8 stóp angielskich, czyli ok. 2,44 cm to jest dużo. Dlatego nieprzypadkowo bramkarze muszą być wysocy, najbardziej znani: Neuer 1,93, Buffon 1,92, de Gea 1,92, Szczęsny 1,95, Courtois 2,00 m, Casillas nieco był niższy 1,82 m, ale to obiektywnie i tak jest dużo.

    Też co do różnic w wyszkoleniu bramkarzy i graczy z pola, taka refleksja. W polu rzadko (albo raczej wcale) gra się jednym zawodnikiem, a na bramce zawsze. Dlatego do porównania bramkarz-amator / bramkarz profesjonalista adekwatne byłoby porównanie 10 z pola amatorów z 10 profesjonalistów. Albo przynajmniej 4 : 4 w halówce i też obawiam się byłaby to miazga.
  • 10 na 10 oczywiście że byłaby miazga, ale nie o to tu chodziło.
    Przede wszystkim - znajdę spokojnie 10 kolegów grających tak, że między nimi, a byłymi piłkarzami z okręgówki nie będzie przepaści.
    Ale moich 10 kolegów nie umie grać drużynowo w takim stopniu, jak ci po okręgówce umieją - więc miazga będzie na pewno.

    Jeszcze a propos bramkarzy - Casillas to fenomen absolutny dla mnie. Gość w wieku 18 lat wygrywa ligę mistrzów, grając na jednej z najbardziej odpowiedzialnych (o ile nie najbardziej) pozycji, i na dodatek takiej, gdzie doświadczenie wydaje się być kluczowe, a najlepsi na tej pozycji są najczęściej po trzydziestce i to sporo.

    Facet też jest jak na bramkarza wręcz niski. Ja mam 183 cm i na bramce pełnowymiarowej czuję się jak mysz w kosmosie.
  • Na razie ten mecz to jakaś kompletna żenada jest. Ale oczywiście Brzęczek był wuj.
    Ja wiem, bramka była. Ale kultura gry na poziomie podwórka.
    I standardowo - bronimy wyniku, skoro już gol padł. No to jak przeciwnika ładnie proszą, to nie będzie niegrzeczny i wyrówna.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.