Ale JORGE , Sousa poszedł bo jest trenerem klubowym i ma kilka razy większa pensję a nie, że my Polacy nie mieliśmy uszanowania. To pieprzenie , że był atakowany i czuł się zgrożony to nieudolna zasłona dymna. Status POL-ontologiczny Sousy jest taki: Był jaki był, ale był a teraz go nie ma. Nie ma też naszej winy. Nawet na konferencji Michniewicz docenił Sousę a mecz z Anglią nazwał wzorcowym.
Czyli marzeniem Lewandowskiego jest, gdy można popykać fajnie piłkę z przodu, pocieszyć się grą, a wynik? Kogo to obchodzi.
To w sumie nie jest takie bez sensu. Mecz naszych z dobrą drużyną za Nawałki. Szwajcaria. Mecz wyrównany, ostatecznie 1:1 i karne, nasi strzelają po kontrze, konkretnie Błaszczykowski. Bohater meczu - Fabiański, bo wybronił chyba kilkanaście groźnych strzałów. Awans. A Robert? No dzielnie pracował i tyle. Mecz naszych z dobrą drużyną za Sousy. Szwecja. Nasi dostają baty, ale Robercik strzela 2 bramki, jakby reszta miała umiejętności, to by nie wtopiła 3 z tyłu i byłoby 2:0. Serio to nie, ale publika, która nic nie czai z piłki to kupi. Król Robercik i reszta patałachów.
Więc gość patrzy na swój egoistyczny wizerunek, a nie na sukces Polski.
Teraz oczywiście należało wybrać Nawałkę, miał większe doświadczenie i zapewne miałby większy posłuch u piłkarzy. Michniewicza w sumie mało widziałem, bo nie oglądam polskiej ligi. Ale na papierze to i tak Michniewicz jest trochę lepszy niż Sousa przed przyjściem do nas, tylko tamten prowadził droższe kluby.
JORGE napisal(a): Jeżeli profesjonaliści nie chcą z nami się bawić tym gorzej dla profesjonalistów.
Lewandowski ok, jest świetnym piłkarzem, ale świetni piłkarze nie zawsze znają się na trenowaniu (Maradona i Boniek, żeby daleko nie szukać), jego zostawmy.
A teraz, naprawdę ostatni raz, w pięciu zdaniach i z jakimiś obiektywnymi faktami, dającymi się weryfikować - na czym polega ten profesjonalizm Sousy, o którym tyle piszesz?
Jeszcze pytanie lajkonika do Jorgego: Nie znam się za wiele na piłce, głównie interesuję się siatkówką, trochę kiedyś tenisem. Dlaczego ofensywny styl gry jest taką wartością? Da się przecież wygrywać defensywą. Pamiętam, jak w dawnym czasie oglądałem NBA, to na zachodzie bywały wyniki 118:116 a na wschodzie 68:66. Wschód miał wtedy więcej mistrzostw. Również i w piłce sporo sukcesów odnosiły drużyny defensywne. Włoskie katenaczio na przykład.
To już trochę spór o pryncypia, jak Wagner i Brahms. Ja nie ukrywam, że wolę taktyki defensywne, jak kilkanaście lat temu były klasyczne mecze Chelsea z Barceloną to zawsze kibicowałem Chelsea. Natomiast bywali trenerzy ofensywni, którzy osiągali spore sukcesy, nawet z Polską, jak Engel. Jest to trochę kwestia gustu... no a trochę nie. Otóż mając na papierze słabszy skład łatwiej osiągnąć sukces grą defensywną niż ofensywną. Zazwyczaj jeśli jakaś drużyna, w którą nikt nie wierzył zdobywała jakiś ważny puchar (Porto i Grecja w 2004 r.), to osiągała to defensywną taktyką.
trep napisal(a): Jeszcze pytanie lajkonika do Jorgego: Nie znam się za wiele na piłce, głównie interesuję się siatkówką, trochę kiedyś tenisem. Dlaczego ofensywny styl gry jest taką wartością? Da się przecież wygrywać defensywą. Pamiętam, jak w dawnym czasie oglądałem NBA, to na zachodzie bywały wyniki 118:116 a na wschodzie 68:66. Wschód miał wtedy więcej mistrzostw. Również i w piłce sporo sukcesów odnosiły drużyny defensywne. Włoskie katenaczio na przykład.
O ! Na piłce nożnej się nie znam, bardziej słucham ludzi którzy się znają (powiedzmy, że nauczyłem się odróżniać) i widzę pewne zależności, mechanizmy.
Ale koszykówka to co innego, to przez wiele lat moje drugie życie i to w bardzo różnych aspektach. Parę faktów odnośnie wyników w NBA:
1. W latach '80 były wyniki po 130 do 140. Nie przywiązywano wtedy zbytniej roli do defensywy a atak był bardzo zagrywkowy, zespołowy oparty o rzut z półdystansu. Później przyszła era zawodników fizycznych, zarówno tych napakowanych jak i latających, więc w latach '90 postanowiono na defensywę i bardzo wolne rozgrywanie akcji pozycyjnych (żeby jakoś z Jordanami wygrywać). Tak po krótce, to faluje dekadami, od twardej obrony do szalonego ataku, trochę kwestia potrzeby, trochę mody, ale nie tylko.
2. Po erze obrony w latach '90 i na początku XXI wieku władze NBA postanowiły uatrakcyjnić ligę zmieniając przepisy, które mocno zaczęły chronić zawodników w ataku. A więc punkty zdobywa się łatwiej, broni się trudniej.
3. Umiejętności gry 1-1 przyniesione do NBA ze streetballa powodują, że czasami nie da się przykryć zawodnika z piłką. Po prostu się nie da, więc więcej punktów.
4. Gigantyczna ilość rzutów za 3. Zawodnicy rzucają za 3 właściwie cały czas, z różnych pozycji, z różnych sytuacji, w kontrze, po grze 1-1, po stepbeku, z 9 metrów. W NBA policzono, że to się opłaca. Rzut za 3 zrewolucjonizował Steph Curry i cała liga z nim poszła. Uwaga - tendencja do szalonej ilości trójek właśnie się kończy.
5. Smallball czyli gra niskim składem, bez centrów, rzuty oddawane bardzo szybko, często poniżej 18 sekundy akcji, kontry, ogólnie bieganie i ruch. Więcej punktów. Ta tendencja też się kończy.
6. Uniwersalność zawodników. Dziś wszyscy są wyszkoleni podobnie, gracze wysocy potrafią świetnie kozłować i rzucać z dystansu, kiedyś tak nie było. Więcej punktów.
I tak można dalej. Ale sytuacja się zmienia, trendy się zmieniają, kibice mają dość tej fajniusiej bieganej koszykówki, w której za słowo fuck można wylecieć z boiska. Chcą walki. A i co bystrzejsi trenerzy znajdują sposoby, ostatnie mistrzostwo wygrał zespół rzucający z półdystansu. A furorę w tym sezonie robi młody zespół z Cleveland, gdzie jest 5 centrów w składzie, a 2 zawsze na bosku.
JORGE napisal(a): Jeżeli profesjonaliści nie chcą z nami się bawić tym gorzej dla profesjonalistów. To jest bardzo niebezpieczna droga. Ale w sumie nie zaskakująca. Postkolonialny naród najpierw klęka przed gwiazdami i autorytetami, później z nich szydzi lub się obraża, później stosuje zasadę - nawet burak byle nasz, taki jak my, a później mamy proces nabywania świadomości (długi, wielopunktowy).
Nie kojarzę by ktoś "szydził i obrażał" Lewego na tym forum, ale nie ma powodu być całkowicie bezkrytycznym wobec niego. Ma on historyczne zasługi, których nikt mu nie odbierze, ale istnieje coś takiego jak jednoosobowe kierownictwo - drużyna musi wiedzieć kto tu jest szefem i wydaje polecenia. Jeśli nie wiadomo czy kieruje trener, czy może Lewandowski - to taka drużyna niedaleko zajdzie. I to się potwierdza póki co.
rozum.von.keikobad napisal(a): Otóż mając na papierze słabszy skład łatwiej osiągnąć sukces grą defensywną niż ofensywną.
Elementarne. Grę się prowadzi w taki sposób na jaki pozwalają umiejętności drużyny. Nikt nie każe się bronić przed San Marino, ale nikt przytomny nie nakaże próbować zdominować Brazylijczyków czy Francuzów. A w naszym przypadku lista drużyn nie do zdominowania zdaje się być "odrobinę" dłuższa.
I ja rozumiem odrobinę chęć ładnej, nowoczesnej, ofensywnej gry - ale to nie może być cel sam w sobie, furda tam wyniki. No nie - dominować próbujemy nad słabszymi, względnie nad drużyną o zbliżonych parametrach. Niestety przed silniejszym trzeba się głównie bronić i starać go kąsać.
Nic w tym złego - nie tylko Włosi, ale np Grecy tak grali i wygrali Euro, Przykładów można znaleźć od groma i nikt nie czynił z tego zarzutu.
rozum.von.keikobad napisal(a): Czyli marzeniem Lewandowskiego jest, gdy można popykać fajnie piłkę z przodu, pocieszyć się grą, a wynik? Kogo to obchodzi.
Nie. Lewandowski chce wygrywać. A żeby wygrywać w dzisiejszej piłce trzeba się przy niej utrzymywać. No i budować zespół, czasami odpuszczając wynik jako bezwzględnie najważniejszy aspekt, dokładnie tak jak Sousa zrobił z Węgrami.
Pretensje Lewego do Czesia są o jego minimalizm. I ma rację, widać to było po Legii. Zbudował zespół, który kiedy się spiął potrafił wymęczyć po 1-0 wynik z naprawdę dużo lepszymi zespołami (patrz LE). Ale długofalowo się rozleciał, bo tak się nie da.
Bardzo fajnie pokazał jak to działa ostatnio nowy trener Jagi - Piotr Nowak (ten od kadry USA). Są zespoły, które walczą, zarzynają się na boisku, non stop presują, często dużo słabsze kadrowo. A wygrywają. To ma krótkie nogi. My mamy dobrych zawodników, będziemy grać piłką, ale pójdziemy na wojnę, będziemy tacy jak oni. Nasza przewaga wyjdzie około 70 minuty, kiedy ci nie grający piłką w końcu spuchną, wyjdzie bieganie bez piłki, wyjdą ich słabości.
Czesio właśnie jest zwolennikiem myśli trenerskiej tych słabszych.
W dzisiejszej piłce wygrywa kontrola meczu w stylu Guardioli lub Kloppa. Ta kontrola ma różne akcenty raz ofensywne raz defensywne, ale kluczem jest odpowiedni pressing, nie przez cały mecz bo mało kto ma na to siły. Innym elementem jest posiadanie piłki co właśnie umożliwia kontrolę i chyba najtrudniejszy element czyli wysoka obrona nastawiona na częste spalone i przez to zamykanie kontrataków przeciwnika.
wg mnie najlepsza zbalansowana taktyka pod Lewego to: - bramkarz-libero (czyli aktywnie grający nogami nawet wyżej) - dwaj środkowi obrońcy - dwaj w miarę szybcy i umiejący podać i dośrodkować boczni obrońcy (ale ustawieni ciut niżej niż wahadłowi) - defensywny pomocnik odbierający piłkę - dwaj środkowi pomocnicy- długodystansowiec i wysunięty pomocnik - dwaj wysunięci skrzydłowi jako schodzący napastnicy -kompletny napastnik (czyli właśnie Lewy)
Takie ustawienie dawałoby swobodę taktyczną, szybkie zmiany nastawienia np. z ofensywnego na defensywne i odwrotnie. Naturalnie bardzo dobrze też pasowałoby do gry z kontry. Ta taktyka pozwoliłaby się wykazać środkowym pomocnikom , którym mamy podobno dobrych.
Tak ino odnotuję - dzień po oficjalnym wybraniu selekcjonera, który jest gruby, przaśny i jest Polakiem, zaczyna się szczucie na niego, i mamy casus Brzęczka.
Nawałce nie wypominano udziału w korupcji, choć ją miał i to jako zawodnik (wspominał o tym m.in. Andrzej Iwan, a Nawałka nie zaprzeczył) - no ale ten był elokwentny i przystojny. No, Polakiem też jest, ale nikt nie jest idealny.
A wystarczyło kolejnego siwego bajeranta o dobrym wyglądzie i jeszcze lepszej gadce sprowadzić - ależ byłyby zachwyty.
Ile będziesz się jeszcze TecumSeh kopał z rzeczywistością ? I grał w grę z dziennikarzami ? Przecież wybór Michniewicza jest idiotyczny, tego nie da się obronić. Kalki, kalki, wszędzie analogie i podobne schematy. Szaleństwo jakieś.
Wyboru Sousy nie da się niczym obronić, ale i tak go bronisz. Ok, można było pewnych rzeczy nie wiedzieć (choć bez problemu dało się dowiedzieć jak ktoś chciał) - ale Ty go bronisz nadal, kiedy dał dupy na całej linii, rozpieprzył wszystko i się zmył.
Ja tu się kopię z rzeczywistością? Ja tylko odnotowuję że rzeczywistość po raz kolejny potwierdza to, co pisałem od dawna - tubylczy lud pluje na swoich i zachwyca się obcymi, i to nawet jesli ci obcy nie reprezentują sobą kompletnie nic (vide Sousa).
Jakoś podejrzewałem że Michniewicz będzie kolejną ofiarą bez względu na wyniki, ale nie sądziłem że już dzień po wyborze, zanim cokolwiek zdążył zrobić.
ms.wygnaniec napisal(a): Ale Michniewicza nie glanują za wtórność myśli szkoleniowej, tylko za 'Fryzjera'!
W której to sprawie skazano wiele osób, ale akurat Michniewicza sąd oczyścił z zarzutów - i to było prawie 20 lat temu, więc mamy doskonały moment, żeby to wypominać Jak dla mnie to jedynie kij, który, kiedy chce się uderzyć psa, zawsze się znajdzie.
Ciekawe czemu Sousie na pierwszej konferencji nie zadano pytania typu: "czy nie spierdoli pan przy pierwszej okazji jak z Bordeaux"?
No a byłoby to bardzo zasadne pytanie, a z dzisiejszej perspektywy wręcz kluczowe.
TecumSeh napisal(a): W której to sprawie skazano wiele osób, ale akurat Michniewicza sąd oczyścił z zarzutów - i to było prawie 20 lat temu, więc mamy doskonały moment, żeby to wypominać
Ja nie czuję się władny, aby rozstrzygać subtelności myśli szkoleniowej na poziomie reprezentacji, jeszcze o koszu to może, ale nie ta dyscyplina. Co mnie zdumiało, to fakt, że na konferencjach prawie nie było pytań merytorycznych, coś jak przekaz dnia z agencji PR.
Dobra, Jorge, zakładam, że nie widziałeś mojego pytania (czasem sam też nie widzę jakiegoś posta jak odpisuję na inne, więc luz), zauważysz i będziesz chciał odpisać, to odpiszesz.
A teraz co do Lewego, taktyki i posiadania. Jak już pisałem, to jest spór o pryncypia. Są poglądy, że "nowoczesna piłka" to zabieganie przeciwnika i przetrzymywanie piłki przez 70%. Mnie ta taktyka niezależnie od rzekomej skuteczności nie przekonuje także pod względem estetycznym, ale w takim aspekcie nikt drugiego nie przekona. Rzekomej - cóż, w mojej ocenie dałoby się wykazać statystycznie, że przyjmowanie takiej taktyki zazwyczaj obniża, a nie zwiększa szanse na zwycięstwo. A już na pewno zagranie zespołem słabszym (kondycyjnie, fizycznie czy nawet ze słabszą formą danego dnia) naprzeciw drużyny bardzo dobrej to wręcz gwarancja wp...lu, takiego 0:6 (Smuda przeciwko Hiszpanii) albo 0:4 (Prandelli przeciwko Hiszpanii). A dla mnie nowoczesna piłka, która zasługuje na szacunek to raczej wyciśnięcie maksa z tego, co jest. Co więcej, w piłce reprezentacyjnej zawsze wyciskamy coś, z tego co jest - nie kupimy sobie składu pod nasze marzenia.
Dalej, taktyka "pod Lewego" ... gwarantowane nieistnienie z przodu. Nie ma sensu układanie taktyki "pod wielkiego gracza", z założeniem, że tylko on ma strzelać, a cała drużyna ma pracować na jego wynik. Wtedy wystarczy obstawić 2 (maks. 3) w miarę solidnymi obrońcami takiego kogoś i drużyna już nie wie, jak ma grać. Przecież tak załatwiono Argentynę na ostatnich imprezach - która nb. na innych pozycjach niż Messi ma graczy lepszych niż Polska. Nie ma też żadnego sensu ładowanie 3 napastników, wtedy mamy w środku i z tyłu 7, przeciwnik zyskuje przewagę na naszych plecach. Dalej, przy założeniu, że skrzydłowi nie są napastnikami, a wahadłowymi, to mamy 1 napastnika i wystarczy jego obstawienie. Dlatego w przypadku Polski optymalne jest wystawienie 2 napastników, zresztą udane (z przodu) mecze w ostatnich latach tak właśnie wyglądały. Raczej też lepiej grać klasycznie czwórką obrońców, Sousa próbował trójką z efektem dość miernym. Nie jestem jakimś skrajnym przeciwnikiem takiego ustawienia, ale to trzeba umieć.
Wreszcie, taki smaczek z dyskusji powyżej, że Michniewicz jak chce, to potrafi wycisnąć 1:0 z kimś lepszym, ale nie umie utrzymać regularnej wysokiej formy. No cóż, biorąc pod uwagę, że aktualnie celem nr 1 jest właśnie wyciśnięcie 1:0 z kimś lepszym (2 razy), to wydaje się być postacią idealną. W ogóle piłka reprezentacyjna na tym polega, na paru zrywach w ciągu roku, regularnie co kilka dni to się gra w klubie.
Rozum żadne z argumentów, które tu podałem nie są dla ciebie argumentami. I odwrotnie. Więc nie ma sensu ciągnąć tematu. Dla mnie kadra pod wodzą Sousy miała największe perspektywy w historii polskiej piłki po upadku komuny (a może i i ever). Nie wiążę wielkich nadziei z osoba Michniewicza, akurat jego znamy doskonale. Choć na Mundial możemy awansować, drabinka jest relatywnie prosta, w naszym zasięgu, nawet pod Cześkiem.
Argumenty, które pamiętam były mniej więcej takie: - ja to potrafię poznać po człowieku (czyli sprowadzamy to do intuicji, nieweryfikowalne), - ja posiadłem tę wiedzę, wy tego nie rozumiecie (czyli sprowadzamy to do jakiejś ezoteryki - chyba że byłoby ujawnione, co to za wiedza, do tego czasu znowu, nieweryfikowalne).
Nie pamiętam żadnego argumentu, który byłby do jakiejś zewnętrznej weryfikacji.
Weryfikowalne są (m. in.) wyniki. Wygrał tylko z Andorą, Albanią i San Marino, a podobno zanim go zatrudniono mieliśmy złote pokolenie, które zasługiwało na "kogoś lepszego niż Brzęczek". Dostał 1 pkt na mistrzostwach, mniej niż Smuda i tyle, co Beenhakker.
Już było niejednokrotnie mówione, chyba nie ma się co powtarzać. Wg Jorgego Sousa kosztem chwilowo gorszej gry dawał szansę na lepszą w przyszłości. Nie da się tego w żaden sposób zweryfikować, więc i polemika nie ma zbyt wiele sensu. Jorge ma rację.
To akurat zostało zweryfikowane. Facet znalazł sobie inną posadę, czyli zakładanie, że zależało mu na naszych sukcesach za 2-3-5-10 lat to już jest jakaś fantastyka.
Sousa odszedł bo nie było Bońka, a jest Cezary. To jest główny powód. Za jakiś czas zrozumiecie dlaczego, pierwsze przebłyski już są. A pracowanie perspektywiczne z możliwością odejścia jest czymś normlanym, żadną fantastyką.
JORGE napisal(a): Sousa odszedł bo nie było Bońka, a jest Cezary. To jest główny powód. Za jakiś czas zrozumiecie dlaczego, pierwsze przebłyski już są. A pracowanie perspektywiczne z możliwością odejścia jest czymś normlanym, żadną fantastyką.
I znowu czysta ezoteryka, JA posiadłem nieweryfikowalną dla was maluczkich wiedzę, no może kiedyś zrozumiecie. To jest w ogóle niesamowite, że z człowieka, który normalnie twardo stąpa po ziemi, odnosi się do faktów itd. nagle dla obrony jakiegoś gościa, w którego uwierzyłeś jedziesz teoriami i hasłami rodem z jakiegoś amwaya.
Oczywiście co do tego, że Sousa odszedł, bo Bońka zabrakło to masz prawdopodobnie rację. Otóż znajomość z Bońkiem była w zasadzie jedyną racjonalną i rzeczywistą przyczyną, dla której gość dostał tę pracę. Niczym szczególnym nie wyróżniał się ani zanim ją dostał, ani w jej trakcie, a od Brzęczka '21 był nawet słabszy na papierze. Jak skończyły się "plecy", to zaczął sobie szukać nowej roboty i znalazł.
Wogle to powiem wam, że nie jest łatwo przewidywać przyszłoś, co często i słusznie przypomina nam gospodarz.
Jestem mistrzem typera siatkarskiego, nieźle mi idzie przewidywanie różnych zdarzeń w tej dyscyplinie. Kiedyś jednak, gdy podejrzewałem fascynację Gnoja zakładami, założyłem wspólnie z nim konto, wpłaciliśmy minimalną kwotę i graliśmy minimalnymi stawkami - chciałem mu pokazać, że gracz nie ma szans. I tak było.
I tak mię się coś wydawało, że Jorge pozytywnie wypowiadał się o prezesie Kuleszy. Wraziłem kulesza site:excathedra.pl i faktycznie. Kulesza jeszcze przed wyborem mógł liczyć na przychylne komentarze. Przy okazji wyczytałem pochwałę polskiej kadry pod rządami Brzęczyka - z tego samego konta.
Jeszcze jako ciekawostkę podam, że Jorge chwalił też ustawienie defensywy polskiej kadry w jakimś meczu - ustawienie to nie pozwoliło przeciwnikom na "nic" w danym spotkaniu.
Były też pochwały samego Michniewicza, a uwag krytycznych, jakie dziś padają, nie było.
Nie czepiam się ani nie polemizuję, nie jestem w bojowym nastroju. Ot, pokazuję, że raczej jesteśmy skłonni oceniać zjawiska w zależności od aktualności raczej, niż wg ówcześnie przyjętych założeń.
Co do typowania u buka, to zwracam uwagę na kilka liczb. Wyobraźmy sobie, że zakładamy się z kumplem, kto wygra jakiś mecz. O piwo. Czyli wygra Polska - ja stawiam, wygra Rosja - on stawia, takie samo piwo. Remisu być nie może, bo ewentualnie będą karne i też ktoś wygra. W przeliczeniu u buka byłby to zatem typ na 2,0 z obu stron. A jaki jest typ, jeśli buk przewiduje takie samo prawdopodobieństwo obu zdarzeń? 2,0? Otóż jest w okolicach 1,83-1,85. Tak właśnie było przez kilkudniowy fragment kampanii w 2015 r., gdy przewidywano równe szanse Komorowskiego i Dudy.
Już z tego wynika, że buk płaci nam mniej, niżby to wynikało z czystego prawdopodobieństwa. Co zresztą logiczne, bo na czymś musi zarobić - nie ma żadnego wartości dodanej, więc zarabia na nas.
Co do Michniewicza to na dziś mówię: wolałbym Nawałkę, Michniewicz jest dla mnie prawie anonimowy (nie oglądam polskiej ligi, nie oglądałem polskiej młodzieżówki), ale na papierze nie jest gorszy od Sousy. Można sprawdzać za rok czy dwa lata jak wyleci, bo w sumie to żadna prognoza
Nie trepie, to nie chodzi o trzymanie/nie trzymanie się założeń. Po prostu to nie jest tak, że Michniewicz to tragedia wielka. Ani nie chodzi o to, że Czarek nie potrafi. A czasami mecze trzeba wygrać obroną i tyle. Jeżeli są nieścisłość w moich wypowiedziach to bardziej na zasadzie, że kiedy już jest Michniewicz na stanowisku to nie będę krakał, niech obronią go wyniki, to były moje ostatnie posty na nie, życzę mu powodzenia.
Tak było z Czarkiem. Kiedy kandydował na prezia głośno krzyczałem i pisałem, że to nie ten kaliber człowieka. Ale z drugiej strony, doceniam jego zmysł do ręcznego prowadzenia klubu, jak i zdolności biznesowe, robienia piaru chodzonego. Jak już został tym prezesem PZPN to zacząłem bardziej podkreślać jego plusy i zasługi, ale do momentu kiedy moje obawy zaczęły się spełniać. Niedogadanie się z Sousą, baaardzo słabe prowadzenie wyboru nowego selekcjonera pokazują kim jest Kulesza. Może za wcześnie, może niepotrzebnie, ale powiem tak, w realu tacy ludzie są po drugiej stronie barykady.
Michniewicz ? To przedstawiciel myśli szkoleniowej, która promuje marazm i kompleksy. Natomiast nie można odmówić Czesiowi umiejętności. Naprawdę w pewnym momencie kadra młodzieżowa, jak i Legia, grały skuteczną piłkę. On potrafi w jakiś sposób dotrzeć do zawodników, kryzysowo zbudować coś co działa. Chwaliłem go za pracę z Legią, bo faktycznie dawała efekty, więc dlaczego nie ? Dlatego nie skreślam szans Polski na awans do MŚ, dlatego też nie będę się już czepiał Michniewicza, ale wybór uważam za zły. Podobnie jak w przypadku Kuleszy.
A obrona ? Jak wygląda nowoczesna piłka napisał janosik, parę postów wyżej. Tak, powinniśmy grać piłką, każdy zespół powinien. Ale w pewnym momencie ocenia się potencjał i dopasowuje się akcenty taktyczne do umiejętności przeciwnika. Przy obecnym składzie, super zgraniu i najlepszym trenerze na świecie, Polska musi zagrać z Brazylią defensywnie. I ok. Ale takich zespołów jest parę na świecie (np. Hiszpania, obecne Włochy), z całą resztą musimy grać swoje.
Komentarz
To pieprzenie , że był atakowany i czuł się zgrożony to nieudolna zasłona dymna.
Status POL-ontologiczny Sousy jest taki: Był jaki był, ale był a teraz go nie ma.
Nie ma też naszej winy.
Nawet na konferencji Michniewicz docenił Sousę a mecz z Anglią nazwał wzorcowym.
To w sumie nie jest takie bez sensu.
Mecz naszych z dobrą drużyną za Nawałki. Szwajcaria. Mecz wyrównany, ostatecznie 1:1 i karne, nasi strzelają po kontrze, konkretnie Błaszczykowski. Bohater meczu - Fabiański, bo wybronił chyba kilkanaście groźnych strzałów. Awans. A Robert? No dzielnie pracował i tyle.
Mecz naszych z dobrą drużyną za Sousy. Szwecja. Nasi dostają baty, ale Robercik strzela 2 bramki, jakby reszta miała umiejętności, to by nie wtopiła 3 z tyłu i byłoby 2:0. Serio to nie, ale publika, która nic nie czai z piłki to kupi. Król Robercik i reszta patałachów.
Więc gość patrzy na swój egoistyczny wizerunek, a nie na sukces Polski.
Teraz oczywiście należało wybrać Nawałkę, miał większe doświadczenie i zapewne miałby większy posłuch u piłkarzy. Michniewicza w sumie mało widziałem, bo nie oglądam polskiej ligi. Ale na papierze to i tak Michniewicz jest trochę lepszy niż Sousa przed przyjściem do nas, tylko tamten prowadził droższe kluby.
A teraz, naprawdę ostatni raz, w pięciu zdaniach i z jakimiś obiektywnymi faktami, dającymi się weryfikować - na czym polega ten profesjonalizm Sousy, o którym tyle piszesz?
Nie znam się za wiele na piłce, głównie interesuję się siatkówką, trochę kiedyś tenisem. Dlaczego ofensywny styl gry jest taką wartością? Da się przecież wygrywać defensywą. Pamiętam, jak w dawnym czasie oglądałem NBA, to na zachodzie bywały wyniki 118:116 a na wschodzie 68:66. Wschód miał wtedy więcej mistrzostw.
Również i w piłce sporo sukcesów odnosiły drużyny defensywne. Włoskie katenaczio na przykład.
Ja nie ukrywam, że wolę taktyki defensywne, jak kilkanaście lat temu były klasyczne mecze Chelsea z Barceloną to zawsze kibicowałem Chelsea. Natomiast bywali trenerzy ofensywni, którzy osiągali spore sukcesy, nawet z Polską, jak Engel. Jest to trochę kwestia gustu... no a trochę nie. Otóż mając na papierze słabszy skład łatwiej osiągnąć sukces grą defensywną niż ofensywną. Zazwyczaj jeśli jakaś drużyna, w którą nikt nie wierzył zdobywała jakiś ważny puchar (Porto i Grecja w 2004 r.), to osiągała to defensywną taktyką.
Ale koszykówka to co innego, to przez wiele lat moje drugie życie i to w bardzo różnych aspektach. Parę faktów odnośnie wyników w NBA:
1. W latach '80 były wyniki po 130 do 140. Nie przywiązywano wtedy zbytniej roli do defensywy a atak był bardzo zagrywkowy, zespołowy oparty o rzut z półdystansu. Później przyszła era zawodników fizycznych, zarówno tych napakowanych jak i latających, więc w latach '90 postanowiono na defensywę i bardzo wolne rozgrywanie akcji pozycyjnych (żeby jakoś z Jordanami wygrywać). Tak po krótce, to faluje dekadami, od twardej obrony do szalonego ataku, trochę kwestia potrzeby, trochę mody, ale nie tylko.
2. Po erze obrony w latach '90 i na początku XXI wieku władze NBA postanowiły uatrakcyjnić ligę zmieniając przepisy, które mocno zaczęły chronić zawodników w ataku. A więc punkty zdobywa się łatwiej, broni się trudniej.
3. Umiejętności gry 1-1 przyniesione do NBA ze streetballa powodują, że czasami nie da się przykryć zawodnika z piłką. Po prostu się nie da, więc więcej punktów.
4. Gigantyczna ilość rzutów za 3. Zawodnicy rzucają za 3 właściwie cały czas, z różnych pozycji, z różnych sytuacji, w kontrze, po grze 1-1, po stepbeku, z 9 metrów. W NBA policzono, że to się opłaca. Rzut za 3 zrewolucjonizował Steph Curry i cała liga z nim poszła. Uwaga - tendencja do szalonej ilości trójek właśnie się kończy.
5. Smallball czyli gra niskim składem, bez centrów, rzuty oddawane bardzo szybko, często poniżej 18 sekundy akcji, kontry, ogólnie bieganie i ruch. Więcej punktów. Ta tendencja też się kończy.
6. Uniwersalność zawodników. Dziś wszyscy są wyszkoleni podobnie, gracze wysocy potrafią świetnie kozłować i rzucać z dystansu, kiedyś tak nie było. Więcej punktów.
I tak można dalej. Ale sytuacja się zmienia, trendy się zmieniają, kibice mają dość tej fajniusiej bieganej koszykówki, w której za słowo fuck można wylecieć z boiska. Chcą walki. A i co bystrzejsi trenerzy znajdują sposoby, ostatnie mistrzostwo wygrał zespół rzucający z półdystansu. A furorę w tym sezonie robi młody zespół z Cleveland, gdzie jest 5 centrów w składzie, a 2 zawsze na bosku.
W piłce nożnej pewnie jest podobnie.
Ma on historyczne zasługi, których nikt mu nie odbierze, ale istnieje coś takiego jak jednoosobowe kierownictwo - drużyna musi wiedzieć kto tu jest szefem i wydaje polecenia.
Jeśli nie wiadomo czy kieruje trener, czy może Lewandowski - to taka drużyna niedaleko zajdzie. I to się potwierdza póki co. Elementarne. Grę się prowadzi w taki sposób na jaki pozwalają umiejętności drużyny.
Nikt nie każe się bronić przed San Marino, ale nikt przytomny nie nakaże próbować zdominować Brazylijczyków czy Francuzów. A w naszym przypadku lista drużyn nie do zdominowania zdaje się być "odrobinę" dłuższa.
I ja rozumiem odrobinę chęć ładnej, nowoczesnej, ofensywnej gry - ale to nie może być cel sam w sobie, furda tam wyniki. No nie - dominować próbujemy nad słabszymi, względnie nad drużyną o zbliżonych parametrach. Niestety przed silniejszym trzeba się głównie bronić i starać go kąsać.
Nic w tym złego - nie tylko Włosi, ale np Grecy tak grali i wygrali Euro, Przykładów można znaleźć od groma i nikt nie czynił z tego zarzutu.
Pretensje Lewego do Czesia są o jego minimalizm. I ma rację, widać to było po Legii. Zbudował zespół, który kiedy się spiął potrafił wymęczyć po 1-0 wynik z naprawdę dużo lepszymi zespołami (patrz LE). Ale długofalowo się rozleciał, bo tak się nie da.
Bardzo fajnie pokazał jak to działa ostatnio nowy trener Jagi - Piotr Nowak (ten od kadry USA). Są zespoły, które walczą, zarzynają się na boisku, non stop presują, często dużo słabsze kadrowo. A wygrywają. To ma krótkie nogi. My mamy dobrych zawodników, będziemy grać piłką, ale pójdziemy na wojnę, będziemy tacy jak oni. Nasza przewaga wyjdzie około 70 minuty, kiedy ci nie grający piłką w końcu spuchną, wyjdzie bieganie bez piłki, wyjdą ich słabości.
Czesio właśnie jest zwolennikiem myśli trenerskiej tych słabszych.
- bramkarz-libero (czyli aktywnie grający nogami nawet wyżej)
- dwaj środkowi obrońcy
- dwaj w miarę szybcy i umiejący podać i dośrodkować boczni obrońcy (ale ustawieni
ciut niżej niż wahadłowi)
- defensywny pomocnik odbierający piłkę
- dwaj środkowi pomocnicy- długodystansowiec i wysunięty pomocnik
- dwaj wysunięci skrzydłowi jako schodzący napastnicy
-kompletny napastnik (czyli właśnie Lewy)
Takie ustawienie dawałoby swobodę taktyczną, szybkie zmiany nastawienia np. z ofensywnego na defensywne i odwrotnie. Naturalnie bardzo dobrze też pasowałoby do gry z kontry.
Ta taktyka pozwoliłaby się wykazać środkowym pomocnikom , którym mamy podobno dobrych.
Nawałce nie wypominano udziału w korupcji, choć ją miał i to jako zawodnik (wspominał o tym m.in. Andrzej Iwan, a Nawałka nie zaprzeczył) - no ale ten był elokwentny i przystojny. No, Polakiem też jest, ale nikt nie jest idealny.
A wystarczyło kolejnego siwego bajeranta o dobrym wyglądzie i jeszcze lepszej gadce sprowadzić - ależ byłyby zachwyty.
Ja tu się kopię z rzeczywistością? Ja tylko odnotowuję że rzeczywistość po raz kolejny potwierdza to, co pisałem od dawna - tubylczy lud pluje na swoich i zachwyca się obcymi, i to nawet jesli ci obcy nie reprezentują sobą kompletnie nic (vide Sousa).
Jakoś podejrzewałem że Michniewicz będzie kolejną ofiarą bez względu na wyniki, ale nie sądziłem że już dzień po wyborze, zanim cokolwiek zdążył zrobić.
Konferencja prasowa w wykonaniu naszych przekaziorów była żenująca.
Jak dla mnie to jedynie kij, który, kiedy chce się uderzyć psa, zawsze się znajdzie.
Ciekawe czemu Sousie na pierwszej konferencji nie zadano pytania typu: "czy nie spierdoli pan przy pierwszej okazji jak z Bordeaux"?
No a byłoby to bardzo zasadne pytanie, a z dzisiejszej perspektywy wręcz kluczowe.
Co mnie zdumiało, to fakt, że na konferencjach prawie nie było pytań merytorycznych, coś jak przekaz dnia z agencji PR.
A teraz co do Lewego, taktyki i posiadania.
Jak już pisałem, to jest spór o pryncypia. Są poglądy, że "nowoczesna piłka" to zabieganie przeciwnika i przetrzymywanie piłki przez 70%. Mnie ta taktyka niezależnie od rzekomej skuteczności nie przekonuje także pod względem estetycznym, ale w takim aspekcie nikt drugiego nie przekona. Rzekomej - cóż, w mojej ocenie dałoby się wykazać statystycznie, że przyjmowanie takiej taktyki zazwyczaj obniża, a nie zwiększa szanse na zwycięstwo. A już na pewno zagranie zespołem słabszym (kondycyjnie, fizycznie czy nawet ze słabszą formą danego dnia) naprzeciw drużyny bardzo dobrej to wręcz gwarancja wp...lu, takiego 0:6 (Smuda przeciwko Hiszpanii) albo 0:4 (Prandelli przeciwko Hiszpanii).
A dla mnie nowoczesna piłka, która zasługuje na szacunek to raczej wyciśnięcie maksa z tego, co jest. Co więcej, w piłce reprezentacyjnej zawsze wyciskamy coś, z tego co jest - nie kupimy sobie składu pod nasze marzenia.
Dalej, taktyka "pod Lewego" ... gwarantowane nieistnienie z przodu. Nie ma sensu układanie taktyki "pod wielkiego gracza", z założeniem, że tylko on ma strzelać, a cała drużyna ma pracować na jego wynik. Wtedy wystarczy obstawić 2 (maks. 3) w miarę solidnymi obrońcami takiego kogoś i drużyna już nie wie, jak ma grać. Przecież tak załatwiono Argentynę na ostatnich imprezach - która nb. na innych pozycjach niż Messi ma graczy lepszych niż Polska.
Nie ma też żadnego sensu ładowanie 3 napastników, wtedy mamy w środku i z tyłu 7, przeciwnik zyskuje przewagę na naszych plecach. Dalej, przy założeniu, że skrzydłowi nie są napastnikami, a wahadłowymi, to mamy 1 napastnika i wystarczy jego obstawienie. Dlatego w przypadku Polski optymalne jest wystawienie 2 napastników, zresztą udane (z przodu) mecze w ostatnich latach tak właśnie wyglądały. Raczej też lepiej grać klasycznie czwórką obrońców, Sousa próbował trójką z efektem dość miernym. Nie jestem jakimś skrajnym przeciwnikiem takiego ustawienia, ale to trzeba umieć.
Wreszcie, taki smaczek z dyskusji powyżej, że Michniewicz jak chce, to potrafi wycisnąć 1:0 z kimś lepszym, ale nie umie utrzymać regularnej wysokiej formy. No cóż, biorąc pod uwagę, że aktualnie celem nr 1 jest właśnie wyciśnięcie 1:0 z kimś lepszym (2 razy), to wydaje się być postacią idealną. W ogóle piłka reprezentacyjna na tym polega, na paru zrywach w ciągu roku, regularnie co kilka dni to się gra w klubie.
- ja to potrafię poznać po człowieku (czyli sprowadzamy to do intuicji, nieweryfikowalne),
- ja posiadłem tę wiedzę, wy tego nie rozumiecie (czyli sprowadzamy to do jakiejś ezoteryki - chyba że byłoby ujawnione, co to za wiedza, do tego czasu znowu, nieweryfikowalne).
Nie pamiętam żadnego argumentu, który byłby do jakiejś zewnętrznej weryfikacji.
Weryfikowalne są (m. in.) wyniki. Wygrał tylko z Andorą, Albanią i San Marino, a podobno zanim go zatrudniono mieliśmy złote pokolenie, które zasługiwało na "kogoś lepszego niż Brzęczek". Dostał 1 pkt na mistrzostwach, mniej niż Smuda i tyle, co Beenhakker.
To jest w ogóle niesamowite, że z człowieka, który normalnie twardo stąpa po ziemi, odnosi się do faktów itd. nagle dla obrony jakiegoś gościa, w którego uwierzyłeś jedziesz teoriami i hasłami rodem z jakiegoś amwaya.
Oczywiście co do tego, że Sousa odszedł, bo Bońka zabrakło to masz prawdopodobnie rację. Otóż znajomość z Bońkiem była w zasadzie jedyną racjonalną i rzeczywistą przyczyną, dla której gość dostał tę pracę. Niczym szczególnym nie wyróżniał się ani zanim ją dostał, ani w jej trakcie, a od Brzęczka '21 był nawet słabszy na papierze. Jak skończyły się "plecy", to zaczął sobie szukać nowej roboty i znalazł.
Mnie nie przekonał bo nie musiał - jest moim fanem od dawna.
Czesiu, powodzenia!
Jestem mistrzem typera siatkarskiego, nieźle mi idzie przewidywanie różnych zdarzeń w tej dyscyplinie. Kiedyś jednak, gdy podejrzewałem fascynację Gnoja zakładami, założyłem wspólnie z nim konto, wpłaciliśmy minimalną kwotę i graliśmy minimalnymi stawkami - chciałem mu pokazać, że gracz nie ma szans. I tak było.
I tak mię się coś wydawało, że Jorge pozytywnie wypowiadał się o prezesie Kuleszy. Wraziłem kulesza site:excathedra.pl i faktycznie. Kulesza jeszcze przed wyborem mógł liczyć na przychylne komentarze. Przy okazji wyczytałem pochwałę polskiej kadry pod rządami Brzęczyka - z tego samego konta.
Jeszcze jako ciekawostkę podam, że Jorge chwalił też ustawienie defensywy polskiej kadry w jakimś meczu - ustawienie to nie pozwoliło przeciwnikom na "nic" w danym spotkaniu.
Były też pochwały samego Michniewicza, a uwag krytycznych, jakie dziś padają, nie było.
Nie czepiam się ani nie polemizuję, nie jestem w bojowym nastroju. Ot, pokazuję, że raczej jesteśmy skłonni oceniać zjawiska w zależności od aktualności raczej, niż wg ówcześnie przyjętych założeń.
Wyobraźmy sobie, że zakładamy się z kumplem, kto wygra jakiś mecz. O piwo. Czyli wygra Polska - ja stawiam, wygra Rosja - on stawia, takie samo piwo. Remisu być nie może, bo ewentualnie będą karne i też ktoś wygra. W przeliczeniu u buka byłby to zatem typ na 2,0 z obu stron.
A jaki jest typ, jeśli buk przewiduje takie samo prawdopodobieństwo obu zdarzeń? 2,0? Otóż jest w okolicach 1,83-1,85. Tak właśnie było przez kilkudniowy fragment kampanii w 2015 r., gdy przewidywano równe szanse Komorowskiego i Dudy.
Już z tego wynika, że buk płaci nam mniej, niżby to wynikało z czystego prawdopodobieństwa. Co zresztą logiczne, bo na czymś musi zarobić - nie ma żadnego wartości dodanej, więc zarabia na nas.
Co do Michniewicza to na dziś mówię: wolałbym Nawałkę, Michniewicz jest dla mnie prawie anonimowy (nie oglądam polskiej ligi, nie oglądałem polskiej młodzieżówki), ale na papierze nie jest gorszy od Sousy. Można sprawdzać za rok czy dwa lata jak wyleci, bo w sumie to żadna prognoza
Tak było z Czarkiem. Kiedy kandydował na prezia głośno krzyczałem i pisałem, że to nie ten kaliber człowieka. Ale z drugiej strony, doceniam jego zmysł do ręcznego prowadzenia klubu, jak i zdolności biznesowe, robienia piaru chodzonego. Jak już został tym prezesem PZPN to zacząłem bardziej podkreślać jego plusy i zasługi, ale do momentu kiedy moje obawy zaczęły się spełniać. Niedogadanie się z Sousą, baaardzo słabe prowadzenie wyboru nowego selekcjonera pokazują kim jest Kulesza. Może za wcześnie, może niepotrzebnie, ale powiem tak, w realu tacy ludzie są po drugiej stronie barykady.
Michniewicz ? To przedstawiciel myśli szkoleniowej, która promuje marazm i kompleksy. Natomiast nie można odmówić Czesiowi umiejętności. Naprawdę w pewnym momencie kadra młodzieżowa, jak i Legia, grały skuteczną piłkę. On potrafi w jakiś sposób dotrzeć do zawodników, kryzysowo zbudować coś co działa. Chwaliłem go za pracę z Legią, bo faktycznie dawała efekty, więc dlaczego nie ? Dlatego nie skreślam szans Polski na awans do MŚ, dlatego też nie będę się już czepiał Michniewicza, ale wybór uważam za zły. Podobnie jak w przypadku Kuleszy.
A obrona ? Jak wygląda nowoczesna piłka napisał janosik, parę postów wyżej. Tak, powinniśmy grać piłką, każdy zespół powinien. Ale w pewnym momencie ocenia się potencjał i dopasowuje się akcenty taktyczne do umiejętności przeciwnika. Przy obecnym składzie, super zgraniu i najlepszym trenerze na świecie, Polska musi zagrać z Brazylią defensywnie. I ok. Ale takich zespołów jest parę na świecie (np. Hiszpania, obecne Włochy), z całą resztą musimy grać swoje.