Nie przyjąłeś. I rozumiem. Jeszcze raz podkreślę - sporty zespołowe to jedna z trudniejszych dziedzin życia, zarówno do zarządzania, jak i oceniania. Nie ma obiektywnego spojrzenia, każda metodologia ma swoje błędy.
trep napisal(a): Siatkówka też jest sportem zespołowym. Trochę o niej wiem.
Zdaję sobie sprawę, zauważyłem. A odnośnie typowania, nigdy nie typuję wyników, za dużo zmiennych dla mnie. Za to wielokrotnie prawidłowo wskazywałem tendencje, których nie widzieli nawet profesjonalni analitycy. Ot chociażby w NBA, potrafiłem przed sezonem wskazać głównych pretendentów do mistrzostwa, albo czarne konie. Potrafiłem też przewidzieć rozwój zespołu. Ale wtedy o NBA i zawodnikach wiedziałem bardzo dużo, znałem charakterystyki wszystkich (naprawdę). Oglądałem mnóstwo meczy, czytałem, dyskutowałem (dlatego w 93 roku byłem już członkiem internetowych grup dyskusyjnych). Z biegiem lat wyrobiła się we mnie intuicja. Np. to co pisałem o obecnych trendach w NBA to nie są takie oczywiste sprawy, pewne zmiany dopiero się zaczynają, są niewidoczne jeszcze.
I tak, pewne schematy dotyczą wszystkich gier zespołowych.
Mogę wkleić linki z opiniami reprezentantów o Sousie. Mogę dużo rzeczy napisać. Tylko po co ? Ja wiem swoje, wy (ale też i zdecydowana większość Polaków) swoje. I pozostańmy przy tym.
Jorge , ale to wszyscy wiedzą, że Sousa dobrze gadał i nie ma tu sporu ale to nie ma żadnego znaczenia w sytuacji gdy piękny Osculati popłynął w siną dal za lepszymi poborami. Nie bądź jak niewinna panna która teraz obwinia wszystkich tylko nie jego albo Mamony.
Ja wierzę że reprezentanci mówili dobrze o Sousie. Acz w miarę upływu czasu coraz bardziej zmieniali zdanie na gorsze, ale to typowe w przypadku bajerantów. Początek jest znakomity a potem coraz gorzej. Pełny obraz zostaje na sam koniec.
JORGE napisal(a): Mogę wkleić linki z opiniami reprezentantów o Sousie. Mogę dużo rzeczy napisać. Tylko po co ? Ja wiem swoje, wy (ale też i zdecydowana większość Polaków) swoje. I pozostańmy przy tym.
Jestem chyba jedną z niewielu osób, które przyznają Ci rację- Sousa miał to "coś", pachniało zmianą mentalności, wstanięciem z kolan. Intuicyjnie czułem. Zamiast "laga na Robercika, Szczęsny i słupki wszystko wybronią" miał być kreatywny, na miarę aspiracji i możliwości, ofensywny futbol. Mecz z Anglią bez Robercika był jednym z najlepszych, przy stanie 1:1 Anglicy byli nieźle obsrani. Niestety... było za dużo pecha. A to zostawili miejsce Kane'owi, Bednarek sfaulował, Krychowiak sfaulował, Bereszyński się potknął, Szczęsny zagapił, Skrinara nie upilnowali, Hiszpanie dostali karnego za darmo, Szwedzi mało co pograli a już wepchnęli dwójkę po frajerskich błędach, Węgrzy strzelali z niczego itd.
No sorry, trochę za dużo tego "pecha" we WSZYSTKICH istotnych meczach z przeciwnikami na podobnym lub lekko niższym poziomie (Węgry, Słowacja), nieznacznie silniejszymi (Szwecja) i silniejszymi (Anglia, Hiszpania). I po takim podsumowaniu należy smutno zauważyć- to nie był pojedynczy błąd, to był problem systemowy. Z Sousą perfekcji nigdy by nie było, bo on był dobry, wizjoner, motywator, ale jednak trochę olewus. Nie był perfekcjonistą, raczej niezobowiązującym wizjonerem. Ale zawsze czegoś nie dopilnował- wystawił świeżaków na obronie zamiast odpowiedzialnego Glika, nie zdjął brutalnego Krychowiaka, wyszedł na Słowaków idiotycznym ustawieniem, robił z Bereszyńskiego środkowego zamiast wahadłowego, nie uporządkował środka pola (Krychowiak? Linetty? Klich? Zieliński?).
Z Sousą w IDEALNYM świecie bylibyśmy co najwyżej takim Meksykiem- do ćwiercfinału może dojdą, pojedyncze mecze ładnie zagrają, ale ZAWSZE w kluczowym momencie coś zawalą. Czy z Czesiem będziemy Urugwajem?
qiz napisal(a): Z Sousą perfekcji nigdy by nie było, bo on był dobry, wizjoner, motywator, ale jednak trochę olewus. Nie był perfekcjonistą, raczej niezobowiązującym wizjonerem. Ale zawsze czegoś nie dopilnował- wystawił świeżaków na obronie zamiast odpowiedzialnego Glika, nie zdjął brutalnego Krychowiaka, wyszedł na Słowaków idiotycznym ustawieniem, robił z Bereszyńskiego środkowego zamiast wahadłowego, nie uporządkował środka pola (Krychowiak? Linetty? Klich? Zieliński?).
Z Sousą w IDEALNYM świecie bylibyśmy co najwyżej takim Meksykiem- do ćwiercfinału może dojdą, pojedyncze mecze ładnie zagrają, ale ZAWSZE w kluczowym momencie coś zawalą. Czy z Czesiem będziemy Urugwajem?
Sosusa to klasyczny profil menadżera, lidera. Mało, że ma naturalne predyspozycje, to jeszcze widać w nim całkiem solidną edukację w materii zarządzania ludźmi. Sousa to człowiek nastawiony na cel, dobrze go opisałeś. Od detali ma ludzi, ale nie dlatego że je bagatelizuje, po prostu nie da się połączyć wielu cech. Sousa doskonale wiedział gdzie idzie i jak ma tam dojść. Kiedy mówił do profesjonalistów (a nie do dziennikarzy, czy kibiców) operował niebywałą wręcz spójnością pomysłu, wizji, ale i poszczególnych małych kroków. Chłop jest kompletnym trenerem, szefem, ma predyspozycje w każdym elemencie.
Dotknąłeś jednak bardzo istotnego tematu. Opowiem ogólnie, bo Sosua to klasyczny, książkowy wręcz przykład człowieka który jest szefem, liderem. To nie jest tak, że oni nie przywiązują uwagi do detali, są szałaputami - prostu zajmują sią najpierw sprawami kluczowymi, najważniejszymi. Działają w procesie, ustawiają go, dokonując wyborów, często bardzo trudnych. Rzucają zabawki (a uwierzcie mi przerabiałem to, albo pokazywano mi przykłady z życia) kiedy nie mają wpływu na proces i ludzi (bo np. są niejasne zasady, nie wiadomo kto rządzi itp.), albo widzą, że w wyniku wielu okoliczności nie zapanują nad procesem. Może być tak, że Sosua zobaczył, że w cyklu reprezentacyjnym nie jest w stanie opanować kluczowych dla niego aspektów, że ma za mało czasu. Jeżeli taki człowiek widzi, że jego praca może się nie powieść kompletnie traci motywację, przestaje wierzyć w osiągnięcie celu, co jest równoznaczne z zakończeniem projektu. Dla nieświadomego obserwatora może to być tchórzostwo, koniunktualizm itp. Nie, oni tak mają, nie widzą sensu pracy, która ich zdaniem nie wyjdzie tak jakby chcieli (a często są bardzo wymagający od siebie i innych)
I pamiętajmy o jednym. Na pewnych stanowiskach przychodzi się dla szefa i odchodzi się przez szefa. Szczególnie widać to przy zmianach. Przerabiałem to też w swoim życiu zawodowym. Mocni ludzie, kiedy dostają szefa, którym im nie odpowiada mentalnie, nie widzą perspektyw współpracy, potrafią pieprznąć papierami nie czekając nawet na rozwój sytuacji. I żadna kasa ich nie zatrzyma.
TecumSeh napisal(a): Ja wierzę że reprezentanci mówili dobrze o Sousie. Acz w miarę upływu czasu coraz bardziej zmieniali zdanie na gorsze, ale to typowe w przypadku bajerantów. Początek jest znakomity a potem coraz gorzej. Pełny obraz zostaje na sam koniec.
Ci sami, którzy kopali Brzęczka, wymyślili bajeranta Sousę. Nic, kompletnie nic nie ma Sousa z bajeranta, pozoranta. Powtarzasz bzdury.
qiz napisal(a): Jestem chyba jedną z niewielu osób, które przyznają Ci rację
Ciekawa konkluzja @Qiz, bo ja w sumie się z Twoim postem zgadzam, i właśnie dlatego uważam że nie przyznaję @Jorge racji.
qiz napisal(a): - Sousa miał to "coś", pachniało zmianą mentalności, wstanięciem z kolan.
Z tym się też jestem w stanie zgodzić - widać to było w meczach z mocnymi, np z Anglią, Hiszpanią i Szwecją.
qiz napisal(a): Niestety... było za dużo pecha. (...) no sorry, trochę za dużo tego "pecha" we WSZYSTKICH istotnych meczach
Owszem - stawianie na Krychowiaka który zawsze coś odp*dolił to wręcz modelowy przykład głupoty Sousy, pozbawienie złudzeń Fabiańskiego dzięki czemu zniknęła praktycznie konkurencja na bramce (a brak stawiania na Fabiańskiego poza sytuacjami kiedy nie było innego wyjścia uważam za błąd wielu trenerów, ale tylko Sousa praktycznie zrezygnował z niego, więc Fabian podziękował za kadrę, co rozumiem doskonale).
Co tracenia bramek z niczego - owszem, to wynika z decyzji Sousy, a konkretnie grania CIĄGLE INNYM SKŁADEM. Pięć meczów i KAŻDY zaczynamy w innym składzie - no sorry, to się nie mogło udać. I mówiłem o tym, ale to jak mówić, że kiedy się rzucisz w przepaść to spadniesz - zero zasługi, oczywista sprawa, tylko ktoś tej oczywistości upiera się nie widzieć.
qiz napisal(a): Z Sousą perfekcji nigdy by nie było, bo on był dobry, wizjoner, motywator, ale jednak trochę olewus.
Dokładnie - olewactwo widać było w tym że praktycznie w ogole nie fatygował się na mecze ligowe, nie zamieszkał w Polsce, a jak wychodzi teraz, na zgurpowaniach bywało że zawodnicy nawet czuli się ignorowani, więc olewactwo to właściwe słowo.
Facet ma oczywiście nawijkę, wielu jego pieprzenie o Jasnej Górze, Papieżu itp kupiło - jaki do tego miał faktyczny stosunek, to właśnie widać. Ale z taką nawijką można wlać w piłkarzy optymizm, który się przekłada na lepszą pracę - ale innymi zachowaniami postanowił to spieprzyć.
JORGE napisal(a): Ci sami, którzy kopali Brzęczka, wymyślili bajeranta Sousę. Nic, kompletnie nic nie ma Sousa z bajeranta, pozoranta. Powtarzasz bzdury.
Ja nie kopałem Brzeczka jak widać w tym wątku - ani tu na forum, ani nigdzie indziej. A jeśli cały stosunek Sousy do Polski, kadry i ludzi wokół widać w zachowaniu, to w zestawieniu z tym co gadał, nie ma lepszego słowa jak bajerant - sorry.
nikt chyba nie podważa tego, że Sousa grał do przodu, że preferował ofensywny futbol. Chyba w każdym meczu strzelaliśmy gola. Jasne, super.
ALE: 1. jak już pisałem wyżej to trochę kwestia estetyczna, mnie bardziej przekonują zespoły oparte na solidnej defensywie, Was (Ciebie, Janosika i Jorgego) nie, o gustach się nie dyskutuje, tu przekonywanie nie ma sensu, 2. niezależnie od gustu, wynik w futbolu zależy i od bramek strzelonych, i od straconych. Tych ostatnich mieliśmy też dużo jak nigdy, jak sam zauważyłeś trudno to wytłumaczyć pechem; w efekcie nie było ani tych wyników ... ani i tu się różnimy, szans na dalsze wyniki, bo nie było żadnej poprawy
Wolę defensywną piłkę, ale gdyby miała się udać dla Polski taktyka ofensywna, to absolutnie bym nie krytykował takiego trenera. Takim trenerem był Engel, jak wygrywał, to zazwyczaj nie było skromne 1:0, ale 3:2 (Norwegia na wyjeździe), 3:0 (Norwegia u siebie), 3:1 (USA, Ukraina), 4:1 (Białoruś). Engela broniłem jeszcze po latach na forumkach. No tylko że właśnie Sousie nie wyszło, to jest problem.
rozum.von.keikobad napisal(a): Takim trenerem był Engel, jak wygrywał, to zazwyczaj nie było skromne 1:0, ale 3:2 (Norwegia na wyjeździe), 3:0 (Norwegia u siebie), 3:1 (USA, Ukraina), 4:1 (Białoruś).
Małe sprostowanie - z Białorusią wygraliśmy 3:1 a 4:1 to przegraliśmy - już po awansie i balandze z jej okazji, no ale przegraliśmy:)
nikt chyba nie podważa tego, że Sousa grał do przodu, że preferował ofensywny futbol. Chyba w każdym meczu strzelaliśmy gola. Jasne, super.
ALE: 1. jak już pisałem wyżej to trochę kwestia estetyczna, mnie bardziej przekonują zespoły oparte na solidnej defensywie, Was (Ciebie, Janosika i Jorgego) nie, o gustach się nie dyskutuje, tu przekonywanie nie ma sensu,
Właśnie przez takie podejście nie zostaliśmy wicemistrzami Europy, bo Nawałka od 30 minuty bronił 1:0 z Portugalczykami, zamiast ich dobić.
I to jest różnica z ofensywnym stylem i odpowiednim mindset. Pamiętasz 2-1 z Portugalią, najlepszy mecz Polaków od mundialu 1982 ? Wynik nie oddaje przebiegu gry. Bramka Portugalii strzelona w ostatniej minucie, mieliśmy sporo okazji. Do przerwy mogło być 4-0.
Naprawdę jedyny mecz, który zostaje w pamięci z czasów Nawałki to 2-0 z Niemcami. Ale nie za przebieg spotkania, tylko wymiar duchowy oraz radość Sebka Mili po golu.
Dopóki nie jesteśmy potęgą w tej dyscyplinie, to ja wolę radosną, ofensywną grę i drużynę, która jest w stanie EFEKTOWNIE pokonać silniejszego rywala.
Chorwaci i Węgrzy grali ofensywnie z Portugalią w 2016 r., Francuzi byli spięci, ale przeważali, ale wygrali? Nie, zremisowali - Chorwaci i Francuzi do 90 minuty, potem przegrali w dogrywce. Oczywiście jakby było z Polską nie sprawdzimy, choć w sumie to Polska najdłużej dowiozła remis z Portugalią jednak.
Ok, Beenhakkerowy mecz z Portugalią w 2006 r. to powinno być 3:0, 4:0, gdyby Żurawski nie walił w słupki, a Rasiak zamiast podawać gorzej ustawionym rywalom nie bał się strzelać. Problem z Sousą jest taki, że nawet nie miał jednego takiego meczu jak.
A ja szczerze mówiąc mam to gdzieś. Niby wcale siwemu bajerantowi nie życzę dobrze, bo niby czemu - ale jakoś tak mi kompletnie wszystko jedno. Kolejna historia w piłce nożnej o której najlepiej jak najszybciej zapomnieć.
Ligę brazylijską się ogląda nieźle, serio. Tylko trzeba mieć czas - i to zazwyczaj w nocy.
Skrót też to pokazuje:
Błędy, które częściowo już @qiz wymienił jako bolączki naszej kadry pod Sousą... dokładnie te same: - dużo akcji, ale bez sukcesu, - zawodnik z gorącą głową obrywający czerwień, - głupi błąd w obronie pod koniec. Normalnie jakby oglądać kompilacje Sousy ze Słowacją i Węgrami.
Jednak karny był obustronny a wykorzystanie sytuacji to już bardziej sprawa głowy i techniki zawodników niż trenera. Trener taktyką gry ma do sytuacji doprowadzić.
Finalnie jednak liczy się wynik. A ten był w plecy.
Komentarz
I tak, pewne schematy dotyczą wszystkich gier zespołowych.
"Ale prezezie, w pobliżu Warszawy nie ma teraz ani jednego grzyba!"
"Pani Kasiu - czy to o grzyby chodzi?"
https://futbolnews.pl/newsroom/59050,krychowiak-w-mocnych-slowach-o-paulo-sousie
https://sport.tvp.pl/58159630/krychowiak-krytycznie-o-sousie-jego-decyzja-to-bardzo-niski-poziom-co-sadzi-o-nawalce-wywiad
Krychowiak: "Wydaje mi się, że 80 procent zawodników jest zadowolonych z jego odejścia."
Niestety... było za dużo pecha. A to zostawili miejsce Kane'owi, Bednarek sfaulował, Krychowiak sfaulował, Bereszyński się potknął, Szczęsny zagapił, Skrinara nie upilnowali, Hiszpanie dostali karnego za darmo, Szwedzi mało co pograli a już wepchnęli dwójkę po frajerskich błędach, Węgrzy strzelali z niczego itd.
No sorry, trochę za dużo tego "pecha" we WSZYSTKICH istotnych meczach z przeciwnikami na podobnym lub lekko niższym poziomie (Węgry, Słowacja), nieznacznie silniejszymi (Szwecja) i silniejszymi (Anglia, Hiszpania).
I po takim podsumowaniu należy smutno zauważyć- to nie był pojedynczy błąd, to był problem systemowy. Z Sousą perfekcji nigdy by nie było, bo on był dobry, wizjoner, motywator, ale jednak trochę olewus. Nie był perfekcjonistą, raczej niezobowiązującym wizjonerem. Ale zawsze czegoś nie dopilnował- wystawił świeżaków na obronie zamiast odpowiedzialnego Glika, nie zdjął brutalnego Krychowiaka, wyszedł na Słowaków idiotycznym ustawieniem, robił z Bereszyńskiego środkowego zamiast wahadłowego, nie uporządkował środka pola (Krychowiak? Linetty? Klich? Zieliński?).
Z Sousą w IDEALNYM świecie bylibyśmy co najwyżej takim Meksykiem- do ćwiercfinału może dojdą, pojedyncze mecze ładnie zagrają, ale ZAWSZE w kluczowym momencie coś zawalą.
Czy z Czesiem będziemy Urugwajem?
Dotknąłeś jednak bardzo istotnego tematu. Opowiem ogólnie, bo Sosua to klasyczny, książkowy wręcz przykład człowieka który jest szefem, liderem. To nie jest tak, że oni nie przywiązują uwagi do detali, są szałaputami - prostu zajmują sią najpierw sprawami kluczowymi, najważniejszymi. Działają w procesie, ustawiają go, dokonując wyborów, często bardzo trudnych. Rzucają zabawki (a uwierzcie mi przerabiałem to, albo pokazywano mi przykłady z życia) kiedy nie mają wpływu na proces i ludzi (bo np. są niejasne zasady, nie wiadomo kto rządzi itp.), albo widzą, że w wyniku wielu okoliczności nie zapanują nad procesem. Może być tak, że Sosua zobaczył, że w cyklu reprezentacyjnym nie jest w stanie opanować kluczowych dla niego aspektów, że ma za mało czasu. Jeżeli taki człowiek widzi, że jego praca może się nie powieść kompletnie traci motywację, przestaje wierzyć w osiągnięcie celu, co jest równoznaczne z zakończeniem projektu. Dla nieświadomego obserwatora może to być tchórzostwo, koniunktualizm itp. Nie, oni tak mają, nie widzą sensu pracy, która ich zdaniem nie wyjdzie tak jakby chcieli (a często są bardzo wymagający od siebie i innych)
I pamiętajmy o jednym. Na pewnych stanowiskach przychodzi się dla szefa i odchodzi się przez szefa. Szczególnie widać to przy zmianach. Przerabiałem to też w swoim życiu zawodowym. Mocni ludzie, kiedy dostają szefa, którym im nie odpowiada mentalnie, nie widzą perspektyw współpracy, potrafią pieprznąć papierami nie czekając nawet na rozwój sytuacji. I żadna kasa ich nie zatrzyma.
Owszem - stawianie na Krychowiaka który zawsze coś odp*dolił to wręcz modelowy przykład głupoty Sousy, pozbawienie złudzeń Fabiańskiego dzięki czemu zniknęła praktycznie konkurencja na bramce (a brak stawiania na Fabiańskiego poza sytuacjami kiedy nie było innego wyjścia uważam za błąd wielu trenerów, ale tylko Sousa praktycznie zrezygnował z niego, więc Fabian podziękował za kadrę, co rozumiem doskonale).
Co tracenia bramek z niczego - owszem, to wynika z decyzji Sousy, a konkretnie grania CIĄGLE INNYM SKŁADEM. Pięć meczów i KAŻDY zaczynamy w innym składzie - no sorry, to się nie mogło udać. I mówiłem o tym, ale to jak mówić, że kiedy się rzucisz w przepaść to spadniesz - zero zasługi, oczywista sprawa, tylko ktoś tej oczywistości upiera się nie widzieć.
Dokładnie - olewactwo widać było w tym że praktycznie w ogole nie fatygował się na mecze ligowe, nie zamieszkał w Polsce, a jak wychodzi teraz, na zgurpowaniach bywało że zawodnicy nawet czuli się ignorowani, więc olewactwo to właściwe słowo.
Facet ma oczywiście nawijkę, wielu jego pieprzenie o Jasnej Górze, Papieżu itp kupiło - jaki do tego miał faktyczny stosunek, to właśnie widać. Ale z taką nawijką można wlać w piłkarzy optymizm, który się przekłada na lepszą pracę - ale innymi zachowaniami postanowił to spieprzyć.
Ja nie kopałem Brzeczka jak widać w tym wątku - ani tu na forum, ani nigdzie indziej.
A jeśli cały stosunek Sousy do Polski, kadry i ludzi wokół widać w zachowaniu, to w zestawieniu z tym co gadał, nie ma lepszego słowa jak bajerant - sorry.
I to grubszy bajerant, skoro nawet Ciebie nabrał.
nikt chyba nie podważa tego, że Sousa grał do przodu, że preferował ofensywny futbol. Chyba w każdym meczu strzelaliśmy gola. Jasne, super.
ALE:
1. jak już pisałem wyżej to trochę kwestia estetyczna, mnie bardziej przekonują zespoły oparte na solidnej defensywie, Was (Ciebie, Janosika i Jorgego) nie, o gustach się nie dyskutuje, tu przekonywanie nie ma sensu,
2. niezależnie od gustu, wynik w futbolu zależy i od bramek strzelonych, i od straconych. Tych ostatnich mieliśmy też dużo jak nigdy, jak sam zauważyłeś trudno to wytłumaczyć pechem; w efekcie nie było ani tych wyników ... ani i tu się różnimy, szans na dalsze wyniki, bo nie było żadnej poprawy
Wolę defensywną piłkę, ale gdyby miała się udać dla Polski taktyka ofensywna, to absolutnie bym nie krytykował takiego trenera. Takim trenerem był Engel, jak wygrywał, to zazwyczaj nie było skromne 1:0, ale 3:2 (Norwegia na wyjeździe), 3:0 (Norwegia u siebie), 3:1 (USA, Ukraina), 4:1 (Białoruś). Engela broniłem jeszcze po latach na forumkach. No tylko że właśnie Sousie nie wyszło, to jest problem.
I to jest różnica z ofensywnym stylem i odpowiednim mindset. Pamiętasz 2-1 z Portugalią, najlepszy mecz Polaków od mundialu 1982 ?
Wynik nie oddaje przebiegu gry. Bramka Portugalii strzelona w ostatniej minucie, mieliśmy sporo okazji. Do przerwy mogło być 4-0.
Naprawdę jedyny mecz, który zostaje w pamięci z czasów Nawałki to 2-0 z Niemcami. Ale nie za przebieg spotkania, tylko wymiar duchowy oraz radość Sebka Mili po golu.
Dopóki nie jesteśmy potęgą w tej dyscyplinie, to ja wolę radosną, ofensywną grę i drużynę, która jest w stanie EFEKTOWNIE pokonać silniejszego rywala.
Oczywiście jakby było z Polską nie sprawdzimy, choć w sumie to Polska najdłużej dowiozła remis z Portugalią jednak.
Ok, Beenhakkerowy mecz z Portugalią w 2006 r. to powinno być 3:0, 4:0, gdyby Żurawski nie walił w słupki, a Rasiak zamiast podawać gorzej ustawionym rywalom nie bał się strzelać. Problem z Sousą jest taki, że nawet nie miał jednego takiego meczu jak.
Drużyna Sousy przegrała prestiżowe derby.
Kursy: 1,6 na Sousę, 3,8 na remis, 5 na porażkę.
Niby wcale siwemu bajerantowi nie życzę dobrze, bo niby czemu - ale jakoś tak mi kompletnie wszystko jedno.
Kolejna historia w piłce nożnej o której najlepiej jak najszybciej zapomnieć.
Skrót też to pokazuje:
Błędy, które częściowo już @qiz wymienił jako bolączki naszej kadry pod Sousą... dokładnie te same:
- dużo akcji, ale bez sukcesu,
- zawodnik z gorącą głową obrywający czerwień,
- głupi błąd w obronie pod koniec.
Normalnie jakby oglądać kompilacje Sousy ze Słowacją i Węgrami.
Finalnie jednak liczy się wynik. A ten był w plecy.