Pigwa napisal(a): W Argentynie futbol jest religią, u nas to po prostu rozrywka. Nie ma sensu tego porównywać.
Religią powiadasz ? Możliwe. Ale widzę też inną zależność. A co w Polsce jest religią, w co Polacy się angażują ?
Problem w tym, że może i u nas futbol jest religią, ale jesteśmy w niego stosunkowo słabi U mnie w szkole dzieci żyją mistrzostwami. W bloku sąsiedzi krzyczą, ulice pustoszeją. Jednak potrzeba sukcesu do wojażowania, a tego brak. Był w F1 Kubica, jeździli kibice na zawody mimo , że nie ma tradycji w sportach motorowych.
Dajmy na to Polska liga uważam, że w stosunku do poziomu jest chętnie oglądana. Wręcz powiedziałbym, że kibice utrzymują poniekąd swoim zainteresowaniem średniactwo, bo po co się starać skoro pieniądze w piłce są, kibice są, a wymagania do piłkarzy niewielkie.
Ale to jest normalne ? Etap przejściowy między biedą a zamożnością ? Czym nam tak już może zostać ?
Mamy to bardziej od innych, nawet tych od nas biedniejszych. Pamiątka po chłopskich przodkach, chłop jest chciwy, bo żyje z majątku. Miastowy jest mniej chciwy, bo większość miastowych żyje z tego, co umieją.
Co do kibicowania Argentynie / Polsce - ilekroć oglądałem mecz zespołu z Europy z zespołem spoza Europy, ogromna przewaga w dopingu była dla zespołu spoza Europy. Być może neutralni, lokalni widzowie kibicowali na zasadzie "pierwszy świat" vs. "trzeci świat", więc tak, my jesteśmy dla nich w tym pierwszym, bogatych, nielubianych, białych burżujów z Europy.
Dwa, ocena naszej kadry, w perspektywie całego turnieju. Dzisiejszego meczu nie widziałem, tylko skrót. Powiem tak, był to absolutnie najlepszy występ na mundialu jaki pamiętam (Meksyku 1986 nie pamiętam), zarówno pod względem obiektywnego wyniku, jak i prawidłowej realizacji założeń taktycznych. Podkreślę jeszcze raz: zremisowaliśmy mecz z wyżej notowanym Meksykiem (gdyby Lewandowski strzelił karnego mogliśmy wygrać), wygraliśmy z niżej notowaną Arabią Saudyjską, przegraliśmy z drużynami z absolutnego topu, z aktualnym mistrzem Ameryki Południowej i aktualnym mistrzem świata. Z grupy awansowaliśmy różnicą bramek (a przez kawałek meczu przewagę dawał nam bilans fair play) - i tej przewagi upilnowaliśmy. Wielkie szczęście, że Meksyk nie strzelił więcej? A może wielki pech, że Lewandowski nie strzelił karnego z Meksykiem, Milik i Lewandowski minimalnie nie trafili z AS? Przy 1:0 z Meksykiem i 4:0 z AS mielibyśmy 6 pkt, bilans 5-2 i... tak samo drugie miejsce. Więc raz się ma pecha, raz się ma szczęście, globalny wynik z drugim miejscem nie był wypaczony. A czy był to najlepszy mundial pod względem stylu? Oczywiście, że tak. Kiedy był niby lepszy styl? Z Koreą, Portugalią, Ekwadorem, Kolumbią czy Senegalem? A zwracam uwagę, że żadna z tych drużyn nie dostała potem medalu, poza Koreą wszystkie odpadły albo w grupie, albo w 1/8 (Korea uczciwie też powinna odpaść w 1/8). Więc był i fatalny styl, i fatalne wyniki, teraz nawet jak ktoś ma zastrzeżenia do stylu (co i tak jest subiektywne i w zasadzie w ogóle nie powinno podlegać ocenie), to wyniki były satysfakcjonujące, były zgodne z tym, co wynikało z wycen transfermarktu i wyższe niż wynikało z rankingu FIFA.
Kadrę Michniewicza porównywałem z najlepszymi kadrami, jakie pamiętam - z mundialowymi kadrami Nawałki, Engela i Janasa. Nie będę na tyle złośliwy, żeby porównywać ją z kadrami Fornalika, Smudy, Beenhakkera czy Sousy, ale jeśli serio publika teraz będzie oczekiwała dymisji Michniewicza, to na takie właśnie "fajne, dobre i mądre" kadry zasłużyła. Na uciułane zwycięstwa 1:0 z San Marino, na remisy z Mołdawią, na tracenie bramek z Andorą grającą w dziesiątkę.
Jedyna kadra, z którą Michniewicz nie wypada w sposób oczywisty lepiej, to kadra Nawałki z 2016 r. Wtedy odpadliśmy w 1/4 euro, czyli byliśmy wśród 8 najlepszych zespołów w Europie. W tym roku do 1/8 mundialu też zakwalifikowało się dokładnie 8 zespołów, znów byliśmy w 8 najlepszych zespołach z Europy. Wtedy odpadliśmy z przyszłym mistrzem, czy dziś lub w środę przegraliśmy z przyszłym mistrzem, tego dowiemy się już za dwa tygodnie.
rozum.von.keikobad napisal(a): Co do kibicowania Argentynie / Polsce - ilekroć oglądałem mecz zespołu z Europy z zespołem spoza Europy, ogromna przewaga w dopingu była dla zespołu spoza Europy. Być może neutralni, lokalni widzowie kibicowali na zasadzie "pierwszy świat" vs. "trzeci świat", więc tak, my jesteśmy dla nich w tym pierwszym, bogatych, nielubianych, białych burżujów z Europy.
Dwa, ocena naszej kadry, w perspektywie całego turnieju. Dzisiejszego meczu nie widziałem, tylko skrót. Powiem tak, był to absolutnie najlepszy występ na mundialu jaki pamiętam (Meksyku 1986 nie pamiętam), zarówno pod względem obiektywnego wyniku, jak i prawidłowej realizacji założeń taktycznych. Podkreślę jeszcze raz: zremisowaliśmy mecz z wyżej notowanym Meksykiem (gdyby Lewandowski strzelił karnego mogliśmy wygrać), wygraliśmy z wyżej notowaną Arabią Saudyjską, przegraliśmy z drużynami z absolutnego topu, z aktualnym mistrzem Ameryki Południowej i aktualnym mistrzem świata. Z grupy awansowaliśmy różnicą bramek (a przez kawałek meczu przewagę dawał nam bilans fair play) - i tej przewagi upilnowaliśmy. Wielkie szczęście, że Meksyk nie strzelił więcej? A może wielki pech, że Lewandowski nie strzelił karnego z Meksykiem, Milik i Lewandowski minimalnie nie trafili z AS? Przy 1:0 z Meksykiem i 4:0 z AS mielibyśmy 6 pkt, bilans 5-2 i... tak samo drugie miejsce. Więc raz się ma pecha, raz się ma szczęście, globalny wynik z drugim miejscem nie był wypaczony. A czy był to najlepszy mundial pod względem stylu? Oczywiście, że tak. Kiedy był niby lepszy styl? Z Koreą, Portugalią, Ekwadorem, Kolumbią czy Senegalem? A zwracam uwagę, że żadna z tych drużyn nie dostała potem medalu, poza Koreą wszystkie odpadły albo w grupie, albo w 1/8 (Korea uczciwie też powinna odpaść w 1/8). Więc był i fatalny styl, i fatalne wyniki, teraz nawet jak ktoś ma zastrzeżenia do stylu (co i tak jest subiektywne i w zasadzie w ogóle nie powinno podlegać ocenie), to wyniki były satysfakcjonujące, były zgodne z tym, co wynikało z wycen transfermarktu i wyższe niż wynikało z rankingu FIFA.
Kadrę Michniewicza porównywałem z najlepszymi kadrami, jakie pamiętam - z mundialowymi kadrami Nawałki, Engela i Janasa. Nie będę na tyle złośliwy, żeby porównywać ją z kadrami Fornalika, Smudy, Beenhakkera czy Sousy, ale jeśli serio publika teraz będzie oczekiwała dymisji Michniewicza, to na takie właśnie "fajne, dobre i mądre" kadry zasłużyła. Na uciułane zwycięstwa 1:0 z San Marino, na remisy z Mołdawią, na tracenie bramek z Andorą grającą w dziesiątkę.
Jedyna kadra, z którą Michniewicz nie wypada w sposób oczywisty lepiej, to kadra Nawałki z 2016 r. Wtedy odpadliśmy w 1/4 euro, czyli byliśmy wśród 8 najlepszych zespołów w Europie. W tym roku do 1/8 mundialu też zakwalifikowało się dokładnie 8 zespołów, znów byliśmy w 8 najlepszych zespołach z Europy. Wtedy odpadliśmy z przyszłym mistrzem, czy dziś lub w środę przegraliśmy z przyszłym mistrzem, tego dowiemy się już za dwa tygodnie.
Generalnie z prawie wszystkim się zgadzam, ale czy słuszne jest porównywać wyniki kadr z tak różnych lat i ich odbiór przez kibiców. Przez 20 lat od Korei 2002 zwiększyły się może aspiracje niektórych co do osiągnięć kopaczy, a innych nie. Co do porównywania samych osiągnięć to ok.
ms.wygnaniec napisal(a): Uwaga: wpis dorosłego człowieka. (Śnieżynki i afektowane pensjonarki płci obojga raczej niech nie czytają) Tak mnie najszło, osiągnęliśmy w kopaniu piłki WSZYSTKIE założone cele, napisze ponownie WSZYSTKIE, nie zrealizowano tylko jednego, tego, którego nie było, czyli że kadra ma grać ładnie.I teraz rozlewa się masa krytyki, że co tam osiągnięcia, bo gramy brzydko! No to drodzy krytycy, jak określicie sytuację gdy Smolarek przetrzymywał piłkę w rogu boiska po kilka minut 'kradnąc' minuty? A ktoś z z was krytyków pamięta ów słynny mecz na Wembley, jak tam Polacy grali? Nie wiem jeszcze, czy reprezentujecie kulturę przegrywów, które muszą być nieszczęśliwe i biedne, czy jestescie kompletnie zewnętrznie sterowani, więc ulegacie schematowi, że w Polsce nic nie może się udać, a nawet jak coś się uda, to i tak bardzo nieładnie/nieetycznie/nieprawidłowo/ itp. W realnym życiu liczą się efekty, a polska reprezentacja je ma!!! Dla profesjonalisty nie liczy się styl (o ile nie został zaznaczony na liście celów) i udział tylko efekt. Jak ktoś mi zaczyna jechać schematem z marudzeniem na styl, to mówię, że jest przegrywem, który z zawiści pomniejsza osiągnięcia innych. Maks co akceptuję, to schemat, mamy super osiągnięcia, może teraz by dało radę zagrać 'ładniej'.
W zasadzie w pełni się zgadzam, przy czym dla mnie pojęcie "zagrać ładniej" jest tak niedookreślone, że nie da się tego osiągnąć, zwłaszcza że w futbolu nie ma jednoznacznego wzorca "ładności". Co jest ładniejsze, celny strzał z dystansu z wolnego czy wjechanie do pustej bramki po 30 podaniach? Natomiast zwrócę uwagę na to, jka może przebiegać mechanizm myślenia publiki. Otóż od 20 lat (tj. od kiedy pierwszy raz po 1989 r. zagraliśmy na turnieju) publika oczekuje "meczu otwarcia, meczu o wszystko, meczu o honor", odśpiewania "Polacy nic się nie stało", "już za 4 lata Polska mistrzem świata" i (od kiedy są memy) prześmiewczych memów, że nasi nie umieją grać. Teraz zamiast odpadającej kadry była awansująca, a publika pozbawiona festiwalu narzekania na wynik. Stąd jej wściekłość.
Generalnie z prawie wszystkim się zgadzam, ale czy słuszne jest porównywać wyniki kadr z tak różnych lat i ich odbiór przez kibiców. Przez 20 lat od Korei 2002 zwiększyły się może aspiracje niektórych co do osiągnięć kopaczy, a innych nie. Co do porównywania samych osiągnięć to ok.
Jorge z założenia na to pytanie nie odpowie, ale może Kolega - z czego w zasadzie miałyby wynikać "wyższe aspiracje" dziś niż 4 lata temu? Z czego ma wynikać ten rzekomy 'niewiarygodny potencjał' naszej kadry, zwłaszcza w porównaniu do Argentyny i Francji?
Generalnie z prawie wszystkim się zgadzam, ale czy słuszne jest porównywać wyniki kadr z tak różnych lat i ich odbiór przez kibiców. Przez 20 lat od Korei 2002 zwiększyły się może aspiracje niektórych co do osiągnięć kopaczy, a innych nie. Co do porównywania samych osiągnięć to ok.
Jorge z założenia na to pytanie nie odpowie, ale może Kolega - z czego w zasadzie miałyby wynikać "wyższe aspiracje" dziś niż 4 lata temu? Z czego ma wynikać ten rzekomy 'niewiarygodny potencjał' naszej kadry, zwłaszcza w porównaniu do Argentyny i Francji?
Nie wiem, ale niektórzy dajmy na to zaliczyli awans materialny i patrzą na sport przez to jak im idzie w życiu, może nie przez 4 lata ale porównując do 2002. Zresztą ja z tym co napisałeś nie dyskutuję bo się zgadzam.
Gdyby poziom życia kibiców był proporcjonalny do oczekiwań co do kadry, to w półfinale mundialu graliby Luksemburg z Norwegią i Szwajcaria z USA. No dobra, Szwajcaria ma jeszcze teoretycznie szanse, ale chyba widać, że szanse w futbolu tak nie działają.
Mówiąc poważniej, to zdaję sobie sprawę, że dwa poprzednie sezony Lewandowskiego i przekonanie o "najlepszym piłkarzu świata" sprawiają, że niektórzy myślą "łooo z takim napastnikiem to trzeba wygrywać", tylko że futbol też tak nie działa, jak weźmiemy Argentynę, to ona ma kilku porównywalnych napastników, Francja też, a do tego lepszych graczy praktycznie na każdej pozycji. No może oprócz bramkarza, bo Szczęsny zaliczył 4 wielkie mecze, ale to w sumie jego pierwszy udany turniej.
rozum.von.keikobad napisal(a): Gdyby poziom życia kibiców był proporcjonalny do oczekiwań co do kadry, to w półfinale mundialu graliby Luksemburg z Norwegią i Szwajcaria z USA. .
To by się zgadzało. Te reprezentacje nie spełniają tych oczekiwań mimo zasobności więc piłka jest tam marginalna jeśli chodzi o zainteresowanie. Nie upieram się że poziom idzie za zasobnością tylko że są w społeczeństwie grupy którym wzrastają oczekiwania sportowe wraz z poprawą sytuacji materialnej.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Trochę mi żal Lewandowskiego, bo z reprą do niczego nie doszedł, a pewnikiem by chciał.
Wieszczę tedy, że już za cztery lata wyrobi se licencję trenera i już za sześć lat Polska będzie mistrzem Europy.
A mnie w sumie nie, co najmniej mocno przyczynił się do zwolnienia Brzęczka przed Euro, a Euro jest jednak dużo łatwiej wygrać niż mundial, a tym bardziej wywieźć medal (bo są 4, a nie 3 i bez konkurencji z Ameryki Płd.).
Jedno co Czesio skiepścił to głodne kawałki do kadrowiczów w rodzaju "- Taki chłopiec ze Sri Lanki tutaj sprząta i szedł za mną, opowiadając, że też kiedyś grał w piłkę i na niego mówili Lewandowski. Później wyjął telefon i pokazywał zdjęcia, a na jednym z nich było widać kiepskie, piaszczyste boisko (...) Następnie zobaczyłem na telefonie pokaz jego sztuczek technicznych. Najbardziej zapamiętałem to, w jaki sposób ten chłopak się cieszył z tego, że gra w piłkę"
Powinno być: "Tylu fajnych, utalentowanych polskich chłopaków zmarnowało się przez piłkę nożną... Bici w eliminacjach, poniżani w finałach, wydrwieni w kraju, lekceważeni za granicą, ośmieszeni po karierze... Za tyle drwin, za lata łez już zemsty nadszedł czas!"
ms.wygnaniec napisal(a): Uwaga: wpis dorosłego człowieka. (Śnieżynki i afektowane pensjonarki płci obojga raczej niech nie czytają) Tak mnie najszło, osiągnęliśmy w kopaniu piłki WSZYSTKIE założone cele, napisze ponownie WSZYSTKIE, nie zrealizowano tylko jednego, tego, którego nie było, czyli że kadra ma grać ładnie.I teraz rozlewa się masa krytyki, że co tam osiągnięcia, bo gramy brzydko!
Przypomnijmy że za nic innego jak brzydką grę wyleciał niejaki Jerzy Brzęczek. Też zrealizował wszyściutkie cele przed nim postawione.
Sousa zaś nie wyszedł z grupy, zdobył jeden punkt... i został. Podobnie jak wcześniej Benhauer.
Więc może te nie zapisane cele są ważniejsze od tych zapisanych.
ms.wygnaniec napisal(a): No to drodzy krytycy, jak określicie sytuację gdy Smolarek przetrzymywał piłkę w rogu boiska po kilka minut 'kradnąc' minuty?
Żenada. Ale podwójna żenada to było, gdy jego syn próbował robić to samo z Austrią w 2008r. Nie dało się na to patrzeć.
ms.wygnaniec napisal(a): A ktoś z z was krytyków pamięta ów słynny mecz na Wembley, jak tam Polacy grali?
Ja chyba nawet temat o tym założyłem. Druga połowa była zupełnie w porządku, ale pierwsza... Matko Jedyna. Ja nie widziałem tak żenującego meczu naszej kadry nigdy. Tyle że to nie były założenia taktyczne, tylko nogi z waty - nie trafianie w piłkę, podania do nikogo, itp. Większość z sytuacji Anglików nie oni stworzyli tylko my.
ms.wygnaniec napisal(a): Nie wiem jeszcze, czy reprezentujecie kulturę przegrywów, które muszą być nieszczęśliwe i biedne, czy jestescie kompletnie zewnętrznie sterowani, więc ulegacie schematowi, że w Polsce nic nie może się udać, a nawet jak coś się uda, to i tak bardzo nieładnie/nieetycznie/nieprawidłowo/ itp. W realnym życiu liczą się efekty, a polska reprezentacja je ma!!! Dla profesjonalisty nie liczy się styl (o ile nie został zaznaczony na liście celów) i udział tylko efekt.
I tak i nie. Tak, bo cel jest najważniejszy, a nie, bo nie za wszelką cenę. Przykład - przekupienie przeciwnika/sędziego, chyba zdaniem Kolegi nie wchodzi w grę? I teraz - czy ten styl to cena jaką jesteśmy w stanie zapłacić? imho - tak. Ale nie można ignorować problemu, bo ten sport nie ma sensu bez kibiców a kibice nie mogą na to patrzeć.
I na koniec - naprawdę albo-albo? Pierwsza połowa z Francą pokazała że wcale nie. Nie tylko dało się zagrać dobrze, ale i wcale nie stracić bramek z tego powodu. France miały 2 sytuacje w 1 połowie - jedna po katastrofalnym podaniu z naszej strony, druga to był normalny atak pozycyjny, więc absolutnie nie konsekwencja naszego wysokiego pressingu, naszego ataku itp.
W drugiej połowie było u nas w ofensywie znacznie gorzej, a dostaliśmy kolejne dwa gole. Więc nie ma albo-albo.
rozum.von.keikobad napisal(a): dla mnie pojęcie "zagrać ładniej" jest tak niedookreślone, że nie da się tego osiągnąć, zwłaszcza że w futbolu nie ma jednoznacznego wzorca "ładności". Co jest ładniejsze, celny strzał z dystansu z wolnego czy wjechanie do pustej bramki po 30 podaniach?
No więc co jest ładniejsze - 1 połowa z Francją czy 2 połowa z Argentyną?
rozum.von.keikobad napisal(a): Natomiast zwrócę uwagę na to, jka może przebiegać mechanizm myślenia publiki. Otóż od 20 lat (tj. od kiedy pierwszy raz po 1989 r. zagraliśmy na turnieju) publika oczekuje "meczu otwarcia, meczu o wszystko, meczu o honor", odśpiewania "Polacy nic się nie stało", "już za 4 lata Polska mistrzem świata" i (od kiedy są memy) prześmiewczych memów, że nasi nie umieją grać. Teraz zamiast odpadającej kadry była awansująca, a publika pozbawiona festiwalu narzekania na wynik. Stąd jej wściekłość.
Byłoby celne, gdyby było prawdziwe. Nie przypominam sobie wściekłości publiki w 2016 roku.
Jeszcze jedno - od meczu z Meksykiem żalimy się z sąsiadem na brak Grosickiego w ostatnich minutach meczów. Niechby wchodził na ostatni kwadrans czy 20 minut - ale w każdym meczu.
Wczoraj wszedł bodaj na 10 minut - i dwa razy wykreował akcje, raz zabawiając się z Francuzami jak z dziećmi. I to jest zawodnik z polskiej ligi - z Pogoni Szczecin. I prawdopodobnie właśnie dlatego Czesio dał mu parę minut w ostatnim meczu, kiedy już było po herbacie.
A co ja wam poradzę, że najbardziej mi się podoba brzydka gra? Im brzydsza tym bardziej. Może przez to upodobanie do Stefana Czarnieckiego, on chyba może robić za patrona brzydkiej gry.
Gdyby była brzydka a skuteczna to byłoby pół biedy. Z Francją zagraliśmy skutecznie kiedy graliśmy pięknie - nie było goli, ale zagrożenie naszej bramki było znacznie znacznie mniejsze. A szansa na gole była i to duża - kiedy graliśmy pięknie. Kiedy przestaliśmy, szans nie było żadnych - aż do karnego, który nawiasem mówiąc zdarzył się wtedy, kiedy znowu graliśmy pięknie, a przynajmniej piękniej - czyli po wejściu Grosickiego.
Ale ważniesze od rozważań pięknie/brzydko jest to, że przy ultradefensywnej taktyce męczą się wszyscy zawodnicy i nie chcą tak grać. Bo czują że potrafią, a każe im się grać tak jakby nie umieli. I to jest chyba najważniejsze w tym rozważaniu.
Wogle wyciąganie wniosków z takich analogii w sporcie jest mało sensowne. W sporcie nieba od piekła dzieli często tylko jeden malutki kroczek.
Z takich bardziej spektakularnych: Karolina Łozniaki, mimo że była długo światową jedynką, nigdy nie wygrała turnieju wielkoszlemowego. W jednym z ostatnich jej występów w pierwszej rundzie przegrywała z jakąś patałaszką 0-1 i 1-5. Przy stanie 15-40 popełniła podwójny błąd serwisowy, co eliminowało ją z turnieju. Pech (dla przeciwniczki) chciał, że sędzia nie zauważyła drugiego błędu. Nie wywołała autu. Aut był wyraźny. Ojciec patałaszki machał nawet z trybun, by ta wzięła czalenż. Patałaszka nie chciała się jednak dekoncentrować i nie sprawdziła piłki. Kolejne dwa punkty przegrała, potem cały set a na końcu mecz. A Karolcia wygrała rundę drugą, trzecią i tak dalej aż do zwycięskiego finału i pierwszego triumfu w karierze.
W sporcie żadna taktyka i żadne przygotowania i żadne nastawienie nie gwarantuje niczego.
TecumSeh napisal(a): Gdyby była brzydka a skuteczna to byłoby pół biedy.
Była skuteczniejsza od czegokolwiek w ciągu ostatnich 36 lat. Dziękuję za uwagę, do zobaczenia.
Była, ale ostatni mecz pokazał, że grając odważniej, gramy jeszcze skuteczniej. Więc alternatywa "albo pięknie, albo skutecznie" jest alternatywą fałszywą.
TecumSeh napisal(a): Była, ale ostatni mecz pokazał, że grając odważniej, gramy jeszcze skuteczniej. Więc alternatywa "albo pięknie, albo skutecznie" jest alternatywą fałszywą.
Komentarz
U mnie w szkole dzieci żyją mistrzostwami. W bloku sąsiedzi krzyczą, ulice pustoszeją.
Jednak potrzeba sukcesu do wojażowania, a tego brak. Był w F1 Kubica, jeździli kibice na zawody mimo , że nie ma tradycji w sportach motorowych.
Dajmy na to Polska liga uważam, że w stosunku do poziomu jest chętnie oglądana. Wręcz powiedziałbym, że kibice utrzymują poniekąd swoim zainteresowaniem średniactwo, bo po co się starać skoro pieniądze w piłce są, kibice są, a wymagania do piłkarzy niewielkie.
Dwa, ocena naszej kadry, w perspektywie całego turnieju. Dzisiejszego meczu nie widziałem, tylko skrót. Powiem tak, był to absolutnie najlepszy występ na mundialu jaki pamiętam (Meksyku 1986 nie pamiętam), zarówno pod względem obiektywnego wyniku, jak i prawidłowej realizacji założeń taktycznych. Podkreślę jeszcze raz: zremisowaliśmy mecz z wyżej notowanym Meksykiem (gdyby Lewandowski strzelił karnego mogliśmy wygrać), wygraliśmy z niżej notowaną Arabią Saudyjską, przegraliśmy z drużynami z absolutnego topu, z aktualnym mistrzem Ameryki Południowej i aktualnym mistrzem świata. Z grupy awansowaliśmy różnicą bramek (a przez kawałek meczu przewagę dawał nam bilans fair play) - i tej przewagi upilnowaliśmy. Wielkie szczęście, że Meksyk nie strzelił więcej? A może wielki pech, że Lewandowski nie strzelił karnego z Meksykiem, Milik i Lewandowski minimalnie nie trafili z AS? Przy 1:0 z Meksykiem i 4:0 z AS mielibyśmy 6 pkt, bilans 5-2 i... tak samo drugie miejsce. Więc raz się ma pecha, raz się ma szczęście, globalny wynik z drugim miejscem nie był wypaczony.
A czy był to najlepszy mundial pod względem stylu? Oczywiście, że tak. Kiedy był niby lepszy styl? Z Koreą, Portugalią, Ekwadorem, Kolumbią czy Senegalem? A zwracam uwagę, że żadna z tych drużyn nie dostała potem medalu, poza Koreą wszystkie odpadły albo w grupie, albo w 1/8 (Korea uczciwie też powinna odpaść w 1/8). Więc był i fatalny styl, i fatalne wyniki, teraz nawet jak ktoś ma zastrzeżenia do stylu (co i tak jest subiektywne i w zasadzie w ogóle nie powinno podlegać ocenie), to wyniki były satysfakcjonujące, były zgodne z tym, co wynikało z wycen transfermarktu i wyższe niż wynikało z rankingu FIFA.
Kadrę Michniewicza porównywałem z najlepszymi kadrami, jakie pamiętam - z mundialowymi kadrami Nawałki, Engela i Janasa. Nie będę na tyle złośliwy, żeby porównywać ją z kadrami Fornalika, Smudy, Beenhakkera czy Sousy, ale jeśli serio publika teraz będzie oczekiwała dymisji Michniewicza, to na takie właśnie "fajne, dobre i mądre" kadry zasłużyła. Na uciułane zwycięstwa 1:0 z San Marino, na remisy z Mołdawią, na tracenie bramek z Andorą grającą w dziesiątkę.
Jedyna kadra, z którą Michniewicz nie wypada w sposób oczywisty lepiej, to kadra Nawałki z 2016 r. Wtedy odpadliśmy w 1/4 euro, czyli byliśmy wśród 8 najlepszych zespołów w Europie. W tym roku do 1/8 mundialu też zakwalifikowało się dokładnie 8 zespołów, znów byliśmy w 8 najlepszych zespołach z Europy. Wtedy odpadliśmy z przyszłym mistrzem, czy dziś lub w środę przegraliśmy z przyszłym mistrzem, tego dowiemy się już za dwa tygodnie.
Natomiast zwrócę uwagę na to, jka może przebiegać mechanizm myślenia publiki.
Otóż od 20 lat (tj. od kiedy pierwszy raz po 1989 r. zagraliśmy na turnieju) publika oczekuje "meczu otwarcia, meczu o wszystko, meczu o honor", odśpiewania "Polacy nic się nie stało", "już za 4 lata Polska mistrzem świata" i (od kiedy są memy) prześmiewczych memów, że nasi nie umieją grać. Teraz zamiast odpadającej kadry była awansująca, a publika pozbawiona festiwalu narzekania na wynik. Stąd jej wściekłość.
Wieszczę tedy, że już za cztery lata wyrobi se licencję trenera i już za sześć lat Polska będzie mistrzem Europy.
Mówiąc poważniej, to zdaję sobie sprawę, że dwa poprzednie sezony Lewandowskiego i przekonanie o "najlepszym piłkarzu świata" sprawiają, że niektórzy myślą "łooo z takim napastnikiem to trzeba wygrywać", tylko że futbol też tak nie działa, jak weźmiemy Argentynę, to ona ma kilku porównywalnych napastników, Francja też, a do tego lepszych graczy praktycznie na każdej pozycji. No może oprócz bramkarza, bo Szczęsny zaliczył 4 wielkie mecze, ale to w sumie jego pierwszy udany turniej.
Pan Adam, choć luter, ma / miau status prawie JPtu w sporcie radykalno-narodowem
Nie upieram się że poziom idzie za zasobnością tylko że są w społeczeństwie grupy którym wzrastają oczekiwania sportowe wraz z poprawą sytuacji materialnej.
Powinno być:
"Tylu fajnych, utalentowanych polskich chłopaków zmarnowało się przez piłkę nożną... Bici w eliminacjach, poniżani w finałach, wydrwieni w kraju, lekceważeni za granicą, ośmieszeni po karierze...
Za tyle drwin, za lata łez już zemsty nadszedł czas!"
bez związku mnie oczywiście najszło...
Sousa zaś nie wyszedł z grupy, zdobył jeden punkt... i został. Podobnie jak wcześniej Benhauer.
Więc może te nie zapisane cele są ważniejsze od tych zapisanych.
Żenada. Ale podwójna żenada to było, gdy jego syn próbował robić to samo z Austrią w 2008r. Nie dało się na to patrzeć.
Ja chyba nawet temat o tym założyłem. Druga połowa była zupełnie w porządku, ale pierwsza... Matko Jedyna. Ja nie widziałem tak żenującego meczu naszej kadry nigdy.
Tyle że to nie były założenia taktyczne, tylko nogi z waty - nie trafianie w piłkę, podania do nikogo, itp. Większość z sytuacji Anglików nie oni stworzyli tylko my.
I tak i nie.
Tak, bo cel jest najważniejszy, a nie, bo nie za wszelką cenę. Przykład - przekupienie przeciwnika/sędziego, chyba zdaniem Kolegi nie wchodzi w grę?
I teraz - czy ten styl to cena jaką jesteśmy w stanie zapłacić? imho - tak.
Ale nie można ignorować problemu, bo ten sport nie ma sensu bez kibiców a kibice nie mogą na to patrzeć.
I na koniec - naprawdę albo-albo? Pierwsza połowa z Francą pokazała że wcale nie. Nie tylko dało się zagrać dobrze, ale i wcale nie stracić bramek z tego powodu. France miały 2 sytuacje w 1 połowie - jedna po katastrofalnym podaniu z naszej strony, druga to był normalny atak pozycyjny, więc absolutnie nie konsekwencja naszego wysokiego pressingu, naszego ataku itp.
W drugiej połowie było u nas w ofensywie znacznie gorzej, a dostaliśmy kolejne dwa gole. Więc nie ma albo-albo.
Byłoby celne, gdyby było prawdziwe.
Nie przypominam sobie wściekłości publiki w 2016 roku.
Wczoraj wszedł bodaj na 10 minut - i dwa razy wykreował akcje, raz zabawiając się z Francuzami jak z dziećmi. I to jest zawodnik z polskiej ligi - z Pogoni Szczecin. I prawdopodobnie właśnie dlatego Czesio dał mu parę minut w ostatnim meczu, kiedy już było po herbacie.
Ale ważniesze od rozważań pięknie/brzydko jest to, że przy ultradefensywnej taktyce męczą się wszyscy zawodnicy i nie chcą tak grać. Bo czują że potrafią, a każe im się grać tak jakby nie umieli. I to jest chyba najważniejsze w tym rozważaniu.
Z takich bardziej spektakularnych:
Karolina Łozniaki, mimo że była długo światową jedynką, nigdy nie wygrała turnieju wielkoszlemowego. W jednym z ostatnich jej występów w pierwszej rundzie przegrywała z jakąś patałaszką 0-1 i 1-5. Przy stanie 15-40 popełniła podwójny błąd serwisowy, co eliminowało ją z turnieju. Pech (dla przeciwniczki) chciał, że sędzia nie zauważyła drugiego błędu. Nie wywołała autu. Aut był wyraźny. Ojciec patałaszki machał nawet z trybun, by ta wzięła czalenż. Patałaszka nie chciała się jednak dekoncentrować i nie sprawdziła piłki. Kolejne dwa punkty przegrała, potem cały set a na końcu mecz. A Karolcia wygrała rundę drugą, trzecią i tak dalej aż do zwycięskiego finału i pierwszego triumfu w karierze.
W sporcie żadna taktyka i żadne przygotowania i żadne nastawienie nie gwarantuje niczego.
- Około 20 mln dodatkowych złotych w kasie związku, jakbyniepaczeć - nie w kij dmuchał....