Nu nu, a ja właśnie się w kiblu zastanawiałem, czy podział I ligi na miszczoską i spadkową był dobry, bo dzięki niemu ciągle gra się o coś. A tu widzę, że można i napisać, że był niedobry, bo ciągle gra się o coś.
Jestem wielkim zwolennikiem systemu ESA37. Dzięki niemu mamy najbardziej atrakcyjną pod względem emocji ligę w Europie. Wystarczy spojrzeć na ubiegły sezon. Do ostatniej kolejki 4 zespoły miały szanse na mistrzostwo, a do tego grały między sobą. I dla mnie to wystarczy, puchary to sprawa drugorzędna. Ale niestety, ten system ma drugie dno i naprawdę ogranicza nasze szanse w rozgrywkach pucharowych. A to prestiż i kaska, duża kaska. No i nasza rodzima ludożerka, nie przestanie szydzić z polskiej piłki do momentu kiedy nie będziemy grać w LM i LE. Nie ma wyjścia, dla 4 naszych eksportowych zespołów musimy zmniejszyć atrakcyjność ligi. Niestety muszę przyznać rację krytykom systemu. Probierz i praktycznie wszyscy inni trenerzy mieli rację.
JORGE napisal(a): Zwróćcie uwagę, że jeżeli już jakiś nasz zespół awansuje do fazy grupowej, w większości przypadków radzi sobie nieźle. To nie jest przypadek.
Zwracamy na to uwagę od lat.
Mnie osobiście utkwił w pamięci przypadek Lecha Poznań, który w dwumeczu z Interem Baku z Azerbejdżanu wygrał na wyjeździe 1:0 a u siebie uległ w takim samym stosunku, ostatecznie zwyciężył w karnych 9:8. Tej jesieni dwukrotnie remisował z Juventusem, a Manchester City rozniósł u siebie, podobnież Red Bul Salzburg u siebie i na wyjeździe. Ostatecznie wyszedł z grupy LE z drugiego miejsca mając tyle samo punktów co pierwszy Manchester City.
O włos -i nie byłoby tego wszystkiego. A męki drużyn latem to niemal rytuał - nawet jak przejdą, to zwykle nie da się tego oglądać na trzeźwo.
Jako były siatkarz i nieskromnie powiem - trochę znający się, powiem, że gramy piach od ostatnich mistrzostw świata. Im dalej tym gorzej. A w tym turnieju niezależnie od wyniku ze Słowenią, i tak nic byśmy nie osiągnęli.
TecumSeh napisal(a): Jako były siatkarz i nieskromnie powiem - trochę znający się, powiem, że gramy piach od ostatnich mistrzostw świata. Im dalej tym gorzej. A w tym turnieju niezależnie od wyniku ze Słowenią, i tak nic byśmy nie osiągnęli.
Na pucharze świata grali pięknie.
Brzost napisal(a): Słoweńcy to największe lizuski unijne w "naszej" części Europy ale gdyby nasi dobrze grali, to nic by im wiara w Makrelę nie pomogła.
Ale czy taki wniosek wyciągamy na podstawie działań przedstawicieli państwa li tylko, czy mamy przesłanki, żeby tak myśleć o całym społeczeństwie. Vide Polska pod rządami Tuska i Komorowskiego.
Ale czy taki wniosek wyciągamy na podstawie działań przedstawicieli państwa li tylko, czy mamy przesłanki, żeby tak myśleć o całym społeczeństwie. Vide Polska pod rządami Tuska i Komorowskiego.
Mam takie (własne, subiektywne) wrażenie od dobrych kilkunastu lat. Ale prywatnie znam zbyt mało Słoweńców żeby to weryfikować.
Gramy straszny piach. Już nie o wynik chodzi, nie o błędy czy taktykę która leży po naszej stronie - o kompletny brak agresji. Jeśli drużyna nie wyjdzie odmieniona - będzie klęska.
Ano po prostu przegraliśmy nastawieniem. Duńczycy zagrali mecz o wszystko, a my mecz z cyklu "jakoś to będzie". A ponieważ na tym poziomie różnice sportowe są niewielkie albo żadne - mamy taki efekt.
Polacy kiedy nie grają maksymalnie skoncentrowani i zmobilizowani - nie prezentują właściwie niczego, ani techniki, ani taktyki, ani indywidualnych umiejętności. I tak właśnie było - Duńczycy zagrali z nami mecz o wszystko, a my graliśmy sparing "a niech się to wreszcie skończy".
A tam, gadanie. Grałem kiedyś jako junior jak najbardziej profesjonalnie w siatkę i moje obserwacje z tejże przekładają się na inne drużynowe sporty, a na piłkę na pewno. Otóż przy wyrównanym w miarę poziomie (a sportowo Duńczycy nie tylko nie są słabsi od nas, ale mam wrażenie że lepsi jeśli o grę drużynową chodzi, my mamy lepsze indywidualności) wystarczy że jedna z drużyn po prostu nie zmobilizuje się w pełni a druga tak. I mamy gotowy pogrom, szczególnie takie drużyny jak nasza - której wartość to głównie indywidualności i ambicja na boisku.
Przypominam niedawny mecz Legia - Real, gdzie chłopaki które niedługo później przegrywają z Termalicą Nieciecza, prawie że wygrały z najbardziej utytułowanym klubem świata, i to nie towarzysko a w Lidze Mistrzów gdzie gra się na poziomie niejako z obowiązku - bo Realowi po prostu inaczej nie wypada.
Dlaczego? A bo Legia wiedziała że jeśli nie będą grali jak o życie, skończy się kompletnym blamażem, być może dwucyfrówką. Z drugiej strony byli świeżo po meczu w Madrycie, który owszem przegrali - ale zobaczyli, że ci z Realu to też ludzie. No i pokazać się w takim meczu - cały świat to zobaczy, agenci, transfery itp. A poza tym to mecz życia, który się będzie - w przypadku sukcesu, a remis 3:3, krok od zwycięstwa, to był sukces olbrzymi - wnukom opowiadać.
A dla Realu to był po prostu kolejny mecz, i to z - wydawałoby się - największymi kelnerami w LM, których dwa tygodnie wcześniej złupili 5:1. Trudno o super motywację, na dodatek w meczu bez publiczności, w którym od razu zdobyli gola. Miał być spacerek, a kiedy w trakcie okazało się że przeciwnik jest mega zmotywowany - ciężko już było to odręcić.
Trochę wcześniej przeżyliśmy to samo z Kazachstanem - ponoć najsłabszy zespół w grupie, do przerwy prowadzimy 2:0, no nic już tu złego nie może się wydarzyć. Ale Kazachowie wyszli po przerwie niezwykle zmotywowani, a my już byliśmy w samolocie do domu - w rezultacie prawie że przerżnęliśmy ten mecz, a gole strzelał nam koleś który nie załapał się do Korony Kielce.
Mentalnośc robi nieprawdopodobną różnicę. Pamiętam w siatce - jeśli pierwszego seta wygrywaliśmy bardzo wysoko (za dobrze nam poszło, przeciwnik słabszy, a do tego się posypał) - to w drugim secie zwykle były problemy i wygrywaliśmy może dwoma-trzema punktami, albo wręcz przegrywaliśmy. Bo nie było skupienia, agresji, itp, bo w głowach się zbyt wyluzowaliśmy.
Kiedyś śp Kazimierz Górski powiedział, że zobaczył porażkę w reprezentantach już przed meczem, patrząc na sposób w jaki się rozgrzewają. W 2008 w Krakowie dane mi było zobaczyć to samo - graliśmy towarzysko z USA i widziałem rozgrzewkę naszych, którzy wyszli odrobić pańszczyznę. USA przyjechało powalczyć - no i się skończyło tak, jak się skończyć musiało.
Nasza reprezentacja miała w tyle głowy zapas 3 teoretycznie łatwiejszych meczów w razie czego, zamieszania transferowe, katastrofę w Legii (Mączyński, Pazdan, Jędrzejczyk). No i "5 drużynę świata". A Dania walczyła o życie stojąc nad przepaścią. Przy naprawdę bardzo równym poziomie sportowym - więcej nie było trzeba.
I teraz pytanie - czy to tylko kubeł zimnej wody, czy początek problemu. Trzy najbliższe mecze to pokażą.
peterman napisal(a): Trzy dania dupy w prestiżowych sportach drużynowych w niecały tydzień - widzę w tym coraz mniej przypadku.
A co ma siatka z koszem i nogą wspólnego? Poza banałem że to sporty drużynowe? W kosza żadna niespodzianka - mocni nie byliśmy nigdy. W siatkę gramy coraz gorzej, od MŚ w 2014 jest zjazd w dół. Noga to to co wyżej - a czy to początek kryzysu czy jednorazowa wpadka, to zobaczymy.
O właśnie - Realowi nie wypada odpuszczać i chałturzyć. Większość naszych patałachów nie rozumie co to znaczy wypada lub nie wypada.Nawet jeśli umieją grać w piłkę to większość z nich nie ma charakteru i zasad. Nie ma bo większość to okropne prostaki w dodatku zdemoralizowane i skorumpowane w naszych żałosnych klubach. Kilku ambitnych gości, trzymających standardy, w rodzaju Lewandowskiego, nie wystarczy. Pozostali wolą pójść w ślady Krychowiaka z żelem na łbie i w futerku za kilkanaście tysięcy. To ich ideał i cel. Lojalność, honor, flaga - o czym mowa?
Każdy kto chociaż amatorsko uprawiał jakąkolwiek dyscyplinę sportu wie, że czasami pomimo najusilniejszych starań po prostu nie wychodzi. Zwłaszcza piłkę nożna - dyscyplinę drużynową, w której przypadek odgrywa ogromną rolę, gdyż noga jest znacznie mniej precyzyjna niż ręka.
Człowiek strzela, a Pan Bóg piłkę nosi. Polecam mundialowy mecz Brazylia-Argentyna sprzed wielu lat - ci pierwsi obijali kilkudziesięciokrotnie(!) słupki i poprzeczki, a tym drugim wyszła bodaj jedyna akcja w meczu i wygrali 1:0.
Dopiero po spotkaniu z Kazachami będzie można powiedzieć, czy to był wypadek przy pracy czy też trwała obsuwa.
Rafał napisal(a): O właśnie - Realowi nie wypada odpuszczać i chałturzyć. Większość naszych patałachów nie rozumie co to znaczy wypada lub nie wypada.Nawet jeśli umieją grać w piłkę to większość z nich nie ma charakteru i zasad. Nie ma bo większość to okropne prostaki w dodatku zdemoralizowane i skorumpowane w naszych żałosnych klubach. Kilku ambitnych gości, trzymających standardy, w rodzaju Lewandowskiego, nie wystarczy. Pozostali wolą pójść w ślady Krychowiaka z żelem na łbie i w futerku za kilkanaście tysięcy. To ich ideał i cel. Lojalność, honor, flaga - o czym mowa?
Kolega zdaje się nie ma zielonego pojęcia jak to funkcjonuje i powtarza utarte frazesy rodem z gazety wyborczej. Po pierwsze - żel na łbie ma Lewandowski także, i chyba każdy poza Pazdanem, bo ten akurat łysy. A że po godzinach robią rewię mody, imprezują z modelkami, itp - to norma, ale Kolega pokaże może którzy piłkarze na świecie tak nie mają. Na czele z najlepszymi na świecie - Ronaldo, Messim, i tak dalej.
Akurat Krychowiak to wzór profesjonalizmu na równi z Lewandowskim. Przeszedł jednak do klubu do którego nie pasował - wcześniej dwa razy zdobywał Puchar Uefa z Sevillą a jego transfer do West Bromwich komentują w tonie: czymże sobie nasz klub zasłużył na tak wielkiego piłkarza.
Polska drużyna piłkarska ma dokładnie ten problem, co miała nasza siatkówka lat temu piętnaście mniej więcej. Po latach niebytu weszli na salony, coś tam ugrali i znaleźli się na poziomie do którego nie przywykli. Zdarzały się zatem fantastyczne mecze, lanie faworytów, jak i porażki z kelnerami w meczach zdawałoby się nie do przegrania.
Stopniowo jednak się to pi razy oko normalizowało - było coraz mniej wpadek, coraz mniej porażek w wygranych meczach i setach, coraz mniej okresów totalnej bezradności na parkiecie. Aż przyszedł turniej 2006 i wicemistrzostwo świata. Znaleźliśmy się w innym świecie, również mentalnie.
Oczywiście jak to bywa u drużyn które nie są wychowane w przekonaniu że są na najwyższym poziomie, były i potem problemy, ale w 2009 nasze mistrzostwo Europy nikogo nie zdziwiło, w 2012 wygranie Ligi Światowej takoż, w 2014 nasze mistrzostwo świata było nawet do przewidzenia. Nie udało się jedynie na igrzyskach, teraz jest problem bo złote pokolenie odeszło, a nowi jeszcze (mam nadzieję że jeszcze) nie reprezentują tego poziomu. Ale Polska od dekady z okładem jest w ścisłej czołówce najlepszych drużyn świata - obok Brazylii, Rosji, USA, Włoch, i Francji.
Liczę na coś podobnego w piłce - czyli nie jeden sukces i koniec, ale metodyczna, wieloletnia praca obliczona na długofalowy sukces. Zwłaszcza że przy całym szacunku dla naszej kadry - dalej nie jesteśmy poukładani taktycznie a tylko bywamy tacy.
Trochę frazesów, ale dużo oczywistych i prawdziwych spostrzeżeń. Z pewnością Kolega zauważył, że za sportem zawodowym, a szczególnie piłką nożną nie przepadam. To jest biznes. O ile na piłce znam się średnio to na biznesie nieźle. No i ten biznes jest prowadzony nieuczciwie i to jest na świecie tolerowane, ale chyba coraz mniej. Nie ma powodu aby było i to się skończy. Nie wystarczy wywalić Blatera i Platiniego. Trzeba wystrzelić w kosmos te wszystkie federacje, a przynajmniej zmusić je do normalnej sprawozdawczości, jawności i płacenia podatków zamiast wyciągania łapsk po darowizny z budżetu.Nasza piłka jest tak samo nieuczciwa jak europejska i światowa, ale do tego dużo mniej profesjonalna. Wiele razy pisałem i powtórzę, że to moi zdaniem dlatego że wśród jej właścicieli dominują patałachy, z którymi wstyd się pokazać gdziekolwiek. I przykład idzie z góry na tych z żelem na łbie i sianem we we łbie. Mają talent w nogach i nieco sprytu, ale to za mało na prowadzenie własnej kariery i przyzwoite traktowanie klienta czyli kibica, czyli mnie. Ronaldo przynajmniej się przykłada do roboty i traktuje klienta poważnie. Może sobie być egzaltowany i groteskowy, ale w piłkę gra dobrze i z zaangażowaniem. Oczekuję od tych dupków uczciwej gry. To ich zawód. Ja płacę. Jakby się utrzymywali sami jako najemnicy w normalnym biznesie jak ja to mógłbym się nimi nie interesować. Piłką interesuje się czasem nie dla przyjemności, ale dla ochrony moich pieniędzy z podatków i uczciwej pracy, której ta piłka nie szanuje i i zwyczajnie wyłudza kasę. To żenada i zły przykład dla młodzieży.
Biznes to inny temat - Kolega zdaje się obrzucał inwektywami naszych piłkarzy, to odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Oni nie są winni tego jak biznes wygląda.
Co do nieuczciwości to dokładnie tak jest - nasza piłka jest tak samo nieuczciwa, a na pewno nie jest bardziej nieuczciwa. Mam wrażenie że po niedawnych aferach może być nawet ciut uczciwsza.
Co do piłkarzy znowu - nie tylko Ronaldo traktuje klienta poważnie, a już na pewno złego słowa nie można powiedzieć o kadrze Nawałki. Tylko Kolega zdaje się nie rozumie praw tego sportu, mówię o czysto sportowym aspekcie. Więc łopatologicznie - remis Realu z Legią to większy blamaż niż nasza porażka 4:0 z Danią.
I pragnę podkreślić, że jedno z Realem łączy nasza reprezentację - otóż jesteśmy w tej komfortowej sytuacji że obie wpadki - Realu na pewno, bo to już przeszłość, a nasza najprawdopodobniej - nie będą miały żadnych konsekwencji.
To też warto odnotować z właściwym rozumieniem tego faktu.
Wracając do sportów zawodowych, a szczególnie piłki nożnej mam kilka pytań: - Kto jest właścicielem stadionów, hal sportowych i innych obiektów które użytkują polskie kluby? Kto je zbudował lub buduje? Kto je modernizuje ? Jakie to kwoty historycznie i roczne wydatki i kto je ponosi? - Jakie są opłaty za użytkowanie tych obiektów przez kluby i jak się one mają do amortyzacji i/lub inwestycji odtworzeniowych? - Jaką sprawozdawczość finansową prowadzą kluby sportowe oraz czy i jakie podatki płacą? Kto je kontroluje pod tym względem? - Jaka jest struktura przychodów klubów? Ile w tym otrzymują za czystą działalność tj za bilety, reklamy, transmisje itp? Ile otrzymują od sportowych federacji ponadnarodowych i ile za transfery zawodników? Jaki jest udział sponsorów i co za ten udział otrzymują? - Jaką działalność szkoleniową i popularyzatorską sportu prowadzą kluby? Czy mają w tym zakresie jakieś zobowiązania prawne lub umowne wobec federacji, państwa, samorządu ? - Jaka jest struktura kosztów klubów ? Ile wydają na utrzymanie obiektów, ile na wynagrodzenia i utrzymanie zawodników, ile ekip sportowych z trenerami, a ile na transfery, szkolenie młodzieży i inne pozycje? To ważne pytania. Ja się nie znam, ale Koleżeństwo się zna więc proszę choćby o częściowe i skrótowe odpowiedzi. Bez tego nie mogę sobie wyrobić poglądu czy sport zawodowy w Polsce to mafia i pasożyt na zdrowym ciele, czy też branża pełniąca ważne funkcje społeczne w sposób efektywny. Pewnie najpierw trzeba by zadać pytanie po co nam sport zawodowy i wyczynowy. Takie pytania to teraz w Polsce pytania fundamentalne. W istocie takie same jak w np sprawie sądów: czy sądy są dla sędziów i prawników czy dla obywatel? Czy kluby sportowe, sportowcy zawodowi i obsługa są dla siebie, dla właścicieli czy też i w jakim stopniu dla obywateli?
Właścicielem stadionu jest najczęściej miasto. Kwot koledze nie podam, bo to już więcej pracy, ale do znalezienia bez problemu. Takoż jeśli o finanse chodzi. Działalność szkoleniowa jest określona przez wymogi licencyjne Ekstraklasy.
Co do pytania czy sport to mafia w Polsce - odpowiedź brzmi: do pewnego stopnia tak. I piłka kopana chyba ma tu najwięcej grzeszków na sumieniu. Acz mam wrażenie że to się powoli zmienia - to już nie lata Fryzjera, Ptaka i innych takich.
Jak to powiedział bodajże Łukasz Załuska po powrocie do Polski po sześciu latach zdaje sie: "tak zmieniło się dużo. Dziś każdy klub ma siłownię, prawie nikt już nie jara, ogólnie podejście jest dużo bardziej profesjonalne".
Oczywiście nie jest też tak że jest wszystko cacy - dalej są podejrzane interesy rozmaitych ludzi w tym kibiców, dalej są dziwne akcje jak choćby niedawne z kupowaniem Wisły, itp - ale skala patologii jest wyraźnie mniejsza. No i chłopaki typu Lewy, Błaszczu, Piszczek, itp - pokazują że można. A wszyscy wychowali się w polskich klubach. Są też tacy jak Krychowiak co wyjechał za szczeniaka do Francji, czy Szczęsny do Anglii - w każdym razie do najwyższego poziomu wiedzie niejedna droga.
Kiedyś schemat był taki że Polak wybijał się w naszej lidze, wyjeżdżał na Zachód i grzał tam ławę, albo grał ogony - no, czasem błysnął tu czy tam. Dziś o Polakach głośnow Europie a kilku jest absolutnie kluczowymi graczami w bardzo dobrych drużynach.
A funkcje społeczne futbol czy siatka pełnią i będą pełnić czy się Koledze podoba czy nie. Przez lata dramat w piłce kopanej wpisywał się w schemat malkontenctwa o Polsce - że tu wszystko do dupy, piłka też. Sytuację ratował Małysz, potem siatkarze, teraz (no, przynajmniej do zeszłego piątku ;-) piłkarze. To się naprawdę przekłada na dumę narodową - i nie trzeba być cały czas mistrzem świata, wystarczy mieć chwile które się pamięta (vide Włosi czy Francuzi którzy w każdym pokoleniu mają swoje wielkie chwile, choć nie są mistrzami co chwila).
I jeszcze jedna sprawa - Małyszem mogliśmy się chwalić Finom czy Niemcom, siatkarzami - tym kilku krajom które siatkówą żyją, piłkarzami zaś w przypadku np medalu mistrzostw świata możemy się chwalić na calutkim świecie. Dlatego jak to mówił św Jan Paweł II - z rzeczy nieważnych piłka nożna jest najważniejsza:)
Skoro jest taka ważna to czemu jest, ta klubowa, tak zaniedbana? Już pisałem co można spróbować zrobić: Orlen, KGHM, Lotos, PZU, PKO BP, Pekao, Azoty, spółki węglowe, Polski Cukier i kilkanaście innych dużych państwowych firm ma kasę i potrzebuje reklamy swoich brandów. No to mamy listę potencjalnych długoterminowych i stabilnych właścicieli klubów polskiej Ekstraklasy. Niektóre stać na 2-3 kluby, a jest jeszcze sporo firm średniej wielkości - wystarczy na I ligę. Do tego nie od rzeczy byłoby reaktywować kluby wojskowe, a może i policyjne. Tego finansowania wystarczyłoby nie tylko dla piłki nożnej. Więcej wydaje się na głupawe reklamy outdorowe i w telewizorniach oraz sraczkę rebrandingową. Myślę że lepiej reklamować stabilne polskie brandy poprzez stabilne i dobre polskie kluby pod tymi brandami. Dlaczego mają samorządy wespół z Totalizatorem i dużymi firmami jako sponsorami finansować stadiony klubom szemranych biznesmenów? Zaś małe kluby, szczególnie tańsze niż kopana dyscypliny, w niższych ligach z powodzeniem mogą utrzymać same samorządy. Ta chora pseudokomercjalizacja sportu to jakiś postkorwinizm często jest.
Kolega ma rację, ale za piłkę klubową niewielu chce się brać, bo to niewdzięczny temat. Animozje, układy, dziwne interesy, itp - a po cholere to prezesowi Orlenu? A co, w Polsce lud nie wie i bez tego co to Orlen?
Oczywiście gdyby rzucić odpowiednich ludzi i zastosować odpowiednią politykę, raz dwa byłby porządek. Ale u nas są ważniejsze rzeczy a dobra zmiana ma ledwie dwa lata. Chyba nie muszę dodawać że wczesniej nie było woli ku porządkowaniu czegokolwiek.
Ale i teraz jestem sceptykiem - PiSowi na cholerę wojna z kibicami (a porządki związane są z co najmniej ryzykiem takowej). Ufam że Boniek wie co robi choć oczywiście możliwości ma ograniczone i jego wpływ na ekstraklasę jest ograniczony. Oczyszczona policja czy służby mogą zrobić sporo - wszak z kibicami i tak się nie lubią, i nic tu się nie zmieni:) A biznes lubi przewidywalność, jasność itp - zresztą to Kolega lepiej wie ode mnie.
Z reprezentacją dużo lepiej - tu są jasne zasady, wiadomo kto kim i tak dalej. I pragmatyczne podejście Bońka dużo dobrego robi.
Tymczasem Boniek powtórzył praktycznie co do słowa moje zdanie o koncentracji, której brak widac było już na rozgrzewce. I ma podobne zdanie, że to raczej wypadek niż powód do wieszania psów, ale zobaczymy.
Komentarz
Mnie osobiście utkwił w pamięci przypadek Lecha Poznań, który w dwumeczu z Interem Baku z Azerbejdżanu wygrał na wyjeździe 1:0 a u siebie uległ w takim samym stosunku, ostatecznie zwyciężył w karnych 9:8. Tej jesieni dwukrotnie remisował z Juventusem, a Manchester City rozniósł u siebie, podobnież Red Bul Salzburg u siebie i na wyjeździe. Ostatecznie wyszedł z grupy LE z drugiego miejsca mając tyle samo punktów co pierwszy Manchester City.
O włos -i nie byłoby tego wszystkiego. A męki drużyn latem to niemal rytuał - nawet jak przejdą, to zwykle nie da się tego oglądać na trzeźwo.
Ale czy taki wniosek wyciągamy na podstawie działań przedstawicieli państwa li tylko, czy mamy przesłanki, żeby tak myśleć o całym społeczeństwie. Vide Polska pod rządami Tuska i Komorowskiego.
Wróciły wszystkie demony Fornalika, Smudy, późnego Benhauera i mroczne lata 90te. Oby na chwilę tylko.
Polacy kiedy nie grają maksymalnie skoncentrowani i zmobilizowani - nie prezentują właściwie niczego, ani techniki, ani taktyki, ani indywidualnych umiejętności. I tak właśnie było - Duńczycy zagrali z nami mecz o wszystko, a my graliśmy sparing "a niech się to wreszcie skończy".
Olewka, ustawka, sodówka, kacówka?
Grałem kiedyś jako junior jak najbardziej profesjonalnie w siatkę i moje obserwacje z tejże przekładają się na inne drużynowe sporty, a na piłkę na pewno.
Otóż przy wyrównanym w miarę poziomie (a sportowo Duńczycy nie tylko nie są słabsi od nas, ale mam wrażenie że lepsi jeśli o grę drużynową chodzi, my mamy lepsze indywidualności) wystarczy że jedna z drużyn po prostu nie zmobilizuje się w pełni a druga tak. I mamy gotowy pogrom, szczególnie takie drużyny jak nasza - której wartość to głównie indywidualności i ambicja na boisku.
Przypominam niedawny mecz Legia - Real, gdzie chłopaki które niedługo później przegrywają z Termalicą Nieciecza, prawie że wygrały z najbardziej utytułowanym klubem świata, i to nie towarzysko a w Lidze Mistrzów gdzie gra się na poziomie niejako z obowiązku - bo Realowi po prostu inaczej nie wypada.
Dlaczego? A bo Legia wiedziała że jeśli nie będą grali jak o życie, skończy się kompletnym blamażem, być może dwucyfrówką. Z drugiej strony byli świeżo po meczu w Madrycie, który owszem przegrali - ale zobaczyli, że ci z Realu to też ludzie. No i pokazać się w takim meczu - cały świat to zobaczy, agenci, transfery itp. A poza tym to mecz życia, który się będzie - w przypadku sukcesu, a remis 3:3, krok od zwycięstwa, to był sukces olbrzymi - wnukom opowiadać.
A dla Realu to był po prostu kolejny mecz, i to z - wydawałoby się - największymi kelnerami w LM, których dwa tygodnie wcześniej złupili 5:1. Trudno o super motywację, na dodatek w meczu bez publiczności, w którym od razu zdobyli gola. Miał być spacerek, a kiedy w trakcie okazało się że przeciwnik jest mega zmotywowany - ciężko już było to odręcić.
Trochę wcześniej przeżyliśmy to samo z Kazachstanem - ponoć najsłabszy zespół w grupie, do przerwy prowadzimy 2:0, no nic już tu złego nie może się wydarzyć. Ale Kazachowie wyszli po przerwie niezwykle zmotywowani, a my już byliśmy w samolocie do domu - w rezultacie prawie że przerżnęliśmy ten mecz, a gole strzelał nam koleś który nie załapał się do Korony Kielce.
Mentalnośc robi nieprawdopodobną różnicę. Pamiętam w siatce - jeśli pierwszego seta wygrywaliśmy bardzo wysoko (za dobrze nam poszło, przeciwnik słabszy, a do tego się posypał) - to w drugim secie zwykle były problemy i wygrywaliśmy może dwoma-trzema punktami, albo wręcz przegrywaliśmy. Bo nie było skupienia, agresji, itp, bo w głowach się zbyt wyluzowaliśmy.
Kiedyś śp Kazimierz Górski powiedział, że zobaczył porażkę w reprezentantach już przed meczem, patrząc na sposób w jaki się rozgrzewają. W 2008 w Krakowie dane mi było zobaczyć to samo - graliśmy towarzysko z USA i widziałem rozgrzewkę naszych, którzy wyszli odrobić pańszczyznę. USA przyjechało powalczyć - no i się skończyło tak, jak się skończyć musiało.
Nasza reprezentacja miała w tyle głowy zapas 3 teoretycznie łatwiejszych meczów w razie czego, zamieszania transferowe, katastrofę w Legii (Mączyński, Pazdan, Jędrzejczyk). No i "5 drużynę świata". A Dania walczyła o życie stojąc nad przepaścią. Przy naprawdę bardzo równym poziomie sportowym - więcej nie było trzeba.
I teraz pytanie - czy to tylko kubeł zimnej wody, czy początek problemu. Trzy najbliższe mecze to pokażą.
W kosza żadna niespodzianka - mocni nie byliśmy nigdy. W siatkę gramy coraz gorzej, od MŚ w 2014 jest zjazd w dół. Noga to to co wyżej - a czy to początek kryzysu czy jednorazowa wpadka, to zobaczymy.
Człowiek strzela, a Pan Bóg piłkę nosi. Polecam mundialowy mecz Brazylia-Argentyna sprzed wielu lat - ci pierwsi obijali kilkudziesięciokrotnie(!) słupki i poprzeczki, a tym drugim wyszła bodaj jedyna akcja w meczu i wygrali 1:0.
Dopiero po spotkaniu z Kazachami będzie można powiedzieć, czy to był wypadek przy pracy czy też trwała obsuwa.
Po pierwsze - żel na łbie ma Lewandowski także, i chyba każdy poza Pazdanem, bo ten akurat łysy. A że po godzinach robią rewię mody, imprezują z modelkami, itp - to norma, ale Kolega pokaże może którzy piłkarze na świecie tak nie mają. Na czele z najlepszymi na świecie - Ronaldo, Messim, i tak dalej.
Akurat Krychowiak to wzór profesjonalizmu na równi z Lewandowskim. Przeszedł jednak do klubu do którego nie pasował - wcześniej dwa razy zdobywał Puchar Uefa z Sevillą a jego transfer do West Bromwich komentują w tonie: czymże sobie nasz klub zasłużył na tak wielkiego piłkarza.
Polska drużyna piłkarska ma dokładnie ten problem, co miała nasza siatkówka lat temu piętnaście mniej więcej. Po latach niebytu weszli na salony, coś tam ugrali i znaleźli się na poziomie do którego nie przywykli. Zdarzały się zatem fantastyczne mecze, lanie faworytów, jak i porażki z kelnerami w meczach zdawałoby się nie do przegrania.
Stopniowo jednak się to pi razy oko normalizowało - było coraz mniej wpadek, coraz mniej porażek w wygranych meczach i setach, coraz mniej okresów totalnej bezradności na parkiecie. Aż przyszedł turniej 2006 i wicemistrzostwo świata. Znaleźliśmy się w innym świecie, również mentalnie.
Oczywiście jak to bywa u drużyn które nie są wychowane w przekonaniu że są na najwyższym poziomie, były i potem problemy, ale w 2009 nasze mistrzostwo Europy nikogo nie zdziwiło, w 2012 wygranie Ligi Światowej takoż, w 2014 nasze mistrzostwo świata było nawet do przewidzenia. Nie udało się jedynie na igrzyskach, teraz jest problem bo złote pokolenie odeszło, a nowi jeszcze (mam nadzieję że jeszcze) nie reprezentują tego poziomu. Ale Polska od dekady z okładem jest w ścisłej czołówce najlepszych drużyn świata - obok Brazylii, Rosji, USA, Włoch, i Francji.
Liczę na coś podobnego w piłce - czyli nie jeden sukces i koniec, ale metodyczna, wieloletnia praca obliczona na długofalowy sukces. Zwłaszcza że przy całym szacunku dla naszej kadry - dalej nie jesteśmy poukładani taktycznie a tylko bywamy tacy.
Co do nieuczciwości to dokładnie tak jest - nasza piłka jest tak samo nieuczciwa, a na pewno nie jest bardziej nieuczciwa. Mam wrażenie że po niedawnych aferach może być nawet ciut uczciwsza.
Co do piłkarzy znowu - nie tylko Ronaldo traktuje klienta poważnie, a już na pewno złego słowa nie można powiedzieć o kadrze Nawałki. Tylko Kolega zdaje się nie rozumie praw tego sportu, mówię o czysto sportowym aspekcie. Więc łopatologicznie - remis Realu z Legią to większy blamaż niż nasza porażka 4:0 z Danią.
I pragnę podkreślić, że jedno z Realem łączy nasza reprezentację - otóż jesteśmy w tej komfortowej sytuacji że obie wpadki - Realu na pewno, bo to już przeszłość, a nasza najprawdopodobniej - nie będą miały żadnych konsekwencji.
To też warto odnotować z właściwym rozumieniem tego faktu.
A w Mistrzostwach Świata w Polsce 3 lata temu złoiliśmy Rosję, złoiliśmy Niemcy, i na deser złoiliśmy dwa razy na jednym turnieju Brazylię;-)
- Kto jest właścicielem stadionów, hal sportowych i innych obiektów które użytkują polskie kluby? Kto je zbudował lub buduje? Kto je modernizuje ? Jakie to kwoty historycznie i roczne wydatki i kto je ponosi?
- Jakie są opłaty za użytkowanie tych obiektów przez kluby i jak się one mają do amortyzacji i/lub inwestycji odtworzeniowych?
- Jaką sprawozdawczość finansową prowadzą kluby sportowe oraz czy i jakie podatki płacą? Kto je kontroluje pod tym względem?
- Jaka jest struktura przychodów klubów? Ile w tym otrzymują za czystą działalność tj za bilety, reklamy, transmisje itp? Ile otrzymują od sportowych federacji ponadnarodowych i ile za transfery zawodników? Jaki jest udział sponsorów i co za ten udział otrzymują?
- Jaką działalność szkoleniową i popularyzatorską sportu prowadzą kluby? Czy mają w tym zakresie jakieś zobowiązania prawne lub umowne wobec federacji, państwa, samorządu ?
- Jaka jest struktura kosztów klubów ? Ile wydają na utrzymanie obiektów, ile na wynagrodzenia i utrzymanie zawodników, ile ekip sportowych z trenerami, a ile na transfery, szkolenie młodzieży i inne pozycje?
To ważne pytania. Ja się nie znam, ale Koleżeństwo się zna więc proszę choćby o częściowe i skrótowe odpowiedzi. Bez tego nie mogę sobie wyrobić poglądu czy sport zawodowy w Polsce to mafia i pasożyt na zdrowym ciele, czy też branża pełniąca ważne funkcje społeczne w sposób efektywny. Pewnie najpierw trzeba by zadać pytanie po co nam sport zawodowy i wyczynowy. Takie pytania to teraz w Polsce pytania fundamentalne. W istocie takie same jak w np sprawie sądów: czy sądy są dla sędziów i prawników czy dla obywatel? Czy kluby sportowe, sportowcy zawodowi i obsługa są dla siebie, dla właścicieli czy też i w jakim stopniu dla obywateli?
Działalność szkoleniowa jest określona przez wymogi licencyjne Ekstraklasy.
Co do pytania czy sport to mafia w Polsce - odpowiedź brzmi: do pewnego stopnia tak. I piłka kopana chyba ma tu najwięcej grzeszków na sumieniu. Acz mam wrażenie że to się powoli zmienia - to już nie lata Fryzjera, Ptaka i innych takich.
Jak to powiedział bodajże Łukasz Załuska po powrocie do Polski po sześciu latach zdaje sie: "tak zmieniło się dużo. Dziś każdy klub ma siłownię, prawie nikt już nie jara, ogólnie podejście jest dużo bardziej profesjonalne".
Oczywiście nie jest też tak że jest wszystko cacy - dalej są podejrzane interesy rozmaitych ludzi w tym kibiców, dalej są dziwne akcje jak choćby niedawne z kupowaniem Wisły, itp - ale skala patologii jest wyraźnie mniejsza. No i chłopaki typu Lewy, Błaszczu, Piszczek, itp - pokazują że można. A wszyscy wychowali się w polskich klubach. Są też tacy jak Krychowiak co wyjechał za szczeniaka do Francji, czy Szczęsny do Anglii - w każdym razie do najwyższego poziomu wiedzie niejedna droga.
Kiedyś schemat był taki że Polak wybijał się w naszej lidze, wyjeżdżał na Zachód i grzał tam ławę, albo grał ogony - no, czasem błysnął tu czy tam. Dziś o Polakach głośnow Europie a kilku jest absolutnie kluczowymi graczami w bardzo dobrych drużynach.
A funkcje społeczne futbol czy siatka pełnią i będą pełnić czy się Koledze podoba czy nie. Przez lata dramat w piłce kopanej wpisywał się w schemat malkontenctwa o Polsce - że tu wszystko do dupy, piłka też. Sytuację ratował Małysz, potem siatkarze, teraz (no, przynajmniej do zeszłego piątku ;-) piłkarze. To się naprawdę przekłada na dumę narodową - i nie trzeba być cały czas mistrzem świata, wystarczy mieć chwile które się pamięta (vide Włosi czy Francuzi którzy w każdym pokoleniu mają swoje wielkie chwile, choć nie są mistrzami co chwila).
I jeszcze jedna sprawa - Małyszem mogliśmy się chwalić Finom czy Niemcom, siatkarzami - tym kilku krajom które siatkówą żyją, piłkarzami zaś w przypadku np medalu mistrzostw świata możemy się chwalić na calutkim świecie. Dlatego jak to mówił św Jan Paweł II - z rzeczy nieważnych piłka nożna jest najważniejsza:)
Oczywiście gdyby rzucić odpowiednich ludzi i zastosować odpowiednią politykę, raz dwa byłby porządek. Ale u nas są ważniejsze rzeczy a dobra zmiana ma ledwie dwa lata. Chyba nie muszę dodawać że wczesniej nie było woli ku porządkowaniu czegokolwiek.
Ale i teraz jestem sceptykiem - PiSowi na cholerę wojna z kibicami (a porządki związane są z co najmniej ryzykiem takowej). Ufam że Boniek wie co robi choć oczywiście możliwości ma ograniczone i jego wpływ na ekstraklasę jest ograniczony.
Oczyszczona policja czy służby mogą zrobić sporo - wszak z kibicami i tak się nie lubią, i nic tu się nie zmieni:) A biznes lubi przewidywalność, jasność itp - zresztą to Kolega lepiej wie ode mnie.
Z reprezentacją dużo lepiej - tu są jasne zasady, wiadomo kto kim i tak dalej. I pragmatyczne podejście Bońka dużo dobrego robi.
Tymczasem Boniek powtórzył praktycznie co do słowa moje zdanie o koncentracji, której brak widac było już na rozgrzewce. I ma podobne zdanie, że to raczej wypadek niż powód do wieszania psów, ale zobaczymy.