Są trzy jebnięte osoby w kadrze - Grosik, Peszko i Teodorczyk. Jak nie będzie szło oni mogą wygrać mecz, szaIonymi akcjami w końcówce. Nawałka to wie. Dlatego pojechał, teoretycznie bez formy, Peszko. Dlatego jest Teo a nie walący bramę za bramą Wilczek.
extraneus napisal(a): Ja się kompletnie nie znam i nie specjalnie interesuję piłką, dlatego patrzę na to jak typowy konsument obrazków z telewizora.
Obrazki są ładne i ugrzecznione. Bo sport zawodowy został spacyfikowany. Nawet temperamentni ludzie nakładają maski. Najbardziej to wg mnie widać w NBA. Wszystko zmierza w stronę wrestlingu, czyli szoł dla dzieci. Ale jeszcze nie, jeszcze można oglądać ...
rozum.von.keikobad napisal(a): Ostatni gol "Franka" był w meczu towarzyskim w październiku czy listopadzie 2005 r., w sezonie klubowym on grał piach w jakiejś austriackiej drugiej lidze czy czymś takim. To nie był już Franek łowca bramek gwiazda Wisły.
Wciąż był to chłopak, który wygrał eliminacje, a sportowo lepszy jeśli nie od pierwszego składu to na pewno od ławki która pojechała. Posiadanie go jako ewentualnego asa w rękawie (przypominam, że w eliminacjach też wchodził z ławki) miało sens zarówno sportowy jak i kwestie jedności drużyny. To coś, jakby nie wziąć Lewego (zachowując proporcje), przy założeniu że po eliminacjach forma mu siadła. Według takich kryteriów, Kuby w 2016 w kadrze w ogóle nie miało prawa być - ale na szczęście Nawałka to nie Janas.
Gwoli ścisłości - Janasa darzę sympatią, uważam że bardzo niesłusznie zrobiono z niego worek treningowy, facet miał więcej trenerskiego nosa niż Benhauer (przypominam że Polska za Janasa rozjeżdżała każdego przeciwnika na papierze słabszego od nas - żartowano nawet że Polska to bardzo przewidywalna drużyna bo w każdym meczu strzela po 3 bramki, no czasem osiem). Ale turniej Janasa przerósł po prostu.
rozum.von.keikobad napisal(a):
Formy Iwana w 2002 r. szczegółowo nie pamiętam, ale obawiam się, że pokolenie zagrałby podobnie jak Hajto czy Kłos.
Pozostawienie Iwana w składzie zapewne nie odmieniłoby losów Mundialu, ale na pewno nie zniszczyłoby atmosfery w drużynie, gdzie znalazło się miejsce dla Sibika (poważnie musiałem sprawdzić kto to w ogóle jest, a o jego obecności w kadrze dowiedziałem się po Mundialu - jakoś mi umknęło przed i w trakcie).
rozum.von.keikobad napisal(a): Kosowski błysnął jesienią w Wiśle, to prawda, jeśli na wiosną już tak grał (zakładam, że tak, ale szczegółów nie pamiętam) to dużo bardziej sensowny zarzut..
Oba są sensowne, tylko z różnych powodów.
rozum.von.keikobad napisal(a): Co do Dudka też, nie będę ukrywał, mnie on nigdy nie przekonywał. Był bramkarzem typu Victor Valdes, pupilek części kibiców, na pewno z charakterem, ale grający baaardzo nierówno. Miewał fatalne błędy obok bardzo fuksiarskich meczów (jak słynny finał LM, który zaczął od błędu przy jednej z pierwszych bramek Milanu, he he). W 2006 r. dodatkowo miał przesiedziany sezon..
Dudek Dudkiem - w kadrze fakt, nie uratował chyba żadnego meczu. Generalnie w 2006 najlepszy był Boruc, bezwzględnie. Natomiast pytanie kto był lepszy - Dudek czy Kuszczak, który w kadrze doświadczenia nie miał prawie żadnego a klubie był w zasadzie zmiennikiem żelaznego van den Saara który był równie realny do posadzenia na ławie jak Casillas wtedy w Realu. Już kij z Fabiańskim, który wtedy miał 21 lat był bramkarzem Legii - i w zasadzie miał papiery na dobre granie i tyle. Chodzi o to że nie powołanie Dudka, Frankowskiego i Kłosa wyglądało w pakiecie fatalnie i dodatkowo zrujnowało i tak nienajlepszą atmosferę wokół kadry. A wpadka Kuszczaka z Kolumbią to już w ogóle przelała czarę goryczy i stanowiła niejako dowód na to, że Janas się myli - przynajmniej tak to odebrali prawie wszyscy.
rozum.von.keikobad napisal(a):
Generalnie też może na coś się zdecydujmy... jeśli kluczowe ma być "nierozwalanie szatni" a nie sportowa *aktualna* forma, to przecież decyzja o wzięciu Peszki jest fantastyczna.
No właśnie nie, bo kadra Nawałki bez Peszki grała od dawna i nic się nie działo. To ani nie był kluczowy zawodnik w żadnym czasie (jak Frankowski), ani "duch drużyny" czy ktoś od kogo mogą się uczyć młodsi - ot kolega z kadry, który częściej z niej wypada niż faktycznie gra, tyle że fajnie się z nim pośmiać w szatni.
rozum.von.keikobad napisal(a): Jeśli odchodzą takie żarty jak Szczęsnego, to gość zapewnia humor i w ogóle.
No humor to ma, faktycznie. Ostatnio kopał dmuchaną lalę odzianą w dres Arki Gdynia - boki zrywać.
rozum.von.keikobad napisal(a): Przy czym no moim zdaniem oni mają tam jechać wygrać (ile się da, niekoniecznie mistrzostwo), a nie "mieć dobrą atmosferę"
Cóż mogę powiedzieć - widać nie grałeś profesjonalnie w żaden sport drużynowy.
rozum.von.keikobad napisal(a): Z punktu widzenia sportowego ja to też widzę tak, jest krytyka *wzięcia* Peszki, ale jakoś nikt nie potrafił podać jednoznacznego zmiennika. Po prostu z tego się wybiera, co się ma. .
To w zasadzie jedyny argument - widocznie reszta w Arłamowie wyglądała jeszcze gorzej.
rozum.von.keikobad napisal(a): Za czasów Engela zawodnik klasy Peszki miałby pewne miejsce w kadrze i to w pierwszym składzie, dziś mamy Lewandowskiego, Zielińskiego, Glika, to patrzymy zupełnie inaczej.
No a jak niby mamy patrzeć? Co to za argument że za Engela taki zawodnik miałby miejsce w składzie? Nota bene dyskutowałbym - Peszko z Lecha owszem, Peszko dzisiaj - wcale nie.
Sam Peszko miał miejsce w składzie u Nawałki, póki coś grał. Dziś w zasadzie tylko biega, więc sorry.
extraneus napisal(a): Jakoś nie jestem w stanie przekonać się, że ta drużyna ma jakąś pozytywną wartość, że cokolwiek wnosi do światowego czy europejskiego futbolu. Niczym się nie wyróżnia, nic jej nie znamionuje, jest dokładnie nijaka. Zbieranina i przeciętność.
No właśnie nie - w stosunku do poziomu piłkarskiego jaki prezentujemy, zdobywamy wręcz nieprawdopodobną ilość goli. A poza zdobywaniem bramek - w zasadzie umiemy się bronić tak średnio - pół meczu mysz się nie przeciśnie, a potem tracimy gole kompletnie z niczego.
Płynność gry - mocno taka sobie, dokładność podań - podobnie, gra kombinacyjna - także. Nie jesteśmy na jednym poziomie z potentatami, którzy potrafią świetnie konstruować akcje, i prawie każda kończy się jakimś tam zagrożeniem. My w połowie przypadków głupio gubimy piłkę i zagrożenia nie ma kompletnie żadnego - ale jak się uda "domknąć" (a zwykle parę razy na mecz się udaje) to z reguły padają gole.
Taka drużyna może w zasadzie wygrać każdy pojedynczy mecz z każdym przeciwnikiem - ale raczej nie kilka z rzędu, chyba że dostanie skrzydeł, będzie miała nieprawdopodobne szczęście, itp - tak już bywało na turniejach. Jednak równie dobrze może się skończyć na fazie grupowej i męczyć się z każdym przeciwnikiem.
JORGE napisal(a): Są trzy jebnięte osoby w kadrze - Grosik, Peszko i Teodorczyk. Jak nie będzie szło oni mogą wygrać mecz, szaIonymi akcjami w końcówce. Nawałka to wie. Dlatego pojechał, teoretycznie bez formy, Peszko. Dlatego jest Teo a nie walący bramę za bramą Wilczek.
Grosik nie dociąga do 60tej minuty. Musiałby siedzieć na ławce- a wtedy ofensywa jest bez jaj, no bo kto za niego? Kownacki?
Dziwi mnie, że Nawałka nie próbuje wariantu z dwoma silnymi napastnikami: Lewy i Teodorczyk. Na zbójów z Senegalu jak znalazł, szczególnie przy stałych fragmentach.
JORGE napisal(a): Jest dokładnie odwrotnie. Absolutnie nieprzypadkowa, starannie dobrana grupa profesjonalistów, z paroma gwiazdami światowego pokroju, z reżimem pracy i odpowiedzialności narzuconym przez Nawałkę i Lewandowskiego. I co ważne, z poczuciem swojej wartości, oni jechali na Euro po medal. Ale nie kłapali dziobami. Okazało się, że było blisko, bardzo blisko.
Zgadzam się. To było doskonale widać po nich jak wracali - czuli że szansa wymknęła im się o włos, a ćwierćfinał, czyli największe osiągnięcie polskiej drużyny od 1982 roku (czyli zanim w ogóle przyszli na świat) - było dla nich marnym pocieszeniem. To chłopaki jakich nie mieliśmy odkąd pamiętam - absolutnie bez żadnych kompleksów.
JORGE napisal(a): Mamy piekielnie silny zespół. I właśnie jakiś, szczególnie na tle rozmamłanych drużyn europejskich.
Nie jest piekielnie silny, ale piekielnie niebezpieczny. Gra nam się nie klei zdecydowanie za często i nawet ze słabym przeciwnikiem - ale praktycznie w każdym meczu i z każdym przeciwnikiem stwarzamy sytuacje które dziwnie łatwo zamieniają się w bramki. Nie jesteśmy piekielnie silni, bo ciągle tracimy bramki z niczego - tak w eliminacjach, jak w meczach towarzyskich (z Koreą i z Chile). Nawet na Euro, gdzie mieliśmy świetne statystyki - stracone zaledwie dwa gole, oba w fazie pucharowej - patrząc na naszą obronę w meczu z Ukrainą, można było zgrzytać zębami. To cud że ten mecz wygraliśmy - to już z Niemcami wyglądała nasza obrona znacznie lepiej - a tak, to nawet Irlandia Północna potrafiła nam napsuć krwi.
Natomiast jesteśmy kompletnie nieobliczalni dla każdego - to drużyna której nie może lekceważyć żaden zespół na świecie, łącznie z Brazylią - o Niemcach nawet nie wspominam, bo coś mi się wydaje że oni raczej woleliby na nas nie trafić.
JORGE napisal(a): Są trzy jebnięte osoby w kadrze - Grosik, Peszko i Teodorczyk. Jak nie będzie szło oni mogą wygrać mecz, szaIonymi akcjami w końcówce. Nawałka to wie. Dlatego pojechał, teoretycznie bez formy, Peszko. Dlatego jest Teo a nie walący bramę za bramą Wilczek.
Jedna sprawa co do Peszki - jako jedyny w kadrze w ostatnich dwóch meczach nie zagrał ani minuty. Pomijam kontuzjowanego Glika i Kurzawę, oraz trzeciego bramkarza Białkowskiego. To o czynś świadczy.
Faktycznie Teodorczyk daje nadzieję - o ile coś mu do tego tępego łba nie strzeli. Wygląda na to że formę ma solidną.
Gorzej z Milikiem - obawiam się że seria pudeł z Euro może się powtórzyć. A naprawdę chłopak zasługuje na to, żeby się odblokować i ścigać na gole z Lewandowskim.
Dziś gdzieś przeczytałem artykuł, w którym autor wskazał bardzo ciekawy problem. Otóż, całkiem spora cześć pierwszej 11 jest po sezonie z małą ilością gier. Dotyczy to Milika, Błaszczykowskiego, Piszczka, Grosika, Krychowiaka, Glik też stracił ostatni miesiąc. Z różnych przyczyn nie grali, ale fakt jest faktem. Paradoksalnie to może być plus, ale niekoniecznie.
Myślę że to będzie plus, pamiętając Lewandowskiego z Euro. Wtedy nie zagrał ani jednego meczu będąc sobą z eliminacji (jak się potem okazało - obydwóch).
Chłopaki są w formie, ale nie są przemęczeni. Najlepsza z możliwych kombinacja.
Tak, nie grałem nigdy profesjonalnie w żaden sport, mówię profesjonalnie, bo rekreacyjnie w piłkę w Polsce grał każdy dzieciak płci męskiej i to znacznie więcej niż na wf-ie. No przynajmniej w latach 90., bo teraz z tego co piszecie to trzeba od razu szkółkę na licencji Barcelony, może, nie wiem
Więc cóż, w kwestii powołań sprzed kilkunastu lat pozostaniemy na protokole rozbieżności, a cieszy mnie zauważenie fatalnych wyników Beenhakkera z porównywalnymi meczami Janasa.
Teraz o czym jest ten post, krótko, o tym, ile nasi wybiegali przez sezon. Zróbcie ciekawy eksperyment, zwycięzca Ligi Mistrzów w danym roku i wynik reprezentacji kraju klubu na euro / mundialu. Z małymi wyjątkami, beznadziejny. Teraz zróbcie porównanie strzelcy bramek w finale LM i występ na euro / mundialu. Nie pamiętacie, to sprawdźcie. Przebiegany (w sensie prze-sadnie) sezon to nic dobrego. Tak, wiem, w klubie z Londynu może nie być żadnego Anglika, ale jednak ciągle, mimo przemieszania, sporo się pokrywa.
I drugie, ile tracimy bramek. I zdobywamy. Po pierwsze, pamiętam tu biadolenie bezpośrednio przed euro, ile to straciliśmy bramek w ostatnich towarzyskich. I że będą "wysokie" wyniki. No a było maks. 1 bramka z jednej strony, szok, co? No właśnie nie do końca, ja tu wkleję mini-tabelkę, ile zdobyliśmy bramek, ile straciliśmy i na ile meczy. Turnieje te, które ja pamiętam
2002 r. 3-7 / 3 2006 r. 2-4 / 3 2008 r. 1-4 / 3 2012 r. 2-3 / 3 2016 r. 4-2 / 5
"Giełdowa" analiza techniczna mówi mniej więcej tak - stały trend spadkowy liczby straconych i zbliżanie się do kolejnego szczytu w liczbie zdobytych. To, który turniej wypada tu najgorzej i jak się nazywał ówczesny trener, to nawet nie mówię
rozum.von.keikobad napisal(a): Tak, nie grałem nigdy profesjonalnie w żaden sport, mówię profesjonalnie, bo rekreacyjnie w piłkę w Polsce grał każdy dzieciak płci męskiej i to znacznie więcej niż na wf-ie. No przynajmniej w latach 90., bo teraz z tego co piszecie to trzeba od razu szkółkę na licencji Barcelony, może, nie wiem
To nie jest zarzut, tylko stwierdzenie faktu - inaczej wiedziałbyś jak działa zgrana szatnia, a jak to wygląda jak są konflikty w zespole. Ja grałem profesjonalnie w siatę jako junior - a pisze profesjonalnie choć nie zarabiałem pieniędzy, bo np kolega z klubu grał w kadrze narodowej, a moja drużyna otarła się o ścisłe mistrzostwa Polski (bój o turniej finałowy gdzie było 7 drużyn, przegraliśmy na samym szczycie, i to co gorsza u siebie). Sporo chłopaków gralo potem w normalnej lidze. Stąd wiem co nieco o specyfice sportu drużynowego.
Co do szkółki Barcelony - powiem Ci tak, mój syn gra w szkółce na licencji Interu. Też fajnie, ale nie szukałem żadnej na licencji - taka się trafiła, bo jest najbliżej przedszkola i najwygodniej dojechać. Jak dla mnie nie wiem co ta licencja niby daje, poza tym że chłopaki latają w koszulkach Interu. Trenerzy i tak są polscy, zajęcia są fajne ale żadne "rocket science", rodzice co mają starsze dzieci w innych klubach bez licencji mówią że wygląda to bardzo podobnie - także teges. Ja bym na pewno nie silił się na "licencję" - inna sprawa że nie mam zamiaru robić z chłopaka profesjonalnego piłkarza, tylko po prostu nie ma tylu kolegów na podwórku żeby nauczyć się w piłkę grać.
rozum.von.keikobad napisal(a):
Więc cóż, w kwestii powołań sprzed kilkunastu lat pozostaniemy na protokole rozbieżności, a cieszy mnie zauważenie fatalnych wyników Beenhakkera z porównywalnymi meczami Janasa.
Zawsze to podkreślałem - Engel po Korei wyleciał, Janas po Niemczech wyleciał - dlaczego Benhauer został? Mimo że miał GORSZE wyniki od obydwóch wymienionych? Polskie kompleksy, których na szczęście się wyzbywamy, ale dekadę temu były ciągle żywe. Wielki trener z zagranicy itp. A zatem podwójne standardy - płacono mu najwięcej, dał najmniej a w nagrodę dostał przedłużenie umowy zamiast kopa w tyłek. I skończyło się najgorszym wynikiem w następnych eliminacjach chyba w ogóle w historii - wyprzedziliśmy tylko San Marino. Gorszego blamażu nie pamiętam.
Nie no, żeby było jasne - nie robię *zarzutów*, że chłopaki kopią po szkółkach, a nie na boiskach przy tysiąclatkach jak "za naszych czasów". Jak nie ma z kim grać, to lepiej w szkółce niż wcale, chłopaki muszą się jakoś wyżyć, wybiegać, wyszaleć.
A to nie jest jakiś absurd, że reprezentacja Polski na mecze będzie fruwać po 1500 km? Po takim locie nie trzeba by się aklimatyzować przez dwa dni w mieście meczu?
Hiszpania wymiata, ale chcieli ewidentnie dowieźć wynik do końca meczu już na 20 minut przed końcem meczu. I zemściło się - w sumie dobrze, bo trafiłem remis (nie wynik). Ale gdyby Hiszpania wygrała, byłaby krzywda dla Portugalii. Hiszpania grała jak - wstyd przypominać - Polska z Austrią w 2008 przy wyniku 1:0 (zachowując oczywiście proporcje). Gra na czas (w sensie przetrzymywanie piłk przy nodze i nawet nie silenie się na ataki) - i się skończyło podobnie.
Ja nie porównuję gry, tylko intencje. Napisałem o zachowaniu proporcji. Co do karnego z Austrią - obejrzyj powtórki. Tu masz analizę Listkiewicza i tez widać pięknie powtórkę. - oglądaj od 1:55 Po latach, na chłodno i zgodnie z prawdą można przyznać, że remis Austriakom zrobił Mariusz Lewandowski. W kompletnie niegroźnej (przynajmniej jeśli chodzi o możliwości zawodnika przez niego pilnowanego) sytuacji.
Gdyby to była 35, 46 czy 69 min meczu to mógłbym przyznać ci rację choć i tak świadczyłoby to nie tylko o wyjątkowej... skrupulatności sędziego W 90 min "faul" na kompletnie nie istotnym z punktu widzenia gry, i powodzenia tej akurat akcji meczu dla Austriaków, zawodniku jest zwyczajnym prezentem od sędziego dla gospodarzy turnieju.
No ale faul był. Druga rzecz - prezent to by był, gdyby faulu faktycznie nie było, a do tego remis Austriakom cokolwiek dawał. Nie dawał jednak nic - tak samo jak nam. Zwróć uwagę na to co mówią sami piłkarze - że ostatnia minuta, że to, że tamto - ale nikt nie wspomina o prostym fakcie - faul był. A jak był, to nie ma o czym gadać. Co mnie osobiście boli najbardziej - był to faul kompletnie bezsensowny. I tego powinniśmy się czepiać, a nie Webba. Choć pamiętam samego siebie - szlag mnie jasny chciał trafić po tym meczu, a Webb był synonimem zaprzedanego gospodarzom włazodupca. Jeszcze policjant ladacznica jego mać, żeby było jeszcze śmieszniej. No ale potem przyszła reflekcja. To nie on nas skrzywdził tylko M. Lewandowski.
vigilate napisal(a): Trzeba przyznać, że Hiszpania to żenada
He? Jeśli chodzi o umiejętności i grę - bodaj najlepsza drużyna na Mundialu. Pokpili sprawę przy 3:2 myśląc że już po meczu - i zmiany Hierro, ekhm, dyskusyjne (już lepiej by nic nie robił i nie przeszkadzał). Co niby z tą żenadą?
vigilate napisal(a): Trzeba przyznać, że Hiszpania to żenada
He? Jeśli chodzi o umiejętności i grę - bodaj najlepsza drużyna na Mundialu. Pokpili sprawę przy 3:2 myśląc że już po meczu - i zmiany Hierro, ekhm, dyskusyjne (już lepiej by nic nie robił i nie przeszkadzał). Co niby z tą żenadą?
Dla mnie żenujące było to, że zaczęli bronić wyniku. Ewidentnie spadło im ciśnienie i zaczęli "szanować piłkę".
Ok, był to błąd, ale to nie była żenada. Nie było to celebrowanie wybić, chamskie przedłużanie, itp - tylko sprawne operowanie piłką. Owszem, chwały to nie przynosi, ale do żenady daleko.
vigilate napisal(a): Trzeba przyznać, że Hiszpania to żenada
He? Jeśli chodzi o umiejętności i grę - bodaj najlepsza drużyna na Mundialu. Pokpili sprawę przy 3:2 myśląc że już po meczu - i zmiany Hierro, ekhm, dyskusyjne (już lepiej by nic nie robił i nie przeszkadzał). Co niby z tą żenadą?
Trzeba przyznać, że Kolega nie pamięta "niepodrabialnego" stylu Vigutka, że w ogóle mu odpowiada :P
Jeśli chodzi o wyciśnięcie nadbudowy (kadry) z bazy (populacja) to Islandia jest najlepsza drużyną ever. Tam trenerzy 4-latków musza mieć europejską licencję B
Komentarz
To coś, jakby nie wziąć Lewego (zachowując proporcje), przy założeniu że po eliminacjach forma mu siadła. Według takich kryteriów, Kuby w 2016 w kadrze w ogóle nie miało prawa być - ale na szczęście Nawałka to nie Janas.
Gwoli ścisłości - Janasa darzę sympatią, uważam że bardzo niesłusznie zrobiono z niego worek treningowy, facet miał więcej trenerskiego nosa niż Benhauer (przypominam że Polska za Janasa rozjeżdżała każdego przeciwnika na papierze słabszego od nas - żartowano nawet że Polska to bardzo przewidywalna drużyna bo w każdym meczu strzela po 3 bramki, no czasem osiem).
Ale turniej Janasa przerósł po prostu. Pozostawienie Iwana w składzie zapewne nie odmieniłoby losów Mundialu, ale na pewno nie zniszczyłoby atmosfery w drużynie, gdzie znalazło się miejsce dla Sibika (poważnie musiałem sprawdzić kto to w ogóle jest, a o jego obecności w kadrze dowiedziałem się po Mundialu - jakoś mi umknęło przed i w trakcie).
Oba są sensowne, tylko z różnych powodów.
Dudek Dudkiem - w kadrze fakt, nie uratował chyba żadnego meczu. Generalnie w 2006 najlepszy był Boruc, bezwzględnie. Natomiast pytanie kto był lepszy - Dudek czy Kuszczak, który w kadrze doświadczenia nie miał prawie żadnego a klubie był w zasadzie zmiennikiem żelaznego van den Saara który był równie realny do posadzenia na ławie jak Casillas wtedy w Realu.
Już kij z Fabiańskim, który wtedy miał 21 lat był bramkarzem Legii - i w zasadzie miał papiery na dobre granie i tyle.
Chodzi o to że nie powołanie Dudka, Frankowskiego i Kłosa wyglądało w pakiecie fatalnie i dodatkowo zrujnowało i tak nienajlepszą atmosferę wokół kadry. A wpadka Kuszczaka z Kolumbią to już w ogóle przelała czarę goryczy i stanowiła niejako dowód na to, że Janas się myli - przynajmniej tak to odebrali prawie wszyscy.
No właśnie nie, bo kadra Nawałki bez Peszki grała od dawna i nic się nie działo. To ani nie był kluczowy zawodnik w żadnym czasie (jak Frankowski), ani "duch drużyny" czy ktoś od kogo mogą się uczyć młodsi - ot kolega z kadry, który częściej z niej wypada niż faktycznie gra, tyle że fajnie się z nim pośmiać w szatni. No humor to ma, faktycznie. Ostatnio kopał dmuchaną lalę odzianą w dres Arki Gdynia - boki zrywać. Cóż mogę powiedzieć - widać nie grałeś profesjonalnie w żaden sport drużynowy.
To w zasadzie jedyny argument - widocznie reszta w Arłamowie wyglądała jeszcze gorzej.
No a jak niby mamy patrzeć? Co to za argument że za Engela taki zawodnik miałby miejsce w składzie? Nota bene dyskutowałbym - Peszko z Lecha owszem, Peszko dzisiaj - wcale nie.
Sam Peszko miał miejsce w składzie u Nawałki, póki coś grał. Dziś w zasadzie tylko biega, więc sorry.
Płynność gry - mocno taka sobie, dokładność podań - podobnie, gra kombinacyjna - także. Nie jesteśmy na jednym poziomie z potentatami, którzy potrafią świetnie konstruować akcje, i prawie każda kończy się jakimś tam zagrożeniem. My w połowie przypadków głupio gubimy piłkę i zagrożenia nie ma kompletnie żadnego - ale jak się uda "domknąć" (a zwykle parę razy na mecz się udaje) to z reguły padają gole.
Taka drużyna może w zasadzie wygrać każdy pojedynczy mecz z każdym przeciwnikiem - ale raczej nie kilka z rzędu, chyba że dostanie skrzydeł, będzie miała nieprawdopodobne szczęście, itp - tak już bywało na turniejach. Jednak równie dobrze może się skończyć na fazie grupowej i męczyć się z każdym przeciwnikiem.
Jesteśmy po prostu nieobliczalni i tyle.
Dziwi mnie, że Nawałka nie próbuje wariantu z dwoma silnymi napastnikami: Lewy i Teodorczyk. Na zbójów z Senegalu jak znalazł, szczególnie przy stałych fragmentach.
Nie jest piekielnie silny, ale piekielnie niebezpieczny. Gra nam się nie klei zdecydowanie za często i nawet ze słabym przeciwnikiem - ale praktycznie w każdym meczu i z każdym przeciwnikiem stwarzamy sytuacje które dziwnie łatwo zamieniają się w bramki.
Nie jesteśmy piekielnie silni, bo ciągle tracimy bramki z niczego - tak w eliminacjach, jak w meczach towarzyskich (z Koreą i z Chile). Nawet na Euro, gdzie mieliśmy świetne statystyki - stracone zaledwie dwa gole, oba w fazie pucharowej - patrząc na naszą obronę w meczu z Ukrainą, można było zgrzytać zębami. To cud że ten mecz wygraliśmy - to już z Niemcami wyglądała nasza obrona znacznie lepiej - a tak, to nawet Irlandia Północna potrafiła nam napsuć krwi.
Natomiast jesteśmy kompletnie nieobliczalni dla każdego - to drużyna której nie może lekceważyć żaden zespół na świecie, łącznie z Brazylią - o Niemcach nawet nie wspominam, bo coś mi się wydaje że oni raczej woleliby na nas nie trafić. Jedna sprawa co do Peszki - jako jedyny w kadrze w ostatnich dwóch meczach nie zagrał ani minuty. Pomijam kontuzjowanego Glika i Kurzawę, oraz trzeciego bramkarza Białkowskiego. To o czynś świadczy.
Faktycznie Teodorczyk daje nadzieję - o ile coś mu do tego tępego łba nie strzeli. Wygląda na to że formę ma solidną.
Gorzej z Milikiem - obawiam się że seria pudeł z Euro może się powtórzyć. A naprawdę chłopak zasługuje na to, żeby się odblokować i ścigać na gole z Lewandowskim.
Chłopaki są w formie, ale nie są przemęczeni. Najlepsza z możliwych kombinacja.
Więc cóż, w kwestii powołań sprzed kilkunastu lat pozostaniemy na protokole rozbieżności, a cieszy mnie zauważenie fatalnych wyników Beenhakkera z porównywalnymi meczami Janasa.
Teraz o czym jest ten post, krótko, o tym, ile nasi wybiegali przez sezon. Zróbcie ciekawy eksperyment, zwycięzca Ligi Mistrzów w danym roku i wynik reprezentacji kraju klubu na euro / mundialu. Z małymi wyjątkami, beznadziejny. Teraz zróbcie porównanie strzelcy bramek w finale LM i występ na euro / mundialu. Nie pamiętacie, to sprawdźcie. Przebiegany (w sensie prze-sadnie) sezon to nic dobrego.
Tak, wiem, w klubie z Londynu może nie być żadnego Anglika, ale jednak ciągle, mimo przemieszania, sporo się pokrywa.
I drugie, ile tracimy bramek. I zdobywamy. Po pierwsze, pamiętam tu biadolenie bezpośrednio przed euro, ile to straciliśmy bramek w ostatnich towarzyskich. I że będą "wysokie" wyniki. No a było maks. 1 bramka z jednej strony, szok, co?
No właśnie nie do końca, ja tu wkleję mini-tabelkę, ile zdobyliśmy bramek, ile straciliśmy i na ile meczy. Turnieje te, które ja pamiętam
2002 r. 3-7 / 3
2006 r. 2-4 / 3
2008 r. 1-4 / 3
2012 r. 2-3 / 3
2016 r. 4-2 / 5
"Giełdowa" analiza techniczna mówi mniej więcej tak - stały trend spadkowy liczby straconych i zbliżanie się do kolejnego szczytu w liczbie zdobytych. To, który turniej wypada tu najgorzej i jak się nazywał ówczesny trener, to nawet nie mówię
Co do szkółki Barcelony - powiem Ci tak, mój syn gra w szkółce na licencji Interu. Też fajnie, ale nie szukałem żadnej na licencji - taka się trafiła, bo jest najbliżej przedszkola i najwygodniej dojechać. Jak dla mnie nie wiem co ta licencja niby daje, poza tym że chłopaki latają w koszulkach Interu. Trenerzy i tak są polscy, zajęcia są fajne ale żadne "rocket science", rodzice co mają starsze dzieci w innych klubach bez licencji mówią że wygląda to bardzo podobnie - także teges. Ja bym na pewno nie silił się na "licencję" - inna sprawa że nie mam zamiaru robić z chłopaka profesjonalnego piłkarza, tylko po prostu nie ma tylu kolegów na podwórku żeby nauczyć się w piłkę grać. Zawsze to podkreślałem - Engel po Korei wyleciał, Janas po Niemczech wyleciał - dlaczego Benhauer został? Mimo że miał GORSZE wyniki od obydwóch wymienionych?
Polskie kompleksy, których na szczęście się wyzbywamy, ale dekadę temu były ciągle żywe. Wielki trener z zagranicy itp. A zatem podwójne standardy - płacono mu najwięcej, dał najmniej a w nagrodę dostał przedłużenie umowy zamiast kopa w tyłek. I skończyło się najgorszym wynikiem w następnych eliminacjach chyba w ogóle w historii - wyprzedziliśmy tylko San Marino. Gorszego blamażu nie pamiętam. Aż tak sie nie doktoryzowałem, ale na czuja wnioski mam bardzo podobne.
Ale gdyby Hiszpania wygrała, byłaby krzywda dla Portugalii. Hiszpania grała jak - wstyd przypominać - Polska z Austrią w 2008 przy wyniku 1:0 (zachowując oczywiście proporcje). Gra na czas (w sensie przetrzymywanie piłk przy nodze i nawet nie silenie się na ataki) - i się skończyło podobnie.
Co do karnego z Austrią - obejrzyj powtórki. Tu masz analizę Listkiewicza i tez widać pięknie powtórkę.
- oglądaj od 1:55
Po latach, na chłodno i zgodnie z prawdą można przyznać, że remis Austriakom zrobił Mariusz Lewandowski. W kompletnie niegroźnej (przynajmniej jeśli chodzi o możliwości zawodnika przez niego pilnowanego) sytuacji.
Intencje nie styl.
Racja.
Gdyby to była 35, 46 czy 69 min meczu to mógłbym przyznać ci rację choć i tak świadczyłoby to nie tylko o wyjątkowej... skrupulatności sędziego
W 90 min "faul" na kompletnie nie istotnym z punktu widzenia gry, i powodzenia tej akurat akcji meczu dla Austriaków, zawodniku jest zwyczajnym prezentem od sędziego dla gospodarzy turnieju.
Zwróć uwagę na to co mówią sami piłkarze - że ostatnia minuta, że to, że tamto - ale nikt nie wspomina o prostym fakcie - faul był. A jak był, to nie ma o czym gadać.
Co mnie osobiście boli najbardziej - był to faul kompletnie bezsensowny. I tego powinniśmy się czepiać, a nie Webba. Choć pamiętam samego siebie - szlag mnie jasny chciał trafić po tym meczu, a Webb był synonimem zaprzedanego gospodarzom włazodupca. Jeszcze policjant ladacznica jego mać, żeby było jeszcze śmieszniej.
No ale potem przyszła reflekcja. To nie on nas skrzywdził tylko M. Lewandowski.
https://www.youtube.com/watch?time_continue=2&v=GB09eVAvGio
Co niby z tą żenadą?
A, germanofil zdaje się. Ok, mój błąd:)
Tam trenerzy 4-latków musza mieć europejską licencję B