Skip to content

Legia v. Ktoś tam skądś - JORGE proszony o komentarz

15051535556235

Komentarz

  • qizqiz
    edytowano June 2018
    rozum.von.keikobad napisal(a):

    Conte w Juventusie (lata 2012-2014, w LM bez sukcesów, ale w Serie A bardzo udane).
    Natomiast istotnie, ustawienie w dzisiejszym meczu to desperacja.
    Chielini, Bonucci, Barzagli. Trzech starych zabijaków. Grających ze sobą 7 lat, 2 mecze w tygodniu.

    Pazdan jest zgrany z Glikiem, ale grają razem 3 lata. I to w ustawieniu 4-4-2.

    Pozostałe, do niedawna dobrze działające, duety na boisku w reprezentacji Polski to:
    Lewandowski z Milikiem (ok. 2 lata, uwzględniając kontuzje M.), prawa strona Błaszczykowski z Piszczkiem (wiele lat w Borussii, ponad 6 lat w reprezentacji) i Krychowiak z ... Mączyńskim (3 lata, Mączyński odpalony przed Mundialem).

    Poza parą Piszczek-Kuba, pozostali grali razem w reprezentacji, a nie w klubie. Jak tu mówić o automatyzmach, gdy żadnej z tych par nie było? Z Milikiem to akurat dobrze...

  • Nawałka wystawił po raz kolejny Szczęsnego. Niby niczego nie zawalił (choć ta pierwsza bramka..), ale też niczego nie uratował.
    Ale kluczowa i tak była moim zdaniem kiepska dyspozycja fizyczna. Dużo lepiej wyglądało to niż z Senegalem ale do czasu - ostatnie kilkanaście minut to znowu proste błędy, brak dobrego podania czy przyjęcia. No tak się nie da.
  • Nawałka chciał pokazać jaki jest sprytny, jak wszystkich wykiwa ustawieniem, a wykiwał sam siebie.
    Trzeba było grać radosny, ofensywny futbol albo cofnąć się za środek boiska i grać twardo z kontry, a nie bawić się w eksperymenty w formacji, która eksperymentów nie znosi.
  • edytowano June 2018
    Chyba klocki rozsypały się wraz z kontuzją Glika i teraz okazuje się, ze nie trzeba było go na siłę brać. Poza tym mało profesjonalny sygnał jakim było zabranie Peszki od dętej atmosfery. Do tego słodka otoczka- te codzienne filmiki "Łączy nas piłka"- Piłkarze w swoistym reality show też nie mogli zbudować atmosfery. Oni są przez to do bólu poprawni celebrycko- nie podejmują ryzyka. Nie są w ogóle kontrowersyjni. Tam w ogóle nie idzie na noże a to jest w męskim środowisku nienaturalne. Tfu.
    Nawałka to taki Ken z lalki Barbie.
    Wypieprzyć wszechobecnych gostków z kamerkami z PZPN.
  • MarianoX napisal(a):
    Rafał napisal(a):
    JORGE opanuj nerwy po meczu. Przypominam co piszę od dawna. Tak wiem, że reprezentacja Polski jest stosunkowo narodowa i Kolumbii też. Tak się jednak dzieje w wielu innych chociaż nie to jest przyczyną, przynajmniej główną, naszej katastrofy na mundialu. Nie pisałem zresztą tylko o naturalizacji. Pisałem o globalizacji i komercjalizacji. I mam pojęcie o czym piszę. Do wątków piłkarskich zasadniczo nie wchodzę aktywnie często. Zaglądałem w związku z mundialem. Napisałem dlaczego w innym wątku.
    Problem z tobą jest taki że obok licznych tematów na których się dobrze znasz wypowiadasz się autorytatywnie w takich, o których nie masz pojęcia.
    Autorytarnie? Poglądy to poglądy. Nie lubię sportu wyczynowego we współczesnym wydaniu. Co to ma do wypowiedzi autorytarnych lub nie? Wyrażam je i uzasadniam. To tyle.
  • Sorry za wtręt - najbardziej znienawidzoną istotą w Polsce będzie przynajmniej przez jakiś czas cwelebrytka Janda K.
  • Polska reprezentacja, w obecnym składzie, powinna bez problemu wyjść z tej grupy. Potencjał ma większy Kolumbia (oni jeszcze dwa lata temu byli sklasyfikowani na 3 miejscu na świecie), ale my powinniśmy dać radę i im. Na pewno drugie miejsce. Jednak nie było formy, nie było przygotowania fizycznego, nie było zgrania. Nie było niczego. Zespół się po prostu rozleciał, w ciągu miesiąca. Ale to tylko tak wygląda, bo zaczął się rozlatywać dużo wcześniej. Nawałka widział, że podstawowi zawodnicy mają potężne kłopoty zdrowotne, że nie są w rytmie meczowym. Liczył, że ich odbuduje, w sumie trudna sztuka. Coś też poszło nie tak z przygotowaniami, fizycznie wyglądaliśmy przeciętnie. W każdym razie, wstawienie do składu Góralskiego, Bereszyńskiego, Bednarka i Kownackiego to był akt desperacji, dość logiczny, to fakt, ale jednak. Nawałka widział jak prezentują się zawodnicy, którzy byli trzonem kadry i zaryzykował. Gdyby ktoś parę miesięcy temu zobaczył skład Polski na mecz nr 2 Mundialu to by się popukał w głowę. We Francji była inna drużyna - w obronie zabrakło Jędzy i Glika, w pomocy Mączyńskiego, w formie Grosika i Kuby, w ataku Milika. To jest, moi drodzy 6 zawodników, których albo nie ma, albo są cieniami samych siebie.

    Brutalna prawda jest prosta. Nawałce posypał się zespół, a na zbudowanie nowego nie miał czasu. Gdyby przyjechał tu zespół z Francji (w formie) to byśmy po dzisiejszym meczu mieli 4 punkty. Ten Mundial to katastrofa, nie pieprzcie mi tu że awans jest sukcesem. Tak było w przypadku Engela, dziś mamy potencjał ogromny. Stało się, tak bywa. Nawałka musi zostać.
  • Jorge, z tym zostaniem Nawałki pewnie masz rację.
    Choćby przez brak alternatyw (Probierz?).

    Ale strzelił dziś samobója wszechczasów- wpuścił na boisko w końcówce Glika.
  • qiz napisal(a):
    Jorge, z tym zostaniem Nawałki pewnie masz rację.
    Choćby przez brak alternatyw (Probierz?).

    Ale strzelił dziś samobója wszechczasów- wpuścił na boisko w końcówce Glika.
    Ale nie rozumiem ? Pazdan musiał zejść, on sobie naciągnął mięsień kilkanaście minut wcześniej, powinien już wtedy zejść (granie z naciągnięciem grozi zerwaniem). Co miał Nawałka zrobić, wpuścić Milika i grać dwoma obrońcami ?
  • Michał Probierz jest idealnym kandydatem na trenera polskiej kadry. Jego preferowany styl wpisuje się polską mentalność. Pod jego ręką byśmy byli jacyś, charakterni, waleczni, grający z polotem kontry. I do ostatniej sekundy można by się było spodziewać gola. Ale Probierz nie zbuduje wielkiej reprezentacji, może nie potrafić wykorzystać potencjału, jeżeli się ponownie pojawi. Nawałka, przy odpowiednich zawodnikach jest w stanie ugrać medal.
  • Glik był gotów do gry czy nie?

    Jeśli gotów- powinien grać od początku.
    Jeśli niesprawny- nie można wpuszczać na boisko takiego zawodnika. Bo nie mówimy tu o kondycji, wytrzymałości, ale o zagrożeniu poważnym urazem.
  • Alternatywą to był zagraniczny trener w 2016 r., który wziąłby za mordę twarz szamponów - Lewandowskiego (nb. - zagrał fatalne ME) i jego przydupasa - Peszkina. Zasadził kopa twarzy paryskich butików - Krysze, itd.
    Nawałka okazał się pizdą, sterowaną przez swoich zawodników, taktycznym cieniasem.
  • qizqiz
    edytowano June 2018
    imageA tu elegancki obrazek z 1 bramki, która ustawiła mecz. Przez tą debilną taktykę nie było 2 zawodników po bokach (obrońca i skrzydłowy), a tylko jeden. Kompletny chaos. Rybus "kryje" trzech Kolumbijczyków, idzie dośrodkowanie, a 10 (!) Polaków w polu karnym pozwala strzelić gola głową.
  • A w ogóle to nawet moja żona zauważyła, że kondycyjnie zdechli. Było widać po twarzach. Umierali ze zmęczenia.
    Jeżeli drużyna bazująca na sile, kondycji i schematach nie ma żadnego z tych elementów... to będzie mocno w cymbał od Japonii.
  • Dla dzisiejszej reprezentacji awans do MŚ to sukces, dla kadry która była w stanie walnąć Portugalię na ME - porażka.
    Niby ten sam trener i ci sami piłkarze, a zespół inny.
  • Aha, wierzę w to że Nawałka powinien dalej pracować.
  • Zero przygotowania fizycznego.
    Brak kondycji i szybkości.
    Zawsze to samo od lat.
    To jest podstawową przyczyną beznadziejnej gry.
  • Kuba_ napisal(a):
    Aha, wierzę w to że Nawałka powinien dalej pracować.
    Skoro kilku graczy (Rybus? Glik? Lewandowski?) już puściło parę, że przygotowania były "dziwne"- to jest spalony.

    Tak, jak napisałem- obroniłby się wszystkim, mógłby przyznawać się do pomyłek, zwalić na słabych zawodników (trochę prawdy), ale GOTOWOŚĆ GLIKA DO GRY Z KOLUMBIĄ to samobój Nawałki. Wizerunkowa katastrofa.
    Kompromitacja, panika, no po prostu nietrzymanie stolca.
  • A o co w tym wszystkim chodzi?
  • Chodzi o emocje.
  • Teoria spisku. .
    Chodzi o to , żeby upokorzyć Polskę i Polaków.
  • JORGE napisal(a):
    Michał Probierz jest idealnym kandydatem na trenera polskiej kadry. Jego preferowany styl wpisuje się polską mentalność. Pod jego ręką byśmy byli jacyś, charakterni, waleczni, grający z polotem kontry. I do ostatniej sekundy można by się było spodziewać gola. Ale Probierz nie zbuduje wielkiej reprezentacji, może nie potrafić wykorzystać potencjału, jeżeli się ponownie pojawi. Nawałka, przy odpowiednich zawodnikach jest w stanie ugrać medal.
    Probierz jest "nikim", żaden piłkarz, trener to wicemistrz ze śledzikami z Podlasia. Nie zapominajmy, że piłkarzyki to tępe ćwoki. Duże znaczenie miało, że Nawałka piłkarzem był dobrym, na MŚ zagrał, a w ogóle to jest kumplem i w pełni popierany przez legendę- Zbigniewa Bońka. Nie to, żebym był zwolennikiem zagranicznego (obawiam się, że to gorsze rozwiązanie), bo z zagranicznych to chyba tylko Czerczesow by do nich trafił, no i może jeszcze Petrescu... ale oni też mają jakieś kompleksy, pedagogikę wstydu i na baczność to mogliby stanąć przed jakimś Conte czy Ranierim.

    No zobaczymy, co tam Boniek i jego marketingowcy wymyślą. Ale na pewno Nawałka poleci. Zastanawia mnie też, czy totalnie niedopasowanie taktyki i ustawienia pod rywali to li tylko wina trenera, czy też indolencja "banku informacji".

    BTW- wszystkim hejterom Beenhakkera przypominam, że to on włączył Nawałkę do swojego sztabu. Może zrobią zagraniczniaka trenejro, a Probierza jego asystentem? Choć wątpię, z Polakami tylko ruski misio umiał się dogadać.
  • los napisal(a):
    A o co w tym wszystkim chodzi?
    O kwestie wizerunkowe i wychowawcze.

    Dobrze "zarządzany" Lewandowski może uczynić więcej dobrego, niż dziesięć solidnych seriali patriotycznych. Tworzy młodzieży wzorzec Polaka:
    - ciężko pracującego profesjonalisty,
    - uporządkowanego i odpowiedzialnego życiowo (żona, dziecko, a nie dziwki, dragi, balangi i tatuaże),
    - robiącego dla Niemca, ale z takim poczuciem własnej wartości, że Niemiec z bólem serca (i kieszeni) płaci Polaczkowi więcej niż jakiemukolwiek Niemcowi.

    Coś o tym powinieneś wiedzieć ;) No więc, wbrew pozorom, poza rozrywką dla mas, piłkarzyki mogą stanowić też pewien materiał wychowawczy.
  • poza rozrywką dla mas, piłkarzyki mogą stanowić też pewien materiał wychowawczy.
    Spieprzyło się prawie równo ze stanem wojennym i tak trwa do dziś. Niedługo będzie czterdzieści lat. Ktoś tu pisał, że kondycja piłki kopanej jest tożsama z kondycją narodu. Jeżeli pogląd nosi w sobie ziarna prawdy (a coś w tym jest), to wychowanie proponowane przez Kolegę przypomina sposób barona Münchhausena na wydobycie się z bagna za włosy, razem z koniem, na którym siedział.
  • Chyba rozsądne spojrzenie na sprawę (Przegląd Sportowy):

    DWULETNIE NAGROMADZENIE PROBLEMÓW JAKO PRZYCZYNA KATASTROFY [ANALIZA]

    Po Euro 2016 można było mieć jasność, że reprezentacja Polski może funkcjonować dobrze, tylko jeśli wszystkie jej trybiki działają we właściwy sposób. W ciągu dwóch lat od turnieju we Francji wiele ważnych trybików przestało działać. Jak się okazało, zbyt wiele.

    Do największych katastrof zwykle dochodzi nie dlatego, że jedna rzecz przestała funkcjonować. Katastrofy następują przez spiętrzenie wielu drobnych spraw, które w tym samym momencie przestały funkcjonować. Gdyby choć jedna z nich działała, dałoby się ich uniknąć. To przestroga przed szukaniem prostych wytłumaczeń po polskiej klęsce na mundialu. Nie jest to klęska tylko Adama Nawałki, tylko Roberta Lewandowskiego, tylko Grzegorza Krychowiaka, tylko braku systemu szkolenia, tylko kontuzji Kamila Glika, tylko doboru bazy. To klęska drobnych czynników, które na Euro 2016 działały, a w Rosji przestały działać. Ta klęska nie ma jednej twarzy, jednego winnego, którego należy spalić na stosie dla zaspokojenia żądzy krwi.

    Już w trakcie tak udanego Euro 2016 zwracano uwagę, że Adam Nawałka przez cały turniej grał praktycznie jedenastoma-dwunastoma zawodnikami. Podkreślano, że selekcjoner stworzył solidną jedenastkę, ale gdy tylko wypadnie z niej choćby jeden element, zaczyna się problem. Wtedy, we Francji, działało praktycznie wszystko. To było jednak ostatnie takie lato.

    Spiętrzenie problemów

    Pierwszy z bohaterów tamtego czerwca rozbił się Bartosz Kapustka. We Francji przebojem wdzierający się do pierwszego składu i bez kompleksów radzący sobie z rywalami. Po transferze do Leicester City nie rozegrał ani jednego meczu. Kolejny rok stracił w SC Freiburg. Równo dwa lata po tym, jak zachwycał się nim Gary Lineker, rozdawał autografy na meczu Garbarni Kraków z Pogonią Siedlce. Wkrótce po nim klub na lepszy zmienił też Arkadiusz Milik. Kibice wieszali na nim po Euro psy, ale fachowcy dostrzegali łatwość, z jaką dochodził do sytuacji. Ajaksowi Amsterdam, dla którego strzelił w sezonie poprzedzającym Euro ponad dwadzieścia goli, Napoli zapłaciło za niego spore pieniądze. Od tego czasu napastnik dwa razy zerwał więzadła krzyżowe, tracąc praktycznie dwa lata gry.

    Bohaterem najgłośniejszego transferu został Grzegorz Krychowiak, fantastycznie spisujący się w Sewilli. Po transferze do Paris Saint-Germain przez rok praktycznie nie pojawiał się na boisku. W West Bromwich Albion grał więcej, ale ciągle przeżywał spore turbulencje. Jak dotąd nie nawiązał do formy z andaluzyjskich czasów. Dla Jakuba Błaszczykowskiego Euro 2016 było jak na razie ostatnim wzlotem w karierze. Przed turniejem grał mało, ale był zdrowy, więc we Fiorentinie dobrze przygotował się fizycznie. Wolfsburg zapłacił za niego, licząc, że kupuje Kubę, jakiego Bundesliga poznała w czasach Borussii Dortmund. To był jednak już inny zawodnik. Przez ostatnie pół roku przed mundialem właściwie nie grał w piłkę. To, że w ogóle był w stanie biegać i pojechać na turniej i tak jest jego sukcesem. Kamil Grosicki był wyróżniającą się postacią w Stade Rennes, klubie jednej z pięciu najsilniejszych lig świata. Na mundial pojechał po przeciętnym sezonie w średniaku II ligi angielskiej. Krzysztof Mączyński, który tak dobrze zabezpieczał we Francji Krychowiaka, do Rosji nie pojechał wcale.

    Kamil Glik, który jako jeden z nielicznych po transferze do lepszego klubu nie przepadł, praktycznie wypadł z udziału w mundialu z powodu kontuzji. Łukasz Piszczek jechał do Francji po udanym sezonie w Borussii Dortmund, a do Rosji po trzymiesięcznej przerwie spowodowanej naderwaniem więzadła i kiepskiej rundzie wiosennej. Nawet ci, do których nie można mieć większych pretensji, niespecjalnie poprawili swój status. Wojciech Szczęsny w minionym sezonie grał w Serie A dwa razy mniej niż w rozgrywkach poprzedzających Euro. Michał Pazdan miewał w Legii lepsze sezony niż ten niedawno zakończony. Porównywanie kadry z Euro 2016 do obecnej nie ma sensu. W momencie, w którym Polska odpadła z turnieju, tamta kadra przestała istnieć. Nawet jeśli niektóre nazwiska były zbieżne, nosili je już inni zawodnicy.

    Brak dopływu

    Kto się od tego czasu rozwinął? Kto poprawił pozycję? Piotr Zieliński, który zarówno w piłce klubowej, jak i w reprezentacji, ciągle jest bardziej obietnicą na przyszłość, niż aktualną wartością dodaną, jakby miał dziewiętnaście, a nie dwadzieścia cztery lata. Maciej Rybus, który wtedy w ostatniej chwili wypadł z kadry i jest lepszym lewym obrońcą niż Artur Jędrzejczyk. To zdecydowanie za mało, by zrekompensować problemy liderów sprzed dwóch lat. Nawałka próbował łatać kolejne ubytki. Pojawiali się w kadrze nowi zawodnicy jak Jan Bednarek, Dawid Kownacki, Jacek Góralski, Karol Linetty czy Bartosz Bereszyński. Znów, mówimy jednak o środkowym obrońcy, który przez rok rozegrał pięć meczów, o środkowym pomocniku, który w Łudogorcu Razgrad nie był podstawowym zawodnikiem czy o rezerwowym napastniku Sampdorii Genua, który w sezonie strzelił pięć goli. Jeśli spojrzeć na polską kadrę bez dyżurnego optymizmu, widać, że nie była to ekipa, z którą podbicie świata było rzeczą oczywistą.

    Uzależnienie od Lewandowskiego

    Nawałka ze wszystkimi wymienionymi problemami musiał walczyć przez całe eliminacje. Eliminacje, w których mieliśmy szczęście, bo Rumunia, losowana z pierwszego koszyka, okazała się taki samym papierowym faworytem, jak losowana z pierwszego koszyka na mundialu Polska. Mieliśmy szczęście, bo awansowaliśmy, mimo że żaden lider grupy nie stracił więcej goli. By awansować, nie trzeba było tym razem ogrywać Niemców. Wystarczyło ograć Danię i to tylko raz, bo nawet czterobramkowa porażka w Kopenhadze w niczym nie przeszkodziła. Wystarczyło, bo kadrę wziął na barki Robert Lewandowski. Wcześniej liderów było kilku. Równie skuteczny w poprzednich eliminacjach był Arkadiusz Milik. Tym razem między Polską a Lewandowskim można było postawić znak równości. Atuty ofensywne Polski z każdym miesiącem coraz bardziej sprowadzały się do tego, że miała w składzie Lewandowskiego. A co za tym idzie, z każdym miesiącem drużyna była coraz łatwiejsza do rozszyfrowania. Wiadomo było, że wyłączenie Lewandowskiego będzie skutkować polską bezradnością.

    Po decydującym o awansie meczu z Czarnogórą doszło do znamiennej sceny. Jeszcze na murawie, zamiast cieszyć się z wygranej, Lewandowski żywo dyskutował z Nawałką. Zwracał uwagę, że klasowa drużyna nie wpędza się tak łatwo na własne życzenie w tarapaty. Selekcjoner wziął się do pracy. Sprawdził kilku nowych zawodników, szlifował ustawienie z trójką obrońców, starał się sprawić, że drużyna będzie bardziej nieprzewidywalna. Że będzie umiała ukryć problemy, których w ciągu dwóch lat jej przybyło.

    Nieskoordynowane wysiłki

    Problemów jednak nie udało się ukryć. W meczu z Senegalem zawiedli tradycyjni liderzy tej kadry, w meczu z Kolumbią potencjalne nowe twarze. Nie można więc będzie, jak po Korei i Japonii, pytać, co by było, gdyby trener wcześniej wpuścił do składu nowe twarze. Po Rosji wiemy, że nic by nie było. Problemy kadry są głębsze, niż to czy gra Bednarek, czy Cionek, Błaszczykowski czy Bereszyński, Kownacki czy Grosicki. Indywidualne cenzurki dla żadnego piłkarza po meczu z Kolumbią nie mają sensu. Nie funkcjonował zespół. Nie funkcjonował system. Nie było drużyny. To nie był brak walki. Ale nieskoordynowane wysiłki jedenastu starających się, ale z osobna, zawodników, zawsze wyglądają jak brak walki. Do utraty pierwszej bramki drużyna jeszcze trzymała fason przynajmniej w obronie, grała agresywnie i odbierała piłki nawet na połowie przeciwnika. Błąd w kryciu i dopuszczenie do dośrodkowania doprowadziły jednak do gola, który rozregulował nawet grę defensywną. Nie można jednak na turnieju tej rangi liczyć na nic, jeśli w trakcie dwóch meczów praktycznie nie stwarza się sytuacji. Polska, choć straciła pięć goli w dwóch spotkaniach, nie przegrała tego mundialu defensywą, a kompletnym brakiem pomysłu i siły przebicia w ofensywie.

    Kolumbijczycy zawsze w przewadze

    Podczas Euro 2016 kadra odniosła sukces dzięki zorganizowanej, defensywnej taktyce. Nawałka chciał to w Rosji powtórzyć i w pewnym sensie mu się to udało: nastawiony na czekanie zespół w dwóch meczach dopuścił rywali tylko do sześciu strzałów na bramkę. Cóż z tego, skoro pięć z nich skończyło się golami? Lewandowski był równie bezradny, co na Euro, ale wtedy do sytuacji potrafili dojść Milik czy Błaszczykowski. Wtedy jednak Polska nie była aż tak dramatycznie uzależniona od goli Lewandowskiego, jak jest obecnie. Ofensywa była więc gorsza, niż przed dwoma laty, a obrona także nie tak szczelna, ze względu na problemy personalne, brak formy niektórych zawodników i spore roszady następujące z meczu na mecz. W efekcie, Polacy, atakując Kolumbijczyków, zwykle mieli koło siebie dwóch lub trzech rywali, a broniąc się przed ich atakami... podobnie. Czy w ataku, czy w obronie, Kolumbijczycy w większości kluczowych stref mieli przewagę liczebną. Tak kończy się, gdy niezorganizowany zespół gra ze zorganizowanym.

    Problem fizyczny

    Polska 2018 to nudny i słaby zespół, który wychodził na boisko, marząc o bezbramkowym remisie, ale był zbyt niechlujny, by go osiągnąć. Albo strzelał sobie gole samemu, jak z Senegalem, albo nie potrafił się zabezpieczyć przed kontratakami. Za każdym razem, w którymś drobnym elemencie coś robił źle, co prowadzi do pytania o przygotowanie fizyczne. To oczywiście łatwe i dyżurne wytłumaczenie, pojawiające się praktycznie zawsze. Dostępu do wyników badań nie mamy. Gołe oko bywa złudne, ale gdy nawet Kamil Grosicki przez pół godziny nie jest w stanie przeprowadzić ani jednej charakterystycznej dla siebie szarży, chyba nie może być z biegową formą Polaków dobrze. Brak podejmowania ryzyka przez polskich zawodników też może z tego wynikać. Kto pewnie się czuje, ten próbuje czasem trudnych, nieoczywistych zagrań. A pewnie czuje się ten, kto wie, że jest dobrze przygotowany. - Na tyle nas było stać – powiedział po meczu Robert Lewandowski. To cenna uwaga. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, nie ma mocnych powodów, by oczekiwać od Polski ogrywania Kolumbii, czy nawet Senegalu. Gdyby wszystkie czynniki znów się ułożyły jak dwa lata temu, może dałoby się pewne braki zniwelować, ale ostatecznie lepsi zawodnicy zwykle wygrywają ze słabszymi. Nawet w tak niesprawiedliwym sporcie jak piłka nożna.

    Co dalej z Nawałką?

    Co dalej? Zwolnić Nawałkę? Można, ale wcześniej warto odpowiedzieć sobie na pytanie, kto będzie od niego lepszy i czy selekcjoner, mimo niewątpliwie popełnionych błędów, jest największym problemem polskiej piłki. Wymienić zawodników? Można, ale warto odpowiedzieć sobie na pytanie: na jakich? Na tych, którzy nie wyszli z grupy na młodzieżowym Euro przed własną publicznością? Na tych, którzy niezbyt wiele znaczą w europejskich klubach (Jach, Jaroszyński, Stępiński, Kamiński)? Na tych, którzy grają w ekstraklasie, lidze z europejskiej trzeciej dziesiątki i odpadają z europejskich pucharów jeszcze zanim nastanie jesień? Cały problem polega na tym, że nie można Nawałce zarzucić poważnych błędów w selekcji. Bo czy z Kamilem Wilczkiem, Krzysztofem Piątkiem, Szymonem Żurkowskim lub Sebastianem Szymańskim Polska wyszłaby z grupy na mundialu? Nie, miałaby tyle samo punktów, co obecnie. Jesteśmy krajem bez systemu szkolenia, bez poważnej ligi. Nawałce i tak długo udawało się to tuszować. Skutecznie robił to przez cztery lata, w których trakcie kadra dostarczyła zaskakująco wielu pozytywnych emocji. Bijąc w niego po odpadnięciu z mundialu, warto sobie przypomnieć, gdzie była reprezentacja Polski przed nim: za Waldemara Fornalika czy Franciszka Smudy. Czy na pewno od ich czasów polska piłka jako całość tak bardzo poszła do przodu, by teraz widzieć w selekcjonerze jedyny problem?
  • qiz napisal(a):
    los napisal(a):
    A o co w tym wszystkim chodzi?
    O kwestie wizerunkowe i wychowawcze.

    Dobrze "zarządzany" Lewandowski może uczynić więcej dobrego, niż dziesięć solidnych seriali patriotycznych. Tworzy młodzieży wzorzec Polaka:
    - ciężko pracującego profesjonalisty,
    - uporządkowanego i odpowiedzialnego życiowo (żona, dziecko, a nie dziwki, dragi, balangi i tatuaże),
    - robiącego dla Niemca, ale z takim poczuciem własnej wartości, że Niemiec z bólem serca (i kieszeni) płaci Polaczkowi więcej niż jakiemukolwiek Niemcowi.

    Coś o tym powinieneś wiedzieć ;) No więc, wbrew pozorom, poza rozrywką dla mas, piłkarzyki mogą stanowić też pewien materiał wychowawczy.
    Dokładnie tak. Zgadzam się co do słowa.
    Nie tylko materiał wychowawczy ale wpływają na nasze zdanie samych o sobie. Jakby to śmiesznie czy absurdalnie nie wyglądało - tak właśnie jest.

    Jesteśmy jako naród pogrążeni w głębokich kompleksach i taki Lewy obsztorcowujący Bayern za złą politykę transferową, albo stawiający warunki Chelsea bardzo pomaga tych kompleksów się wyzbywać. No ale jak zawalamy mundial, to wszystko wraca niestety.

    Przy czym zawalenie to jest problem - nie jest problemem niedosyt po niezadowalającym wyniku sportowym. Nasza repra po prostu przyniosła wstyd - w odróznieniu od takiego Maroka czy Iranu, które nawet jak przegrywają, to aż się im chce kibicować.
  • Jeszcze nasze klubowe zespoły nie mogą dawać ciała w pucharach. Ostatnie parę lat to, poza awansem (fartownym dodajmy) Legii do LM, bardzo zły okres. Mamy też za sobą jeden ze słabszych sezonów ligowych, gdzie czołówka potykała się o własne nogi, biorąc udział w tzw. wyścigu żółwi. Paradoksalnie średniacy i dół w naszej lidze idą w górę, ale topowe kluby z największym budżetem stoją w miejscu (dlatego liga tak się wyrównała). Zarówno Legia, Lech i Lechia dokonują fatalnych decyzji kadrowych, żonglują też trenerami. Wszystko to ładnie opakowane (stadiony, marketing, otoczka, kibice), ale z głównym celem słabo.

    Jest jeszcze jeden bardzo ważny aspekt sukcesów lub ich braku reprezentacji i klubów. Otóż względnie dobry okres naszej kadry spowodował niespotykaną wcześniej ilość dzieci podejmujących treningi. Jak grzyby po deszczu zaczęły się tworzyć różnego rodzaju akademie, niekoniecznie związane tylko z klubami. Ta ilość musi przejść w jakość. Oby tylko proces się nie zatrzymał, dla młodych chłopców porażki Lewandowskiego, czy ich klubów to bardzo deprymujące tragedie wręcz.

    Powiem tak, po wczorajszej porażce kibice przestaną się interesować kadrą. I nie to, że się odwrócą, bo skrajne reakcje są objawem silnego związania, po prostu sprawę oleją. Nikt już nie uwierzy, że możemy cokolwiek ugrać w dużych imprezach, wyskok na ostatnim Euro to tylko przypadek, tak to jest odbierane. Na pewno może to poskutkować odejściem ze stadionów Januszy i rodzin z matkami karmiącymi. Mecz reprezentacji to nie piknik, problem jednak w tym, że kibole reprezentację dawno oleli i nie zanosi się, że wrócą. A wielka szkoda, bo pamiętam mecze zarządzane przez kiboli, to była atmosfera wielkiej bitwy, piłkarze to czuli.
  • @Jorge

    no ale ten opis byl chyba naszym znany PRZED hanba? a jednak w nia poszli.
    Repra sie wyzywi...
  • @Tecum

    to teraz juz wiem, dlaczeg od wczoraj Niemcy uzywaja sobie na Lewym ile wlezie.
    i to powinno nas przeciez cieszyc: Lewy totalnie odbiega od ich obrazu wymarzonego Polaka.

    no ale Poalcy w sewj masie nastawieni sa na "lubienie".

    ps. jestes w Malopolsce w ostatnim tygodniu sierpnia?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.