Trenerzy zabijają środkowych pomocników upierając się, że koniecznie trzeba grać dwoma defensywnymi. I taki Zieliński buja się, a to za napastnikiem a to na prawym skrzydle, bo kolejny trener naszej kadry musi mieć dwóch przecinaków w środku. To tak jak u nas, Mamrot dwa lata męczył się z Pospisilem, który mimo ogromnego potencjału, grał w kratkę, często ginął na boisku. W końcu został cofnięty i gra z Romańczukiem środkową pomoc. Najlepszy zawodnik w Jagiellonii. Tak tak Pospisil nie Imaz. Jets ciągle przy piłce, nieźle sobie radzi też w defensywie. Jestem pewny, że w przypadku Zielińskiego by było podobnie.
rozum.von.keikobad napisal(a): Realnie nasi nie byli w stanie nic ugrać, żadnej akcji, jak przeciwnik ustawi się trochę bardziej "siłowo"
No byli w stanie, nawet strzelić gola, nieuznanego skandalicznie - kto wie jakby się mecz potoczył gdyby gol został uznany. Ale nie szło nam w zasadzie od początku, a Słoweńcy się rozkręcali.
Do tego po raz nie wiem który wkurza mnie zachowawczość w ataku - jak nie idzie to wjeżdża sie na przebój w pole karne, a nuż faul, rykoszet, albo uda się huknąć z bliska. Ale nie - ciągle chłopaki grali to samo, do bólu schematycznie, no to nic dziwnego że Słoweńcy w ciemno wiedzieli co robić.
Mogłem przegapić, jakieś pierwsze 10-15 minut drugiej połowy byłem w łazience, ale sobie nie przypominam.
EDIT: znalazłem sobie, faktycznie, tam był kontakt na pewno, czy na faul to kontrowersyjne, na pewno nie "skandaliczne". Dalej niestety jest gwizdek i Grosicki strzelił wyraźnie po gwizdku. Faktycznie stał tak, ze nie miał go już kto przyblokować.
Żałuję też, że nigdy nie zostałem piłkarzem Legii, zwłaszcza że temat moich przenosin na Łazienkowską pojawiał się trzykrotnie. Było blisko, ale widocznie gra w tym klubie nie była mi dana. To wszystko jest oczywiście czystym gdybaniem. Cieszę się z tego, co udało się osiągnąć.
JORGE napisal(a): Trenerzy zabijają środkowych pomocników upierając się, że koniecznie trzeba grać dwoma defensywnymi. I taki Zieliński buja się, a to za napastnikiem a to na prawym skrzydle, bo kolejny trener naszej kadry musi mieć dwóch przecinaków w środku.
Dzisiaj analiza gdy Zielińskiego w sport peel (uwaga gazwyb!) prowadzi do identycznych wniosków. Ale @Jorge był pierwszy:)
Znacznie lepiej niż ze Słowenią, po której narzekaliście głównie na "skandalicznego" arbitra i "brzydką" grę Słoweńców
Tak otwarcie spytam - jaki jest cel Kolegi postu poza prostym wkurwieniem czytelników?
Ma "Kolega" rację. Nic tu po mnie.
To jeszcze dopytam: Jaki był cel pisania "Kolega" w cudzysłowie poza wkurwieniem mnie osobiście oraz "nic tu po mnie" poza wzbudzeniem fałszywego poczucia winy?
Wszystko to hovienne sztuczki retoryczne, duphawdy.
Mam nieodparte wrażenie że u nas leży gra bez piłki i to nie przeciwnicy są silni, tylko my słabi. Największe kłopoty mamy sami ze sobą - nie z przeciwnikami. Tragiczne momentami wyprowadzanie piłki, rażąca niedokładność nawet w prostych sytuacjach i brak pomysłu - kadra Brzęczka przypomina coraz bardziej kadrę Fornalika. Różnica polega na tym, że Fornalik grał co mecz innym składem, Brzęczek ma skład stabilny - więc ci piłkarze od czasu do czasu mają przebłyski, które aż do zeszłego piątku wystarczyły.
Austriacy praktycznie bez oporu dochodzili do naszego pola karnego przez większość meczu - tego nie rozumiem najbardziej. Tej biernej postawy w środku pola.
Natomiast co ciekawe, to myśmy stworzyli groźniejsze sytuacje. Brak skuteczności martwi, bo jeśli nie ona, to nie mamy już nic. Przynajmniej na dziś dzień.
Jeszcze na pocieszenie - sprawdziłem sobie statystyki reprezentacji z meczów we wrześniu. Poza ogrywaniem jakichś Gibraltarów i San Marino, to ostatni dobry mecz zagraliśmy we wrześniu... 2007. Remisując z Portugalią. Dla odmiany październik mamy zwykle bardzo dobry - no oby było tak i tym razem.
No wiec jak to jest? Brzeczek nieudolny czy pilkarze czy co innego? Czy mamy gwiazdy na Zachodzie czy tylko tak sie chwalimy i pocieszamy. Czemu brak u nich motywacji i zgrania w reprezentacji?
TecumSeh napisal(a): ostatni dobry mecz zagraliśmy we wrześniu... 2007. Remisując z Portugalią.
Wyrównujący gol Krzynówka - pamiętam :-)
Mała stopa:) Ale mniejsza o wynik - przede wszystkim to był bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu. Objęliśmy prowadzenie, wszystko funkcjonowało bardzo dobrze, straciliśmy pechowo bramkę, potem błysnął geniuszem Ronaldo na 2:1. A potem Krzynówek. To jedyny wrześniowy dobry mecz w naszym wykonaniu jaki pamiętam (acz nie dłubalem dalej w statystykach). Natomiast ta nasza coroczna wrześniowa impotencja zastanawia. Co gorsza jedynym który ją przełamał w ostatnich latach był zagraniczny trener (z czasów kiedy mu się chciało). Nie znam kuchni na tyle by próbować zgadywać dlaczego - ale ciekaw jestem czy ktoś w sztabie reprezentacji myśli w ten sposób. W sensie - nie że mamy taki i taki mecz, takiego i takiego przeciwnika - ale że mamy regularnie wyraźnie słabsze miesiące, i trzeba zanalizować przyczyny.
Rafał napisal(a): No wiec jak to jest? Brzeczek nieudolny czy pilkarze czy co innego? Czy mamy gwiazdy na Zachodzie czy tylko tak sie chwalimy i pocieszamy. Czemu brak u nich motywacji i zgrania w reprezentacji?
Myślę że Brzęczek nieudolny. Cechą słabych trenerów jest to, że zespół nie wie co grać. Tak było za Smudy (momentami były przebłyski), tak było za Fornalika, tak jest obecnie za Brzęczka. Mam wrażenie że od kompletnej katastrofy chroni nas indywidualna klasa piłkarzy. Którzy zresztą też, jak to ludzie, czasem zawodzą. W ostatniej dekadzie mieliśmy dwóch dobrych trenerów - Benhauera i Nawałkę. O Benhauerze mam jak najgorsze zdanie - straszny buc, cham, o zarządzaniu ludźmi nie ma zielonego pojęcia. Ma jednak warsztat - i wszystko jakoś idzie, nawet dobrze, póki nie pojawią się problemy i tarcia. Jego kadra funkcjonowała do Euro 2008, bo zakompleksiony polski lud (dotyczy także piłkarzy) wierzył w jego cudowną moc, zwłaszcza po niesamowitym meczu z Portugalią 11 października 2006. Ale kiedy na Euro okazało się że kadra gra z taką Austrią gorzej niż źle, wręcz tragicznie - symbolem porażki jest dla mnie młody Smolarek próbujący naśladować ojca w narożniku przy stanie 1:0 w... 70 minucie!) - wszystko się posypało. Cudowny październik i mecz z Czechami był jedynym dobrym momentem następnych eliminacji - reszta to wstyd i żenada, łącznie z wymęczonym zwycięstwem z San Marino na wyjeździe.
Nawałka miał nie tylko warsztat, ale potrafił doskonale zintegrowac drużynę. Praktycznie wszystko grało do momentu aż przedobrzył - moim zdaniem zarżnął drużynę fizycznie przed pierwszym meczem MŚ (przypomnijmy - TYDZIEŃ WCZEŚNIEJ z Litwą drużyna wyglądała świeżo, biegała lekko, a na meczu z Senegalem WSZYSCY biegali jakby mieli ciężkie kule w nogach). A zrobił to bo próbował przygotować drużynę na cały turniej - 7 meczów. Zgodnie z wzorem z Euro, tylko w przeciwieństwie do Euro, DZIEŃ przed meczem zrobił "trening" który miał trwać godzinę, ale tak fajnie się grało że potrwał ponad 2 (to było w raporcie).
Pisałem o tym - nie mnie tłumaczyć jak się gra następnego dnia po dużym wysiłku. Mój trener siatkówki zrobił tak raz - następnego dnia przerżnęliśmy na turnieju wszystkie mecze i wszystkie sety, co nie zdarzyło się nigdy wcześniej i nigdy później.
I Nawałka i Benhauer mieli wypracowane SCHEMATY. Reszta trenerów po prostu schematów nie ma, a przynajmniej nie widać tego w meczach. To jest zresztą dla mnie niepojęte - drużyna w bardzo podobnym personalnie składzie nagle przestaje umieć podstawowe rzeczy, typu wyprowadzanie piłki.
Moim zdaniem jeszcze można awansować a także posklejać drużynę tak, aby zaczęła funkcjonować. Czy Brzęczek zdoła to zrobić - nie wiem, ale mam nadzieję. Nie ma co myśleć o wyniku na Euro póki co - ważne żeby w ogóle awansować a w międzyczasie wypracować jakiś system gry, którego na Boga niech już przed samym Euro nikt nie próbuje zmieniać.
Polska przegrała z Hiszpanią w 1/4 MŚ. Trzeba uczciwie powiedzieć, że choć zwycięstwa nad Chinami i Rosją były heroiczne, to jednak nasi byli zdecydowanie najsłabszą drużyną w ósemce i w play offach zajmą pewnie właśnie miejsce nr 8. Oprócz dobrej gry, naszym pomogło olbrzymie szczęście w rozstawieniu. Chiny jako gospodarz były rozstawione z jedynką, więc zamiast potyczek z USA, Serbią, Argentyną itd. Polska grała z żółtkami. Ciężko będzie powtórzyć ten sukces, nawet w ME.
trep napisal(a): Trzeba uczciwie powiedzieć, że choć zwycięstwa nad Chinami i Rosją były heroiczne, to jednak nasi byli zdecydowanie najsłabszą drużyną w ósemce i w play offach zajmą pewnie właśnie miejsce nr 8. Oprócz dobrej gry, naszym pomogło olbrzymie szczęście w rozstawieniu.
Nasza koszykówka chyba nigdy nie była silna a obecny sukces może stac sie jej kołem zamachowym, podobnie jak wyniki Wenty albo sukces Lozano. My niestety nie umiemy sie cieszyć z małych sukcesów - a właśnie tak się buduje potęgę. Małymi krokami, ale ciągle do przodu. A nawet jeśli się noga podwinie - dalej, konsekwentnie swoje, aż do skutku.
Nie ma tego w piłce, zdaje się zaprzepaściliśmy to w ręcznej, siatka i skoki narciarskie sa tu chlubnym wyjątkiem. Tu działają systemy - i one produkują wybitne jednostki (zawodników i trenerów).
Znacznie lepiej niż ze Słowenią, po której narzekaliście głównie na "skandalicznego" arbitra i "brzydką" grę Słoweńców
Tak otwarcie spytam - jaki jest cel Kolegi postu poza prostym wkurwieniem czytelników?
Ma "Kolega" rację. Nic tu po mnie. To jeszcze dopytam: Jaki był cel pisania "Kolega" w cudzysłowie poza wkurwieniem mnie osobiście oraz "nic tu po mnie" poza wzbudzeniem fałszywego poczucia winy?
Wszystko to hovienne sztuczki retoryczne, duphawdy.
A co miałem napisać sp***j? Ja tu przychodzę wymienić swoje opinie o futbolu. Nie zawsze są wyszukane, bo przerwa meczu ma ograniczenia czasowe. Nie sądzę, żeby osoby, do których były skierowane poczuły się obrażone, tak samo jak się nie czuję obrażony pytaniem czy oglądam ten sam mecz. Tak rozmawiają dorośli faceci o piłce. A jeśli mam tu przychodzić po to, żeby jakiś niebiorący udziału w dyskusji użytkownik robił domorosłą psychoanalizę moich wpisów - nic tu po mnie I czy tak się zachowują Koledzy przez duże K i bez cudzysłowu?
Ale szczerze dziękuję za to "hovienne". Nie omieszkam użyć, jak mi się jakiś użytkownik nie spodoba, skoro przez dwie doby nie było żadnej reakcji, znaczy że można.
Komentarz
EDIT: znalazłem sobie, faktycznie, tam był kontakt na pewno, czy na faul to kontrowersyjne, na pewno nie "skandaliczne". Dalej niestety jest gwizdek i Grosicki strzelił wyraźnie po gwizdku. Faktycznie stał tak, ze nie miał go już kto przyblokować.
https://sport.onet.pl/pilka-nozna/kadra/polska-austria-jacek-bak-o-zyciu-i-karierze/b7d0xe0
W piątek było słabo ale nie aż tak jak w pierwszej połowie dziś.
A my niestety nie umiemy grać. Nadal.
Ma "Kolega" rację. Nic tu po mnie.
A ciekawym mojej opinii (o meczu, a nie o innych użytkownikach) niech odpowiedzą tacy arbitrzy elegancji jak wyżej.
To jeszcze dopytam: Jaki był cel pisania "Kolega" w cudzysłowie poza wkurwieniem mnie osobiście oraz "nic tu po mnie" poza wzbudzeniem fałszywego poczucia winy?
Wszystko to hovienne sztuczki retoryczne, duphawdy.
Tragiczne momentami wyprowadzanie piłki, rażąca niedokładność nawet w prostych sytuacjach i brak pomysłu - kadra Brzęczka przypomina coraz bardziej kadrę Fornalika.
Różnica polega na tym, że Fornalik grał co mecz innym składem, Brzęczek ma skład stabilny - więc ci piłkarze od czasu do czasu mają przebłyski, które aż do zeszłego piątku wystarczyły.
Austriacy praktycznie bez oporu dochodzili do naszego pola karnego przez większość meczu - tego nie rozumiem najbardziej. Tej biernej postawy w środku pola.
Natomiast co ciekawe, to myśmy stworzyli groźniejsze sytuacje. Brak skuteczności martwi, bo jeśli nie ona, to nie mamy już nic. Przynajmniej na dziś dzień.
Poza ogrywaniem jakichś Gibraltarów i San Marino, to ostatni dobry mecz zagraliśmy we wrześniu... 2007. Remisując z Portugalią.
Dla odmiany październik mamy zwykle bardzo dobry - no oby było tak i tym razem.
Ale mniejsza o wynik - przede wszystkim to był bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu. Objęliśmy prowadzenie, wszystko funkcjonowało bardzo dobrze, straciliśmy pechowo bramkę, potem błysnął geniuszem Ronaldo na 2:1. A potem Krzynówek.
To jedyny wrześniowy dobry mecz w naszym wykonaniu jaki pamiętam (acz nie dłubalem dalej w statystykach).
Natomiast ta nasza coroczna wrześniowa impotencja zastanawia.
Co gorsza jedynym który ją przełamał w ostatnich latach był zagraniczny trener (z czasów kiedy mu się chciało).
Nie znam kuchni na tyle by próbować zgadywać dlaczego - ale ciekaw jestem czy ktoś w sztabie reprezentacji myśli w ten sposób. W sensie - nie że mamy taki i taki mecz, takiego i takiego przeciwnika - ale że mamy regularnie wyraźnie słabsze miesiące, i trzeba zanalizować przyczyny.
Cechą słabych trenerów jest to, że zespół nie wie co grać. Tak było za Smudy (momentami były przebłyski), tak było za Fornalika, tak jest obecnie za Brzęczka.
Mam wrażenie że od kompletnej katastrofy chroni nas indywidualna klasa piłkarzy. Którzy zresztą też, jak to ludzie, czasem zawodzą.
W ostatniej dekadzie mieliśmy dwóch dobrych trenerów - Benhauera i Nawałkę.
O Benhauerze mam jak najgorsze zdanie - straszny buc, cham, o zarządzaniu ludźmi nie ma zielonego pojęcia. Ma jednak warsztat - i wszystko jakoś idzie, nawet dobrze, póki nie pojawią się problemy i tarcia.
Jego kadra funkcjonowała do Euro 2008, bo zakompleksiony polski lud (dotyczy także piłkarzy) wierzył w jego cudowną moc, zwłaszcza po niesamowitym meczu z Portugalią 11 października 2006.
Ale kiedy na Euro okazało się że kadra gra z taką Austrią gorzej niż źle, wręcz tragicznie - symbolem porażki jest dla mnie młody Smolarek próbujący naśladować ojca w narożniku przy stanie 1:0 w... 70 minucie!) - wszystko się posypało.
Cudowny październik i mecz z Czechami był jedynym dobrym momentem następnych eliminacji - reszta to wstyd i żenada, łącznie z wymęczonym zwycięstwem z San Marino na wyjeździe.
Nawałka miał nie tylko warsztat, ale potrafił doskonale zintegrowac drużynę.
Praktycznie wszystko grało do momentu aż przedobrzył - moim zdaniem zarżnął drużynę fizycznie przed pierwszym meczem MŚ (przypomnijmy - TYDZIEŃ WCZEŚNIEJ z Litwą drużyna wyglądała świeżo, biegała lekko, a na meczu z Senegalem WSZYSCY biegali jakby mieli ciężkie kule w nogach).
A zrobił to bo próbował przygotować drużynę na cały turniej - 7 meczów. Zgodnie z wzorem z Euro, tylko w przeciwieństwie do Euro, DZIEŃ przed meczem zrobił "trening" który miał trwać godzinę, ale tak fajnie się grało że potrwał ponad 2 (to było w raporcie).
Pisałem o tym - nie mnie tłumaczyć jak się gra następnego dnia po dużym wysiłku. Mój trener siatkówki zrobił tak raz - następnego dnia przerżnęliśmy na turnieju wszystkie mecze i wszystkie sety, co nie zdarzyło się nigdy wcześniej i nigdy później.
I Nawałka i Benhauer mieli wypracowane SCHEMATY. Reszta trenerów po prostu schematów nie ma, a przynajmniej nie widać tego w meczach.
To jest zresztą dla mnie niepojęte - drużyna w bardzo podobnym personalnie składzie nagle przestaje umieć podstawowe rzeczy, typu wyprowadzanie piłki.
Moim zdaniem jeszcze można awansować a także posklejać drużynę tak, aby zaczęła funkcjonować. Czy Brzęczek zdoła to zrobić - nie wiem, ale mam nadzieję. Nie ma co myśleć o wyniku na Euro póki co - ważne żeby w ogóle awansować a w międzyczasie wypracować jakiś system gry, którego na Boga niech już przed samym Euro nikt nie próbuje zmieniać.
My niestety nie umiemy sie cieszyć z małych sukcesów - a właśnie tak się buduje potęgę. Małymi krokami, ale ciągle do przodu. A nawet jeśli się noga podwinie - dalej, konsekwentnie swoje, aż do skutku.
Nie ma tego w piłce, zdaje się zaprzepaściliśmy to w ręcznej, siatka i skoki narciarskie sa tu chlubnym wyjątkiem. Tu działają systemy - i one produkują wybitne jednostki (zawodników i trenerów).
To jeszcze dopytam: Jaki był cel pisania "Kolega" w cudzysłowie poza wkurwieniem mnie osobiście oraz "nic tu po mnie" poza wzbudzeniem fałszywego poczucia winy?
Wszystko to hovienne sztuczki retoryczne, duphawdy.
A co miałem napisać sp***j?
Ja tu przychodzę wymienić swoje opinie o futbolu. Nie zawsze są wyszukane, bo przerwa meczu ma ograniczenia czasowe. Nie sądzę, żeby osoby, do których były skierowane poczuły się obrażone, tak samo jak się nie czuję obrażony pytaniem czy oglądam ten sam mecz. Tak rozmawiają dorośli faceci o piłce.
A jeśli mam tu przychodzić po to, żeby jakiś niebiorący udziału w dyskusji użytkownik robił domorosłą psychoanalizę moich wpisów - nic tu po mnie I czy tak się zachowują Koledzy przez duże K i bez cudzysłowu?
Ale szczerze dziękuję za to "hovienne". Nie omieszkam użyć, jak mi się jakiś użytkownik nie spodoba, skoro przez dwie doby nie było żadnej reakcji, znaczy że można.