Pani_Łyżeczka napisal(a): Chyba cukroholizmu. Poziom glukozy rosnie od czytania. Piołunówkę polecam - na żołądek oczywiście
Bez arcydzięgiela anirusz. Robilim z koszyczkami rumianku, majerankiem, goździkiem i mniodkiem dla minimalnej słodkosci, Z teraz dostepnych owoców, dzika róża na nalewkę pyszną, mocną zwaną żenichą, Trza sie troche poszarpać ze rwaniem , odzież pozaciągac, ręcę podrapać, ale awrte to zachodu, bo smak absolutnie wyjatkowy, jedyny, i znów warto zachomikować, by dojrzała kilka choć miesięcy. Doskonała na bóle gardła, na rozgrzanie, na zły humor oczywiście
Pani_Łyżeczka napisal(a): Chyba cukroholizmu. Poziom glukozy rosnie od czytania. Piołunówkę polecam - na żołądek oczywiście
Bez arcydzięgiela anirusz. Robilim z koszyczkami rumianku, majerankiem, goździkiem i mniodkiem dla minimalnej słodkosci, Z teraz dostepnych owoców, dzika róża na nalewkę pyszną, mocną zwaną żenichą, Trza sie troche poszarpać ze rwaniem , odzież pozaciągac, ręcę podrapać, ale awrte to zachodu, bo smak absolutnie wyjatkowy, jedyny, i znów warto zachomikować, by dojrzała kilka choć miesięcy. Doskonała na bóle gardła, na rozgrzanie, na zły humor oczywiście
apropos czym filtrujecie nalewki? filtry przelewowe do kawy nie działają, ew do herbaty, ale po jednej porcji sie zapychają, czy ktoś próbował aeropress?
aaaa piołunówka? ostatnio ulubiona to aroniówka, nastawiana na czuja, nie pamietam już proporcji i miodówka , do której ku rozpaczu domowników dodałę gożdzioków
2 kg kwiatu piołunu i 300 g arcydzięgla zalewamy 6 l destylatu i odstawiamy na 2 tygodnie. Następnie dodajemy 3 l wody i destylujemy do momentu otrzymania 6 l alkoholu.
albo jak absynt z korzenia ale bez anyżów chlorofilów i innego dziadostwa a najlepszą to Fjedor przywozi ale dużo kłopotu z tym ma bo przez Słowację musi jechać a jakie sjeło u niego zacne.
christoph napisal(a): apropos czym filtrujecie nalewki? filtry przelewowe do kawy nie działają, ew do herbaty, ale po jednej porcji sie zapychają, czy ktoś próbował aeropress?
Stara metoda babć - gaza. Gazę w kilku warstwach kładziemy na garzec i wlewamy w nią nalewkę z farfocami. Następnie ręcami skręcamy konstrukcję pozwalając płynowi spłynąć do gara. Wyciśnięte farfocle wyrzucamy.
Warning! Nie dotyczy wiśniówki. Spirytusowe wiśnie są znakomite do deserów.
Pani_Łyżeczka napisal(a): 2 kg kwiatu piołunu i 300 g arcydzięgla zalewamy 6 l destylatu i odstawiamy na 2 tygodnie. Następnie dodajemy 3 l wody i destylujemy do momentu otrzymania 6 l alkoholu.
albo jak absynt z korzenia ale bez anyżów chlorofilów i innego dziadostwa a najlepszą to Fjedor przywozi ale dużo kłopotu z tym ma bo przez Słowację musi jechać a jakie sjeło u niego zacne.
Ma Dame! przytkało mnie! odezwę się jutro, jak mi pierwszy szok przejdzie
christoph napisal(a): apropos czym filtrujecie nalewki? filtry przelewowe do kawy nie działają, ew do herbaty, ale po jednej porcji sie zapychają, czy ktoś próbował aeropress?
Stara metoda babć - gaza. Gazę w kilku warstwach kładziemy na garzec i wlewamy w nią nalewkę z farfocami. Następnie ręcami skręcamy konstrukcję pozwalając płynowi spłynąć do gara. Wyciśnięte farfocle wyrzucamy.
Warning! Nie dotyczy wiśniówki. Spirytusowe wiśnie są znakomite do deserów.
Losie, z tymi spirytusowymi wiśniami miałam śmieszną przygodę. Otusz wpadła była do mnie swego czasu znajoma, taka z typu pańć-elegantek. A tu w chaupie nic poza kawą. No to do miseczki dałam jej takie wiśnie nalewkowe, skrzętnie ukryte w czeluściach lodówki. Popatrzyła na to, skrzywiła się elegancko, ale jak tu krytykować gospodynię. Tym bardziej, że ta namawia do próbowania. No i wzięła wisienkę do buzi, pomamlała i raz dwa wraziła do dzioba drugą. Chwila-pięć i zeżarła wszystko. Skutek? Coraz bardziej wesolutka, nawet frywolna. Spiła się jak bela, bo "deserku" było sporo a jej rozbudzona żarłoczność wielka. Długo to potem wspominała jako niezwykłą przygodę. I wycyganiła ode mnie słoik takich wiśni, żeby zadziwić swoich znajomych. Podobnymi wiśniami upiliśmy za młodu koguta sąsiadki. Skurczybyk schlał się jak zawodowy pijus i darł mordę aż echo szło po całym miasteczku. Wiśnie z nalewek to jest TO!
dodam, iż nalewkę wiśniową robię na spirytusie z dodatkiem wyłącznie miodu. Krzepka i cudna w smaku. Takoż do polewania np. lodów waniliowych. To też podstępny sposób uchlewania niczego nieświadomych gości.
A dla dziewczyn niezły przepis na super kosmetyk wygładzający liczka. Zerwane płatki dzikiej róży, tej mocno pachnącej, różowej, wcisnąć do naczynia szklanego, zalać po wierzch oliwą pierwszej klasy (olej nie!), przez dwa, trzy tygodnie macerować. Potem wystarczy wrazić tylko paluch, ciut tego nabrać i posmarować buziunię czy rączki. Morda po tym niesamowicie gładka, zmarszczki uciekają w popłochu. Do tego ten delikatny, milutki zapach. Polecam szczerze. Ta że różana nastojka jest dobrym środkiem na bolące mięśnie. Smarujesz obolały miejsca i po chwili zauważalna ulga.
Z przepisów kwiatowych jeszcze jeden, bardzo stary i skuteczny. Tym leczyli się nasi dziadkowie. Płatki słonecznika zalewamy spirytusem, wódką, samogonem itp.i na czas jakiś odstawiamy. W sezonie grypowym codziennie po łyżeczce. Zapobiega aż miło. Stosowany w mojej rodzinie przez wiele lat.
apropos czym filtrujecie nalewki? Nalewki są gęste(moje, stosunkowo ) i filtry nie dają rady. Gotową nalewkę wlewam do dużego słoja i stoi. Jak się ostoi ściągam wężykiem klarowny płyn z nad osadu a mętna reszta do butelki nie dla gości
christoph napisal(a): noale zacny mój Professore po kilku tygodniach będzie osad lekko pływający, a mnie się marzy klarowny płyn
Od pewnej wielkości zanieczyszczeń filtrowanie słodzonego napitku to droga przez mękę, lub wręcz niemożliwość.
Niektórzy polecają załatwić temat osadu najprostszą metodą: po odstaniu i opadnięciu osadu na dno użyć drugiego naczynia i rurki. Rurkę zanurzyć w płynie powyżej wysokości osadu, drugi koniec wraz z nowym naczyniem ustawić niżej, "zaciągnąć" płyn i tym sposobem przelać zostawiając w starym naczyniu resztkę zawierającą osad.
To jak z winkami. Najpierw przez sitko usuwa się owoce. Czekamy. Jak muł broni się aby opadać to pomaga przelać wszystko przez bawełnianą szmatę. Czekamy. Gdy to złe gęste opadnie a krystalicznie wyklarowane winko zostanie na górze - zasysamy góre rurką.
Zazu napisal(a): dodam, iż nalewkę wiśniową robię na spirytusie z dodatkiem wyłącznie miodu. Krzepka i cudna w smaku. Takoż do polewania np. lodów waniliowych. To też podstępny sposób uchlewania niczego nieświadomych gości.
Zazu napisal(a): dodam, iż nalewkę wiśniową robię na spirytusie z dodatkiem wyłącznie miodu. Krzepka i cudna w smaku. Takoż do polewania np. lodów waniliowych. To też podstępny sposób uchlewania niczego nieświadomych gości.
Zazu napisal(a): dodam, iż nalewkę wiśniową robię na spirytusie z dodatkiem wyłącznie miodu. Krzepka i cudna w smaku. Takoż do polewania np. lodów waniliowych. To też podstępny sposób uchlewania niczego nieświadomych gości.
nie zawsze, dostałem Pliskę z Bułgarji przywiezioną - i słabo stary Slanczew briag był lepszy Koniak to tylko do konfitur z wiśni - i to wyłącznie przedniej francuskiej marki. Ale kogo na to stać. Kiedyś próbowałam u znajomej. Do lampki trzy, cztery wiśnie, zalać koniakiem, wstrząsnąć jak 007 i chlup!
Rodzina lubi bardzo, a i znajomi zawsze chętni na prezenty. Wiśnia i Malina jak dotrwają za rok to będzie cud. Gorsze wina zaś nabierają wieku i po czasie robią się coraz lepsze. nic się nie marnuje ;-)
Komentarz
Robilim z koszyczkami rumianku, majerankiem, goździkiem i mniodkiem dla minimalnej słodkosci,
Z teraz dostepnych owoców, dzika róża na nalewkę pyszną, mocną zwaną żenichą,
Trza sie troche poszarpać ze rwaniem , odzież pozaciągac, ręcę podrapać, ale awrte to zachodu, bo smak absolutnie wyjatkowy, jedyny, i znów warto zachomikować, by dojrzała kilka choć miesięcy.
Doskonała na bóle gardła, na rozgrzanie, na zły humor oczywiście
baardzo!
https://nalewki.asiscrapki.com.pl/2017/04/zenicha-kresowa/
ale bez gożdzikow
za to kawałek kory cynamonowej rzucam
miód biorę gryczany, bo pasuje mi tutaj ten jego przaśny, oborowy smrodek
Powodzenia!
satysfakcja gwarantowana
O Mamma Mia ludzie mają skojarzenia.
Gdzie tam gryczanemu do fumów z obory
czym filtrujecie nalewki?
filtry przelewowe do kawy nie działają, ew do herbaty, ale po jednej porcji sie zapychają,
czy ktoś próbował aeropress?
piołunówka?
ostatnio ulubiona to aroniówka, nastawiana na czuja, nie pamietam już proporcji
i miodówka , do której ku rozpaczu domowników dodałę gożdzioków
albo jak absynt z korzenia ale bez anyżów chlorofilów i innego dziadostwa a najlepszą to Fjedor przywozi ale dużo kłopotu z tym ma bo przez Słowację musi jechać a jakie sjeło u niego zacne.
Warning! Nie dotyczy wiśniówki. Spirytusowe wiśnie są znakomite do deserów.
przytkało mnie!
odezwę się jutro, jak mi pierwszy szok przejdzie
blockquote>los napisal(a): Stara metoda babć - gaza. Gazę w kilku warstwach kładziemy na garzec i wlewamy w nią nalewkę z farfocami. Następnie ręcami skręcamy konstrukcję pozwalając płynowi spłynąć do gara. Wyciśnięte farfocle wyrzucamy.
Warning! Nie dotyczy wiśniówki. Spirytusowe wiśnie są znakomite do deserów.
Losie, z tymi spirytusowymi wiśniami miałam śmieszną przygodę. Otusz wpadła była do mnie swego czasu znajoma, taka z typu pańć-elegantek. A tu w chaupie nic poza kawą. No to do miseczki dałam jej takie wiśnie nalewkowe, skrzętnie ukryte w czeluściach lodówki. Popatrzyła na to, skrzywiła się elegancko, ale jak tu krytykować gospodynię. Tym bardziej, że ta namawia do próbowania. No i wzięła wisienkę do buzi, pomamlała i raz dwa wraziła do dzioba drugą. Chwila-pięć i zeżarła wszystko. Skutek? Coraz bardziej wesolutka, nawet frywolna. Spiła się jak bela, bo "deserku" było sporo a jej rozbudzona żarłoczność wielka. Długo to potem wspominała jako niezwykłą przygodę. I wycyganiła ode mnie słoik takich wiśni, żeby zadziwić swoich znajomych.
Podobnymi wiśniami upiliśmy za młodu koguta sąsiadki. Skurczybyk schlał się jak zawodowy pijus i darł mordę aż echo szło po całym miasteczku.
Wiśnie z nalewek to jest TO!
Ta że różana nastojka jest dobrym środkiem na bolące mięśnie. Smarujesz obolały miejsca i po chwili zauważalna ulga.
Tym leczyli się nasi dziadkowie. Płatki słonecznika zalewamy spirytusem, wódką, samogonem itp.i na czas jakiś odstawiamy. W sezonie grypowym codziennie po łyżeczce. Zapobiega aż miło. Stosowany w mojej rodzinie przez wiele lat.
czym filtrujecie nalewki?
Nalewki są gęste(moje, stosunkowo ) i filtry nie dają rady.
Gotową nalewkę wlewam do dużego słoja i stoi. Jak się ostoi ściągam wężykiem klarowny płyn z nad osadu a mętna reszta do butelki nie dla gości
Niektórzy polecają załatwić temat osadu najprostszą metodą:
po odstaniu i opadnięciu osadu na dno użyć drugiego naczynia i rurki. Rurkę zanurzyć w płynie powyżej wysokości osadu, drugi koniec wraz z nowym naczyniem ustawić niżej, "zaciągnąć" płyn i tym sposobem przelać zostawiając w starym naczyniu resztkę zawierającą osad.
Czekamy.
Jak muł broni się aby opadać to pomaga przelać wszystko przez bawełnianą szmatę.
Czekamy.
Gdy to złe gęste opadnie a krystalicznie wyklarowane winko zostanie na górze - zasysamy góre rurką.
Różne owoce różnie się klarują.
stary Slanczew briag był lepszy
(część wysyłamy do Szkocji)
stary Slanczew briag był lepszy
Koniak to tylko do konfitur z wiśni - i to wyłącznie przedniej francuskiej marki. Ale kogo na to stać. Kiedyś próbowałam u znajomej. Do lampki trzy, cztery wiśnie, zalać koniakiem, wstrząsnąć jak 007 i chlup!
Bardzo udany rok, sierpień się zepsuł ale udało się malinki i wiśnie załatwić. Wszystko ładnie pracuje. Część już po pierwszym zlaniu znad osadu.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Truskawka już nastawiona
Ile kilo cukru dajesz na 10 kg owoców?