Nie kapuję, jako też historyk , tego zamieszania wokół Zychowicza. Od zwyczajnie pieprzy głupoty, poczynając od jego "światłych wynurzeń" na temat choćby Powstania Warszawskiego. Mój znakomity, jeszcze lwowski, akademicki profesor historii, tłukł nam w łepetyny. "Historykowi nie wolno gdybać. Myślenie typu >co by było gdyby< jest nie przystoi prawdziwym badaczom dziejów. Nie gdybajcie, drodzy historycy. Patrzcie na fakty."
polmisiek napisal(a): Jak człowiek spędził kawał życia zmagając się z uporczywą rzeczywistością, która bezlitośnie weryfikuje braki w rozumowaniu, to nie zapomni o takim detalu, że czas płynie w jedną stronę. Chirurg, hydraulik, programista, inwestor, you name it. Ale nie historyk…
Niby tak. Ale znam zarówno trzeźwych historyków jak i odjechanych hydraulików (nie wspominając o programistach ). Naprawdę nie znasz odjechanego programisty? Przeca to Twoja działka, znasz tam mnóstwo ludzi. Chyba że po prostu nie gadacie na takie tematy.
Przemko napisal(a): Ja tez, ale od pewnego czasu dają różne dziwne sygnały - walili w Lukaszenkę, wspierali opozycje demokratyczną, w sporze granicznym dają w telewizji jednak obrazki ze "strefą ziemi niczyjej" na granicy polsko-białoruskiej.
Ok, ale czy to nie chwilowe przebłyski trzeźwości? Jakoś.. hm. No ja bardzo chciałbym się mylić, ale mam wrażenie że Francy to otrzeźwienie przyjdzie jako jednej z ostatnich.
Zazu napisal(a): Nie kapuję, jako też historyk , tego zamieszania wokół Zychowicza. On zwyczajnie pieprzy głupoty, poczynając od jego "światłych wynurzeń" na temat choćby Powstania Warszawskiego. Mój znakomity, jeszcze lwowski, akademicki profesor historii, tłukł nam w łepetyny. "Historykowi nie wolno gdybać. Myślenie typu >co by było gdyby< jest nie przystoi prawdziwym badaczom dziejów. Nie gdybajcie, drodzy historycy. Patrzcie na fakty."
To samo mówi mój szwagier, doktor historii, który nie traktuje Zychowicza inaczej jak fantastę i publicystę i uważa że jego tytuł magistra historii w tego typu rozważaniach powinien być programowo pomijany - bo z historią to nie ma nic wspólnego.
Ja na to patrzę jak na rozgrywkę agentur - wizje jakiegoś idioty stają się publiczne wyłącznie dlatego, że komuś na tym zależy. Imho zależy oczywiście wrogom Polski - by ruscy mogli nas - dzisiejszych Polaków - podając przykład Zychowicza i jemu podobnych, przedstawiać jako hitlerowców (słowo faszysta się wyprało). Że niby co prawda walczyliśmy z III Rzeszą, ale tego żałujemy i rozpaczamy że nie poszliśmy z Niemcami ramię w ramię na ZSRR.
Niemcy oczywiście chętnie wykorzystają zychowszczyznę na swoją modłę - że niby Polacy do nas mają jakieś roszczenia, pretensje? A sami płakusiają że nie walczyli z Hitlerem, tylko przeciwko ! My przynajmniej żałujemy, przykro nam, a oni?! Faszyści, tylko tacy naprawdę.
Oczywiście zychowszczyzna tego nie rozumie, że agentura wpływu korzysta na nich, podsyca, usuwa przeszkody, pomaga zostać sławnymi.
To się nie dzieje bez przyczyny - to zamieszanie @Zazu.
polmisiek napisal(a): Jak człowiek spędził kawał życia zmagając się z uporczywą rzeczywistością, która bezlitośnie weryfikuje braki w rozumowaniu, to nie zapomni o takim detalu, że czas płynie w jedną stronę. Chirurg, hydraulik, programista, inwestor, you name it. Ale nie historyk…
Niby tak. Ale znam zarówno trzeźwych historyków jak i odjechanych hydraulików (nie wspominając o programistach ). Naprawdę nie znasz odjechanego programisty? Przeca to Twoja działka, znasz tam mnóstwo ludzi. Chyba że po prostu nie gadacie na takie tematy.
No, znam. Przemyślawszy, wycofuję się - za mocno napisałem, faktycznie, jednak człowiek potrafi zostawić rozum w pracy. Ale rozmawiając z wyżej wymienionymi można przynajmniej użyć analogii do sytuacji spotykanych w ich zawodzie. Innymi słowy, mają odpowiednią wiedzę milczącą jeśli chodzi o współpracę z rzeczywistością, nawet, jeśli decydują się jej nie używać. Ale taki historyk, który całe życie tylko czytał książki, to chyba nie musi z siebie robić głupszego, niż jest, żeby nie rozumieć krytyki...
polmisiek napisal(a): Ale taki historyk, który całe życie tylko czytał książki
No chyba że nie. Szwagier mój, i niejeden jego kumpel ze studiów, nie tylko książki czytali (i pisali) w życiu. Tych paru dochtórów co znam osobiście, to wszystko chłopaki ze wsi. Pole, widły i łopaty, ciągniki i konie. Po robocie i nauce - piłka nożna, fotografia zenitami, na kliszach czarno białych kupowanych na metry od ruskich. Łażenie po jaskiniach (jura) o przebiegu pionowym, liny, zaciski i takie tam.
Ale np szwagier z dyplomem w kieszeni dom zbudował - i to nie jest przenośnia. Nie wszystko sam robił oczywiście, ale zrobił - tak tak - pustaki. Z gipsu budowlanego, wujek co miał licencję, pożyczył formy, i te parę tysięcy pustaków szwagier zrobił - beczka, woda, gips, wiertartka z mieszadłem i zalewanie form.
Zasadniczo pobieżnie - że pominę inne epizody by nie przynudzać - nie każdy historyk li-jedynie książki w życiu czytał. Mam poniekąd wrażenie - niepoparte badaniami - że ci, co się naharowali w życiu, również fizycznie, są jakby to rzec, ciut lepszymi historykami.
No przecież zaznaczyłem, że nie mam na myśli historyków, którzy byli górnikami lub zbudowali dom, tylko takich, którzy jedynie czytali (lub pisali) książki. Czy są jakieś dowody na to, że Zychowicz był górnikiem lub zbudował dom?
Bartosaik: "Ze względu jednak na bezzębność Niemców i Europejczyków, strategiczne dylematy USA na Pacyfiku i regionalny układ sił przesuwający się na rzecz Rosjan, zaczynam się obawiać, czy nie wpadniemy ponownie w rosyjską strefę wpływów. " Hola hola to dopiero mieliśmy być wzmacniani militarnie przez Niemcy naszego opiekuna a tu "bezzębność" Kuncepcja się wali. Bacz byś nie zgłupiał od mądrości swojej....
No co, wielcy i przenikliwi są elastyczni kiedy trzeba. Bo wielcy i przenikliwi wiedzą kiedy elastycznym trzeba być ! Konsekwencja jest obowiązkiem maluczkich.
polmisiek napisal(a): No przecież zaznaczyłem, że nie mam na myśli historyków, którzy byli górnikami lub zbudowali dom, tylko takich, którzy jedynie czytali (lub pisali) książki.
Aha, przepraszam - źle zrozumiałem to zdanie: "Ale taki historyk, który całe życie tylko czytał książki" Nie na zasadzie że spośród historyków są tacy co tylko czytali książki, ale na zasadzie: skoro historyk, to nic nie robił w życiu, tylko czytał książki.
Przemko napisal(a): Ciekawe co Zychowicz na to powie.
Podziwiam Kolegi zainteresowanie - jam nieciekaw w ogóle.
TecumSeh napisal(a): Ano. Z bratankami (nie po raz pierwszy) mamy rozbieżne interesy.
Skoro bratanek ma przemożną wolę posiadania zywotnych interesów akurat z naszym odwiecznym wrogiem, który akurat atakuje nas gaz-rurą i bronią D, to może czas postawić niepokojące pytanie o bratankowatość bratanka?
Z tymi interesami bratanka to jest bardzo ciekawie, bo znaczącą pozycją w ich PKB stanowi przemysł....pornograficzny.
TecumSeh napisal(a): Ano. Z bratankami (nie po raz pierwszy) mamy rozbieżne interesy.
Skoro bratanek ma przemożną wolę posiadania zywotnych interesów akurat z naszym odwiecznym wrogiem, który akurat atakuje nas gaz-rurą i bronią D, to może czas postawić niepokojące pytanie o bratankowatość bratanka?
Z tymi interesami bratanka to jest bardzo ciekawie, bo znaczącą pozycją w ich PKB stanowi przemysł....pornograficzny.
W 2008 0,5% PKB, 636 milionów euro, ciekawe jak teraz.
MarianoX napisal(a): Skoro bratanek ma przemożną wolę posiadania zywotnych interesów akurat z naszym odwiecznym wrogiem, który akurat atakuje nas gaz-rurą i bronią D, to może czas postawić niepokojące pytanie o bratankowatość bratanka?
Nuale bratankowość nie polega na tym, przynajmniej w tym wypadku - przypominam że bratankowie jeszcze kilkadziesiąt lat temu byli również okupantami, i to w sensie dosłownym - był teren Polski dany przez Niemców pod okupację Węgrom. Okupacja wg okupowanych była wręcz bezbolesna.
Aczkolwiek w poliytce nie ma ani przyjaciół ani bratanków - i o tym trzeba pamiętać.
TecumSeh napisal(a): Aczkolwiek w poliytce nie ma ani przyjaciół ani bratanków - i o tym trzeba pamiętać.
Przestrzegam przed kategorycznym traktowaniem tego stwierdzenia. A co jeżeli komuś się opłaca być lojalnym do grobowej deski ? Ze względów praktycznych, a też ideologicznych (a były czasy, że miało to kluczowe znaczenie) ? A mało to takich przypadków w historii ? Ponadpaństwowe, ponadnarodowe wspólnoty religijne, dynastyczne, wielkie historie pomocy, gigantycznego wsparcia, całych wręcz procesów zaplanowanych wbrew rozumieniu dzisiejszej kalkulacji politycznej. Która dzisiaj jest krótkoterminowa. Dzisiaj, bo np. mamy demokrację, która permanentnie zmienia władzę, eliminując właściwie ciągłość pewnych ustaleń, zależności, zaufania, a więc i lojalności. Nawet interes danego państwa może być postrzegany kompletnie inaczej w ciągu dekady.
A wracając do nas. Istnieje taki pogląd, że przed wojną daliśmy ciała ufając naszym sprzymierzeńcom. Mogę podać dużo argumentów, że wszystko przebiegło tak jak musiało i nie popełniliśmy błędów, ale jedno jest ważne. Nawet jeżeli to problem generalnie nie leży w zastosowaniu z góry założonej złej strategii. Trzeba się dopasowywać. Są sytuację (ale też i czasy) gdzie lojalność jest po prostu niezbędna, oczekiwana i tylko wtedy przyniesie sukces określonemu przedsięwzięciu. Są też przypadki, że pewne umowy, zobowiązania trzeba traktować z dystansem. Tak było w przedwojennej Polsce, to tylko Zychowicz i Ziemkiewicz uważają, że pokładano gigantyczne nadzieje w paktach z Anglią i Francją. Decydenci doskonale zdawali sobie sprawę, że jeżeli Hitler powie sprawdzam to nikt zbrojnie, na wielką skalę nie ruszy - dla podupadającego imperium i kraju który doznał koszmarnych uszczerbków podczas I wś ostatnią rzeczą której potrzebowali i się zgodzili była kolejna wielka wojna. I to w imię czego ?
Oczywiście, pamiętajcie że powiedzenie że w polityce są tylko interesy przypisują sobie anglicy, skurwysynu nie ustępujące ruskim czy niemcom . Takich wzorów chcemy? Anglicy jak i inne imperia eksportują idee zatruwające dusze przeciwników, anglicy np. wolny rynek, ruskie i niemcy wiadomo, osłabiają w ten sposób przeciwnika. Z teorii gier wynika że strategia współpracy przynosi największe korzyści dla wszystkich, po co więc siać idee że współpraca jest tylko interesem niczym więcej?
Ja od lat prezentuję pogląd , że z Węgrami nie mamy strategicznych interesów poza doraźnymi, osłonowymi jak w sprawie niektórych bojów z UE. Węgrzy sami siebie widzą jako konkurenta i chcą przejąć funkcję hubu na Jedwabnym Szlaku. Np. ostatnie wrzutki o przejęciu tranzytu kolejowego z Chin zostały przez polskich analityków określone jako kłamliwą węgierską propagandę.
Przemko napisal(a): Oczywiście, pamiętajcie że powiedzenie że w polityce są tylko interesy przypisują sobie anglicy, skurwysynu nie ustępujące ruskim czy niemcom . Takich wzorów chcemy? Anglicy jak i inne imperia eksportują idee zatruwające dusze przeciwników, anglicy np. wolny rynek, ruskie i niemcy wiadomo, osłabiają w ten sposób przeciwnika. Z teorii gier wynika że strategia współpracy przynosi największe korzyści dla wszystkich, po co więc siać idee że współpraca jest tylko interesem niczym więcej?
No własnie, bo czy to się da pogodzić: od poniedziałku do soboty w pracy, biznesie, (geo)polityce - makiawelizm, a w niedziele i święta - katolicyzm?
Komentarz
Mój znakomity, jeszcze lwowski, akademicki profesor historii, tłukł nam w łepetyny. "Historykowi nie wolno gdybać. Myślenie typu >co by było gdyby< jest nie przystoi prawdziwym badaczom dziejów. Nie gdybajcie, drodzy historycy. Patrzcie na fakty."
Naprawdę nie znasz odjechanego programisty? Przeca to Twoja działka, znasz tam mnóstwo ludzi.
Chyba że po prostu nie gadacie na takie tematy.
Jakoś.. hm. No ja bardzo chciałbym się mylić, ale mam wrażenie że Francy to otrzeźwienie przyjdzie jako jednej z ostatnich.
Ja na to patrzę jak na rozgrywkę agentur - wizje jakiegoś idioty stają się publiczne wyłącznie dlatego, że komuś na tym zależy. Imho zależy oczywiście wrogom Polski - by ruscy mogli nas - dzisiejszych Polaków - podając przykład Zychowicza i jemu podobnych, przedstawiać jako hitlerowców (słowo faszysta się wyprało). Że niby co prawda walczyliśmy z III Rzeszą, ale tego żałujemy i rozpaczamy że nie poszliśmy z Niemcami ramię w ramię na ZSRR.
Niemcy oczywiście chętnie wykorzystają zychowszczyznę na swoją modłę - że niby Polacy do nas mają jakieś roszczenia, pretensje? A sami płakusiają że nie walczyli z Hitlerem, tylko przeciwko ! My przynajmniej żałujemy, przykro nam, a oni?! Faszyści, tylko tacy naprawdę.
Oczywiście zychowszczyzna tego nie rozumie, że agentura wpływu korzysta na nich, podsyca, usuwa przeszkody, pomaga zostać sławnymi.
To się nie dzieje bez przyczyny - to zamieszanie @Zazu.
Szwagier mój, i niejeden jego kumpel ze studiów, nie tylko książki czytali (i pisali) w życiu.
Tych paru dochtórów co znam osobiście, to wszystko chłopaki ze wsi. Pole, widły i łopaty, ciągniki i konie. Po robocie i nauce - piłka nożna, fotografia zenitami, na kliszach czarno białych kupowanych na metry od ruskich. Łażenie po jaskiniach (jura) o przebiegu pionowym, liny, zaciski i takie tam.
Ale np szwagier z dyplomem w kieszeni dom zbudował - i to nie jest przenośnia. Nie wszystko sam robił oczywiście, ale zrobił - tak tak - pustaki. Z gipsu budowlanego, wujek co miał licencję, pożyczył formy, i te parę tysięcy pustaków szwagier zrobił - beczka, woda, gips, wiertartka z mieszadłem i zalewanie form.
Zasadniczo pobieżnie - że pominę inne epizody by nie przynudzać - nie każdy historyk li-jedynie książki w życiu czytał. Mam poniekąd wrażenie - niepoparte badaniami - że ci, co się naharowali w życiu, również fizycznie, są jakby to rzec, ciut lepszymi historykami.
Czy są jakieś dowody na to, że Zychowicz był górnikiem lub zbudował dom?
Hola hola to dopiero mieliśmy być wzmacniani militarnie przez Niemcy naszego opiekuna a tu "bezzębność"
Kuncepcja się wali.
Bacz byś nie zgłupiał od mądrości swojej....
Słuchaj się go, a będziesz zimą w sandałach chodził
Nie na zasadzie że spośród historyków są tacy co tylko czytali książki, ale na zasadzie: skoro historyk, to nic nie robił w życiu, tylko czytał książki. Podziwiam Kolegi zainteresowanie - jam nieciekaw w ogóle.
https://tysol.pl/a76155-Nieoficjalnie-Polska-Francja-i-Czechy-odrzucily-zaproponowane-przez-Rade-Europejska-stanowisko-ws-handlu-emisjami#.Ybt3qOeRKwI.twitter
Polska, Francja i Czechy. Ciekawe gdzie Węgry się podziały?
Oczywiście Wiktor Orban tradycyjnie zapewni o tradycyjnym wsparciu w ramach tradycyjnej wspolpracy itd...
Z bratankami (nie po raz pierwszy) mamy rozbieżne interesy.
Z tymi interesami bratanka to jest bardzo ciekawie, bo znaczącą pozycją w ich PKB stanowi przemysł....pornograficzny.
Aczkolwiek w poliytce nie ma ani przyjaciół ani bratanków - i o tym trzeba pamiętać.
A wracając do nas. Istnieje taki pogląd, że przed wojną daliśmy ciała ufając naszym sprzymierzeńcom. Mogę podać dużo argumentów, że wszystko przebiegło tak jak musiało i nie popełniliśmy błędów, ale jedno jest ważne. Nawet jeżeli to problem generalnie nie leży w zastosowaniu z góry założonej złej strategii. Trzeba się dopasowywać. Są sytuację (ale też i czasy) gdzie lojalność jest po prostu niezbędna, oczekiwana i tylko wtedy przyniesie sukces określonemu przedsięwzięciu. Są też przypadki, że pewne umowy, zobowiązania trzeba traktować z dystansem. Tak było w przedwojennej Polsce, to tylko Zychowicz i Ziemkiewicz uważają, że pokładano gigantyczne nadzieje w paktach z Anglią i Francją. Decydenci doskonale zdawali sobie sprawę, że jeżeli Hitler powie sprawdzam to nikt zbrojnie, na wielką skalę nie ruszy - dla podupadającego imperium i kraju który doznał koszmarnych uszczerbków podczas I wś ostatnią rzeczą której potrzebowali i się zgodzili była kolejna wielka wojna. I to w imię czego ?