Ja nie jestem przeciwny nauczaniu kodowania w szkole. Tylko zauważam pewne ale: 1. Nie ma kto tego robić 2. Od 1 klasy podstawówki to za wcześnie. Człowiek musi wcześniej (albo przynajmniej równolegle) ogarnąć choćby podstawy algebry. Daje to odpowiednik 1 klasy gimnazjum dla całej populacji, bądź 3-4 klasy podstawówki dla wybitnych. 3. Połowa populacji nie ogarnie tematu z powodu braku zdolności (logika, myślenie abstrakcyjne, wyobraźnia matematyczna). Co z nią robić? 4. Nie ma do końca pewności, czy programowanie jako takie jest rzeczywiście konieczne. Na ten przykład fatusowy wózek widłowy jest oprogramowany raz na zawsze w fabryce macierzystej i powielony w tysiącach sztuk, a w miejscu w którym pracuje jest tylko sparametryzowany i dostaje polecenia. Ktoś ten wózek musi obsługiwać w sensie wklepywania parametrów i poleceń, a nie programowania jako takiego. Czy nie należy się wobec tego skoncentrować raczej na używaniu sprzętu, oprogramowania i sieci?
krzychol66 napisal(a): Owszem, mmario. Ale czy interesowałaś się kiedyś, jak to działa? Jest kilka, może w porywach kilkanaście ośrodków w Polsce, które wychowują 400-500 (w cyklu 3-letnim) "sportowców".
Podał Kolega trochę prawdy i bardzo dużo nieprawdy. Znam problematykę od podstaw, od środka i śledzę na bieżąco od wielu lat, chociaż mam styczność z OMat a nie OInf i o matematycznych będę pisała (sądzę, że niewiele się różnią). Prawdą jest istnienie kilkunastu "kuźni" szkolących elity. I bardzo dobrze. Niech nadal pracują. Uczą w nich - na ogół bardzo dobrze uczą - nauczyciele akademiccy, program matematyki daleko wykracza poza zakres liceum. Dostać się tam bardzo trudno, bo obowiązują dodatkowe kryteria. Ale przynajmniej w tych klasach nie marnują talentów uzdolnionej matematycznie młodzieży.
Ci "sportowcy" specjalizują się w jednej wąskiej dziedzinie informatyki - algorytmice i po 2 - 3 latach bardzo intensywnej pracy dochodzą w niej do dobrego poziomu uniwersyteckiego. Kosztem innych dziedzin nauki, kosztem życia prywatnego, ferii, wakacji itd.
Poza matematyką obowiązuje normalny program licealny ze wszystkich innych przedmiotów. Być może opisuje Kolega jakiś patologiczny przypadek konkretnej szkoły (ucznia?). Mam krańcowo odmienne obserwacje. Młodzież z tych szkół, ponadprzeciętnie uzdolniona, chłonie wiedzę jak gąbka. Bardzo często jakby mimochodem zdobywa laury również w olimpiadach krańcowo odległych od matematyki, rozwija pasje - podawałam przykład laureata OM startującego w Konkursie Chopinowskim..., który zresztą jest uczniem liceum muzycznego. Mogłabym podawać wiele podobnych, zaskakujących przykładów.
Przygotowują tych "sportowców" nawet nie sami nauczyciele, ale... starsi koledzy, "sportowcy" z lat ubiegłych. Nauczyciele zajmują się głównie stroną organizacyjną i koszeniem funduszów "kapitału ludzkiego".
Absurd, przynajmniej w drugim zdaniu. Nauczyciele jednak uczą, a za swoją pracę nie dostają ŻADNEGO DODATKOWEGO WYNAGRODZENIA. Nawet jeśli wychowają pięciu olimpijczyków w jednej klasie w "normalnym" liceum, jedyne na co mogą liczyć, to nagroda dyrektora. "Kapitał ludzki" jest funduszem unijnym i nie obejmuje wynagrodzeniami nauczycieli.
Wąska grupa najlepszych i najbardziej odpornych psychicznie rokrocznie przebija się z tej grupy do zawodów międzynarodowych i zajmuje w nich jakieś-tam sensowne miejsca.
Do zawodów międzynarodowych nie "przebija się", a raczej kwalifikuje się kilku lub kilkunastoosobowa reprezentacja Polski. Oczywista oczywistość.
Taki "sport" jest możliwy - paradoksalnie - dzięki modelowi szkoły 6+3+3 i istnieniu elitarnych zespołów szkół ponadpodstawowych (6-letnia ciągłość kształcenia gimnazjum - liceum), które zgarniają śmietankę umysłową z bliższej i dalszej okolicy.
Model 6+3+3, a raczej program tam realizowany skutecznie obniżył poziom nauczania matematyki. Osiągnęliśmy stan poniżej wszelkiej krytyki. Zdobywamy jakieś znaczące miejsca w PISIE, czyli nauczyliśmy dzieci wypełniać testy, równocześnie skutecznie oduczając je logicznego rozumowania. Od kilku lat mamy tego również efekty na Międzynarodowej OM. Dalekie miejsca naszych i brak laureatów - odpadliśmy od czołówki świata. A kiedyś, jeszcze nie tak dawno, byliśmy potęgą.
Na masówkę praktycznie nie ma szans.
Oczywista oczywistość. Nigdy nie była i nie będzie. Talenty nie rodzą się na kamieniu. Ważne, żeby ich nie marnować. Ostatnie OM regularnie wygrywają utalentowani chłopcy spoza "kuźni", ze szkół zupełnie peryferyjnych, a w gronie zwycięzców są również gimnazjaliści.
rozum.von.keikobad napisal(a): Przecież tu nie chodzi o to, żeby wszyscy potem w życiu używali kodzików. Tak jak nie wszyscy, a nawet zdecydowana większość, nie używa E=mc2, nie używa funkcji trygonometrycznych, równań kwadratowych, nie używa wiedzy o bohaterach "Lalki", dziejach wojny trzynastoletniej, nie musi wiedzieć, jaka jest stolica Ghany itd. itp., a jednak te wszystkie rzeczy z ogólnego nauczania pamiętam i zawsze byliśmy z takiego nauczania dumni.
Bo poszerza horyzonty. Bo daje szanse. Bo dobrze nie być narodem idiotów.
Rozum OK. Średnie wykształcenie ogólnokształcące OK - bo to podstawa.
To musi być zabawa, do tego drukarki 3 d w każdej szkole, robotyka, modelarstwo lotnicze- znaczenie dronów, kosmonautyka, technika rakietowa, materiały wyb... no może się zagalopowałem
rozum.von.keikobad napisal(a): A ile % wykorzystuje wiadomości z chemii albo matematykę na wyższym poziomie niż kiedyś 7. klasa podstawówki?
Ja w 100% obie dziedziny. Chemię w 100%, bo ani trochę jej nie używam i ani trochę się nie nauczyłem, tróje w liceum miałem, bo nie uchodziło mnie oblać. A matematykę - czy cokolwiek da się powiedzieć o obecnym świecie bez znajomości twierdzenia Goedela czy Blacka-Scholesa? Niech nie wchodzi tu nikt, kto nie zna geometrii.
No i mimowolnie potwierdziłeś - na własnym przykładzie - komu potrzeba jest matematyka na wyższym poziomie. Nikt inny się nie zgłosił. A jednak się jej uczy - i bardzo dobrze.
Btw. Ja miałem podstawy turbopaskala w liceum i nie była to klasa mat-inf ani nawet mat-fiz tylko ogólna.
Ja natomiast pochwalę się, że chemię miałem w liceum na takim poziomie, że jeszcze będąc na pierwszym roku studiów historycznych reakcje redox rozpieprzałem z paluszkiem. Koledzy z kierunków ścisłych, którzy mieli chemię i ni hu hu jej nie jarzyli byli w lekkim szoku, kiedy im rozwalałem na śniadanie zadania z tymi reakcjami. W zamian odwdzięczali się winkiem a la Patic albo fajkami, które namiętnie i w dużych ilościach wówczas paliłem
Patriota powinie znac chemię, fizykę i matematykę w stopniu pozwalającym na swobodne łączenie i manipOOlowanie płynnymi związkami węgla, wodoru i tlenu.
Ministerstwo Obrony @mon_pl · 2 min.2 minuty temu Min. A. Macierewicz powołał Pełnomocnika MON ds. tworzenia Obrony Terytorialnej Kraju. Funkcje tę pełnić będzie dr Grzegorz Kwaśniak.
w Roninie żegnał profesora Urbanowicza. Nie był przedstawiony kto on jest i co, a zachowywał się, jakby był najważniejszy. Ktoś musi być Ściosem. Przecież nie Bączek.
qiz napisal(a): w Roninie żegnał profesora Urbanowicza. Nie był przedstawiony kto on jest i co, a zachowywał się, jakby był najważniejszy. Ktoś musi być Ściosem. Przecież nie Bączek.
Kierunku skierniewickiego też nie można wykluczyć.
Czwartek, 31 grudnia 2015 (01:09) Dwa miliony publikacji promujących historię Polski trafi do młodych ludzi, którzy przyjadą do Krakowa na Światowe Dni Młodzieży To inicjatywa Ministerstwa Spraw Zagranicznych. – Światowe Dni Młodzieży to wielkie wydarzenie religijne, ale też wielka okazja do promocji naszego kraju. Na Polskę zwrócone będą oczy całego świata. Do naszego kraju przyjeżdża prawie dwa miliony młodych ludzi, którzy o tym, co zastali w Polsce, opowiedzą swoim najbliższym. Dlatego przygotowujemy publikację w ilości dwóch milionów egzemplarzy promującą historię Polski w różnych okresach jej dziejów. Będzie ona wydana w dziewięciu językach. Autorem publikacji jest prof. Andrzej Nowak – mówi Jan Dziedziczak, wiceminister spraw zagranicznych. Będzie to prezentacja ponadtysiącletniej historii naszego kraju.
Czytam, że jakieś buźki próbują przepchnąć chyłkiem krwawe, wąsate i ZSLowskie z ducha prawo łowieckie.
Nie wiem, czy na dzień dobry jest sens robienia sobie wrogów z ruchów wege i pro animal, raz że jakaś ich część poparła Dudę i PiS (fakt, że nie za wielka), dwa że są tona ogół ruchy oddolne, zdeterminowane i mogą nabruździć wizerunkowo.
peterman napisal(a): Czytam, że jakieś buźki próbują przepchnąć chyłkiem krwawe, wąsate i ZSLowskie z ducha prawo łowieckie.
Nie wiem, czy na dzień dobry jest sens robienia sobie wrogów z ruchów wege i pro animal, raz że jakaś ich część poparła Dudę i PiS (fakt, że nie za wielka), dwa że są tona ogół ruchy oddolne, zdeterminowane i mogą nabruździć wizerunkowo.
To nie tyle kwestia "robienia wrogow z ruchów pro animal "co bezsensownego "robienia dobrze" myśliwym. Pomijając już fakt postawienia myśliwych ponad resztą społeczności w kwestii dostępu do broni niełowieckiej jest tam też kilka innych kwiatków: - zezwolenie na stzelanie przez myśliwych bliżej niż 100m od zabudowań - poważne utrudnienie włascicielom terenów wyłączenie ich z obszarów "gospodarki łowieckiej" (w praktyce chodzi o wejście polujących na każdy nieogrodzongrodzony - zasada, że kosztami odszkodowań za szkody wyrządzone przez zwierzynę łownzaPZŁ i Sarb Państwa dzielą sie po połowie... Jednym słowem myśliwi dostają więcej praw za mniej obowiązków.
Komentarz
1. Nie ma kto tego robić
2. Od 1 klasy podstawówki to za wcześnie. Człowiek musi wcześniej (albo przynajmniej równolegle) ogarnąć choćby podstawy algebry. Daje to odpowiednik 1 klasy gimnazjum dla całej populacji, bądź 3-4 klasy podstawówki dla wybitnych.
3. Połowa populacji nie ogarnie tematu z powodu braku zdolności (logika, myślenie abstrakcyjne, wyobraźnia matematyczna). Co z nią robić?
4. Nie ma do końca pewności, czy programowanie jako takie jest rzeczywiście konieczne. Na ten przykład fatusowy wózek widłowy jest oprogramowany raz na zawsze w fabryce macierzystej i powielony w tysiącach sztuk, a w miejscu w którym pracuje jest tylko sparametryzowany i dostaje polecenia. Ktoś ten wózek musi obsługiwać w sensie wklepywania parametrów i poleceń, a nie programowania jako takiego.
Czy nie należy się wobec tego skoncentrować raczej na używaniu sprzętu, oprogramowania i sieci?
Znam problematykę od podstaw, od środka i śledzę na bieżąco od wielu lat, chociaż mam styczność z OMat a nie OInf i o matematycznych będę pisała (sądzę, że niewiele się różnią).
Prawdą jest istnienie kilkunastu "kuźni" szkolących elity. I bardzo dobrze. Niech nadal pracują. Uczą w nich - na ogół bardzo dobrze uczą - nauczyciele akademiccy, program matematyki daleko wykracza poza zakres liceum. Dostać się tam bardzo trudno, bo obowiązują dodatkowe kryteria. Ale przynajmniej w tych klasach nie marnują talentów uzdolnionej matematycznie młodzieży. Poza matematyką obowiązuje normalny program licealny ze wszystkich innych przedmiotów. Być może opisuje Kolega jakiś patologiczny przypadek konkretnej szkoły (ucznia?). Mam krańcowo odmienne obserwacje. Młodzież z tych szkół, ponadprzeciętnie uzdolniona, chłonie wiedzę jak gąbka. Bardzo często jakby mimochodem zdobywa laury również w olimpiadach krańcowo odległych od matematyki, rozwija pasje - podawałam przykład laureata OM startującego w Konkursie Chopinowskim..., który zresztą jest uczniem liceum muzycznego. Mogłabym podawać wiele podobnych, zaskakujących przykładów. Absurd, przynajmniej w drugim zdaniu. Nauczyciele jednak uczą, a za swoją pracę nie dostają ŻADNEGO DODATKOWEGO WYNAGRODZENIA. Nawet jeśli wychowają pięciu olimpijczyków w jednej klasie w "normalnym" liceum, jedyne na co mogą liczyć, to nagroda dyrektora. "Kapitał ludzki" jest funduszem unijnym i nie obejmuje wynagrodzeniami nauczycieli. Do zawodów międzynarodowych nie "przebija się", a raczej kwalifikuje się kilku lub kilkunastoosobowa reprezentacja Polski. Oczywista oczywistość. Model 6+3+3, a raczej program tam realizowany skutecznie obniżył poziom nauczania matematyki. Osiągnęliśmy stan poniżej wszelkiej krytyki. Zdobywamy jakieś znaczące miejsca w PISIE, czyli nauczyliśmy dzieci wypełniać testy, równocześnie skutecznie oduczając je logicznego rozumowania. Od kilku lat mamy tego również efekty na Międzynarodowej OM. Dalekie miejsca naszych i brak laureatów - odpadliśmy od czołówki świata. A kiedyś, jeszcze nie tak dawno, byliśmy potęgą. Oczywista oczywistość. Nigdy nie była i nie będzie. Talenty nie rodzą się na kamieniu. Ważne, żeby ich nie marnować. Ostatnie OM regularnie wygrywają utalentowani chłopcy spoza "kuźni", ze szkół zupełnie peryferyjnych, a w gronie zwycięzców są również gimnazjaliści.
daja zawód i przygotowują do ewentualnych studiów
kto nie chce sie dalej uczyć powinien mieć zawodówkę pod ręką
licea wg mnie kształcą wszechstronnie ale bez praktycznych umiejętności
KOCHAM PROF. PAWŁOWICZ
Btw. Ja miałem podstawy turbopaskala w liceum i nie była to klasa mat-inf ani nawet mat-fiz tylko ogólna.
http://palade.pl/puls-wyborczy/
Ktoś musi być Ściosem. Przecież nie Bączek.
Spotkamy się na piwie to pogadamy
Czwartek, 31 grudnia 2015 (01:09) Dwa miliony publikacji promujących historię Polski trafi do młodych ludzi, którzy przyjadą do Krakowa na Światowe Dni Młodzieży To inicjatywa Ministerstwa Spraw Zagranicznych. – Światowe Dni Młodzieży to wielkie wydarzenie religijne, ale też wielka okazja do promocji naszego kraju. Na Polskę zwrócone będą oczy całego świata. Do naszego kraju przyjeżdża prawie dwa miliony młodych ludzi, którzy o tym, co zastali w Polsce, opowiedzą swoim najbliższym. Dlatego przygotowujemy publikację w ilości dwóch milionów egzemplarzy promującą historię Polski w różnych okresach jej dziejów. Będzie ona wydana w dziewięciu językach. Autorem publikacji jest prof. Andrzej Nowak – mówi Jan Dziedziczak, wiceminister spraw zagranicznych. Będzie to prezentacja ponadtysiącletniej historii naszego kraju.
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/149821,dni-chwaly.html
Nie wiem, czy na dzień dobry jest sens robienia sobie wrogów z ruchów wege i pro animal, raz że jakaś ich część poparła Dudę i PiS (fakt, że nie za wielka), dwa że są tona ogół ruchy oddolne, zdeterminowane i mogą nabruździć wizerunkowo.
guptoki, jak te ptoki
jak to mozna samą trawą żyć?
to już się lampka swieci
(wczoraj na tłiterze debil Gursztyn strofował Janusza Wojciechowskiego za popieranie przez PiS zakazu uboju tzw. rytualnego)
- poważne utrudnienie włascicielom terenów wyłączenie ich z obszarów "gospodarki łowieckiej" (w praktyce chodzi o wejście polujących na każdy nieogrodzongrodzony
- zasada, że kosztami odszkodowań za szkody wyrządzone przez zwierzynę łownzaPZŁ i Sarb Państwa dzielą sie po połowie...
Jednym słowem myśliwi dostają więcej praw za mniej obowiązków.