Amanda Ułasiuk występuje w opracowaniu „Streszczenie raportu. Materiał dowodowy”, jaki w lipcu na posiedzeniu sejmowej komisji obrony narodowej przedstawił Antoni Macierewicz. Na końcu dokumentu znajdujemy trzy pozycje „Raport z prac firmy PioMax Amanda Ułasiuk”. Nie wiadomo, na czym te prace miały polegać. PioMax zarejestrowany jest na warszawskim Mokotowie. W internecie znajdujemy lakoniczny opis: „W ciągu ostatniego roku sporządziłam ponad 100 transkrypcji (nagrania ponad dwugodzinne). Edytuję i przepisuję teksty (scenariusze, książki, teksty pisane ręcznie). Wypełniam tabele. Sporządzam prezentacje. Ceny do ustalenia indywidualnie”. Czy właśnie takimi pracami zajmowała się dla podkomisji? Ale co w takim razierobiła w bazie wojskowej w Mińsku Mazowieckim
Rybacy zdaje się robią za wykidajłów dla Zbynia, który prowadzi wojnę z Antonim, m.in. sabotując pracę podkomisji. Nie pierwsza tak wpustka od czapy.
ANTONI MACIEREWICZ: "W Sieci" opublikowany został artykuł, próbujący zdyskwalifikować naszą pracę. [...] Ani pan Lasek, ani pan Michnik nie opublikowali tylu kłamstw na temat komisji, co pismo "W Sieci". To pismo nas atakuje od bardzo dawna, chciało uniemożliwić publikacje raportu technicznego, następnie przedstawiało go w fałszywym świetle. A to dzięki niemu powstał raport Rady Europy i rezolucja Rady Europy. — To niebywałe, żeby takie pismo skupiało się na niszczeniu raportu, który po raz pierwszy przedstawia raport o katastrofie smoleńskiej na podstawie naukowych badań. Nie przedstawili przy tym żadnego argumentu, który podważałby nasze badania.
— W tym artykule mówi się, że ten film to publicystyka, że tezy mieszają się z domniemaniami, [...] że przedstawiciele komisji zniszczyli samolot w trakcie prowadzonych badań, [...] że zabroniłem robienia ekspertyz [...], że można było kupić analogiczny samolot za bardzo niewielką sumę, ale ja się na to nie zgodziłem. [...] To wszystko kłamstwa mające uderzyć w komisję.
10.04.2010 #Fakty | @Macierewicz_A: Teza następna że samolot numer 101 przez rok był w remoncie - absolutna bzdura, nieprawda, nic takiego nie miało miejsca. 101 był w Samarze 6-7 miesięcy.
10.04.2010 #Fakty | @Macierewicz_A: Tutaj mamy kolejne kłamstwo, według którego przecięliśmy skrzydło. Od roku ten samolot jest w dyspozycji Prokuratury i tylko Prokuratura może wpuścić kogoś na ten teren.
10.04.2010 #Fakty | @Macierewicz_A: Kolejne kłamstwo - można było kupić Tu-154 analogiczny do wysadzonego nad Smoleńskiem, za bardzo niewielką sumę kilkuset tysięcy złotych, a ja nie chciałem go kupić. Zupełna bzdura, nigdy nie było możliwości zakupu.
Źródło: TV Republika
Od siebie dodam, że źródłem, być może nie jedynym, donosów panów Wikły i Pyzy był Glenn Jorgensen, walczący ze wszystkich sił o przedłużenie prac komisji. W tym celu domagał się dodatkowych, zupełnie zbędnych ekspertyz i robił wszystko, by nie dopuścić do powstania końcowego raportu. Jako szeregowego członka Komisji obowiązywał go oczywiście całkowity zakaz przekazywania jakichkolwiek informacji na zewnątrz.
Raport w wersji papierowej - gotowy - nie może zostać opublikowany przed podpisaniem go przez wszystkich członków komisji. Obecnie jest to niemożliwe z powodów również dosyć banalnych - np. prof. Binienda nie może przylecieć do Polski. Stąd pomysł filmu wiernie oddającego treść raportu.
miał być film o Smoleńsku w tvp nie było było pismo do producenta
"Nie wyraziłem zgody na przekazanie dokumentów i informacji, które znalazły się w przygotowanym przez Państwa filmie" — napisał Macierewicz do Roberta Kaczmarka, producenta filmu. "W związku z powyższym wzywam do dokonania czynności niezbędnych do usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych poprzez zaniechanie publikacji w filmie 'Stan zagrożenia' wypowiedzi członków Podkomisji oraz dokumentów z badania zdarzenia lotniczego".
dlaczego pomimo tego pisma Kurski chciał go jednak puściić?
christoph napisal(a): miał być film o Smoleńsku w tvp nie było było pismo do producenta
"Nie wyraziłem zgody na przekazanie dokumentów i informacji, które znalazły się w przygotowanym przez Państwa filmie" — napisał Macierewicz do Roberta Kaczmarka, producenta filmu. "W związku z powyższym wzywam do dokonania czynności niezbędnych do usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych poprzez zaniechanie publikacji w filmie 'Stan zagrożenia' wypowiedzi członków Podkomisji oraz dokumentów z badania zdarzenia lotniczego".
dlaczego pomimo tego pisma Kurski chciał go jednak puściić?
Ale to jest jakieś sranie w banie, noszące cechy złośliwego pastwienia się.
Dobra osobiste? Pfff... Miało chodzić o tajemnicę państwową, a nie o jakieś tam "dobra osobiste".
Norrrrmalnie, potępieńcze stwory a nie konstruktywny spór.
Glenn Joergensen, członek podkomisji smoleńskiej, krytykuje Antoniego Macierewicza. Stwierdził, że przewodniczący "w sposób zupełnie przypadkowy" kieruje "najważniejszym badaniem we współczesnej historii Polski". Stwierdził również, że potrzebna jest zmiana na tym stanowisku. Glenn Joergensen, członek podkomisji smoleńskiej, krytykuje Antoniego Macierewicza. Stwierdził, że przewodniczący "w sposób zupełnie przypadkowy" kieruje "najważniejszym badaniem we współczesnej historii Polski". Stwierdził również, że potrzebna jest zmiana na tym stanowisku. Joergensen podkreślił, że wbrew zapewnieniom Macierewicza, że raport jest gotowy, "członkowie podkomisji deklarują, iż nie znają jego finalnej wersji". Dodał, że kiedy Antoni Macierewicz został szefem MON, wydawało się, że dla "badania tragedii smoleńskiej przychodzi złoty czas". "Tymczasem (...) mamy do czynienia nie tylko z poważnym opóźnieniem lub wstrzymaniem prac, lecz także nieodwracalnymi szkodami powstałymi w wyniku decyzji podejmowanych przez przewodniczącego" - napisał Joergensen. "Obecny przewodniczący Antoni Macierewicz prezentuje żarliwy patriotyzm i przez wielu jest postrzegany jako bojownik o prawdę smoleńską. (...) Jednak kierowanie badaniami wypadku lotniczego wymaga określonych zdolności i kompetencji. Przewodniczący nie wykazał rzeczywistego, efektywnego wysiłku organizacyjnego, aby zidentyfikować wszystkie bezpośrednie i podstawowe przyczyny systemowe oraz czynniki przyczyniające się do katastrofy" - stwierdził. Joergensen podkreślił, że Macierewicz "w sposób zupełnie przypadkowy" kieruje "najważniejszym badaniem we współczesnej historii Polski", wprowadzając chaos i konflikty oraz rozpowszechniać błędne informacje w mediach. Zaznaczył, że potrzebna jest zmiana na stanowisku przewodniczącego na osobę, która "miałaby kompetencje pozwalające przeznaczyć większość energii na dochodzenie". Jak osobę spełniającą te kryteria zaproponował prof. Biniendę.
no wiec tak... Mam nadzieję, że prof Binienda nie da sie wmanewrować w te prowokacje
Tak dobrze zna kol. kulisy sprawy? Tekst Joergensena w ostatnich "Sieciach" brzmi (niestety) bardzo prawdopodobnie - można go jakoś obalić? (ale pliiiz, bez ogólników typu "zdrajcy i zaprzańcy i ruscy prowokatorzy", bo facet stawia dość konkretne zarzuty...). Pewnie nie jestem w temacie, bardzo by mi zależało na dowiedzeniu się co się tam, naprawdę, dzieje.
Zamknij kilku ludzi w pakamerze na 10 lat. Niech ich status będzie niejasny, perspektywy niejednoznaczne a oczekiwania wobec nich niewyraźne. Niech będą atakowani i ośmieszani przez wrogów a deklaratywni przyjaciele i zleceniodawcy niech się od nich odcinają. I oczekuj od nich, by między nimi nie było żadnych sporów.
Święty by nie wytrzymał. Oni akurat znieśli to całkiem nieźle. Pękł ten jeden, który nie był szkolony do życia w piekle.
Zrobimy wszystko, żeby przed rocznicą “zbrodni smoleńskiej” nie tylko raport filmowy podkomisji, ale maksymalna wiedza została udostępniona opinii publicznej, zarówno polskiej, jak i międzynarodowej, co jest szczególnie ważne – oświadczył przewodniczący podkomisji Antoni Macierewicz.
Tygodnik “Sieci” w najnowszym wydaniu opublikował tekst autorstwa byłego członka podkomisji smoleńskiej Glenna Joergensena zatytułowany “Badanie tragedii smoleńskiej – co się dzieje?”. Artykuł jest krytyczny wobec szefa podkomisji, byłego ministra obrony Antoniego Macierewicza. Autor zarzuca mu m.in. niewykazanie “rzeczywistego, efektywnego wysiłku organizacyjnego, aby zidentyfikować wszystkie bezpośrednie i podstawowe przyczyny systemowe oraz czynniki przyczyniające się do katastrofy” z 10 kwietnia 2010 r. Zdaniem Joergensena były szef MON wprowadza też chaos i konflikty.
Macierewicz, pytany o tę publikację przez dziennikarzy w Sejmie, zwrócił uwagę, że jej autorem jest “były członek” podkomisji, który “musiał odejść ze względu na to, że nie otrzymał gwarancji ze strony Służby Kontrwywiadu Wojskowego, no i nie mając dostępu do informacji niejawnej musiał odejść z komisji”. “Co widać w tych jego wypowiedziach bardzo jasno, bo to jest przecież stek bzdur, kłamstw i fałszerstw. (…) Absurdalność tego, co tam pisze pan Joergensen, jest zupełnie oczywista i myślę, że diagnoza Służby Kontrwywiadu Wojskowego jest trafna” – ocenił.
Pytany był też, kiedy poznamy raport podkomisji ws. katastrofy lotniczej w Smoleńsku. “To jest problem, o który trzeba spytać lekarzy, bo wchodzimy w trzecią falę Covidu. Myślałem, że będą mogli przyjechać koledzy z Australii i innych krajów, a obawiam się, że to jest ciągle niemożliwe. Ale znajdziemy jakiś sposób, żeby przed rocznicą (10 kwietnia – PAP) mogli państwo nie tylko zobaczyć raport filmowy”.
Dopytywany, czy poznamy jakieś fragmenty raportu, zadeklarował: “Znajdziemy sposób, żeby ten problem rozwiązać. Nie chcę go precyzować, dlatego że państwo się później – że tak powiem – szczegółowo do różnych rozwiązań przyzwyczajacie, a one mogą ulec zmianie. Ale zrobimy wszystko, żeby przed tą rocznicą maksymalna wiedza na ten temat została udostępniona opinii publicznej. Dlatego, bo zbrodnia smoleńska jest czymś takim, czego szczegóły muszą być dostępne dla całej opinii, zarówno polskiej, jak i międzynarodowej, co jest szczególnie ważne” – oświadczył.
Pytany, czy bez badania wraku samolotu Tu-154M, jest możliwa publikacja ostatecznego raportu, były szef MON przyznał, że “wszystko wskazuje na to, że główne tezy raportu są możliwe do przekazania opinii publicznej, także (wtedy), jeżeli nie będziemy mieli dostępu do wraku”.
“Z punktu widzenia sądowego to jest niezbędne (zbadanie wraku). Z punktu widzenia badania, to można bez tego to opublikować, dlatego że dysponujemy pobranymi fragmentami (wraku) i próbkami, na których znaleziono, zarówno w polskich, jak i zagranicznych laboratoriach, ślady materiałów wybuchowych. Więc one są materiałem dowodowym, który z punktu widzenia wiedzy jest wystarczający” – ocenił.
Proszony o podanie głównych tez raportu, powiedział, że “ta kwestia będzie w odpowiednim czasie przedstawiona”. “Główna teza jest taka – nie teza, a prawda – jest taka, że samolot został zniszczony w eksplozji” – oświadczył. Dopytywany, co spowodowało eksplozję, odparł, że “materiał wybuchowy znaleziony na szczątkach samolotu”, a to przez kogo został tam umieszczony, to – jak mówił – “już jest kwestia, na którą musi odpowiedzieć prokuratura, bo komisja nie ma uprawnień śledczych”. Wyraził przekonanie, że “wśród osób odpowiedzialnych za poszczególne czynności, które są wymienione w raporcie, zapewne są osoby, którymi się prokuratura zainteresuje”.
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154, wiozącego polską delegację na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria, najwyżsi dowódcy wojska i ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski.
Tzw. podkomisja smoleńska to podlegająca MON Podkomisja do Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego z 10 kwietnia 2010 r., powołana w 2016 r. Źródło: PAP Autor: Mieczysław Rudy
Co widać w tych jego wypowiedziach bardzo jasno, bo to jest przecież stek bzdur, kłamstw i fałszerstw
No tak, czyli inna odmiana "zdrajców i ruskich pachołków". Mnie by tam interesowała prosta i jasna odpowiedź / obalenie bardzo konkretnych zarzutów, choćby sytuacji z NIAR albo zarzutu o opóźnianie dostarczenia ekspertom umów. I tak dalej.
Generalnie trochę mnie śmieszy że ludziskom się wydaje że jeśli ktoś prezentuje np. gorącą patriotyczną postawę, ma piękną przeszłość opozycyjną i, ogólnie, jest dzielny i niezłomny, nie może jednocześnie być kompletną d... w kwestiach zarządzania zespołem ludzi i np. kompletnie nie ogarniać przyziemnych kwestii administracyjnych.
Przykro mi ale zarzuty pana Jørgensena są czysto gołosłowne, gościu nie podaje ANI JEDNEGO konkretu. Takie drobne ćwiczonko - proszę w załączonym strumieniu świadomości znaleźć jeden konkret. Jeden.
Antoni Macierewicz miał nie tylko nadzorować i politycznie torować drogę badaniu wobec ewentualnych przeszkód, a następnie jako przedstawiciel strony politycznej odbierać raport końcowy. Miał jednoosobowo decydować o zakresie badań technicznych, kadrze, a także narzędziach pracy badawczej. W efekcie ręcznie ingeruje w kwestie, w których brakuje mu kompetencji, często doprowadzając sprawy do absurdu na niekorzyść badania.
Kiedy Antoni Macierewicz zostaje ministrem obrony narodowej, obejmując władzę kadrową i finansową w MON na ponad dwa lata, wydaje się, że dla badania tragedii smoleńskiej przychodzi złoty czas. Przewodniczący uzyskuje nie tylko dostęp do nasłuchów wojskowych stacji radiowych, monitoringu, infrastruktury, która może stanowić potężne narzędzie w dochodzeniu do prawdy, lecz przede wszystkim ma do dyspozycji wojskowe służby specjalne i dyplomację wojskową. Może także odsunąć od stanowisk w wojsku osoby, o których powziął wiedzę, że mogły odgrywać intencjonalnie złą rolę w przypadku katastrofy Tu-154M. Zneutralizować potencjalne zagrożenie osób podległych mu zawodowo.
Tymczasem brak jest wymiernych efektów takiego działania, za to mamy do czynienia nie tylko z poważnym opóźnieniem lub wstrzymaniem prac, lecz także z nieodwracalnymi szkodami powstałymi w wyniku decyzji podejmowanych przez przewodniczącego. Zakończenie śledztwa, udokumentowane kompetentnym raportem końcowym, usuwającym wszelkie uzasadnione wątpliwości co do obrazu zdarzeń, bez pominięcia ważnych obszarów badawczych, w formie, która organom państwa dałaby solidne narzędzie, pozostaje w perspektywie dalszej niż kiedykolwiek. (...) Złe traktowanie, niedotrzymywanie słowa, eufemistycznie mówiąc, a w zasadzie należałoby powiedzieć oszukiwanie partnerów, także jeśli chodzi o umowy i warunki pracy, wzbudza ich nieufność, zraża i powoduje ich wycofanie się ze współpracy, buduje niepożądaną opinię w międzynarodowym środowisku śledczym.
Monopolizowanie wszelkich kontaktów zewnętrznych przez przewodniczącego przy braku jego kompetencji przynosi opłakane skutki i uniemożliwia dojście do celu.
Bezcenne i solidne wyniki badawcze niewielkiej grupy członków podkomisji niejednokrotnie są osiągane wbrew wewnętrznie kreowanym przeszkodom organizacyjnym. W dodatku wypracowane z takim trudem niezwykle precyzyjne osiągnięcia są mieszane przez przewodniczącego z nonsensownymi czy wątpliwymi ustaleniami i prezentowane publicznie w niewiarygodny sposób. Regułą już się stało ucinanie ważnego procesu badawczego na ostatniej prostej w celu otrzymania jakichkolwiek wyników na kolejną rocznicę katastrofy smoleńskiej. Procesu podjętego najczęściej wbrew przeszkodom, w warunkach organizacyjnych niebywałego marnowania czasu. (...) Zamiast pozwolić całemu zespołowi na przyjęcie holistycznego podejścia i osiągnięcie odpowiedniego poziomu konsensu opartego na pełnym zrozumieniu wszystkich dowodów, Antoni Macierewicz zleca niezwykle ważną funkcję – tzw. investigator-in-charge – raczej przypadkowej osobie, znanej głównie zbycia blogerem, która zbiera i opracowuje osobne fragmenty dochodzeniowe od kolegów z podkomisji. Może to prowadzić do dalekiego od kompetentnego i wiarygodnego raportu końcowego, choć wiele ustaleń członków podkomisji jest kluczowych i precyzyjnych.
Jest słowo przeciw słowu - Glenn Jørgensen versus Antoni Macierewicz. O pierwszym nie wiem nic, o drugim jednak coś. I zastosuję metodę losa.
Glenn Jørgensen - to mąż Stankiewicz, zgadza się? Stankiewicz chyba się orientuje kto blokuje temat w Polsce. Fakulec na drogę, miałem o niej lepsze zdanie. Postanowiła, że chłopa nie uświadomi - dobrze.
Pani Stankiewicz/Jørgensen nie sprawia wrażenia osoby stabilnej emocjonalnie. I taki jest ten tekst - emocjonalny gejzer i zero faktów. Mimo wszystkich niewątpliwych zalet pana Jørgensena nie podejrzewam go tak znakomite opanowanie języka polskiego w tak krótkim czasie i stawiam dolary przeciw orzechom, że autorką tekstu jest pani Stankiewicz/Jørgensen.
los napisal(a): Pani Stankiewicz/Jørgensen nie sprawia wrażenia osoby stabilnej emocjonalnie. I taki jest ten tekst - emocjonalny gejzer i zero faktów. Mimo wszystkich niewątpliwych zalet pana Jørgensena nie podejrzewam go tak znakomite opanowanie języka polskiego w tak krótkim czasie i stawiam dolary przeciw orzechom, że autorką tekstu jest pani Stankiewicz/Jørgensen.
Komentarz
"W Sieci" opublikowany został artykuł, próbujący zdyskwalifikować naszą pracę. [...] Ani pan Lasek, ani pan Michnik nie opublikowali tylu kłamstw na temat komisji, co pismo "W Sieci". To pismo nas atakuje od bardzo dawna, chciało uniemożliwić publikacje raportu technicznego, następnie przedstawiało go w fałszywym świetle. A to dzięki niemu powstał raport Rady Europy i rezolucja Rady Europy.
— To niebywałe, żeby takie pismo skupiało się na niszczeniu raportu, który po raz pierwszy przedstawia raport o katastrofie smoleńskiej na podstawie naukowych badań. Nie przedstawili przy tym żadnego argumentu, który podważałby nasze badania.
— W tym artykule mówi się, że ten film to publicystyka, że tezy mieszają się z domniemaniami, [...] że przedstawiciele komisji zniszczyli samolot w trakcie prowadzonych badań, [...] że zabroniłem robienia ekspertyz [...], że można było kupić analogiczny samolot za bardzo niewielką sumę, ale ja się na to nie zgodziłem. [...] To wszystko kłamstwa mające uderzyć w komisję.
10.04.2010 #Fakty | @Macierewicz_A: Teza następna że samolot numer 101 przez rok był w remoncie - absolutna bzdura, nieprawda, nic takiego nie miało miejsca. 101 był w Samarze 6-7 miesięcy.
10.04.2010 #Fakty | @Macierewicz_A: Tutaj mamy kolejne kłamstwo, według którego przecięliśmy skrzydło. Od roku ten samolot jest w dyspozycji Prokuratury i tylko Prokuratura może wpuścić kogoś na ten teren.
10.04.2010 #Fakty | @Macierewicz_A: Kolejne kłamstwo - można było kupić Tu-154 analogiczny do wysadzonego nad Smoleńskiem, za bardzo niewielką sumę kilkuset tysięcy złotych, a ja nie chciałem go kupić. Zupełna bzdura, nigdy nie było możliwości zakupu.
Źródło: TV Republika
Od siebie dodam, że źródłem, być może nie jedynym, donosów panów Wikły i Pyzy był Glenn Jorgensen, walczący ze wszystkich sił o przedłużenie prac komisji. W tym celu domagał się dodatkowych, zupełnie zbędnych ekspertyz i robił wszystko, by nie dopuścić do powstania końcowego raportu.
Jako szeregowego członka Komisji obowiązywał go oczywiście całkowity zakaz przekazywania jakichkolwiek informacji na zewnątrz.
Raport w wersji papierowej - gotowy - nie może zostać opublikowany przed podpisaniem go przez wszystkich członków komisji. Obecnie jest to niemożliwe z powodów również dosyć banalnych - np. prof. Binienda nie może przylecieć do Polski. Stąd pomysł filmu wiernie oddającego treść raportu.
nie było
było pismo do producenta
"Nie wyraziłem zgody na przekazanie dokumentów i informacji, które znalazły się w przygotowanym przez Państwa filmie" — napisał Macierewicz do Roberta Kaczmarka, producenta filmu. "W związku z powyższym wzywam do dokonania czynności niezbędnych do usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych poprzez zaniechanie publikacji w filmie 'Stan zagrożenia' wypowiedzi członków Podkomisji oraz dokumentów z badania zdarzenia lotniczego".
dlaczego pomimo tego pisma Kurski chciał go jednak puściić?
a tu o co chodzi?
Dobra osobiste? Pfff... Miało chodzić o tajemnicę państwową, a nie o jakieś tam "dobra osobiste".
Norrrrmalnie, potępieńcze stwory a nie konstruktywny spór.
Glenn Joergensen, członek podkomisji smoleńskiej, krytykuje Antoniego Macierewicza. Stwierdził, że przewodniczący "w sposób zupełnie przypadkowy" kieruje "najważniejszym badaniem we współczesnej historii Polski". Stwierdził również, że potrzebna jest zmiana na tym stanowisku.
Joergensen podkreślił, że wbrew zapewnieniom Macierewicza, że raport jest gotowy, "członkowie podkomisji deklarują, iż nie znają jego finalnej wersji". Dodał, że kiedy Antoni Macierewicz został szefem MON, wydawało się, że dla "badania tragedii smoleńskiej przychodzi złoty czas". "Tymczasem (...) mamy do czynienia nie tylko z poważnym opóźnieniem lub wstrzymaniem prac, lecz także nieodwracalnymi szkodami powstałymi w wyniku decyzji podejmowanych przez przewodniczącego" - napisał Joergensen.
"Obecny przewodniczący Antoni Macierewicz prezentuje żarliwy patriotyzm i przez wielu jest postrzegany jako bojownik o prawdę smoleńską. (...) Jednak kierowanie badaniami wypadku lotniczego wymaga określonych zdolności i kompetencji. Przewodniczący nie wykazał rzeczywistego, efektywnego wysiłku organizacyjnego, aby zidentyfikować wszystkie bezpośrednie i podstawowe przyczyny systemowe oraz czynniki przyczyniające się do katastrofy" - stwierdził.
Joergensen podkreślił, że Macierewicz "w sposób zupełnie przypadkowy" kieruje "najważniejszym badaniem we współczesnej historii Polski", wprowadzając chaos i konflikty oraz rozpowszechniać błędne informacje w mediach. Zaznaczył, że potrzebna jest zmiana na stanowisku przewodniczącego na osobę, która "miałaby kompetencje pozwalające przeznaczyć większość energii na dochodzenie". Jak osobę spełniającą te kryteria zaproponował prof. Biniendę.
no wiec tak...
Mam nadzieję, że prof Binienda nie da sie wmanewrować w te prowokacje
Tak dobrze zna kol. kulisy sprawy?
Tekst Joergensena w ostatnich "Sieciach" brzmi (niestety) bardzo prawdopodobnie - można go jakoś obalić? (ale pliiiz, bez ogólników typu "zdrajcy i zaprzańcy i ruscy prowokatorzy", bo facet stawia dość konkretne zarzuty...).
Pewnie nie jestem w temacie, bardzo by mi zależało na dowiedzeniu się co się tam, naprawdę, dzieje.
Święty by nie wytrzymał. Oni akurat znieśli to całkiem nieźle. Pękł ten jeden, który nie był szkolony do życia w piekle.
Zrobimy wszystko, żeby przed rocznicą “zbrodni smoleńskiej” nie tylko raport filmowy podkomisji, ale maksymalna wiedza została udostępniona opinii publicznej, zarówno polskiej, jak i międzynarodowej, co jest szczególnie ważne – oświadczył przewodniczący podkomisji Antoni Macierewicz.
Tygodnik “Sieci” w najnowszym wydaniu opublikował tekst autorstwa byłego członka podkomisji smoleńskiej Glenna Joergensena zatytułowany “Badanie tragedii smoleńskiej – co się dzieje?”. Artykuł jest krytyczny wobec szefa podkomisji, byłego ministra obrony Antoniego Macierewicza. Autor zarzuca mu m.in. niewykazanie “rzeczywistego, efektywnego wysiłku organizacyjnego, aby zidentyfikować wszystkie bezpośrednie i podstawowe przyczyny systemowe oraz czynniki przyczyniające się do katastrofy” z 10 kwietnia 2010 r. Zdaniem Joergensena były szef MON wprowadza też chaos i konflikty.
Macierewicz, pytany o tę publikację przez dziennikarzy w Sejmie, zwrócił uwagę, że jej autorem jest “były członek” podkomisji, który “musiał odejść ze względu na to, że nie otrzymał gwarancji ze strony Służby Kontrwywiadu Wojskowego, no i nie mając dostępu do informacji niejawnej musiał odejść z komisji”. “Co widać w tych jego wypowiedziach bardzo jasno, bo to jest przecież stek bzdur, kłamstw i fałszerstw. (…) Absurdalność tego, co tam pisze pan Joergensen, jest zupełnie oczywista i myślę, że diagnoza Służby Kontrwywiadu Wojskowego jest trafna” – ocenił.
Pytany był też, kiedy poznamy raport podkomisji ws. katastrofy lotniczej w Smoleńsku. “To jest problem, o który trzeba spytać lekarzy, bo wchodzimy w trzecią falę Covidu. Myślałem, że będą mogli przyjechać koledzy z Australii i innych krajów, a obawiam się, że to jest ciągle niemożliwe. Ale znajdziemy jakiś sposób, żeby przed rocznicą (10 kwietnia – PAP) mogli państwo nie tylko zobaczyć raport filmowy”.
Dopytywany, czy poznamy jakieś fragmenty raportu, zadeklarował: “Znajdziemy sposób, żeby ten problem rozwiązać. Nie chcę go precyzować, dlatego że państwo się później – że tak powiem – szczegółowo do różnych rozwiązań przyzwyczajacie, a one mogą ulec zmianie. Ale zrobimy wszystko, żeby przed tą rocznicą maksymalna wiedza na ten temat została udostępniona opinii publicznej. Dlatego, bo zbrodnia smoleńska jest czymś takim, czego szczegóły muszą być dostępne dla całej opinii, zarówno polskiej, jak i międzynarodowej, co jest szczególnie ważne” – oświadczył.
Pytany, czy bez badania wraku samolotu Tu-154M, jest możliwa publikacja ostatecznego raportu, były szef MON przyznał, że “wszystko wskazuje na to, że główne tezy raportu są możliwe do przekazania opinii publicznej, także (wtedy), jeżeli nie będziemy mieli dostępu do wraku”.
“Z punktu widzenia sądowego to jest niezbędne (zbadanie wraku). Z punktu widzenia badania, to można bez tego to opublikować, dlatego że dysponujemy pobranymi fragmentami (wraku) i próbkami, na których znaleziono, zarówno w polskich, jak i zagranicznych laboratoriach, ślady materiałów wybuchowych. Więc one są materiałem dowodowym, który z punktu widzenia wiedzy jest wystarczający” – ocenił.
Proszony o podanie głównych tez raportu, powiedział, że “ta kwestia będzie w odpowiednim czasie przedstawiona”. “Główna teza jest taka – nie teza, a prawda – jest taka, że samolot został zniszczony w eksplozji” – oświadczył. Dopytywany, co spowodowało eksplozję, odparł, że “materiał wybuchowy znaleziony na szczątkach samolotu”, a to przez kogo został tam umieszczony, to – jak mówił – “już jest kwestia, na którą musi odpowiedzieć prokuratura, bo komisja nie ma uprawnień śledczych”. Wyraził przekonanie, że “wśród osób odpowiedzialnych za poszczególne czynności, które są wymienione w raporcie, zapewne są osoby, którymi się prokuratura zainteresuje”.
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154, wiozącego polską delegację na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria, najwyżsi dowódcy wojska i ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski.
Tzw. podkomisja smoleńska to podlegająca MON Podkomisja do Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego z 10 kwietnia 2010 r., powołana w 2016 r.
Źródło: PAP Autor: Mieczysław Rudy
Generalnie trochę mnie śmieszy że ludziskom się wydaje że jeśli ktoś prezentuje np. gorącą patriotyczną postawę, ma piękną przeszłość opozycyjną i, ogólnie, jest dzielny i niezłomny, nie może jednocześnie być kompletną d... w kwestiach zarządzania zespołem ludzi i np. kompletnie nie ogarniać przyziemnych kwestii administracyjnych.
Stankiewicz chyba się orientuje kto blokuje temat w Polsce.
Fakulec na drogę, miałem o niej lepsze zdanie. Postanowiła, że chłopa nie uświadomi - dobrze.