Skip to content

Dlaczego pan Mateusz wszedł do rządu

11012141516

Komentarz

  • Cała struktura transakcji była w tym świstku opisana? Srutu tutu. W Polsce jest tylko kilku ludzi, którzy by byli w stanie to zrobić a wtedy byli w większości za granicą.
  • 7dmy napisal(a):
    los napisal(a):
    Cała struktura transakcji była w tym świstku opisana? Srutu tutu. W Polsce jest tylko kilku ludzi, którzy by byli w stanie to zrobić a wtedy byli w większości za granicą.
    Obok umowy ramowej zazwyczaj są dołączane stałe załączniki i regulaminy gdzie są opisane, przynajmniej formalnie produkty do zawierania których klient ma prawo. I gdzieś, prawdopodobnie w umowie ramowej był paragraf że klient się z tym wszystkim zapoznał i się zgadza.

    Tak samo oświadczenie o bte klient musiał podpisać osobno, lub w treści umowy ramowej.
    Były niestaranne prezentacje. Istota rzeczy polega na tym, że polscy pseudobankowcy też nie mieli pojęcia, na czym instrument polega, bo robili tylko za pośrednika, wystawcą był zachodni bank, najczęściej w Londynie.

    Jeśli kto chce ilustracji murzyńskości między Odrą a Bugiem, to lepszej nie znajdzie.
  • edytowano July 2016
    los napisal(a):
    Cała struktura transakcji była w tym świstku opisana? Srutu tutu. W Polsce jest tylko kilku ludzi, którzy by byli w stanie to zrobić a wtedy byli w większości za granicą.
    E tam wystarczy odwołanie do regulaminu który można sobie ściągnąć z neciku.
  • loslos
    edytowano July 2016
    No właśnie, czy jeśli załącznikiem do umowy będzie książka Roberta Walda "General Relativity" (491 stron) a myk będzie drobnym drukiem na środku strony 367, to taka umowa będzie wymagalna prawnie? Bo nieco przestarzałe dzieło Alexa Liptona (w Rosji się nazywał Lipszyc) pt. "Mathematical methods for foreign exchange" ma tych stron 696. Ostatnio Lorenzo Bergomi wydał coś aktualniejszego (tylko 502 strony) ale trzeba kilo soli zjeść by to zrozumieć.

    I tak niech się cieszą, że to FX. Podstawowe dzieło Andersena i Piterbarga o opcjach na stopę procentową ma 1154 strony a Brigo i Mercurio to stron 980.
  • edytowano July 2016
    Dla potrzeb niniejszego wątku oszustwa można podzielić na dwa rodzaje.

    Pierwszy: osobę oszukiwaną urabia się do stanu, w którym widzi niebywałą okazję i głupiego oferenta, nie mającego świadomości, jaka jest faktyczna wartość tego, co sprzedaje.
    Drugi polega na żmudnym budowaniu pozytywnej więzi emocjonalnej i zaufania, żeby na koniec owo zaufanie nadużyć.

    Ostrożność tudzież podejrzliwość w biznesie jest uzasadniona i potrzebna, ale jeżeli mamy z kimś regularny stały kontakt, a nasze dotychczasowe kontakty były wyłącznie pozytywne, to w naturalny sposób zaufanie wzrasta.

    Znam przypadek prokurenta na etacie w niewielkiej firmie, który po wieloletniej nienagannej współpracy z właścicielem, postanowił zwinąć z konta niecały milion złotych i rozpłynąć się we mgle. Nieżyjący już prezes-właściciel był bardzo rozsądnym człowiekiem, a nie żadnym głupkiem. Złodziej nadużył zaufania, które najpierw powstawało przez lata.

    W przypadku opcji, banki wykorzystały ten drugi schemat i zrobiły to z pełną premedytacją.
  • los napisal(a):
    7dmy napisal(a):
    los napisal(a):
    Cała struktura transakcji była w tym świstku opisana? Srutu tutu. W Polsce jest tylko kilku ludzi, którzy by byli w stanie to zrobić a wtedy byli w większości za granicą.
    Obok umowy ramowej zazwyczaj są dołączane stałe załączniki i regulaminy gdzie są opisane, przynajmniej formalnie produkty do zawierania których klient ma prawo. I gdzieś, prawdopodobnie w umowie ramowej był paragraf że klient się z tym wszystkim zapoznał i się zgadza.

    Tak samo oświadczenie o bte klient musiał podpisać osobno, lub w treści umowy ramowej.
    Były niestaranne prezentacje. Istota rzeczy polega na tym, że polscy pseudobankowcy też nie mieli pojęcia, na czym instrument polega, bo robili tylko za pośrednika, wystawcą był zachodni bank, najczęściej w Londynie.

    Jeśli kto chce ilustracji murzyńskości między Odrą a Bugiem, to lepszej nie znajdzie.

    Losie ja znam dokładnie przypadek moich poprzedników w mojej firmie i trochę inny znanej spółki, która została przejęta przez bank za dług "opcyjny". (Łaskawie zostawili Prezesa i założyciela na etacie i jakimś marginalnym udziale w kapitale.)
    Jasne że były prezentacje nt opcji. Nawet dość staranne. Były , moim zdaniem, zrozumiałe dla każdego przeciętnego ekonomisty, w szczególności CFO. Ja rozumiałem z łatwością, a nie czytałem żadnej z pozycji które przywołujesz i moja wiedza o rynkach finansowych i kapitałowych, w tym opcjach, pochodziła z jednego dwutygodniowego kursu w Londynie, studiów ekonomicznych w prowincjonalnej uczelni za komuny, własnej praktyki i zdrowego rozsądku. Doskonale wiedziałem do czego służą opcje i nawet z gruba umiałbym się nimi posługiwać i nigdy nie zawarłbym takich konstrukcji jak mój poprzednik i dziesiątki innych spryciarzy.Po jego wpadce nie wykorzystałem nigdy żadnej opcji. Po prawdzie w moim przekonaniu w dużej firmie produkcyjnej nawet ze znacznym tradingiem międzynarodowym wystarczą jakieś proste na zabezpieczenie przed katastrofą i oczywiście tylko kupno. Do zabezpieczenia transakcji wystarczała mi prosta książka transakcji w walutach z zapadalnością plus kalkulacja z kursem po którym się opłaci. To zabezpieczałem forwardami i po kłopocie.
  • loslos
    edytowano July 2016
    Rafał napisal(a):Były prezentacje nt opcji. Nawet dość staranne. Były , moim zdaniem, zrozumiałe dla każdego przeciętnego ekonomisty, w szczególności CFO. Ja rozumiałem z łatwością, a nie czytałem żadnej z pozycji które przywołujesz i moja wiedza o rynkach finansowych i kapitałowych, w tym opcjach, pochodziła z jednego dwutygodniowego kursu w Londynie, studiów ekonomicznych w prowincjonalnej uczelni za komuny, własnej praktyki i zdrowego rozsądku.
    Cała sztuka polega na tym, by ktoś, kto opcje zna z "jednego dwutygodniowego kursu w Londynie, studiów ekonomicznych w prowincjonalnej uczelni za komuny, własnej praktyki i zdrowego rozsądku" myślał, że wszystko zrozumiał.
  • los napisal(a):
    No właśnie, czy jeśli załącznikiem do umowy będzie książka Roberta Walda "General Relativity" (491 stron) a myk będzie drobnym drukiem na środku strony 367, to taka umowa będzie wymagalna prawnie? Bo nieco przestarzałe dzieło Alexa Liptona (w Rosji się nazywał Lipszyc) pt. "Mathematical methods for foreign exchange" ma tych stron 696. Ostatnio Lorenzo Bergomi wydał coś aktualniejszego (tylko 502 strony) ale trzeba kilo soli zjeść by to zrozumieć.

    I tak niech się cieszą, że to FX. Podstawowe dzieło Andersena i Piterbarga o opcjach na stopę procentową ma 1154 strony a Brigo i Mercurio to stron 980.
    Interesująca koncepcja. Na pewno można skorzystać z definicji czy jakiś mechanizmów w tych książkach opisanych, przez proste odwołanie. Ale nie wiem, ile Kolegi zapytaniu erystyki, a ile faktycznego problemu ustalenia treści umowy.
    Zawsze też pomaga napisać, że kupujący został szczegółowo poinformowany o ryzykach, co niniejszym potwierdza i zatwierdza.
  • loslos
    edytowano July 2016
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Zawsze też pomaga napisać, że kupujący został szczegółowo poinformowany o ryzykach, co niniejszym potwierdza i zatwierdza.
    No właśnie, jeśli kupujący napisze, że został szczegółowo poinformowany o ogólnej teorii względności, kiedy wiemy, że ukończył tylko zawodówkę albo studia ekonomiczne, to takiej klauzuli nie uzna się za abuzywną?

    Warto też pamiętać, że bank to nie pan Zenek, który może napisać umowę dowolnej treści, banki są pod szczególnym nadzorem państwa. Czy jeśli banki znajdą takiego adwokata, który uzasadni legalność pozyskiwania gotówki drogą rozboju i z tej opcji (hehe) zaczną korzystać, to państwo nie powinno się sprawą zainteresować?

  • los napisal(a):
    Rafał napisal(a):Były prezentacje nt opcji. Nawet dość staranne. Były , moim zdaniem, zrozumiałe dla każdego przeciętnego ekonomisty, w szczególności CFO. Ja rozumiałem z łatwością, a nie czytałem żadnej z pozycji które przywołujesz i moja wiedza o rynkach finansowych i kapitałowych, w tym opcjach, pochodziła z jednego dwutygodniowego kursu w Londynie, studiów ekonomicznych w prowincjonalnej uczelni za komuny, własnej praktyki i zdrowego rozsądku.
    Cała sztuka polega na tym, by ktoś, kto opcje zna z "jednego dwutygodniowego kursu w Londynie, studiów ekonomicznych w prowincjonalnej uczelni za komuny, własnej praktyki i zdrowego rozsądku" myślał, że wszystko zrozumiał.
    Znowu błąd Losie. O chwilę zastanowienia proszę. Do zrozumienia opcji dla celów praktycznych, to jest pozwalających uniknąć oszwabienia, wiedza o której piszesz jest niepotrzebna. Pewnie jest imponująca, ale do tego jest zbędna.Gdyby rzeczywiście była niezbędna byłbym pierwszym który by żądał całkowitego zakazu opcji z uwagi na ich komplikację uniemożliwiająca ustanowienie równoprawnych stosunków stron umowy.
    Po drugie nie napisałem nigdzie, że wszystko zrozumiałem. Zrozumienie wszystkiego nie jest możliwe, nie jest w ludzkiej mocy, nawet profesjonalisty, który przyznaję może rozumieć więcej. Nie jest potrzebne. Wiedza niezbędna do wyceny opcji, albo wyjaśnienia czynników kształtujących ich cenę nie jest niezbędna do zawierania transakcji zabezpieczających konkretne transakcje, na konkretne terminy. Napisałem o źródłach mojej wiedzy o opcjach bez intencji podpuszczania cię, ale widzę że nie powstrzymałeś się od złośliwości i podkreślenia swojej wyższości. Wykazałeś, że znasz się lepiej na opcjach niż ja. No i teraz powiedz kto lepiej obroni firmę przez nieuczciwym oferentem opcji - ty czy ja?
  • los napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Zawsze też pomaga napisać, że kupujący został szczegółowo poinformowany o ryzykach, co niniejszym potwierdza i zatwierdza.
    No właśnie, jeśli kupujący napisze, że został szczegółowo poinformowany o ogólnej teorii względności, kiedy wiemy, że ukończył tylko zawodówkę albo studia ekonomiczne, to takiej klauzuli nie uzna się za abuzywną?

    Warto też pamiętać, że bank to nie pan Zenek, który może napisać umowę dowolnej treści, banki są pod szczególnym nadzorem państwa. Czy jeśli banki znajdą takiego adwokata, który uzasadni legalność pozyskiwania gotówki drogą rozboju i tej opcji (hehe) zaczną korzystać, to państwo nie powinno się sprawą zainteresować?

    Niebezpiecznie zbliżamy się do zapewnienia przedsiębiorcom takiej samej ochrony jak konsumentom. To nie jest jednak problem sędziowski tylko prawny. Tzn. żeby go rozwiązać trzeba zmienić nie sędziów ale prawo.
  • Rafał napisal(a):
    Do zrozumienia opcji dla celów praktycznych, to jest pozwalających uniknąć oszwabienia, wiedza o której piszesz jest niepotrzebna. Pewnie jest imponująca, ale do tego jest zbędna.Gdyby rzeczywiście była niezbędna byłbym pierwszym który by żądał całkowitego zakazu opcji z uwagi na ich komplikację uniemożliwiająca ustanowienie równoprawnych stosunków stron umowy.
    Po to wymyślono policję, by zniwelowała przewagę bandyty nad tobą, a nadzór finansowy po to, by umowy z klientami były równoprawne. Ty opcje znasz z "jednego dwutygodniowego kursu w Londynie, studiów ekonomicznych w prowincjonalnej uczelni za komuny, własnej praktyki i zdrowego rozsądku" ale po drugiej stronie jest wielu, którzy książkę Liptona znają na pamięć. A w BoA jest sam Lipton a ściślej był, bo akurat zwolnił się jakiś miesiąc temu.

    Dlatego w KNF też powinno być kilku, którzy teorię opcji (która jest nieco mniej wyrafinowana od ogólnej teorii względności ale szczególna to przy niej prostactwo) znają, i rzeczywiście - w krajach cywilizowanych tak jest. A między Odrą a Bugiem? Ha ha ha ha...

    Żeby było śmieszniej - w polskich bankach też nie ma nikogo, kto na opcjach by się znał na poziomie wyższym niż "jeden dwutygodniowy kurs w Londynie, studia ekonomiczne w prowincjonalnej uczelni za komuny, własna praktyka i zdrowy rozsądek." Polskie "banki" robiły tylko za pośredników i na geszefcie straciły jeszcze więcej niż klienci.

  • Nie było moim zamiarem dostarczenie ci takiej uciechy moją wzmianką o kursie w Londynie. Więc sprowokuję cię w rewanżu do dania mi bana. To z twojej strony Losie bufonada i małostkowość jest. Może i przeczytałeś wiele pozycji naukawych ( tak naukawych, a nie naukowych bo opcje to nędzna praktyka, a nie teorie wysokich lotów o strukturze wszechświata i praw nim rządzących), ale ani o jotę nie przybliżyły cie one do mądrości, a za to wbiły w groteskową pychę
  • Rafał wyedytuj jak najszybciej swój ostatni post i przeproś Losa. To było bardzo niesmaczne i całkowicie nie na miejscu co teraz zrobiłeś. Los nie zasłużył sobie jeszcze na aż takie potraktowanie
  • loslos
    edytowano July 2016
    Te miliardy to londyńskie banki zarobiły na takiej właśnie postawie. Że finanse nie są działalnością intelektualną, że wystarczy "jeden dwutygodniowy kurs w Londynie, studia ekonomiczne w prowincjonalnej uczelni za komuny, własna praktyka i zdrowy rozsądek." Do wielu rzeczy wystarczy ale do kilku nie.

    To zresztą nie jest coś wyjątkowego, we wszystkich dziedzinach ludzkiej działalności tak jest. Sprzedawcy samochodów wystarczy "jeden dwutygodniowy kurs gdzieś tam, studia politechniczne w prowincjonalnej uczelni za komuny albo i nie, własna praktyka i zdrowy rozsądek." Ale konstruktor samochodów potrzebuje więcej.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    To nie jest jednak problem sędziowski tylko prawny. Tzn. żeby go rozwiązać trzeba zmienić nie sędziów ale prawo.
    Nawet najdoskonalsze prawo niewiele wniesie w społeczności łajdackiej i na odwrót. Mając stosunkowo ogólne przepisy i wysoce etycznych sędziów oraz trochę mniej etyczny ogół, można ferować wyroki odwołujące się poczucia sprawiedliwości, bez worków paragrafów szczegółowo określających granice poczucia sprawiedliwości w tej czy innej dziedzinie ludzkiej aktywności.

    Ponieważ świat współczesny bardzo niewiele odstaje od antycznej Sodomy, więc w/w rada jest nierealizowalna. Gdyby nawet jakimś cudem udało się wyszkolić zastępy wysoce etycznych sędziów, to po wydaniu kilku serii sprawiedliwych wyroków, najbardziej zdemoralizowana i zainteresowania część społeczeństwa oplułaby i zlinczowałaby tychże, przy obojętnym milczeniu całej reszty obywatelów.
  • Rafał napisal(a):
    Nie było moim zamiarem dostarczenie ci takiej uciechy moją wzmianką o kursie w Londynie. Więc sprowokuję cię w rewanżu do dania mi bana. To z twojej strony Losie bufonada i małostkowość jest. Może i przeczytałeś wiele pozycji naukawych ( tak naukawych, a nie naukowych bo opcje to nędzna praktyka, a nie teorie wysokich lotów o strukturze wszechświata i praw nim rządzących), ale ani o jotę nie przybliżyły cie one do mądrości, a za to wbiły w groteskową pychę
    śledzę tę dyskusję - i choć niewiele rozumiem z ekonmii, bankowośći itp - to jednak tu stanę po stronie Rafała: gdybym był właścicielem firmy naciąganej na opcje, pomoc Rafała by mi praktycznie wystarczyła.
    Posty Losa dotyczą raczej czegoś rząd wyżej - na poziomie państwa, uregulowań prawnych oraz nadzoru i sprawności policji (bankowej, finansowej?)
  • randolph napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    To nie jest jednak problem sędziowski tylko prawny. Tzn. żeby go rozwiązać trzeba zmienić nie sędziów ale prawo.
    Nawet najdoskonalsze prawo niewiele wniesie w społeczności łajdackiej i na odwrót. Mając stosunkowo ogólne przepisy i wysoce etycznych sędziów oraz trochę mniej etyczny ogół, można ferować wyroki odwołujące się poczucia sprawiedliwości, bez worków paragrafów szczegółowo określających granice poczucia sprawiedliwości w tej czy innej dziedzinie ludzkiej aktywności.

    Ponieważ świat współczesny bardzo niewiele odstaje od antycznej Sodomy, więc w/w rada jest nierealizowalna. Gdyby nawet jakimś cudem udało się wyszkolić zastępy wysoce etycznych sędziów, to po wydaniu kilku serii sprawiedliwych wyroków, najbardziej zdemoralizowana i zainteresowania część społeczeństwa oplułaby i zlinczowałaby tychże, przy obojętnym milczeniu całej reszty obywatelów.
    10/10
  • romeck napisal(a):
    gdybym był właścicielem firmy naciąganej na opcje, pomoc Rafała by mi praktycznie wystarczyła.
    Gdybyś wiedział, że jesteś naciągany na opcje, sam byś sobie poradził. Fach oszusta polega na sprawianiu wrażenia uczciwego i tylko na tym.

  • los napisal(a):
    romeck napisal(a):
    gdybym był właścicielem firmy naciąganej na opcje, pomoc Rafała by mi praktycznie wystarczyła.
    Gdybyś wiedział, że jesteś naciągany na opcje, sam byś sobie poradził. Fach oszusta polega na sprawianiu wrażenia uczciwego i tylko na tym.

    Chodzi o to, że bym nie wiedział... :)
  • edytowano July 2016
    18:15 TVTrwam, gościem Rozmów niedokończonych będzie pan Mateusz. "Społeczny wymiar rozwoju"
  • 7dmy napisal(a):

    zacząć trzeba od tego, że te opcje nie były powiązane z realną działalnością tych firm, przecież instrumenty pochodne nie powinny służyć do hazardu na boku, a np. zabezpieczeniu określonego kursu walutowego dla przyszłych wpływów czy płatności.

    tu jest pies pogrzebany że był owczy pęd na łatwe pieniądze, to był hazard.
    10/10
  • 7dmy napisal(a):

    zacząć trzeba od tego, że te opcje nie były powiązane z realną działalnością tych firm, przecież instrumenty pochodne nie powinny służyć do hazardu na boku, a np. zabezpieczeniu określonego kursu walutowego dla przyszłych wpływów czy płatności.

    tu jest pies pogrzebany że był owczy pęd na łatwe pieniądze, to był hazard.
    Prostackiemu obrazowi świata mówimy nie. Jeśli ktoś był ofiarą przestępstwa, nie znaczy to, że tylko sufit chroni go przed natychmiastowym wniebowzięciem.
  • dotacje unijne niosą w sobie też niewspółmierne i nieuświadomione ryzyko
  • loslos
    edytowano July 2016
    7dmy napisal(a):
    czyli jak ktoś idzie do kasyna, przegra pieniądze, a potem okazuje się że kasyno było nielegalne, to jest ofiarą przestępstwa ?
    Bez wątpienia, skoro kasyno jest nielegalne. A czy mu się należy zwrot gotówki? Moim zdaniem tak, prawnicy niech się jednak wypowiedzą.

  • romeck napisal(a):
    los napisal(a):
    romeck napisal(a):
    gdybym był właścicielem firmy naciąganej na opcje, pomoc Rafała by mi praktycznie wystarczyła.
    Gdybyś wiedział, że jesteś naciągany na opcje, sam byś sobie poradził. Fach oszusta polega na sprawianiu wrażenia uczciwego i tylko na tym.

    Chodzi o to, że bym nie wiedział... :)

    ale jest masa firm które się nacięły. i tam też był jakiś CTO, który coś tam rozumiał (nie żebym pił do kolegi Rafała tutaj - on w konkretnej sytuacji wykazał się profesjonalizmem). ale fakt że ktoś przejrzał oszustwo a cała masa innych nie, to nie znaczy, że go nie było

    nie znam się kompletnie na finansach, ale to nie wygląda zbyt skomplikowanie.
    banki konstruują skomplikowany instrument, który ma wyglądać atrakcyjnie i na mało ryzykowny. w rzeczywistości jest dokładnie na odwrót
    pchają go w miejsca gdzie państwo jest słabe i regulacje takie coś dopuszczają (z braku wiedzy albo za pieniądze).
    lokalne odziały to pompują, klienci się łapią. "bo myślał, że zarobi", no rzeczywiście straszny zarzut pod adresem przedsiębiorcy
    kasa od przedsiębiorców i lokalnych banków przelatuje tam gdzie powinna.

    no jak to nie jest przekręt to co jest? a że jakieś tam umowy były na telefon zawierane to chyba mało zmienia
  • Wildcatter napisal(a):
    jak to nie jest przekręt to co jest?
    I jeszcze jedno - wszystko w wykonaniu instytucji, które prawnie i zwyczajowo są zobowiązane do rzetelności.

    Czarne msze nie są nielegalne, prawda? A co pomyślicie o księżach, którym taka zabawa przyjdzie do głowy? I co o biskupach, którzy nic nagannego ani w niej ani w uczestnictwie w niej duchownych nie dostrzegą?

  • edytowano July 2016
    .
  • los napisal(a):
    Czarne msze nie są nielegalne, prawda?
    Obawiam się że jeśli ktoś nie chce zrozumieć, to nie ma na to rady.

  • los napisal(a):

    I jeszcze jedno - wszystko w wykonaniu instytucji, które prawnie i zwyczajowo są zobowiązane do rzetelności.
    marzenie o bankach. Nie mogłyby być wtedy spółkami zarobkowymi.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.