Ale retoryka była identyczna, dobrze ją pamiętam. Pewnie jakieś stare konspekty wygrzebali w archiwach i uznali, że się nada. Fakt, że Gierek prezentował się bardziej ludzko.
"...Chcemy żeby rozwój gospodarczy był dla wszystkich. Pokazaliśmy, że można walczyć z tymi wielkimi tego świata, z silnymi, możnym tego świata w skuteczny sposób. Nigdy tak wielu nie straciło tak wiele na rzecz tak nielicznych, jak to się działo w przypadku mafii VAT-owskich. Nasz model gospodarczy, ten nowy w Planie odpowiedzialnego rozwoju ma służyć wzrostowi produktywności, bo wtedy Polacy będą zarabiali tak, jak ludzie na zachodzie. Tak rozumiem europejskość, te piękne europejskie flagi również, które tutaj są wokół nas. My, Polacy chcemy żyć na poziomie europejskim i robimy wszystko, żeby tak było..."
A to takie kaprawe, kulawe teraźniejsze, jest naszym rajem. Więc zachwycajmy się.
A jakie ma być? Ktoś się spodziewał, że w 3 lata postkolonialne państwo mafijne przemieni się w raj? Ja, nie.
Oczekiwałem realnych zmian, ktore mogą się długo toczyć do szczęśliwego konca. Zamiast tego jest kapitulacja na większości frontów, propaganda sukcesu wmawiająca w prymitywny sposób, ze odwrót jest zwycięstwem. No i zainstalowała się u gory nowa klasa pasożytów od Matołusza i rozmaitych Glapinskich. Satrapa głuchy ślepy, szczęśliwy, aprobujący, wyszły z niego kompleksy europejskie, których się nie spodziewałem (a należało dostrzec dawno temu).
A to takie kaprawe, kulawe teraźniejsze, jest naszym rajem. Więc zachwycajmy się.
A jakie ma być? Ktoś się spodziewał, że w 3 lata postkolonialne państwo mafijne przemieni się w raj? Ja, nie.
Oczekiwałem realnych zmian, ktore mogą się długo toczyć do szczęśliwego konca. Zamiast tego jest kapitulacja na większości frontów, propaganda sukcesu wmawiająca w prymitywny sposób, ze odwrót jest zwycięstwem. No i zainstalowała się u gory nowa klasa pasożytów od Matołusza i rozmaitych Glapinskich. Satrapa głuchy ślepy, szczęśliwy, aprobujący, wyszły z niego kompleksy europejskie, których się nie spodziewałem (a należało dostrzec dawno temu).
Nie znam się na sztuce wojennej, ale wiem tyle, że taktyczny odwrót nie musi być kapitulacją, zwłaszcza kiedy wojna jest obliczona na - powiedzmy 20 lat, albo i pół wieku, a przeciwnik silny. Dobrze wiesz, że PiSowi wypowiedziano wojnę z wewnątrz i z zewnątrz i jest to starcie dwóch cywilizacji, a przeciwnik nie przebiera w metodach. Nasi dowódcy są jacy są, w dodatku obciążeni licznymi cwaniaczkami, którzy wyczuli sprzyjające okazje do łupów. JK postawił na napełnienie skarbca, żeby mieć środki na prowadzenie wojny. To się udało. Celem jest druga (może i kolejne) kadencje i jest to cel mz. właściwy, o to idzie gra. Na tt i wśród wyborców PiS widać zniecierpliwienie, a nawet bunt z powodu zbyt miękkiego kursu, byłoby nieszczęściem gdyby elektorat stopniał, tego się najbardziej boję. Też się złoszczę, ale bunt zostawiam na drugą kadencję. Twoja - i kolegów- frustracja jest naturalna, ale żywię nadzieję, że ogarniasz całą panoramę tej batalii.
To gromadzenie pieniędzy na długą wojnę może się skończyć już w przyszłym roku. Bez winy lub z małą winą PiS ale to jest prawdopodobne. To są proste sprawy: energia elektryczna podrożeje od 1 stycznia dla gospodarki o 25-30 % i to nie jest koniec bo w ciągu 3 lat to może być 50-70%. Przyczyny proste: cena emisji CO2, dekapitalizacja energetyki wymagająca wielkich inwestycji, opóźnienie lub brak inwestycji w wytwarzanie inne niż na spalaniu węgla i drożejący węgiel. Po drugie coraz mniej liczne roczniki wchodzące na rynek pracy i coraz liczniejsze schodzące oraz wyczerpywanie się napływu Ukraińców, a nawet realna perspektywa wyjazdu części obecnych dalej na Zachód. To oznacza wzrost kosztów pracy nawet bez wzrostu wydajności i olbrzymie zapotrzebowanie na inwestycje w rozwiązania i technologie pracooszczędne i jednocześnie energooszczędne.
To wszystko wiadomo dość dawno i publicznie. Nawet jeśli nie wszystko publicznie i dokładnie to rząd kraju europejskiego średniej wielkości ma obowiązek to wiedzieć i sądzę że wie. Jego winą jest że tego społeczeństwu nie mówi, a właściwie to w latach maratonu wyborczego wręcz ukrywa. Dlaczego ukrywa? Ktoś powie że aby wygrać wybory bo ludzie nie lubią złych wiadomości i przypiszą je rządowi. Ja odpowiem nie. Ukrywa dlatego że nie przygotował odpowiedzi i nie ma w tej materii wiele do zaproponowania. Wręcz przeciwnie nadal obiecuje że wystarczy nie kraść i że na wszystko wystarczy. Za dowód podaje nadal malejący deficyt bieżący i kolejne wzrosty wydatków socjalnych, zbrojeniowych i innych. Tak te wydatki są potrzebne ale rezerwy się wyczerpują. Może się zdarzyć tak że szybko zaczną topnieć i potrzebny będzie znowu większy deficyt aby podtrzymać wydatki już uchwalone.
Pomysł aby się nadal, przez kilka lat, bogacić, gonić bogatych aby Polacy "żyli jak w starej UE" jest miły i działał nawet za złodziei z PO, oczywiście gorzej niż powinien, ale działał. Niestety wyczerpuje się lub już się wyczerpał. Teraz pora na zaciśnięcie zębów i pasa, konsolidację państwa, wzmocnienie wewnętrzne w tym wzmocnienie dyscypliny społecznej celem wytrzymania nadchodzącego, nie tylko u nas, kryzysu i zewnętrznych nacisków o sile wobec której Timmermans, TSUE i Mossbacher i Netaniahu to drobnostki. Niczego takiego nie widzę. Słyszę mrzonki delfina, czytam o żenujących gierkach taktycznych i ponownym wchodzeniu w dryf i czuję małostkowy strach przed byle pętakiem z zagranicy i byle szmatławcem lokalnym oraz byle manifestacyjką lewaków oraz lekceważenie i brak wiary w Polaków.
To wszystko wiadomo dość dawno i publicznie. Nawet jeśli nie wszystko publicznie i dokładnie to rząd kraju europejskiego średniej wielkości ma obowiązek to wiedzieć i sądzę że wie. Jego winą jest że tego społeczeństwu nie mówi, a właściwie to w latach maratonu wyborczego wręcz ukrywa. Dlaczego ukrywa? Ktoś powie że aby wygrać wybory bo ludzie nie lubią złych wiadomości i przypiszą je rządowi. Ja odpowiem nie. Ukrywa dlatego że nie przygotował odpowiedzi i nie ma w tej materii wiele do zaproponowania.
Podwyżka cen energii na taką skalę zniweluje każdy wzrost gospodarczy i każdą konkurencyjność względem starej wujni, co było faktycznym celem wprowadzenia przez eurokratów, a nie jakieś ekobajania dla ociężałych umysłowo.
Jest szansa że Francuzi nam pomogą. Jak Macron wycofa się z opłat paliwowych podobno na ten sam cel to może wujnia poluzuje. My tracimy na antyglobciu najwięcej ale inni w UE tez tracą. Cała UE traci w stosunku do tych co nadal pala czym popadnie. Część udaje że za chwile przestanie i cos z tym zrobi a część nawet nie udaje. Unia popełnia samobójstwo gospodarcze. Elity unijne są jednak na tyle sprytne że wyznaczają nas na pierwszego samobójcę. Jak ti sekta - guru się zabija ostatni lub ratuje się cudem.
Rafał napisal(a): Jest szansa że Francuzi nam pomogą. Jak Macron wycofa się z opłat paliwowych podobno na ten sam cel to może wujnia poluzuje. My tracimy na antyglobciu najwięcej ale inni w UE tez tracą. Cała UE traci w stosunku do tych co nadal pala czym popadnie. Część udaje że za chwile przestanie i cos z tym zrobi a część nawet nie udaje. Unia popełnia samobójstwo gospodarcze. Elity unijne są jednak na tyle sprytne że wyznaczają nas na pierwszego samobójcę. Jak ti sekta - guru się zabija ostatni lub ratuje się cudem.
Ani dla gospodarek krajów zach. europ. ani nawet naszej, to nie koszty energii decydują o konkurencyjności na rynku globalnym. Oczywiście mówiąc ogólnie o gospodarce, znaczenie może to mieć natomiast w wąskich sektorach (np. hutnictwo stali), które nie mają jednak decydującej wagi dla PKB. Wzrost cen energii może mieć jednak znaczący negatywny wpływ na koszty życia i usług lokalnych.
Ani dla gospodarek krajów zach. europ. ani nawet naszej, to nie koszty energii decydują o konkurencyjności na rynku globalnym.
I tak i nie. Niby same w sobie nie są głównym składnikiem ale potrafią być języczkiem u wagi i w tym znaczeniu decydują o konkurencyjności. A ceny energii el. szybują w górę o kilkadziesiąt procent.
Stwierdzenie że"nie koszty energii decydują o konkurencyjności na rynku globalnym" jest tyleż efektowne co gołosłowne.
Co do meritum to nie twierdziłem że decydują. Twierdziłem nie wprost ale w sposób oczywisty że wpływają. Podtrzymuję to i dodam że wpływają istotnie. Nawet jeśli energochłonność mierzona ilością KWH na dolara PKB spada i będzie spadać to wzrost cen energii w sposób oczywisty wpływa na konkurencyjność. Oczywiście że wpływa bezpośrednio nierówno na różne branże. Jeśli koszty energii wpływają na koszty życia i usług lokalnych to jak można twierdzić że nie wpływają na PKB. Wpłyną na koszty pracy jeśli ten wzrost kosztów życia przełoży się na płace co jest prawdopodobne przy niedoborze rąk do pracy. Jeśli się nie przełoży to wpłyną na spadek czy wolniejszy wzrost konsumpcji realnej i przez to PKB. Tak na marginesie to celem gospodarki nie jest PKB tylko konsumpcja realna. Oczywiście to uproszczenie bo ta konsumpcja ma być bezpieczna i rosnąca w długim okresie.
Mam obawy że dyskusja na ten temat tak globalna jak i prywatna może się ograniczyć do sloganu jak wyżej i drugiego że o konkurencyjności globalnej decydują innowacje (gospodarka przyjazna środowisku, inteligentne technologie itp).
Przy okazji odnotowuję cieniutki głosik rozsądku z medialnych okolic rządu :
No chciałbym zobaczyć ten sukces w postaci globalnej zgody na kompensowanie emisji CO2 jego absorbcją np przez lasy. Nawet jeśli globalnie by to się udało to w UE i tak najpierw pójdzie dekarbonizacja. No a jak się nie uda to może chociaż będziemy mieli dekarbonizację i rekonstrukcję rządu od góry. No wiem, żartowałem. Przecież to jasne że Pan Mateusz jest skazany na sukces bez względu na rezultaty szczytu i ceny energii.
Komentarz
A przecież najłatwiej nieudolnie przyjąć piłkę, która się samemu rzuciło.
Przeprowadziliśmy. Dobra Zmiana w czasie przeszłym.
A to takie kaprawe, kulawe teraźniejsze, jest naszym rajem. Więc zachwycajmy się.
Nie znam się na sztuce wojennej, ale wiem tyle, że taktyczny odwrót nie musi być kapitulacją, zwłaszcza kiedy wojna jest obliczona na - powiedzmy 20 lat, albo i pół wieku, a przeciwnik silny. Dobrze wiesz, że PiSowi wypowiedziano wojnę z wewnątrz i z zewnątrz i jest to starcie dwóch cywilizacji, a przeciwnik nie przebiera w metodach. Nasi dowódcy są jacy są, w dodatku obciążeni licznymi cwaniaczkami, którzy wyczuli sprzyjające okazje do łupów. JK postawił na napełnienie skarbca, żeby mieć środki na prowadzenie wojny. To się udało. Celem jest druga (może i kolejne) kadencje i jest to cel mz. właściwy, o to idzie gra. Na tt i wśród wyborców PiS widać zniecierpliwienie, a nawet bunt z powodu zbyt miękkiego kursu, byłoby nieszczęściem gdyby elektorat stopniał, tego się najbardziej boję. Też się złoszczę, ale bunt zostawiam na drugą kadencję. Twoja - i kolegów- frustracja jest naturalna, ale żywię nadzieję, że ogarniasz całą panoramę tej batalii.
To wszystko wiadomo dość dawno i publicznie. Nawet jeśli nie wszystko publicznie i dokładnie to rząd kraju europejskiego średniej wielkości ma obowiązek to wiedzieć i sądzę że wie. Jego winą jest że tego społeczeństwu nie mówi, a właściwie to w latach maratonu wyborczego wręcz ukrywa. Dlaczego ukrywa? Ktoś powie że aby wygrać wybory bo ludzie nie lubią złych wiadomości i przypiszą je rządowi. Ja odpowiem nie. Ukrywa dlatego że nie przygotował odpowiedzi i nie ma w tej materii wiele do zaproponowania. Wręcz przeciwnie nadal obiecuje że wystarczy nie kraść i że na wszystko wystarczy. Za dowód podaje nadal malejący deficyt bieżący i kolejne wzrosty wydatków socjalnych, zbrojeniowych i innych. Tak te wydatki są potrzebne ale rezerwy się wyczerpują. Może się zdarzyć tak że szybko zaczną topnieć i potrzebny będzie znowu większy deficyt aby podtrzymać wydatki już uchwalone.
Pomysł aby się nadal, przez kilka lat, bogacić, gonić bogatych aby Polacy "żyli jak w starej UE" jest miły i działał nawet za złodziei z PO, oczywiście gorzej niż powinien, ale działał. Niestety wyczerpuje się lub już się wyczerpał. Teraz pora na zaciśnięcie zębów i pasa, konsolidację państwa, wzmocnienie wewnętrzne w tym wzmocnienie dyscypliny społecznej celem wytrzymania nadchodzącego, nie tylko u nas, kryzysu i zewnętrznych nacisków o sile wobec której Timmermans, TSUE i Mossbacher i Netaniahu to drobnostki. Niczego takiego nie widzę. Słyszę mrzonki delfina, czytam o żenujących gierkach taktycznych i ponownym wchodzeniu w dryf i czuję małostkowy strach przed byle pętakiem z zagranicy i byle szmatławcem lokalnym oraz byle manifestacyjką lewaków oraz lekceważenie i brak wiary w Polaków.
My tracimy na antyglobciu najwięcej ale inni w UE tez tracą. Cała UE traci w stosunku do tych co nadal pala czym popadnie. Część udaje że za chwile przestanie i cos z tym zrobi a część nawet nie udaje. Unia popełnia samobójstwo gospodarcze. Elity unijne są jednak na tyle sprytne że wyznaczają nas na pierwszego samobójcę. Jak ti sekta - guru się zabija ostatni lub ratuje się cudem.
Co do meritum to nie twierdziłem że decydują. Twierdziłem nie wprost ale w sposób oczywisty że wpływają. Podtrzymuję to i dodam że wpływają istotnie. Nawet jeśli energochłonność mierzona ilością KWH na dolara PKB spada i będzie spadać to wzrost cen energii w sposób oczywisty wpływa na konkurencyjność. Oczywiście że wpływa bezpośrednio nierówno na różne branże. Jeśli koszty energii wpływają na koszty życia i usług lokalnych to jak można twierdzić że nie wpływają na PKB. Wpłyną na koszty pracy jeśli ten wzrost kosztów życia przełoży się na płace co jest prawdopodobne przy niedoborze rąk do pracy. Jeśli się nie przełoży to wpłyną na spadek czy wolniejszy wzrost konsumpcji realnej i przez to PKB. Tak na marginesie to celem gospodarki nie jest PKB tylko konsumpcja realna. Oczywiście to uproszczenie bo ta konsumpcja ma być bezpieczna i rosnąca w długim okresie.
Mam obawy że dyskusja na ten temat tak globalna jak i prywatna może się ograniczyć do sloganu jak wyżej i drugiego że o konkurencyjności globalnej decydują innowacje (gospodarka przyjazna środowisku, inteligentne technologie itp).
Przy okazji odnotowuję cieniutki głosik rozsądku z medialnych okolic rządu :
https://wpolityce.pl/polityka/423842-cop24-to-powazny-test-dla-rzadu-morawieckiego
No chciałbym zobaczyć ten sukces w postaci globalnej zgody na kompensowanie emisji CO2 jego absorbcją np przez lasy. Nawet jeśli globalnie by to się udało to w UE i tak najpierw pójdzie dekarbonizacja. No a jak się nie uda to może chociaż będziemy mieli dekarbonizację i rekonstrukcję rządu od góry. No wiem, żartowałem. Przecież to jasne że Pan Mateusz jest skazany na sukces bez względu na rezultaty szczytu i ceny energii.