Słowo "Polak" się koleżance pomyliło ze słowem "święty." Proszę tego więcej nie robić. Łatwo to odróżnić choćby po tym, że świętym nikt nie jest za życia.
Teoria zwykle wygląda bardzo zgrabnie, elegancko i znakomicie nadaje się do wykorzystania na drogach w LA lub innym Minneapolis.
W praktyce nadwiślańskiej, ulica na której doszło do zdarzenia mieści półtorej auta osobowego na jednym pasie. Więc jeśli kolumna rządowa zganiała na krawężniki normalny ruch, to te wszystkie O2, O1 i V miały wybór jechać gęsiego jak za panią matką lub wcale.
TecumSeh napisal(a): Nie chodzi o czucie sie lepszym, ale co najmniej nie gorszym.
No właśnie nie. Wyczuwam w tej dyskusji (i nie tylko tej) właśnie potrzebę świadomości bycia lepszym. A to jest bardzo niebezpieczna potrzeba. Różne są przyczyny burdelu w naszym kraju, różne są przyczyny takiego a nie innego stanu mentalności Polaków. Chcę zwrócić uwagę na jeden, pomijany aspekt - przedwcześnie odtrąbionego zwycięstwa.
Pamiętam stan '89 roku, nie wiem czy dobrze pamiętam, bo byłem bardzo młodym człowiekiem. Ale chyba wydawało się nam wszystkim, że oto my Polacy jesteśmy w centrum uwagi świata. To od nas zaczął się upadek komuny, to my postawiliśmy się Solidarnością, na skalę nie występującą gdzie indziej, to my mieliśmy wielkiego papieża, to Lech Wałęsa był symbolem wolności na świecie itd. Zachwyciliśmy się pozorami i dumni byliśmy z tego jak nas oceniają. Słowem wygraliśmy. Ale w czym ? Bardzo szybko przyszło rozczarowanie, bo okazało się, że za tym wielkim szumem nie poszło nic. Naprawdę nie trzeba było całej machiny pedagogiki wstydu, żeby nas Polaków w kompleksy wpędzić. Wystarczyło popatrzeć na swoje życie - a gdzie tu zwycięstwo ?
Nie znajduję żadnych przesłanek, konkretów które by wskazywały, że jesteśmy w czymkolwiek lepsi. Nauczyliśmy się do perfekcji wykorzystywać przykłady małych zwycięstw, odczarowywać porażki, zwalać wszystko na uwarunkowania i milion różnych czynników, które spowodowały, że od wieków właściwie jesteśmy w czarnej dupie. Oczywiście jakieś to argumenty są, bardzo możliwe, że inny naród w takich okolicznościach by nie przetrwał, ale sorki, to że żyjemy nie jest dowodem, że jesteśmy lepsi.
Chcę wygranych wojen, chcę silnej, na skalę światową, polskiej gospodarki, chcę wielkich polskich wynalazków, chcę latać w kosmos, zagrażać bronią nuklearną itp. Chcę wygrywać. Z wielkim szacunkiem do historii, pokazaliśmy niesamowity hart ducha, żadna ofiara nie poszła na marne wg mnie, ale inaf. W nowożytnym świecie nie wygraliśmy niczego.
Wbrew pozorom, mimo że tego nie widać, zdecydowana większość rodaków, nawet tych z wielkim kompleksem uważa, że jak coś to my damy radę. Gdzieś to siedzi w głowach. Ale jak co ? Jak przyjdą po mnie to ich zjem ? To tak w dzisiejszym świecie nie działa już. My nie potrafimy przez ćwierć wieku państwa zbudować, a bez tego zapomnijmy o czymkolwiek. Bo nam, kurwy, przeszkadzają ? No błagam. Uświadomienie sobie, że się mylimy to nie porażka, to oświecenie. Zdanie sobie sprawy, że jesteśmy słabi i w czym jesteśmy słabi to pierwszy krok w stronę potęgi, szczególnie jak za tym idzie modyfikacja i realne działania. Trwanie w przekonaniu o swojej zajebistości (mimo braku odzwierciedlenia w miernikach tej zajebistości) to trwanie w iluzji, nie pójdziemy w niczym do przodu, ani o milimetr.
Orzel powiedzial w Roninie jasno: BOR nie przestrzega regul. Facet mial odtracic Sesento i jechac dalej. Jesli tego nie zrobil (nie wazne z jakich wzgledow) tzn., ze najwazniejsze osoby w panstwie sa bez ochrony. kontynuacja panstwa teoretycznego.
balbina napisal(a): ...Facet mial odtracic Sesento i jechac dalej. ...
To samo powiedział... towarzysz premier Miller! Dodał od razu, że to zepchnięcie w tym wypadku (prędkość i z boku) spowodowałaby tylko zadrapania, bo nie chodzi o to by staranować, ale się "nie przejmować". Ale wozy miały jechać dalej.
Trzeba się zastanowić - cui prodest. Bo nie ulega wątpliwości, że:
Robo – luty 13, 2017 16:38 [...] to jest taktyka obstawiania/oplacania obydwu stron ,nie wazne kto wygra bo my wygramy. Wariant 1. PBS zabija w wypadku mlodzienca i jest larum i dokladka do nacisku i/lub przegrania stanowiska/wyborow. Wariant2. PBS ulega kalectwu lub ginie ,tu nie trzeba tlumaczyc skutkow. Sprawa dla sledzacego wydarzenia ,wydaje sie jasna. Kierowca ma spore mozliwosci jesli wie gdzie rosnie drzewo.
i - oczywiście zupełnie przypadkowo - kierowca wyszedł bez szwanku ciekawy ten kierowca, rozbił się po pijanemu w Ruskiej Budzie, kiedy wyraźnie nudził się jako szofer Bula, z dala od stolycy
No, błagam, Jorge.:-) Pan Bóg dał nam ziemię w bezpośrednim sąsiedztwie najbardziej barbarzyńskich ludów świata, a że ziemia to żyzna i bogata - przyciągaliśmy rzezimieszków nawet i z północy, bo jak mówią Chińczycy, bogaty powóz przyciąga rabusiów. Gdy działali w pojedynkę radziliśmy sobie, gdy połączyli siły, przekupując w dodatku tych najbardziej chciwych spośród nas - musieli militarnie wygrać. Pomimo wiekowego wynarodawiania trzon narodu pozostał nienaruszony, pomimo fizycznej zagłady elit - zabijali, bo cywilizacyjnie nie mieli nic atrakcyjnego do zaoferowania- polskie elity wciąz się odradzają jak Feniks z popiołów. I co mamy? Dość trudną, lecz mimo to obiecującą sytuację; mamy część narodu zdemoralizowaną służeniem obcym ( jedna trzecia?), nienawidzącą odradzającego się państwa i gotową je zniszczyć, mamy (więcej niż jedną trzecią) świadomych polskich obywateli, mamy niezdecydowanych, mamy polski rząd, mamy od zachodu Niemców w wielkich tarapatach i mamy wariata od wschodu. Wygląda na to, że się odradzamy i mamy zdychającej Europie do zaoferowania coś atrakcyjnego. Jeśli uda się nam umocnić militarnie... - realne perspektywy są niezłe. Po raz pierwszy od 1939 roku. Masz kompleksy? Ja nie.
filystyn napisal(a): Któremu narodowi się udało? Jaka to kraina mlekiem i miodem płynąca? Gdzie ten raj wspaniałych ludzi?
Nic nie jest dane raz na zawsze, są okresy prosperity i okresy podupadania, to jest zmienne. Może mi kolega powiedzieć kiedy my mieliśmy okres względnych sukcesów przez ostatnie 300 lat ? Okres II RP ? Zobaczmy na skalę czasu, jeżeli I wojna światowa by się skończyła w '89 roku to już byśmy mieli koniec II. Przecież to mgnienie. A powiedzmy sobie wprost, ówczesna Polska była na kursie i ścieżce, ale żeby powiedzieć że było dobrze to trochę nadużycie. Bieda w niektórych częściach Polski była ogromna, atmosfera różna. A dogrywka wisiała w powietrzu. W każdym razie można uznać, że wtedy pokazaliśmy że mamy potencjał, dużo nam się udało, ale w skali 300 lat to trochę krótko trwało.
Ciekawy jestem jak zostanie oceniony okres III RP. Szczególnie jeżeli znowu nas rozjadą. No przecież wszystko szło w dobrym kierunku, byliśmy w NATO, byliśmy w UE, poziom życia wzrósł, żyło się dobrze, a wręcz znakomicie, szczególnie biorąc pod uwagę PRL. No walec historii jechał tak jak jechał. A my już widzimy, że w sprawach zasadniczych praktycznie wszystko idzie nie tak. Zachłyśnięty swoją unikalną rolą w świecie naród zakończył walkę kiedy na dobrą sprawę trzeba ją było na poważnie zacząć (piszę tu o roku '89).
Mania napisal(a): No, błagam, Jorge.:-) Pan Bóg dał nam ziemię w bezpośrednim sąsiedztwie najbardziej barbarzyńskich ludów świata, a że ziemia to żyzna i bogata - przyciągaliśmy rzezimieszków nawet i z północy, bo jak mówią Chińczycy, bogaty powóz przyciąga rabusiów. Gdy działali w pojedynkę radziliśmy sobie, gdy połączyli siły, przekupując w dodatku tych najbardziej chciwych spośród nas - musieli militarnie wygrać. Pomimo wiekowego wynarodawiania trzon narodu pozostał nienaruszony, pomimo fizycznej zagłady elit - zabijali, bo cywilizacyjnie nie mieli nic atrakcyjnego do zaoferowania- polskie elity wciąz się odradzają jak Feniks z popiołów. I co mamy? Dość trudną, lecz mimo to obiecującą sytuację; mamy część narodu zdemoralizowaną służeniem obcym ( jedna trzecia?), nienawidzącą odradzającego się państwa i gotową je zniszczyć, mamy (więcej niż jedną trzecią) świadomych polskich obywateli, mamy niezdecydowanych, mamy polski rząd, mamy od zachodu Niemców w wielkich tarapatach i mamy wariata od wschodu. Wygląda na to, że się odradzamy i mamy zdychającej Europie do zaoferowania coś atrakcyjnego. Jeśli uda się nam umocnić militarnie... - realne perspektywy są niezłe. Po raz pierwszy od 1939 roku. Masz kompleksy? Ja nie.
Jeżeli za kryterium uznamy powstawanie jak Feniks z popiołów, że nas nie zatłukli do końca, to faktycznie, jesteśmy potęgą. Ale mnie nie interesuje wieczne powstawanie. Nie uznaję też argumentu, że otoczeni przez całe zło tego świata nie mamy szans sobie z nim poradzić. Nie będę się bawił w Zychowicza, co można było, a czego nie, stało się co się stało, ale nigdy więcej. A wg mnie idziemy prostą drogą w powtórkę sytuacji.
Tu nie chodzi o kompleksy. A może inaczej, właśnie zależy mi, żeby pozbyć się zarówno kompleksu niższości, jak i wyższości. Zapomnijmy o swojej historii, o misji, szczególnie w kontekście mitów i wyobrażenia samych o sobie (wg mnie nie do końca prawdziwych). Trochę na zasadzie, jestem nikim, ale będę wielki, niczym przysłowiowa amerykańska droga do sukcesu - od pucybuta do milionera. Pucybut wcale nie musi mieć kompleksów. Musi mieć determinację, wolę i plan.
Żeby trochę wyjaśnić moją pisaninę. Uważam, że cały konstrukt europejski zaraz runie. W przyszłym roku mamy Mundial w Rosji, a nie wiem czy zwróciliście uwagę, ale sportowe imprezy w Rosji wyznaczają pewien plan czasowy postępowania Putina. Jesienią 2018 lub wiosną 2019 będzie załatwiona sprawa na Ukrainie, może i zahaczy o Białoruś. Ukraina została przegrana, nikt na świecie nie będzie po niej płakał, zielone światło. Istnienie Białorusi jest bez sensu, o tym wiadomo od upadku ZSRR, wcale nie trzeba było zbyt dużo pracy, żeby wciągnąć ją w orbitę Zachodu (Olszewski miał taki plan), ale chyba już wtedy uznano, że tak czy siak to będzie Wielka Rosja. Świat ma też w dupie Litwę, Łotwę i Estonię. Im bardziej Europa będzie się destabilizowana tym bardziej będzie zajmowała się sama sobą.
Ile więc dajemy sobie czasu, żeby cała nasza wschodnia granica stała się granicą polsko-rosyjską ? 10 lat ? Bo to nie będzie postępowało błyskawicznie. Jak będzie wyglądała wtedy Europa w zachodniej części ? I nie chodzi tu o żadnych imigrantów czy islam, tąpnięcie gospodarcze jest bardzo możliwe, to wszystko działa już na wariackich papierach od dawna, szczególnie biorąc pod uwagę efekt motyla, cały świat jest powiązany gospodarczo globalnie. Załamanie gdzieś może spowodować lawinę. Może tak, może nie, trzeba to brać pod uwagę, świat jest wyjątkowo niestabilny.
10 lat, co uda nam się zrobić przez 10 lat ? Może 15 ? Trzeba napieprzać do przodu jak najszybciej, zbroić się na potęgę, nawiązywać partnerskie stosunki obronne z kim się da, tak jakby NATO miało nie być (jak będzie to tylko dobra nasza). Przestawiać przemysł (jaki kurwa przemysł !!!) na zbrojeniówkę, nie wiem, nie znam się, ale czasu bardzo mało mamy. Potrzebujemy pieniędzy, potężnych pieniędzy.
Przesadzam ? Gdybym 10 lat temu napisał, że Krym będzie rosyjski, że świat oleje Ukrainę (przecież oddali atomówki za ochronę !), że Europa oszaleje i rozpłacze się na widok nic nie znaczącej ilości muslimów, większość uznała by mnie za wariata, sam bym się uznał. Ale to już się zaczęło i się nie zatrzyma, nigdy w historii się nie zatrzymywało.
W jakim punkcie my jesteśmy ? Na rozjechanie. Znowu.
Gliński, Morawiecki... Takim wypadki się nie zdarzają. Podobno oni po naszej stronie.
Kaczyński (L), Duda, Macierewicz, Szydło - tu wypadków cała seria.
Ale zastanawia mnie co innego - to przecież inteligentni, doświadczeni ludzie. Już po wypadku Kaczyńskiego można było być pewnym że coś tu mocno śmierdzi, a po wypadku Dudy ostatni niedowiarkowie powinni mieć pewność. Tymczasem mam wrażenie że "nic się nie stało". BOR - niby coś tam się dzieje, ale tego czegoś powinno dawno nie być. Lataliśmy ruskimi samolotami, nadal jeździmy niemieckimi limuzynami. Komorowski robi sobie remont w pałacu prezydenckim.
Nie, nie wyjaśnia, bo JarKacz może ich odwołać w każdej chwili. A jeśli nie może to pytanie co może i dlaczego, oraz pytane czy sam jest zbałamucony, czy też świadomie płaci cenę. Pytania mnożą się jak króliki.
świadomie płaci cenę. Przecież widać po jego wypowiedziach, że liczy na odwlekanie, przewlekanie wtedy, gdy widzi że sił na konfrontację brak. Ja tam niespecjalnie lubię Kaczyńskiego, ale doceniam ten sposób działania.
To zrozumiałe, tylko pytanie czy to cena nie za wysoka - czy przypadkiem JarKacza ktoś nie przekonał że inaczej się nie da podczas gdy naprawdę się da. Islandia i Węgry zrobiły dla siebie dużo więcej kosztem międzynarodowych instytucji finansowych, trudno mi uwierzyć że u nas się nie da skoro u nich się dało.
Patrząc na rząd z dystansu: ministrowie mają przypisane zadania. Rafalska miała wprowadzić i zorganizować 500+ (działa super, jak na polskie warunki), Mario łapać złodziei, Antonio zbroić wojo i wprowadzić OT, Gowin siedzieć w piaskownicy z profesorami (świetnie daje sobie radę!), Ziobro sprzątać sądy, Błaszczak uporządkować policję i urzędy wojewódzkie... A Mateusz "Spreada przełóż"? No nic nie wiadomo, podobno ma nas wyciągnąć z "pułapki średniego rozwoju". Ale jak? Może po drodze ma nas zamelinować na stałe w pułapce "niskiego rozwoju"?
qiz napisal(a): [...]A Mateusz "Spreada przełóż"? No nic nie wiadomo, podobno ma nas wyciągnąć z "pułapki średniego rozwoju". Ale jak? Może po drodze ma nas zamelinować na stałe w pułapce "niskiego rozwoju"?
do 2030 mamy osiągnąć średni dochód w UE. 13 lat swobody działania, chyba, że zmienią się rządy. A jak się zmienią i otoczenie zbyt się nie zmieni zawsze będzie co prywatyzować. A potem będą inne prezentacje.
PS jeśli chłopak nie wbił się pod samochód PBS, to czemu kierowca wylądował na drzewie?
Komentarz
A zdrada jest polskim sportem narodowym.
/Bez pytajnika, bo to tylko zwrócenie uwagi./
/edit: na pewno nie PBSz/
Więcej obrazków nt. jak BOR powinien prowadzić VIP-a na https://twitter.com/kontrowersje
W praktyce nadwiślańskiej, ulica na której doszło do zdarzenia mieści półtorej auta osobowego na jednym pasie. Więc jeśli kolumna rządowa zganiała na krawężniki normalny ruch, to te wszystkie O2, O1 i V miały wybór jechać gęsiego jak za panią matką lub wcale.
Pamiętam stan '89 roku, nie wiem czy dobrze pamiętam, bo byłem bardzo młodym człowiekiem. Ale chyba wydawało się nam wszystkim, że oto my Polacy jesteśmy w centrum uwagi świata. To od nas zaczął się upadek komuny, to my postawiliśmy się Solidarnością, na skalę nie występującą gdzie indziej, to my mieliśmy wielkiego papieża, to Lech Wałęsa był symbolem wolności na świecie itd. Zachwyciliśmy się pozorami i dumni byliśmy z tego jak nas oceniają. Słowem wygraliśmy. Ale w czym ? Bardzo szybko przyszło rozczarowanie, bo okazało się, że za tym wielkim szumem nie poszło nic. Naprawdę nie trzeba było całej machiny pedagogiki wstydu, żeby nas Polaków w kompleksy wpędzić. Wystarczyło popatrzeć na swoje życie - a gdzie tu zwycięstwo ?
Nie znajduję żadnych przesłanek, konkretów które by wskazywały, że jesteśmy w czymkolwiek lepsi. Nauczyliśmy się do perfekcji wykorzystywać przykłady małych zwycięstw, odczarowywać porażki, zwalać wszystko na uwarunkowania i milion różnych czynników, które spowodowały, że od wieków właściwie jesteśmy w czarnej dupie. Oczywiście jakieś to argumenty są, bardzo możliwe, że inny naród w takich okolicznościach by nie przetrwał, ale sorki, to że żyjemy nie jest dowodem, że jesteśmy lepsi.
Chcę wygranych wojen, chcę silnej, na skalę światową, polskiej gospodarki, chcę wielkich polskich wynalazków, chcę latać w kosmos, zagrażać bronią nuklearną itp. Chcę wygrywać. Z wielkim szacunkiem do historii, pokazaliśmy niesamowity hart ducha, żadna ofiara nie poszła na marne wg mnie, ale inaf. W nowożytnym świecie nie wygraliśmy niczego.
Wbrew pozorom, mimo że tego nie widać, zdecydowana większość rodaków, nawet tych z wielkim kompleksem uważa, że jak coś to my damy radę. Gdzieś to siedzi w głowach. Ale jak co ? Jak przyjdą po mnie to ich zjem ? To tak w dzisiejszym świecie nie działa już. My nie potrafimy przez ćwierć wieku państwa zbudować, a bez tego zapomnijmy o czymkolwiek. Bo nam, kurwy, przeszkadzają ? No błagam. Uświadomienie sobie, że się mylimy to nie porażka, to oświecenie. Zdanie sobie sprawy, że jesteśmy słabi i w czym jesteśmy słabi to pierwszy krok w stronę potęgi, szczególnie jak za tym idzie modyfikacja i realne działania. Trwanie w przekonaniu o swojej zajebistości (mimo braku odzwierciedlenia w miernikach tej zajebistości) to trwanie w iluzji, nie pójdziemy w niczym do przodu, ani o milimetr.
Dodał od razu, że to zepchnięcie w tym wypadku (prędkość i z boku) spowodowałaby tylko zadrapania, bo nie chodzi o to by staranować, ale się "nie przejmować". Ale wozy miały jechać dalej.
Gdzie ten raj wspaniałych ludzi?
Bo nie ulega wątpliwości, że:
i - oczywiście zupełnie przypadkowo - kierowca wyszedł bez szwanku
ciekawy ten kierowca, rozbił się po pijanemu w Ruskiej Budzie, kiedy wyraźnie nudził się jako szofer Bula, z dala od stolycy
Masz kompleksy? Ja nie.
Ciekawy jestem jak zostanie oceniony okres III RP. Szczególnie jeżeli znowu nas rozjadą. No przecież wszystko szło w dobrym kierunku, byliśmy w NATO, byliśmy w UE, poziom życia wzrósł, żyło się dobrze, a wręcz znakomicie, szczególnie biorąc pod uwagę PRL. No walec historii jechał tak jak jechał. A my już widzimy, że w sprawach zasadniczych praktycznie wszystko idzie nie tak. Zachłyśnięty swoją unikalną rolą w świecie naród zakończył walkę kiedy na dobrą sprawę trzeba ją było na poważnie zacząć (piszę tu o roku '89).
Tu nie chodzi o kompleksy. A może inaczej, właśnie zależy mi, żeby pozbyć się zarówno kompleksu niższości, jak i wyższości. Zapomnijmy o swojej historii, o misji, szczególnie w kontekście mitów i wyobrażenia samych o sobie (wg mnie nie do końca prawdziwych). Trochę na zasadzie, jestem nikim, ale będę wielki, niczym przysłowiowa amerykańska droga do sukcesu - od pucybuta do milionera. Pucybut wcale nie musi mieć kompleksów. Musi mieć determinację, wolę i plan.
Ile więc dajemy sobie czasu, żeby cała nasza wschodnia granica stała się granicą polsko-rosyjską ? 10 lat ? Bo to nie będzie postępowało błyskawicznie. Jak będzie wyglądała wtedy Europa w zachodniej części ? I nie chodzi tu o żadnych imigrantów czy islam, tąpnięcie gospodarcze jest bardzo możliwe, to wszystko działa już na wariackich papierach od dawna, szczególnie biorąc pod uwagę efekt motyla, cały świat jest powiązany gospodarczo globalnie. Załamanie gdzieś może spowodować lawinę. Może tak, może nie, trzeba to brać pod uwagę, świat jest wyjątkowo niestabilny.
10 lat, co uda nam się zrobić przez 10 lat ? Może 15 ? Trzeba napieprzać do przodu jak najszybciej, zbroić się na potęgę, nawiązywać partnerskie stosunki obronne z kim się da, tak jakby NATO miało nie być (jak będzie to tylko dobra nasza). Przestawiać przemysł (jaki kurwa przemysł !!!) na zbrojeniówkę, nie wiem, nie znam się, ale czasu bardzo mało mamy. Potrzebujemy pieniędzy, potężnych pieniędzy.
Przesadzam ? Gdybym 10 lat temu napisał, że Krym będzie rosyjski, że świat oleje Ukrainę (przecież oddali atomówki za ochronę !), że Europa oszaleje i rozpłacze się na widok nic nie znaczącej ilości muslimów, większość uznała by mnie za wariata, sam bym się uznał. Ale to już się zaczęło i się nie zatrzyma, nigdy w historii się nie zatrzymywało.
W jakim punkcie my jesteśmy ? Na rozjechanie. Znowu.
Takim wypadki się nie zdarzają. Podobno oni po naszej stronie.
Kaczyński (L), Duda, Macierewicz, Szydło - tu wypadków cała seria.
Ale zastanawia mnie co innego - to przecież inteligentni, doświadczeni ludzie. Już po wypadku Kaczyńskiego można było być pewnym że coś tu mocno śmierdzi, a po wypadku Dudy ostatni niedowiarkowie powinni mieć pewność.
Tymczasem mam wrażenie że "nic się nie stało".
BOR - niby coś tam się dzieje, ale tego czegoś powinno dawno nie być.
Lataliśmy ruskimi samolotami, nadal jeździmy niemieckimi limuzynami.
Komorowski robi sobie remont w pałacu prezydenckim.
Takie tam przemyślenia...
na strazy czyich interesow Stoja panowie Glinski i Morawiecki to juz wiemy.
i mysle, ze to wiele wyjasnia.
A jeśli nie może to pytanie co może i dlaczego, oraz pytane czy sam jest zbałamucony, czy też świadomie płaci cenę.
Pytania mnożą się jak króliki.
Islandia i Węgry zrobiły dla siebie dużo więcej kosztem międzynarodowych instytucji finansowych, trudno mi uwierzyć że u nas się nie da skoro u nich się dało.
Nic mi nie wiadomo o tym, by ktoś niezależny kontrolował pana Mateusza.
A Mateusz "Spreada przełóż"? No nic nie wiadomo, podobno ma nas wyciągnąć z "pułapki średniego rozwoju". Ale jak? Może po drodze ma nas zamelinować na stałe w pułapce "niskiego rozwoju"?
PS jeśli chłopak nie wbił się pod samochód PBS, to czemu kierowca wylądował na drzewie?
A problemy z nauką są nie mniejsze niż z górnictwem.