Ano, nawet tam pasuje. Ale pierwszą moją myślą było Porozumienie Gowina. W PiS go jakoś nie widzę po głosowaniu za wotum nieufności dla Błaszczaka. Ale generalnie cieszę się, że odszedł z K'15. Lubię go słuchać i lubię jego bojowość w sposobie mówienia Może teraz też w głosowaniach będzie tak mocny, jak w słowach.
MarianoX napisal(a): Niemniej jednak używało się i używa (m in. w "służbach") broni .22LR również do zastosowań "bardzo specjalnych" przeciw ludziom z bliskiej odleglosci.
W filmie Kasyno jest taka scena zabójstwa z tego kalibru, o tu 1:29:25
christoph napisal(a): ViS to przybudówka do popierania protogarnitury Jasno to znany fizyk oras matematyk/automatyk powiedział przy secesji
Andruszkiewicz nawet nie kryje się z tym, że docelowo chciałby popierać rząd. Co wynika z linkowanego artykułu. Zaczął od przybudówki wspierającej jedną osobę
Przesadza. Jest bardzo dużo do zrobienia, ale 2017 to sukces.Mam na myśli ściągalność bo jeśli chodzi o prostotę to nie uczyniono nic, a system jest wyjątkowo skomplikowany i nieczytelny. Jeśli chodzi o restrykcyjność to zależy z której strony patrzeć. Jeśli ze strony podatnika i obywatela to porażka. Z punktu widzenia poborcy i krótkoterminowo budżetu to nieźle - można skutecznie i bardziej bezkarnie łupić. Nie jestem pewien czy tzw odwrócony VAT to pogorszenie. Powiedziałbym raczej że oczekiwanie w jego wyniku zwiększenia ściągalności jest przedwczesne i zbyt optymistyczne.
Artur Ceyrowski: Warto jednak, żebyście pamiętali, że narracja o „nazizmie” i „faszyzmie” nie wzięła się znikąd. Jedna jej strona to wychowane na ideałach Gramsciego lewicowe elity zachodniej Europy, dla których naturalną konotacją na słowo „naród” są słowa „faszyzm” i „nazizm”. Druga strona… tu warto się na chwilę zatrzymać, żeby uzmysłowić Wam, kim jest Wasz „Herbert”.
Otóż jako pierwszy „wrzutkę” o „faszystowskim” marszu w Polsce wrzucił w tym roku „brytyjski” "The Independent", którego później cytowała Rzepa i inne źródła.
Warto wiedzieć, że „The Independent” jest od 25 marca 2010 r. własnością rosyjskiego biznesmena i oligarchy Aleksandra Lebiediewa i jego syna Jewgienija. Starszy Lebiediew jest absolwentem Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych, kuźni kadr rosyjskich szpionów i agentów. Aleksandr nie jest w tym względzie wyjątkiem. Zaczynał w KGB, później było FSB i ogromne pieniądze, których "dorobił się" m. in. na rosyjskim rynku medialnym.
Dziś rosyjskie i niemieckie rządy nie potrzebują już szpiegów w postaci indywidualnych agentów (co nie oznacza, że i takich tu nie ma). Dysponują znacznie potężniejszymi środkami walki, którymi są medialne koncerny, w których pracują – jawnie – całe rzesze byłych i aktualnych agentów. Nie oszukujmy się jednak, znakomita większość pracujących tamże to jednak nie agenci, ale całe tabuny pożytecznych idiotów, których rola nie zmieniła się od lat. Większość z nich nie ma nawet świadomości tego, komu tak naprawdę służy.
romeck napisal(a): co do etatów w szkolnictwie... moja znajoma w zeszłym roku miała (jeden) etat w gimnazjum. teraz ma... trzy, w róznych trzech szkołach (budynkach)
no wzrost o 200 %, a godzin pracy tyle samo, tylko samochodem się najezdzi...
Trzy etaty = 54 godziny tygodniowo, do tego wywiadówki, dyżury, okienka, przygotowanie lekcji, opracowanie zadań, załatwienie formalności, poprawianie sprawdzianów, wystawianie ocen śródokresowych, semestralnych, sprawdzanie prac domowych uczniów - i praca nad sobą, czytanie, zdobywanie wiedzy z własnej dziedziny, z pedagogiki, życie kulturalne, czyli tzw. doskonalenie zawodowe. No i uczniowskie sprawy, problemy i przypadki szczególne do przemyślenia. Nieźle. Przy jednym etacie trudno temu wszystkiemu podołać nauczycielowi z powołaniem.
Chyba Dolcan. Nie tylko SK Wołomin stracił na nim i innych interesach jego właściciela.
W deweloperce bardzo długo można, chciałoby się napisać można było, manipulować wynikiem, ukrywać straty i finansować się długiem zabezpieczanym na nieruchomościach. Manipulowanie rozliczaniem kosztów pomiędzy tytuły inwestycyjne pozwala długo ukrywać rzeczywiste straty poprzez ordynarne przepychanie kosztów na kolejne inwestycje w toku. Nieruchomości inwestycyjne zwykle są na tyle nietypowe, że ich wycena dochodowa jakimś prostym DCF jest trudna do zweryfikowania. Ani audytorzy ani tym bardziej banki nie są zainteresowane odpisami aktualizującymi wartość więc przeceny się ślimaczą latami. Dopóki deweloper nie utraci płynności, albo wycena nie stanie się w oczywisty sposób absurdalnie wysoka deweloper działa i zbiera zaliczki od klientów, roluje kredyty oraz zalega z płatnościami wobec wykonawców. To bardzo prosty i stary mechanizm. Jak się wyczerpuje straty są zwykle wielkie i pokrycia w aktywach na większość zobowiązań brak.
Rafał napisal(a): Chyba Dolcan. Nie tylko SK Wołomin stracił na nim i innych interesach jego właściciela.
W deweloperce bardzo długo można, chciałoby się napisać można było, manipulować wynikiem, ukrywać straty i finansować się długiem zabezpieczanym na nieruchomościach. Manipulowanie rozliczaniem kosztów pomiędzy tytuły inwestycyjne pozwala długo ukrywać rzeczywiste straty poprzez ordynarne przepychanie kosztów na kolejne inwestycje w toku. Nieruchomości inwestycyjne zwykle są na tyle nietypowe, że ich wycena dochodowa jakimś prostym DCF jest trudna do zweryfikowania. Ani audytorzy ani tym bardziej banki nie są zainteresowane odpisami aktualizującymi wartość więc przeceny się ślimaczą latami. Dopóki deweloper nie utraci płynności, albo wycena nie stanie się w oczywisty sposób absurdalnie wysoka deweloper działa i zbiera zaliczki od klientów, roluje kredyty oraz zalega z płatnościami wobec wykonawców. To bardzo prosty i stary mechanizm. Jak się wyczerpuje straty są zwykle wielkie i pokrycia w aktywach na większość zobowiązań brak.
Rolujac nawet poltoraroczne obroty, dziala sie dopoki wszyscy potencjalni podwykonawcy w polowie Polski nie dowiedza sie kto zacz i nie zechca brac zlecen. Dopoki uda sie zlowic jelenia - firma zyje.
Firmy z obrotami rzedu paru milonow moga tak funkcjonowac nieomal w nieskonczonosc, wszystko zalezy od samozaparcia wlascicieli. Wieksi, zyja krocej, bo baza firm do przewalenia nie jest z gumy.
Ten kto roluje swoje dlugi na innych, zawsze ogranicza do minimum zakres robiony wlasnymi pracownikami, co czasami pomaga we wczesnym rozpoznaniu z kim sie ma do czynienia.
Ten Dolcan był duży. Padał chyba długo ale ratował się też przerzutami do innych branż. Nie zorientowałem się wystarczająco szybko i moja firma straciła na dostawach do spółki powiązanej z nimi w agrobiznesie około 300 tysięcy. Kupili obiekt w mojej branży z upadłości i rozpoczęli działania naprawcze. Zacząłem dostawy. Pierwszych kilka opłacili. Potem przestali. W międzyczasie obiekt i nieruchomości wyprowadzili do spółki nieruchomościowej z grupy tej właśnie. Stary numer. Nie byłem czujny. Nie miałem zabezpieczeń ani weksla. Zresztą i weksel by nic nie dał w tej sytuacji chyba że poręczony przez właściciela. Dobra nazwa, nowy silny właściciel, niezły plan, sensowny nowy dyrektor, który nota bene też pewnie został wkręcony. Jak sprawę rozpoznałem wiadomo było że się nie zaspokoimy z tego co zostanie. Nie warto nawet ponosić kosztów sądowych.
Pan poseł Brejza zachowuje się nieuczciwie od samego początku. Jest nastawiony wyłącznie na torpedowanie prac tej komisji ws. Amber Gold – odniosła się do zarzutów parlamentarzysty Platformy Obywatelskiej Małgorzata Wassermann.
"Wygląda na to, że ekipa PiS chciała ukryć kluczowe dokumenty przed komisją śledczą. Skandaliczne zaniedbanie ze szczytów Prokuratury Generalnej jednak ujrzy światło dzienne Zejdziemy pod wierzchołek góry lodowej Amber Gold"
– zaatakował na swoim facebookowym profilu Brejza.
– On po prostu łże, mówi nieprawdę, manipuluje informacjami. Ja dawno nie miałam do czynienia z człowiekiem tak niegodziwym, jak poseł Brejza
– grzmiała Wassermann.
– Wszystkie ministerstwa, w tym Ministerstwo Sprawiedliwości, w połączeniu z Prokuraturą Krajową, sukcesywnie, od wielu tygodni ślą dokumenty. Pan poseł Brejza doskonale wie o tym, że to jest proces ciągły. Jest kwerenda we wszystkich ministerstwach i sądach i te dokumenty są sukcesywnie ściągane i przesyłane do nas. Nie ma tygodnia, żeby nie wpływały kolejne tomy akt z Prokuratury Krajowej. poseł Brejza o tym doskonale wie, bo nawet teraz dostał SMS-a, tak jak i ja, o treści "proszę po raz kolejny przywieźć ze sobą dysk przenośny, bowiem będziemy państwu przegrywać kolejne dokumenty, również z wymiaru sprawiedliwości". Ja nie wiem, co jest w tych dokumentach, które sekretariat prześle nam tym razem. Dostaję to dokładnie w taki sam sposób, jak pozostali członkowie komisji. Wracam do domu i widzę, co zostało dosłane
– dodała przewodnicząca sejmowej komisji ds. Amber Gold.
Dwa (a może trzy ?) lata temu, dowiedziałem się, że jeden z naszych regionalnych biznesmenów poszedł siedzieć. Nie zdziwiło mnie to, bo facet to dinozaur lat '90, kiedy wszystko się kręciło, później handlował stalą, miał złomy, serwisy samochodów ciężarowych, aż w końcu kupił (od syndyka, za łapówę) padającą spółkę wytwarzającą konstrukcje (z parkiem maszynowym), nazwał ją Mostostal B-stok (nic wspólnego z Mostostalami), trochę doinwestował i w ciągu 3 lat zaliczył spektakularną wtopę. W każdym razie mieszał całe życie. I gdzieś przepadł.
Co się okazało, kompletnie wtedy tego nie rozumiałem, w eter poszło, że siedzi za SKOKi. Okazało się, że specjalizował się w szukaniu słupów dla Wołomina. Ponoć większość jego pracowników (z tego co mu zostało), popodpisywała (trochę nieświadomie, wymuszał) umowy kredytowe na duże pieniądze. Robił to pewnie na szerszą skalę. W każdym razie, kolejne info, ponoć już bardzo chciał żeby go zgarnęli, coś poszło nie tak i mógł skończyć zakopany w lesie. W każdym razie, wcale mnie nie dziwi skala, że to są miliardy, wały szły okrutne, sam koncept prymitywny do bólu. Kolejny sukces PO.
Rafał napisal(a): Ten Dolcan był duży. Padał chyba długo ale ratował się też przerzutami do innych branż. Nie zorientowałem się wystarczająco szybko i moja firma straciła na dostawach do spółki powiązanej z nimi w agrobiznesie około 300 tysięcy. Kupili obiekt w mojej branży z upadłości i rozpoczęli działania naprawcze. Zacząłem dostawy. Pierwszych kilka opłacili. Potem przestali. W międzyczasie obiekt i nieruchomości wyprowadzili do spółki nieruchomościowej z grupy tej właśnie. Stary numer. Nie byłem czujny. Nie miałem zabezpieczeń ani weksla. Zresztą i weksel by nic nie dał w tej sytuacji chyba że poręczony przez właściciela. Dobra nazwa, nowy silny właściciel, niezły plan, sensowny nowy dyrektor, który nota bene też pewnie został wkręcony. Jak sprawę rozpoznałem wiadomo było że się nie zaspokoimy z tego co zostanie. Nie warto nawet ponosić kosztów sądowych.
Hmmm, zabawne, bo człowiek którego opisałem zrobił w sumie podobnie, tylko że w innej branży. I też bardziej ratował się inwestując w konstrukcje niż miał jakąś wizję. Już kiedy kupował od syndyka firmę miał problemy. Skąd kaska, pytanie ?
romeck napisal(a): co do etatów w szkolnictwie... moja znajoma w zeszłym roku miała (jeden) etat w gimnazjum. teraz ma... trzy, w róznych trzech szkołach (budynkach)
no wzrost o 200 %, a godzin pracy tyle samo, tylko samochodem się najezdzi...
Trzy etaty = 54 godziny tygodniowo, do tego wywiadówki, dyżury, okienka, przygotowanie lekcji, opracowanie zadań, załatwienie formalności, poprawianie sprawdzianów, wystawianie ocen śródokresowych, semestralnych, sprawdzanie prac domowych uczniów - i praca nad sobą, czytanie, zdobywanie wiedzy z własnej dziedziny, z pedagogiki, życie kulturalne, czyli tzw. doskonalenie zawodowe. No i uczniowskie sprawy, problemy i przypadki szczególne do przemyślenia. Nieźle. Przy jednym etacie trudno temu wszystkiemu podołać nauczycielowi z powołaniem.
Aniu, chyba nie 54 godziny. Raczej chodzi o to, że żeby nazbierać etat, jeździ do trzech szkół. Romeck chyba ironicznie napisał o 3 etatach. Tak mi się przynajmniej wydaje. Moja córka ma to szczęście, że pracuje w dwóch szkołach (na jeden etat) i szkoły są blisko siebie, to nie musi jeździć po całej gminie.
JORGE napisal(a): to są miliardy, wały szły okrutne,
A ja jestem ciekawy1, gdzie te pieniądze teraz są i kto na co je przeznaczy.
Na walkę z władzą obecną ? Nie wydaje mi się. Mentalność tych wałkarzy jest taka, że ciśnijmy, wysysajmy do momentu kiedy frajerzy się nie ogarną. A wtedy nasza kaska będzie już daleko. Bo to, że się frajerzy ogarną było pewnikiem. Są na plusie, odbijać czasów nie będą.
Dlatego nie lekceważę tezy, że Kulczyk po prostu się ewakuował, a zrobił to ostatecznie, nawet nie zakładał możliwości powrotu. Bo to tak działa, każdy z nich ma świadomość, ze tak czy inaczej raj się skończy, bezpowrotnie.
Komentarz
http://www.tysol.pl/a13046-Adam-Andruszkiewicz-Dolaczam-do-klubu-Wolni-i-Solidarni-Chcialbym-byc-blizej-Zjednoczonej-Prawicy-
Jasno to znany fizyk oras matematyk/automatyk powiedział przy secesji
https://businessinsider.com.pl/firmy/podatki/rzad-powinien-wprowadzic-nowa-ustawe-o-vat-modzelewski/7gnzqng
Ma rację czy jej nie ma?
moja znajoma w zeszłym roku miała (jeden) etat w gimnazjum.
teraz ma... trzy, w róznych trzech szkołach (budynkach)
no wzrost o 200 %, a godzin pracy tyle samo, tylko samochodem się najezdzi...
Nieźle.
Przy jednym etacie trudno temu wszystkiemu podołać nauczycielowi z powołaniem.
W deweloperce bardzo długo można, chciałoby się napisać można było, manipulować wynikiem, ukrywać straty i finansować się długiem zabezpieczanym na nieruchomościach. Manipulowanie rozliczaniem kosztów pomiędzy tytuły inwestycyjne pozwala długo ukrywać rzeczywiste straty poprzez ordynarne przepychanie kosztów na kolejne inwestycje w toku. Nieruchomości inwestycyjne zwykle są na tyle nietypowe, że ich wycena dochodowa jakimś prostym DCF jest trudna do zweryfikowania. Ani audytorzy ani tym bardziej banki nie są zainteresowane odpisami aktualizującymi wartość więc przeceny się ślimaczą latami. Dopóki deweloper nie utraci płynności, albo wycena nie stanie się w oczywisty sposób absurdalnie wysoka deweloper działa i zbiera zaliczki od klientów, roluje kredyty oraz zalega z płatnościami wobec wykonawców. To bardzo prosty i stary mechanizm. Jak się wyczerpuje straty są zwykle wielkie i pokrycia w aktywach na większość zobowiązań brak.
Deweloper to Dolcan Ząbki.
Firmy z obrotami rzedu paru milonow moga tak funkcjonowac nieomal w nieskonczonosc, wszystko zalezy od samozaparcia wlascicieli. Wieksi, zyja krocej, bo baza firm do przewalenia nie jest z gumy.
Ten kto roluje swoje dlugi na innych, zawsze ogranicza do minimum zakres robiony wlasnymi pracownikami, co czasami pomaga we wczesnym rozpoznaniu z kim sie ma do czynienia.
Pan poseł Brejza zachowuje się nieuczciwie od samego początku.
Jest nastawiony wyłącznie na torpedowanie prac tej komisji ws. Amber Gold – odniosła się do zarzutów parlamentarzysty Platformy Obywatelskiej Małgorzata Wassermann.
"Wygląda na to, że ekipa PiS chciała ukryć kluczowe dokumenty przed komisją śledczą. Skandaliczne zaniedbanie ze szczytów Prokuratury Generalnej jednak ujrzy światło dzienne Zejdziemy pod wierzchołek góry lodowej Amber Gold"
– zaatakował na swoim facebookowym profilu Brejza.
– On po prostu łże, mówi nieprawdę, manipuluje informacjami. Ja dawno nie miałam do czynienia z człowiekiem tak niegodziwym, jak poseł Brejza
– grzmiała Wassermann.
– Wszystkie ministerstwa, w tym Ministerstwo Sprawiedliwości, w połączeniu z Prokuraturą Krajową, sukcesywnie, od wielu tygodni ślą dokumenty. Pan poseł Brejza doskonale wie o tym, że to jest proces ciągły. Jest kwerenda we wszystkich ministerstwach i sądach i te dokumenty są sukcesywnie ściągane i przesyłane do nas. Nie ma tygodnia, żeby nie wpływały kolejne tomy akt z Prokuratury Krajowej. poseł Brejza o tym doskonale wie, bo nawet teraz dostał SMS-a, tak jak i ja, o treści "proszę po raz kolejny przywieźć ze sobą dysk przenośny, bowiem będziemy państwu przegrywać kolejne dokumenty, również z wymiaru sprawiedliwości". Ja nie wiem, co jest w tych dokumentach, które sekretariat prześle nam tym razem. Dostaję to dokładnie w taki sam sposób, jak pozostali członkowie komisji. Wracam do domu i widzę, co zostało dosłane
– dodała przewodnicząca sejmowej komisji ds. Amber Gold.
Co się okazało, kompletnie wtedy tego nie rozumiałem, w eter poszło, że siedzi za SKOKi. Okazało się, że specjalizował się w szukaniu słupów dla Wołomina. Ponoć większość jego pracowników (z tego co mu zostało), popodpisywała (trochę nieświadomie, wymuszał) umowy kredytowe na duże pieniądze. Robił to pewnie na szerszą skalę. W każdym razie, kolejne info, ponoć już bardzo chciał żeby go zgarnęli, coś poszło nie tak i mógł skończyć zakopany w lesie. W każdym razie, wcale mnie nie dziwi skala, że to są miliardy, wały szły okrutne, sam koncept prymitywny do bólu. Kolejny sukces PO.
Dlatego nie lekceważę tezy, że Kulczyk po prostu się ewakuował, a zrobił to ostatecznie, nawet nie zakładał możliwości powrotu. Bo to tak działa, każdy z nich ma świadomość, ze tak czy inaczej raj się skończy, bezpowrotnie.