Skip to content

Aktualności, newsy, krótkie wiadomości tekstowe

1524525527529530671

Komentarz

  • Niemożliwe, że w PL tyle co w rosji. Może to są dane z oficjalnej dystrybucji. W bogatej Polsce nikomu nie chce się już pędzić, poza hobbystami i smakoszami.

    W rosji chleje się strasznie - widać, że dużo samogonu.
  • Coś na Jorgowy splin w sprawie ogólnego upadku:

    image
  • nic nie widać
  • Naści.

    image

    👣

    🐾
    🐾

  • edytowano November 2022
    JORGE napisal(a):
    Dzietność załamuje się wraz ze wzrostem zamożności społeczeństw. Rozwój doprowadza do upadku. Nie ma sensu z tym walczyć i nie sądzę, że współczesny świat sobie z tym paradoksem poradzi.
    za Tuska bogatsze Polki - na emigracji, miały dwa razy więcej dzieci niż biedniejsze - te w Polsce.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Coś na Jorgowy splin w sprawie ogólnego upadku:

    image
    Bardzo możliwe, że to ja prostu nie potrafię się odnaleźć, cały czas do biorę pod uwagę.
  • Najśmieszniejsze, że sam miałem w Bangkoku podobne refleksje.
  • KazioToJa napisal(a):
    JORGE napisal(a):
    Dzietność załamuje się wraz ze wzrostem zamożności społeczeństw. Rozwój doprowadza do upadku. Nie ma sensu z tym walczyć i nie sądzę, że współczesny świat sobie z tym paradoksem poradzi.
    za Tuska bogatsze Polki - na emigracji, miały dwa razy więcej dzieci niż biedniejsze - te w Polsce.
    Bogatsze, ale nie czuły się bezpiecznie w nowym środowisku. Dobry trop?
  • edytowano November 2022
    Brzost napisal(a):
    TecumSeh napisal(a):

    Zero zdziwień - terlik jest tym kim był do niedawna hołownia; agentem do zmiękczania katolików od środka na gruncie moralnym i kierowania ich na inne tory polityczne niż PiS. W zasadzie wszystkie jego teksty można tak odbierać, może poza nielicznymi wyjątkami.
    To on już nie publikuje w GaPolu?
    To się Kolega obudził. :P Już od dobrych kilku lat nie publikuje! Przestał jeszcze przed tym swoim lewackim zwrotem... Inna sprawa, że ja też już nie jestem na bieżąco, bo w ubiegłym roku przestałem czytać "Gazetę Polską" podobnie jak moi rodzice. W przypadku ojca to iście historyczna decyzja po 28 latach czytania...
  • janosik napisal(a):
    KazioToJa napisal(a):
    JORGE napisal(a):
    Dzietność załamuje się wraz ze wzrostem zamożności społeczeństw. Rozwój doprowadza do upadku. Nie ma sensu z tym walczyć i nie sądzę, że współczesny świat sobie z tym paradoksem poradzi.
    za Tuska bogatsze Polki - na emigracji, miały dwa razy więcej dzieci niż biedniejsze - te w Polsce.
    Bogatsze, ale nie czuły się bezpiecznie w nowym środowisku. Dobry trop?

    czuły się bezpieczne. Dzietność fizjologicznie wymaga spokoju. A ze społecznego punktu widzenia - afirmacji, a tego w Polsce kobietki nie dostają.
  • No jak przeprowadzasz się do obcego kraju to poczucie bezpieczeństwa raczej spada, a dzieci pomagają zintegrować się z tubylcami, w końcu trzeba je zapisać do szkoły, łatwiej o znajomości wtedy i poczucie bezpieczeństwa wzrasta.

  • Coś na Jorgowy splin w sprawie ogólnego upadku:

    image
    Obrazek został zmniejszony aby pasował do strony. Kliknij aby powiększyć.



    =))
  • janosik napisal(a):
    KazioToJa napisal(a):
    JORGE napisal(a):
    Dzietność załamuje się wraz ze wzrostem zamożności społeczeństw. Rozwój doprowadza do upadku. Nie ma sensu z tym walczyć i nie sądzę, że współczesny świat sobie z tym paradoksem poradzi.
    za Tuska bogatsze Polki - na emigracji, miały dwa razy więcej dzieci niż biedniejsze - te w Polsce.
    Bogatsze, ale nie czuły się bezpiecznie w nowym środowisku. Dobry trop?

    A czy to nie był jakiś statystyczny fakap przypadkiem? Że rodziły tyle samo, co ich rówieśniczki w PL, ino statystyk-obliczacz wziął do rachunków przedrozpłodowe i porozpłodowe, a takich w PL był nadmiar, a w UK niedomiar?
    Hę?
  • Awogle to proszę przekazać JarKaczowi, że małżonka ostro dawała w szyję do 25 r.ż. (a przyszły mąż trochę mniej, lecz dłużej), a doświadczona i wzmocniona tymi przeżyciami, dzielnie porodziła pińć dzieciów. Teraz ma pseudonim operacyjny Ania Kropelka.
  • qiz napisal(a):
    janosik napisal(a):
    KazioToJa napisal(a):
    JORGE napisal(a):
    Dzietność załamuje się wraz ze wzrostem zamożności społeczeństw. Rozwój doprowadza do upadku. Nie ma sensu z tym walczyć i nie sądzę, że współczesny świat sobie z tym paradoksem poradzi.
    za Tuska bogatsze Polki - na emigracji, miały dwa razy więcej dzieci niż biedniejsze - te w Polsce.
    Bogatsze, ale nie czuły się bezpiecznie w nowym środowisku. Dobry trop?
    A czy to nie był jakiś statystyczny fakap przypadkiem? Że rodziły tyle samo, co ich rówieśniczki w PL, ino statystyk-obliczacz wziął do rachunków przedrozpłodowe i porozpłodowe, a takich w PL był nadmiar, a w UK niedomiar?
    Hę?

    Tak było, a nawet jeszcze bardziej.
    Otóż jak się wzięło CAŁY raport, to było tam wprost wyłuszczone, z czego wzięła się różnica - z nadproporcjonalnej ilości Polek w wieku 25-35 (czy coś takiego) w UK, autor raportu sam to stwierdzał.
    Ale jak wzięło się tylko jakiś kawałek, tytuł czy gołą liczbę dzieci / kobiety, to już można było dojść do wniosku, że łooo tam to rodzą, a u nas nie. Tak wziął jakiś redaktor z ówczesnej Rzepy i tak to poszło w Polskę.

    Omawialiśmy to już bodajże na ivrp.pl i o ile pamiętam Kazio sama uczestniczyła w tej dyskusji...
  • qiz napisal(a):
    janosik napisal(a):
    KazioToJa napisal(a):
    JORGE napisal(a):
    Dzietność załamuje się wraz ze wzrostem zamożności społeczeństw. Rozwój doprowadza do upadku. Nie ma sensu z tym walczyć i nie sądzę, że współczesny świat sobie z tym paradoksem poradzi.
    za Tuska bogatsze Polki - na emigracji, miały dwa razy więcej dzieci niż biedniejsze - te w Polsce.
    Bogatsze, ale nie czuły się bezpiecznie w nowym środowisku. Dobry trop?
    A czy to nie był jakiś statystyczny fakap przypadkiem? Że rodziły tyle samo, co ich rówieśniczki w PL, ino statystyk-obliczacz wziął do rachunków przedrozpłodowe i porozpłodowe, a takich w PL był nadmiar, a w UK niedomiar?
    Hę?

    oj, szybko zapominamy

    "Wskaźnik dzietności statystycznych Polek mieszkających w Anglii i Walii wynosi 2,13, podczas gdy w Polsce zaledwie 1,3 - wynika z pierwszych tego rodzaju badań, jakie przeprowadzono w Wielkiej Brytanii. Oznacza to, że każda z Polek rodzi na Wyspach ponad 60 proc. więcej dzieci niż w kraju. O sprawie pisze czwartkowa ?Rzeczpospolita?
    Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu
    Od dawna dużo mówi się o tym, że Polki mieszkające w Wielkiej Brytanii chętnie decydują się na urodzenie dziecka, jednak jak dotąd nie podawano konkretnych danych. Brytyjczycy wyliczali bowiem wskaźnik dzietności (wskazuje, ile dzieci rodzi statystycznie kobieta w tzw. wieku rozrodczym) jedynie dla wszystkich cudzoziemek. Wynosi on 2,3 i jest wyższy w porównaniu z samymi Brytyjkami, dla których wynosi on 1,9.

    We wtorek Office for National Statistics opublikował raport, z którego wynika, że wskaźnik dzietności Polek mieszkających w Anglii i Walii wynosi 2,13, a Polki odpowiadają już niemal za 3 proc. wszystkich urodzeń na Wyspach. Jak przypomina "Rzeczpospolita" , ostatnio tak wysoki wskaźnik w Polsce odnotowaliśmy w latach 80. ubiegłego wieku." za https://wyborcza.pl/7,75399,15407157,polki-na-wyspach-rodza-wiecej-dzieci-niz-w-polsce-i-wiecej.html?disableRedirects=true

    Jakoś nie mogę znaleźć, ale Cameron wtedy powiedział Tuskowi coś w rodzaju - jeśli Polki w Polsce decydują się na mniej dzieci niż w Wielkiej Brytani to znaczy, że to ty masz (jesteś) problem.

  • rozum.von.keikobad napisal(a):
    qiz napisal(a):
    janosik napisal(a):
    KazioToJa napisal(a):
    JORGE napisal(a):
    Dzietność załamuje się wraz ze wzrostem zamożności społeczeństw. Rozwój doprowadza do upadku. Nie ma sensu z tym walczyć i nie sądzę, że współczesny świat sobie z tym paradoksem poradzi.
    za Tuska bogatsze Polki - na emigracji, miały dwa razy więcej dzieci niż biedniejsze - te w Polsce.
    Bogatsze, ale nie czuły się bezpiecznie w nowym środowisku. Dobry trop?
    A czy to nie był jakiś statystyczny fakap przypadkiem? Że rodziły tyle samo, co ich rówieśniczki w PL, ino statystyk-obliczacz wziął do rachunków przedrozpłodowe i porozpłodowe, a takich w PL był nadmiar, a w UK niedomiar?
    Hę?
    Tak było, a nawet jeszcze bardziej.
    Otóż jak się wzięło CAŁY raport, to było tam wprost wyłuszczone, z czego wzięła się różnica - z nadproporcjonalnej ilości Polek w wieku 25-35 (czy coś takiego) w UK, autor raportu sam to stwierdzał.
    Ale jak wzięło się tylko jakiś kawałek, tytuł czy gołą liczbę dzieci / kobiety, to już można było dojść do wniosku, że łooo tam to rodzą, a u nas nie. Tak wziął jakiś redaktor z ówczesnej Rzepy i tak to poszło w Polskę.

    Omawialiśmy to już bodajże na ivrp.pl i o ile pamiętam Kazio sama uczestniczyła w tej dyskusji...

    o, i co mówiłam? Mogłam mówić, że posiadanie dzieci w Polsce jest opodatkowane (np poprzez nakładanie na rodziców obowiązku kupowania podręczników). To było przed 500+, przed wyprawką szkolną, PiS załatwił podstawowe rzeczy. Wtedy też twierdziłam, że dzieci w systemie podatkowym są traktowane jak zwierzątka domowe i to też się zmieniło. I mówiłam o draństwie odbierania dzieci za biedę i oddawania ich zawodowcom za duże pieniądze i to też się zmieniło.

    Teraz walczę z oczernianiem matek, uważam, że dowcipy o madkach powinny być ścigane karnie. I zaczynam szukać argumentów za uprzywilejowaniem matek w systemie emerytalnym, bo w systemie kapitałowym nie uwzględnia się ich pracy przy wychowaniu dzieci. Jest to o tyle skomplikowane, że kobiety są uprzywilejowane w systemie emerytalnym, właśnie z powodu macierzyństwa, ale to uprzywilejowanie obejmuje z automatu powiększającą się grupę bezdzietnych lub małodzietnych pań. I chciałabym przypomnieć, że prez. Mościcki zadeklarował, że zostanie ojcem chrzestnym każdego siódmego dziecka w rodzinie, a było to w czasach, gdy raczej obawiano się przeludnienia.

    Co do metodologii badań na Wyspach - dzietność liczy się dzisiaj przynajmniej w grupie kobiet statystycznie płodnych. I tak jest niższa od tej z WIelkiej Brytanii, w czasach tuskich.

  • qiz napisal(a):
    A czy to nie był jakiś statystyczny fakap przypadkiem?
    To jest tzw. kaziowy risercz. Hasło rzucone spod palca, jakby zrobić rzetelne badania statystyczne (nikt nie zrobił bo jak?) to pewnie obie liczby byłyby równe.

  • edytowano November 2022
    KazioToJa napisal(a):
    Teraz walczę z oczernianiem matek, uważam, że dowcipy o madkach powinny być ścigane karnie. I zaczynam szukać argumentów za uprzywilejowaniem matek w systemie emerytalnym, bo w systemie kapitałowym nie uwzględnia się ich pracy przy wychowaniu dzieci. Jest to o tyle skomplikowane, że kobiety są uprzywilejowane w systemie emerytalnym, właśnie z powodu macierzyństwa, ale to uprzywilejowanie obejmuje z automatu powiększającą się grupę bezdzietnych lub małodzietnych pań. I chciałabym przypomnieć, że prez. Mościcki zadeklarował, że zostanie ojcem chrzestnym każdego siódmego dziecka w rodzinie, a było to w czasach, gdy raczej obawiano się przeludnienia.

    Co do metodologii badań na Wyspach - dzietność liczy się dzisiaj przynajmniej w grupie kobiet statystycznie płodnych. I tak jest niższa od tej z WIelkiej Brytanii, w czasach tuskich.

    To raczej pretensje do feministek, które już dawno młodym kobietom zohydziły rolę kury domowej i mówiły coś o inkubatorach.

    Jakby czynnik ekonomiczny odgrywał tak dużą rolę to właściwie obecne czasy nie powinny stanowić przeszkód, bo w czym dzisiaj jest gorzej niż w stanie wojennym?
  • loslos
    edytowano November 2022
    Już pisałem - Kazio rzuciła spod palca, być może inspirując się jakąś antypolską stroną internatową, która chciała przysrać rządowi sprzeciwiającemu się Niemcom. Podejrzewam, że naprawdę dzietność Polek na wyspie jest mniejsza niż w Polsce, bo na zmywak jedzie się zapierdalać a nie niańczyć progeniturę, nie?

    Same liczby coś takiego sugerują. Uczciwie należało policzyć ile dzieci urodziła każda kobieta i uśrednić. Nikt nic takiego nie robi, bo na takie badania trzeba by kilkadziesiąt lat i niejednorodność w czasie mogłaby wyniki zaburzyć. Dziś liczy się kobiety, liczy urodzone dzieci, dzieli jedno przez drugie i skaluje jakimś mądrym współczynnikiem. Znaczy to, że dzietność 2,13 wśród kobiet, których wiek w 90% jest między 20 a 30 lat, to dużo mniej niż 1,3 wśród wszystkich kobiet, bo w życiu nie uwierzę, że Angole uwzględnili czynnik wieku. Ale dokładne badania przekraczają możliwości intelektualne dzbannikarzy.
  • edytowano November 2022
    janosik napisal(a):
    w czym dzisiaj jest gorzej niż w stanie wojennym?.
    Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a postęp nie nadąża za oczekiwaniami - tzn. te ostatnie rosną dużo szybciej. I dlatego pomimo, że obiektywnie jest lepiej (pod względem ekonomicznym/materialnym), to wielu tego nie widzi.
  • Moja luźna teza jest taka, że właściwie dzisiaj większość dzieci rodzi się chcianych. Osiągnęliśmy taką kontrolę urodzin, że wpadki są łatwo eliminowane. Wynalezienie pigułki antykoncepcyjnej to był prawie, że przewrót kopernikański. Wcześniej dużo dzieci się rodziło niechcianych. Dzisiaj okazuje się, że brakuje tych niechcianych, a zastanawiamy się jak powiększyć ilość chcianych co jest niezwykle trudne. Bredzę?
  • edytowano November 2022
    W dziedzinie dzietności stajemy się powoli Drugą Japonią, albowiem wypada mieć tylko dzieci, którym jest się w stanie zapewnić ekstremalnie elitarne wykształcenie i pisiont zajęć dodatkowych typu języki, kursy itp. czyli zwykle jedno.
  • Parka, ideałem jest parka - syn i córka. Hodowla.
  • Liczy się ilość, siłą Kościoła była powszechność.
    Ekhem, ekhem, odwołam się do samego Założyciela:

    "Nie boj się, mała trzódko!".

    Kościół to nie ściganie się na rekordy ilościowe. Choć niekiedy i wierni, i hierarchia zdają się o tym zapominać.

  • edytowano November 2022
    JORGE napisal(a):
    strong>TecumSeh napisal(a):
    Ja upatruję nadziei w katolikach - że przynajmniej pewnej grupie naprawdę chce się mieć dzieci, i często mają ich dużo. Liczba spadnie ale jakość wzrośnie - i w sumie, czy to źle?
    Ale jakich katolikach ?
    Nie rozumiem pytania. Jak to jakich? Takich zaangażowanych, którym katolicyzm faktycznie przekłada się na życie i wybory.
    JORGE napisal(a):Zaraz będziemy sektą w postchrześcijańskim świecie. Liczy się ilość, siłą Kościoła była powszechność. Ok, na początku drogi mamy małą ilość jakościowo wybitnych jednostek. Ale podczas zwijania się nie można w ten sposób na zagadnienie patrzeć.
    No właśnie nie do końca. Powszechności już nie ma, zostały jednostki tudzież małe grupy. A na pewno znacząca mniejszość. Dalej to nie zmienia faktu że mniejszość dość żywotna, i powoli zdaje sobie sprawę z bycia oblężoną twierdzą - a to konsoliduje i poniekąd wymusza rozsądek.
    JORGE napisal(a):Wszystko w dzisiejszym Kościele nie pasuje do tego świata. I nie można tego traktować jako naturalnego stanu. Odpychający przekaz, odpychająca forma, kompletnie niekompatybilna z dzisiejszą cywilizacją.
    Kościół zawsze był, a co najmniej zawsze miał być znakiem sprzeciwu wobec świata, więc nihil novi.
    Skoro świat woli róbta co chceta, to przekaz Kościoła musi być odpychający - ale jak to powiedział Davila, problemem jest to, że Kościół wybrał zbiorowy poklask ponad indywidualne nawrócenia. Może pora zatem wrócić do indywidualnych nawróceń odrzucając zbiorowy poklask - i nie liczyć wiernych w kościele, tylko robić to co należy.
    Mam wrażenie że wtedy liczba wiernych wzrośnie - bo po cholerę komu kościół, który będzie schlebiać jego słabostkom. Kościół ma sens jedynie wtedy, kiedy wymaga.
    JORGE napisal(a):Żeby nawiązać dialog, nawrócić neopogańskie zbiorowości trzeba użyć ich formy, ich języka. Nie widzę tego, bez utraty tożsamości katolickiej, a to przecież nie wchodzi w grę.
    Zgadzam się z ostatnim zdaniem, dlatego uważam że wcale nie trzeba używać ich formy i języka. Jezus to nie jest produkt reklamowy, do którego trzeba stosować odpowiednią strategię marketingową - a o nawrócenie chodzi, a nie o to by ludzie zaczęli do kościoła chodzić.
    Grając w nie swoją grę, w youtuby, tiktoki, czy język dzisiejszej młodzieży, czy też formę - Kościół straciłby cnotę ale rubelka by nie zarobił. W pojedynku o ciekawość, rozrywkę, itp - zawsze będzie stał na przegranej pozycji, choćby nie wiem co robił - dlatego w nie swoje zawody nie należy grać.
  • Napewno ten Kościół, który został musi być gorący by przetrwał co obecny pontifikat utrudnia, ale to mała niedogodność. Świat postchrześcijański jaki się kształtuje będzie nieznośny, pusty i bezwzględny. Nie wiem czy starczy psychiatrów do naprawy, a wtedy Kościół może wrócić na białym koniu :D
  • Psychiatrzy to pikuś - problemem jest to że Jezus, poprzez Kościół, przyniósł ludziom wolność.
    To chrześcijaństwo sprawiło, że ukształtowały się systemy z poszanowaniem ludzkiej godności. To chrześcijaństwo sprawiło, że ludzie odeszli, przynajmniej w pewnym stopniu od kastowości i klanowości.

    Brak chrześcijaństwa utoruje drogę systemom wprost lub zakamuflowanie totalitarnym, co przy obecnej technologii może oznaczać ucisk ponad wszelkie wyobrażenie. Zdaje się Chiny przodują w tym, ale Zachód z poprawnością polityczną, chętnie je goni.
  • Zawsze się śmieję z tych co mówią, że Kościół ogranicza ich wolność. Nie wiedzą tego, że nieograniczona wolność nie istnieje i na miejsce "kościelnego uścisku" zawsze wejdzie jakaś forma tyranii. Ale na rozsądek już chyba za późno.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.