Brzost napisal(a): Przypomniał mi się dowcip z początku stulecia: "Kiedy Emanuel Olisadebe zostanie uznany za Polaka? Gdy przeprosi za Jedwabne."
Dobre, a ten Kolega zna?
Dwóch Arabów przyjechało do Polski i założyło między sobą, który z nich się lepiej zintegruje z naszym krajem.
Mija rok, spotykają się i pierwszy mówi:
- No ja właśnie skończyłem z dzieciakami oglądać skoki narciarskie w TV, żona ugotowała na obiad schabowy z mizerią i ziemniakami, i zaraz zabieram je do muzeum Powstania Warszawskiego, a ty?
- Sp...j tam skąd przyjechałeś kozojebco - odpowiada drugi.
los napisal(a): To co nazywamy "narodowcami" to banda młodocianych debili.
Ale tak już zostanie. Odpowiedzią młodego pokolenia na politpoprawność i ogólny chaos, jest skrajność w drugą stronę. Wymyślili swoje własne zasady. Będzie bolało, zobaczycie.
Choroby - w tym debilizm nabyty - leczy sie a nie pozwala rozwinac.
KAnia napisal(a): Mieć Polskę w sercu, myśleć i czuć po polsku. Do Polskości trzeba dorosnąć, sama wola bycia Polakiem nie wystarczy.
+1 Jednakowoż tego się nie da zważyć, zmierzyć i sklasyfikować.
Przypomniała mi się anegdota, ale prawdziwa, z okresu Powstania Styczniowego. Jakiś austriacki urzędnik we Lwowie postawił wniosek do przełożonych, aby tych urzędników, których dzieci "źle się prowadzą", czytaj: przekradają się przez granicę Kongresówki, aby dołączyć do oddziałów powstańczych, pozbawiać stanowisk, jako niepewny element. Nie minęło czasu wiele, gdy wyszło, że syn owego urzędnika to właśnie uczynił :-)
Dlatego Jorge też ma trochę racji w tym, co pisze. Nie może być tak, że Polskość leży sobie na ulicy i czeka na każdego, komu się zachce po nią schylić.
Owszem. Ale jakby nie w tym rzecz. Nie można popadać ze skrajności w skrajność i z góry odmawiać komuś polskości tylko dlatego, że ma czarną czy brązową skórę. Co z kolei nie oznacza rozdawania polskości na lewo i prawo każdej, która mężusiowi dworek zasponsoruje.
Brzost napisal(a):
KAnia napisal(a): Mieć Polskę w sercu, myśleć i czuć po polsku. Do Polskości trzeba dorosnąć, sama wola bycia Polakiem nie wystarczy.
+1
+2 Ale - jak wyżej - sam kolor skóry nie może być kryterium trwale wykluczającym możliwość bycia Polakiem.
krzychol66 napisal(a): Co z kolei nie oznacza rozdawania polskości na lewo i prawo każdej, która mężusiowi dworek zasponsoruje.
Myślę, że w tym wątku mylimy dwie rzeczy: obywatelstwo i narodowość. Pierwszą rzecz można jakoś obwarować przepisami, druga jest trudniejsza do zdefiniowania i jej nabywanie, wczuwanie się w nią, jest procesem. Ja sam dwukrotnie stałem przed decyzją przyjęcia do Polskiego Towarzystwa Leśnego osób pochodzących z Ukrainy. Nasz kilkuosobowy Zarząd w obu wypadkach po dyskusji zadecydował pozytywnie, gdyż oboje pracują w polskich instytucjach, wnosząc wkład w ich dorobek i posługują się całkiem nieźle językiem polskim. Natomiast czy i kiedy "staną się Polakami", to jest sprawa otwarta.
Z linkow: Zaczyna smierdziec onucem. Chyba taka maja teraz akcje, w Charlottesville to podobnie wygladalo a tam wiadomo, ze Ruchy. A pierwszy zdaje sie o wszystkim wiedzial ruski The Independent, przed polskimi mediami.
JORGE napisal(a): Hola hola moi drodzy. Kto wam nadał uprawnienia nadawania polskości ? Bez przestrzegania zasad, definicji ? Bo patrzę, że jedynym kryterium jest to, czy ktoś czuje się Polakiem czy nie. Jak tak, to refugees welcome, bo do tego to się sprowadza, tylko etap wcześniej.
Na to nie ma zgody. Przynależność, wejście do grupy, nie może być uzależnione wyłącznie od woli wchodzącego.
Jorge, a nie pozajączkowało ci się obywatelstwo z narodowością?
Naród nie jest żadną grupą, to dosyć nieostra kategoria zbiorowa. Pan Weszpolak powiedział tylko, że nigdy, przenigdy nie umieści w niej osoby o zbyt ciemnej karnacji. Ja z kolei z tej grupy mogę wykluczyć gadających tak jak on i siła sprawcza nas obu będzie dokładnie taka sama - żadna.
Rafał napisal(a):Za mało chyba czytam bo nie rozumiem do końca tego fenomenu: przedstawiciele narodu panów zakochiwali się w narodzie upadłym, pod zaborami, dość biednym i peryferyjnym tak mocno że przystawali do niego i byli gotowi ginąć za niego.
! Broni się kolega przed TYM forum, a przystaje do nas. Tak to działa...
Ja się bronię? Moi przodkowie przystali, czy też przystawali do Narodu Polskiego stosunkowo niedawno - w II połowie XIX i I połowie XX wieku. Pomarli przed moim urodzeniem więc ja już urodziłem się Polakiem. Pamięć i tożsamość jednak jest żywa i ja się w tej świeżej polskiej wychowałem. I delikatnie daję Koleżeństwu do zrozumienia że naprawdę mam spore pojęcie o Narodzie Polskim.Nie potrzebuję do tego lektury dzieł wszystkich Piłsudskiego i Dmowskiego. Ja naprawdę wiem ile bycie Polakiem kosztuje i że to jest zobowiązanie. Drugie zobowiązanie bo - Bóg i Ojczyzna. Co do Honoru to przyznaję że nie do końca rozumiem o co chodzi. Jeśli Bóg i Ojczyzna są na swoim miejscu to czego jeszcze potrzeba? Czy katolik i Polak może być niehonorowy?
Dlatego Jorge też ma trochę racji w tym, co pisze. Nie może być tak, że Polskość leży sobie na ulicy i czeka na każdego, komu się zachce po nią schylić. (...) Mieć Polskę w sercu, myśleć i czuć po polsku. Do Polskości trzeba dorosnąć, sama wola bycia Polakiem nie wystarczy.
W dyszkie. Za Wyspiańskim, "a to Polska właśnie".
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Oczywiście nie mam na myśli przynależności partyjnej, tylko wyrażanie poprzez sztukę treści bliskich temu obozowi. A o tym, że słuchał z zapartym tchem wykładów RD które ten na gościnnych występach wygłaszał w Krakowie, czytałem dobre kilka lat temu.
"Tutaj refleksja o Polsce, którą wysnuł Steve Sailer w konserwatywnym "Taki's Magazine". Polskę się nienawidzi w Brukseli (i na salonach tolerancjonistycznych Nowego Jorku i Hollywood), bowiem Polska jest homogeniczna kulturowo i narodowo. A naród daje sobie radę najlepiej, gdy ludzie są sobie podobni i współgrający. Stąd w Polsce nie trzeba dywersyfikacji lecz solidarności. Ponieważ Polacy w ostatnich wyborach postawili na solidarność, tolerancjoniści chcą z powrotem dywersyfikację, Sailer ma rację, a ja dodaję:
W Europie nie było chyba bardziej różnorodnego etnicznie państwa niż nasza I Rzeczpospolita. Kultura obowiązująca była polska, łacińska, chrześcijańska. To było spoiwo, które trzymało polskość, nie tylko u szczytu potęgi państwa, ale nawet po jego upadku. I postępowcy wytykali nam, że Polska upadła bowiem nie była jednorodna, a była tyglem narodów. Kluczem do sukcesu miała być jednolitość, państwo narodowe - rozumiane etnonacjonalistycznie. Tak jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania. I przez cały XIX i XX w. suszono nam głowę, aby upodabniać się do innych. Teraz to się zmieniło o 180 stopni. Możni tego świata, przez swoją brukselską tubę nawołują, aby wszystko od nowa się mieszało. Ma być dywersyfikacja i już. Bo nacjonalizm to wojny, przemoc, nietolerancja.
Ale w Rzeczypospolitej nacjonalizm to przecież solidarność narodowa. Nie wszędzie tak jest jak w Berlinie, Paryżu czy Londynie. Po co zmieniać to, co stanowi o wielkiej, niezrealizowanej sile Polski. A chcą zmieniać tubylczy zwolennicy rewolucji i tolerancjonizmu. Stąd po 1989 r. stale upokarzanie polskości, stąd patologie, którym naród się sprzeciwił w ostatnim głosowaniu. Stąd wściekłość na Polskę w Davos.
Szwedzki znajomy posumował, że "władcy świata" w ogóle nie rozumieją co się dzieje. Ależ rozumieją doskonale - ja na to. Tylko analizują rzeczywistość inaczej niż my."
Fragment felietonu Marka Jana Chodakiewicza w Tygodniku Solidarność (6/2016)
Taką oto perełkę, przypadkowo wyczytałem dziś jadąc pociągiem. Podpisuję się pod tym, o to właśnie chodzi. To co było kiedyś - było. Czasy się zmieniają, dziś potrzebna nam jest homogeniczność.
Kryterium rasowe czy z krwi ma tę słabość że akurat u nas całkiem sporo "Polaków" to czyste skurwysyny i zdrajcy zaprzedani nie za kasę, czy korzyści, tylko dlatego by się "podobać" obcym. Sto razy wolę Murzyna, który uważa się za Polaka bo tu mu się podoba, niż takiego "Polaka", co pluje na Polskę, albo na moich rodaków bo nie dorośli do czegoś tam.
Inna sprawa że w pracy mam obecnie w bliskim zasięgu Egipcjanina, Hiszpana, Brazylijczyka (innych też, ale teraz chodzi mi o tych trzech). I wiecie co? Im się Polska podoba. Obecny rząd także. Za cholerę nie mogą zrozumieć co konkretnie jest nie tak z obecnym rządem i już zauważyli że od cholery Polaków na rząd pluje, tylko nie bardzo potrafią wytłumaczyć dlaczego właściwie.
Nie, oni się nie polonizują (na razie) ale uważają Polskę za miejsce gdzie żyje im się dobrze, przynajmniej na razie. Oczywiście od cholery "Polaków" siedzących niestety znacznie bliżej, przez co narażony jestem na ich towarzystwo, Polskę i Polaków postrzega znacznie gorzej - jako bydło co do demokracji nie dorosło i wybrało oszołomów, szkodników i takie tam.
A moim zdaniem wszelkie rasizmy to jest woda na młyn wrogom Polski, bo oni o niczym innym nie marzą jak przybić nam taką łatkę gwoździem.
U nas oprócz Ukraińców, sporo Portugalczyków. Brazylijczyków było sporo, teraz mniej bo przeniesiono projekt. Reszta to jednostki, ale zewsząd, są Filipiny jestOman nawet. I te kraje gdzie nie ma formatu mózgów na temat Polski (bo daleko i temat nie chodliwy) zazwyczaj sami sobie wyrabiają opinię, która jest zwykle bardzo pozytywna.
polmisiek napisal(a): Etnonacjonalizm to zdaje sie niemiecki wynalazek, zakon krzyzacki - przyjmujacy tylko Niemcow - powstal w XII wieku. Proto-hakenkrojca juz nawet wtedy mieli!
Zdecydowanie żydowski i to znacznie wcześniejszy niż XII wiek
U mnie w pracy sami Polacy, sami katolicy. Nie stosuję żadnego kryterium przy przyjmowaniu, tak wychodzi. Na początku boomu ukraińskiego zastanawiałem się, czy nie wziąć paru. Ale człowiek, który zawodowo przez pewien czas zajmował się ich ściąganiem opisał mi jakie są zagrożenia. Później byli Białorusini, ale dyktowali zaporowe warunki finansowe, naprawdę chcieli kaskę większą niż rynek płaci (a to byli specjaliści, wykwalifikowani pracownicy, przynajmniej na podstawie tego co pisali w CV). A paszli won.
Jest jednak wielki problem na rynku pracy. I są to niestety młodzi Polacy. Kompletnie nie rozumieją, że płaci się za coś. Nie potrafią nic, są kompletnie nieprzygotowani do pracy (a nie oczekujemy cudów), są niecierpliwi, nie rozumieją procesu wdrażania i uczenia się. Kaska na już. Póki co, nie dostają tego co chcą, więc skaczą z firmy do firmy. Roszczeniowe pokolenia, w końcu się zderzą z rynkiem i będzie bolało, bo nikt przytomny nie spełni ich oczekiwań. Nie mają szans, nie wygrają. Jeżeli jest mało rąk do pracy firmy po prostu ograniczą ilość zleceń, podnosząc ceny, będą wybierać. To w sumie bardzo dobrze, taki paradoks.
Komentarz
Dwóch Arabów przyjechało do Polski i założyło między sobą, który z nich się lepiej zintegruje z naszym krajem.
Mija rok, spotykają się i pierwszy mówi:
- No ja właśnie skończyłem z dzieciakami oglądać skoki narciarskie w TV, żona ugotowała na obiad schabowy z mizerią i ziemniakami, i zaraz zabieram je do muzeum Powstania Warszawskiego, a ty?
- Sp...j tam skąd przyjechałeś kozojebco - odpowiada drugi.
Przypomniała mi się anegdota, ale prawdziwa, z okresu Powstania Styczniowego. Jakiś austriacki urzędnik we Lwowie postawił wniosek do przełożonych, aby tych urzędników, których dzieci "źle się prowadzą", czytaj: przekradają się przez granicę Kongresówki, aby dołączyć do oddziałów powstańczych, pozbawiać stanowisk, jako niepewny element. Nie minęło czasu wiele, gdy wyszło, że syn owego urzędnika to właśnie uczynił :-)
Ale - jak wyżej - sam kolor skóry nie może być kryterium trwale wykluczającym możliwość bycia Polakiem.
https://www.wykop.pl/link/4015311/stowarzyszenia-odpowiedzialne-za-rozwiniecie-banerow-na-marszu-niepodleglosci/
edit: i jeszcze 2 linki twitterowe
Ja sam dwukrotnie stałem przed decyzją przyjęcia do Polskiego Towarzystwa Leśnego osób pochodzących z Ukrainy. Nasz kilkuosobowy Zarząd w obu wypadkach po dyskusji zadecydował pozytywnie, gdyż oboje pracują w polskich instytucjach, wnosząc wkład w ich dorobek i posługują się całkiem nieźle językiem polskim. Natomiast czy i kiedy "staną się Polakami", to jest sprawa otwarta.
Zaczyna smierdziec onucem. Chyba taka maja teraz akcje, w Charlottesville to podobnie wygladalo a tam wiadomo, ze Ruchy.
A pierwszy zdaje sie o wszystkim wiedzial ruski The Independent, przed polskimi mediami.
Naród nie jest żadną grupą, to dosyć nieostra kategoria zbiorowa. Pan Weszpolak powiedział tylko, że nigdy, przenigdy nie umieści w niej osoby o zbyt ciemnej karnacji. Ja z kolei z tej grupy mogę wykluczyć gadających tak jak on i siła sprawcza nas obu będzie dokładnie taka sama - żadna.
W dyszkie. Za Wyspiańskim, "a to Polska właśnie".
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Wyspianski pokazał pierszy
inteligentsji
że wsiok może też być Polakiem
ba! nawet wiejska dziewucha może mieć Polskę w sercu, zwuaszcza kiedy mądra ręka to sprawdzi
tegom się nię spodzięwał!
w szkole mnie tego nie powiedzieli!
dzięki Brzostu, wiązie górski!
teraz bardziej rozumiem jego obrazy z dziećmi
Sienkiewicz opiewal magna terrie
A Wyspianski -lud
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
W Europie nie było chyba bardziej różnorodnego etnicznie państwa niż nasza I Rzeczpospolita. Kultura obowiązująca była polska, łacińska, chrześcijańska. To było spoiwo, które trzymało polskość, nie tylko u szczytu potęgi państwa, ale nawet po jego upadku. I postępowcy wytykali nam, że Polska upadła bowiem nie była jednorodna, a była tyglem narodów. Kluczem do sukcesu miała być jednolitość, państwo narodowe - rozumiane etnonacjonalistycznie. Tak jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania. I przez cały XIX i XX w. suszono nam głowę, aby upodabniać się do innych. Teraz to się zmieniło o 180 stopni. Możni tego świata, przez swoją brukselską tubę nawołują, aby wszystko od nowa się mieszało. Ma być dywersyfikacja i już. Bo nacjonalizm to wojny, przemoc, nietolerancja.
Ale w Rzeczypospolitej nacjonalizm to przecież solidarność narodowa. Nie wszędzie tak jest jak w Berlinie, Paryżu czy Londynie. Po co zmieniać to, co stanowi o wielkiej, niezrealizowanej sile Polski. A chcą zmieniać tubylczy zwolennicy rewolucji i tolerancjonizmu. Stąd po 1989 r. stale upokarzanie polskości, stąd patologie, którym naród się sprzeciwił w ostatnim głosowaniu. Stąd wściekłość na Polskę w Davos.
Szwedzki znajomy posumował, że "władcy świata" w ogóle nie rozumieją co się dzieje. Ależ rozumieją doskonale - ja na to. Tylko analizują rzeczywistość inaczej niż my."
Fragment felietonu Marka Jana Chodakiewicza w Tygodniku Solidarność (6/2016)
Taką oto perełkę, przypadkowo wyczytałem dziś jadąc pociągiem. Podpisuję się pod tym, o to właśnie chodzi. To co było kiedyś - było. Czasy się zmieniają, dziś potrzebna nam jest homogeniczność.
czy Murzyn może zostac Polakiem i czy 20 mln Murzynów może zostać Polakami to są dwa różne pytania.
Sto razy wolę Murzyna, który uważa się za Polaka bo tu mu się podoba, niż takiego "Polaka", co pluje na Polskę, albo na moich rodaków bo nie dorośli do czegoś tam.
Inna sprawa że w pracy mam obecnie w bliskim zasięgu Egipcjanina, Hiszpana, Brazylijczyka (innych też, ale teraz chodzi mi o tych trzech). I wiecie co? Im się Polska podoba. Obecny rząd także. Za cholerę nie mogą zrozumieć co konkretnie jest nie tak z obecnym rządem i już zauważyli że od cholery Polaków na rząd pluje, tylko nie bardzo potrafią wytłumaczyć dlaczego właściwie.
Nie, oni się nie polonizują (na razie) ale uważają Polskę za miejsce gdzie żyje im się dobrze, przynajmniej na razie. Oczywiście od cholery "Polaków" siedzących niestety znacznie bliżej, przez co narażony jestem na ich towarzystwo, Polskę i Polaków postrzega znacznie gorzej - jako bydło co do demokracji nie dorosło i wybrało oszołomów, szkodników i takie tam.
A moim zdaniem wszelkie rasizmy to jest woda na młyn wrogom Polski, bo oni o niczym innym nie marzą jak przybić nam taką łatkę gwoździem.
dokladnie: nie wiem czy Murzyn moze byc Polakiem ale az za bardzo wiem, ze wielu Polakow uwielbia byc murzynami...
I te kraje gdzie nie ma formatu mózgów na temat Polski (bo daleko i temat nie chodliwy) zazwyczaj sami sobie wyrabiają opinię, która jest zwykle bardzo pozytywna.
poszedl priv.
Jest jednak wielki problem na rynku pracy. I są to niestety młodzi Polacy. Kompletnie nie rozumieją, że płaci się za coś. Nie potrafią nic, są kompletnie nieprzygotowani do pracy (a nie oczekujemy cudów), są niecierpliwi, nie rozumieją procesu wdrażania i uczenia się. Kaska na już. Póki co, nie dostają tego co chcą, więc skaczą z firmy do firmy. Roszczeniowe pokolenia, w końcu się zderzą z rynkiem i będzie bolało, bo nikt przytomny nie spełni ich oczekiwań. Nie mają szans, nie wygrają. Jeżeli jest mało rąk do pracy firmy po prostu ograniczą ilość zleceń, podnosząc ceny, będą wybierać. To w sumie bardzo dobrze, taki paradoks.