kulawy_greg napisal(a): Ale się trzeba naczytać żeby umieć wychowywać dzieci. Kiedyś to było chyba łatwiejsze.
Coraz trudniej o dobre dzieci.
- Ale państwo mają wspaniale wychowane dzieci! Jak się udało państwu tego dokonać w tych ciężkich czasach? - Przemocą, podstępem, szantażem. Znajoma nauczycielka z piątką dzieci mówi: mocą mojego doświadczenia zapewniam cię, że najskuteczniejsze metody wychowawcze to szantaż, manipulacja i przekupstwo.
kulawy_greg napisal(a): Ale się trzeba naczytać żeby umieć wychowywać dzieci. Kiedyś to było chyba łatwiejsze.
Szanowny polewa tu soku z aronii, a tymczasem dookoła widać coraz wyraźniej, że największą krzywdę robią dzieciom rodzice, którym za głęboko wszedł cały ten "parenting". I nie chodzi wcale o tych mitycznych korpo-rodziców zapełniających dzieciakom kalendarz od rana do wieczora.
Ja obserwuję wychowanie z pozycji Wyspiańskiego opartego o framugę i zauważam pewną korelację im głupsi rodzice tym więcej cukru i "telewizji" (bajeczek dostarczanych dzieciom w ilościach ekstremalnych przez wszystkie mozliw sposoby).
Dziecko "samopas" nie skołuje tableta, telefonu, telewizora, fastfuda i wszelkiego słodkiego g-na w szeleszczącym papierku w jeden dzień.
No, tacy z poczuciem misji rodzicielskiej wpędzającym (lub współpracującym) w pułapkę omnipotencji, złudzenia całkowitej zależności formacji dzieciaka od starań rodzica. W efekcie całkowitej kontroli oraz ciągłego recenzowania zachowań. I w pakiecie lęk przed utratą kontroli, czyli defakto przed całym otoczeniem.
Czy to gorsze od wcześniej wymienionych - nie wiem. Czy powszechne, czy raczej mam osobistego pecha co do otoczenia - nie wiem również. Ale nic nie poradzę na skojarzenie z klimatem bycia "super-rodzicem" podpieranym stosami literatury.
Przemko napisal(a): Jest ktoś gorszy? To już chyba stereotypowi pato-rodzice puszczający dzieci samopas są lepsi.
Najgorsi są rodzice mający obsesję na punkcie maksymalnego zapełniania czasu pociechom "zorganizowaną aktywnością" , tak że "gwoździa w kalendarz" nie idzie wbić. Pięć języków, skrzypce i pianino etc.
Robiąc to kosztem normalnych zabaw z rówieśnikami mamy gwarancję problemów osobowościowych i psychicznych w przyszłości.
Starania staraniami, dzieci zaś robia to co robią rodzice a nie to co mówią.
Zastanawia mnie to jak to się stało, że w sekcji Tekłondo dla przedszkolaków najlepsze są dzieci rodziców mających przeszłośc na matach wszelakich i bynajmniej nie bierze się to z dodatkowych ćwiczeń z dzieciakami, geny tez bym olała. Przyczyne widzę w zaangażowaniu i uwadze rodziców dla których to jest prawdziwie ważne a nie przeczytali, że trzeba np Pracować nad agresją, jest to modne czy wymuszone potrzebą (Jasia wszyscy łomotają niech się ogarnie na tej sekcji)
kulawy_greg napisal(a): Ale się trzeba naczytać żeby umieć wychowywać dzieci. Kiedyś to było chyba łatwiejsze.
Coraz trudniej o dobre dzieci.
- Ale państwo mają wspaniale wychowane dzieci! Jak się udało państwu tego dokonać w tych ciężkich czasach? - Przemocą, podstępem, szantażem.
Znajoma nauczycielka z piątką dzieci mówi: mocą mojego doświadczenia zapewniam cię, że najskuteczniejsze metody wychowawcze to szantaż, manipulacja i przekupstwo. Ja obstawiam przemoc Co do zajęć, to rozwój intelektualny i ruchowy musi być powiązany z rozwojem emocjonalnym, a ten ostatni zapewniają kontakty z rodzicami oraz obserwowanie emocji rodziców. Jest taka ładna historia na rekolekcjach opowiadana, jak syn prezesa odkładał każdy grosz aby kupić sobie jeden dzień Taty tylko dla siebie.
Dzieci rosną, ot na przykład- moja Zuzia dorosła tydzień temu. I teraz nowe sytuacje wymagają chyba wątku " A mój stary powiedział..."
Zainwestowawszy uprzednio w markową odzież przyszedł ci do nas absztyfikant (chiba). No i łaps on ci kotkę Balbinę. A ta się wyrywa, wyrywa jak szalona. A ona to moja duma bo bardzo łowna- w czwartek na ten przykład przyniosła zaskrońca- nie przycinam jej pazurów. I ta mu trach fachowo poprzez sylwetkę. Dziurki od obojczyka po biodro. Niczem Zbyszko z Bogdańca Krzyżaka... I ja , chcąc ratować sytuację, i wytłumaczyć zachowanie ulubienicy, pieprznąłem:
- Po prostu jak każda samica... Trzeba się przyzwyczajać!
) Chociaż swojo szoso nie wiem czy jako pracownikowi podległemu pod resort środowiska wypada mi się śmiać ;-) Zaskroniec jest chroniony... ale na szczęście to ochrona częściowa
Brzost napisal(a): ) Chociaż swojo szoso nie wiem czy jako pracownikowi podległemu pod resort środowiska wypada mi się śmiać ;-) Zaskroniec jest chroniony... ale na szczęście to ochrona częściowa
Powiem tak... kiedy byłem mały to chodziło się do samej rzeki Wyżnicy rozległymi łąkami. Łąki były bo ludzie kosili trawę w dolinie, mieli krowy. Teraz tam bagna, gęstwina, raj dla ptaków i węzy właśnie. A ja sprowadziłem się do tej doliny 12 lat temu. Nie pamiętam spaceru nad rzekę bez obserwacji zaskrońca (lub nawet kilku), zwłaszcza pośmiertnie rozpłaszczonego na asfalcie. Dzieciaki brały małe zaskrońce i miały ubaw jak one śmiesznie udają umarlaka. Jest tez możliwość , ze Balbina znalazła tego małego zaskrońca w garażu a nawet pojawiły się rodzinne spekulacje , że w tym poremontowym sezamopierdolniku mogło się coś zalęgnąć.
kulawy_greg napisal(a): Ale się trzeba naczytać żeby umieć wychowywać dzieci. Kiedyś to było chyba łatwiejsze.
Szanowny polewa tu soku z aronii, a tymczasem dookoła widać coraz wyraźniej, że największą krzywdę robią dzieciom rodzice, którym za głęboko wszedł cały ten "parenting". I nie chodzi wcale o tych mitycznych korpo-rodziców zapełniających dzieciakom kalendarz od rana do wieczora.
Najlepsi są rodzice pracujący zdalnie ale trzymający codziennie pociechy na świetlicy szkolnej do 17 i jednocześnie suszący głowę wychowawcy że panie na świetlicy źle swoją robotę robią. A w międzyczasie piszący donosy.
Sarmata1.2 napisal(a): Najlepsi są rodzice pracujący zdalnie ale trzymający codziennie pociechy na świetlicy szkolnej do 17 i jednocześnie suszący głowę wychowawcy że panie na świetlicy źle swoją robotę robią. A w międzyczasie piszący donosy.
Ja tylko poproszę o instrukcję pracy zdalnej wymagającej skupienia (nie tak kliknę i stają fabryki) ze znudzoną pięciolatką na pokładzie. Pomogę: zdalne spotkania odpuściłem i Nina jest znana od Kuala Lumpur do Monterrey.
Sarmata1.2 napisal(a): Najlepsi są rodzice pracujący zdalnie ale trzymający codziennie pociechy na świetlicy szkolnej do 17 i jednocześnie suszący głowę wychowawcy że panie na świetlicy źle swoją robotę robią. A w międzyczasie piszący donosy.
Ja tylko poproszę o instrukcję pracy zdalnej wymagającej skupienia (nie tak kliknę i stają fabryki) ze znudzoną pięciolatką na pokładzie. Pomogę: zdalne spotkania odpuściłem i Nina jest znana od Kuala Lumpur do Monterrey.
Mało kto jest świadomy że w warunkach tzw. lokdałnu nauczyciel świetlicowy ma często do ogarnięcia (bynajmniej nie zdalnie tylko na żywo w szkole) zarówno zajęcia typowo świetlicowe jak i nadzór nad dziećmi fizycznie ulokowanymi w świetlicy a odbywającymi z tejże świetlicy zdalne lekcje z nauczycielem przedmiotowym nadającym z domu. Tak jest w każdym razie w szkole mej małżonki.
Pamiętam grę z naszymi dziećmi w "inteligencję" (państwo miasto etc.), lata 90. XX w. Wylosowaliśmy literę "U". Nasza Pierworodna głośno myśli: "Mam sławnego człowieka na U, ale nie wiem czy mogę napisać bo to komunista."
W kwestii człowieka na U od razu przypomina mi się występ mojego brata w podstawówce w latach 70 tych. Pani pyta. - Kim był Lenin . Mój brat się zgłasza , a ponieważ nie robił tego prawie nigdy, pani oddaje mu głos . - Lenin to był wielki bandyta !
Nauczycielka szybko zmieniła temat, zagadała i zajęła dzieci. Po szkole odwiedziła rodziców i poprosiła by wyjaśnić dziecku , czemu pewnych rzeczy nie wolno mówić w szerszym gronie.
trep napisal(a): Wnuk (4) rozmawia z Wnuczką (6): - Ukraina jest najlepsza, a Rosja „gupia” - No Olek, nigdy tam nie pojedziemy, bo tam nawet czołgi jeżdżą.
Córka Pociotka (6): „Ja to bym wzieła siekierę i porąbała tym rosjanom dupska! I bym krzyczała przy tym RĄBAĆ!!”
Komentarz
Coraz trudniej o dobrych rodziców.
- Przemocą, podstępem, szantażem.
Znajoma nauczycielka z piątką dzieci mówi: mocą mojego doświadczenia zapewniam cię, że najskuteczniejsze metody wychowawcze to szantaż, manipulacja i przekupstwo.
Dziecko "samopas" nie skołuje tableta, telefonu, telewizora, fastfuda i wszelkiego słodkiego g-na w szeleszczącym papierku w jeden dzień.
Czy to gorsze od wcześniej wymienionych - nie wiem. Czy powszechne, czy raczej mam osobistego pecha co do otoczenia - nie wiem również. Ale nic nie poradzę na skojarzenie z klimatem bycia "super-rodzicem" podpieranym stosami literatury.
Robiąc to kosztem normalnych zabaw z rówieśnikami mamy gwarancję problemów osobowościowych i psychicznych w przyszłości.
Zastanawia mnie to jak to się stało, że w sekcji Tekłondo dla przedszkolaków najlepsze są dzieci rodziców mających przeszłośc na matach wszelakich i bynajmniej nie bierze się to z dodatkowych ćwiczeń z dzieciakami, geny tez bym olała. Przyczyne widzę w zaangażowaniu i uwadze rodziców dla których to jest prawdziwie ważne a nie przeczytali, że trzeba np Pracować nad agresją, jest to modne czy wymuszone potrzebą (Jasia wszyscy łomotają niech się ogarnie na tej sekcji)
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Co do zajęć, to rozwój intelektualny i ruchowy musi być powiązany z rozwojem emocjonalnym, a ten ostatni zapewniają kontakty z rodzicami oraz obserwowanie emocji rodziców.
Jest taka ładna historia na rekolekcjach opowiadana, jak syn prezesa odkładał każdy grosz aby kupić sobie jeden dzień Taty tylko dla siebie.
Zainwestowawszy uprzednio w markową odzież przyszedł ci do nas absztyfikant (chiba). No i łaps on ci kotkę Balbinę. A ta się wyrywa, wyrywa jak szalona. A ona to moja duma bo bardzo łowna- w czwartek na ten przykład przyniosła zaskrońca- nie przycinam jej pazurów. I ta mu trach fachowo poprzez sylwetkę. Dziurki od obojczyka po biodro. Niczem Zbyszko z Bogdańca Krzyżaka...
I ja , chcąc ratować sytuację, i wytłumaczyć zachowanie ulubienicy, pieprznąłem:
- Po prostu jak każda samica... Trzeba się przyzwyczajać!
Ten wzrok córki...
Chociaż swojo szoso nie wiem czy jako pracownikowi podległemu pod resort środowiska wypada mi się śmiać ;-) Zaskroniec jest chroniony... ale na szczęście to ochrona częściowa
Pomogę: zdalne spotkania odpuściłem i Nina jest znana od Kuala Lumpur do Monterrey.
- Kim był Lenin .
Mój brat się zgłasza , a ponieważ nie robił tego prawie nigdy, pani oddaje mu głos .
- Lenin to był wielki bandyta !
Nauczycielka szybko zmieniła temat, zagadała i zajęła dzieci. Po szkole odwiedziła rodziców i poprosiła by wyjaśnić dziecku , czemu pewnych rzeczy nie wolno mówić w szerszym gronie.
- Ukraina jest najlepsza, a Rosja „gupia”
- No Olek, nigdy tam nie pojedziemy, bo tam nawet czołgi jeżdżą.
Córka Pociotka (6):
„Ja to bym wzieła siekierę i porąbała tym rosjanom dupska! I bym krzyczała przy tym RĄBAĆ!!”