Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Wicie tak, tem niemniej z propozycją "Budujmy własną vis armatę" nie potrafię nie zgodzić się.
Raz jeszcze - nie napisałem że Bartosiak wuj i na niczym się nie zna.
Oczywiście że wzmacnianie wojska jest jednym z naszych kluczowych zadań i oczywiście że najlepiej byśmy to w miarę możliwości robili własnymi siłami, pomysłami itp. A nawet - co zdaje się Bartosiak jako jeden z niewielu mówi - powinniśmy inwestować w siłę ofensywną a nie tylko obronną.
Co nie chroni go jednak przed spektakularnymi bzdurami, a jedną z nich (w zasadzie dwie) wymieniłem powyżej.
JORGE napisal(a): Wszyscy nasi rodzimi znawcy giepolityki, z Bartosiakiem na czele mówili, że nieważne czy preziem będzie Donald, Hilary, czy Bajden, amerykańska polityka w Europie się nie zmieni. W Europie, ale też jeżeli chodzi o Rosję, stosunek do NATO.
Czy nie macie wrażenia, że jednak się zmienia i to mocno ? I dlaczego słyszę, też od Bartosiaka, że nie kupujmy Amerykanów koncesjami - obrońmy się sami, dozbrójmy się ! Cóż to za magiczna dziedzina życia strategicznego, że można sobie co pół roku zmieniać ?
Bartosiak jest kolejnym przykładem na to, że można całe życie spędzić nad jakąś dziedziną, znać się, pisać doktoraty itp - po czym pieprznąć taką głupotę że ręce i gacie opadają.
Jest znacznie gorzej, bo on nawet tego nie zrobił w dziedzinie, w której postanowił funkcjonować. To hobbysta, który przeczytał książkę. A potem następną. I następną. Traf chciał, że ta dziedzina ma dość niski pułap wejścia, więc te parę książek wystarcza by imitować udanie profesjonalny żargon i wraz z równie profesjonalną stylówą tworzyć aurę eksperta. Wspomniane książki są najczęściej w lengłydżu, więc pochylenie się nad nimi daje taką przewagę, że tezy w nich zawarte zwykle nie wyszły w Polsce poza dyskurs akademicki. Można więc popularyzować do woli tonem nieomal odkrywania Ameryki.
Powyższego w żadnym wypadku nie mylić z odmawianiem prawa do racji i słuszności. Dziedzina jest łatwa, ciekawa, właściwie bez odpowiedzialności. Ta czy inna bzdura albo nieścisłość raczej nikogo nie zabije (bezpośrednio).
Jak podaje "DGP", amerykański chargé d’affaires napisał do marszałek Sejmu list, którym chce wpłynąć na pracę nad regulacjami dotyczącymi reprywatyzacji. Chodzi o projekt ustawy o zmianie ustawy – Kodeks postępowania administracyjnego, którą parlament ma zająć się w środę.
Chargé d’affaires USA Bix Aliu przekonuje, że zamknie ona drogę Ocalonym z Holokaustu do dochodzenia roszczeń. W notatce MSZ, której treść poznał "DGP", czytamy, że takie stanowisko jest błędne. Nasi rozmówcy przekonują, że różnica zdań może otworzyć spór Warszawa – Waszyngton porównywalny do wojny o nowelizację ustawy o IPN - czytamy.
Dziennik podaje, że polskie władze uznały za niedopuszczalną interwencję Aliu. Sytuacja jest niekorzystna dla Aliu, bo projekt ustawy popiera również opozycja. - Ten problem trzeba rozwiązać, bo dziś w każdej chwili można stwierdzić nieważność decyzji sprzed 30 czy 50 lat – mówi "DGP" Arkadiusz Myrcha z PO.
Jak czytamy w "DGP", Bix Aliu w liście do drugiej osoby w państwie napisał, że "pragnie wyrazić głębokie zaniepokojenie w sprawie ustawy, która – jeśli zostanie przyjęta – spowoduje nieodwracalne straty dla Ocalonych z Holokaustu i ich rodzin". "Rozumiemy, że projekt ustawy efektywnie uniemożliwi odzyskanie lub kompensację za utracone mienie w okresie Zagłady i komunizmu. W takim wypadku zarówno Żydzi, jak i ci, którzy nie są pochodzenia żydowskiego, nie otrzymają nic" – pisze, przywołując JUST Act Dokument.
- List każe zadać pytanie, czy panu chargé d’affaires zależy na stosunkach z Polską, czy też wyłącznie na własnym rozgłosie – mówi "DGP" polskie źródło dyplomatyczne.
Szukając następców dla coraz bardziej przestarzałych T-72B i PT-91 Twardy oraz wsparcia dla nie najmłodszych już leopardów 2 A4 i A5, polskie siły zbrojne uruchomiły program pozyskania nowego czołgu podstawowego o kryptonimie "Wilk". W ramach toczącego się od 2017 roku programu, Inspektorat Uzbrojenia, który w polskiej armii jest jednostką odpowiadającą za wybór i zakup nowej broni, przeprowadził wiele analiz i rozmów, z których wyłoniła się lista kandydatów na nowy czołg dla Polski. Znalazły się na niej: turecki Altay, przygotowana specjalnie dla naszego kraju wersja południowokoreańskiego czołgu K2PL, potencjalny nowy czołg powstały w kooperacji z Włochami oraz amerykański M1A2 Abrams.
W ostatnich dniach Gazeta.pl dotarła do informacji, z których wynika, że Ministerstwo Obrony niejako obok programu prowadzi rozmowy z Amerykanami o zakupie abramsów i że rozmowy te są już praktycznie na ostatniej prostej. Czy to dobra decyzja? Jaką wersję Abramsów może kupić Polska?
Zastanawiając się, na ile Abrams odpowiada polskim potrzebom, trzeba wziąć pod uwagę, jaka dokładnie wersja tych czołgów miałaby wejść do uzbrojenia naszej armii. Z pojawiających się niepotwierdzonych informacji wynika, że mogłaby to być odmiana M1A2C, znana też jako SEPv3 (SEP - System Enhancement Package, czyli Pakiet Ulepszeń Systemowych).
To najświeższa wersja, która weszła do użycia w US Army zaledwie w zeszłym roku, wyposażona w najnowsze systemy wykrywania, łączności i prezentacji danych, ulepszone opancerzenie podstawowe z płytami ze zubożonego uranu oraz pakiety opancerzenia dodatkowego, wreszcie, obok wielu drobnych, ale istotnych usprawnień, izraelski system aktywnej obrony Trophy, niszczący nadlatujące przeciwpancerne pociski kierowane. chyba Izrael musi się zgodzić?)
Te pogłoski uprawdopodabnia fakt, że tę wersję Abramsa oferowano już na eksport - Tajwan otrzymał ofertę zakupu czołgów M1A2T, różniących się od tych używanych przez Amerykanów głównie zastąpieniem pancerza ze zubożonego uranu tak zwanym "pancerzem eksportowym", wykonanym z bardziej konwencjonalnych materiałów. Można założyć, że podobnie wyglądałaby konfiguracja "polskich" abramsów.
Oznacza to, że nasza armia otrzymałaby jedne z najlepszych wozów bojowych świata, wyraźnie lepsze nie tylko od bliskich już muzeum T-72 i PT-91 Twardy, ale też leopardów A2, włącznie ze zmodernizowaną wersją PL. Niestety, niektóre ich cechy sprawiają, że mogą Polsce sprawić więcej kłopotów, niż dać korzyści. Problem z paliwem i mostami
M1A2C Abrams to jeden z najcięższych czołgów świata. Ważący ponad 72 tony behemot (dla porównania, PT-91 Twardy waży ok. 46 ton, Leopard 2 A5 trochę ponad 59 ton, a najnowszy Leopard 2A7 - 64 tony) może sprawiać poważne problemy w kraju, gdzie infrastruktura drogowa i mostowa nie należy, delikatnie mówiąc, do najnowszych. Nie to jednak jest w przypadku tego wozu problemem największej wagi.
Znacznie większe kłopoty czekają polską armię w związku z ogromnym apetytem Abramsów na paliwo. Turbinowy silnik tego czołgu zużywa na przejechanie 100 km ponad 1500 litrów paliwa (???) , podczas gdy Leopard 2 w warunkach bojowych spaliłby na tym dystansie nieco ponad 730 litrów oleju.
Dwukrotnie większe zużycie paliwa oznacza oczywiście rosnące lawinowo koszty użytkowania, ale też koszmarne problemy logistyczne: przejście na Abramsy wymagałoby zakupienia, użytkowania i obsługi dwa razy większej liczby cystern, budowy większych składów paliwowych i całkowitej przebudowy całego systemu dystrybucji. W przypadku działań wojennych mogłoby z kolei oznaczać, że nasze czołgi staną się bezużyteczne przy najmniejszym zakłóceniu ciągłości dostaw paliwa. Cale kontra centymetry
Koszmarem logistycznym byłoby też utrzymanie i serwisowanie abramsów. Nie dlatego, że byłyby trudne w obsłudze. Wręcz przeciwnie, to, obok Leopardów 2, jedne z łatwiejszych w serwisowaniu wozów. Problemem jest jednak fakt, że wszystko - od najmniejszej śrubki, aż do przepastnych zbiorników na paliwo - jest wyskalowane w calach, stopach i galonach.
Praca z abramsami wymagałaby zakupu zestawów zupełnie nowych narzędzi, a potencjał do pomyłek dla posługujących się centymetrami, metrami i litrami żołnierzy - tak przy serwisowaniu, jak i w czasie walk - jest kolosalny.
Ile będą Polskę kosztować abramsy?
To ostatnie nie byłoby bardzo dużym problemem, gdyby zakupy abramsów pozwoliły wycofać przestarzałe T-72 i PT-91. Niestety, należy się spodziewać, że zwyczajnie nie będzie nas na to stać - Abrams, szczególnie w bogato wyposażonej wersji takiej jak M1A2C, jest bardzo drogi. Dokładne dane są niedostępne, bo czołgów nie kupuje się "z półki", ale podobnie skonfigurowane abramsy dla Tajwanu mogą kosztować ponad 12 mln dolarów za sztukę.
Do zastąpienia jest około 400 T-72 i 232 PT-91 Twardy, a informatorzy Gazeta.pl mówią o zakupie maksimum 250 sztuk abramsów. Prawdopodobnie więc nawet po pancernych zakupach w Ameryce używalibyśmy też co najmniej PT-91, utrzymując cały związany z tym system serwisowy.
marudzenie? off set za zakup f-35? pomost bałtycko - karpacki - potrzeba chyba z 1200 czołgów , tak na wszelki wypadek pomimo źródła - ciekawe argument mostowy jest mocny, u mnie w powiecie musieliby w trybie terenowym wpław dawać se radę
Mnie to ciekawi, czy kupują pińcet Abramsów, żeby pilnie załatać jakąś tam dziurę i okazać fakolca panu Włodzimierzowi, czy też głównie po to, żeby zaebać projekt koreański i już zawsze być cwelem każdego, kto akurat się nawinie.
Już słyszę że WP nie poradzi sobie logistycznie bo będzie miało trzy typy czołgów do ogarnięcia. Słusznie, po co nam Leopardy skoro są w Niemczech? Zostawić T72 i będzie git.
Jeśli chodzi o Leopardy to wniosek jest taki, że zakup sprzętu bez pakietu logistycznego to kryminał. Do tej pory się bujamy z modernizacją, a sam czołg wg ekspertów ma jedną dużą wadę, źle umiejscowiony magazyn amunicji który często zabija załogę po wybuchu. Ta jedna wadą jest krytyczna jak dla mnie.
Najsampierw kupiliśmy Leopardy za 1 Euro - a potem już poszło. Obecnie mamy poruskie czołgi i Leopardy. Co do Abramsów - nie na nasze warunki zupełnie. A i polityczny psztyczek w nos Hamerykanom by się przydał.
Otóż wyjaśniają tam rzekomy mit, że Abrams nie jest na nasze warunki, bowiem był projektowany na konflikt w Europie. Jego ciężar nie jest też wielkim problemem z którym nie można sobie poradzić. Tak w skrócie, a innych kwestii jest więcej.
Damian Ratka na twitterze rozprawia się z mitami o Abramsie (które tutaj pokutują) poza tym np. stwierdzenie, że "Koreańczycy wolą Norwegów" jest zupełnie od czapy
dyzio napisal(a): Damian Ratka na twitterze rozprawia się z mitami o Abramsie (które tutaj pokutują) poza tym np. stwierdzenie, że "Koreańczycy wolą Norwegów" jest zupełnie od czapy
To już przesądzone: pancerne kolosy z USA trafią do Polski. Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak podał na wspólnej konferencji z Jarosławem Kaczyńskim szczegóły. Co ten zakup oznacza dla Polski?
Pierwsze problemy z zakupem Abramsów sygnalizuje gen. broni Mirosław Różański. W jego ocenie, nie poprawią one sytuacji obronnej kraju. Ekspert stawia co najmniej kilka pytań, które mogą - i powinny - zapalać lampki ostrzegawcze.
Zakup systemu, choćby najlepszego, bez zdolności do jego serwisowania i modernizowania nie zwiększa potencjału obronnego kraju. Abrams to czołg będący w okresie końca cyklu jego wojskowego "życia" - mówi o2.pl gen. broni Mirosław Różański.
Różański, były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, to człowiek, który na broni pancernej i dowodzeniu "zjadł zęby". Dowodził 17. Wielkopolską Brygadą Zmechanizowaną i 11. Dywizją Kawalerii Pancernej. Jeszcze kilka lat temu to właśnie ta dywizja miała być naszym odwodem strategicznym w razie agresji na Polskę.
Najważniejsze pytanie brzmi: ile będzie kosztować uzbrojenie i wyposażenie skorup, bo o takich mówimy. To wycofane z armii USA i pozbawione systemów skorupy. Co z amunicją? W Polsce czołgi używają innej amunicji. Co z silnikiem, którego nikt w Polsce nie będzie potrafił serwisować, bo to inna technika? Pancerz i jego technologia budowy są w Polsce nieznane - wylicza Różański.
Jego podsumowanie jest krótkie i mało optymistyczne: to dobry czołg, ale nie na polskie warunki. Zważywszy, że mówi to doświadczony czołgista, były Dowódca Generalny, tych słów nie powinno się puszczać mimo uszu. Zakup czołgów Abrams dla Polski. Tabelki "świecą na czerwono"
Według eksperta ds. broni pancernej, Bartłomieja Kucharskiego z magazynu "Wojsko i technika", możemy spodziewać się zakupu czterech batalionów, czyli maksymalnie 250 maszyn. Koszt? Oszałamiający, bo całość ma się zamknąć w kwocie ponad 23 mld zł. Co to oznacza?
Na pewno poprawi się sytuacja wojsk pancernych en bloc, o ile będziemy potrafili poprawnie obsługiwać Abramsy. Natomiast wykorzystanie pieniędzy na ich zakup oznacza, że zabraknie ich na coś innego. Mogą to być takie programy jak: Borsuk (nowy bojowy wóz piechoty), Miecznik czyli nowa fregata, nowy program wieży bezzałogowej dla Borsuka i Rosomaka, polskie bezzałogowce itd. Oznacza to, że w warunkach kryzysu pocovidowego polska gospodarka otrzyma mniejszy zastrzyk finansowy na wsparcie naszego przemysłu, a pieniądze te posłużą do poprawy sytuacji przemysłu USA - przekonuje Kucharski w rozmowie z o2.pl.
Może to oznaczać konieczność redukcji załóg niektórych zakładów, a nawet zamknięcie niektórych z nich, takich jak ZM Bumar-Łabędy, OBRUM itd. Odpływ gotówki mogą odczuć też inni producenci, także prywatni. Nie wzrosną również nakłady na prace badawczo-rozwojowe, np. związane z czołgiem produkcji krajowej, a już teraz są one bardzo niskie - dodaje ekspert.
Do czołgów mamy dokupić także wozy wspierające je na polu walki i podczas codziennej eksploatacji: pojazdy zabezpieczenia technicznego, cysterny itd.
Należy zaznaczyć, że decydujemy się na zakup czołgu nowoczesnego, dobrze opancerzonego i sprawdzonego w boju, choć nie w wersji, na którą się decydujemy. Nigdy nie walczył on jednak przeciwko równorzędnemu przeciwnikowi, zbliżonemu klasą do swojej.
Ale nowe rozwiązanie to także nowe problemy. A tych, przy zakupie Abramsów, będzie niemało. Pierwszy z nich wywoła już sama masa pojazdu, sięgająca 67 ton w wersji bazowej. W konfiguracji bojowej są to nawet 72 tony.
Już 60-tonowe Leopardy A5 i Leopardy 2PL mają pewne problemy z przekraczaniem mostów stałych. Nośność wielu mostów w Polsce, szczególnie w północno-wschodniej części kraju nie przekracza 15 ton. A większość mostów ciężkich ma nośność maksymalną 60 ton - mówi Kucharski.
Kolejna kwestia to obsługa i eksploatacja. I związane z tym koszty. Nasz rozmówca dodaje, że choć część prac dookoła maszyn będzie prawdopodobnie wykonywana w Polsce, to raczej nie zarobimy na ich modernizacji.
Komentarz
Oczywiście że wzmacnianie wojska jest jednym z naszych kluczowych zadań i oczywiście że najlepiej byśmy to w miarę możliwości robili własnymi siłami, pomysłami itp. A nawet - co zdaje się Bartosiak jako jeden z niewielu mówi - powinniśmy inwestować w siłę ofensywną a nie tylko obronną.
Co nie chroni go jednak przed spektakularnymi bzdurami, a jedną z nich (w zasadzie dwie) wymieniłem powyżej.
To hobbysta, który przeczytał książkę. A potem następną. I następną. Traf chciał, że ta dziedzina ma dość niski pułap wejścia, więc te parę książek wystarcza by imitować udanie profesjonalny żargon i wraz z równie profesjonalną stylówą tworzyć aurę eksperta.
Wspomniane książki są najczęściej w lengłydżu, więc pochylenie się nad nimi daje taką przewagę, że tezy w nich zawarte zwykle nie wyszły w Polsce poza dyskurs akademicki. Można więc popularyzować do woli tonem nieomal odkrywania Ameryki.
Powyższego w żadnym wypadku nie mylić z odmawianiem prawa do racji i słuszności. Dziedzina jest łatwa, ciekawa, właściwie bez odpowiedzialności. Ta czy inna bzdura albo nieścisłość raczej nikogo nie zabije (bezpośrednio).
Chargé d’affaires USA Bix Aliu przekonuje, że zamknie ona drogę Ocalonym z Holokaustu do dochodzenia roszczeń. W notatce MSZ, której treść poznał "DGP", czytamy, że takie stanowisko jest błędne. Nasi rozmówcy przekonują, że różnica zdań może otworzyć spór Warszawa – Waszyngton porównywalny do wojny o nowelizację ustawy o IPN - czytamy.
Dziennik podaje, że polskie władze uznały za niedopuszczalną interwencję Aliu. Sytuacja jest niekorzystna dla Aliu, bo projekt ustawy popiera również opozycja. - Ten problem trzeba rozwiązać, bo dziś w każdej chwili można stwierdzić nieważność decyzji sprzed 30 czy 50 lat – mówi "DGP" Arkadiusz Myrcha z PO.
Jak czytamy w "DGP", Bix Aliu w liście do drugiej osoby w państwie napisał, że "pragnie wyrazić głębokie zaniepokojenie w sprawie ustawy, która – jeśli zostanie przyjęta – spowoduje nieodwracalne straty dla Ocalonych z Holokaustu i ich rodzin". "Rozumiemy, że projekt ustawy efektywnie uniemożliwi odzyskanie lub kompensację za utracone mienie w okresie Zagłady i komunizmu. W takim wypadku zarówno Żydzi, jak i ci, którzy nie są pochodzenia żydowskiego, nie otrzymają nic" – pisze, przywołując JUST Act Dokument.
- List każe zadać pytanie, czy panu chargé d’affaires zależy na stosunkach z Polską, czy też wyłącznie na własnym rozgłosie – mówi "DGP" polskie źródło dyplomatyczne.
Jestem przerażony, szczerze.
W ostatnich dniach Gazeta.pl dotarła do informacji, z których wynika, że Ministerstwo Obrony niejako obok programu prowadzi rozmowy z Amerykanami o zakupie abramsów i że rozmowy te są już praktycznie na ostatniej prostej. Czy to dobra decyzja?
Jaką wersję Abramsów może kupić Polska?
Zastanawiając się, na ile Abrams odpowiada polskim potrzebom, trzeba wziąć pod uwagę, jaka dokładnie wersja tych czołgów miałaby wejść do uzbrojenia naszej armii. Z pojawiających się niepotwierdzonych informacji wynika, że mogłaby to być odmiana M1A2C, znana też jako SEPv3 (SEP - System Enhancement Package, czyli Pakiet Ulepszeń Systemowych).
To najświeższa wersja, która weszła do użycia w US Army zaledwie w zeszłym roku, wyposażona w najnowsze systemy wykrywania, łączności i prezentacji danych, ulepszone opancerzenie podstawowe z płytami ze zubożonego uranu oraz pakiety opancerzenia dodatkowego, wreszcie, obok wielu drobnych, ale istotnych usprawnień, izraelski system aktywnej obrony Trophy, niszczący nadlatujące przeciwpancerne pociski kierowane. chyba Izrael musi się zgodzić?)
Te pogłoski uprawdopodabnia fakt, że tę wersję Abramsa oferowano już na eksport - Tajwan otrzymał ofertę zakupu czołgów M1A2T, różniących się od tych używanych przez Amerykanów głównie zastąpieniem pancerza ze zubożonego uranu tak zwanym "pancerzem eksportowym", wykonanym z bardziej konwencjonalnych materiałów. Można założyć, że podobnie wyglądałaby konfiguracja "polskich" abramsów.
Oznacza to, że nasza armia otrzymałaby jedne z najlepszych wozów bojowych świata, wyraźnie lepsze nie tylko od bliskich już muzeum T-72 i PT-91 Twardy, ale też leopardów A2, włącznie ze zmodernizowaną wersją PL. Niestety, niektóre ich cechy sprawiają, że mogą Polsce sprawić więcej kłopotów, niż dać korzyści.
Problem z paliwem i mostami
M1A2C Abrams to jeden z najcięższych czołgów świata. Ważący ponad 72 tony behemot (dla porównania, PT-91 Twardy waży ok. 46 ton, Leopard 2 A5 trochę ponad 59 ton, a najnowszy Leopard 2A7 - 64 tony) może sprawiać poważne problemy w kraju, gdzie infrastruktura drogowa i mostowa nie należy, delikatnie mówiąc, do najnowszych. Nie to jednak jest w przypadku tego wozu problemem największej wagi.
Znacznie większe kłopoty czekają polską armię w związku z ogromnym apetytem Abramsów na paliwo. Turbinowy silnik tego czołgu zużywa na przejechanie 100 km ponad 1500 litrów paliwa (???) , podczas gdy Leopard 2 w warunkach bojowych spaliłby na tym dystansie nieco ponad 730 litrów oleju.
Dwukrotnie większe zużycie paliwa oznacza oczywiście rosnące lawinowo koszty użytkowania, ale też koszmarne problemy logistyczne: przejście na Abramsy wymagałoby zakupienia, użytkowania i obsługi dwa razy większej liczby cystern, budowy większych składów paliwowych i całkowitej przebudowy całego systemu dystrybucji. W przypadku działań wojennych mogłoby z kolei oznaczać, że nasze czołgi staną się bezużyteczne przy najmniejszym zakłóceniu ciągłości dostaw paliwa.
Cale kontra centymetry
Koszmarem logistycznym byłoby też utrzymanie i serwisowanie abramsów. Nie dlatego, że byłyby trudne w obsłudze. Wręcz przeciwnie, to, obok Leopardów 2, jedne z łatwiejszych w serwisowaniu wozów. Problemem jest jednak fakt, że wszystko - od najmniejszej śrubki, aż do przepastnych zbiorników na paliwo - jest wyskalowane w calach, stopach i galonach.
Praca z abramsami wymagałaby zakupu zestawów zupełnie nowych narzędzi, a potencjał do pomyłek dla posługujących się centymetrami, metrami i litrami żołnierzy - tak przy serwisowaniu, jak i w czasie walk - jest kolosalny.
Ile będą Polskę kosztować abramsy?
To ostatnie nie byłoby bardzo dużym problemem, gdyby zakupy abramsów pozwoliły wycofać przestarzałe T-72 i PT-91. Niestety, należy się spodziewać, że zwyczajnie nie będzie nas na to stać - Abrams, szczególnie w bogato wyposażonej wersji takiej jak M1A2C, jest bardzo drogi. Dokładne dane są niedostępne, bo czołgów nie kupuje się "z półki", ale podobnie skonfigurowane abramsy dla Tajwanu mogą kosztować ponad 12 mln dolarów za sztukę.
Do zastąpienia jest około 400 T-72 i 232 PT-91 Twardy, a informatorzy Gazeta.pl mówią o zakupie maksimum 250 sztuk abramsów. Prawdopodobnie więc nawet po pancernych zakupach w Ameryce używalibyśmy też co najmniej PT-91, utrzymując cały związany z tym system serwisowy.
marudzenie?
off set za zakup f-35?
pomost bałtycko - karpacki - potrzeba chyba z 1200 czołgów , tak na wszelki wypadek
pomimo źródła - ciekawe
argument mostowy jest mocny, u mnie w powiecie musieliby w trybie terenowym wpław dawać se radę
Już słyszę że WP nie poradzi sobie logistycznie bo będzie miało trzy typy czołgów do ogarnięcia. Słusznie, po co nam Leopardy skoro są w Niemczech? Zostawić T72 i będzie git.
Obecnie mamy poruskie czołgi i Leopardy.
Co do Abramsów - nie na nasze warunki zupełnie. A i polityczny psztyczek w nos Hamerykanom by się przydał.
https://m.youtube.com/watch?v=Rj8kv4VuILo
A dlaczego Abramsy nie na nasze warunki?
To już przesądzone: pancerne kolosy z USA trafią do Polski. Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak podał na wspólnej konferencji z Jarosławem Kaczyńskim szczegóły. Co ten zakup oznacza dla Polski?
Pierwsze problemy z zakupem Abramsów sygnalizuje gen. broni Mirosław Różański. W jego ocenie, nie poprawią one sytuacji obronnej kraju. Ekspert stawia co najmniej kilka pytań, które mogą - i powinny - zapalać lampki ostrzegawcze.
Zakup systemu, choćby najlepszego, bez zdolności do jego serwisowania i modernizowania nie zwiększa potencjału obronnego kraju. Abrams to czołg będący w okresie końca cyklu jego wojskowego "życia" - mówi o2.pl gen. broni Mirosław Różański.
Różański, były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, to człowiek, który na broni pancernej i dowodzeniu "zjadł zęby". Dowodził 17. Wielkopolską Brygadą Zmechanizowaną i 11. Dywizją Kawalerii Pancernej. Jeszcze kilka lat temu to właśnie ta dywizja miała być naszym odwodem strategicznym w razie agresji na Polskę.
Najważniejsze pytanie brzmi: ile będzie kosztować uzbrojenie i wyposażenie skorup, bo o takich mówimy. To wycofane z armii USA i pozbawione systemów skorupy. Co z amunicją? W Polsce czołgi używają innej amunicji. Co z silnikiem, którego nikt w Polsce nie będzie potrafił serwisować, bo to inna technika? Pancerz i jego technologia budowy są w Polsce nieznane - wylicza Różański.
Jego podsumowanie jest krótkie i mało optymistyczne: to dobry czołg, ale nie na polskie warunki. Zważywszy, że mówi to doświadczony czołgista, były Dowódca Generalny, tych słów nie powinno się puszczać mimo uszu.
Zakup czołgów Abrams dla Polski. Tabelki "świecą na czerwono"
Według eksperta ds. broni pancernej, Bartłomieja Kucharskiego z magazynu "Wojsko i technika", możemy spodziewać się zakupu czterech batalionów, czyli maksymalnie 250 maszyn. Koszt? Oszałamiający, bo całość ma się zamknąć w kwocie ponad 23 mld zł. Co to oznacza?
Na pewno poprawi się sytuacja wojsk pancernych en bloc, o ile będziemy potrafili poprawnie obsługiwać Abramsy. Natomiast wykorzystanie pieniędzy na ich zakup oznacza, że zabraknie ich na coś innego. Mogą to być takie programy jak: Borsuk (nowy bojowy wóz piechoty), Miecznik czyli nowa fregata, nowy program wieży bezzałogowej dla Borsuka i Rosomaka, polskie bezzałogowce itd. Oznacza to, że w warunkach kryzysu pocovidowego polska gospodarka otrzyma mniejszy zastrzyk finansowy na wsparcie naszego przemysłu, a pieniądze te posłużą do poprawy sytuacji przemysłu USA - przekonuje Kucharski w rozmowie z o2.pl.
Może to oznaczać konieczność redukcji załóg niektórych zakładów, a nawet zamknięcie niektórych z nich, takich jak ZM Bumar-Łabędy, OBRUM itd. Odpływ gotówki mogą odczuć też inni producenci, także prywatni. Nie wzrosną również nakłady na prace badawczo-rozwojowe, np. związane z czołgiem produkcji krajowej, a już teraz są one bardzo niskie - dodaje ekspert.
Do czołgów mamy dokupić także wozy wspierające je na polu walki i podczas codziennej eksploatacji: pojazdy zabezpieczenia technicznego, cysterny itd.
Należy zaznaczyć, że decydujemy się na zakup czołgu nowoczesnego, dobrze opancerzonego i sprawdzonego w boju, choć nie w wersji, na którą się decydujemy. Nigdy nie walczył on jednak przeciwko równorzędnemu przeciwnikowi, zbliżonemu klasą do swojej.
Ale nowe rozwiązanie to także nowe problemy. A tych, przy zakupie Abramsów, będzie niemało. Pierwszy z nich wywoła już sama masa pojazdu, sięgająca 67 ton w wersji bazowej. W konfiguracji bojowej są to nawet 72 tony.
Już 60-tonowe Leopardy A5 i Leopardy 2PL mają pewne problemy z przekraczaniem mostów stałych. Nośność wielu mostów w Polsce, szczególnie w północno-wschodniej części kraju nie przekracza 15 ton. A większość mostów ciężkich ma nośność maksymalną 60 ton - mówi Kucharski.
Kolejna kwestia to obsługa i eksploatacja. I związane z tym koszty. Nasz rozmówca dodaje, że choć część prac dookoła maszyn będzie prawdopodobnie wykonywana w Polsce, to raczej nie zarobimy na ich modernizacji.