@polmisek: nie wiem kto ma problem i jaki ma problem ale pewnego razu będąc na Golgocie trafiłem na NOM po łacinie, oczywiście były elementy greki i hebrajskiego. Oni tam w Jerozolimie twierdzą na poważnie że są obrządkiem rzymskim, łacińskim. Było to serio zaskakujące doświadczenie jak biali, czarni, żółci i czerwoni ze wszystkich narodów razem mówiły tą samą modlitwę w tym samym miejscu i czasie.
PNi napisal(a): Nie wiem jak tam jest teraz wykładane w religii modernistycznej ale w katolicyzmie to przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Ci żywi zaś będą stać i chwalić pana odziani w białe szaty zdaje się. Takie proste pytanie, jeśli nie ma wspólnego języka modlitwy to jak to ma się zadziać?
Tak napisałeś. Co z Mojzeszem i Eliaszem? Nie znają łaciny.
Może po prostu przykładanie ziemskiej miary do takich spraw nie ma sensu?
Najświętsza Panienka porozumiewała się ze św. Bernadetą Soubirous w jej ojczystym języku okcytańskim (prowansalskim), a nie w łacinie czy choćby francuskim. Świętych obcowanie nie zna problemu z językami.
PNi napisal(a): Nie wiem jak tam jest teraz wykładane w religii modernistycznej ale w katolicyzmie to przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Ci żywi zaś będą stać i chwalić pana odziani w białe szaty zdaje się. Takie proste pytanie, jeśli nie ma wspólnego języka modlitwy to jak to ma się zadziać?
Tak napisałeś. Co z Mojzeszem i Eliaszem? Nie znają łaciny.
Może po prostu przykładanie ziemskiej miary do takich spraw nie ma sensu?
Mojżesz i Eliasz przecież byli w innym czasie i miejscu i pochodzili z tego samego narodu. Tymczasem mamy taki internaszional ivent na kursie i ścieżce, że ciekawe jak to tam będzie z modlitwą - jak będzie ona wyglądać i czy jest możliwa w wielu językach na raz? Jeśli nie to jak ludzie mają osiągnąć ten wspólny język? Albo np jak z ciałem. Czy będą sobie tam mogli stać nałogowi grubasi i chwalić Pana. Nie zastanawia to Cię?
PNi napisal(a): Jeśli nie to jak ludzie mają osiągnąć ten wspólny język? Albo np jak z ciałem. Czy będą sobie tam mogli stać nałogowi grubasi i chwalić Pana. Nie zastanawia to Cię?
Nie. Bo raczej nie jestem w stanie sobie wyobrazić czegokolwiek zbliżonego do tego, co faktycznie się wydarzy. Naszych obecnych ciał już wtedy prawdopodobnie nie będzie (chyba, że koniec świata nas złapie żywych), więc po co Bóg miałby nam dawać kopie naszych starych ciał? I z jakiego czasu, jak mieliśmy 20 lat czy z momentu śmierci? W ogóle mnie to w zasadzie nie interesuje, wierzę, że jak jest napisane, że będzie dobrze to będzie dobrze, a jak że źle to że będzie źle, nie muszę znac szczegółów.
"Jak wychodziłem z tej mszy to mózg się przestawiał w tryb uważności, który normalnie uzyskiwałem po wielodniowych medytacjach wschodnich, oddechowych. Nagle docierało do mnie mnóstwo subtelnych bodźców a zwykła deska rozdzielcza w samochodzie albo Księżyc były źródłem niezwykłych doznań. Psychika się na kilka godzin leczyła a może i dusza też."
Doznania i inne oboczności mogą niektórym przesłonić sedno.
"ryt naturalnie wyrosły"
Myślę, że to nie ma znaczenia. Znaczenie wydają się tu mieć dwie rzeczy. Kolejno: pewny sąd sumienia i decyzja Kościoła (oba stanowiące zwykle dostępne nam sposoby odkrywania woli Bożej). Myślę też, że jeśli jedno jest u kogoś skonfliktowane z drugim, to nie powinien pozostawiać takiego stanu rzeczy odłogiem.
MarianoX napisal(a): Byłem kiedyś na Mszy na której mówiono:
Òjcze nasz, jaczi jes wniebie, niech sã swiãcy Twòje miono, niech przińdze Twòje królestwò, niech mdze Twòja wòlô jakno wniebie tak téż nazemi. Chleba najégò, pòwszédnégò dôj nóm dzysô iòdpùscë nóm naje winë, jak imë òdpùszcziwómë naszim winowajcóm. Anie dopùscë nanas pòkùszeniô, ale nas zbawi òde złégò. Amen
My jak byliśmy w Trutnowie co by zwiedzać Skalne Miasto, poszliśmy do kościoła, usiedliśmy w ławce, aż tu podchodzi szafarz i prosi, żebyśmy czytania przeczytali. Odruchowo odmówiłem, ale dzisiaj żałuję.
Brzost napisal(a): Tyłem nie. Ale ponoć siedzieli po jednej stronie stołu więc patrzyli w jedną stronę.
Wierzę, że opowiedział ci to świadek zdarzenia. Czy jest na tyle wiarygodny, by mu wierzyć bez zastrzeżeń? To było już dawno temu, więc mógł zapomnieć mniej istotne detale.
W_Nieszczególny napisal(a): Najświętsza Panienka porozumiewała się ze św. Bernadetą Soubirous w jej ojczystym języku okcytańskim (prowansalskim), a nie w łacinie czy choćby francuskim. Świętych obcowanie nie zna problemu z językami.
Otóż to. Poza tym ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną, mówili o rozmowie telepatycznej. A 4-letni chłopczyk Colton Burpo rozmawiał z Panem Jezusem w swoim języku, bo przecież innego nie znał.
W_Nieszczególny napisal(a): Najświętsza Panienka porozumiewała się ze św. Bernadetą Soubirous w jej ojczystym języku okcytańskim (prowansalskim), a nie w łacinie czy choćby francuskim. Świętych obcowanie nie zna problemu z językami.
Otóż to. Poza tym ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną, mówili o rozmowie telepatycznej. A 4-letni chłopczyk Colton Burpo rozmawiał z Panem Jezusem w swoim języku, bo przecież innego nie znał.
W Gietrzwałdzie Matka Boża przemawiała polska mową.
christoph napisal(a): Dajesz! O tym gosciu! Coś innego niż Himmlisbach?
Starszy facet stwierdził, że postanowił się nauczyć łaciny. Zapytany o powód, odpowiedział: - Żeby móc pogadać ze św. Piotrem jak pójdę do nieba. - A co jak pójdziesz do piekła? - Niemiecki już znam.
Odnośnie przebiegu Paschy to była przecież tradycyjna uroczystość żydowska, z odautorskimi dodatkami Jezusa zapewne. Coś niecoś świadectw historycznych o przebiegu takich uroczystości się chyba zachowało
Wczoraj miałem dyson ans Szafarz podszedł do tabernakula i je otworzył w czasie Baranku Boży Przy okazaniu Hostyi wiernym przez księdzów odwrócił się w stronę stołu soborowego i uklęknął.
Klęczał tyłem do otwartego tabernakulum!
Bywało już, że wikary przechodził po kazaniu pomiędzy T. a stołem i kłaniał się stołu a wypinał Tabernakulum.
Chyba jestem przedsoborowy. Tabernakulum w rycie nie trydenckim trzeba przenieść w inne miejsce, już nie jest centralnym znakiem i miejscem kościoła
christoph napisal(a): Dajesz! O tym gosciu! Coś innego niż Himmlisbach?
Starszy facet stwierdził, że postanowił się nauczyć łaciny. Zapytany o powód, odpowiedział: - Żeby móc pogadać ze św. Piotrem jak pójdę do nieba. - A co jak pójdziesz do piekła? - Niemiecki już znam.
Jeszcze ruski się przyda, jakby akurat trafił do ruskiej części.
christoph napisal(a): Tabernakulum w rycie nie trydenckim trzeba przenieść w inne miejsce, już nie jest centralnym znakiem i miejscem kościoła
Problem w tym, że śmiała myśl czołga się dalej nieubłaganie. No ok, tabernakulum nie jest centralnym znakiem, bo akcja odbywa się na ołtarzu. Logiczne. Więc można ten sprzęt postawić gdzieś z boku, jak u jezuitów na Rakowieckiej albo wprost w kącie, jak na Domaniewie, żeby nie przeszkadzał.
Pewien kłopocik jest jednak z katolami, co ubrdali se, że tabernakulum to jest, wicie, nie tyle składzik na opłatki, ale miejsce przechowywania Najświętszego Sakramentu.
Czemu jakiś dziaders ten konkretny sakrament nazwał Najświętszym, a nie np. kapłaństwo co by było logiczne z perspektywy ładu korporacyjnego? Ano, bo wyczytał u innego dziadersa, że to sam Pan Jezus tam w czarodziejski sposób egzystuje. I nie jak w normalnych kościołach, jako pewnego rodzaju pamiątka i znak solidarności, ale realnie -- tyle że tego nie widać.
Sorewicz, ale na moje okko, to takie proste zmiany w wystroju lokalu pociągają za sobą konsekwencję w postaci szerokiej i głębokiej ateizacji.
Skoro nawet dla klechy Pan Jezus nie jest ważny, to czemu miałby być ważny dla mnie?
Komentarz
Może po prostu przykładanie ziemskiej miary do takich spraw nie ma sensu?
Òjcze nasz, jaczi jes wniebie, niech sã swiãcy Twòje miono, niech przińdze Twòje królestwò, niech mdze Twòja wòlô jakno wniebie tak téż nazemi. Chleba najégò, pòwszédnégò dôj nóm dzysô iòdpùscë nóm naje winë, jak imë òdpùszcziwómë naszim winowajcóm. Anie dopùscë nanas pòkùszeniô, ale nas zbawi òde złégò. Amen
Doznania i inne oboczności mogą niektórym przesłonić sedno.
"ryt naturalnie wyrosły"
Myślę, że to nie ma znaczenia. Znaczenie wydają się tu mieć dwie rzeczy. Kolejno: pewny sąd sumienia i decyzja Kościoła (oba stanowiące zwykle dostępne nam sposoby odkrywania woli Bożej). Myślę też, że jeśli jedno jest u kogoś skonfliktowane z drugim, to nie powinien pozostawiać takiego stanu rzeczy odłogiem.
BTW, przypomniał mi się dowcip o gościu, który na starość postanowił nauczyć się łaciny ;-)
O tym gosciu!
Coś innego niż Himmlisbach?
- Żeby móc pogadać ze św. Piotrem jak pójdę do nieba.
- A co jak pójdziesz do piekła?
- Niemiecki już znam.
Szafarz podszedł do tabernakula
i je otworzył
w czasie Baranku Boży
Przy okazaniu Hostyi wiernym przez księdzów odwrócił się w stronę stołu soborowego i uklęknął.
Klęczał tyłem do otwartego tabernakulum!
Bywało już, że wikary przechodził po kazaniu pomiędzy T. a stołem i kłaniał się stołu a wypinał Tabernakulum.
Chyba jestem przedsoborowy.
Tabernakulum w rycie nie trydenckim trzeba przenieść w inne miejsce, już nie jest centralnym znakiem i miejscem kościoła
Pewien kłopocik jest jednak z katolami, co ubrdali se, że tabernakulum to jest, wicie, nie tyle składzik na opłatki, ale miejsce przechowywania Najświętszego Sakramentu.
Czemu jakiś dziaders ten konkretny sakrament nazwał Najświętszym, a nie np. kapłaństwo co by było logiczne z perspektywy ładu korporacyjnego? Ano, bo wyczytał u innego dziadersa, że to sam Pan Jezus tam w czarodziejski sposób egzystuje. I nie jak w normalnych kościołach, jako pewnego rodzaju pamiątka i znak solidarności, ale realnie -- tyle że tego nie widać.
Sorewicz, ale na moje okko, to takie proste zmiany w wystroju lokalu pociągają za sobą konsekwencję w postaci szerokiej i głębokiej ateizacji.
Skoro nawet dla klechy Pan Jezus nie jest ważny, to czemu miałby być ważny dla mnie?