Ale wtopy to nie wtopy w sensie, ups, niechcący stało się, tylko konsekwentna linia postępowania.
Nie ma co porównywać Franciszka do św Piotra, bo to dwa różne systemy walutowe - jeden szedł we właściwym kierunku praktycznie od początku, zaliczając mniejsze czy większe upadki, drugi zaś wydaje się tym kierunkiem być z grubsza niewiele zainteresowany, bo ma inny, lepszy.
I owszem, byli w dziejach papiestwa ludzie kompletnie niezainteresowani Bogiem ani nawet religią, co miało ten plus, że nie mieszali wiernym w głowach raczej, a ichniejsze występki nie były od razu natychmiast znane na całym świecie. Nie żeby to ich tłumaczyło, ale zepsuć zdołali stosunkowo niewiele.
Obecny Papież mam wrażenie że bardzo by chciał pchnąć katolicyzm w stronę dobroludzizmu, bo naprawdę wierzy że tak trzeba i należy i jest to dla dobra katolicyzmu. On uważa że wszelkie tradycyjne formy czy treści odpychają ludzi od Kościoła, więc trzeba robić odwrotnie - być miłym, głaskać, rozumieć wszelkie grzechy i odstępstwa i traktować z pobłażliwością. A wszystkich ortodoksów po prostu tępić bez cienia litości, dla dobra Kościoła.
Rydygier napisal(a): wymagania Kościół ich nie stawia (o ile wiem). Co nie znaczy, że konklawe losuje z kardynalskiego kapelusza pierwszego lepszego z ulicy - choć pewnie mogłoby.
Skoro nie wybrali na papieża ani kolegi ani mnie, to znaczy, że jednak jakieś wymagania stawiają. Bo wymagania to nie to samo co wymagania formalne (dla kierowcy to pełnoletniość i prawo jazdy) na miłość Boską! Nie bawmy się w słówka.
OK. Ja mówię o formalnych wymogach Kościoła nie o tym, co który kardynał sobie myśli na konklawe oddając głos. Nie chcę bawić się w słówka, tylko podkreślić, iż Kościół stoi mocą Chrystusa, nie doskonałością papieża.
O, ciekawe jak to brzmiało po aramejsku, bo chyba w tym języku rozmawiano ze sobą. Grecki w Ewangelii to już przekład czyli interpretacja. (Np. Nie: "ty jesteś Skała, i na tej skale", lecz "ty będziesz Skałą..." w sensie 'uczynię cię'.)
"ty jesteś Skała, i na tej skale" - nawet w takim razie nikt inny nie uczynił Piotra Skałą, jak Bóg, bo to Bóg uczynił Piotra.
Rydygier napisal(a): OK. Ja mówię o formalnych wymogach Kościoła nie o tym, co który kardynał sobie myśli na konklawe oddając głos. Nie chcę bawić się w słówka, tylko podkreślić, iż Kościół stoi mocą Chrystusa, nie doskonałością papieża.
A co to oznacza w wymiarze świeckim? Obawiam się że niestety nic. Tym bardziej, że nie o doskonałości tu mówimy tylko o spełnianiu warunków raczej minimalnych choć oczywiście formalnie wszystko jest w porządku. Mężczyzna i najprawdopodobniej ochrzczony.
Generalnie wszystko stoi mocą Chrystusa, a nie doskonałością człowieka, a wymogi formalne na wszystkie stanowiska nie obejmują wysokich standardów moralnych.
MarianoX napisal(a): Generalnie wszystko stoi mocą Chrystusa, a nie doskonałością człowieka, a wymogi formalne na wszystkie stanowiska nie obejmują wysokich standardów moralnych.
Standardowe słowa-klucze stosowane przy gaszeniu dyskusji na temat obecnego pontyfikatu:
- a czy my jesteśmy bez winy? - dłużej klasztora niż przeora - już od 2 tys. lat żyjemy w czasach apokaliptycznych - Aleksander VI-ty był gorszy
Turl! Jest jeszcze "ale bo to nie tak, to wszystko wyjęte z kontekstu!" po czym następują wygibusy godne mistrzyni Europy w pole dance żeby udowodnić, że te wypowiedzi są wyjęte z kontekstu i że papa nie powiedział tego, co powiedział, bo w sumie może i coś takiego padło ale znaczy to dokładnie coś odwrotnego.
MarianoX napisal(a): Generalnie wszystko stoi mocą Chrystusa, a nie doskonałością człowieka, a wymogi formalne na wszystkie stanowiska nie obejmują wysokich standardów moralnych.
Tylko co w związku z powyższym?
Wszystko, co najistotniejsze w temacie Kościoła. Reszta to w porównaniu małe miki.
A co to oznacza w wymiarze świeckim?
Jeśli o Kościele rozmawia się tak, jakby się sprowadzał do "firmy", jeśli wierni zbytnio się martwią poziomem kwalifikacji papieża i cięgiem nad tym biadają jakby Kościół albo ich wiara zaraz miały runąć, to zachodzi fundamentalne nieporozumienie y histeria. Wówczas trzeba przypomnieć, że Kościół nie sprowadza się do tego wymiaru, nie jest też ów wymiar najważniejszy.
Piszę martwią zbytnio, bo to, jak poczyna sobie papież, nie jest bez znaczenia, choć byt Kościoła od tego nie zależy a i niczyja wiara nie powinna.
Nie wiem, czy się martwicie zbytnio, czy w sam raz, wiem że z lektury tego tu wątku wynoszę miejscami wrażenie zbytniości, toteż mityguję, jeśli nie na użytego Koleżeństwa, to postronnych czytelników, mogących z tutejszej litanii biadań wynieść podobne wrażenie.
To mi trochę przypomina spory o zachowanie dzieci w kościele. Uwaga, że jak parolatek biega przez całą Mszę, drze japę, kopie w ławki i odstawia tego typu akcje to przeszkadza jest kwitowana ripostą, że widocznie z moją wiarą jest źle, skoro "nie umiem się wyciszyć i nie zwracać uwagi". Otóż widocznie jest źle, bo mi to przeszkadza i już - "jak to Gałkiewicza nie zachwyca, Gałkiewicza musi zachwycać!" - no przeszkadza i co pocznę. A tak naprawdę zmuszanie otoczenia żeby znosiło wybryki naszej latorośli choć owo otoczenie ma prawo do niejakiego spokoju w danej sytuacji jest zwyczajnie słabe, i żadne odwracanie kota ogonem tego nie zmieni.
Podobnie z naszym Ojcem Świętym; pewnie że on to nie Pan Bóg i z jego powodu wiary się nie straci, ale jednak istnieje coś takiego jak publiczne zgorszenie, a i w tych dość parszywych czasach fajnie byłoby mieć u steru kogoś kto wspiera i jasno wytycza drogę, a nie dziwnie lawiruje i sobie pląsa tak, że już całkiem się we własne nogi zaplątał.
Berek napisal(a): Otóż widocznie jest źle, bo mi to przeszkadza i już - "jak to Gałkiewicza nie zachwyca, Gałkiewicza musi zachwycać!" - no przeszkadza i co pocznę.
Gałkiewicz, ja mam żonę i dziecko! Niech Gałkiewicz przynajmniej nad dzieckiem się ulituje!
Tu raczej chodzi o uspokajającą świadomość proporcji problemu (że nie jest aż taki fundamentalny i wielgachny) niż o ciszę. Byli wszak święci, co to nie tylko się nie wyciszali, ale śmiało napominali papieży korespondencyjnie y osobiście. I słusznie (napominać, bo marudzić sobie a muzom to jałowe jest).
Rydygier napisal(a): Jeśli o Kościele rozmawia się tak, jakby się sprowadzał do "firmy", jeśli wierni zbytnio się martwią poziomem kwalifikacji papieża...
Przykro mi ale Bóg objawia się światu poprzez fizykę, prawda że czasem łamiąc jej prawa. Którą zresztą sam stworzył, podejrzewam, że miał w tym jakiś zamiar. Papież nie unosi się nad Ziemią w swej łączności-z-Chrystusem tylko jada obiady, sypia a nawet odwiedza toaletę podkasując długą biała sutannę.
Słowa wsparcia Papieża moim zdaniem mogły się właśnie w tak trudnej dla Ukrainy sytuacji przysłużyć, do może małej, ale jednak, ewangelizacji Ukraińców. Niestety zostało to zmarnowane, choć w gruncie rzeczy nic nie kosztowało, tylko wystarczyło zachowywać się jak człowiek.
Ja rozumiem, że 17-letnia idiotka może chcieć pokoju. Ale że 86-letni starzec, który dodatkowo kieruje najpoważniejszą organizacją świata, nie wie, że pokój może być najstraszniejszą rzeczą na świecie?
los napisal(a): Ja rozumiem, że 17-letnia idiotka może chcieć pokoju. Ale że 86-letni starzec, który dodatkowo kieruje najpoważniejszą organizacją świata, nie wie, że pokój jest najstraszniejszą rzeczą na świecie?
Pewnie gdzieś przeczytał że błogosławieni ci którzy wprowadzają pokój.
Tak istotnie jest napisane. Ale organizacja, którą Pan Papież kieruje, przez dwa tysiąclecia włożyła sporo wysiłku, by owo stwierdzenie rozwinąć. Nie byłoby chyba dla Pana Papieża wstydem, gdyby nieco się z ową puścizną zapoznał.
Tym razem nie Papież Franciszek, ale jeden z jego mianowańców, Arcybiskup Paglia:
Dziennikarz Lamb zapytał go potem, czy nadszedł czas na nową encyklikę o życiu, a Paglia odpowiedział: Oczywiście, to pytanie powinno być skierowane bardziej do Ojca Świętego niż do mnie. Wierzę, że nadejdzie dzień, kiedy zrobi to papież Franciszek lub następny papież. Ale co mogę powiedzieć? Oczywiście, musimy to rozwiązać.
Więcej o tym „rozwiązaniu” Paglia powiedział wyjaśniając w jaki sposób rozumie dogmaty katolickie.
Kościół nie jest muzeum artefaktów archeologicznych. On jest żywym ciałem. Konieczny jest rozwój całej architektury etycznego wymiaru życia. Tym, którzy sprzeciwiają się dyskusji na te tematy, mówię: Myślę, że istnieje głęboki problem wierności Duchowi. A to oznacza, że to jest patologia, to jest chora wiara. I wiara w formułę, a nie w Ducha.
— powiedział.
Źródło. Tak więc, idzie przygotowanie do ataku, czyli atak na Jana Pawła II musi przybrać na sile i to zarówno jako obrońcy pedofili jak i modernisty.
los napisal(a): Nie sprawia wrażenia, by choć nieco poderwał się powyżej poziomu uczestniczki konkursu piękności "I want world peace."
Może nie jest aż tak źle.
„Droga pokojowej koegzystencji zaczyna się od sprawiedliwości, która razem z prawdą, miłością i wolnością jest jednym z podstawowych warunków trwałego pokoju na świecie” – mówił papież, przywołując encyklikę św. Jana XXIII „Pacem in terris” z 1963 roku.
Komentarz
Nie ma co porównywać Franciszka do św Piotra, bo to dwa różne systemy walutowe - jeden szedł we właściwym kierunku praktycznie od początku, zaliczając mniejsze czy większe upadki, drugi zaś wydaje się tym kierunkiem być z grubsza niewiele zainteresowany, bo ma inny, lepszy.
I owszem, byli w dziejach papiestwa ludzie kompletnie niezainteresowani Bogiem ani nawet religią, co miało ten plus, że nie mieszali wiernym w głowach raczej, a ichniejsze występki nie były od razu natychmiast znane na całym świecie. Nie żeby to ich tłumaczyło, ale zepsuć zdołali stosunkowo niewiele.
Obecny Papież mam wrażenie że bardzo by chciał pchnąć katolicyzm w stronę dobroludzizmu, bo naprawdę wierzy że tak trzeba i należy i jest to dla dobra katolicyzmu. On uważa że wszelkie tradycyjne formy czy treści odpychają ludzi od Kościoła, więc trzeba robić odwrotnie - być miłym, głaskać, rozumieć wszelkie grzechy i odstępstwa i traktować z pobłażliwością. A wszystkich ortodoksów po prostu tępić bez cienia litości, dla dobra Kościoła.
Tylko co w związku z powyższym?
- a czy my jesteśmy bez winy?
- dłużej klasztora niż przeora
- już od 2 tys. lat żyjemy w czasach apokaliptycznych
- Aleksander VI-ty był gorszy
Jest jeszcze "ale bo to nie tak, to wszystko wyjęte z kontekstu!" po czym następują wygibusy godne mistrzyni Europy w pole dance żeby udowodnić, że te wypowiedzi są wyjęte z kontekstu i że papa nie powiedział tego, co powiedział, bo w sumie może i coś takiego padło ale znaczy to dokładnie coś odwrotnego.
Piszę martwią zbytnio, bo to, jak poczyna sobie papież, nie jest bez znaczenia, choć byt Kościoła od tego nie zależy a i niczyja wiara nie powinna.
Nie wiem, czy się martwicie zbytnio, czy w sam raz, wiem że z lektury tego tu wątku wynoszę miejscami wrażenie zbytniości, toteż mityguję, jeśli nie na użytego Koleżeństwa, to postronnych czytelników, mogących z tutejszej litanii biadań wynieść podobne wrażenie.
Podobnie z naszym Ojcem Świętym; pewnie że on to nie Pan Bóg i z jego powodu wiary się nie straci, ale jednak istnieje coś takiego jak publiczne zgorszenie, a i w tych dość parszywych czasach fajnie byłoby mieć u steru kogoś kto wspiera i jasno wytycza drogę, a nie dziwnie lawiruje i sobie pląsa tak, że już całkiem się we własne nogi zaplątał.
https://kresy24.pl/papiez-chce-mediowac-miedzy-ukraina-a-rosja/
Tak więc, idzie przygotowanie do ataku, czyli atak na Jana Pawła II musi przybrać na sile i to zarówno jako obrońcy pedofili jak i modernisty.
https://dorzeczy.pl/swiat/23439/watykanski-arcybiskup-bohaterem-erotycznego-muralu.html
„Droga pokojowej koegzystencji zaczyna się od sprawiedliwości, która razem z prawdą, miłością i wolnością jest jednym z podstawowych warunków trwałego pokoju na świecie” – mówił papież, przywołując encyklikę św. Jana XXIII „Pacem in terris” z 1963 roku.
https://misyjne.pl/papiez-wojna-w-ukrainie-jest-swietokradcza-trzeba-zrobic-wszystko-by-ja-zatrzymac/