Pani_Łyżeczka napisal(a): Bottega Veneta rezygnuje z merdiów społecznosciowych. Jeśli to nie akcja promocyjna tylko decyzja to mamy "stopę w drzwiach" Luxus wszak będąc elitarnym nie może być masowym, w sumie proste. Mam wrażenie poparte tylko głosem wewnętrznym, że to, plus afery polityczne to początek erozji.
Gospodarka rynkowa jest oparta na tym, że przedsiębiorca, podobnie jak klient, może sobie wybrać kontrahenta.
Czyli w sumie nie ma problemu z tym, że kobitę wywalili z samolotu za poglądy. Aha.
Ja pierwsze słyszę, żeby przedsiębiorca miał pełną swobodę w wyborze klienta.Tzn. to pewnie zależy od kraju, kontynentu i branży, ale w Polsce dyskusja raczej toczy się wokół tego, czy można odmówić wykonania konkretnej usługi (jak w głośnej sprawie druku ulotek konkretnej treści). Wyboru typu "pana X nie obsługujemy" zabrania, o ile się nie mylę, prawo handlowe -- ?
Poza tym tu powinno wejść ustawodawstwo antymonopolowe i antytrustowe (zmowa kilku potentatów medialnych) lub dotyczące bezpieczeństwa Państwa a'la Patriot Act.
Wyobrażacie sobie w "wolnorynkowych" Chinach zablokowanie jakiegoś konta czy kanału rządowego/partyjnego przez prywatną firmę?
Nie pamiętam jak się to nazywało, ale mają w USA osobne zasady dla firm, które pośredniczą w wymianie informacji ale nie odpowiadają za ich treść. Na przykład - AT&T nie odpowiada za bomby aktywowane SMSami, bo się klasyfikuje jako taka firma, i tak dalej. Ale takie zwolnienie z odpowiedzialności wiąże się z pewnymi obowiązkami. Dla mnie to ma sens - albo w pełni odpowiadasz za informacje przechowywane przez twoją firmę, albo nie odpowiadasz, ale wtedy w pewnym sensie jesteś przedłużeniem państwa. No bo co jeśli jakiś użytkownik jakiegoś portalu zuploaduje pedoporno na serwer - przechowywanie takich treści jest nielegalne, czyli co, oberwać powinna firma, bo jest właścicielem dysku twardego? A więc, skoro się za te dane nie odpowiada jak za swoje, to nie powinno się też mieć władzy nad nimi takiej, jak nad swoimi rzeczami. Czyli powinno się do nich aplikować tylko prawo z kodeksów, nie z głowy CEO.
polmisiek napisal(a): Nie pamiętam jak się to nazywało, ale mają w USA osobne zasady dla firm, które pośredniczą w wymianie informacji ale nie odpowiadają za ich treść. Na przykład - AT&T nie odpowiada za bomby aktywowane SMSami, bo się klasyfikuje jako taka firma, i tak dalej. Ale takie zwolnienie z odpowiedzialności wiąże się z pewnymi obowiązkami. Dla mnie to ma sens - albo w pełni odpowiadasz za informacje przechowywane przez twoją firmę, albo nie odpowiadasz, ale wtedy w pewnym sensie jesteś przedłużeniem państwa. No bo co jeśli jakiś użytkownik jakiegoś portalu zuploaduje pedoporno na serwer - przechowywanie takich treści jest nielegalne, czyli co, oberwać powinna firma, bo jest właścicielem dysku twardego?
Paragraf 230 ustawy Communications Decency Act. To jest kluczowe uregulowanie. Zniesienie go w całości sprawi, że z dnia na dzień znikną małe amerykańskie serwisy społecznościowe, które nie będą w stanie ponieść monstrualnych kosztów moderacji wszystkich zewnętrznych treści zamieszczonych na ich stronach.
Gospodarka rynkowa jest oparta na tym, że przedsiębiorca, podobnie jak klient, może sobie wybrać kontrahenta.
Czyli w sumie nie ma problemu z tym, że kobitę wywalili z samolotu za poglądy. Aha.
Ja pierwsze słyszę, żeby przedsiębiorca miał pełną swobodę w wyborze klienta.Tzn. to pewnie zależy od kraju, kontynentu i branży, ale w Polsce dyskusja raczej toczy się wokół tego, czy można odmówić wykonania konkretnej usługi (jak w głośnej sprawie druku ulotek konkretnej treści). Wyboru typu "pana X nie obsługujemy" zabrania, o ile się nie mylę, prawo handlowe -- ?
Nie zabrania. Nawet ten słynny artykuł z kodeksu wykroczeń - oceniony i przez rząd, i przez TK, i na tut. forum jako anachronizm z PRL - mówił jedynie o wykonaniu usługi "do której się jest zobowiązanym" - a nie o tym, że jest się zobowiązanym do wszystkiego na rzecz każdego.
Weźmy taki przykład - chcesz sobie zrobić parkiet, dzwonisz do remonciarza. On przyjeżdża, patrzy i mówi "zbyt krzywa wylewka, nie podejmujemy się". I nie, nie ma żadnego przepisu, który nakazuje zrobieni ci parkietu, po prostu. Tak samo możesz nie wpuszczać 13-latków na filmy von Triera albo powiesić przed knajpą informację, że nie obsługujesz ludzi top-less (zwłaszcza częste w miejscach, gdzie jeżdżą Niemcy).
Z tym samolotem to trochę bardziej skomplikowane oczywiście, bo raz są szczegółowe regulacje dot. lotnictwa, a dwa jak rozumiem tę anegdotkę (bo nie ma linku i ciężko powiedzieć dokładnie jak to wyglądało), miała już kupiony bilet.
(co najmniej od pewnego rządu wielkości) _____________________
No i ok, nawet nie na zasadzie "zmusiłem do napisania" , ale nikt nie napisał dotąd wprost i wreszcie padło. Więc istotnie rebelyę.pl banującą Rozuma i twittera banującego Trumpa różni zasięg i wielkość. Rozum mógł sobie iść w szereg miejsc dobrze wiedząc zresztą, że zostanie przeczytany i to w czasie liczonym w minutach od bana. A Trump nie miał gdzie pójść.
Więc problem jest tu m. zd. nie tyle w rodzaju usługi, co w swego rodzaju bezalternatywności i monopolu, jeśli już chcemy taką usługę. Tyle że tu ta bezalternatywność, w tym konkretnym przypadku jest zasługą także Trumpa.
Wyobrażacie sobie w "wolnorynkowych" Chinach zablokowanie jakiegoś konta czy kanału rządowego/partyjnego przez prywatną firmę? ____________________________
Niezbyt trafne te przykłady. Przykład z parkietem to odmowa konkretnej usługi. Dla każdego jest jasne, że firma może odmówić usługi, bo ma napięty grafik albo specjalizuje się w babeczkach z kremem maślanym, a klient chce tort angielski w kształcie smoka -- czyli z powodu właściwości usługi, a nie klienta.
Wprowadzenie kategorii wiekowej czy wymagań dotyczących stroju dotyczą całej kategorii klientów.
Ja natomiast myślę o wywieszeniu kartki, że pani Pigwy nie obsługujemy -- nieważne, co i w jakich okolicznościach chce zamówić lub kupić. Otóż nie wydaje mi się, aby taka swoboda wyboru klienta była dozwolona, ale oczywiście świat idzie do przodu, więc mogę się mylić.
Weźmy taki przykład - chcesz sobie zrobić parkiet, dzwonisz do remonciarza. On przyjeżdża, patrzy i mówi "zbyt krzywa wylewka, nie podejmujemy się". I nie, nie ma żadnego przepisu, który nakazuje zrobieni ci parkietu, po prostu. Tak samo możesz nie wpuszczać 13-latków na filmy von Triera albo powiesić przed knajpą informację, że nie obsługujesz ludzi top-less (zwłaszcza częste w miejscach, gdzie jeżdżą Niemcy).
O.K., parkieciarz przyjeżdża, patrzy wokół i mówi "masz pan na stole wSieci, jesteś pan prawicowiec cuchnący a obrzydły, nie robię, nie podejmuję się, sczeźnij, pisiorze". Niby... ma prawo (hę?) - ale cosik tu jakby jest nie tak...
rozum.von.keikobad napisal(a): Wyobrażacie sobie w "wolnorynkowych" Chinach zablokowanie jakiegoś konta czy kanału rządowego/partyjnego przez prywatną firmę? ____________________________
A co Chiny mają wspólnego z wolnym rynkiem?
Oczywiście - nic, dlatego napisałem w cudzysłowie, ale wielu "kuców" atakowało USA za banowanie chińskiego, kontrolowanego przez rząd czebolu Huawei, co miało być rzekomym uderzeniem w..wolny rynek
Też zawsze się dziwiłem tym co to koniecznie muszą na Pejsdzbuka.
Należę do ekskluzywnego klubu nieposiadaczy konta na fcb, ale mogę dać przykład, drobny niby, ale utrudniający trochę życie. Czas jakiś temu tak się porobiło, że ludzie uczestniczący w psich zawodach (jednej z dość kluczowych dyscyplin) musieli, bezalternatywnie, korzystać z tego g...ucia żeby w ogóle móc się zapisać na zawody. Nie wchodząc w szczegóły (których, jako ów wyniosły nieposiadacz, nawet do końca nie znam) był tam jakiś taki dynks że o określonej porze na fcb, na grupie otwierały się zapisy i kto pierwszy, ten lepszy. Oczywiście utrudniało to życie takim jak ja skamielinom, bo nawet zakładając że się prosiło znajomego który takowe konto tam posiadał, zazwyczaj kończyło się tak że dzięki temu głuchemu telefonowi człek nie nadążał i tylko dowiadywał się, że lista zgłoszeń już zamknięta.
Najgorsze że poza paroma wyjątkami (traktowanymi jako skrajni dziwacy i w ogóle) nikt nie protestował bo wszyscy te cholerne konta posiadali i je intensywnie użytkowali. B-)
Weźmy taki przykład - chcesz sobie zrobić parkiet, dzwonisz do remonciarza. On przyjeżdża, patrzy i mówi "zbyt krzywa wylewka, nie podejmujemy się". I nie, nie ma żadnego przepisu, który nakazuje zrobieni ci parkietu, po prostu. Tak samo możesz nie wpuszczać 13-latków na filmy von Triera albo powiesić przed knajpą informację, że nie obsługujesz ludzi top-less (zwłaszcza częste w miejscach, gdzie jeżdżą Niemcy).
O.K., parkieciarz przyjeżdża, patrzy wokół i mówi "masz pan na stole wSieci, jesteś pan prawicowiec cuchnący a obrzydły, nie robię, nie podejmuję się, sczeźnij, pisiorze". Niby... ma prawo (hę?) - ale cosik tu jakby jest nie tak...
Jeżeli cię zwyzywa, to możesz go pozwać o zwyzywanie. O zrobienie usługi - niby jak, będzie stał policjant i patrzył, czy koleś równo klei parkiet?
A zresztą... akty prawne wiszą w sieci przecież, pokażcie konkretny przepis, że parkieciarz ma obowiązek zawarcia umowy z każdym.
@Berek, ja mam konto, ale nie korzystam, bo mnie nie zachwyciło. Ale dla mnie to co najwyżej rozrywka, a dla polityków to narzędzie pracy, podobnie jak media papierowe, telewizja, radio. Albo telefon.
W sumie: czy coś stoi na przeszkodzie, żeby firmy telekomunikacyjne zdecydowały się nie przedłużać umów np. z posłami PiS? Niech korzystają z gońców, patałachy.
No teraz może coś stoi na przeszkodzie, bo PiS ma jeszcze trochę władzy -- tak jak i społecznościówki banują Trumpa dopiero kiedy odchodzi. Ale w przyszłości?
Pigwa napisal(a): W sumie: czy coś stoi na przeszkodzie, żeby firmy telekomunikacyjne zdecydowały się nie przedłużać umów np. z posłami PiS? Niech korzystają z gońców, patałachy.
Nie wiem w sumie czy chodziło o kłusolstwo, rozmnażacwo czy sezon mikołajkowy.
Na wstepie kopia metryki, pozwolenie na posiadane psy.
Nie powiem zależało mi na minimalnym inbreedzie i ciemnych pazurach i mieszkaniowej hodowli wiec zgrzytałam zębami ze złości, okazywałam i tłumaczyłam się do czego mi pies(!!!).
A pan mógł w każdej chwili powiedzieć nie, nie sprzedam pani szczeniaczka.
Też zawsze się dziwiłem tym co to koniecznie muszą na Pejsdzbuka.
Należę do ekskluzywnego klubu nieposiadaczy konta na fcb
Zawsze dziwili mnie ludzie, ktorzy zakladali w takich miejscach konto i podawali wszystkie informacje wlacznie ze zdjeciami z zycia rodzinnego. Pare lat temu przyszlo opamietanie, i takie informacje co niektorzy pokasowali. Ale samo zjawisko pokazuje, jak ludzie chetnie daja sobą manipulowac i podazaja za modami. Gdyby jakis researcher szukal mnie na takich portalach nic by nie znalazl. Mam tam konta, owszem, ale fałszywe do epizodycznych badań wlasnych )
Komentarz
Stacjonarnego
Wyobrażacie sobie w "wolnorynkowych" Chinach zablokowanie jakiegoś konta czy kanału rządowego/partyjnego przez prywatną firmę?
A więc, skoro się za te dane nie odpowiada jak za swoje, to nie powinno się też mieć władzy nad nimi takiej, jak nad swoimi rzeczami. Czyli powinno się do nich aplikować tylko prawo z kodeksów, nie z głowy CEO.
Nie zabrania. Nawet ten słynny artykuł z kodeksu wykroczeń - oceniony i przez rząd, i przez TK, i na tut. forum jako anachronizm z PRL - mówił jedynie o wykonaniu usługi "do której się jest zobowiązanym" - a nie o tym, że jest się zobowiązanym do wszystkiego na rzecz każdego.
Weźmy taki przykład - chcesz sobie zrobić parkiet, dzwonisz do remonciarza. On przyjeżdża, patrzy i mówi "zbyt krzywa wylewka, nie podejmujemy się". I nie, nie ma żadnego przepisu, który nakazuje zrobieni ci parkietu, po prostu. Tak samo możesz nie wpuszczać 13-latków na filmy von Triera albo powiesić przed knajpą informację, że nie obsługujesz ludzi top-less (zwłaszcza częste w miejscach, gdzie jeżdżą Niemcy).
Z tym samolotem to trochę bardziej skomplikowane oczywiście, bo raz są szczegółowe regulacje dot. lotnictwa, a dwa jak rozumiem tę anegdotkę (bo nie ma linku i ciężko powiedzieć dokładnie jak to wyglądało), miała już kupiony bilet.
_____________________
No i ok, nawet nie na zasadzie "zmusiłem do napisania" , ale nikt nie napisał dotąd wprost i wreszcie padło. Więc istotnie rebelyę.pl banującą Rozuma i twittera banującego Trumpa różni zasięg i wielkość. Rozum mógł sobie iść w szereg miejsc dobrze wiedząc zresztą, że zostanie przeczytany i to w czasie liczonym w minutach od bana. A Trump nie miał gdzie pójść.
Więc problem jest tu m. zd. nie tyle w rodzaju usługi, co w swego rodzaju bezalternatywności i monopolu, jeśli już chcemy taką usługę. Tyle że tu ta bezalternatywność, w tym konkretnym przypadku jest zasługą także Trumpa.
____________________________
A co Chiny mają wspólnego z wolnym rynkiem?
Wprowadzenie kategorii wiekowej czy wymagań dotyczących stroju dotyczą całej kategorii klientów.
Ja natomiast myślę o wywieszeniu kartki, że pani Pigwy nie obsługujemy -- nieważne, co i w jakich okolicznościach chce zamówić lub kupić. Otóż nie wydaje mi się, aby taka swoboda wyboru klienta była dozwolona, ale oczywiście świat idzie do przodu, więc mogę się mylić.
Nie wchodząc w szczegóły (których, jako ów wyniosły nieposiadacz, nawet do końca nie znam) był tam jakiś taki dynks że o określonej porze na fcb, na grupie otwierały się zapisy i kto pierwszy, ten lepszy. Oczywiście utrudniało to życie takim jak ja skamielinom, bo nawet zakładając że się prosiło znajomego który takowe konto tam posiadał, zazwyczaj kończyło się tak że dzięki temu głuchemu telefonowi człek nie nadążał i tylko dowiadywał się, że lista zgłoszeń już zamknięta.
Najgorsze że poza paroma wyjątkami (traktowanymi jako skrajni dziwacy i w ogóle) nikt nie protestował bo wszyscy te cholerne konta posiadali i je intensywnie użytkowali. B-)
O zrobienie usługi - niby jak, będzie stał policjant i patrzył, czy koleś równo klei parkiet?
A zresztą... akty prawne wiszą w sieci przecież, pokażcie konkretny przepis, że parkieciarz ma obowiązek zawarcia umowy z każdym.
W sumie: czy coś stoi na przeszkodzie, żeby firmy telekomunikacyjne zdecydowały się nie przedłużać umów np. z posłami PiS? Niech korzystają z gońców, patałachy.
No teraz może coś stoi na przeszkodzie, bo PiS ma jeszcze trochę władzy -- tak jak i społecznościówki banują Trumpa dopiero kiedy odchodzi. Ale w przyszłości?
Whippety O.K.
Na wstepie kopia metryki, pozwolenie na posiadane psy.
Nie powiem zależało mi na minimalnym inbreedzie i ciemnych pazurach i mieszkaniowej hodowli wiec zgrzytałam zębami ze złości, okazywałam i tłumaczyłam się do czego mi pies(!!!).
A pan mógł w każdej chwili powiedzieć nie, nie sprzedam pani szczeniaczka.
Gdyby jakis researcher szukal mnie na takich portalach nic by nie znalazl. Mam tam konta, owszem, ale fałszywe do epizodycznych badań wlasnych )