Kiedy mieszkałem sam jadłem zazwyczaj jeden posiłek dziennie. Obiadowy lub nie, zależnie od sytuacji, w ilości takiej, żeby nie być po nim głodnym. Nie stosowałem żadnych dietetycznych wzorców, typu -- warzywa tak, makaron nie. Słodycze jak najbardziej, na przykład w okresach upału przez cały dzień tylko lody bakaliowe lub z dodatkiem czekolady. Również jak najbardziej jedzenie nocne, bezpośrednio przed snem. Ale chyba najważniejsze jest, że jadłem mało i rzadko. Często ssało mnie w dołku i bywałem naprawdę głodny. Z drugiej strony, w terenie z łatwością i bez specjalnego przygotowania pokonywałem pieszo dziesiątki kilometrów.
Od dwóch lat mieszkam z mamą. Początkowa próba spożywania, jak mama, 3 posiłków dziennie, zakończyła się częstymi niedomogami układu trawiennego. Dlatego po paru miesiącach zaprotestowałem i od tamtej pory jem dwa razy dziennie. Żadnej diety, jem po prostu to, co akurat do zjedzenia jest. Niemniej po dwóch latach u mamy, większość spodni, które miałem musiałem wyrzucić bo już na mnie nie wchodzą. Ale jak kolegom wspominam, że zaczynam tyć, to się ze mnie serdecznie śmieją, i rzucają uwagi typu, że póki żyję nigdy ich nie dogonię. Ssanie w dołku i uczucie głodu całkowicie zniknęły. Chodzę znacznie mniej. Parę tygodni temu była potrzeba i dzięki Bogu udało mi się przejść około 10 kilometrów, ale do dzisiaj bolą mnie stopy.
Kończąc wypada jakoś porównać wymienione sytuacje. Jeżeli chodzi o mnie to wolę ssanie w dołku i uczucie głodu od tej aktualnej sytej ociężałości. Ssało, ssało ... aż nadeszła pora posiłku i przestało i następnego dnia znowu to samo -- moim zdaniem da się z tym żyć. Natomiast teraz niepokoi mnie, że tak niewielki dystans (10 km) spowodował długotrwałe dolegliwości stóp. Wcześniej nigdy tego nie było. O innych, przykrych objawach sytości i bezruchu nawet nie wspomnę
Nie wiem jak czesto pokonujesz 10 km. ale jesli nie robisz tego systematycznie to chyba normalne, ze stopy sie buntuja. ja tez wole uczucie niedosytu niz sytosci. Prawda jest tez taka, ze jem czesto z...nudow. Choc nudze sie rzadko… Kolego jakbym ja z mama mieszkala, to… lepiej nie mowic;)
Tycie to jest moja pasja. Zawsze byłem chudy, nie szczupły ale chudy. Więc te luźne w pasie gacie, zapinanie paska na ostatnią dziurkę albo dorabianie dziurek w pasku, wiecznie zimne stopy, nos i uszy mimo grubych skarpet i czapki w zimie, koszule wiszące jak na wieszaku, marynarki sterczace na ramionach to była moja codzienność. Od zeszłego roku jestem właścicielem prawie 80 kg masy ciała i jestem szczęśliwy. Ta opona na brzuchu to jest coś!, już nie muszę szczycić się jakimś kaloryferem na brzuchu ale mam porządny bojler. I twarz okrągła, klata "urosła", barki szersze. No, jest moc! Na tą zimę planuje dobić do 80 kg. Tak że tycie to jest to!
marniok napisal(a): wiecznie zimne stopy, nos i uszy mimo grubych skarpet i czapki w zimie, koszule wiszące jak na wieszaku, marynarki sterczace na ramionach to była moja codzienność. Od zeszłego roku jestem właścicielem prawie 80 kg masy ciała i jestem szczęśliwy.
Czyli co? już nie jest koledze zimnow uszy nos i stopy? Wydawało mi się że to kwestia krążenia, a na to podobno otyłość nie pomaga. Czy może wychodował kolega tłuszcz na nosie i uszach?
krtek00857 napisal(a): Parę tygodni temu była potrzeba i dzięki Bogu udało mi się przejść około 10 kilometrów, ale do dzisiaj bolą mnie stopy.
A czy przypadkiem nie badałeś się w kierunku boreliozy?
Forumowy znachoryzm jak najbardziej, cieszę się Brzoście, że nie jestem w tym sam.
Ale, jako leśny ludek, czy zdajesz sobie sprawę z wiarygodności (lub jej braku) najpopularniejszych testów na borelkę i w jaki sposób ją najwiarygodniej zdiagnozować przy dawnym zakażeniu?
marniok napisal(a): wiecznie zimne stopy, nos i uszy mimo grubych skarpet i czapki w zimie, koszule wiszące jak na wieszaku, marynarki sterczace na ramionach to była moja codzienność. Od zeszłego roku jestem właścicielem prawie 80 kg masy ciała i jestem szczęśliwy.
Czyli co? już nie jest koledze zimnow uszy nos i stopy? Wydawało mi się że to kwestia krążenia, a na to podobno otyłość nie pomaga. Czy może wychodował kolega tłuszcz na nosie i uszach?
Wiadomka że kwestia krążenia ale pisze o całościowym odczuciu. I jest zdecydowana poprawa.
Przez prawie pięć lat nie jadła praktycznie nic poza owocami i twierdzi, że jej ekstremalna dieta sprawia, że czuje się jak „na haju”. Architekt wnętrz, Tina Stokłosa, pochodzi z Warszawy. Po raz pierwszy wypróbowała dietę frutariańską w grudniu 2013 roku. 39-latka od razu zauważyła pozytywne efekty, ale uznała, że w domu pokusa jest zbyt duża, by wytrwać na diecie. Dlatego 3 lata temu postanowiła przenieść się na Bali, aby odkryć bardziej egzotyczne owoce i w pełni przejść na frutarianizm.
ethanol napisal(a): Przez prawie pięć lat nie jadła praktycznie nic poza owocami i twierdzi, że jej ekstremalna dieta sprawia, że czuje się jak „na haju”. Architekt wnętrz, Tina Stokłosa, pochodzi z Warszawy. Po raz pierwszy wypróbowała dietę frutariańską w grudniu 2013 roku. 39-latka od razu zauważyła pozytywne efekty, ale uznała, że w domu pokusa jest zbyt duża, by wytrwać na diecie. Dlatego 3 lata temu postanowiła przenieść się na Bali, aby odkryć bardziej egzotyczne owoce i w pełni przejść na frutarianizm.
zauwazylam, ze wspolnym mianownikiem wszelkiej masci swirow jest wlasnie "unoszenie sie 30 cm. nad ziemia". ale powiedz takiemu, ze niektorzy katolicy (np. Teresa z Avila, ktorej swieto obchodzimy za tydzien) robili to bez jedzenia owocow…
faktem jest tez, ze wiele osob szuka w diecie ratunku przed chorobami smierteknymi (najczesciej oczywiscie rak). tez bym pewnie tak zrobila. byloby ciekawe poznac statystyki na ile to jest pomocne...
Forumowy znachoryzm jak najbardziej, cieszę się Brzoście, że nie jestem w tym sam.
Ale, jako leśny ludek, czy zdajesz sobie sprawę z wiarygodności (lub jej braku) najpopularniejszych testów na borelkę i w jaki sposób ją najwiarygodniej zdiagnozować przy dawnym zakażeniu?
Wiem, dlatego w sumie przechodziłem 3 testy zanim zaaplikowano mi kurację.
Forumowy znachoryzm jak najbardziej, cieszę się Brzoście, że nie jestem w tym sam.
Ale, jako leśny ludek, czy zdajesz sobie sprawę z wiarygodności (lub jej braku) najpopularniejszych testów na borelkę i w jaki sposób ją najwiarygodniej zdiagnozować przy dawnym zakażeniu?
Wiem, dlatego w sumie przechodziłem 3 testy zanim zaaplikowano mi kurację.
Skorzystam z okazji i dopytam: jakie testy polecałby Pan w celu diagnozy? Z krwi wystarczy? Mam akurat na bieżąco przypadek, gdzie z pierwszego badania krwi po 2 miesiącach nic nie wyszło, ale po kolejnym miesiącu pojawiły się objawy (związane właśnie ze stopami), które mogą wskazywać, że jest coś na rzeczy.
Mania napisal(a): W diecie antyrakowej chodzi o odkwaszanie i zwalczanie wolnych rodników. Same owoce nie wystarczą.
zapewne ale w takiej sytuacji czlowiek ma potrzebe zrobienia czegos. na szczescie nie jestem w temacie, mysle, ze dobra dieta moze przystopowac pewne procesy.
Skorzystam z okazji i dopytam: jakie testy polecałby Pan w celu diagnozy? Z krwi wystarczy? Mam akurat na bieżąco przypadek, gdzie z pierwszego badania krwi po 2 miesiącach nic nie wyszło, ale po kolejnym miesiącu pojawiły się objawy (związane właśnie ze stopami), które mogą wskazywać, że jest coś na rzeczy.
Za cienki jestem żeby polecać. W każdym razie u mnie w ELISA wyszło pozytywnie, w PCR negatywnie, a później Western Blot, który podobno jest od nich lepszy potwierdził wynik pozytywny.
Neuroboreliozę przerabialiśmy w najbliższej rodzinie: test Elisa - typowa "przesiewówka" tzn wysokie prawdopodobieństwo "false positive" pomijalnie małe "false negative". Zatem jeżeli wynik negatywny można spać spokojnie, jeżeli pozytywny trzeba sprawdzić czymś lepszym. PCR - pomijalnie małe prawdopodobieństwo "false positive" ale trzeba się liczyć z false negative w fazie utajonej lub po zaleczenu. Western Blot - faktycznie najlepszy przy pierwszym diagnozowaniu. Jednak może dawać false positive długo po pełnym wyleczeniu.
Przeróżne, bo może się lokować w różnych organach. Najczęściej bóle stawów, ale mogą być też bóle głowy (neuroborelioza) co swego czasu dotknęło moją Córkę.
Uprawiam dwa razy w miesiącu suche posty: 24 godziny bez jedzenia i picia (przy myciu zębów należy ładnie wszystko wypluć). Nie jadam słodyczy (fruktoza w owocach ma ich wystarczająco dużo), tłustego mięsa (tylko indycze), jasnego chleba, makaronu i białego ryżu. Zasadniczo jem mało. Pracuję fizycznie (lekko, ale na nogach) przez cztery godziny (jak każdy szanujący się biały człowiek), minimalizuję użycie auta, a trzy razy w tygodniu trzepię skrzydłami na basenie przez całe 40 minut. Siły mam od groma, i generalnie się nie męczę. Sypiam zdrowo przez osiem godzin.
jowita napisal(a): Uprawiam dwa razy w miesiącu suche posty: 24 godziny bez jedzenia i picia (przy myciu zębów należy ładnie wszystko wypluć). Nie jadam słodyczy (fruktoza w owocach ma ich wystarczająco dużo), tłustego mięsa (tylko indycze), jasnego chleba, makaronu i białego ryżu. Zasadniczo jem mało. Pracuję fizycznie (lekko, ale na nogach) przez cztery godziny (jak każdy szanujący się biały człowiek), minimalizuję użycie auta, a trzy razy w tygodniu trzepię skrzydłami na basenie przez całe 40 minut. Siły mam od groma, i generalnie się nie męczę. Sypiam zdrowo przez osiem godzin.
Nic z tego nie robię. No ok, posty bez jedzenia 2 razy w roku (W. Piątek i Środa Popielcowa) ale piję dużo wtedy, nie jem chudego mięsa (tylko wieprzowina i wołowina), uwielbiam makaron i jasny chleb no i słodycze. Jem ile chcę. Pracuje w biurze (8h na stołku). Nie chodzę na basen. Nie mam auta. Siły mam, nie meczę się, Sypiam zdrowo przez 8 godzin albo ile tam dzieci pozwolą.
jowita napisal(a): Uprawiam dwa razy w miesiącu suche posty: 24 godziny bez jedzenia i picia (przy myciu zębów należy ładnie wszystko wypluć). Nie jadam słodyczy (fruktoza w owocach ma ich wystarczająco dużo), tłustego mięsa (tylko indycze), jasnego chleba, makaronu i białego ryżu. Zasadniczo jem mało. Pracuję fizycznie (lekko, ale na nogach) przez cztery godziny (jak każdy szanujący się biały człowiek), minimalizuję użycie auta, a trzy razy w tygodniu trzepię skrzydłami na basenie przez całe 40 minut. Siły mam od groma, i generalnie się nie męczę. Sypiam zdrowo przez osiem godzin.
Nic z tego nie robię. No ok, posty bez jedzenia 2 razy w roku (W. Piątek i Środa Popielcowa) ale piję dużo wtedy, nie jem chudego mięsa (tylko wieprzowina i wołowina), uwielbiam makaron i jasny chleb no i słodycze. Jem ile chcę. Pracuje w biurze (8h na stołku). Nie chodzę na basen. Nie mam auta. Siły mam, nie meczę się, Sypiam zdrowo przez 8 godzin albo ile tam dzieci pozwolą.
zabobony? ja nie wię, jedni mówią ze krow a,nie, inni że tak, zgoda jest co do kur, ryb i cebuli, kartofle też reszta - gluten, laktoza, tłuszcz i cukier wont! pozostaje kuchnia matki Ghandiego - dźinistki chyba
Coś w tym jest, ponoć różne grupy krwi mają różne preferencje. Ja mam "zero", czyli ponoć mięso ok, nabiał gorzej, i to się sprawdza.
A ja mam B, przeczytałem że to krew koczowników - wszystkożerców więc się nie stresuję i żrę wszystko na co mam ochotę W tej samej książce było co prawda napisane że posiadacze tej grupy są zamożniejsi niż średnia, co się akurat w moim wypadku średnio sprawdza ;-) Aha i jeszcze była mimochodem taka uwaga, że wszyscy Żydzi mają B.
Komentarz
Od dwóch lat mieszkam z mamą. Początkowa próba spożywania, jak mama, 3 posiłków dziennie, zakończyła się częstymi niedomogami układu trawiennego. Dlatego po paru miesiącach zaprotestowałem i od tamtej pory jem dwa razy dziennie. Żadnej diety, jem po prostu to, co akurat do zjedzenia jest. Niemniej po dwóch latach u mamy, większość spodni, które miałem musiałem wyrzucić bo już na mnie nie wchodzą. Ale jak kolegom wspominam, że zaczynam tyć, to się ze mnie serdecznie śmieją, i rzucają uwagi typu, że póki żyję nigdy ich nie dogonię. Ssanie w dołku i uczucie głodu całkowicie zniknęły. Chodzę znacznie mniej. Parę tygodni temu była potrzeba i dzięki Bogu udało mi się przejść około 10 kilometrów, ale do dzisiaj bolą mnie stopy.
Kończąc wypada jakoś porównać wymienione sytuacje. Jeżeli chodzi o mnie to wolę ssanie w dołku i uczucie głodu od tej aktualnej sytej ociężałości. Ssało, ssało ... aż nadeszła pora posiłku i przestało i następnego dnia znowu to samo -- moim zdaniem da się z tym żyć. Natomiast teraz niepokoi mnie, że tak niewielki dystans (10 km) spowodował długotrwałe dolegliwości stóp. Wcześniej nigdy tego nie było. O innych, przykrych objawach sytości i bezruchu nawet nie wspomnę
Nie wiem jak czesto pokonujesz 10 km. ale jesli nie robisz tego systematycznie to chyba normalne, ze stopy sie buntuja.
ja tez wole uczucie niedosytu niz sytosci. Prawda jest tez taka, ze jem czesto z...nudow. Choc nudze sie rzadko…
Kolego jakbym ja z mama mieszkala, to… lepiej nie mowic;)
Zawsze byłem chudy, nie szczupły ale chudy. Więc te luźne w pasie gacie, zapinanie paska na ostatnią dziurkę albo dorabianie dziurek w pasku, wiecznie zimne stopy, nos i uszy mimo grubych skarpet i czapki w zimie, koszule wiszące jak na wieszaku, marynarki sterczace na ramionach to była moja codzienność.
Od zeszłego roku jestem właścicielem prawie 80 kg masy ciała i jestem szczęśliwy.
Ta opona na brzuchu to jest coś!, już nie muszę szczycić się jakimś kaloryferem na brzuchu ale mam porządny bojler. I twarz okrągła, klata "urosła", barki szersze. No, jest moc!
Na tą zimę planuje dobić do 80 kg.
Tak że tycie to jest to!
Ale, jako leśny ludek, czy zdajesz sobie sprawę z wiarygodności (lub jej braku) najpopularniejszych testów na borelkę i w jaki sposób ją najwiarygodniej zdiagnozować przy dawnym zakażeniu?
całościowym odczuciu. I jest zdecydowana poprawa.
Świry:
https://www.fakt.pl/kobieta/moda-i-uroda/tina-stoklosa-i-simon-beun-frutarianie-z-bali/98p2b1d#slajd-1
faktem jest tez, ze wiele osob szuka w diecie ratunku przed chorobami smierteknymi (najczesciej oczywiscie rak). tez bym pewnie tak zrobila. byloby ciekawe poznac statystyki na ile to jest pomocne...
jakie testy polecałby Pan w celu diagnozy? Z krwi wystarczy? Mam akurat na bieżąco przypadek, gdzie z pierwszego badania krwi po 2 miesiącach nic nie wyszło, ale po kolejnym miesiącu pojawiły się objawy (związane właśnie ze stopami), które mogą wskazywać, że jest coś na rzeczy.
najlepiej punkcja lędzwiowa płynu m-r ale to dopiero po pozytywnym wniku z krwi
test Elisa - typowa "przesiewówka" tzn wysokie prawdopodobieństwo "false positive" pomijalnie małe "false negative". Zatem jeżeli wynik negatywny można spać spokojnie, jeżeli pozytywny trzeba sprawdzić czymś lepszym.
PCR - pomijalnie małe prawdopodobieństwo "false positive" ale trzeba się liczyć z false negative w fazie utajonej lub po zaleczenu.
Western Blot - faktycznie najlepszy przy pierwszym diagnozowaniu. Jednak może dawać false positive długo po pełnym wyleczeniu.
Nic z tego nie robię. No ok, posty bez jedzenia 2 razy w roku (W. Piątek i Środa Popielcowa) ale piję dużo wtedy, nie jem chudego mięsa (tylko wieprzowina i wołowina), uwielbiam makaron i jasny chleb no i słodycze. Jem ile chcę. Pracuje w biurze (8h na stołku). Nie chodzę na basen. Nie mam auta.
Siły mam, nie meczę się, Sypiam zdrowo przez 8 godzin albo ile tam dzieci pozwolą.
no ale, moj dhogi, ty juz tak masz. takie masz geny. my tu piszemy o ludziach normalnych;)
ja nie wię, jedni mówią ze krow a,nie, inni że tak, zgoda jest co do kur, ryb i cebuli, kartofle też
reszta - gluten, laktoza, tłuszcz i cukier wont!
pozostaje kuchnia matki Ghandiego - dźinistki chyba
W tej samej książce było co prawda napisane że posiadacze tej grupy są zamożniejsi niż średnia, co się akurat w moim wypadku średnio sprawdza ;-)
Aha i jeszcze była mimochodem taka uwaga, że wszyscy Żydzi mają B.