Wyznania b. korwinisty
JORGE napisal(a):Ależ ja chętnie odpem, bo się nie kryguję. Nadto, zawsze mie trochę brakowało jakiegoś przełomu w bulwie i w końcu się dorobiłem, więc dam świadectwo.
Powiedz mi Ignac, bo gdzieś to napisałeś, skąd u ciebie jest (była) sympatia do tej całej Konfederacji ? W którym momencie, za co, co rusza ? Moje pytania nie mają drugiego dna, szedłem podobną jak ty drogą, dziś nie mogę patrzeć na ryje pokroju Michalkiewicza, Korwina, nie mówiąc już o narodowcach.
Ovaj, na starożytne pismo korwinistów, Wstańczyka, natknąłem się w roku 1987, jak miałem 12 lat. Dał mi go Włodzio, stary znajomy z dzieciństwa, człowiek o 8 lat starszy, który oprowadził mnie po całym Beskidzie Sądeckim i po którym mam zamiłowanie do tej, niejako rodzinnej ziemi.
I to pismo zupełnie mnie zafascynowało, tchnęło świeżością, było w nim mnóstwo rzeczy, których gdzie indziej - nie było. Nu, zostałem twardym korwinistą, co się np. przejawiało w tym, że jak w 8 klasie będący pani od geografii wysłała mnie do kiosku po "Politykę" to jej odpaliłem - co, tę komunistyczną szmatę? To co mam czytać tedy? Jak to co? Czasik! Kupiłem jej Czasik i została działaczką UPR. Tak było.
Co jest fajnego w korwinizmie? Ano to, że enrichez-vous! Lassez faire! Precz z komuną, totalną regulacją wszystkiego, niech rozkwita sto kwiatów, Polska rośnie w siłę, a Naród się bogaci! To chyba oczywiste, że jak będzie mniej podatków - UPR to gospodarka się rozwinie, wszyscy będziemy bogatsi, a dzieci będziemy posyłali do szkoły, której światopogląd będzie odpowiadał temu, co dla dziecka chcą rodzice. Człowiek nie jest własnością państwa i to on jest kowalem własnego losu. Ograniczone zasoby należy alokować racjonalnie, tam gdzie przynoszą największą korzyść. A wdowy i sieroty na pewno znajdą wsparcie u sąsiadów, którzy ze swego dobrobytu chętnie się z nimi podzielą, boć wiedzą sąsiedzi za co kto siedzi. Zróbmy w Polsce jedną wielką SSE, będzie jak w Hąkągu czy choćby w Jużnej Korei, tylko nie zapomnijmy wydzielić paru parków narodowych. Lata 1990-91 były super, poczta szła z Warszawy do Białegostoku jeden dzień, ulice były pozamiatane, można było ze szczęk kupić wszystko, a na placu Konstytucji zupę z krabów za 7 zł.
Świat korwinoski jest prosty, ładnie streścił mi go kiedyś red. Sommer: "Direct cash flow dobrze tłumaczy prawie wszystkie zachowania społeczne. Jeśli nie wiesz, z czego wynika dane zjawisko, to zbadaj DCF, to się dowiesz."
Do tego w Czasiku, a i we Wstańczyku, sporo było kawałków słodkiego dra Bartyzla, któren zawsze miał fajnego jobla na punkcie fhąsuskiej monarchii, boskiem olejem namaszczonej. W Czasiku były też świetne fejletony Stana, które w 1991 były świeże i stylistycznie odkrywcze. Ziemniakiewicza były też superfajoskie kawałki, czytałem je zawsze jednym tchem, na początku obcowania z danym nrem Czasiku. Albo te wszystkie amerykańskie wywody, że Roosevelt zbrodzień, bo był w Hameryce normalny w cyklu koniunkturalnym kryzys, z którego by się w bez kozery pół roku sami wygrzebali, a przez jego błazeński New Deal - trwał lat 10 i jeszcze dał po krzyżach sanacyjnej Polszcze, tak że huhu! O, albo bohaterski jenerał Pinosze, który uratował Chile przed czerwoną zarazą, i jeszcze wprowadził kapitałowy system emerytur, radujmy się! Franco też równy chłop.
Co jest fajnego w narodowizmie? Jak to co? Przypomnę tylko pisemko Bastion (z Białegostoku!) młodego Romcia Giertycha i jego juwenilium literackie "Za błękitnym kurtonem". Naród Polski jest spoko narodem, chodzimy w masie do Kościoła Świętego, mamy szaconek dla barw i tra
dycji narodowej i nie będzie Szwabo tradycyjnie pluł nam w twarz. Proste? Proste. Wogle, nie rozumiem jak można nie być narodowcem. Świat narodowca też jest prosty i logiczny. Kto Gospodarzami w Polsce - Polacy! No bo przecie kto? Wujnia ma nam dmuchać w kaszę, ze swoimi rozporządzeniami w sprawie krzywizny zjebanana? A Pinosze i Franco równe chłopy. Mój kumpel z liceum, Miś Kamiński też równy chłop, bo pojechał do Lądka Zdroju dać jenerałowi France ryngraf. Nu, piękny gest, na pohybel zbrodniczemu reżymowi Tońcia Blera i lewactwu wogle.
Potem pojawiły się różne kamyczki, które bardziej lub mniej uwierały.
A to Daniel Dzwon, ze swoimi sprzecznościami kulturowymi kapitalizmu - że kapitalizm żeruje na tradycyjnych instytucjach, ale ich nie wspiera, więc jest unsustainable.
A to kol. Zajac, który, gdym go szoferował z Kazimierskiego zlotu do Otwocka, powiedział mi: "Skoro od tylu lat piszą w Czasiku, że w Szwecji są za wysokie podatki, to w tej chwili powinna tam być czarna zionąca dziura, a jakoś ciągną, nie? Trochę przez to przestałem wierzyć w korwinizm".
A to sama Wujnia z kolei, która jako klub byłych potęg kolonialnych postanowiła skolonizować EŚW i łoić rentę kapitałową bez opamiętania. Pamiętacie miliard maruchów z Banku Światowego czy tam innego Banku Odbudowy na walkę z głodem w Polszcze, za które se Kaufland postawił sieć dyskontów?
A to rybołówstwo, branża w której zacząłem robić, i która mi uświadomiła, że to się łatwo mówi "Róbta co chceta", a tymczasem połowy ryb muszą być ściśle uregulowane co do kilograma, bo inaczej wszystko juchy w dwa lata wyłowią. No to może w innych branżach jest podobnie?
Albo ktoś gdzieś napisał, że stawianie na rolnictwo nie ma przyszłości, bo dobrych ziem jest tylko tyle, wzrost wydajności jest ograniczony i z konieczności trzeba przestawić się na gorsze ziemie i wielką chemię w nawozach. Przemysł jest lepszy, bo jego rozwój jest nieograniczony; jak się skończy wydajność habryki, to łatwiej postawić obok drugą habrykę niż hektar czarnoziemu. Rozwaliło mi to narrację któregoś z Chicago Bojsów, któren perorował, że kukurydza to świetna technologia, bo można za nią dostać Toyotę zza morza, super interes.
Albo ten ich ólóbiony greps, że dolary to tylko takie zielone papierki, gówno warte, a obcokrajowcy dadzą nam za nie wspaniałe dobra. (Super, ale skąd wziąć te dolary? Akurat nie mam pod ręką maszynki do drukowania.)
Potem przyszedł Jan Filip Staniłko z seminarium, w którym uczenie wykładał, że niestety trzeba się zgodzić na pewne zmniejszenie wydajności, żeby coś konkretnego w Polszcze postawić. Ameryka ma inaczej, ma ogromny rynek i ogromną historię prywatnych firm zaspokajających publiczne potrzeby. Europa takiej tradycji nie ma i prywatyzacja u nas to sprzedanie Telekomunikacji Polskiej francuskiemu skarbowi państwa, a ciepłownictwa - szwedzkiemu skarbowi państwa. Energetykę w Gdańsku ogarnia zaś jakaś miejska spółeczka z NRD. A Januszek? Ostatnio po latach odwyku od jego publicystyki obejrzałem se klip na Jutrąbce, gdzie się zapluwa, że CPK polega na tym, że jacyś tam urzędnicy kradną mu pieniądze, żeby je rozkraść - a jeśli lotnisko istotnie będzie potrzebne to racjonalni bizniesmieni je racjonalnie i oszczędnie zbudują. Ba, opowiadał Grzesik jak to Januszek w heroicznych latach 80. budował lotnisko Okęcie, ależ były zbyty.
Ostatnio, choć to anachroniczne w tej histoerii, kol. los rzucił fajnego bąmota: "Januszek tylko tak mówi, że każdy gupi ma swój rozum, ale dziwnie odrzuca wszystkie społeczne instytucje, jakie ten zbiorowy rozum zbudował przez ostatnie 1000 lat."
Noji, w końcu przyszedł rok 2008, w którym to okazało się, że wszechświatowe banki coś tam spaprały w jakichśtam kwitach i zbańczyły. Zbańczyły? - pomyślałem sobie po korwinosku - A bo to pierwszyzna w dziejach wszechświatowej gospodarności? To posłać syndyka, niech rozdzieli masę upadłościową i po krzyku. A tu nie! Wielki rejwach, aj waj gospodarność się wali, dawaj Wuju Samciu pińcet milijardów i to na szybko, bo będziemy głośno płakać i tupać nogami! I Wujcio Samcio w podskokach dał. No zaraz, zaraz, serio? To po to było tyle truć, że jak ktoś źle zarządza to upada, a na jego miejsce przyjdą lepsi i mądrzejsi? E.
Potem przyszedł rok 2010 i przedterminowe wybory prezydenckie, po których ogłosiłem "Wszyscy jesteśmy pisowcami!" - i wyobraźcie se, UPR-owcy mi powiedzieli "Wała!". Jakoś skisłem.
No i ostatni kroczek ku przepaści, czyli wybory 2011, w ramach których Januszek urządził w Stalowej Woli (tak, w Stalowej Woli Narodu Polskiego!) sąd nad Powstaniem Warszawskim. Kimże ty jesteś, Januszku z kradzionym herbem, żeby sądzić Powstańców? Zbyt długo patrzyłem przez palce na twoje dziwactwa, od dzisiej będę przez palce patrzył na dziwactwa Jarosława Kaczyńskiego!
I wtedy jakoś wróciły do mnie te jego wszystkie dziwactwa, a to Bandyta spod Bezdan co uciekł z frontu w 1920 pod pierzynę kochanki i zmarł na syfilizm, a to nieodpowiedzialna gówniażeria, która w 1830 podniosła zbrodniczą rękę na ośmiu generałów i jednego Mikołaja II, z Bożej łaski krura Polski, a to kapliczka Ducha Świętego, którą se postawił w Józefowie, nie po to by czcić Ducha Świętego, ale po to by zwalczać niemęski kult Najświętszej Maryi Panny, Bożej Rodzicielki.
Se pedzmy, że stosunek do tayszy radzieckich zawsze - co najmniej od 6 rż - miałem trochę jak Wieniawa, gdy się do Legionów zaciągał. Piłsudski: Ależ panie Bolesławie, pan jesteś konserwatysta, a my mamy postępowy program społeczny! W dupie mam program społeczny panie Józefie, ja chcę bić Moskala! A po wejściu do Kelc, gdy ktoś rzucił legionistom zza okiennicy: Ludzie! Wy Polskę gubicie! - odparował: W dupie mam Polskę, ja chcę Moskala bić!
Januszek zaś pojechał na okupowany Krym, gdzie go sfotografowali jak z przymkniętymi oczami stoi oparty plecami o stół.
Co zaś do pana Stana, to od zawsze szczekał na Brooklyńską Radę Żydów, że chce od Polski wyciągnąć za bezdurno pińcet milijardów dolarów. I ostatnio coraz bliżej do Narodowego Dnia Przepraszania Stanisława Michalkiewicza, bo enuncjacje ze strony szlachty jerozolimskiej nie słabną, pisoski nierząd zamiast kazać spierdalać to się przed starszymi i mądrzejszymi cięgiem czołga, a ustawa 447 zachodzi nas od tyłu. Także tak.
Konfedery jako bytu jakoś nie zarejestrowałem, poza obezwładniającym aromatem onuc, który wokół siebie roztacza. No, nie zaistnieli dla mnie poza tem.
A skąd moja rezydualna sympatia? Ano, red. Sommer to wciąż jeden z najbłyskotliwszych i najinteligentniejszych intelektualistów w tym kraju, na dodatek jako bodaj pierwszy wprowadził do obiegu Operację Polską NKWD. On też nie dostał grantu na to z IHUW, bo w IHUW granty są tylko na historię Żydów, a nie jakichś tam zapijaczonych polaczków - więc za własne to sfinansował. Albo taki Januszek, u którego bywałem na imieninach, on u mnie na ślubie, a przodek mój był nawet w Radzie Głównej UPR, choć na stare lata cięgiem wyrzekał na Januszka komunistę z SD na ruskim postronku. Noji, sam pan Stan, którego nie widziałem z 15 lat, a który jest uroczym człowiekiem i tak niesamowicie przeklina, że w każdym zdaniu musi ze dwa trzy soczyste bluzgi wpleść. I oczywiście red. Ziemniakiewicz, który też uroczym jest człowiekiem i też go 15 lat nie widziałem.
Tyle.
Programu pozytywnego szczególnego nie mam, poza może "Bić kurwy i złodziei, mości hrabio!" Trochę petersonizmu, na zasadzie że muszą być postępowcy, co burzą granice, bo taki mają temperament - i muszą być konserwole, co to granice wzmacniają i politurują polichromie, bo też taki mają temperament. A proces potyliczny polega na racjonalnym dyskursie między nimi i znajdowaniu rozwiązania odpowiedniego dla czasu i miejsce.
Ale po co mie program potyliczny, skoro PiS dostał 26 ełro-mandatów, a Koalicja Złych Ludzi + Oberpedał wszystkiego 25? Przyjdzie jesienią d'Hondt i ich źle, perspektywa pozytywna.
2
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Ostatecznie uważam, że mam jakiś tam balans myślenia politycznego dzięki odkryciu roli Kościoła, kultury, historii i geografii.
Gdybym wskazał przełomowy tekst : Fronda 39- "Narodziny Polski Ludowej" Nikodema Bończy-Tomaszewskiego
Tylko dobro i ludzie stojący po jego stronie plastykowe/plastykowi, niepełni, niedomalowani. Ten przechył i brak równowagi, rzutuje na odbiór całości przez czytelnika.
Tak jak Apocalypto Gibsona traktuje przede wszystkim o wzajemnym ganianiu po lesie, z żądzą mordu w oczach, choć tytul, początek i zakończenie mają sugerować że scenariusz jest o czymś więcej.
Lepiej się czyta i lustra nie trzeba
A kiedy Janusz Mikke podszywający się pod herb Korwin zaczął mi wonieć moskiewską onucą? W roku 1990. Kiedy Litwa ogłosiła niepodległość nadał jakąś absurdalną argumentację, dlaczego Polska Litwy nie powinna uznać.
Wszystko już było wiadome i to tak wyraźnie, jakby bili w dzwony i odpalali sztuczne ognie. Trzeba tylko umieć na to patrzeć.
ja się dziwię, że on wdał się w tą prymitywną hucpę Konfederacji
a w euforii w niedzielę napisał, że "teraz to dopiero zaatakują PiS"
Jak tak to jest dla mnie wróg, szkodnik i trzeba się trzymać od niego z daleka.
Widać , że grają w interesie obcym na rozerwanie PiS.
"La Vey wielokrotnie podkreślał, że jego największą inspiracją była Rand oraz Alistair Crowley ( znany okultysta). Rand tchnęła go duchem, a z Crowley’a zaczerpnął rytuał swoich obrządków."
Gdzieś po 2010 NCz zaczął się do niej dystansować, ale w latach 90tych entuzjastycznie popierał.
.https://nczas.com/2018/03/17/wozinski-wiedzma-z-leningradu/
A elaboraty o Ayn R. - po jednej lekturze - już se darowałam.
pierwszy raz go czytałem w 2006 roku (we Szkocji, z braku polskich gazet-lub-czasopism przestawiłem sie na internet, a tam brylował JKM już!)
w 2010 porzuciłem nawet podczytywanie, bo "wszyscy zostalismy pisowcami".
Owszem, widziałem go wcześniej w TV, w Sejmie - ale pan z muszką budził u mnie rozbawienie.
Zadziwia mnie ten jego lep na młodszą młodzież i podstarzałą młodzież. Człowiek miód - tyle muszek już utopił, a inne wciąż lecą do jego cukrowej gadki.
ps.
Zdziwiony byłem niegdyś, że Ziemkiewicz pisarz s-f i Ziemikiewicz polityk-publicysta to ta sama osoba, jako fan tej literatury (zwłaszcza Zajdla).
Pocieszam się, że obecnie Legutek sprawdzony, chyba wolty nie wywinie, więc może zła passa się odwróciła, bo inaczey w następnych wyborach osobowych udziału nie wezmę. Noji się zobaczy kogo Kaczor wytypuje.