Skip to content

Wyznania b. korwinisty

123468

Komentarz

  • Kuba_ napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Co znaczy "zrobić simsy"?
    Zrozumiałem to jako zabawę ludzikami, jak w grze-symulacji "The Sims". Można wszystko przestawiać, budować, ustawiać im życie no i dokonać najwyższej formy czynu własnościowego - zniszczyć.
    Kurde, już starożytni Rzemianie domali nad kwestią, czy zniszczenie rzeczy, ius abutendi, wogle należy do zakresu prawa własności.
  • polmisiek napisal(a):
    Wydaje mi się, że Jorge zbyt ochoczo ekstrapoluje. Pewnie dokonał trafnych obserwacji na wycinku rzeczywistości, z którym się zetknął, ale to nie jest jeszcze cały świat. Z tymi ludźmi, co to wolą 4 zamiast 8 ze względu na atmosferę, to może być tak, że ci, którzy przede wszystkim chcieli więcej zarabiać są już od lat na Zachodzie. Chociażby mój tata, i cała rzesza Polaków, z którymi się tam zetknął. Masy ludzi cierpią nie widząc swoich rodzin latami dokładnie z powodu takiego, żeby zarabiać 8 zamiast 4.
    To jest wszystko kwestia skali. Jorge trafnie pokazał skrajności -- ale to są wąsy krzywej Gaussa, co wszyscy wiedzą. Kolega też dobrał niewłaściwe wartości. Proponuję zrobić to samo ćwiczenie umysłowe, ale z pensjami 7500 i 8500.
  • rozum.von.keikobad napisal(a):
    90% które miałem na myśli, to właśnie nie jest top zarabiających. Tylko zwykli ludzie, którzy zarabiają medianę, a często mają jeszcze kogoś na utrzymaniu.
    Czy 90% i mediana to jakiś sprytny środek stylistyczny?
    rozum.von.keikobad napisal(a):
    Bo ludzie przychodzą do pracy po kasę. Nie byłoby kasy - (prawie) nikt by nie przychodził. To nie znaczy, że inne rzeczy nie są ważne, bo też są, ale kasa w pracy jest zawsze. Inne rzeczy są nie zawsze, bo są mniej ważne. Ludzie pracują dla kasy, nie dla idei.
    Bo ludzie żyją dla jedzenia. Nie byłoby jedzenia -
    (prawie - bretarianie ;) ) nikt by nie żył. To nie znaczy, że inne rzeczy nie są ważne, bo też są, ale jedzenie w życiu jest zawsze. Inne rzeczy są nie zawsze, bo są mniej ważne. Ludzie żyją dla jedzenia, nie dla czegoś innego.

    Wszystko co dla człowieka* ważne, zaczyna się gdy zaspokajamy podstawowe potrzeby, prawda?

    * Sprawdzić czy nie święty.
  • polmisiek napisal(a):
    Wydaje mi się, że Jorge zbyt ochoczo ekstrapoluje. Pewnie dokonał trafnych obserwacji na wycinku rzeczywistości, z którym się zetknął, ale to nie jest jeszcze cały świat. Z tymi ludźmi, co to wolą 4 zamiast 8 ze względu na atmosferę, to może być tak, że ci, którzy przede wszystkim chcieli więcej zarabiać są już od lat na Zachodzie. Chociażby mój tata, i cała rzesza Polaków, z którymi się tam zetknął. Masy ludzi cierpią nie widząc swoich rodzin latami dokładnie z powodu takiego, żeby zarabiać 8 zamiast 4.
    Oni nie cierpią z powodu tych 8 tysięcy, to jest drugorzędne - pierwszorzędne jest to coś co w nich siedzi, co sprawia że wydaje im się że 8 tysięcy jest ważniejsze niż 4 i szczęśliwa rodzina. Mój ojciec taki jest, wiem co nieco na ten temat.
  • trep napisal(a):
    To nie znaczy, że nie ma takich, jak pisze Jorge, gdyż ludzie są (UWAGA! ODKRYCIE) różni.
    +1
  • @Kuba,

    nie stylistyczny, a statystyczny ;) Np. polecam sprawdzić jak obecnie mediana odbiega od pensji minimalnej a jak od pensji, jakie padają choćby w tym wątku do ilustracji przykładów. Więc 90% pracowników będzie zarabiać raczej w okolicach mediany niż dużego komfortu pozwalającego oddać pół pensji za "dobrą atmosferę".
  • Pół pensji to już trzeba się poważnie zastanowić. Ale 10 czy 20% to już się optyka zmienia, o ile jakieś-tam minimum jest spełnione.
  • edytowano June 2021
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    polmisiek napisal(a):
    Wydaje mi się, że Jorge zbyt ochoczo ekstrapoluje. Pewnie dokonał trafnych obserwacji na wycinku rzeczywistości, z którym się zetknął, ale to nie jest jeszcze cały świat. Z tymi ludźmi, co to wolą 4 zamiast 8 ze względu na atmosferę, to może być tak, że ci, którzy przede wszystkim chcieli więcej zarabiać są już od lat na Zachodzie. Chociażby mój tata, i cała rzesza Polaków, z którymi się tam zetknął. Masy ludzi cierpią nie widząc swoich rodzin latami dokładnie z powodu takiego, żeby zarabiać 8 zamiast 4.
    To jest wszystko kwestia skali. Jorge trafnie pokazał skrajności -- ale to są wąsy krzywej Gaussa, co wszyscy wiedzą. Kolega też dobrał niewłaściwe wartości. Proponuję zrobić to samo ćwiczenie umysłowe, ale z pensjami 7500 i 8500.
    Ale to Jorge te 4 i 8 przywołał, oraz sprawę postawił na początku dosyć ostro, o tak:

    ...
    Nie mam jakoś weny, żeby opisywać pewne sprawy, ale sam byłem zaskoczony absolutną prawdziwością twierdzenia, że kiedy pracownik przychodzi o podwyżkę, to nie chodzi o podwyżkę. ZAWSZE się sprawdza, zawsze jest drugie dno, nie chodzi wcale o kaskę. Chodzi o to, że mu nie pasują inne różne rzeczy. I to tak działa, że jak już muszę się męczyć to za większe pieniądze. Mi pokazano, jak wydobyć z ludzi prawdziwe powody.
    Przyjmuję do wiadomości, że tak to wyglądało w firmie Jorgego. Ale doświadczyłem też innego zjawiska przyglądając się polskim emigrantom śpiącym w polnej szopie u jakiegoś szwaba. Samemu też zdarzyło mi się zwolnić wyłącznie ze względu na kaskę, oraz nie-zwolnić ze względu na kaskę (męcząc się przez to kilka lat). Z tem Gaussem oczywiźcie się zgadzam.
  • ms.wygnaniec napisal(a):
    Jorge, dla kogoś zarabiającego 20 tyś na rękę, propozycja zmiany fajnej pracy na gorszą ale z wynagrodzeniem wyższym o 3 tysiące, raczej nie jest atrakcyjna, dla osoby zarabiającej 3 tysiące na rękę, propozycja zmiany pracy na gorszą ale z poborami wyższymi o 3 tysiące brzmi bardzo atrakcyjnie.
    Pani_Łyżeczka i Rozumu to opisali, kwestia skali i punktu odniesienia.
    O!
    I przykład choć z dużo niższej półki małej żonki.

    Praca za 4.500 zł/m jest atrakcyjniejsza niż za 6.500 zł/m*. Fakt, różnica w salary trochę zabolała, trzeba było zmienić kilka nawyków.
    *siedem lat, do V. 2015

    Jednak w tle była praca praktycznie (mentalnie) non-stop, w samochodzie, czasem w hotelu (np. codziennie raporty po godz. 21. z 16 sklepów regionu; jak zadzwonił po 21. telefon, że w Częstochowie roleta się trwale popsuła, trzeba przebierać się z piżamy i jazda; itp)
    vs
    praca na miejscu, dosłownie w połowie drogi między domem, a dziadkami/przedszkolem i wreszcie czasem na dziecko i siebie.

    Acha, godzinowo, jeśli podliczyć np. jazdy do/z Rzeszowa, te laptopo-godziny na raportach po godzinach, to na jedną stawkę godzinowo wychodzi...

    (Jej mąż wciąż spłaca błędy wieku wciąż głupiego, oby orlenwruchu też się takim nie okazał.)
  • Oni nie cierpią z powodu tych 8 tysięcy, to jest drugorzędne - pierwszorzędne jest to coś co w nich siedzi, co sprawia że wydaje im się że 8 tysięcy jest ważniejsze niż 4 i szczęśliwa rodzina.
    Yhy, załóżmy że rozmawiamy o jedynym żywicielu rodziny - wtedy słabe szanse widzę na "szczęśliwą rodzinę" za 4 tysie; cóż, może to materialistyczny pogląd, ale po prostu gdy się co miesiąc rozpaczliwie naciąga za krótką kołdrę, to się nie czuje szczęśliwym, radosnym i wyluzowanym, bo co prawda w razie czego nie ma na lekarza czy czynsz, ale mamy czas na wieczorną dyskusję o Kancie. To tak nie działa.
  • No i dyskusja skończyła jak z domkami, na 70 metrach nie da się żyć z dziećmi. Te liczby są umowne, gdyż ludzie są różni i okoliczności są różne.
  • Wszystko co piszę nie wyszło z mojej firmy, poza paroma przykładami potwierdzającymi ... no właśnie co ? Wieloletnią praktykę ludzi, którzy pracowali w potężnych firmach, w działach HR, ale też i na stanowiskach menadżerskich. To nie są dywagacje, to jest wiedza + praktyka. Ja to tylko próbuję jakoś wam opisać, ale ciężko to idzie, bo dyskusja zmienia się od intuicyjnej rozmowy to rozwalenia stolika (Rozum potraktował 0-1), a kiedy już doszliśmy do uzgodnienia o czym rozmawiamy kto inny znowu wdał się w szczegół ...

    Jak ktoś będzie miał problem z pracownikami chętnie podyskutuje, bo teraz to trochę takie szamotanie się.
  • edytowano June 2021
    JORGE napisal(a):
    1. (Rozum potraktował 0-1),

    2. a kiedy już doszliśmy do uzgodnienia o czym rozmawiamy kto inny znowu wdał się w szczegół ...
    1. (zawsze) I ma to swoje plusy dodatnie i minusy ujemne :)

    2. Ale to raczej bokotemetyczno-opisujące wtręty. Bo i temat jest na grubą książkę, więc wszystko skrótowo.
  • Przemko napisal(a):
    No i dyskusja skończyła jak z domkami, na 70 metrach nie da się żyć z dziećmi. Te liczby są umowne, gdyż ludzie są różni i okoliczności są różne.
    Tak. W moim opisie też w zasadzie umowne (choć realne) kwoty.
    Tylko ilustracja, że zgadzam się z Jorge. I z Łyżeczką.
    ;
    :)
  • Jorge, ale to nie my (ja czy ktoś podzielający mój pogląd) wycapslockowali "ZAWSZE chodzi o coś innego niż kasa" ;)

    Nawet nie o to chodzi "kto zaczął", ale ustalenie o czym rozmawiamy.
    Ludzi, którzy chcą pracować na platformach wiertniczych jest mało, ale są. Ludzi, którzy pracują za darmo praktycznie nie ma. Czyli jak patrzymy na poziomie 0-1 wychodzi, że jednak kasa.

    Nie wątpię też, że są wyglądające na profesjonalne badania, w których autorzy piszą na użytek pracodawców, że "to nie chodzi o kasę". Sprawdzać, czy mają rację to mówiąc szczerze nie mam czasu. Z własnego doświadczenia - szczerze wątpię.
  • Acha, godzinowo, jeśli podliczyć np. jazdy do/z Rzeszowa, te laptopo-godziny na raportach po godzinach, to na jedną stawkę godzinowo wychodzi...
    ________________

    Czyli tak naprawdę nie była lepiej płatna.
  • rozum.von.keikobad napisal(a):
    Jorge, ale to nie my (ja czy ktoś podzielający mój pogląd) wycapslockowali "ZAWSZE chodzi o coś innego niż kasa"
    Ale przeczytaj raz jeszcze, to było w kontekście podwyżki. Przychodzi do ciebie pracownik i mówi, że chce podwyżkę. Zawsze jest drugie dno. Zawsze.

    Piszemy za szeroko, zakończmy.



  • rozum.von.keikobad napisal(a):
    Acha, godzinowo, jeśli podliczyć np. jazdy do/z Rzeszowa, te laptopo-godziny na raportach po godzinach, to na jedną stawkę godzinowo wychodzi...
    ________________

    Czyli tak naprawdę nie była lepiej płatna.
    I tak i nie. Jedna prawda leży w... portfelu. :)


  • edytowano June 2021
    JORGE napisal(a):
    rozum.von.keikobad napisal(a):
    Jorge, ale to nie my (ja czy ktoś podzielający mój pogląd) wycapslockowali "ZAWSZE chodzi o coś innego niż kasa"
    Ale przeczytaj raz jeszcze, to było w kontekście podwyżki. Przychodzi do ciebie pracownik i mówi, że chce podwyżkę. Zawsze jest drugie dno. Zawsze.

    Piszemy za szeroko, zakończmy.
    Skoro poleciał kwantyfikator ogólny, to czuję się upoważniony do wyciągnięcia pojedynczego kontrprzykładu z mojego życia:
    Dawno temu pracowałem w takiej wielkiej firmie na literkę M, było mi tam bardzo fajnie - spoko ludzie, ciekawa praca. Ale bardzo mało zarabiałem, więc poszedłem do szefa i mówię - Jak w jakimś miesiącu zepsuje mi się ząb, to idę do dentysty i on mi go naprawia. Jak miesiąc później zrobi mi się dziura w spodniach, to kupuję nowe. Ale gdyby i ząb i spodnie zepsuły się w tym samym miesiącu, to już musiałbym wybierać. Szef na to - Niestety, jesteś w takich a takich widełkach, dałbym Ci awans, ale nie mam slota. - Więc się rozejrzałem za robotą i zwolniłem.

    Można teraz powiedzieć, że nie chodziło mi o pieniądze, tylko o spodnie i zęby bez dziur (albo że gdybym poszedł do woja to bym umiał cerować, hehe). Ale w ten sposób można dojść do wniosku, że nikt nie potrzebuje pieniędzy, tylko rzeczy, które za te pieniądze może sobie kupić, ergo nikt nie pracuje TAK NAPRAWDĘ dla pieniędzy.
  • Plomba kosztuje dwie stówy, porty tyleż. Aż taka tam była bieda?
  • Musiałbym odkopać, ale chyba jakieś 2300 na rękę dostawałem. Było to na końcówce studiów, zatrudniony byłem jako stażysta/praktykant, ale robiłem to samo co reszta (sam się w to wpakowałem na starcie, nie doceniając jak bardzo sztywne są korporacyjne reguły na dole hierarchii). W zasadzie na upartego i porty i plombę bym zmieścił, winc trochę to było naciągane, ale taka anegdotka akurat mi do głowy wtedy przyszła, a takie głupie żarciki mi mózg produkuje w stresujących sytuacjach. No ale jeszcze mi się ślub szykował i w ogóle (opłacany przez rodziców i teściów)...
  • los napisal(a):
    Plomba kosztuje dwie stówy, porty tyleż. Aż taka tam była bieda?
    No ale przy kosztach stałych typu wynajem pokoju/mieszkania+media, paliwo/bilety, jedzenie i inne takie - faktycznie było ciasno, sam pamiętam.

    @polmisiek jest ciut młodszy ode mnie, bo 2300 na rękę to ja miałem po awansie (a dokładnie to 2200), a po zmianie pracy 2800, co już było ciut lepiej, ale tylko ciut. W sensie takim że z taką kasą to o założeniu rodziny to se mogłem pomarzyć (niestety nie miał kto sponsorować ślubu ani niczego w zasadzie).

    Stąd uważam że jak to powiedziała jedna doświadczona wiekiem i przez życie koleżanka: "Nieprawda że to bogaci myślą o głównie pieniądzach. To biedni myślą non stop o pieniądzach, a konkretnie skąd je wziąć, żeby opłacić podstawowe rzeczy".

    A jak się poprawiło i było już ok, to faktycznie - w grę wchodziły już zupełnie inne motywacje na pierwszym planie.
    Inaczej jest kiedy można, a inaczej, kiedy musisz. Po prostu.

  • JORGE napisal(a):
    rozum.von.keikobad napisal(a):
    Jorge, ale to nie my (ja czy ktoś podzielający mój pogląd) wycapslockowali "ZAWSZE chodzi o coś innego niż kasa"
    Ale przeczytaj raz jeszcze, to było w kontekście podwyżki. Przychodzi do ciebie pracownik i mówi, że chce podwyżkę. Zawsze jest drugie dno. Zawsze.

    Piszemy za szeroko, zakończmy.



    Początkowo się oburzyłem na tekst że "zawsze chodzi o co innego niż kasa". Ale po przemyśleniu stwierdzam że jest w tym jednak sporo prawdy. Bo skoro pracownik idzie prosić o podwyżkę to tak jakby stwierdził do szefa "sorry, ale nieefektywnie zarządzasz zespołem bo u konkurencji mogę dostać np. 30% więcej za wykonanie mniej więcej tej samej pracy". Stąd prośba o podwyżkę powinna być w oczach pracodawcy czymś w rodzaju sygnału ze coś dzieje się nie tak w firmie. W dobrze zarządzanej firmie, pracownik wie jaka jest jego wartość i oczekiwania względem niego, wspólnie z pracodawcą co jakiś czas (rok, pół roku) dokonują oceny wydajności pracy i stosownie do tej oceny rozmawiają o dopasowaniu wynagrodzenia. Jeśli pracownik zarabia dużo mniej niż średnia rynkowa to

    a) firma jest nieefektywnie zarządzana
    b) zarząd jest oderwany od rzeczywistości i nie wie jaka jest średnia rynkowa
    c) pracownik źle ocenia swoją wydajność i wydaje mu się że robi więcej, niż dzieje się w rzeczywistości

    właściwie punkt b) i c) ostatecznie i tak sprowadzają się do punktu a)
  • Jak Kolega coś kupi poniżej ceny rynkowej to też nieefektywnie zarządza majątkiem?
  • maszyny tym się różnią od ludzi że pracują tak samo niezależnie od tego ile za nie zapłacisz
  • edytowano June 2021
    U ludzi też nie ma jakiejś liniowej zależności między ceną pracy (płacą) a jej jakością.

    Najlepiej to widać na stanowiskach, gdzie eliminujemy różnice w jednej kategorii, żeby zobaczyć czy nie będzie też różnic w tej drugiej. Np. nauczyciel, sędzia czy urzędnik zarabia na danym stanowisku tyle samo (+ dodatek za staż). I jedni pracują dobrze, inni średnio, a jeszcze inni źle. I podwyżka płacy dla tych gorszych nie spowoduje, że nagle zaczną pracować lepiej.
  • Podsumowując:
    Użycie wielgiego kwantyfikatora w zwrocie "zawsze biega oco inszego" było nieuprawnione. Czasem biega tylko o kasię. Dzieje się tak np. w czasach wielgiego bumu gospodarczago i/lub emigrancji, gdy następuje lawinowy wzrost wynagrodzeń i pracownicy pominięci w podwyżkach nieśmiało o tym przypominają.
    Przeważnie jednak nie chodzi (głównie) o kasię a o co innego. Że kasia nie jest najważniejsza, padły dwa niepodważalne dowody:
    1. przykład Jorgego z sexworker(k)ami
    2. przykład Rozuma z platformami wiertniczymi.

    Czemu ten drugi przykład jest dowodem? Niech to będzie zadanie domowe.
  • Czas na wybór sposobu, metody dyskusji. Tak jak zrobił los w jednym wątku. Zamiauczemy się inaczej, każdy będzie mówił do siebie ...
  • Jeszcze z byłego korwinizmu, bo ostatnio zeszło gdzieś na korwinistów avant la lettre.

    Otóż największy korwinista z okresu przedklasycznego to Jay Albert Nock (ur. 13 grudnia 1870, zm. 19 sierpnia 1945) – amerykański krytyk społeczny, publicysta i teoretyk libertarianizmu.

    image

    Zasłynął książką "Państwo -- nasz wróg", wydaną przez kogoś z kręgów okołokorwinowskich jeszcze w latach 90., w takiej fajnej, parapodziemnej formule:

    image

    Książki nigdy nie czytałem, bo ma tak dobry tytuł, że na zagłębianie się w 200-stronicowy załącznik do niego szkoda mi było czasu. Nawet w czasach wypaczeń korwinistycznych miałem bowiem przekonanie, że nie każde państwo to od razu nasz wruk. Niektóre oczywiście tak.

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Jay_Albert_Nock

    Myślę, że gdyby komuś się chciało zgłębiać intelektualne źródła korwinizmu, to większość tematów znajdzie u Nocka.
  • Czy wyciąg z konta pana Noka jest gdzieś dostępny? Jako ważna pamiątka po wielgim myślicielu?

    p.s. Taka koincydencja rzuciła misie na mózgowie, że jakoś w rosji nurty libertariańskie nie są zbyt popularne.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.