Skip to content

Wyznania b. korwinisty

135678

Komentarz

  • edytowano June 2021
    rozum.von.keikobad napisal(a):
    Nigdy nie będzie tak, że każdy totalnie tylko za siebie będzie odpowiadał. To, co napisałeś to kompletna utopia, jak marksizm, choć oczywiście w inną stronę.
    Tak, to jest pewna skrajność. I chyba jest tak, że świat podąża od jednej skrajności do drugiej, jednak nigdy do żadnej z band się nawet nie zbliżając. Jeszcze raz podkreślam, mogę żyć w różnych systemach, ba, uważam że czasami np. taki socjalizm musi zapanować, dla dobra nas wszystkich. Wcale też nie czuję się zniewolony różnymi ograniczeniami. Jak tak musi być, dla wspólnego dobra, to OK.

    Tak naprawdę liczy się cel, czasami do osiągnięcia celu lepszy jest taki system, czasami inny. Chodzi o grę, współzawodnictwo państw, narodów, cywilizacji.

  • Haha, no to wychodzi z Ciebie korwinista. Bo dla korwinisty system w UE czy USA po Obamie to "socjalizm". A dla mnie nie, dla mnie socjalizm - przywołując za encykliką Rerum novarum - to system, w którym państwowa jest własność środków produkcji. Dziś oczywiście musielibyśmy powiedzieć szerzej - własność gospodarki, nie tylko przemysłu, ale i usług.
    A przecież prywatne firmy ciągle są i to sporo. Sam system, w którym jest dajmy na to wysoki podatek dla bogatych, państwowa służba zdrowia itd., to możemy mówić o interwencjonizmie, o etatyzmie, o państwie opiekuńczym itd., Socjalizmem to nie jest.

    To też o tyle zabawne, że pewnie wiele konkretnych rozwiązań na dziś w Polsce ja bym poparł bardziej rynkowe niż większość Kolegów, łącznie może i z Tobą. Natomiast staram się zachować jakiś taki ład słowny, żebyśmy nie mieszali porządków.

    Też jedna rzecz, którą pomijasz, a może nie wiesz (też kiedyś nie wiedziałem). Otóż zaangażowanie państwa w gospodarkę rośnie wraz z rozwojem gospodarki. W tej kolejności, podkreślam, nie na odwrót. Jak sobie zobaczysz jakie kraje mają najniższy udział państwa w wydawaniu PKB, to (pomijając jakieś raje podatkowe, gdzie to raczej zapis księgowy niż rzeczywistość), to wcale nie będzie USA, Tajwan czy Irlandia. Jasne, ta trójka będzie miała mniej niż Szwecja, Francja czy Belgia, ale znacznie mniej to będą miały jakieś zapadłe kraje trzeciego świata, Burkiny Faso, Czady i te sprawy.
  • edytowano June 2021
    Ale ja nie uważam, że obecnie panuje gdziekolwiek socjalizm ! Absolutnie. Jednak cała rewolucja, która doprowadziła do powstania republik komunistycznych (gdzie gospodarka miała właśnie konstrukt socjalistyczny), była efektem, odbiciem po okresie patologii związanej z kapitalizmem. To też nie był normalny świat przecież. I do końca nie wiemy dlaczego.

    A co do udziału firm państwowych w kapitalizmie. Ok, teraz tak jest i jakoś działa. Zwracam jednak uwagę, że głównie w branżach gdzie państwo ma monopol, albo bardzo uprzywilejowaną pozycję. Dlatego się utrzymują na w miarę przyzwoitym wyniku. Gdyby miały konkurować na rynku bez hendikapów by poległy. Ale pieprzyć rynek, to nie o to chodzi, mnie bardziej przeraża konstrukcja tych firm od wewnątrz, praca tam to jest koszmar, ludzie nawet nie zdają sobie sprawy jak wygląda normalność. Ale jest bezpiecznie. O to w tym wszystkim chodzi ? Wg mnie nie.

    A wg ludzi tak. Jednak wiele osób woli żyć w chujni, nic nie robić, nie wiedzieć kto za co odpowiada, żyć w wiecznym bałaganie i imposybilizmie, ale być bezpiecznym. Rozumiem, ale nie rozumiem.
  • Natomiast dla dobra gry o podmiotowość Polski musimy, bezwzględnie musimy budować duże firmy państwowe. Jak to się ma do mojego podejścia, niekonsekwencja ? Otóż nie, inaczej się nie da. Dlatego z pełnym przekonaniem kibicuję Orlenowi, no całej pisoskiej polityce.
  • JORGE napisal(a):
    Natomiast dla dobra gry o podmiotowość Polski musimy, bezwzględnie musimy budować duże firmy państwowe. Jak to się ma do mojego podejścia, niekonsekwencja?
    Nie. Państwo też jest przedmiotem życia gospodarczego. Dziś to sumie nawet nie ma większego znaczenia, kto jest właścicielem firmy, bo prawie każda licząca się firma to SA z rozproszonym akcjonariatem.
  • los napisal(a):
    JORGE napisal(a):
    Natomiast dla dobra gry o podmiotowość Polski musimy, bezwzględnie musimy budować duże firmy państwowe. Jak to się ma do mojego podejścia, niekonsekwencja?
    Nie. Państwo też jest przedmiotem życia gospodarczego. Dziś to sumie nawet nie ma większego znaczenia, kto jest właścicielem firmy, bo prawie każda licząca się firma to SA z rozproszonym akcjonariatem.
    W gruncie rzeczy to też te SA to żadne rozwiązanie. Jednak mechanizmy w dużych spółkach kapitałowych działają o wiele lepiej niż w firmach państwowych. W mojej utopii nie ma jednych, ani drugich. I jeszcze raz podkreślam, bardzo mocno się koncentruje w tym wszystkim na aspekcie ludzkim, nie jesteśmy powołani do pracy, która nas niszczy, uwstecznia, zapętla. A zaczynam uważać, że w firmach państwowych tak jest.

    Wychodzę zupełnie z innego założenia niż korwiniści. Dla mnie wynik ekonomiczny przedsiębiorstwa jest efektem pewnego bardzo złożonego procesu.
  • Nie mam jakiegoś dużego oglądu państwowych firm, ale w branży prawniczej to jest tak, w dużym skrócie:
    W państwowych jednostkach (sądy, prokuratury, centralne urzędy) robisz sporo pracy, ale jest to zorganizowane i jesteś w stanie zmieścić się w jakimś sensownym czasie pracy, dajmy na to średnio 6-9 godzin, zarabiasz przyzwoicie, ale nie kokosy i w zasadzie żaden prawnik nie zarabia jakiejś śmieciowej pensji, chyba nawet już asystenci sędziów zarabiają po te 3,5 na rękę;
    W prywatnych jednostkach - wykonujesz efektywnie mniej roboty, ale z powodu dramatycznej nieorganizacji albo mnożenia godzin przed klientem pracujesz efektywnie więcej, a mentalnie to już przez cały dzień, 24/7, natomiast zarobki mają b. dużą rozpiętość, od śmieciowych pensji albo braku pensji (to się może poprawiło, nie wiem, ale w latach powiedzmy 2010-13 jak miałem kontakt z tym segmentem, to aplikantów, którzy nie zarabiali było sporo), po dochody niewyobrażalne dla sędziów czy prokuratorów, dajmy na to 2 mln rocznie. A ile osóby tyle wyciąga? Absolutna garstka, dobry adwokat, ale nie z top100 / kraj wyciągnie tyle co sędzia czy prokurator.

    I tu chyba dochodzimy do sedna. W państwowych jednostkach rozkład dochodów jest bardziej korzystny dla ogółu, neutralny dla średnio zarabiających i mniej korzystny dla topu. Jeśli tak samo jest w firmach, to wyjaśnia czemu ludzie wolą państwowe.
  • JORGE napisal(a):
    Jednak mechanizmy w dużych spółkach kapitałowych działają o wiele lepiej niż w firmach państwowych.
    Moje doświadczenie mówi mi że jednakowo źle. Ale duże spółki prywatne, gdzie władza właściciela/szefa jest iluzoryczna, i małe spółki prywatne, gdzie tę władzę naprawdę ma, też mają swoje wady i ograniczenia.

  • edytowano June 2021
    @Jorge napisał o pracy w firmach Państwowych:
    "ludzie nawet nie zdają sobie sprawy jak wygląda normalność. "
    Na czym ta normalność polega?
  • los napisal(a):
    JORGE napisal(a):
    Jednak mechanizmy w dużych spółkach kapitałowych działają o wiele lepiej niż w firmach państwowych.
    Moje doświadczenie mówi mi że jednakowo źle. Ale duże spółki prywatne, gdzie władza właściciela/szefa jest iluzoryczna, i małe spółki prywatne, gdzie tę władzę naprawdę ma, też mają swoje wady i ograniczenia.

    Oczywiście, dlatego obecnie jestem wielkim przeciwnikiem małych firm. Ale jaka jest różnica wg mnie, już wyjaśniam. W polskich firmach, mamy niezależnie od skali, ten sam problem - braku liderów, kierowników, menadżerów na poziomie średnim, którzy by potrafili zarządzać zespołem. A może jeszcze inaczej, mamy deficyt osób które by potrafiły budować i zarządzać zespołami. Ale nawet jeżeli ludzie nabędą kompetencje miękkie to muszą mieć jeszcze narzędzia, umocowanie, procesy w firmach. W firmach państwowych tych narzędzi jest najmniej, choć uwaga Rozuma o sądach jest bardzo dobra. Bo w sądzie jednak jakieś procesy i procedury są i to od lat, natomiast w prywatnych kancelariach nie ma niczego. Kancelarie są rozpiżdżone maksymalnie. Podobnie jak większość małych firm.

    Ale małe firmy, prywatne interesy średnie, duże w wyniku mechanizmów, działań konkurencji, będą musiały się upgrejdować i właściwie nic nie stoi na przeszkodzie. Firmy państwowe nie są w stanie pewnych zmian przeprowadzić. Tam chujnia może trwać latami. I to mnie przeraża najbardziej.
  • loslos
    edytowano June 2021
    Ale firmy państwowe nic się nie różnią od prywatnych! W obu jest bardziej czy mniej profesjonalny menedżment po embiejach w Ameryce. Mam na myśli te państwowe firmy, które trochę znam - banki, PZU, Orlen, KGHM, być może w kopalniach i elektrowniach jest inaczej.
  • Jeden mój kolega latami zajmował się przejmowaniem małych firm informatycznych dla dużego koncernu. I ciekawą rzecz opowiedział.

    Otóż, jest sobie pan inżynier. Bardzo zdolny, mądry, pracowity i pomysłowy. I buduje produkt. Rynek żre. Firma się rozwija, zatrudnia ludzi. I w pewnym momencie ten pan inżynier budzi się w firmie, której nie zna. Łazi po korytarzach, a tam jacyś obcy ludzie, coś tam robią, ale nie wiadomo dokładnie co, kolo się rozsypuje. Rozmiar zależy od indywidualnych zdolności prezesika, ale jakoś tak 80-150 osób to granica.

    Powyżej tego albo chłop się ogarnie, wprowadzi procedury i robi minikorporację, albo wymienia swoje udziały na 2% tej firmy giełdowej co kupuje, i ma święty spokój.
  • JORGE napisal(a):
    los napisal(a):
    JORGE napisal(a):
    Jednak mechanizmy w dużych spółkach kapitałowych działają o wiele lepiej niż w firmach państwowych.
    Moje doświadczenie mówi mi że jednakowo źle. Ale duże spółki prywatne, gdzie władza właściciela/szefa jest iluzoryczna, i małe spółki prywatne, gdzie tę władzę naprawdę ma, też mają swoje wady i ograniczenia.

    Oczywiście, dlatego obecnie jestem wielkim przeciwnikiem małych firm.
    Mała to ile osób?
  • los napisal(a):
    Ale firmy państwowe nic się nie różnią od prywatnych! W obu jest bardziej czy mniej profesjonalny menedżment po embiejach w Ameryce. Mam na myśli te państwowe firmy, które trochę znam - banki, PZU, Orlen, KGHM, być może w kopalniach i elektrowniach jest inaczej.
    Optymizm wlewasz w moje serce, gdyż jak pisałem, nie jestem przeciwnikiem państwowych firm jako takich, ale uważam, że nie da ich się dobrze zorganizować. Faktycznie może trzeba tu rozdzielić pewne podmioty. Co ja się ostatnio nasłuchałem o spółce energetycznej, szpitalu, czy uniwersytecie. Włos na głowie się jeżył ...
  • edytowano June 2021
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Powyżej tego albo chłop się ogarnie, wprowadzi procedury i robi minikorporację, albo wymienia swoje udziały na 2% tej firmy giełdowej co kupuje, i ma święty spokój.
    Nie ma takiej opcji, przy 20 osobach już polegnie. Znaczy będzie to szło siłą rozpędu, jakoś. 150 osób zarządzanych na petardzie to chyba może się zdarzyć tylko w branży IT.

    Powiem tak (to do Przemka też), fachowiec który zakłada firmę bo się zna, ale bez predyspozycji i umiejętności zarządzania może pociągnie z 2-3 osobami. 10 go już zabije, obserwuje takie działalności instalatorskie, to nie ma sensu. Jakiś kozak może pociągnie samodzielnie firmę 20 osobową, gdzie będzie o wszystkim decydował. Ale w końcu padnie, nie da się wszystkiego pilnować i o wszystkim decydować. To też wszystko od branży zależy, ale dla mnie barierą gdzie można już firmę poukładać to 35-40 osób. Chodzi o to, że możesz już dać ludziom określone funkcje i zadania, wg określonej struktury. Bez sztucznego łączenia, albo dawania ludziom szerokiego zakresu obowiązków. I wtedy jest już przestrzeń dla kierowników, menadżerów zespołów, którzy zarządzają ludźmi, pracą. To jest kluczowa sprawa, każdy dział/zespół musi mieć swojego szefa. Poniżej pewnego poziomu zatrudnienia nie da się fizycznie tego zrobić.
  • Muszę tu jednak zrobić mały stop. Wszystko co piszę odnośnie zarządzania i radzenia sobie dotyczy najwyższych standardów. Poniżej których wg mnie nie ma co schodzić, bo praca ma dawać satysfakcję, spełnienie, wyzwania, stabilizację i pieniądze. Dobrze zarządzana firma ma właśnie takich ludzi, tak się czują. I tylko tak się da zarobić pieniądze (jeżeli interes jest oparty na ludziach). To jest osiągalne.

    Mi na pewne sprawy dopiero niedawno się oczy otworzyły, bo poznałem odpowiednich ludzi. Sam nie zdawałem sobie sprawy w jakiej większość nas chujni żyje. Dlatego da się, a pewnie że się da zarządzać na petardzie firmą, ale po co ? Po co generalnie coś robić do czego się nie nadajemy (do takiego wniosku doszedłem odnośnie siebie), lubię np. projektować to po co mi firma projektowa ? Bo w efekcie przestanę projektować, a zacznę codzienne rzeźbienie w gównie z pracownikami. To jest klasyka gatunku. Warto poczytać amerykańskie książki na ten temat, oni pewne sprawy przerabiali po wojnie.
  • edytowano June 2021
    posix napisal(a):
    @Jorge napisał o pracy w firmach Państwowych:
    "ludzie nawet nie zdają sobie sprawy jak wygląda normalność. "
    Na czym ta normalność polega?
    Osobiście uważam, że najwięcej powie o firmie kondycja pracowników. Zmotywowani, zaangażowani, zadowoleni z pracy ludzie. To jest skutek dobrego zarządzania firmą. Nie cel, skutek. Bo każdy wie co ma robić, za co odpowiada, z czego będzie rozliczany, ma informację zwrotną o swojej pracy, jest na odpowiednim dla siebie stanowisku, podnosi umiejętności, rozwija się (ale też dlatego, że musi, firma oczekuje) itd., itp. Frustracja pracowników prawie zawsze wiąże się ze słabością firmy. Generalnie, po wielu latach użerania się z ludźmi szokiem było dla mnie odkrycie, że ludzie są co do zasady dobrzy, źli się stają w wyniku słabych szefów. Niestety, często nieodwracalnie. Dużo jest na rynku pracy popsutych ludzi.
  • edytowano June 2021
    Po wojnie. Duża firma jest armią, nie ma miejsca na mikro-zarządzanie, tak jak nie ma miejsca na mikro-dowodzenia przez oficera każdą drużyną bezpośrednio.
    Obserwuję od lat jedną grupę kapitałową - Tepsa, Centertel i tak dalej. Z mojej żabiej perspektywy najlepiej działają te zespoły, których manager skupia się na wyznaczaniu celu i usuwaniu przeszkód wysokiego poziomu, a w bebechach w ogóle nie grzebie. W nowych technologiach od poziomu dyrektora (kilka zespołów 10-20 osób) praca poszczególnych pracowników jest nie do ogarnięcia.
  • JORGE napisal(a):
    posix napisal(a):
    @Jorge napisał o pracy w firmach Państwowych:
    "ludzie nawet nie zdają sobie sprawy jak wygląda normalność. "
    Na czym ta normalność polega?
    Osobiście uważam, że najwięcej powie o firmie kondycja pracowników. Zmotywowani, zaangażowani, zadowoleni z pracy ludzie. To jest skutek dobrego zarządzania firmą. Nie cel, skutek. Bo każdy wie co ma robić, za co odpowiada, z czego będzie rozliczany, ma informację zwrotną o swojej pracy, jest na odpowiednim dla siebie stanowisku, podnosi umiejętności, rozwija się (ale też dlatego, że musi, firma oczekuje) itd., itp. Frustracja pracowników prawie zawsze wiąże się ze słabością firmy. Generalnie, po wielu latach użerania się z ludźmi szokiem było dla mnie odkrycie, że ludzie są co do zasady dobrzy, źli się stają w wyniku słabych szefów. Niestety, często nieodwracalnie. Dużo jest na rynku pracy popsutych ludzi.
    Rozumiem.

    Osobiście największą patolę moim zdaniem wprowadza wkładanie do firmy rodziny. Pół biedy jak taki z klanu jest na stanowisku które ogarnia.
  • loslos
    edytowano June 2021
    To w małych firmach. I na GPW, która w moich czasach była nieźle skorumpowana.

    Dużo jest patologii: ubecja (obce gorsze niż polska), karuzela prezesów, polityczne rozgrywki centrali w zagranicznych oddziałach, które nie kumają OCB... Dlatego polskie firmy państwowe nie są wcale tak gorsze od firm zachodnich a generalnie lepsze od polskich prywatnych.

    Ja byłem wychowany w kulcie Goldmana Sachsa jako znakomicie zorganizowanej firmy. Jakiś czas temu zatrudnił się tam mój znajomy i wkrótce zwolnił. Ciekawe123 rzeczy opowiadał.

    Chyba jedyną w miarę zdrową strukturą społeczną jest wieś.
  • +1

    Tak rolnicy mają poukładane w głowach, ich dzieci również.
  • los napisal(a):
    Chyba jedyną w miarę zdrową strukturą społeczną jest wieś.
    Wicie, po tym jak w ramach sporu o miedzę sąsiadka urządzała różańce w sprawie życzenia mojemu koleżce wszystkiego najlepszego, to uznajmy że nie każda wieś.
  • Wieś platońska - czyli tylko wieś ma potencjał na bycie w miarę zdrową strukturą, z którego może skorzystać lub nie, jak to u ludzi. Wszystko inne w założeniu ma już chujowiznę zwaną niekiedy mądrze grzechem strukturalnym.
  • A w temacie wątku - skojarzyło misię:

    Pytania brzmią ostro,
    ale tak właśnie trzeba,
    bo wybrałeś życie korwinisty
    i wolność czeka twoich zwycięstw.

    Jeśli jak kamień w wodzie
    będzie twe czuwanie,
    gdy oczy zamiast widzieć socjalizm
    będą tylko patrzeć,
    gdy wrząca miłość do niskich podatków
    w chłodne zamieni się sprzyjanie,
    jeśli stopa przywyknie do drogi najgładszej.
    i transferów socjalnych...

    Wolny rynek. Należeć do niego,
    z nim działać, z nim marzyć
    z nim w planach nieulękłych,
    z nim w trosce bezsennej -
    wierz mi, to najpiękniejsze,
    co się może zdarzyć,

    w czasie naszej młodości
    - czerwonej gwiazdy i onucy.
  • :D A to co?
  • To poezja. Taka na Nobla. Poważnie.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):

    Wicie, po tym jak w ramach sporu o miedzę sąsiadka urządzała różańce w sprawie życzenia mojemu koleżce wszystkiego najlepszego, to uznajmy że nie każda wieś.
    Znałem podobny przypadek, w stosunku do geodety, który rzekomo coś tam źle pomierzył. Na dodatek modlitwa została "wysłuchana", w sensie, że tenże miał wypadek i się połamał. Strach myśleć, przez kogo wysłuchana.
  • "A na całe Kargulowe pole i plemię..."
  • @Jorge,

    90% ludzi przychodzi do pracy po kasę. Albo przynajmniej obietnicę dużej kasy kiedyś. Mogą mówić co innego, o motywacji, o zaangażowaniu, o "dobru firmy" itd., serio to wierzy w to może jakieś 10% ludków. A mówię nawet o ludziach, którzy zasadniczo lubią swoją pracę, w sensie wolę tę niż inną. Jakby im kto płacił na konto tyle ile wyciągają dziś za czas wolny, to wybraliby czas wolny.

    Co do kopalń, to wydobywanie węgla kamiennego (na miedzi, srebrze, brunatnym, siarce, soli czy co tam jest nie znam się kompletnie), jest na tyle skomplikowanym fizykalnie procesem, że musi być jakieś minimum organizacyjne. Inaczej to się zawali (w sensie dosłownym), a jednak wypadki "na kopalni" to jak na skalę wydobycia jest rzadkość. Natomiast na górze może być różnie. Ostatnio widziałem jak prawnik jednej z kopalń nie potrafił złożyć apelacji w terminie. To była oczywiście zewnętrzna, czyli teoretycznie prywatna, kancelaria.

    Natomiast o ile proces fizykalny, technologiczny jak działał w PRL, to będzie działał i teraz (najwyżej będzie przestarzały), bo jak rower pojedzie w kraju komunistycznym, to i w kapitalistycznym da radę. Fizyka działa tak samo wszędzie. Ale biznes już nie ... a procesy organizacyjne, ekonomiczne, mentalność tam bywa na poziomie lat 80.

    Dalej, państwowe banki. Banki różnie działają, są lepsze, są gorsze. Jednak z tego co się orientuję, to te banki, które w III RP nie dały rady, czyli albo upadły, albo wymagały przejęcia / dokapitalizowania z zewn. itd., to nie były państwowe, a przynajmniej nie z większościowym udziałem. Inna sprawa, że niektóre banki państwowe przejęły obecnie straszny syf, np. PKO BP ten portfel kredytów frankowych z Nordei.

    Więc podsumowując, z własnych obserwacji nie sądzę, by podmioty państwowe w Polsce działały z definicji gorzej niż porównywalne podmioty prywatne.
  • A historyjka znajomego z Goldmana Sucksa (pun intended) jest następująca: Siedział przy biurku i coś liczył a przy przecipołożnym biurku kobieta coś trajkotała do telefonu po rosyjsku. Kolega do niej rzekł "goworitie pażałsta tisze" a po kilku dniach został wezwany przez kierownictwo by się wytłumaczyć, bo kobita zadeklarowała się jako Ukrainka a on do niej po rosyjsku. Żenada.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.