Pani_Łyżeczka napisal(a): Żeby dyskutować trzeba znać przemiot dyskusji a tylko Prezes miał czas, chęć i cierpliwość żeby się zapoznać z 600 stronicowymi "Ksiegami Jakubowymi" Potencjalnych apologetów to przerasta i próbowali rozkręcić jakieś akcje w stylu focia z ksiązką, kartką dredem etc. Ksiażki zalały księgarnie a nawet widziałam je w sklepie z żuczkiem strasznie pospolite, strasznie
Z tymi dredami była najfajniejsza gównoburza. Okazało się, że białasom nie wolno nosić dredów, bo to nur fur Afroamerikaner jest, ale ktoś sprytny bronił Noblistki, że ona w ten sposób pochyla się nad ciężkim losem chłopów pańszczyźnianych i że to nie dredy tylko plica polonica.
Krótko mówiąc, tylko kołtuneria nosi dredy.
Czaby ustalić czy kołtun pisarki to jej własny kołtun czy peruka noszona w charakterze fantazyjnej czapki.
Pani_Łyżeczka napisal(a): Żeby dyskutować trzeba znać przemiot dyskusji a tylko Prezes miał czas, chęć i cierpliwość żeby się zapoznać z 600 stronicowymi "Ksiegami Jakubowymi" Potencjalnych apologetów to przerasta i próbowali rozkręcić jakieś akcje w stylu focia z ksiązką, kartką dredem etc. Ksiażki zalały księgarnie a nawet widziałam je w sklepie z żuczkiem strasznie pospolite, strasznie
Dostałem na urodziny, przeczytałem, bo tematyka interesująca. Zmarnowany czas i wysiłek. Autorka sili się na epickość, stąd objętość i forma. Gdyby wycisnąć wodę, reszty starczyłoby na sto kilkadziesiąt stron. W dodatku treść dramatycznie nierówna. Frank raz jest postawny i piękny, a za chwilę kostropaty i zgarbiony. Cudownie rozświetlony dom w Giurgiu z winoroślą przy wejściu, na drugim końcu książki jest opisywany jako ciemna nora. Tak po kolei ze wszystkim.. Kniga kompletnie bez jajec i sensownego pomysłu na narracje, a jak na kronikę jest rozwleczona i nadmuchana. Wątki z Druzbacką i księdzem encyklopedystą sztuczne i upchnięte na siłę, pozostają bez związku z tematem, choć autorka tworzy sajens fikszyn (spotkanie księdza ze starym Szorem) żeby uzasadnić ich istnienie.
randolph napisal(a): Frank raz jest postawny i piękny, a za chwilę kostropaty i zgarbiony. Cudownie rozświetlony dom w Giurgiu z winoroślą przy wejściu, na drugim końcu książki jest opisywany jako ciemna nora.
No nie wiem; mogę sobie wyobrazić, że z perspektywy np. dorastającego dziewczęcia, świat wygląda zrazu pięknie i atrakcyjnie, a jak się z nim zapozna bliżej, to ma go po otwory w kinolu i stąd ta zmiana perspektywy.
Gołubiew kiedyś przyznał się, że w "Bolesławie Chrobrym" gród Śliźniów wędruje po Polszcze, żeby bardziej pasować do nagłych zwrotów akcji. A więc można i tak.
To nie jeden przypadek ani trzy. Cała książka jest pełna podobnych narracji, a zważywszy wszechobecne pretensje do panatadeuszowej epickości, nic nie uzasadnia podobnych eksperymentów na tworzywie.
Randolphie PRZE - CZY - TA -ŁEŚ i wyrobiłeś sobie zdanie. Ja w moim otoczeniu zauważam, że postępowi, nowocześni otwarci i tolerancyjni nie przeczytali a gardłowali komentujac negatywne wypowiedzi tzw prawicowych mediów w temacie noblistki, że Nobel dla Polski ze zaszczyt a tu Plujo i Obrażajo i tyle z argumentów. Sprawa jak los zauważył ucichła bo moim zdaniem by zasiać jakiś frement dyskutować to trzeba znać przedmiot dyskusji a to jak sugerowałam tutaj juz parę razy jest zbyt wymagające .
@randolph ksiądz i Szor -to takie nasze Naptha / Settembrini miało być
los napisal(a):Na wiadomych portalach. Tomat nie istnieje. Czyżby pani pisarka odmówiła właściwej wypowiedzi?
los napisal(a): Nie ma Nobla, zginęła pani pisarka z przestrzeni informacyjnej, tylko gdzieniegdzie w księgarniach książki ze zniżkową nalepką leżą. A może to Twardoch?
Za bardzo niuansowała swój bezkompromisowy opór wobec reżimu, więc ten teges...
Michał5 napisal(a): Znajoma polonistka kręci nosem, że wygląda to jakby kilka osób pisało... bo styl w różnych fragmentach bardzo odmienny, bo niespójności, bo szczegóły.
To jest możliwe. Płodni, czytaj dobrze sprzedający się, pisarze tak robią. Czuwają ogólnie nad stylem i akcją, pisanie zostawiają pisarczykom.
Exspectans napisal(a): Ale czy to nie jest jednak naturalne, że taki temat to ma nośność góra dwóch, czy trzech tygodni?
W kontekście zezłotorybienia populacji i owszem, wtedy to i dwa dni to za długo. Natomiast w warunkach normalnych i to w kraju, gdzie Nobel się zdarza raz na dwadzieścia lat, samo wzmożenie powinno trwać kilka miesięcy a potem pani Tokarczuk powinna zostać awansowana na ałtoryteta, którego się regularnie zaprasza do tv i z atencją słucha.
Górski za piłkarskiego ałtoryteta robił z ćwierć wieku.
Robił do kiedy żył, czyli jeszcze ok. 30 lat po medalu. Ale zdajesz sobie sprawę jaka jest różnica? Górski istotnie robił za piłkarski autorytet. A nie za autorytet w każdej dziedzinie życia, "bo piłka", "bo medal" itd. Mówił o piłce, w częściach serwisów poświęconych piłce, w programach o piłce.
Więc obawiam się, że zapotrzebowanie na literacki autorytet jest znikome. A szansa na wykreowanie ałtoryteta moralnego znikome, oni już ogarnęli, że ludożerka ma to w głębokim poważaniu, w przeciwieństwie zresztą do piłki, którą jakaś połowa ludożerki ogląda. A ile osób czyta współczesną literaturę tzw. ambitną?
Górski nie "robił za", tylko był autorytetem w swojej dziedzinie. Zapamiętałam go również jako bardzo sympatycznego człowieka. Nie tylko z mediów, również z przekazu ludzi, którzy go znali.
Był. Jest/było wielu ekspertów w swych dziedzinach, jednocześnie ludzi o kryształowej uczciwości i wielkim talencie do przedstawiania swej wiedzy i swych poglądów. O większości z nich nie wiemy, że istnieli.
O Górskim wiedzieliśmy, bo pokazywali go w telewizorze.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): A jak Koledzy znajdują ostatniego laureata nagrody Mackiewicza?
Właśnie.
Odbyło się to dwa tygodnie temu
Powinno byc info w tvp.
Ale gdzie je wcisnac? Miedzy serial turecki a Zniewoloną, miedzy "Koło fortuny" a eurowizję wypindrzonych dziewczynek, miedzy meczykami a tym co wydała z siebie rozesmiana gemba prezesa na tłiterze? Nie ma miejsca.
Michał5 napisal(a): Znajoma polonistka kręci nosem, że wygląda to jakby kilka osób pisało... bo styl w różnych fragmentach bardzo odmienny, bo niespójności, bo szczegóły.
Gdyby komus chcialoby sie napisac taka analize dziel noblistki i poddac pod dyskusję...Cos by sie dzialo przynajmniej. A tak, nuuda, jak w polskim filmie.
Może się postaram. A mogę na przykładzie Biegunów? Księgi Jakubowe potwornie źle się czyta a "Prowadź swój pług..." to byłoby bicie przedszkolaka, taka to ewidentna grafomania.
los napisal(a): A mogę na przykładzie Biegunów? Księgi Jakubowe potwornie źle się czyta a "Prowadź swój pług..." to byłoby bicie przedszkolaka, taka to ewidentna grafomania.
Człowiek wyjeżdża. Do Paryża, Hurghady czy Nowego Jorku, w interesach lub na wypoczynek, spędzą tam kilka dni i wraca a znajomi lub rodzina zadają mu z ciekawości albo tylko z grzeczności pytanie: Jak było?
Ta książka to odpowiedź na to pytanie. Chaotyczna i rwana, bo takie są zawsze wspomnienia z podróży. Człowiek przecież nie ma możliwości zrozumienia czegokolwiek z miejsca, w którym nie spędził kilku lat a najlepiej, by to było kilka pokoleń. Pani Tokarczuk opisuje lotniska i resorty wakacyjne ze wspomnień swoich i cudzych, czasem miewa interesujące obserwacje i rzadko dotyczą one miejsc, w których akurat jest, zwykle jej obserwacje są płaskie i niepotrzebne. Czasem sięga w historię. Prawie każda podróż jest przede wszystkim niepotrzebna i taka jest ta książka. Czy tak książka jest więc jak podróż? Nie. Podróż gdzieś się zaczyna i gdzieś się kończy. Językiem jednak operuje sprawnie i da się to czytać, pewnie dlatego, że jednak jest szczera i skromna a nie nabzdyczona swą genialnością niczym pewien polskojęzyczny pisarz ze Śląska.
Komentarz
Gołubiew kiedyś przyznał się, że w "Bolesławie Chrobrym" gród Śliźniów wędruje po Polszcze, żeby bardziej pasować do nagłych zwrotów akcji. A więc można i tak.
Sprawa jak los zauważył ucichła bo moim zdaniem by zasiać jakiś frement dyskutować to trzeba znać przedmiot dyskusji a to jak sugerowałam tutaj juz parę razy jest zbyt wymagające .
@randolph ksiądz i Szor -to takie nasze Naptha / Settembrini miało być
bo styl w różnych fragmentach bardzo odmienny, bo niespójności, bo szczegóły.
Ale zdajesz sobie sprawę jaka jest różnica?
Górski istotnie robił za piłkarski autorytet. A nie za autorytet w każdej dziedzinie życia, "bo piłka", "bo medal" itd. Mówił o piłce, w częściach serwisów poświęconych piłce, w programach o piłce.
Więc obawiam się, że zapotrzebowanie na literacki autorytet jest znikome. A szansa na wykreowanie ałtoryteta moralnego znikome, oni już ogarnęli, że ludożerka ma to w głębokim poważaniu, w przeciwieństwie zresztą do piłki, którą jakaś połowa ludożerki ogląda. A ile osób czyta współczesną literaturę tzw. ambitną?
O Górskim wiedzieliśmy, bo pokazywali go w telewizorze.
Ale gdzie je wcisnac? Miedzy serial turecki a Zniewoloną, miedzy "Koło fortuny" a eurowizję wypindrzonych dziewczynek, miedzy meczykami a tym co wydała z siebie rozesmiana gemba prezesa na tłiterze? Nie ma miejsca.
Cześć Olga. IMO większość Polaków woli szybkie sądy. Wolne sądy są bez sensu.
Czy nie jest uwłaczające dać komuś przechodzonego Nobla?
https://wpolityce.pl/polityka/475678-wroclaw-przekaze-fundacji-olgi-tokarczuk-wille-karpowiczow
Bo rzecz nie w biciu piany, ale działaniach.
Niegdysiejszy Magiel, to Świątynia Rozumu i Przyzwoitości w porównaniu do obecnych Agor.
Człowiek wyjeżdża. Do Paryża, Hurghady czy Nowego Jorku, w interesach lub na wypoczynek, spędzą tam kilka dni i wraca a znajomi lub rodzina zadają mu z ciekawości albo tylko z grzeczności pytanie: Jak było?
Ta książka to odpowiedź na to pytanie. Chaotyczna i rwana, bo takie są zawsze wspomnienia z podróży. Człowiek przecież nie ma możliwości zrozumienia czegokolwiek z miejsca, w którym nie spędził kilku lat a najlepiej, by to było kilka pokoleń. Pani Tokarczuk opisuje lotniska i resorty wakacyjne ze wspomnień swoich i cudzych, czasem miewa interesujące obserwacje i rzadko dotyczą one miejsc, w których akurat jest, zwykle jej obserwacje są płaskie i niepotrzebne. Czasem sięga w historię. Prawie każda podróż jest przede wszystkim niepotrzebna i taka jest ta książka.
Czy tak książka jest więc jak podróż? Nie. Podróż gdzieś się zaczyna i gdzieś się kończy.
Językiem jednak operuje sprawnie i da się to czytać, pewnie dlatego, że jednak jest szczera i skromna a nie nabzdyczona swą genialnością niczym pewien polskojęzyczny pisarz ze Śląska.