los napisal(a): Śliczny obrazek. Jeśli dla kogoś nie zamyka on dyskusji na temat euro, to ten ktoś albo jest niewidomy albo nie ma pojęcia o ekonomii.
No, Litwa zawsze była biedniejsza niż Polska, a po przyjęciu Ełro stała się bogatsza.
Jakoś tego nie widać. Kraj piekny, ale ceny takie jak u nas, a place podobno niższe.
Trochę rekompensują to relatywnie niewysokie ceny bardzo przyzwoitego piwa.
No toż piszę że to PPP też ułomne. Jasne że Litwa nadal biedniejsza niż Polska. Mali prymusi z EURO jak Estonia, Litwa czy Słowacja wyjdą na nim jak Zabłocki na mydle. Jeszcze gorzej wychodzą duzi dla których Niemcy nie maja nagród bo ich nie stać - Włochy czy Hiszpania. Karać ich też się boją więc z Francą umyślili jakieś 500 miliardów wspólnych długów. Francę przecież też musieliby karać a to już byłby z pewnością nie tylko koniec EURO ale i UE. Na to z kolei nie chcą się zgodzić prymusi korzystający z EURO czyli pośrednicy Niemiec za sowitą opłatą - Holandia, Austria, Dania i ktoś tam jeszcze co się chcą na EURO wozić i wspólnie z Niemcami eksploatować resztę.
los napisal(a): Śliczny obrazek. Jeśli dla kogoś nie zamyka on dyskusji na temat euro, to ten ktoś albo jest niewidomy albo nie ma pojęcia o ekonomii.
No, Litwa zawsze była biedniejsza niż Polska, a po przyjęciu Ełro stała się bogatsza.
Hmm, nie wygląda to jakby kształt krzywej się zmienił przez przyjęcie Euro, tj. Litwa i reszta była na trajektorii wyprzedzającej nas i tak. Za to widać, że Euro utrudniło przejście przez kryzys
los napisal(a): Śliczny obrazek. Jeśli dla kogoś nie zamyka on dyskusji na temat euro, to ten ktoś albo jest niewidomy albo nie ma pojęcia o ekonomii.
No, Litwa zawsze była biedniejsza niż Polska, a po przyjęciu Ełro stała się bogatsza.
Hmm, nie wygląda to jakby kształt krzywej się zmienił przez przyjęcie Euro, tj. Litwa i reszta była na trajektorii wyprzedzającej nas i tak. Za to widać, że Euro utrudniło przejście przez kryzys
Generalnie to widać przyspieszenie wszystkich krajów w 2004, czyli po wejściu do UE. Polska zastrzegła sobie derogację, czyli: "my to se tam kiedyś to euro wprowadzimy he he he", natomiast kraje bałtyckie nie, czyli od początku wejścia do Unii były związane kursem waluty krajowej z euro. Dlatego w krajach bałtyckich nie można tych dwóch rzeczy oddzielić.
Wolniejszy wzrost gospodarczy Polski nie miał nic wspólnego z ojro. Proszę sobie tylko przypomnieć kto w latach 1997-2000 był ministrem finansów a potem prezesem NBP. Hasło "schładzanie gospodarki" proszę potraktować jako słowo kluczowe.
celnik.mateusz napisal(a): Generalnie to widać przyspieszenie wszystkich krajów w 2004, czyli po wejściu do UE. Polska zastrzegła sobie derogację, czyli: "my to se tam kiedyś to euro wprowadzimy he he he", natomiast kraje bałtyckie nie, czyli od początku wejścia do Unii były związane kursem waluty krajowej z euro. Dlatego w krajach bałtyckich nie można tych dwóch rzeczy oddzielić.
Na jakiej zasadzie sama wiedza o wprowadzeniu Euro w przyszłości miałaby przyspieszyć rozwój gospodarki? Że jakiś Gerhard otworzył fabrykę na Litwie zamiast w Polsce? To głupi ten Gerhard, bo nie wiedział, że go ta fabryka drożej wyjdzie przez to Euro. Może dostęp do tańszego kredytu?
EDIT: A tfy, kursem były związane. Tego nie wiedziałem.
los napisal(a): Wolniejszy wzrost gospodarczy Polski nie miał nic wspólnego z ojro. Proszę sobie tylko przypomnieć kto w latach 1997-2000 był ministrem finansów a potem prezesem NBP. Hasło "schładzanie gospodarki" proszę potraktować jako słowo kluczowe.
Nu, temu panu Polska dużo zawdzięcza. Bardzo duuuuuuuuuuuuuuuużo. I temu panu należy się stosowna nagroda. Od wdzięcznego narodu polskiego. Długa i powiewna.
Zupełnie inna sprawą jest czy GDP per capita nawet liczony wedle parytetu siły nabywczej jest właściwą miarą dobrobytu. Musielibyśmy jednak wtedy zdefiniować dobrobyt. To nie jest sprawa nauki, nawet jeśli to miałaby być matematyka czy węziej statystyka. To jest sprawa polityki pochodna od kultury a nawet światopoglądu. Cóż to bowiem znaczy że społeczność "dobrze się ma" albo "źle się ma"? W zamierzchłych czasach zajmowałem się takimi rozważaniami, a nawet budowałem model ale to było naprawdę dawno i zająłem się przyziemną praktyką zarządczą.
Nu nu nu, poruszyły mię te mapki. Gdyż wg nich, o wiele w 1990 mogliśmy o czymś tam rozmawiać z Ameryką Łacińską, Azją czy nawet Afryką, o tyle dzisiej interesuje nas jedynie extraklasa wszechświatowa. Żadne z państw rzekomo od nas bogatszych nie dziwi nas i nie zaskakuje, nieprawdaż.
A taka refleksja o caloksztalcie pod wieczór. No że bogaci som a chciwi i nieuzyci. Może zbyt śmiało. Jak trzeba to ich przeprosze za naruszenie dóbr osobistych w ich masie. Może oni nie intencjonalnie. Może chcom dobrze tym biednym robić ale są tak niebywałe efektywni że wciąż się bogacom mimo że walczą z biedą tych innych z całych sił.
Rafał napisal(a): W 2019 jeszcze lepiej - na przykład Portugalia.
Zupełnie inna sprawą jest czy GDP per capita nawet liczony wedle parytetu siły nabywczej jest właściwą miarą dobrobytu. Musielibyśmy jednak wtedy zdefiniować dobrobyt. To nie jest sprawa nauki, nawet jeśli to miałaby być matematyka czy węziej statystyka. To jest sprawa polityki pochodna od kultury a nawet światopoglądu. Cóż to bowiem znaczy że społeczność "dobrze się ma" albo "źle się ma"? W zamierzchłych czasach zajmowałem się takimi rozważaniami, a nawet budowałem model ale to było naprawdę dawno i zająłem się przyziemną praktyką zarządczą.
Wszelako nie rozmawiamy o szczęściu, tylko o niegodziwej mamonie. I tutaj są dwa wskaźniki na G, które dają dość dokładny obraz: GDP + Gini.
Moje odczucia są takie, że w porównaniu z polską prowincją słowacką prowincja to 3 świat, a rzucają się w oczy burdele, półlegalne kasyna i odrapane elewacje domów. Natomiast mają fajne średniowieczne zamki ;-)
Rafał napisal(a): W 2019 jeszcze lepiej - na przykład Portugalia.
Zupełnie inna sprawą jest czy GDP per capita nawet liczony wedle parytetu siły nabywczej jest właściwą miarą dobrobytu. Musielibyśmy jednak wtedy zdefiniować dobrobyt. To nie jest sprawa nauki, nawet jeśli to miałaby być matematyka czy węziej statystyka. To jest sprawa polityki pochodna od kultury a nawet światopoglądu. Cóż to bowiem znaczy że społeczność "dobrze się ma" albo "źle się ma"? W zamierzchłych czasach zajmowałem się takimi rozważaniami, a nawet budowałem model ale to było naprawdę dawno i zająłem się przyziemną praktyką zarządczą.
Wszelako nie rozmawiamy o szczęściu, tylko o niegodziwej mamonie. I tutaj są dwa wskaźniki na G, które dają dość dokładny obraz: GDP + Gini.
Brzost napisal(a): Prawda. Nie pamiętam momentu, ale trwałe przerzucenie się z polędwicy sopockiej na lepsze wędliny było dla mnie wskaźnikiem poprawy stopy życiowej.
Łomatko, a gdzie we Warszawie można kupić dobre wędliny?! Ja już zwątpiłam - wszędzie napotykam unijny plastik. Adresy poproszę.
Może w Befsztyk.pl? Nie pamiętam adresu fizycznego. Unikać tylko tego, co mocno doprawione (np. majerankiem).
Ciekawie prezentuje się oferta tego sklepu. Dzięki - pewnie wypróbuję. Jakiś czas temu miałam przyjemność zajadać się wyrobami https://podlaskawedzarnia.pl Nie wierzyłam, że jeszcze takich wędlin spróbuję. Niebo w gębie. Wierzejki (mają dobre mięso) nawet się do nich nie umywają. Niestety do stolicy nie dowożą. Może właśnie w tym sklepiku, bo właśnie z takich małych wędzarni sprowadzają produkty trafię na podobne.Wracam do tematu, gdyż albowiem okazało się, że moja ulubiona https://podlaskawedzarnia.pl działa i do stolicy dowozi a jakże. Ceny ma bardzo przyzwoite, zważywszy jakość oferowanych wędlin.
Natomiast oferta na stronie i oferta w realu to zupełnie różne oferty. Moje zamówienie obejmowało - kaszankę, kiełbasę jałowcową zwykłą, baleron i szynkę tradycyjną. Było wszystko i przepyszne. Baleron oczywiście w środku tłustawy - jak za dawnych czasów, ale i smak miał jak za dawnych czasów. Natomiast z zamówienia dzieci - kaszanka, smalczyk, kiełbasa jałowcowa z dzika i kindziuk ostała się tylko kaszanka. O czym zostaliśmy wcześniej uprzedzeni telefonicznie i jeszcze można było zmienić zamówienie.
Gdyby ktoś się decydował, to uprzedzam, że mylący jest również na stronie licznik wskazujący nie wiedzieć dlaczego "szt". Zamawiasz np. 2 szt kaszanki, a dostajesz 2 kg tego produktu. Na szczęście b. smacznego i nadającego się do zamrożenia.
Wszystko jest pakowane próżniowo i może sobie spokojnie długo leżeć w lodówce - całkiem długi termin do spożycia. Podsumowując - jestem zachwycona i z całą pewnością będę korzystała. Chociaż trzeba się liczyć z tym, że nie dowożą na drugi dzień po zamówieniu. Trochę to trwa. U mnie chyba niedziela - czwartek. Oczywiście nie mam pojęcia, jak daleko dowożą. Najpierw dzwoniłam, żeby się upewnić.
Komentarz
Trochę rekompensują to relatywnie niewysokie ceny bardzo przyzwoitego piwa.
No toż piszę że to PPP też ułomne. Jasne że Litwa nadal biedniejsza niż Polska. Mali prymusi z EURO jak Estonia, Litwa czy Słowacja wyjdą na nim jak Zabłocki na mydle. Jeszcze gorzej wychodzą duzi dla których Niemcy nie maja nagród bo ich nie stać - Włochy czy Hiszpania. Karać ich też się boją więc z Francą umyślili jakieś 500 miliardów wspólnych długów. Francę przecież też musieliby karać a to już byłby z pewnością nie tylko koniec EURO ale i UE. Na to z kolei nie chcą się zgodzić prymusi korzystający z EURO czyli pośrednicy Niemiec za sowitą opłatą - Holandia, Austria, Dania i ktoś tam jeszcze co się chcą na EURO wozić i wspólnie z Niemcami eksploatować resztę.
Generalnie to widać przyspieszenie wszystkich krajów w 2004, czyli po wejściu do UE. Polska zastrzegła sobie derogację, czyli: "my to se tam kiedyś to euro wprowadzimy he he he", natomiast kraje bałtyckie nie, czyli od początku wejścia do Unii były związane kursem waluty krajowej z euro. Dlatego w krajach bałtyckich nie można tych dwóch rzeczy oddzielić.
Może dostęp do tańszego kredytu?
EDIT: A tfy, kursem były związane. Tego nie wiedziałem.
Trochę jednak podgoniliśmy...
Zupełnie inna sprawą jest czy GDP per capita nawet liczony wedle parytetu siły nabywczej jest właściwą miarą dobrobytu. Musielibyśmy jednak wtedy zdefiniować dobrobyt. To nie jest sprawa nauki, nawet jeśli to miałaby być matematyka czy węziej statystyka. To jest sprawa polityki pochodna od kultury a nawet światopoglądu. Cóż to bowiem znaczy że społeczność "dobrze się ma" albo "źle się ma"? W zamierzchłych czasach zajmowałem się takimi rozważaniami, a nawet budowałem model ale to było naprawdę dawno i zająłem się przyziemną praktyką zarządczą.
...jest jeszcze GNH: https://en.m.wikipedia.org/wiki/Gross_National_Happiness
Jakiś czas temu miałam przyjemność zajadać się wyrobami https://podlaskawedzarnia.pl
Nie wierzyłam, że jeszcze takich wędlin spróbuję. Niebo w gębie.
Wierzejki (mają dobre mięso) nawet się do nich nie umywają.
Niestety do stolicy nie dowożą. Może właśnie w tym sklepiku, bo właśnie z takich małych wędzarni sprowadzają produkty trafię na podobne.Wracam do tematu, gdyż albowiem okazało się, że moja ulubiona https://podlaskawedzarnia.pl działa i do stolicy dowozi a jakże. Ceny ma bardzo przyzwoite, zważywszy jakość oferowanych wędlin.
Natomiast oferta na stronie i oferta w realu to zupełnie różne oferty.
Moje zamówienie obejmowało - kaszankę, kiełbasę jałowcową zwykłą, baleron i szynkę tradycyjną. Było wszystko i przepyszne. Baleron oczywiście w środku tłustawy - jak za dawnych czasów, ale i smak miał jak za dawnych czasów.
Natomiast z zamówienia dzieci - kaszanka, smalczyk, kiełbasa jałowcowa z dzika i kindziuk ostała się tylko kaszanka. O czym zostaliśmy wcześniej uprzedzeni telefonicznie i jeszcze można było zmienić zamówienie.
Gdyby ktoś się decydował, to uprzedzam, że mylący jest również na stronie licznik wskazujący nie wiedzieć dlaczego "szt". Zamawiasz np. 2 szt kaszanki, a dostajesz 2 kg tego produktu. Na szczęście b. smacznego i nadającego się do zamrożenia.
Wszystko jest pakowane próżniowo i może sobie spokojnie długo leżeć w lodówce - całkiem długi termin do spożycia.
Podsumowując - jestem zachwycona i z całą pewnością będę korzystała. Chociaż trzeba się liczyć z tym, że nie dowożą na drugi dzień po zamówieniu. Trochę to trwa. U mnie chyba niedziela - czwartek.
Oczywiście nie mam pojęcia, jak daleko dowożą. Najpierw dzwoniłam, żeby się upewnić.
odkroić Małą Polskę od Śląska!
to szkodzi turystyce, Żywiecczyżnie i Częstochowie