rozum.von.keikobad napisal(a): Też kiedyś zastanawiałeś się, jak to jest, że we wschodniej Polsce mniej ludzi się zaszczepiło. Że jak to, niby popierają rząd, a rządu nie słuchają. Ja bym zapytał inaczej - a po co ludzie się szczepią? Żeby nie zachorować, bo uwierzyli naukowcom? No część tak i przecież część jest zaszczepiona. Ale nie ma co robić projekcji na wszystkich. Część ludzi się zapewne zaszczepiła, żeby dostać świstek i łatwiej przekraczać granice, nie być objętym kwarantanną itd. Zapewne na wschodzie czy przysłowiowej "prowincji" takich ludzi jest mniej i być może stąd różnica.
Ciemnota, wszechobecna we wsiach całej wschodniej Polski czasami ratuje, czasami zabija. Teraz zabija. Problem naświetlił mi swego czasu Przemko, który opisał mi przypadki jak ogólnie traktuje się lekarzy na wsiach. Bardzo szybko jego słowa potwierdziły się u moich znajomych.
Rodzina kolegi pochodzi z przygranicznej wsi, pod dzisiejszą Białorusią. Część mieszka w Białymstoku, część została na gospodarstwie. Ci ci zostali, dokładnie - brat ojca tego kolegi, okrutnie szydził (jak i cała tamtejsza rodzina) z covidu - miastowe podurnieli, kaszlu się boją. Szczepić się nie mieli zamiaru, ale nawet już nie o to, że antyszczepionkowcy, gorzej. Otóż, ten brat w końcu zaczął kaszleć. Tak to trwało tydzień, w końcu zasłabł i zawołali karetkę. Karetka zabrała i w szpitalu zmarł po paru godzinach. Jaka reakcja rodziny ? Doktory zabili. Był całkiem zdrowy, trochę kaszlał, zemdlał, zdrowy właściwie a w szpitalu go zabili. Jaki coivid, żadnego covidu nie było, doktory. Ojciec tego kolegi nie zdzierżył i zerwał z nimi kontakt, żadnego wpływu na nich, żadnej refleksji, ciemnota. Jak się okazało generalnie w wielu wsiach jest pogląd, że w szpitalu się zabija ludzi. Nie łączą kropek, chodził, chodził, źle się poczuł, zabrała karetka i już nie wrócił. I to nie chodzi o covid.
Podejście, które NICZYM nie różni się od tego głąba, który przyszedł nas powkurwiać. Argumentacja bardzo podobna, jeszcze pieprzy coś o antychryście. Ogniem, kurwa, wypalać, zero litości.
polmisiek napisal(a): Ogólnie to teza moja jest taka, że głównym motywatorem antyszczepionkowców nie jest racjonalna analiza, ale to coś, co sprawia, że się zostaje fanem kryptowalut, korwinizmu i ekstremalnych odmian tradsizmu.
Sprzeciw. Całkiem wielu ludzi ma taką potrzebę.
No dobra, ale twardy rdzeń - w stylu Marki Kurki i Browna - to właśnie ludzie tego typu. Wg mnie bez tego rdzenia nie chwyciłoby.
los napisal(a): A nie lepiej zabić śmiechem? Zawsze okrutniej.
Okazało się, że cała moja rodzina się zaszczepiła. Ta bliższa, ta dalsza, ze strony ojca, matki, nawet jacyś od wieków nie wiedziani z Belgii przyjechali żeby się szybko zaszczepić. Akurat to było oczywiste, dla wszystkich, bez kontaktu, bez przekonywania się. I co ? Jajco, bo żeby wygrać z tym wirusem potrzeba chęci całego społeczeństwa.
Nie będzie mi do śmiechu kiedy ktoś z mojej rodziny zejdzie na covid, pomimo że zrobił wszystko co mógł. A istnieje takie prawdopodobieństwo, szczepienia nie chronią całkowicie. To już nie jest wybór, niech każdy robi jak chce. debilizm jednego wpływa na śmierć drugiego.
polmisiek napisal(a): Jeśli ktoś woli zamiast kawałeczków wirusa mieć całego namnażającego się wirusa
Fałszywa alternatywa. Są ludzie którzy nie ufają nie do końca przebadanym preparatom - cóż w tym dziwnego?
Ten argument miałby sens zastosowany do jakiejś starej, dobrze poznanej choroby. Ale w przypadku Covida alternatywa była taka: albo nowe i mało znane namnażające się bez liku cząsteczki, albo jedynie kawałki tych cząsteczek, bez możliwości namnażania. Sama technologia transportu tych kawałków cząsteczek do wnętrza komórki akurat nowa nie jest.
Jak ktoś ma podejście takie, że szczepionka mRNA na Covida jest nie do końca przebadanym preparatem (ergo niesie duże ryzyko), a COVID to tylko taka grypa, nic strasznego, to ma poważny problem ze spójnością.
polmisiek napisal(a): Ten argument miałby sens zastosowany do jakiejś starej, dobrze poznanej choroby. Ale w przypadku Covida alternatywa była taka: albo nowe i mało znane namnażające się bez liku cząsteczki, albo jedynie kawałki tych cząsteczek, bez możliwości namnażania.
Ten argument miałby sens, gdyby wszyscy bez wyjątku chorowali. A tak nie jest - to po pierwsze. A po drugie - nie wszyscy co zachorują przechodzą covida ciężko A po trzecie - nie wszyscy co się zaszczepią, przeżyją (szczepienie, nie covida).
Dla mnie to kwestia kalkulacji ryzyka - po prostu.
polmisiek napisal(a): Ten argument miałby sens zastosowany do jakiejś starej, dobrze poznanej choroby. Ale w przypadku Covida alternatywa była taka: albo nowe i mało znane namnażające się bez liku cząsteczki, albo jedynie kawałki tych cząsteczek, bez możliwości namnażania.
Ten argument miałby sens, gdyby wszyscy bez wyjątku chorowali. A tak nie jest - to po pierwsze. A po drugie - nie wszyscy co zachorują przechodzą covida ciężko A po trzecie - nie wszyscy co się zaszczepią, przeżyją (szczepienie, nie covida).
Dla mnie to kwestia kalkulacji ryzyka - po prostu.
Nie masz żadnych kwalifikacji aby to ryzyko liczyć a liczysz, liczysz je oczywiście źle i nazywasz to "uzasadnionymi wątpliwościami".
Przemko napisal(a): Nie masz żadnych kwalifikacji aby to ryzyko liczyć a liczysz, liczysz je oczywiście źle i nazywasz to "uzasadnionymi wątpliwościami".
Podobnie jak Ty. Ja nie odbieram Tobie prawa do oceny sytuacji wg własnego uznania.
polmisiek napisal(a): Więcej umrze Covidzie niż szczepionce.
polmisiek napisal(a): Więcej umrze Covidzie niż szczepionce.
Skąd to wiadomo?
Z zebranych danych. Np. 200000 zaszczepionych podczas testów szczepionki Pfizera + miliony chorych na COVID. Przede wszystkim wiadomo to z tego, że ponad 99% zgonów w szpitalach to niezaszczepieni.
JORGE napisal(a): Ciemnota, wszechobecna we wsiach całej wschodniej Polski czasami ratuje, czasami zabija. Teraz zabija. Problem naświetlił mi swego czasu Przemko, który opisał mi przypadki jak ogólnie traktuje się lekarzy na wsiach. Bardzo szybko jego słowa potwierdziły się u moich znajomych.
Rodzina kolegi pochodzi z przygranicznej wsi, pod dzisiejszą Białorusią. Część mieszka w Białymstoku, część została na gospodarstwie. Ci ci zostali, dokładnie - brat ojca tego kolegi, okrutnie szydził (jak i cała tamtejsza rodzina) z covidu - miastowe podurnieli, kaszlu się boją. Szczepić się nie mieli zamiaru, ale nawet już nie o to, że antyszczepionkowcy, gorzej. Otóż, ten brat w końcu zaczął kaszleć. Tak to trwało tydzień, w końcu zasłabł i zawołali karetkę. Karetka zabrała i w szpitalu zmarł po paru godzinach. Jaka reakcja rodziny ? Doktory zabili. Był całkiem zdrowy, trochę kaszlał, zemdlał, zdrowy właściwie a w szpitalu go zabili. Jaki coivid, żadnego covidu nie było, doktory. Ojciec tego kolegi nie zdzierżył i zerwał z nimi kontakt, żadnego wpływu na nich, żadnej refleksji, ciemnota. Jak się okazało generalnie w wielu wsiach jest pogląd, że w szpitalu się zabija ludzi.
"Pocieszę" Cię, że taki pogląd można spotkać również u wykształconych znajomych ze wsi Warszawa. Absolwentka zootechniki po SGGW, matka piątki dzieci i licznych wnuków, na wieść, że moja Małżonka dostała covida, zadzwoniła do Niej i zaklinała: "Tylko w żadnym wypadku nie pozwól się zawieźć do szpitala!"
@JORGE, @Brzost, znam podobną historię. Kobieta umarła niestety na covid, a jej siostra (nb. farmaceutka) uważa, że ten covid to jej w szpitalu dopisali.
Wicie, a ja zabiorę głoś rozsądku w sprawie NOP, i nie chodzi tu o Narodowe Odrodzenie Polski.
Otóż, po obu dawkach śmiercionki miałem wysoką, jak na mnie, gorączkę, generalnie przez półtora dnia nie miałem na nic siły i byłem patologicznie senny. Nadto, bolało mnie chude ramię.
I też żadnego NOP nikomu nie zgłosiłem, kerując się zasadą że nindża nie może być miętsza niż Roman Bratny.
Dopotąd nie wię, czy dobrzem postąpił, nie postępując.
Bolesność, gorączka i objawy grypy to nie NOP, to zupełnie standardowe objawy.
U mnie 12 godzin po pierwszej Astrze włączyła się grypa, dreszcze, zimne poty, ale że właśnie zasypiałem to z godzinę się pomeczylem i tyle. Następnego dnia trochę osłabiony i wszystko.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Wicie, a ja zabiorę głoś rozsądku w sprawie NOP, i nie chodzi tu o Narodowe Odrodzenie Polski.
Otóż, po obu dawkach śmiercionki miałem wysoką, jak na mnie, gorączkę, generalnie przez półtora dnia nie miałem na nic siły i byłem patologicznie senny. Nadto, bolało mnie chude ramię.
I też żadnego NOP nikomu nie zgłosiłem, kerując się zasadą że nindża nie może być miętsza niż Roman Bratny.
Dopotąd nie wię, czy dobrzem postąpił, nie postępując.
Najlepszy przyjaciel i brat zdychali przez dwa dni po drugiej dawce Moderny. Potem im przeszło.
Są ludzie którzy nie ufają nie do końca sprawdzonym koncepcjom militarnym - cóż w tym dziwnego? Ludzie widzą przypadki śmierci tuż po wzięciu udziału w walce "z przyczyn nieznanych" - jak tu już słusznie zauważono, "przyczyny są nieznane, ale to na pewno nie patriotyzm." Ludzie widzą że leku w zasadzie nie ma na najazd wroga - ale blokuje się lek, który nigdy nikomu w niczym nie przeszkazał, w wielu krajach sprzedaje się go bez recepty - poddanie się ale u nas - nagle! - robi się z niego wręcz zdradę. Ludzie wreszcie widzą że brak jest sensownej dyskusji, jest natomiast wyzywanie od defetystów, sprzedawczyków, itp i zrównywanie (stara, sprawdzona metoda) sceptyków niepodległościowych z jakimiś odjechanymi wariatami.
Ten argument miałby sens, gdyby wszyscy bez wyjątku umierali.
A tak nie jest - to po pierwsze. A po drugie - nie wszyscy co się poddadzą przejdą okupację ciężko A po trzecie - nie wszyscy co staną do walki, przeżyją (walkę, nie okupację)
Dla mnie to kwestia kalkulacji ryzyka - po prostu.
Moją Małżonkę po drugiej dawce Fajzera dopadło okropne osłabienie, trwało dwa dni i przeszło. Brat parę dni gorączkował. Ja dla odmiany przeszedłem ją "bezobjawowo". Większość krewnych i znajomych, spośród tych co się szczepili, miała osłabienie albo gorączkę, zwłaszcza ci młodsi. Ale takie reakcje pamiętam też z dzieciństwa, po błonicy albo durze brzusznym.
@Brzost - to wszystko jest normalne i nikt normalny nie ma z tym problemu.
Problem jest z tym że jest całkiem sporo przypadków śmierci całkiem młodych osób, które "nagle trafiły do szpitala" - i jeśli to osoby znane, to ani słowa o przyczynie śmierci w oficjalnych komunikatach. Gdzieś się przewinęła jak pamiętam pisarka, która drwiła z "antyszczepionkowców" (w GWnianym stylu, bo to ten sort był) że dzięki nim ona jest szybciej zaszczepiona, zmarła dzień po drugiej dawce. Jakaś dziennikarka GW - to samo, "nagle trafiła do szpitala" - tyle oficjalnie wiadomo. Teraz jakaś pływaczka i trenerka - zwykle podają co się stało, teraz nagle młode osoby umierają z przyczyn owianych mgłą tajemnicy.
Oczywiście jakiekolwiek podejrzenie że to NOP to od razu foliarstwo itp. Nie wiadomo dlaczego, ale ten jedyny powód jest poza wszelkim podejrzeniem.
I to własnie jest problem. Gdyby zrobiono uczciwą analizę - tak, każdy lek ma niepożądane działania, w tym szczepionka, ale odsetek jest x w odniesieniu do y w przypadku zachorowań, w związku z czym wnioski nasuwają się same - nie byłoby problemu.
Ale jeśli każda śmierć niedługo po zaszczepeniu to absolutny przypadek, zbieżność i nie ma mowy o powiązaniu - to sorry, ale nikt poważny w żadne uczciwe badania nad powikłaniami poszczepiennymi nie uwierzy.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Wicie, a ja zabiorę głoś rozsądku w sprawie NOP, i nie chodzi tu o Narodowe Odrodzenie Polski.
Otóż, po obu dawkach śmiercionki miałem wysoką, jak na mnie, gorączkę, generalnie przez półtora dnia nie miałem na nic siły i byłem patologicznie senny. Nadto, bolało mnie chude ramię.
I też żadnego NOP nikomu nie zgłosiłem, kerując się zasadą że nindża nie może być miętsza niż Roman Bratny.
Dopotąd nie wię, czy dobrzem postąpił, nie postępując.
@Tecumseh - tu jest jeszcze osobna kwestia kwalifikowania do szczepień. Gdy prowadziłem swoje dzieci na szczepienia, najpierw badał je pediatra i dopiero po zbadaniu wbijał pieczątkę "Można szczepić". Jeśli były jakiekolwiek niepokojące objawy, to wstrzymywał. Przy covidzie jest taka różnica, że te szczepienia są masowe i rzadko w punkcie jest lekarz. Pacjent wypełnia tylko ankietę, więc niejako "bierze na siebie" ewentualne przeciwwskazania. Nie wiadomo tak naprawdę w jakim stanie były te osoby, które dostały powikłań, bo mogły swój stan ocenić subiektywnie jako dobry, albo coś zataić, bo wydawało im się że to nic poważnego. Zwłaszcza prawdopodobne w wypadku osoby która miała "drwić z antyszczepionkowców"
TecumSeh napisal(a): @Kuba - na patriotyzm się umiera zdaniem Kolegi? Aha
Ech, nie przyswoiło się. Nie, tak samo nie umiera się na szczepionkę. Ludzie szczepią się będąc już zakażonymi, zarażają się w ciągu 2-3 tygodni zanim szczepionka zacznie w pełni działać (tryb nieśmiertelności, imprezowanie po szczepieniu, zarażanie z jakiegoś powodu mimo uważania). Wreszcie przyczyny naturalne, w kontekście szczepień losowe. O, zapalenie mięśnia sercowego jest ciekawym przypadkiem, potrafi przebiegać bezobjawowo. Gdyby mój szwagier-thriatlonista miał je po szczepieniu, na pewno byłby to NOP. Pech chciał że było to lata temu, więc winą obarczono powikłania po dawnej grypie.
Teraz kilka liczb, matematykę zostawiam Koledze. W 2018 każdego dnia przeciętnie umierało około 1 130 Polaków. Zaszczepionych pełną dawką ("podwójna" dawka to też ciekawe językowe przekręcanie faktów) jest 19 500 000 Polaków. Ilu z nich wolno umrzeć dziennie z przyczyn przedcovidowych, ilu z covidowych wymienionych wyżej?
Komentarz
Rodzina kolegi pochodzi z przygranicznej wsi, pod dzisiejszą Białorusią. Część mieszka w Białymstoku, część została na gospodarstwie. Ci ci zostali, dokładnie - brat ojca tego kolegi, okrutnie szydził (jak i cała tamtejsza rodzina) z covidu - miastowe podurnieli, kaszlu się boją. Szczepić się nie mieli zamiaru, ale nawet już nie o to, że antyszczepionkowcy, gorzej. Otóż, ten brat w końcu zaczął kaszleć. Tak to trwało tydzień, w końcu zasłabł i zawołali karetkę. Karetka zabrała i w szpitalu zmarł po paru godzinach. Jaka reakcja rodziny ? Doktory zabili. Był całkiem zdrowy, trochę kaszlał, zemdlał, zdrowy właściwie a w szpitalu go zabili. Jaki coivid, żadnego covidu nie było, doktory. Ojciec tego kolegi nie zdzierżył i zerwał z nimi kontakt, żadnego wpływu na nich, żadnej refleksji, ciemnota. Jak się okazało generalnie w wielu wsiach jest pogląd, że w szpitalu się zabija ludzi. Nie łączą kropek, chodził, chodził, źle się poczuł, zabrała karetka i już nie wrócił. I to nie chodzi o covid.
Podejście, które NICZYM nie różni się od tego głąba, który przyszedł nas powkurwiać. Argumentacja bardzo podobna, jeszcze pieprzy coś o antychryście. Ogniem, kurwa, wypalać, zero litości.
Nie będzie mi do śmiechu kiedy ktoś z mojej rodziny zejdzie na covid, pomimo że zrobił wszystko co mógł. A istnieje takie prawdopodobieństwo, szczepienia nie chronią całkowicie. To już nie jest wybór, niech każdy robi jak chce. debilizm jednego wpływa na śmierć drugiego.
Jak ktoś ma podejście takie, że szczepionka mRNA na Covida jest nie do końca przebadanym preparatem (ergo niesie duże ryzyko), a COVID to tylko taka grypa, nic strasznego, to ma poważny problem ze spójnością.
A tak nie jest - to po pierwsze.
A po drugie - nie wszyscy co zachorują przechodzą covida ciężko
A po trzecie - nie wszyscy co się zaszczepią, przeżyją (szczepienie, nie covida).
Dla mnie to kwestia kalkulacji ryzyka - po prostu.
Skąd to wiadomo?
Przede wszystkim wiadomo to z tego, że ponad 99% zgonów w szpitalach to niezaszczepieni.
Otóż, po obu dawkach śmiercionki miałem wysoką, jak na mnie, gorączkę, generalnie przez półtora dnia nie miałem na nic siły i byłem patologicznie senny. Nadto, bolało mnie chude ramię.
I też żadnego NOP nikomu nie zgłosiłem, kerując się zasadą że nindża nie może być miętsza niż Roman Bratny.
Dopotąd nie wię, czy dobrzem postąpił, nie postępując.
U mnie 12 godzin po pierwszej Astrze włączyła się grypa, dreszcze, zimne poty, ale że właśnie zasypiałem to z godzinę się pomeczylem i tyle. Następnego dnia trochę osłabiony i wszystko.
Aha.
A ci wszyscy co zmarli wkrótce po podaniu szczepionki, to gdzie są w statystykach?
Nop to jest wtedy kiedy Kolega zanabyłby coś znacznie cięższego, nie daj Boże trwałego, tudzież ostatecznego.
Większość krewnych i znajomych, spośród tych co się szczepili, miała osłabienie albo gorączkę, zwłaszcza ci młodsi. Ale takie reakcje pamiętam też z dzieciństwa, po błonicy albo durze brzusznym.
Problem jest z tym że jest całkiem sporo przypadków śmierci całkiem młodych osób, które "nagle trafiły do szpitala" - i jeśli to osoby znane, to ani słowa o przyczynie śmierci w oficjalnych komunikatach.
Gdzieś się przewinęła jak pamiętam pisarka, która drwiła z "antyszczepionkowców" (w GWnianym stylu, bo to ten sort był) że dzięki nim ona jest szybciej zaszczepiona, zmarła dzień po drugiej dawce.
Jakaś dziennikarka GW - to samo, "nagle trafiła do szpitala" - tyle oficjalnie wiadomo.
Teraz jakaś pływaczka i trenerka - zwykle podają co się stało, teraz nagle młode osoby umierają z przyczyn owianych mgłą tajemnicy.
Oczywiście jakiekolwiek podejrzenie że to NOP to od razu foliarstwo itp. Nie wiadomo dlaczego, ale ten jedyny powód jest poza wszelkim podejrzeniem.
I to własnie jest problem. Gdyby zrobiono uczciwą analizę - tak, każdy lek ma niepożądane działania, w tym szczepionka, ale odsetek jest x w odniesieniu do y w przypadku zachorowań, w związku z czym wnioski nasuwają się same - nie byłoby problemu.
Ale jeśli każda śmierć niedługo po zaszczepeniu to absolutny przypadek, zbieżność i nie ma mowy o powiązaniu - to sorry, ale nikt poważny w żadne uczciwe badania nad powikłaniami poszczepiennymi nie uwierzy.
Ludzie szczepią się będąc już zakażonymi, zarażają się w ciągu 2-3 tygodni zanim szczepionka zacznie w pełni działać (tryb nieśmiertelności, imprezowanie po szczepieniu, zarażanie z jakiegoś powodu mimo uważania). Wreszcie przyczyny naturalne, w kontekście szczepień losowe. O, zapalenie mięśnia sercowego jest ciekawym przypadkiem, potrafi przebiegać bezobjawowo. Gdyby mój szwagier-thriatlonista miał je po szczepieniu, na pewno byłby to NOP. Pech chciał że było to lata temu, więc winą obarczono powikłania po dawnej grypie.
Teraz kilka liczb, matematykę zostawiam Koledze.
W 2018 każdego dnia przeciętnie umierało około 1 130 Polaków. Zaszczepionych pełną dawką ("podwójna" dawka to też ciekawe językowe przekręcanie faktów) jest 19 500 000 Polaków. Ilu z nich wolno umrzeć dziennie z przyczyn przedcovidowych, ilu z covidowych wymienionych wyżej?
Owszem, to prawda - obowiązuje niepisana zasada że mają się zaszczepić wszyscy, a jeśli ktoś zemrze, to "nie ma dowodów na powiązania".