Tak mi się też wydaje, że określenie podróż albo lepiej misja czterech premierów brzmi najlepiej i najlepiej oddaje rzeczywistość. Dodatkowo fakt, że z Polski pojechali premier i wicepremier (w dodatku brat LK), uwypukla przywództwo Polski w tej misji.
Wszystko jest obarczone ryzykiem. Bycie politykiem jest obarczone większym ryzykiem niż życie "zwykłego człowieka". Tu jest kwestia jak zawsze kalkulacji, bilansu szans i zagrożeń. Decydenci mają zapewne więcej danych, żeby to ocenić niż my - nie znaczy to, że się nie pomylą, ale statystycznie ich ocena w takiej sytuacji będzie bardziej trafna niż nasza.
Na czym opierał się wyjazd do Tbilisi? Że nie wkroczą do miasta, w którym jest kilku prezydentów, w tym tacy z NATO. Ryzyko też było, Tbilisi jest od granic Osetii ok. 40 km, a oddziały separatystyczno-rosyjskie weszły wtedy też na Gruzję "właściwą", czyli było jeszcze bliżej.
TecumSeh napisal(a): I po to trzeba było jechać osobiście? W sytuacji bezproblemowej łączności z Kijowem?
Sugerujesz, że w tak dramatycznej sytuacji kontakt zdalny z bezpiecznego miejsca i osobisty przyjazd do bombardowanej stolicy jest równoważny? W wizytujących zabrakło kogoś z Rumunii, czego bardzo żałuję.
KAnia napisal(a): CZTERECH PREMIERÓW wbrew temu, co usiłuje narzucić niemiecki Bild, Polacy nie mogą dać sobie narzucić narracji, która pomija Premiera Kaczyńskiego
Przecież ja go nie pomijam! Więcej, nadaję mu większą rangę! (I nie wiem co niemce piszą, wszystko co eoem, to stąd, choć czasem z twittera.)
"TO jest Europa w najlepszym wydaniu. I dobrze, że ci wschodnioeuropejscy mężowie stanu przypominają nam, jak wielkie i nieprzewidywalne jest niebezpieczeństwo, jakie zagraża kontynentowi ze Wschodu. Kraje, które przez dziesięciolecia cierpiały z powodu przemocy Imperium Radzieckiego i jego komunistycznych państw satelickich, nie zapomniały, że tylko jedność, siła i odwaga mogą zapewnić pokój."
rozum.von.keikobad napisal(a): Na czym opierał się wyjazd do Tbilisi? Że nie wkroczą do miasta, w którym jest kilku prezydentów, w tym tacy z NATO. Ryzyko też było, Tbilisi jest od granic Osetii ok. 40 km, a oddziały separatystyczno-rosyjskie weszły wtedy też na Gruzję "właściwą", czyli było jeszcze bliżej.
Owszem, ale tam nie było potrzeby pytać o sens, bo ten był oczywisty. Gdyby nie Lech Kaczyński, prawdopodobnie zrównano by Tibilisi z ziemią. W przypadku Kijowa nic takiego nie grozi - miasto trzyma się znakomicie, północny front najlepiej ze wszystkich jak dotąd.
ms.wygnaniec napisal(a): Sugerujesz, że w tak dramatycznej sytuacji kontakt zdalny z bezpiecznego miejsca i osobisty przyjazd do bombardowanej stolicy jest równoważny?
Sugeruję ze poza "pokazaniem" nie ma żadnego racjonanego powodu, bo wszystko co praktyczne da się załatwić zdalnie. A owo "pokazanie" naraża Polskę w stopniu znaczącym - bo to nie jest prywatna sprawa tych co wyjechali.
Przypominam że dwukrotnie po Smoleńsku wygrała PO. A gdzie byłby dziś PiS gdyby nie JarKacz to nawet nie chcę myśleć. A gdzie dziś byłaby Polska bez PiSu?
TecumSeh napisal(a): Przypominam że dwukrotnie po Smoleńsku wygrała PO. A gdzie byłby dziś PiS gdyby nie JarKacz to nawet nie chcę myśleć. A gdzie dziś byłaby Polska bez PiSu?
Jedne wygrała minimalnie i znacznie poniżej średniej sondażowej z poprzednich 3 lat (prezydenckie), jedne PiS odpuścił, bo nie miał szans na obalanie ewentualnie wet Bronka (parlamentarne). Oczywiście sondaże mogą kłamać, ale Smoleńsk raczej PiS umocnił (tzn. wizerunkowo, bo kadrowo - wiadomo).
Czyli wojna i u nas. Wyjazd delegacji ma wymiar symboliczny. Oczywiście, że ta podróż jest niebezpieczna, oczywiście że wszystko może się wydarzyć. Kaczyński i Morawiecki mogą z Kijowa nie wrócić. I doskonale sobie z tego zdają sprawę. A po co tam jadą ? Bo to my sobie nie zdajemy sprawy, podobnie jak cała Europa i świat. To jest desperackich ruch, którym mówią - idziemy na wojnę, ona jest już i u nas.
Szacun poza skalą, panie Morawiecki, panie Kaczyński !
TecumSeh napisal(a): Ale zgodzimy się że nie potrzebujemy nowego Smoleńska?
Tak. Żeby nie było - ja sobie zdaję sprawę, że to jest ryzyko. Ale widać uznali, że bilans jest pozytywny. Natomiast wyobrażam sobie, że lecąc do Smoleńska sporo osób uznawało, że nie jest to ryzyko większe niż standardowy lot samolotem.
Czyli wojna i u nas. Wyjazd delegacji ma wymiar symboliczny. Oczywiście, że ta podróż jest niebezpieczna, oczywiście że wszystko może się wydarzyć. Kaczyński i Morawiecki mogą z Kijowa nie wrócić. I doskonale sobie z tego zdają sprawę. A po co tam jadą ? Bo to my sobie nie zdajemy sprawy, podobnie jak cała Europa i świat. To jest desperackich ruch, którym mówią - idziemy na wojnę, ona jest już i u nas.
Szacun poza skalą, panie Morawiecki, panie Kaczyński !
Czyli wojna i u nas. Wyjazd delegacji ma wymiar symboliczny. Oczywiście, że ta podróż jest niebezpieczna, oczywiście że wszystko może się wydarzyć. Kaczyński i Morawiecki mogą z Kijowa nie wrócić. I doskonale sobie z tego zdają sprawę. A po co tam jadą ? Bo to my sobie nie zdajemy sprawy, podobnie jak cała Europa i świat. To jest desperackich ruch, którym mówią - idziemy na wojnę, ona jest już i u nas.
Szacun poza skalą, panie Morawiecki, panie Kaczyński !
To by była historia ! O dwóch braciach co postawili się Ruskim, jeden zginął pod Smoleńskiem, drugi w Kijowie. Jarosław już biegł ukończył, wiary ustrzegł. Ale pozostali uczestnicy delegacji są w sile wieku.
Komentarz
wbrew temu, co usiłuje narzucić niemiecki Bild, Polacy nie mogą dać sobie narzucić narracji, która pomija Premiera Kaczyńskiego
Bo zazwyczaj tak robi. )
A Budyń:
Tory naprawia się szybko, zaufanie przewoźników - nie.
Ruch genialny.
Na czym opierał się wyjazd do Tbilisi? Że nie wkroczą do miasta, w którym jest kilku prezydentów, w tym tacy z NATO. Ryzyko też było, Tbilisi jest od granic Osetii ok. 40 km, a oddziały separatystyczno-rosyjskie weszły wtedy też na Gruzję "właściwą", czyli było jeszcze bliżej.
W wizytujących zabrakło kogoś z Rumunii, czego bardzo żałuję.
(I nie wiem co niemce piszą, wszystko co eoem, to stąd, choć czasem z twittera.)
- Dlatego mało znaczący nie jadą. Jadą najważniejsi.
"TO jest Europa w najlepszym wydaniu. I dobrze, że ci wschodnioeuropejscy mężowie stanu przypominają nam, jak wielkie i nieprzewidywalne jest niebezpieczeństwo, jakie zagraża kontynentowi ze Wschodu. Kraje, które przez dziesięciolecia cierpiały z powodu przemocy Imperium Radzieckiego i jego komunistycznych państw satelickich, nie zapomniały, że tylko jedność, siła i odwaga mogą zapewnić pokój."
Sugeruję ze poza "pokazaniem" nie ma żadnego racjonanego powodu, bo wszystko co praktyczne da się załatwić zdalnie. A owo "pokazanie" naraża Polskę w stopniu znaczącym - bo to nie jest prywatna sprawa tych co wyjechali.
Przypominam że dwukrotnie po Smoleńsku wygrała PO. A gdzie byłby dziś PiS gdyby nie JarKacz to nawet nie chcę myśleć. A gdzie dziś byłaby Polska bez PiSu?
Czyli wojna i u nas. Wyjazd delegacji ma wymiar symboliczny. Oczywiście, że ta podróż jest niebezpieczna, oczywiście że wszystko może się wydarzyć. Kaczyński i Morawiecki mogą z Kijowa nie wrócić. I doskonale sobie z tego zdają sprawę. A po co tam jadą ? Bo to my sobie nie zdajemy sprawy, podobnie jak cała Europa i świat. To jest desperackich ruch, którym mówią - idziemy na wojnę, ona jest już i u nas.
Szacun poza skalą, panie Morawiecki, panie Kaczyński !
Żeby nie było - ja sobie zdaję sprawę, że to jest ryzyko. Ale widać uznali, że bilans jest pozytywny.
Natomiast wyobrażam sobie, że lecąc do Smoleńska sporo osób uznawało, że nie jest to ryzyko większe niż standardowy lot samolotem.
https://www.altair.com.pl/news/view?news_id=36357