trep napisal(a): No, żeby być obiektywnym, to Brzęczek też spuścił swój klub z ekstraklasy.
Żeby być obiektywnym, należy zaznaczyć że Brzęczek z reprezentacją zrealizował wszystkie postawione przed nim cele. Sousa - żadnego, bo zanim zdołał awansować do mundialu, nawiał do Brazylii, zostawiwszy drużynę na lodzie.
Owszem, Wisła spadła, ale to klub o którym było wiadomo że będzie się broniła przed spadkiem - i się nie udało. Flamengo miało walczyć o najwyższe laury a znalazło się tuż nad strefą spadkową.
No i przecie Sousa to miało być remedium na niedostatki Brzęczka..... I w sumie było - nie da się ukryć że szczuplejszy i lepiej ubrany, a także bajerkę ma nie do porównania.
Żebyś wiedział. W siatkówce udaje się wszystko. A w latach 90tych, kiedy ja trenowałem w juniorach, wszystko wskazywało na to że będzie jak w piłce nożnej albo gorzej. Ok, złoto ME juniorów w 1996 to było osiągnięcie, ale to było jak srebro w Barcelonie 1992 - wielki sukces ale na seniorską piłkę się nie przekuł. Awansowaliśmy raz do igrzysk (w Atlancie), przegrywając tam wszystkie mecze i wszystkie sety, za wyjątkiem jednego.
Pamiętam jak trener patrząc jak gramy (a graliśmy w finale makroregionu, których w całej Polsce było siedem, a rocznik niżej ode mnie ten makroregion wygrał i pojechał na ścisłe mistrzostwa Polski, gdzie zajął piąte miejsce) - stwierdził że poziom siatkówki się obniżył. Nic tylko siąść i płakać.
W latach dwutysięcznych było znacznie lepiej - poza Sydney 2000 byliśmy na wszystkich igrzyskach (i wszystkie kończąc na ćwierćfinale), od końcówki lat 90tych byliśmy w lidze światowej ogrywając się z najlepszymi a czasami ogrywając najlepszych - aż w końcu przyszedł rok 2006, gdzie zdobyliśmy wicemistrzostwo świata przegrywając tylko z galaktyczną Brazylią.
Wtedy też polskich trenerów na stałe już zastąpili zagraniczni - zawsze celowaliśmy w top, wyniki nakręciły sponsorów, a sponsorzy - wyniki. W lidze takoż - wobec niedostatków kopanej, siatka stanowiła znakomitą alternatywę, podobnie jak w pewnym momencie ręczna, ale w szczypiorniaku tej popularności dyscypliny którą nagle zyskaliśmy zdobywając wicemistrzostwo świata - nie udało się przekuć na dalsze sukcesy.
Nie da się iść bezustannie do przodu - po dobrych wynikach w turniejach albo LŚ przychodziły słabe, ale praktycznie każdy trener zaliczył jakiś medal. Jedynym niespełnieniem dla repry do dziś pozostają igrzyska - ale jeśli się nic nie rozsypie, to imho kwestia czasu.
I dokładnie tak samo w klubach - w lata 90tych polskie kluby w Pucharze Mistrzów nie istniały, dopiero w XXI wieku w nowo utworzonej Lidze Mistrzów zaznaczyła się Zaksa, potem Skra, potem Jastrzębie, potem Resovia. A w zeszłym roku to mieliśmy nawet dwie polskie drużyny na podium (obok dwóch włoskich).
I tak to bywa, że jesteśmy obecnie aktualnym podwójnym mistrzem świata w siatkę, oraz podwójnym triumfatorem Ligi Mistrzów Przypadek? Nie sądzę:)
(nawiasem mówiąc mój rocznik i okoliczne zapoczątkowały złoty okres polskiej siatkówki, więc się chyba trener z tym poziomem ciut pomylił )
TecumSeh napisal(a): wobec niedostatków kopanej, siatka stanowiła znakomitą alternatywę, podobnie jak w pewnym momencie ręczna, ale w szczypiorniaku tej popularności dyscypliny którą nagle zyskaliśmy zdobywając wicemistrzostwo świata - nie udało się przekuć na dalsze sukcesy.
Nu, se pedzmy, że wygranie Ligi Miszczów przez klub Łomża Kielce to jednak nie w kij dmuchał. Oprócz tego raz mieli ciecie miejsce, dwakroć czwarte. Gdyby był taki klub piłkarzykowy, to płaczom ze szczęścia nie byłoby kąca.
Nieprawdopodobny sukces. Stracili trzech kluczowych zawodników przed sezonem i czwartego tydzień temu. Kosmos.
Dla mnie to jest dowód na bardzo dobre zarządzanie tym klubikiem. Dalekowzroczne i długoterminowe.
Gdyby Legia była tak zarządzana, to byśmy sami tę Ligę Misiów wygrali!
To jest najlepiej zarządzany klub siatkarski na świecie. Wszyscy to mówią. Goście z jakimś dziesiątym - dwunastym budżetem w Europie dwa lata z rzędu wygrywają ligę mistrzów. W tym roku wygrali Puchar Polski, Mistrzostwo Polski (ligę) i ChL. MVP finału został Kamil Semeniuk, wychowanek klubu. Siatkówka na poziomie jest trenowana obecnie w tzw. SMS-ach - to jest szkolenie centralne. Kamil chyba jako jedyny w całej reprezentacji nie był w SMS.
Śliwka jest wychowankiem Resovii. Był uznawany za bardzo zdolnego zawodnika. Na Resovię był jednak za słaby. Resovia (najgorzej zarządzany klub w Polsce ale za to najbogatszy) miała pięciu przyjmujących (wszyscy mają 4 - pięciu jest zupełnie nielogiczne, bo na treningu może grać tylko czterech). Śliwka był tym piątym. Podczas meczu nawet nie stał w kwadracie rezerwowych, tylko siedział za bandami. W końcu się wrkuwił, poszedł do Zaksy. Rok później miał już mistrzostwo i puchar (w pierwszym składzie). Dziś jest kapitanem drużyny, mistrzem świata, dwukrotnym zdobywcą ligi mistrzów (w tym raz został MVP finału), itd, itp. Przedłużył kontakt o kolejne dwa lata.
Klub dostał strasznego kopa odkąd prezesem został obecny prezes PZPS i srebrny medalista wspomnianych wyżej mistrzostw świata z 2k6 - perfekcjonista Sebastian Świderski.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Nu, se pedzmy, że wygranie Ligi Miszczów przez klub Łomża Kielce to jednak nie w kij dmuchał. Oprócz tego raz mieli ciecie miejsce, dwakroć czwarte.
Tak, ale nie narodził się wokół szczypiorniaka taki "ruch społeczny" jak to miało miejsce w siatkówce. W latach 90tych siatkówka miała mniej więcej takie zainteresowanie jak obecnie hokej - czyli jest jakieś nie za duże, wierne grono fanów którym nie przeszkadza brak sukcesów międzynarodowych, sponsorzy jeśli są to tak nieprzesadnie hojni, itp. Zapewne dlatego że sukcesy repry nie były powtarzalne (a przynajmniej nie tak, by to wystarczyło, i nie tak jak siatkówki), a klub o renomie międzynarodowej mamy dokładnie jeden.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Gdyby był taki klub piłkarzykowy, to płaczom ze szczęścia nie byłoby kąca.
No ba. W piłce nie mamy żadnego pucharka w historii dyscypliny, z reprą dwa medale z czego ostatni 40 lat temu - a i tak sportowcem roku 1996, kiedyśmy przywieźli worek złotych medali z Atlanty, został Marek Citko, gdyż albowiem wbił gola Angolom, a także dwa gole w Lidze Mistrzów, a wszystkie powyższe w przegranych meczach.
Także furda tam jakieś złota na olimpiadach - brutalne, no ale.
A to znaczy, że o dobrych działaczy sportowych trudno. W ogóle trudno o zarządzających na jakimkolwiek poziomie wyższym niż sklep z budką -- a od Jorgego dowiedzieliśmy się, że i na tym poziomie same patole.
Kiedyś, dawno temu, jak jeszcze lubiłem Grzesia Brauna, za jego plusy dodatnie i ujemne, za towarzysza generała itp - lubiłem go także dlatego że gadał mądrze. Choć dziś wydaje się to niemożliwe - że jak to, on? ten sam? Ano.
A co gadał? A gadał o strategicznym sojuszu z Ukrainą i Białorusią a o Rzeczpospolitej mawiał, że dlatego była potęgą bo przyciągała uciśnionych ze wszelkich stron świata, będąc oazą wolności, swobód, kultury, itp. I że czaby coś podobnego zrobić, a potęga Polski sama się zrobi.
No i - wypisz wymaluj - robi się. Sportowcy to wisienka na torcie, ale nie da się ukryć że ciągną do nas ludzie i ze wschodu i z zachodu. Ze wschodu masami z przyczyn oczywistych (ale przecież nie tylko z Ukrainy i nie tylko od czasu wojny), z zachodu pojedynczo, ale tych jednostek jest dość dużo - widać je w każdym razie.
Tylko Grzesiu obecnie jakby po drugiej stronie barykady, ale to akurat najmniejszy problem.
Jak dla mnie to był prawidłowy gol (końcówka I połowy - dodaję, bo potem godziny wpisów znikają)... Benzema był na pozycji spalonej, ale nie ma spalonego, podał ją Fabinho, to nie jest odbicie, to jest wybicie, celowe zagranie, a wtedy nie ma znaczenia, na jakiej pozycji jest napastnik.
No i wygrali, brawo. 2 strzały, 1 celny, 1 gol. Chyba do końca meczu mieli więcej, ale gdzieś do 80. minuty właśnie tyle. "Nowoczesna piłka" bezradna. Oczywiście w tym konkretnym meczu docenić trzeba Courtois, bez niego defensywna taktyka Realu skończyłaby się porażką, pewnie nie pogromem, ale jakieś 2:1, 3:1, coś takiego. Czy nasz Szczęsny jest w stanie wzbić się na taki poziom, ciężko powiedzieć, w Juve gra w kratkę.
rozum.von.keikobad napisal(a): Jak dla mnie to był prawidłowy gol (końcówka I połowy - dodaję, bo potem godziny wpisów znikają)... Benzema był na pozycji spalonej, ale nie ma spalonego, podał ją Fabinho, to nie jest odbicie, to jest wybicie, celowe zagranie, a wtedy nie ma znaczenia, na jakiej pozycji jest napastnik.
Nie widziałem meczu, tylko powtórkę tej akcji na tt - krótki filmik. Wydaje mi się, że spalony był przy pierwszym podaniu do Benzemy z połowy boiska. Potem była akcja, kopnięcia, wybicia, gol - a gwizdnięty spalony dotyczył tego pierwotnego wypuszczenia.
rozum.von.keikobad napisal(a): No i wygrali, brawo. 2 strzały, 1 celny, 1 gol. Chyba do końca meczu mieli więcej, ale gdzieś do 80. minuty właśnie tyle. "Nowoczesna piłka" bezradna. Oczywiście w tym konkretnym meczu docenić trzeba Courtois, bez niego defensywna taktyka Realu skończyłaby się porażką, pewnie nie pogromem, ale jakieś 2:1, 3:1, coś takiego. Czy nasz Szczęsny jest w stanie wzbić się na taki poziom, ciężko powiedzieć, w Juve gra w kratkę.
Statystyki w tym meczu nie do końca oddają stan rzeczywisty. Po pierwsze primo Liverpool wypuścił sporo farfocli na bramkę które podkręciły statystyki, po drugie primo Real miał chyba że trzy super groźne kontry które z różnych powodów nie zakończyły się strzałem na bramkę, przykładowo ta z 90 minuty. Kryminał.
Ciężko o dobre zatrzymane ujęcie tego momentu, filmik wrzucony zaczyna się w momencie, jak ta piłka już leci, a nie jak jest przy nodze podającego. Ale... w ok. 18 sekundy m. zd. jak zatrzymamy sobie moment, gdy piłka jest przy nodze podającego, to van Dyck (4 Liverpoolu) łamie linię obrońców i tego spalonego nie ma.
rozum.von.keikobad napisal(a): No i wygrali, brawo. 2 strzały, 1 celny, 1 gol. Chyba do końca meczu mieli więcej, ale gdzieś do 80. minuty właśnie tyle. "Nowoczesna piłka" bezradna. Oczywiście w tym konkretnym meczu docenić trzeba Courtois, bez niego defensywna taktyka Realu skończyłaby się porażką, pewnie nie pogromem, ale jakieś 2:1, 3:1, coś takiego. Czy nasz Szczęsny jest w stanie wzbić się na taki poziom, ciężko powiedzieć, w Juve gra w kratkę.
Statystyki w tym meczu nie do końca oddają stan rzeczywisty. Po pierwsze primo Liverpool wypuścił sporo farfocli na bramkę które podkręciły statystyki, po drugie primo Real miał chyba że trzy super groźne kontry które z różnych powodów nie zakończyły się strzałem na bramkę, przykładowo ta z 90 minuty. Kryminał.
Jasne, ale ja przywołałem tę statystykę nie żeby powiedzieć: "łooo ale Real miał szczęście, nic nie strzelał i nagle gol", ale raczej: "tzw. ofensywna piłka często kreuje wysokie statystyki, które okazują się nieeefektywne".
Np. statystykę dośrodkowań w meczu ze Szwecją na Euro (za Sousy) pewnie mieliśmy jakąś kosmiczną, a był z tego 1 gol. Taktyka Kloppa kreuje bardzo dużo strzałów, a goli - przynajmniej przeciwko dobrym drużynom - jak widać niekoniecznie. Co i tak jest postępem, 10 lat temu miałem wrażenie, że Borussia (ówczesna drużyna Kloppa) kreuje głównie przebiegnięte kilometry, a Barcelona (wtedy Guardiola - dziś trener ManCity) posiadanie piłki. Strzał w światło bramki, nawet słaby, może jakiś przypadkiem wpaść, przebiegnięty kilometr ani podanie między obrońcami w gola się nie zamieni.
Kloppa nawet jakoś lubię, Guardiolę mniej, a obaj uważam są i tak jednymi z bardziej pozytywnych przykładów ofensywnej piłki. W innych przypadkach często takie granie staje się jakąś karykaturą, żeby się nie wyzłośliwiać ciągle nad tymi samymi, przypomnijcie sobie Barcelonę Tito Vilanovy* albo jak z Hiszpanią ofensywnie próbowali zagrać Smuda** czy Prandelli***. Tak, ten ostatni nie miał wyjścia i musiał gonić wynik, ale jednak.
* sezon 2012/13 - m. in. porażka 0:7 w dwumeczu z Bayernem ** 0:6 w meczu towarzyskim *** 0:4 w finale Euro 2012
Co do Casemiro, wiem, że to wyglądało na kiks miesiąca, ale jednak... zapewne ćwiczone zagranie, żeby z pierwszej piłki dać nieco do tyłu, tam nabiegnie zawodnik i strzeli na pustą, dwaj zawodnicy pobiegli o metr za szybko (albo Casemiro za wolno) i wyglądało jak wyglądało.
Golden State Warriors i Boston Celtic zmierzą się w tegorocznych finałach NBA. Drużyny grające najbardziej zespołową koszykówkę w lidze, posiadające w składzie czołowych zawodników, ale zupełnie pozbawione idiotów, których pełno teraz lata na parkietach NBA. Jest to niezwykle budujące, bo w krainie atakowanej przez syf, to co wartościowe jednak samo się broni.
Po drugiej stronie Los Angeles Lakers, którzy pomimo gwiazdorskiego składu nie weszli nawet do fazy playoff. Ale tam wszystko postawili na głowie, drużyną zarządza jeden zawodnik, któremu dawno już odpieprzyło - LeBron James.
"Powiem to tylko raz i, mam nadzieję, że to wystarczy: pewne jest jedno moja historia z Bayernem Monachium dobiegła końca. Nie wyobrażam sobie dalszej, dobrej współpracy z tym klubem i najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich będzie zgoda Niemców na transfer. Bayern to jest poważny klub i dlatego mam nadzieję, że mnie nie zatrzyma tylko dlatego, że może, ponieważ obowiązuje mnie jeszcze roczny kontrakt – wypalił Robert Lewandowski na konferencji prasowej."
Nas z Niemcami powinna łączyć tylko pogarda i wrogość. Im mniej będziemy mieli punktów stycznych tym lepiej.
Komentarz
nieładnie łapać za nazwisko
zdjęcie z cmentarza rzymdowskiego we Wrocławiu, wtedy Breslau
Owszem, Wisła spadła, ale to klub o którym było wiadomo że będzie się broniła przed spadkiem - i się nie udało. Flamengo miało walczyć o najwyższe laury a znalazło się tuż nad strefą spadkową.
No i przecie Sousa to miało być remedium na niedostatki Brzęczka.....
I w sumie było - nie da się ukryć że szczuplejszy i lepiej ubrany, a także bajerkę ma nie do porównania.
Wygrali 3:0 z Trentino, ostatni set 32:30.
Ech... łza się w oku kręci:)
Nieprawdopodobny sukces. Stracili trzech kluczowych zawodników przed sezonem i czwartego tydzień temu. Kosmos.
W siatkówce udaje się wszystko. A w latach 90tych, kiedy ja trenowałem w juniorach, wszystko wskazywało na to że będzie jak w piłce nożnej albo gorzej.
Ok, złoto ME juniorów w 1996 to było osiągnięcie, ale to było jak srebro w Barcelonie 1992 - wielki sukces ale na seniorską piłkę się nie przekuł. Awansowaliśmy raz do igrzysk (w Atlancie), przegrywając tam wszystkie mecze i wszystkie sety, za wyjątkiem jednego.
Pamiętam jak trener patrząc jak gramy (a graliśmy w finale makroregionu, których w całej Polsce było siedem, a rocznik niżej ode mnie ten makroregion wygrał i pojechał na ścisłe mistrzostwa Polski, gdzie zajął piąte miejsce) - stwierdził że poziom siatkówki się obniżył. Nic tylko siąść i płakać.
W latach dwutysięcznych było znacznie lepiej - poza Sydney 2000 byliśmy na wszystkich igrzyskach (i wszystkie kończąc na ćwierćfinale), od końcówki lat 90tych byliśmy w lidze światowej ogrywając się z najlepszymi a czasami ogrywając najlepszych - aż w końcu przyszedł rok 2006, gdzie zdobyliśmy wicemistrzostwo świata przegrywając tylko z galaktyczną Brazylią.
Wtedy też polskich trenerów na stałe już zastąpili zagraniczni - zawsze celowaliśmy w top, wyniki nakręciły sponsorów, a sponsorzy - wyniki. W lidze takoż - wobec niedostatków kopanej, siatka stanowiła znakomitą alternatywę, podobnie jak w pewnym momencie ręczna, ale w szczypiorniaku tej popularności dyscypliny którą nagle zyskaliśmy zdobywając wicemistrzostwo świata - nie udało się przekuć na dalsze sukcesy.
Nie da się iść bezustannie do przodu - po dobrych wynikach w turniejach albo LŚ przychodziły słabe, ale praktycznie każdy trener zaliczył jakiś medal. Jedynym niespełnieniem dla repry do dziś pozostają igrzyska - ale jeśli się nic nie rozsypie, to imho kwestia czasu.
I dokładnie tak samo w klubach - w lata 90tych polskie kluby w Pucharze Mistrzów nie istniały, dopiero w XXI wieku w nowo utworzonej Lidze Mistrzów zaznaczyła się Zaksa, potem Skra, potem Jastrzębie, potem Resovia. A w zeszłym roku to mieliśmy nawet dwie polskie drużyny na podium (obok dwóch włoskich).
I tak to bywa, że jesteśmy obecnie aktualnym podwójnym mistrzem świata w siatkę, oraz podwójnym triumfatorem Ligi Mistrzów
Przypadek? Nie sądzę:)
(nawiasem mówiąc mój rocznik i okoliczne zapoczątkowały złoty okres polskiej siatkówki, więc się chyba trener z tym poziomem ciut pomylił )
Gdyby Legia była tak zarządzana, to byśmy sami tę Ligę Misiów wygrali!
Śliwka jest wychowankiem Resovii. Był uznawany za bardzo zdolnego zawodnika. Na Resovię był jednak za słaby. Resovia (najgorzej zarządzany klub w Polsce ale za to najbogatszy) miała pięciu przyjmujących (wszyscy mają 4 - pięciu jest zupełnie nielogiczne, bo na treningu może grać tylko czterech). Śliwka był tym piątym. Podczas meczu nawet nie stał w kwadracie rezerwowych, tylko siedział za bandami. W końcu się wrkuwił, poszedł do Zaksy. Rok później miał już mistrzostwo i puchar (w pierwszym składzie). Dziś jest kapitanem drużyny, mistrzem świata, dwukrotnym zdobywcą ligi mistrzów (w tym raz został MVP finału), itd, itp. Przedłużył kontakt o kolejne dwa lata.
W latach 90tych siatkówka miała mniej więcej takie zainteresowanie jak obecnie hokej - czyli jest jakieś nie za duże, wierne grono fanów którym nie przeszkadza brak sukcesów międzynarodowych, sponsorzy jeśli są to tak nieprzesadnie hojni, itp.
Zapewne dlatego że sukcesy repry nie były powtarzalne (a przynajmniej nie tak, by to wystarczyło, i nie tak jak siatkówki), a klub o renomie międzynarodowej mamy dokładnie jeden. No ba.
W piłce nie mamy żadnego pucharka w historii dyscypliny, z reprą dwa medale z czego ostatni 40 lat temu - a i tak sportowcem roku 1996, kiedyśmy przywieźli worek złotych medali z Atlanty, został Marek Citko, gdyż albowiem wbił gola Angolom, a także dwa gole w Lidze Mistrzów, a wszystkie powyższe w przegranych meczach.
Także furda tam jakieś złota na olimpiadach - brutalne, no ale.
https://tylkoszachy.blogspot.com/2022/05/alina-kaszlinska-juz-oficjalnie.html
Ano.
A co gadał? A gadał o strategicznym sojuszu z Ukrainą i Białorusią a o Rzeczpospolitej mawiał, że dlatego była potęgą bo przyciągała uciśnionych ze wszelkich stron świata, będąc oazą wolności, swobód, kultury, itp. I że czaby coś podobnego zrobić, a potęga Polski sama się zrobi.
No i - wypisz wymaluj - robi się. Sportowcy to wisienka na torcie, ale nie da się ukryć że ciągną do nas ludzie i ze wschodu i z zachodu. Ze wschodu masami z przyczyn oczywistych (ale przecież nie tylko z Ukrainy i nie tylko od czasu wojny), z zachodu pojedynczo, ale tych jednostek jest dość dużo - widać je w każdym razie.
Tylko Grzesiu obecnie jakby po drugiej stronie barykady, ale to akurat najmniejszy problem.
Statystyka strzałów 22 -- 3
Strzały celne 9 -- 1
Jak robić, żeby zrobić a się nie narobić?
2 strzały, 1 celny, 1 gol. Chyba do końca meczu mieli więcej, ale gdzieś do 80. minuty właśnie tyle. "Nowoczesna piłka" bezradna.
Oczywiście w tym konkretnym meczu docenić trzeba Courtois, bez niego defensywna taktyka Realu skończyłaby się porażką, pewnie nie pogromem, ale jakieś 2:1, 3:1, coś takiego. Czy nasz Szczęsny jest w stanie wzbić się na taki poziom, ciężko powiedzieć, w Juve gra w kratkę.
pierwsza sekunda filmu.
Ale... w ok. 18 sekundy m. zd. jak zatrzymamy sobie moment, gdy piłka jest przy nodze podającego, to van Dyck (4 Liverpoolu) łamie linię obrońców i tego spalonego nie ma.
"łooo ale Real miał szczęście, nic nie strzelał i nagle gol", ale raczej:
"tzw. ofensywna piłka często kreuje wysokie statystyki, które okazują się nieeefektywne".
Np. statystykę dośrodkowań w meczu ze Szwecją na Euro (za Sousy) pewnie mieliśmy jakąś kosmiczną, a był z tego 1 gol. Taktyka Kloppa kreuje bardzo dużo strzałów, a goli - przynajmniej przeciwko dobrym drużynom - jak widać niekoniecznie. Co i tak jest postępem, 10 lat temu miałem wrażenie, że Borussia (ówczesna drużyna Kloppa) kreuje głównie przebiegnięte kilometry, a Barcelona (wtedy Guardiola - dziś trener ManCity) posiadanie piłki. Strzał w światło bramki, nawet słaby, może jakiś przypadkiem wpaść, przebiegnięty kilometr ani podanie między obrońcami w gola się nie zamieni.
Kloppa nawet jakoś lubię, Guardiolę mniej, a obaj uważam są i tak jednymi z bardziej pozytywnych przykładów ofensywnej piłki. W innych przypadkach często takie granie staje się jakąś karykaturą, żeby się nie wyzłośliwiać ciągle nad tymi samymi, przypomnijcie sobie Barcelonę Tito Vilanovy* albo jak z Hiszpanią ofensywnie próbowali zagrać Smuda** czy Prandelli***. Tak, ten ostatni nie miał wyjścia i musiał gonić wynik, ale jednak.
* sezon 2012/13 - m. in. porażka 0:7 w dwumeczu z Bayernem
** 0:6 w meczu towarzyskim
*** 0:4 w finale Euro 2012
Po drugiej stronie Los Angeles Lakers, którzy pomimo gwiazdorskiego składu nie weszli nawet do fazy playoff. Ale tam wszystko postawili na głowie, drużyną zarządza jeden zawodnik, któremu dawno już odpieprzyło - LeBron James.
"Powiem to tylko raz i, mam nadzieję, że to wystarczy: pewne jest jedno moja historia z Bayernem Monachium dobiegła końca. Nie wyobrażam sobie dalszej, dobrej współpracy z tym klubem i najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich będzie zgoda Niemców na transfer. Bayern to jest poważny klub i dlatego mam nadzieję, że mnie nie zatrzyma tylko dlatego, że może, ponieważ obowiązuje mnie jeszcze roczny kontrakt – wypalił Robert Lewandowski na konferencji prasowej."
Nas z Niemcami powinna łączyć tylko pogarda i wrogość. Im mniej będziemy mieli punktów stycznych tym lepiej.