Jednak obejrzałam s7 Homelandu. Plus - pokazanie Ruskich jako barbarów. Minus - ta spięta i niedouczona postać prezydentki. Swoim politycznym kurestwem scenarzyści spaskudzili świetny serial :-( Postać Carrie, na której opiera się cały film - dobrze zagrana, choć wielu twierdzi inaczej.
Mania napisal(a): Jednak obejrzałam s7 Homelandu. Plus - pokazanie Ruskich jako barbarów. Minus - ta spięta i niedouczona postać prezydentki. Swoim politycznym kurestwem scenarzyści spaskudzili świetny serial :-( Postać Carrie, na której opiera się cały film - dobrze zagrana, choć wielu twierdzi inaczej.
Eskimosi nie chcą/nie potrafią działać subtelnie. Metody gangsterów z Nalewek przeniesione wprost w erę cyfrową.
Mania napisal(a): Jednak obejrzałam s7 Homelandu. Plus - pokazanie Ruskich jako barbarów. Minus - ta spięta i niedouczona postać prezydentki. Swoim politycznym kurestwem scenarzyści spaskudzili świetny serial :-( Postać Carrie, na której opiera się cały film - dobrze zagrana, choć wielu twierdzi inaczej.
To pokazanie Ruskich takimi jaki są przykrywa wszystkie minusy 7 sezonu. Patrzycie własnymi kategoriami, ale dla większości ludzi pojęcie "pożyteczny idiota" jest nowością. Nie mówiąc już o brudnej grze, maskirowkach, śpiochach, prowokacjach i skoorydnowanych akcjach destabilizujących. Film ma nieprawdopodobny walor edukacyjny. Kompletnie nie rozumiem zarzutu o eskimoskość tego serialu. Rzydzi są pokazani raczej w złym świetle, wyjątek to Saul Berenson służący potędze USA.
Znowu dziś obejrzałem "Book of Eli". Jest to jeden z nielicznych filmów, który mogę oglądać co jakiś czas ponownie. Wszystko mi się w nim podoba. Główny wątek, osadzenie w realiach świata postapokaliptycznego, akcja, zakończenie, aktorzy, specyficzne kręcenie kamery, no i muzyka, która wymiata.
Na youtube jest cały film z dubbingiem po rosyjsku. Obejrzałem. Pomijając zubożenie warstwy dźwiękowej które zawsze występuje przy dubbingu, ten język bardzo pasuje do narracji.
Co do samego filmu mam mieszane uczucia. Motywy biblijne są zaledwie podkładem, scenariuszowym artefaktem na którym skonstruowano resztę obrazu. Nie ma żadnego drugiego i trzeciego dna, tylko pustka. Film akcji usiłujący momentami sugerować istnienie nieistniejącej wartości dodanej.
edit: Poczytałem sobie komentarze widzów i rence mię opadli do kostek. Spora część obglondaczy uważa film z jego pseudobiblijnym sztafażem za chrześcijańską propagandę, co stanowi dla nich największą wadą obrazu. Laickość deistyczno-antychrześcijańska (być może jest gdzieś Bóg ale daleko i się nie wtrąca, a my nie znosimy czarnych, symboliki i umoralniających tekstów z Biblii) jest dziś bardzo rozpowszechniona jeśli nie dominująca, więc tu zdziwień nie ma, ale poziom dalszego wnioskowania komentatorów o istocie scenariusza jest już tak powierzchownie debilny, że aż mnie przyprawił o stupor i zacukanie, co łatwe nie jest.
Smarzowski wysmarzył swój "kler", ale w tle tej smarzeniny powstaje film o prawdziwym księdzu z krwi i kości Romanie Kotlarzu, pt. "Klecha" w reż. Jacka Gwizdały, w roli głównej Mirosław Baka. premiera ma być na jesieni.
Świetny serial Narcos, o kartelu z Medelin. Historia Pabla Escobara, rozwoju jego interesu i ludzi z nim walczących. Polecam, jest klimat. Cały czas mam w uszach hiszpańskie gadki Kolumbijczyków, bo zastosowano taki trik, że połowa filmu jest czytana przez lektora (kiedy używany jest angielski), a kiedy wchodzi hiszpański mamy napisy. Niby nic szczególnego, ale jednak. Mamy też trochę zgrabnie wplecionych urywków dokumentalnych. Sporo polityki. Naprawdę dobry serial.
JORGE napisal(a): Świetny serial Narcos, o kartelu z Medelin. Historia Pabla Escobara, rozwoju jego interesu i ludzi z nim walczących. Polecam, jest klimat. Cały czas mam w uszach hiszpańskie gadki Kolumbijczyków, bo zastosowano taki trik, że połowa filmu jest czytana przez lektora (kiedy używany jest angielski), a kiedy wchodzi hiszpański mamy napisy. Niby nic szczególnego, ale jednak. Mamy też trochę zgrabnie wplecionych urywków dokumentalnych. Sporo polityki. Naprawdę dobry serial.
JORGE napisal(a): Świetny serial Narcos, o kartelu z Medelin. Historia Pabla Escobara, rozwoju jego interesu i ludzi z nim walczących. Polecam, jest klimat. Cały czas mam w uszach hiszpańskie gadki Kolumbijczyków, bo zastosowano taki trik, że połowa filmu jest czytana przez lektora (kiedy używany jest angielski), a kiedy wchodzi hiszpański mamy napisy. Niby nic szczególnego, ale jednak. Mamy też trochę zgrabnie wplecionych urywków dokumentalnych. Sporo polityki. Naprawdę dobry serial.
To istotnie bardzo dobry serial, co mówię jako przeciwnik seriali, więc tym bardziej
Zwłaszcza pierwsza część, potem było już, jak zazwyczaj, gorzej, co nie znaczy, że nie oglądało się przyjemnie. Ale najwięcej elementów polityki i historii Kolumbii było w pierwszej serii. Druga część jest przeciągnięta, a trzecia cóż... jest to dobre sensacyjny serial, ale elementy polityczne i historyczne są zminimalizowane i ostro podporządkowane akcji. W sumie mogłaby się dziać gdziekolwiek.
Tu też mała dygresja o problemie seriali. Pierwsza seria to czas kilkunastu lat. Druga - kilkunastu miesięcy. Pierwsza jest zbyt pobieżna i pomija sporo wątków*, a druga zbyt wolna. A czemu? Cóż, obstawiam finansowanie - była kasa na pierwszą serię, a na drugą - nigdy nie wiadomo. Więc pierwszą robisz, żeby była super udana i była kasa drugą... ale potem jak dasz w tym samym tempie, to drugą serię zakończysz w naszych czasach i co dalej? Więc sztucznie wydłużamy itd.
* np. Barry Seal, jest o tym niedawny, pełnometrażowy film z Tomem Cruisem (dobry, choć nie wybitny), a w serialu o kolesiu są 2-3 sceny w jednym odcinku.
Rozum a ty znasz hiszpański ? Albo kto ? Bo mnie rozwala ten kolumbijski akcent (szczególnie tego bardziej flegmatycznego z braci Rodriguezów), o ile to jest akcent ? Bo zupełnie, ale to zupełnie nie znam hiszpańskiego, ale wyczuwam jakąś inną melodię. Ładny i prymitywny język się zdaje, a kolumbijska wersja szczególnie.
Prymitywny? Kilkanaście czasów, tryb łączny, tryb nieświadka, dwa czasowniki "być", wyrafinowane formy grzecznościowe... Najbardziej wyrafinowany z języków romańskich.
los napisal(a): Prymitywny? Kilkanaście czasów, tryb łączny, tryb nieświadka, dwa czasowniki "być", wyrafinowane formy grzecznościowe... Najbardziej wyrafinowany z języków romańskich.
No, przecież pisałem, że kompletnie nie znam. Takie mam odczucia kiedy słucham. Ale podoba mi się generalnie bardzo ! A jeżeli jeszcze gramatyka skomplikowana to już zupełnie.
JORGE napisal(a): Rozum a ty znasz hiszpański ? Albo kto ? Bo mnie rozwala ten kolumbijski akcent (szczególnie tego bardziej flegmatycznego z braci Rodriguezów), o ile to jest akcent ? Bo zupełnie, ale to zupełnie nie znam hiszpańskiego, ale wyczuwam jakąś inną melodię. Ładny i prymitywny język się zdaje, a kolumbijska wersja szczególnie.
Nie, ale trochę rozumiem dzięki włoskiemu i francuskiemu. Choć mniej niż po katalońsku. Wersji słuchałem tej, co Ty, za gringosów lektor, a hiszpańskie słowa - napisy. Pewnie jakbym oglądał sam (a nie z Żoną), to w ogóle bym "na żywca" oglądał, czyli angielski oryginał zamiast lektora. W ogóle ten zabieg z Kolumbijczykami rewelacyjny, choć na rynek amerykański to było spore ryzyko.
Natomiast wracając do języków i "prymitywizmu" hiszpański, zwłaszcza w tym serialu, ale ogólnie nie tylko, jest zazwyczaj wymawiany z dość dobrą dykcją i poszczególne słowa idzie zrozumieć, a przynajmniej wychwycić. Tak samo Włosi mówią i do pewnego stopnia Niemcy (mówię o oficjalnych wersjach obu języków, a nie żadnych dialektach). A na przeciwległym biegunie jest francuski, od jakiejś totalnie duperelnej różnicy w wymowie jest hotel albo ołtarz. Ale to nie jest prymitywizm.
Z tymi czasami to przesada, i tak większość jest praktycznie niestosowana, no może w literaturze jeszcze. A najbardziej mi żal, że powoli zanika używanie formy grzecznościowej "usted" (odpowiednik naszego "waść": vuestra merced - "wasza łaska"). Prawie wszyscy już se tutean ("tykają się")
los napisal(a): Prymitywny? Kilkanaście czasów, tryb łączny, tryb nieświadka, dwa czasowniki "być", wyrafinowane formy grzecznościowe... Najbardziej wyrafinowany z języków romańskich.
I co, i te kilkanaście czasów w trybie łącznym stosuje narkos z Kolambii?
A tyle to nie wiem, bo posługuję się w miarę wprawnie tylko tymi językami, których uczyłem się jako pacholę. Jak jakiegoś uczyłem się po dwudziestce, to mogę się tylko pomądrzyć o gramatyce i uwentualnie zrozumieć tekst pisany, mówionego ani w ząb. Tylko chiński był wyjątkiem ale sytuacja była wyjątkowa, bo wtedy Kitajce po ludzku nie gadali a jeść musiałem. Za to po 25 latach wykasował mi się do zera.
Chiba jakieś rejony w mózgu są, które odpowiadają za języki, z czasem muszą zanikać.
los napisal(a): Prymitywny? Kilkanaście czasów, tryb łączny, tryb nieświadka, dwa czasowniki "być", wyrafinowane formy grzecznościowe... Najbardziej wyrafinowany z języków romańskich.
I co, i te kilkanaście czasów w trybie łącznym stosuje narkos z Kolambii?
Głównie mówią "puta" i "marica", a to rzeczowniki, więc ciężko odmienić po hiszpańsku
No i po serialu, właśnie skończyłem Narcos. Wszystkie sezony dobre. Jeden z lepszych seriali, które oglądałem. Lubię co parę dni poświęcić godzinę na odcinek, problem w tym, że coraz mniej mnie wciąga. Na bieżąco oglądam "Zadzwoń do Saula" (nawiązuje do Breaking Bad), dobre, ale to już nie ta liga co przygody nauczyciela chemii. Breaking Bad wymiata, szkoda że nie oglądałem tego serialu kiedy był emitowany, bo czekanie na odcinek co tydzień nadaje serialowi innego wymiaru. Po Lost dla mnie serial nr 2, Narcos w pierwszej 10.
Też przed chwilą skończyłam Narcos. B. dobry. Niestety, w drugim i trzecim sezonie nie było już napisów przy hiszpańskich dialogach i trochę treści mi umkło, bo nie wszystko zrozumiałam. Np. nie wiem czego chciał łysawy narko od Jorge, zanim Jorge go zastrzelił (scena w samochodzie w oczekiwaniu na Palomerów i DEA). No, ale to drobiazg. Co do hiszpańskiego to, para mi, najpiękniejszy język świata. Szkoda, że nie możemy porównać jego urody z polskim. Nie da się.
Mania napisal(a): Też przed chwilą skończyłam Narcos. B. dobry. Niestety, w drugim i trzecim sezonie nie było już napisów przy hiszpańskich dialogach i trochę treści mi umkło, bo nie wszystko zrozumiałam. Np. nie wiem czego chciał łysawy narko od Jorge, zanim Jorge go zastrzelił (scena w samochodzie w oczekiwaniu na Palomerów i DEA). No, ale to drobiazg. Co do hiszpańskiego to, para mi, najpiękniejszy język świata. Szkoda, że nie możemy porównać jego urody z polskim. Nie da się.
Maniu były napisy ! Może jakąś dziwną wersję oglądałaś.
Bo musiał ! Tamten coś mu pieprzył o tym, że jego osobiście chce zabić jeden z braci Rodiguez. I że w sumie to dobrze, nawet go lubi, taka sytuacja mu odpowiada. Po prostu by wyrżnął ludków wychodzących z domu, a samego Jorge dostarczył do egzekucji.
Mania napisal(a): Też przed chwilą skończyłam Narcos. B. dobry. Niestety, w drugim i trzecim sezonie nie było już napisów przy hiszpańskich dialogach i trochę treści mi umkło, bo nie wszystko zrozumiałam. Np. nie wiem czego chciał łysawy narko od Jorge, zanim Jorge go zastrzelił (scena w samochodzie w oczekiwaniu na Palomerów i DEA). No, ale to drobiazg. Co do hiszpańskiego to, para mi, najpiękniejszy język świata. Szkoda, że nie możemy porównać jego urody z polskim. Nie da się.
Maniu były napisy ! Może jakąś dziwną wersję oglądałaś.
1 i 3 sezon oglądałam w cda, pozostałe na jakichś innych, do których były podłączone jakieś świństwa randkowe, delikatnie mówiąc i sporo czasu straciłam, żeby się tego g... pozbyć. A na czym Ty oglądałeś?
Komentarz
Tak czy owak sezon 8 będzie ostatni.
Pewnie piszę to po raz 5, ale będzie kolejny ....
Co do samego filmu mam mieszane uczucia. Motywy biblijne są zaledwie podkładem, scenariuszowym artefaktem na którym skonstruowano resztę obrazu. Nie ma żadnego drugiego i trzeciego dna, tylko pustka. Film akcji usiłujący momentami sugerować istnienie nieistniejącej wartości dodanej.
edit:
Poczytałem sobie komentarze widzów i rence mię opadli do kostek. Spora część obglondaczy uważa film z jego pseudobiblijnym sztafażem za chrześcijańską propagandę, co stanowi dla nich największą wadą obrazu. Laickość deistyczno-antychrześcijańska (być może jest gdzieś Bóg ale daleko i się nie wtrąca, a my nie znosimy czarnych, symboliki i umoralniających tekstów z Biblii) jest dziś bardzo rozpowszechniona jeśli nie dominująca, więc tu zdziwień nie ma, ale poziom dalszego wnioskowania komentatorów o istocie scenariusza jest już tak powierzchownie debilny, że aż mnie przyprawił o stupor i zacukanie, co łatwe nie jest.
Dywizjon 303, bitwa o Anglię.
Jak znajdujecie?
film ten to https://video.wp.pl/i,tlumy-w-kawiarni-patryka-jakiego-quotwnetrze-jest-pomyslem-pana-ministraquot,mid,2025063,cid,4051,klip.html?ticaid=11bec4&_ticrsn=3
czyżbyż wp był po stronie Jakiego?
Ja jestem już po El Chapo ,tez polecam.
Zwłaszcza pierwsza część, potem było już, jak zazwyczaj, gorzej, co nie znaczy, że nie oglądało się przyjemnie.
Ale najwięcej elementów polityki i historii Kolumbii było w pierwszej serii. Druga część jest przeciągnięta, a trzecia cóż... jest to dobre sensacyjny serial, ale elementy polityczne i historyczne są zminimalizowane i ostro podporządkowane akcji. W sumie mogłaby się dziać gdziekolwiek.
Tu też mała dygresja o problemie seriali. Pierwsza seria to czas kilkunastu lat. Druga - kilkunastu miesięcy. Pierwsza jest zbyt pobieżna i pomija sporo wątków*, a druga zbyt wolna. A czemu? Cóż, obstawiam finansowanie - była kasa na pierwszą serię, a na drugą - nigdy nie wiadomo. Więc pierwszą robisz, żeby była super udana i była kasa drugą... ale potem jak dasz w tym samym tempie, to drugą serię zakończysz w naszych czasach i co dalej? Więc sztucznie wydłużamy itd.
* np. Barry Seal, jest o tym niedawny, pełnometrażowy film z Tomem Cruisem (dobry, choć nie wybitny), a w serialu o kolesiu są 2-3 sceny w jednym odcinku.
Wersji słuchałem tej, co Ty, za gringosów lektor, a hiszpańskie słowa - napisy. Pewnie jakbym oglądał sam (a nie z Żoną), to w ogóle bym "na żywca" oglądał, czyli angielski oryginał zamiast lektora. W ogóle ten zabieg z Kolumbijczykami rewelacyjny, choć na rynek amerykański to było spore ryzyko.
Natomiast wracając do języków i "prymitywizmu" hiszpański, zwłaszcza w tym serialu, ale ogólnie nie tylko, jest zazwyczaj wymawiany z dość dobrą dykcją i poszczególne słowa idzie zrozumieć, a przynajmniej wychwycić. Tak samo Włosi mówią i do pewnego stopnia Niemcy (mówię o oficjalnych wersjach obu języków, a nie żadnych dialektach). A na przeciwległym biegunie jest francuski, od jakiejś totalnie duperelnej różnicy w wymowie jest hotel albo ołtarz.
Ale to nie jest prymitywizm.
Chiba jakieś rejony w mózgu są, które odpowiadają za języki, z czasem muszą zanikać.
Co do hiszpańskiego to, para mi, najpiękniejszy język świata. Szkoda, że nie możemy porównać jego urody z polskim. Nie da się.