Skip to content

Fajny film dzisiaj widziaaaaa...

1383941434477

Komentarz



  • Analiza jedynej nagranej walki.

    Wniosek jest taki, że gość był świetny.

    Prawdopodobnie walcząc dzisiaj ze swoimi ówczesnymi umiejętnościami przeciwko mistrzom MMA przegrałby, lecz tylko dlatego, że technika walki poszła mocno do przodu. Ale gdyby żył dzisiaj, posiadałby te umiejętności i byłby najlepszy.

    Powszechna opinia fachowców jest taka, że wtedy był po prostu najlepszy.
  • edytowano August 2022
    Bardzo możliwe, że dominowałby w swojej kategorii wagowej (piórkowa - do scen filmowych ważył około 64 kg), moooże jeszcze w granicach +2 w górę, bo dociąć do koguciej byłoby pewnie trudno.

    Ale marzenia o równej walce z zawodnikami wagi ciężkiej proponuję zarzucić, dzisiaj MMA to nie Dawid i Goliat, tylko zestandaryzowane, kontrolowane środowisko. Poza tym pan Li ponoć był ateistą, ale nie za to go kochamy :)

    Było już o popularyzacji (karate w miasteczku powiatowym - szał!). Ale jeszcze ważniejsze to popchnięcie sztuk walki w kierunku starcia we wszystkich strefach (dystans, klincz, parter) i przyjęcie zachodniej metodyki treningu, minimalizacja wschodniej duchowej otoczki.

  • Bruce Lee twierdził, że najdoskonalszą sztuką walki była europejska szermierka.
  • edytowano August 2022
    Bruce Lee był także pionierem tzw. treningu przekrojowego - w stworzonym przez siebie stylu Jet Kune Do już w latach 60-tych (czyli ok. ćwierć wieku przed powstaniem MMA) łączył techniki uderzeń wziętych ze sztuk dalekowschodnich z europejskimi: boksem i savate* oraz chwyty rodem z judo i jujitsu uzupełniał zapasami. Dodawał też elementy walki bronią z europejskiej szermierki oraz systemów filipińskich.

    Jest więc ceniony nie tylko jako aktor, ale również jako praktyk i wizjoner sztuk walki wyprzedzający w pewnych aspektach swoją epokę.

    * Poniżej: Savate sztuka walki o której pisane świadectwa są starsze, niż te, które traktują o...chińsikim kung fu/wu schu.
    image
  • Kuba_ napisal(a):
    Bardzo możliwe, że dominowałby w swojej kategorii wagowej (piórkowa - do scen filmowych ważył około 64 kg), moooże jeszcze w granicach +2 w górę, bo dociąć do koguciej byłoby pewnie trudno.

    Ale marzenia o równej walce z zawodnikami wagi ciężkiej proponuję zarzucić, dzisiaj MMA to nie Dawid i Goliat, tylko zestandaryzowane, kontrolowane środowisko. Poza tym pan Li ponoć był ateistą, ale nie za to go kochamy :)

    Było już o popularyzacji (karate w miasteczku powiatowym - szał!). Ale jeszcze ważniejsze to popchnięcie sztuk walki w kierunku starcia we wszystkich strefach (dystans, klincz, parter) i przyjęcie zachodniej metodyki treningu, minimalizacja wschodniej duchowej otoczki.

    Piszę to z pewnym zażenowaniem, gdyż nie interesuję się i nigdy nie interesowałem walkami wręcz. Wydaje mi się jednak, że gdy mówimy o najlepszym bokserze jakichś czasów, nie zawsze mamy na umyśle boksera wszechwag a często jakiegoś mniejszego - np. Floyda Mayweathera czy Manny'ego Paquiao.

    W UFC Chabiba Nurmagomiedowa też ceni się wyżej, niż Janka "Polską Siłę".

    Co do MMA to faktycznie jest to zestandaryzowane, ale to dlatego, że istnieją w tej dyscyplinie sztywne zasady, (choć bardziej liberalne, niż w pięściarstwie). Być może (nie wiem tego) w walce "kto wygra" szybkość i celność (brutalność) uderzeń niweluje nieco przewagę wagi? Jakiś cios w oko, w krocze, w szyję? Brak ograniczenia klatką?Oglądałem jakiś filmik, gdzie były wymieniane właśnie walki uliczne Brusliego i wygrał je wszystkie (wciąż nie wiadomo, na wiele opowieści były prawdziwe).
  • OK, rozumiem Kolegi punkt widzenia, przyjmuję uwagę co do najlepszości dla danego czasu niezależnie od kategorii wagowej. Odnośnie BL po prostu nie bardzo mamy weryfikacji innej niż filmy akcji i opowieści, w przeciwieństwie np. do Chucka Norrisa, który z utytułowanego sportowca przekwalifikował się na aktora, a nie odwrotnie.
  • Może i był mistrzem, ale podobno żył dość niezdrowo. Więc i krótko. Ale tu też są przeciwstawne opinie.
  • No dobra, sorki za off topic, ale skoro już zeszliśmy na walki i tak dalej - a to kolestwo widziało? Jak rozbroić napastnika z bronią...

    https://youtube.com/watch?v=5uO0wsEUBN0
  • Technicznie, bez używania nadmiaru siły, to mi się podoba.
  • edytowano August 2022
    Analiza jedynej nagranej walki.
    Naturalnie nie jedyna analiza tej walki (sparringu w zasadzie, co ma znaczenie).

  • Ten pierwszy też przecież :)
  • edytowano August 2022
    Nie znamy ani tego nowego analityka (komplementuje przeważnie Brusliego) ani starego a ponieważ sami nie walczymy, nie jesteśmy w stanie ocenić czy gadają bzdury czy wręcz przeciwnie. Na szczęście mam w bardzo bliskiej rodzinie kogoś, kto na sztuki walki (różne) poświęcił kilkadziesiąt lat (również w wymiarze praktycznym - pokonał kiedyś po imprezie w remizie siedmiu lokalsów na raz w walce bez reguł), więc zadzwoniłem teraz do niego i zapytałem:
    - Czy Brusli był dobry na ówczesne czasy?
    - Był świetny. Stworzył swój styl jako połączenie różnych stylów, ale mówił, żeby w ogóle do stylu się nie przywiązywać. Goście, co do niego przyjeżdżali się uczyć, mówili, że czegoś takiego nigdy nie widzieli.
    - Jak dalekie od prawdy będzie stwierdzenie, że był ówcześnie najlepszy?
    - Nie da się tego stwierdzić z pewnością, ale prawdopodobnie niedalekie. Ci, co mieli ego na właściwym miejscu przyjeżdżali się uczyć. Mistrzowie innych stylów wyzywani na pojedynek odmawiali, twierdząc, że Brusli nie ma stylu. Dzisiaj go krytykują i nigdy nie przyznają się, że byli gorsi.
    W wykładzie padały jeszcze różne nazwiska wypowiadane na taki sposób, jakby chodziło o Einsteina, Wałęsę czy Trumpa - tj. o bardzo sławnych ludzi, ale żadne z nich jakoś mi nic nie mówiło, więc ich tutaj nie przytoczę.

    Ja już mam opinię od osoby, która się zna i nie dała powodu, by jej nie ufać, więc mam swoje zdanie.

    Ale wy tej osoby nie znacie, to dalej jesteście w kropce.

    A czy to ma jakieś znaczenie? Nie sądzę!
  • Znamy ciebie czyli mamy argument z autorytetu o nieco słabszej mocy. W tej przynajmniej sprawie mnie wystarczy.
  • trep napisal(a):
    Ale wy tej osoby nie znacie, to dalej jesteście w kropce.
    Gdyby Brusli nie był w szołbiznesie to bym może próbował sobie jakieś zdanie wyrobić - chociaż po co? Ale na pijar szołbiznesu, różne ustawki itp. zwykły człowiek nie ma siły. Czasem przypadkiem się dowie, że coś tam fejk, ale też nie wiadomo, czy to ktoś sobie nie robi na Brusie reklamy. Bo co jest prócz gadek? Same filmy czyli efektowne oszustwo pięć razy montowane i ten jeden sparring. Też nie wiadomo czy nie ustawka. Co innego, jakby Brusli zamiast tych filmowych dróg smoka miał za sobą drogę Czaka.

    A szyderstwo Tarantino trafia w punkt. Gadka, pomiaukiwanie, "kocia zwinność" - i mniej filmowe pierdut. Bo może Tarantino nie zna się zbytnio na sztukach walki ale na szołbiznesowej sztuce robienia widowni w wała to się chyba zna.

    Nie ubliżając krewnemu Kolegi to jednak szołlbiznesowy magik może oszukać nawet uczciwego specjalistę. Właśnie dlatego, że ten specjalista traktuje to, co widzi jako uczciwe. To znana sprawa, że różni iluzjoniści od zginania łyżeczek mówią, że najłatwiej nabrać profesora fizyki. Bo on ma wdrukowane, że to jest zasadniczo uczciwa sprawa, jak doświadczenie w jego laboratorium.
  • Stworzył swój styl jako połączenie różnych stylów, ale mówił, żeby w ogóle do stylu się nie przywiązywać.
    Zatem nie tylko świetny, ale i rozsądny. Albo świetny również dlatego, że rozsądny.
    mniej filmowe pierdut.
    Obejrzałem i wygląda, że ten filmowy Bruce strasznie nierozsądny. Nie dość, że chwalipięta i niedojrzały pozer, to jeszcze daje się sprowokować, by ponowić łatwy do przechwycenia atak na przygotowanego przeciwnika. A dopiero co padł wniosek, że prawdziwy Bruce wykazywał oznaki pomyślunku i zdrowego rozsądku. Jeśli tak, to ten filmowy jawi się lipnym Brucem.
    szołlbiznesowy magik może oszukać nawet uczciwego specjalistę.
    Jeśli to specjalista, to go aktorskie pozy nie zwiodą przecież nijak. Bo się różnią in minus od tego, co specjalista zna (proszę sobie sprawdzić, na jakim poziomie detalu operują praktycy analizujący w zapodanych filmach onąż walkę). Da się też ocenić jego realną wydolność fizyczną. Refleks, koordynację ruchów, wyćwiczenie techniczne. Oraz to, co mu siedziało w głowie, skoro pozostawił dorobek pisany.

    Oczywiście sceniczna choreografia walk rządzi się innymi prawami. Tam chodzi o dramaturgię i estetykę ku rozrywce, zatem jak najbardziej jest to właściwie miejsce dla dozy pozerstwa - to robią aktorzy w końcu.
  • Rydygier napisal(a):
    onąż walkę.
    A skąd Kolega wie, że to w ogóle "walka", a nie ustawka? Że ten drugi nie zachowuje się specjalnie tak, żeby Brusli mógł się pokazać od najlepszej strony? Za wiele ludzi za dużo zainwestowało w Brusa, żeby tak go teraz rzeczywiście pierdut. Brusy wciąż się sprzedają, więc górny pułap to szydera Tarantino, którą jako jawną szyderę można potraktować z przymrużeniem oka.

    Ja nie twierdzę, że Brusli był kompletną lipą, bo na pewno nie. Dobry iluzjonista też musi mieć paluszki wyćwiczone jak cholera. Ale łyżeczki jednak naprawdę wzrokiem nie gnie. Brusli nigdy nie stoczył prawdziwej walki obserwowanej na żywo przez specjalistów, którzy nie byli jego kumplami, ludźmi biznesowo zainteresowanymi itp. Chociaż byłoby to przecież bardzo dobrą reklamą.

    Przypadek? Nie sądzę.

  • edytowano August 2022
    A skąd Kolega wie, że to w ogóle "walka", a nie ustawka?
    W tym sensie to ja kompletnie nic o niczym nie wiem. Wszystko może być ustawką. Tylko, gdybym szedł przez życie nie ryzykując założenia, że moje jednak nie wszystko, to bym kroku nie zrobił i nigdzie bym nie doszedł. A mam gdzie iść. Nie pociąga mnie więc ani solipsyzm ani cynizm poznawczy spod znaku foliowej czapki. Są życiowo kontrskuteczne.
    Ale łyżeczki jednak naprawdę wzrokiem nie gnie.
    Czy Kolega aby nie naparza tu z półobrotu jakiegoś chochoła? Tzn. ktoś stawiał tezę, że Bruce Lee był nadludzkim cudotwórcą, albo coś? Czy on sam tak o sobie twierdził (szczerze nie wiem...)? Byłaby to raczej teza mylna. Ale jeśli chce ktoś wykazać, iż dany człek to oszust, doprawdy potrzeba chyba czegoś więcej, niż braku niezbitego dowodu uczciwości (a każdy da się zbić). A może jacyś inni oszuści żerują na jego legendzie wyolbrzymiając ją? Całkiem być może, ale tu potrzebne konkretne przykłady, bo nie wiadomo, o jaki akt oszustwa dokładnie chodzi i czemu obwinia się o to samego Bruce'a.
    Dobry iluzjonista też musi mieć paluszki wyćwiczone jak cholera.
    Wypowiedź cokolwiek ocieka uprzedzeniem, ja roboczo pozostanę przy zdaniu, że aby na dłuższą metę skutecznie udawać mistrza sztuki walki potrzebne są mistrzowskie umiejętności w walce. Jak symulować lepszą biomechanikę czy wyćwiczenie technik, niż posiadane?
    Że ten drugi nie zachowuje się specjalnie tak, żeby Brusli mógł się pokazać od najlepszej strony?
    Na tym sparringu? Nic na to nie wskazuje. Ani Bruce nie jest tam jakiś nadludzki ani jego oponent ciamajdowaty. Jeśli celem tam było uczynić z Bruce'a półboga naparzanki w oczach gawiedzi, to absolutnie nie wyszło.

  • Brusli filmowy musiał grać jak jak chcieli producenci. Miał pod górkę ze swoim pochodzeniem.

    Projekt jego życia - serial Kung Fu - został mu odebrany, a główną rolę zagrał David Carradine.
  • Prawdziwe pojedynki nigdy nie wyglądają filmowo, w Siedmiu samurajach są prawdziwe i wyglądają drętwo, w rzeczywistosci one też były podkręcone - prawdziwy pojedynek sam na sam wyglądał raczej tak że dwóch z mieczami stało na przeciw siebie w bezruchu czekając na błąd przeciwnika, następnie jedno cięcie i po wszystkim.
  • edytowano August 2022
    Jednym cięciem nie jest łatwo kogoś zabić, świadczą o tym relacje z dawniejszych epok (np. pojedynki na szable i pałasze) i współczesne przypadki ataków np. maczetami. Katana to nie miecz laserowy i ostroscią od szabli specjalnie nie odbiega.

    Łatwiej da się zabić jednym pchnięciem.
  • Rydygier napisal(a):
    Wszystko może być ustawką. Tylko, gdybym szedł przez życie nie ryzykując założenia, że moje jednak nie wszystko, to bym kroku nie zrobił i nigdzie bym nie doszedł.
    Ale nie mówimy o "wszystkim" ani o "życiu" tylko o zagrywkach ze świata szołbiznesu. Wszystko się rozbija o ten szołbiznes. Chyba zgodzi się Kolega, że nieźle zakłamany, a w każdym razie jadący na pijarze.
    Rydygier napisal(a):
    aby na dłuższą metę skutecznie udawać mistrza sztuki walki potrzebne są mistrzowskie umiejętności w walce.
    Problem w tym że żadnej walki nigdy nie było. Mówimy o mistrzu sztuk walki, który nigdy nie walczył. Szydera Tarantino też się na tym opiera, że jego Brusli dużo gada o "prawdziwej walce", ale nie o swoich sukcesach w tej prawdziwej walce, bo ich nie było (nic nie wiadomo, by były).
  • edytowano August 2022
    nic nie wiadomo, by były
    Ano nie wiemy. Ale nawet, gdybyśmy wiedzieli, że nie, dlaczego byłby to problem? Nie negowałoby to ewentualnych umiejętności. Czy prawdziwy - nie filmowy - Bruce Lee twierdził, iż uczestniczył w prawdziwych walkach? Znaczy się, rozumiem, że chodzi tu o jakąś rywalizację na ringu raczej niż sytuację realnego zagrożenia życia. Co sam o sobie mówił w tym temacie? Co deklarował na temat swoich umiejętności?
  • Rydygier napisal(a):
    Ale nawet, gdybyśmy wiedzieli, że nie, dlaczego byłby to problem?
    Jest sens mówić, że ktoś jest świetnym biegaczem, miotaczem itp. chociaż nigdy nie uczestniczył w zawodach. Zrobił pod kontrolą wynik i już. Ale jaki jest sens mówić, że ktoś jest świetnym bokserem, skoro nigdy nie wyszedł na ring w realu, a jedynie na filmie. Można najwyżej powiedzieć, że przekonująco odgrywa mistrzowskiego boksera. Ale w tym to i Stallone i de Niro byli nieźli.



  • edytowano August 2022
    Jest sens mówić, że ktoś jest świetnym biegaczem, miotaczem itp. chociaż nigdy nie uczestniczył w zawodach.
    Dlaczego nie? Ale nie w tym rzecz. Próbuję teraz ustalić, co konkretnie stanowi materię zarzutu wobec Bruce'a Lee. Widzę dwie opcje:

    1. Jeżeli Bruce Lee deklarował się być mistrzem sztuk walki, zarzut polega na tym, iż jest to jego kłamstwo.
    2. Bruce Lee nie deklarował tego, natomiast z pomocą osób trzecich rozsiewał takie plotki. Plotki kłamliwe.

    W przypadku pierwszym, by wykazać prawdziwość zarzutu, trzeba by podać konkretne fakty przeczące jego mistrzostwu. To będzie trudne, skoro nie wiemy o jego ewentualnych walkach i jak sobie w nich radził poza owym jednym sparringiem.

    W przypadku drugim obok trudności powyższej pojawia się druga: trzeba też stawiając zarzut wykazać, iż istotnie Bruce Lee celowo zlecał prokurowanie takich plotek.

    Jeśli konkretnych faktów na poparcie takich zarzutów brak - nie należy tych zarzutów stawiać, bo to bezpodstawne uderzanie w czyjeś dobre imię.

    Jeśli nie zachodzi ani 1 ani 2, nadal jest możliwe, że ktoś konfabuluje na temat Bruce'a, jednak ani on sam ani z jego przyzwolenia, ergo zarzut nie byłby skierowany przeciwko niemu, czyli należałoby się od persony Bruce'a odczepić.
  • Rydygier napisal(a):
    czyli należałoby się od persony Bruce'a odczepić.
    Jeśli Kolega jest taki skrupulatny etycznie to niech w moich postach zamiast "Brusli" czyta "Brusli z szołbiznesowej legendy". Zresztą wydawało mi się to oczywiste skoro podkreśliłem na początku tego podwątku, że właśnie udział Brusa w szołbiznesie powoduje to całe zamieszanie i jego "persona" ginie w tym pijarze.
  • "persona" ginie w tym pijarze
    Ano, cena sławy. Jej część. Toteż, jak sądzę, mądrzej na afisz się nie pchać.
  • Biogram na Wikipedii mówi, że w swych młodzieńczych latach Bruce Lee był członkiem jednego z hongkońskich gangów młodzieżowych. Jeśli to prawda, to chyba okazji do "walki w realu" mu nie zabrakło.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Mnie zasię córuś poprosiła o obeźrzenie filmozy "Wejście smoczka" z Brusikiem Li.

    Film pochodzi z roku 1973, a więc niebawę odbędzie się jegoż 50-lecie. Epizodyczną rólkę zagrał w niem Chuck Norris, a więc jestto dzieło ważne w herstorii kina.

    Zestarzało się jednak, trzeba to rzec, i trąci myszką, a wręcz szczurem. Sceny walk mają choreografię drewniano-satyryczną i trudno zwalczyć wrażenie, że jesteśmy na przyjęciu u dra Pai-Chi-Wo.

    Okazało się, że jezdo film o przygodach Jakóba Obligacji, którem przez przypadek był pan Brusik.

    image
    Poprawka: Norris nie grał wcale w "Wejściu smoka". Zagrał za to, i to nie epizodyczną, rolę w innym filmie z Brucem Lee - w "Drodze smoka". Z kolei w "Wejściu smoka" epizodyczną rolę zagrał Jackie Chan. ;) Ze znanych twarzy był tam jeszcze zapomniany dziś nieco John Saxon.
  • Saksończyka to wymienili nawet na grafice nad twoim tekstem ;)
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.