Skip to content

Fajny film dzisiaj widziaaaaa...

1474850525377

Komentarz

  • trep napisal(a):
    Oo! Przepraszam. Akurat błędna specyfikacja betonu to był najmniejszy absurd w tamtym filmie.
    Czy najmniejszy to nie wiem, ale niejedne oczęta utaził!!!
  • trep napisal(a):
    Żejms Franko grał. Można wyguglać jakoś. Film jednego widza. Reszta aktorów to tylko głosie.
    Nie przecenia kolega mojego IQ?
  • Serio nie pamiętam tytułu. Ballada o betonie albo Du ze rajt fing.
  • Tomek napisal(a):
    MarianoX napisal(a):
    Co do programowej "nierealistyczności" horrorów....

    Jakim gatunkiem filmowym okaże się z punktu widzenia eschatologicznego ludzka egzystencja w przypadku ogromnej rzeszy naszych bliźnich?
    To jest ciekawe, że kiedy ludzie piszą z przekonaniem o piekle, i różnych "rzeszach", które tam trafią, to zazwyczaj sami jakoś tak ustawiają się z boku.

    No bo przecież nie żadnej "rzeszy naszych bliźnich", tylko nas po prostu. Chyba że Kolega dostał znak z góry w sprawie zaklepanego wybraństwa, to wtedy przepraszam.
    W jakiż to sposób kolega wyinterpretował z mojego wpisu przekonanie, ze uważam się za uwolnionego od zagrożenia gluchym łomotaniem w piekielnych czeluściach?
  • MarianoX napisal(a):
    Tomek napisal(a):
    MarianoX napisal(a):
    Co do programowej "nierealistyczności" horrorów....

    Jakim gatunkiem filmowym okaże się z punktu widzenia eschatologicznego ludzka egzystencja w przypadku ogromnej rzeszy naszych bliźnich?
    To jest ciekawe, że kiedy ludzie piszą z przekonaniem o piekle, i różnych "rzeszach", które tam trafią, to zazwyczaj sami jakoś tak ustawiają się z boku.

    No bo przecież nie żadnej "rzeszy naszych bliźnich", tylko nas po prostu. Chyba że Kolega dostał znak z góry w sprawie zaklepanego wybraństwa, to wtedy przepraszam.
    W jakiż to sposób kolega wyinterpretował z mojego wpisu przekonanie, ze uważam się za uwolnionego od zagrożenia gluchym łomotaniem w piekielnych czeluściach?

    Chodziło mi o to sformułowanie o "rzeszy naszych bliźnich", z którego "ja" jest jakby wyjęte i stoi sobie obok :-) Jak ktoś mówi, że "rzesza naszych bliźnich cierpi głód", to jest jasne, że on akurat nie cierpi, tylko najwyżej ubolewa albo apeluje, żeby coś z tym zrobić. Co innego jak mówi "Cierpimy głód" albo nawet mniej wyraźnie "wielu z nas cierpi głód". Wtedy siebie z tego doświadczenia nie wyklucza.



  • trep napisal(a):
    Historia Jaeggerstaettera to Coelho? Niecodzienne.
    Każdą historię można przedstawić w stylu i na poziomie Coelho. Temat niczego nie gwarantuje. Nawet mękę Pana Jezusa można. I to też robiono.

  • trep napisal(a):
    Serio nie pamiętam tytułu. Ballada o betonie albo Du ze rajt fing.
    Nic nie pasuje. Kolega się skupi bo ten beton brzmi zachęcająco

    https://en.wikipedia.org/wiki/James_Franco_filmography
  • edytowano August 2022
    los napisal(a):
    trep napisal(a):
    Żejms Franko grał. Można wyguglać jakoś. Film jednego widza. Reszta aktorów to tylko głosie.
    Nie przecenia kolega mojego IQ?
    Śpieszę z pomocą. Nie Dżejms Franko, jeno Tomasz Twardy. A tytuł to jakoś tak... jak nazwisko pewnego XVII-wiecznego angielskiego filozofa, o którym znany tradziuch de Maistre powiedział, że brzydko pachnie sklepikiem.

    No, wreszcie się można było zrewanżować za te wszystkie zagadki.
  • Motes napisal(a):
    No, wreszcie się można było zrewanżować za te wszystkie zagadki.
    Słaby rewanż. Za dużo podpowiedzi.

  • O właśnie, się mi pomerdało się. Hardy "Locke".
  • Tomek napisal(a):
    trep napisal(a):
    Historia Jaeggerstaettera to Coelho? Niecodzienne.
    Każdą historię można przedstawić w stylu i na poziomie Coelho. Temat niczego nie gwarantuje. Nawet mękę Pana Jezusa można. I to też robiono.

    Na fw o filmie piszą dziesiątki lub setki osób. Opieranie się na jednej, randomowej opinii nie jest rozsądne. Można opierać się na jednej, jeśli się zna czyjś gust i on pokrywa się z naszym.

    Zresztą, nigdy nie czytałem nic Coelho, to nawet nie mogę z czystym sumieniem zaprzeczyć. Nazwisko znane mi jest wyłącznie z memów.
  • Można opierać się na jednej opinii, jeśli się zna czyjś gust i jest on przeciwny do naszego.
  • edytowano August 2022
    trep napisal(a):
    Opieranie się na jednej, randomowej opinii nie jest rozsądne.
    Opinia rzuciła mi się w oczy, bo sam tak właśnie mógłbym najkrócej określić te późne Malicki, które widziałem. A prawdopodobieństwo, że Malick się nie zmienił, a robi to samo tylko bardziej, jest duże. To że artysta ma swój styl nie jest zaletą dla kogoś kto tego stylu nie trawi. Kolega pewnie ma akurat odwrotnie.

    Edit: Doczytałem, że teraz Malick ma zamiar zrobić film o Jezusie i zaczynam się bać.

  • Tomek napisal(a):
    trep napisal(a):
    Opieranie się na jednej, randomowej opinii nie jest rozsądne.
    Opinia rzuciła mi się w oczy, bo sam tak właśnie mógłbym najkrócej określić te późne Malicki, które widziałem. A prawdopodobieństwo, że Malick się nie zmienił, a robi to samo tylko bardziej, jest duże. To że artysta ma swój styl nie jest zaletą dla kogoś kto tego stylu nie trawi. Kolega pewnie ma akurat odwrotnie.

    Edit: Doczytałem, że teraz Malick ma zamiar zrobić film o Jezusie i zaczynam się bać.

    „Drzewo życia” wydało mi się wydumane i pretensjonalne, a „Ukryte życie” bardzo, bardzo mi się podobało. Podaję jako dowód anegdotyczny, że da się dokonywać rozróżnień w późnym Malicku. Ale nie chce mi się teraz już dociekać, dlaczego tak wyszło. Obrazki się chyba ładniej zestroiły z historią. Mniej filozofowania i prężenia zwojów mózgowych, a więcej liryki. No i pykło.

    ---

    Zaskoczyło, że zrobiono tak katolicki film. Dzisiaj to raczej albo postmodernizm, albo nihilizm, albo protestancka pasza, którą się trzeba zachwycać ze słusznych powodów. Ale może za bardzo popadam w estetyzm? Może jednak protestancka pasza robi robotę w odpowiednich sprawach, np. w sprawie aborcji? To trochę jak z telewizją publiczną u nas – jaka jest, taka jest, ale przecież ma robić robotę.

    Wracając do „Ukrytego życia” – film o człowieku, który nie chciał brać udziału w wojnie. Co robi w takiej sytuacji 99,9999% współczesnych reżyserów? Kręci ordynarną „pacyfkę” w stylu franciszkowym. No przecież się nie powstrzymają, kiedy ich się wręcz zaprasza do zrobienia dziełka o hipisie. Ale w filmie Malicka jest wyraźne rozróżnienie między wojną sprawiedliwą i niesprawiedliwą, dobrze zresztą wkomponowane w to dzieło, tak że z całą pewnością nie da się powiedzieć o głównym bohaterze, że jest hipisem. Mamy też taką scenę, w której prawie expressis verbis pojawia się rozróżnienie między rozumieniem sumienia po katolicku i protestancku, o którym od lat nauczają różni mędrcy. Jedno pozwala mieć kochającą rodzinę w Vaterlandzie i mordować poza Vaterlandem (bo mordować każe państwo, więc sumienie można wyłączyć), drugie takiej schizofrenii nie dopuszcza.

    Oczywiście Polacy rozpłaszczeni są na przeciwległej ścianie – państwa bardzo się nienawidzi, szczególnie polskiego, i uważa się je za największego wroga ludzkości, co też może mieć przykre konsekwencje.

    W każdym razie bardzo byłem zdziwiony katolickością tego dzieła.
  • Motes napisal(a):
    Oczywiście Polacy rozpłaszczeni są na przeciwległej ścianie – państwa bardzo się nienawidzi, szczególnie polskiego, i uważa się je za największego wroga ludzkości.
    Mikkuś. A właściwie Urban.

  • los napisal(a):
    Motes napisal(a):
    Oczywiście Polacy rozpłaszczeni są na przeciwległej ścianie – państwa bardzo się nienawidzi, szczególnie polskiego, i uważa się je za największego wroga ludzkości.
    Mikkuś. A właściwie Urban.

    Zrobili wiele złego w tej sprawie (i nie tylko w tej), istotnie, ale myślę, że ci, którzy tłumaczą to długim okresem bezpaństwowości albo państwowością, tyle że zaborczą, też mają sporo racji.
  • trep napisal(a):
    O właśnie, się mi pomerdało się. Hardy "Locke".
    Polecałam ten film kilka stron wcześniej. I polecam nadal.
  • Liczyła się chwila. Rok 1989 to był moment zero, wszystko się zaczynało, wszystko było możliwe. Drobni przewalarze, którzy w normalnych czasach potrafiliby wyłudzić sto złotych, zarabiali miliardy. Identycznie było na rynku idei - wygrywał ten, kogo akurat pokazywali w telewizorze. Mikkuś przechwycił tysiące młodych ludzi, którzy w normalnych czasach poszliby do legionów bronić ojczyzny, i przekonał ich, że najszlachetniejszy jest egoizm. Byli nawet koledzy twierdzący, że korwinizm-mikkizm jest patriotyczny - mianowicie, że z korwinizmu-mikkizmu bierze się bogactwo a dzięki bogactwu Polska będzie potężna. Rozumiecie? Polska będzie potężna dzięki temu, że Polacy będą nienawidzić Polski. Zanim im komórki mózgowe wróciły pod czaszkę, minęło wiele lat i kilka okien możliwości się zamknęło.
  • Mania napisal(a):
    trep napisal(a):
    O właśnie, się mi pomerdało się. Hardy "Locke".
    Polecałam ten film kilka stron wcześniej. I polecam nadal.
    Najwidoczniej nie zna się Koleżanka na betonie.....
  • Tomek napisal(a):
    Mania napisal(a):
    trep napisal(a):
    O właśnie, się mi pomerdało się. Hardy "Locke".
    Polecałam ten film kilka stron wcześniej. I polecam nadal.
    Najwidoczniej nie zna się Koleżanka na betonie.....

    Faktycznie.
  • Motes napisal(a):
    Tomek napisal(a):
    trep napisal(a):
    Opieranie się na jednej, randomowej opinii nie jest rozsądne.
    Opinia rzuciła mi się w oczy, bo sam tak właśnie mógłbym najkrócej określić te późne Malicki, które widziałem. A prawdopodobieństwo, że Malick się nie zmienił, a robi to samo tylko bardziej, jest duże. To że artysta ma swój styl nie jest zaletą dla kogoś kto tego stylu nie trawi. Kolega pewnie ma akurat odwrotnie.

    Edit: Doczytałem, że teraz Malick ma zamiar zrobić film o Jezusie i zaczynam się bać.

    „Drzewo życia” wydało mi się wydumane i pretensjonalne, a „Ukryte życie” bardzo, bardzo mi się podobało. Podaję jako dowód anegdotyczny, że da się dokonywać rozróżnień w późnym Malicku. Ale nie chce mi się teraz już dociekać, dlaczego tak wyszło. Obrazki się chyba ładniej zestroiły z historią. Mniej filozofowania i prężenia zwojów mózgowych, a więcej liryki. No i pykło.

    ---

    Zaskoczyło, że zrobiono tak katolicki film. Dzisiaj to raczej albo postmodernizm, albo nihilizm, albo protestancka pasza, którą się trzeba zachwycać ze słusznych powodów. Ale może za bardzo popadam w estetyzm? Może jednak protestancka pasza robi robotę w odpowiednich sprawach, np. w sprawie aborcji? To trochę jak z telewizją publiczną u nas – jaka jest, taka jest, ale przecież ma robić robotę.

    Wracając do „Ukrytego życia” – film o człowieku, który nie chciał brać udziału w wojnie. Co robi w takiej sytuacji 99,9999% współczesnych reżyserów? Kręci ordynarną „pacyfkę” w stylu franciszkowym. No przecież się nie powstrzymają, kiedy ich się wręcz zaprasza do zrobienia dziełka o hipisie. Ale w filmie Malicka jest wyraźne rozróżnienie między wojną sprawiedliwą i niesprawiedliwą, dobrze zresztą wkomponowane w to dzieło, tak że z całą pewnością nie da się powiedzieć o głównym bohaterze, że jest hipisem. Mamy też taką scenę, w której prawie expressis verbis pojawia się rozróżnienie między rozumieniem sumienia po katolicku i protestancku, o którym od lat nauczają różni mędrcy. Jedno pozwala mieć kochającą rodzinę w Vaterlandzie i mordować poza Vaterlandem (bo mordować każe państwo, więc sumienie można wyłączyć), drugie takiej schizofrenii nie dopuszcza.

    Oczywiście Polacy rozpłaszczeni są na przeciwległej ścianie – państwa bardzo się nienawidzi, szczególnie polskiego, i uważa się je za największego wroga ludzkości, co też może mieć przykre konsekwencje.

    W każdym razie bardzo byłem zdziwiony katolickością tego dzieła.

    Mallick prawdopodobnie jest katolikiem. Nawet, jak o tym nie wie. Jego żona jest katoliczką i bohaterką tego fajnego świadectwa. Nie umiem już tego znaleźć na YT, ale historia leciała tak:
    Pojechał do Mallicka prosić go o rolę. Po drodze modlił się na różańcu. Był prawie że spóźniony. Pod domem reżysera wyskoczył z auta i pobiegł w stronę drzwi. Przy samych drzwiach zorientował się, że trzyma w ręce różaniec. Pobiegł z powrotem do auta go schować. Przy aucie pomyślał jednak, że to głupio wstydzić się różańca. Wrócił więc do drzwi i zadzwonił. Otworzyła mu gosposia. Gadają, gadają, gosposia mówi, że zgubiła swój różaniec i czy on by jej nie podarował swojego. Wahał się, gdyż był to prezent od ukochanej babki, ale przecież nie można takiej prośbie odmówić.
    Potem okazało się, że to była jednak żona Mallicka, nie gosposia.
    Dostał rolę i choć w filmie grało kilkadziesiąt gwiazd światowej wielgości, jego rola była chyba najdłuższa i najbardziej zapadała w pamięć.

    A Drzewo życia (nie Ukryte życie) jest genialne pod każdym względem. Czytałem wiele różnych recenzji i objaśnień, ale najlepsza, najtrafniejsza, najbłyskotliwsza i najciekawsza (jak zwykle zresztą) była egzegeza Consumera. Otóż jest to ekranizacja Modlitwy Pańskiej.

    A sam Mallick jest najlepszym reżyserem. Wielkie gwiazdy już po zakończeniu swoich zdjęć zostawały miesiąc-dwa na planie, by zobaczyć jak pracuje. Żadnej fałszywej nuty u żadnego aktora. A zdjęcia bajeczne.
  • edytowano August 2022
    trep napisal(a):
    A Drzewo życia (nie Ukryte życie) jest genialne pod każdym względem. Czytałem wiele różnych recenzji i objaśnień, ale najlepsza, najtrafniejsza, najbłyskotliwsza i najciekawsza (jak zwykle zresztą) była egzegeza Consumera. Otóż jest to ekranizacja Modlitwy Pańskiej.
    Może to i prawda. Obejrzę raz jeszcze, żeby dać Malickowi szansę. Albo sobie. W każdym razie na pewno bardzo trudno to zgadnąć. Czyżby Malick wstydził się swojego różańca?

    A jeśli chodzi o żonę to która żona? Bo on dwa razy rozwiedziony. I w ogóle ta historia z różańcem jakaś dziwna. Biec do samochodu, żeby schować różaniec? Kieszeń nie wystarczy? Przecież nie pojechał na wizytę w bokserkach.

  • Któraś z tych trzech zatem!
  • O! Nawet o tych żonach pisałem (czterech), ale już zapomniałem.

    Link do mojej recenzji Drzewa życia.
    https://www.tapatalk.com/groups/pismejker/viewtopic.php?p=171162#p171162

    Link do dyszkusji o filmach Malickiego:
    https://www.tapatalk.com/groups/pismejker/ukryte-ycie-hidden-life-t8929.html
  • A czy ten Malick w ogóle jest koszer? Pomijam już te cztery żony (przynajmniej dobrze że nie naraz). Ale jak tak klikałem po internecie to różne rzeczy mi się pokazują. Że Malick się fascynował Heideggerem, tym antykatolickim naziolem. Że tytuł jego filmu "Rycerz pucharów" to nazwa karty Tarota itd.

    A tu jakiś dominikanin miał odczyt o "Drzewie życia" w świetle antropozofii i to ruskiego antropozofa.
    https://opeast.org/2014/04/order-chaos-and-rebirth-the-tree-of-life/

    Ja tam się nie znam, nie wiem co o tym myśleć i z chęcią posłucham mądrzejszych, ale mnie uczyli, kto się lubi przebierać za anioła światłości. A tej świetlistości u Malicka jest sporo. Widzę, że Kolegom Malick się podoba się ze względu na "duchowe tematy" i też dlatego, że jest jakby trochę katolicki. No ale chyba wszystkie herezje są trochę katolickie i dopiero w jakimś momencie, często tak bardzo uduchowionym, że aż już Kościoła nie potrzeba, bo tyle jest tej duchowości, następuje odjazd w inną stronę.
  • Duchowość to straszna rzecz.
  • Tomek napisal(a):
    A czy ten Malick w ogóle jest koszer? Pomijam już te cztery żony (przynajmniej dobrze że nie naraz). Ale jak tak klikałem po internecie to różne rzeczy mi się pokazują. Że Malick się fascynował Heideggerem, tym antykatolickim naziolem. Że tytuł jego filmu "Rycerz pucharów" to nazwa karty Tarota itd.

    A tu jakiś dominikanin miał odczyt o "Drzewie życia" w świetle antropozofii i to ruskiego antropozofa.
    https://opeast.org/2014/04/order-chaos-and-rebirth-the-tree-of-life/

    Ja tam się nie znam, nie wiem co o tym myśleć i z chęcią posłucham mądrzejszych, ale mnie uczyli, kto się lubi przebierać za anioła światłości. A tej świetlistości u Malicka jest sporo. Widzę, że Kolegom Malick się podoba się ze względu na "duchowe tematy" i też dlatego, że jest jakby trochę katolicki. No ale chyba wszystkie herezje są trochę katolickie i dopiero w jakimś momencie, często tak bardzo uduchowionym, że aż już Kościoła nie potrzeba, bo tyle jest tej duchowości, następuje odjazd w inną stronę.
    Nie ma obowiązku oglądania.
  • To nie jest odpowiedź na pytanie.
  • Rydygier napisal(a):
    O arcydzieła trudno. W moim osobistym rankingu o absolutnie subiektywnych kryteriach poziom arcydzieła jest tak wyśrubowany, że chyba dotąd pusty (arcy to arcy, nie ma, że "prawie"). Wysoko są filmy takie se pod pewnymi względami, a błyszczące pod innymi.

    Dominować ilościowo wydają się produkcje poprawne rzemieślniczo, lecz bez wizji, bez włożonego serca, bez żadnej nowatorskiej myśli, bez artystycznego ryzyka, nijakie zlepki zgranych schematów, które nic w mózgu nie ruszają, bo napasł już się mnóstwem tego samego. Papka bez smaku.

    Czy znacie filmy z ostatnich dekad, które byłyby odwrotnością powyższego? Tzn. zdecydowanie wadliwe/ułomne, ale jednocześnie z przebłyskami czegoś istotnie intrygującego/fajnego? Nie nijakie plateau średniości i przeciętniactwa, lecz dziwne kombinacje poważnych wad ale i nietuzinkowych zalet.
    Wymienisz 5 najlepszych wg ciebie filmów ostatnich lat? Cezura czasowa dowolna.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.