czlowiek napisal(a): Jakbym ten opis przeczytał to bym pewnie nie obejrzał
Ja czytałem cykl powieściowy Connely'ego z Harrym Boschem w roli głównej, po który to sięgnąłem ponieważ autora tego polecał nasz znany pisarz kryminalny Marek Krajewski. Oceniam ów cykl wysoko i polecam Koleżeństwu.
czlowiek napisal(a): Jakbym ten opis przeczytał to bym pewnie nie obejrzał
Ja czytałem cykl powieściowy Connely'ego z Harrym Boschem w roli głowniowej, po który to sięgnąłem, ponieważ autora tego polecał nasz znany pisarz kryminalny Marek Krajewski. Oceniam ów cykl wysoko i polecam Koleżeństwu.
wczora obejrzałem sobie Greka Zorba
porażające cwaniackie, piekne,
kobieta i mężczyźni
stroje ludowe
szefie, on cie obraził, że jesteś sknera, siedzę z nim juz drugi tydzien w burdelu i bronie tu Twego dobrego imienia
państwo zabierze, a my jesteśmy biedni, zabierzmy szybciej
jaki pogrzeb? Była katoliczka, żaden ksiądz jej nie pochowa
po co komu ksiązki, skoro nie wyjaśniaja dlaczego jest cierpienie, dlaczego ja cierpię?
piękna katastrofa
Recenzja K. Osiejuka z filmu o Grzegorzu Przemyku mocno mnie wnerwiła, bo jeśli jest tak jak pisze autor, to biada TVP jeśli powierza zrobienie takiego filmu gościowi z Unii Demokratycznej. Niestety, przegapiłam emisję filmu. Czy ktoś z Kuleżeństwa go widział?
A zamordowanie G.Przemyka przeżywaliśmy kiedyś bardzo mocno.
@Mania powiedział(a):
Recenzja K. Osiejuka z filmu o Grzegorzu Przemyku mocno mnie wnerwiła, bo jeśli jest tak jak pisze autor, to biada TVP jeśli powierza zrobienie takiego filmu gościowi z Unii Demokratycznej. Niestety, przegapiłam emisję filmu. Czy ktoś z Kuleżeństwa go widział?
A zamordowanie G.Przemyka przeżywaliśmy kiedyś bardzo mocno.
Rozśpiewana melodiami z dawnej animacji wyczekiwana „Mała syrenka” udała się jako musical, czego nie można powiedzieć o treści. Disney nie traktuje widzów poważnie. Jak to możliwe, że kolor skóry bohaterów nie niesie za sobą żadnych konsekwencji?
Mam konkretny przykład. Otóż przed oczy me trafiła recenzja Małej Syrenki autorstwa Adriany Prodeus [1]. Formułuje ona w niej następujące kryteria oceny filmów:
Dobry film ma kreować „girls power”, ma oddawać pole czarnej kulturze. Na kształt filmu mają mieć wpływ kobiety i czarne osoby. Historia wyzysku ma być i pokazanie smutnej rzeczywistości a nie pięknej różnorodności, która jest opowiadaniem. Tj multikulti jest, Nowy York taki, gdzie różni ludzie se żyją harmonijnie i to jest niesłuszne. Jakoś inaczej ma być, o czym jeszcze napiszę.
II
Użyłem kiedyś takiej głębokiej metafory: wyobraźcie sobie że ktoś ma takie kryterium oceny filmów, że dobry film to taki którego akcja toczy się w Kłobucku. A jak nie ma o Kłobucku w filmie to jest on słaby. Może taka osoba tworzyć recenzje, ale dla innych będą one bezwartościowe bo mamy normalne kryteria oceny: akcja, gra aktorów, dźwięk, obraz, praca kamery, takie tam. I podobnie jest tutaj: o aspektach filmowych nie dowiemy się niczego. No prawie niczego, bo o piosenkach jest, że ładne.
W każdym razie istota rzeczy jest taka, że tak naprawdę to publiczność nie tyle jest przeciw, co ma gdzieś te jej kryteria. Fajny film ludzie chcą oglądać, a kryteria nie zmieniły się na przestrzeni lat zbytnio. Trochę sztuka filmowa wyewoluowała ale nie aż tak bardzo. Istota recenzująca Adriana reprezentuje poziom socrealu i krytyków oceniających w owych czasach kulturę z pozycji marksistowskich. Czyli za Stalina, Bieruta, Gomułki. Jest pełna analogia i nam, mającym takie doświadczenia powinno być łatwo rozczytać podbudowę ideową podobnej twórczości felietonistycznej z jej dogmatami, jak walka z patriarchalizmem, którego elementem jest kapitalizm. Białe heteroseksualne mężczyzny jako kolejne wcielenie kułactwa i innych sił reakcji. Skończyć musi się też podobnie: exterminacją publiki lekceważącej zdobycze kolejnego etapu rewolucji.
III
Dlaczego Disnej przerabia stare animacje? Owszem, nie traci na nowych adaptacjach aktorskich. Chyba. Ale chodzi o zeszmacenie ich, podobnie jak poszło z Gwiezdnymi Wojnami, Władcą Pierścieni, Willowem, etc. "Zło nie jest w stanie stworzyć niczego nowego, może jedynie zniekształcać i niszczyć to, co zostało wymyślone lub stworzone siłami dobra."
Tymczasem nie dowiemy się o kulturowym źródle inkryminowanej baśni o syrence. Że do obiegu wprowadził tą opowieść w wersji tragicznej Hans Christian Andersen. Duńczyk. Że należy ona do sfery kulturalnej jakiej? Że mamy tu zawłaszczenie kulturowe.
Istota recenzująca Adriana stara się tu bowiem podnieść swą pozycję społeczną [4] poprzez aspirowanie do społeczeństwa anglosaskiego, że jak niby się poczuwa do odpowiedzialności za wywożenie niewolników do Ameryki to staje się jedną z wywożących. Przynależy do tej grupy. No nie. Dla nich dalej jest istotą pośrednią.
Te chore aspiracje sprawiają, że nie podnosi ona (Adriana) naszych dramatów, nieszczęść, wyzysku. Kopiuje ona bezmyślnie anglosaski dyskurs (zawłaszcza!!!) bo tam chce przynależeć. Tymczasem my nie jesteśmy społeczeństwem postprotestanckim, postpurytańskim i ogólnie porąbanym. Dlatego jesteśmy dyskryminowani i jak komuś dziadka zabili komuniści, albo w kazamacie ubeckiej zginął to wzrusza ramionami na tamte problemy. Podobnie Lajkonik to kto jest? To jest Tatar który został po napadzie i zamieszkał u nas i się zaaklimatyzował.
IV
Jak widać rewolucja weszła na kolejny etap [2], tymczasem Disnej se myślał że tu pozmienia kolory, ty wstawi toksyczną żeńskość i będzie doił kasiorę. Obecnie wciska ciemnotę akcjonariuszom, że to dla pieniędzy robi. Ale dzieła z następnego etapu zrobiłyby klapę nieuchronną i nie dało by się już kitu wciskać. Adriana i jej towarzysze seansowi frekwencji nie zrobią. Była ostatnio spora dyskusja na ten temat, gdzie ten i ów twierdził, że dla pieniędzy wytwórnie idą w wokizm, ale przecież to co chwilę robi klapę.
Dlaczego takie podejście musi wytwarzać kiszkowe filmy? Dlaczego nie można zrobić filmu o Zulusie Czace?
2 - Towarzysz Lenin objawił prawdę taką, że rewolucja składa się z etapów. Każdy etap ma swoje prawdy, cele, środki, metody. Po przejściu do następnego etapu prawda poprzedniego staje się kłamstwem itd.
3 – zwrócił uwagę mą na to coś Drwal Rebajło
Na prawdę się to czyta jak jakiś socreal.
4 - Zwróćcie jednak uwagę że za Stalina komuniści oskarżali fałszywie sami siebie. W sensie indywidualnym - pojedynczy komunista siebie personalnie. Wiedzieli, że fąłszywie, ale dobro rewolucji tego wg. nich wymagało więc pitolili farmazony.
Dziwne Nowe Światy
sezon 02, odcinek 01, czyli premiera drugiego sezonu. SPOILERY
Odwilż się kończy, NEP się cofa. Ponieważ nowa formuła nie działa i oglądalność spada katastrofalnie trzeba się cofnąć i dać ludziom serial, który się spodoba. Jest to tylko chwilowy odwrót i skoro notowania wzrosły to można znowu przykręcić śrubę. Taki był sens pierwszego NEPu sprzed 100 lat. Pierwszy sezon Dziwnych Nowych Światów jest typowym przykładem odwilży, gdzie elementy rewolucyjne mocno ograniczyli, głównie sternica jest tu emanacją. Dało to się oglądać, nawiązywało to do czasów Kirka i Spocka (TOS) klimatem i w ogóle. Zaznaczę jednak, że jeden odcinek to próbka zbyt mała do ferowania wyroku i poczekajmy jeszcze 1-2 odcinki, 1-2 tygodnie. Sam bym jeszcze nie konstatował ale Major Grin zwrócił moją uwagę swymi syntezami [1]. Sójka mu w bok. A teraz spoiler:
Archer
Pike
Kirk
Picard
Janeway
Sisko
Burnham NIE
Zacznijmy od nonsensów: początkowo Pike leci promem na drugi koniec kwadrantu, co jest nieco dziwne, bo prom nie da rady. Może tylko tak kłapał że tak daleko leci w 3 dni. Z drugiej strony Spock nie powinien przeżywać objęcia statku, bo to normalne jest. W razie nieobecności dowódcy, 1 oficera statek obejmuje następny. W doku poczułem się jakbym oglądał Ostatniego Jedi i wyczyny Holdo:
Na Enterprajsa wdziera się inspekcja, składająca się z mężczyzn*, którzy wchodzą w konflikt z kobietami z mostka. Przy czym oni wykonują swoją pracę, rutynową i wedle procedur. Sternica natomiast zmieniła układ przyrządów sterujących, co jest groźne, bo jak siądzie tam ktoś inny to się rozwali. Poza tym ona nie steruje cały czas, są inne wachty, zmiennicy itp. Problemu wacht nie rozwiązali od samego początku Star Treka. Dalej mamy Uhurę i wyłączenie systemów łączności. Nie wiem czy ona zauważyła ale stoją w doku, gdzie jest miejsce na takie działania, które są rutynowe. Dodatkowo nie muszą nic odbierać specjalnie bo baza odbiera. Dlatego cała ta kombinacja stanowi aberrację.
Mamy też planetę, która przez 30 dni zarządzają Klingoni a potem przez następny miesiąc Federacja, co jest dziwne samo w sobie. Dziwnym jest, że nie mogą tam polecieć, co nie ogranicza w żaden sposób praw Klingonów. Nie wiadomo też czemu tylko Enterprajs może lecieć? Skoro są takie szybkie że mogą w 2 dni oblecieć kwadrant to nie ma problemu z wysłaniem dowolnego statku.
Pod względem światotwórczym mamy do czynienia z prekłelem, czyli nie powinni wprowadzać rzeczy, których potem, w następnych seriach nie ma. I mam tu poważne wątpliwości przy okazji emocji Spocka, przy okazji możliwości statków. Nie powinni wprowadzać nowych gatunków ufoków, jak pani inspektor długowieczna, żyjąca na ziemi, wyglądająca jak człowiek, przy czym nikt nie zorientował się że taki gatunek żyje wśród nas. Żenada koncepcyjna. Oczywiście pani inspektor jako pani jest pokazana jako kompetentna. Nową doktor Pulaski ona jest.
Problem wygląda tak, że inspektorzy mają rację, ale pokazani są jako nie mający racji. I to narzucone na płeć jest przedstawieniem rewolucyjnym, podobnie jak GoGaladriel np.
Dalej mamy prochy, które biorą medycy i biją dzięki nim wszystkich. Czemu to potem się nie pojawia? W następnych seriach?
Sama fabuła? Cóż. Złe kapitalisty chcą wywołać wojnę aby zwiększyć swe zyski z wydobycia. Są jakieś podobieństwa do Picarda, np. fałszywy granat czy tam coś. Ale ja nie zwracam uwagi na to.
Podsumowując: do poziomu Discovery sporo im jeszcze brakuje, ale idą szybkim marszem w tym kierunku.
Do tej pory daje się oglądać do posiłku, przy najnowszym odcinku ze dwa razy się człek nawet uśmiechnął, to już dużo, w tym na nową postać. Scenariusz tani i cieniutki, ani specjalnie wciąga, ani specjalnie kupy się trzyma. Spójne lore to jest coś, na co człek już dawno przestał liczyć (nie, żebym kiedykolwiek się tym specjalnie przejmował, w sumie to bzdet). Poglądowo, mam wrażenie, ST chyba z reguły był w awangardzie ówczesnego postępu, acz np. TOS nie oglądałem, gdyż mam ograniczoną tolerancję na realizacyjną siermięgę. Wszakże musiało podówczas być dość awangardowe umieścić czarnoskórą kobietę w obsadzie mostka.
Picard z Amazona scenariuszowo niespecjalnie lepszy (w sumie 1 sezon chyba najlepszy tutaj), ale przynajmniej nostalgia bo stare grzyby, więc wygrywa.
@JORGE powiedział(a):
A ja już nie mam cierpliwości. Nawet nie próbuję. Szkoda, bo bardzo lubiłem, sf, seriale, filmy. No, ale nie da się. Po prostu nie.
A może dlatego, że ciężko jest znaleźć coś ciekawego mając duży zbiór punktów odniesienia.
Ja mam tak z literaturą ale walczę i ładuje w bazę danych niekoniecznie porywające mnie utwory.
Serialów od dawna nie trawię Po Twin Peaks, Lostach i Rodzinie Soprano wszystko jest tylko stratą czasu. Może są wybitne aoze trafiły w taki czas w moim życiu że odebrałam je jako dzieła doskonałe.
@Rydygier powiedział(a):
Do tej pory daje się oglądać do posiłku, przy najnowszym odcinku ze dwa razy się człek nawet uśmiechnął, to już dużo, w tym na nową postać. Scenariusz tani i cieniutki, ani specjalnie wciąga, ani specjalnie kupy się trzyma. Spójne lore to jest coś, na co człek już dawno przestał liczyć (nie, żebym kiedykolwiek się tym specjalnie przejmował, w sumie to bzdet). Poglądowo, mam wrażenie, ST chyba z reguły był w awangardzie ówczesnego postępu, acz np. TOS nie oglądałem, gdyż mam ograniczoną tolerancję na realizacyjną siermięgę. Wszakże musiało podówczas być dość awangardowe umieścić czarnoskórą kobietę w obsadzie mostka.
Picard z Amazona scenariuszowo niespecjalnie lepszy (w sumie 1 sezon chyba najlepszy tutaj), ale przynajmniej nostalgia bo stare grzyby, więc wygrywa.
Gene Roddenberry zaplanował Star Trek jako serial obyczajowy toczący się w określonym czasie w przyszłości. To jedno, niezmienne kontinuum do którego można tylko dodawać, a nie zmieniać i wypaczać świata który już opisano.
Dlatego hardkorowi fani nienawidzą tego, co ze ST zrobili najpierw Behr i Moore (w Deep Space Nine), a potem Abrams i Kurtzman (po 2009 roku).
Picard sezon 1 to świadomy plaskacz wymierzony fanom przez showrunnera Michaela Chabona (w cywilu utytułowanego mainstreamowego pisarza).
Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak można zostać hardkorowym fanem ST. Już nawet nie chodzi o to, że NT rulz, ale te filmy to są takie gnioty, że aż widz się czerwieni z zażenowania oglądając.
To jedno, niezmienne kontinuum do którego można tylko dodawać, a nie zmieniać i wypaczać świata który już opisano.
No, ale jak obserwujemy - można zmieniać do woli. Poniekąd rozumiem tę potrzebę, by czyjeś ulubione uniwersum pozostawało wewnętrznie spójne, zgodne z wyrobionym wyobrażeniem etc. Nie jest obca mi i moim znajomym. Zresztą sam lubię i mam spory sentyment do ST. Ale tu ważna uwaga - koniec końców, to serial TV/film i nie warto traktować go, jakby był czymś więcej, czymś, czym nie jest. Dlatego uważam, że podejście a la hardkor trekkie nie jest do końca zdrowe, to już pewna forma eskapizmu - czynić z fikcji jeden z ważnych filarów rzeczywistego życia. Fikcja ma być nośnikiem treści, nie treścią.
Picard sezon 1 to świadomy plaskacz
Jedna rzecz mi się tam szczególnie spodobała - jak od początku z premedytacją łamie ten utopijny mit nieskazitelnej Gwiezdnej Floty. I to ustami samego Picarda opowiadającego, jak to ludzie okazali się jednak tylko ludźmi i zawiedli moralnie (i nie umieli tego dostrzec i przyznać, o czym świadczą późniejsze reakcje na ów wywiad Picarda). Zresztą szerzej - łamie wizję tej utopii, w której nauka, jako oświecenie rozumu, miała zbawić człowieka od zła. Mimo całej swej średniości to jedno sprawia, że scenariusz Picarda zmienia uniwersum ST w coś odrobinę mniej naiwnego, dojrzalszego, bliższego prawdzie.
Picard sezon 3 natomiast ma pozytywny odbiór, bo zgromadzili dziadków na mostku.
2. ST był zawsze postępowy ale teraz TOS i TNG są już reakcyjne.
Orville natomiast ma swoją wykładnię:
1. Doktora po miłosnym niepowodzeniu zrobiła se sama dzieci, które jednak potrzebują ojca i szukają go i w końcu znajdują.
2. Społeczność homoseksualna jest kobietofobiczna. Jak znalazł na dzisiejsze czasy.
3. Klajden jest dziewczynką.
4. Topa walczy o swą tożsamość z opresyjną, kobietofobiczną cywilizacją.
A właśnie, gdyż miałem sprostować. To nie jest terror fedainów tak jak blm to nie jest terror pigmentopozytywnych. Fedainów jest tak malutko, że nikogo nie byliby w stanie sterroryzować. A pigmentopozytywni są, jak by to powiedzieć... no, wystarczająco wiele wykresów to obrazowało. Jeden i drugi (i pozostałe) terrory są wprowadzane przez białych, heteroseksualnych mężczyzn. Ale po co?
@Smok_Eustachy powiedział(a):
Picard sezon 3 natomiast ma pozytywny odbiór, bo zgromadzili dziadków na mostku.
2. ST był zawsze postępowy ale teraz TOS i TNG są już reakcyjne.
Orville natomiast ma swoją wykładnię:
1. Doktora po miłosnym niepowodzeniu zrobiła se sama dzieci, które jednak potrzebują ojca i szukają go i w końcu znajdują.
2. Społeczność homoseksualna jest kobietofobiczna. Jak znalazł na dzisiejsze czasy.
3. Klajden jest dziewczynką.
4. Topa walczy o swą tożsamość z opresyjną, kobietofobiczną cywilizacją.
Dość ironiczne, zważywszy na fakt iż Seth MacFarlane od lat jest jednym z największych donatorów Partii Demokratycznej.
@Smok_Eustachy powiedział(a):
Picard sezon 3 natomiast ma pozytywny odbiór, bo zgromadzili dziadków na mostku.
2. ST był zawsze postępowy ale teraz TOS i TNG są już reakcyjne.
Orville natomiast ma swoją wykładnię:
1. Doktora po miłosnym niepowodzeniu zrobiła se sama dzieci, które jednak potrzebują ojca i szukają go i w końcu znajdują.
2. Społeczność homoseksualna jest kobietofobiczna. Jak znalazł na dzisiejsze czasy.
3. Klajden jest dziewczynką.
4. Topa walczy o swą tożsamość z opresyjną, kobietofobiczną cywilizacją.
Dość ironiczne, zważywszy na fakt iż Seth MacFarlane od lat jest jednym z największych donatorów Partii Demokratycznej.
Komentarz
Problem 3 Ciał w Chińskiej wersji. Wierny książce i fajny., choć powolny.
wczora obejrzałem sobie Greka Zorba
porażające cwaniackie, piekne,
kobieta i mężczyźni
stroje ludowe
szefie, on cie obraził, że jesteś sknera, siedzę z nim juz drugi tydzien w burdelu i bronie tu Twego dobrego imienia
państwo zabierze, a my jesteśmy biedni, zabierzmy szybciej
jaki pogrzeb? Była katoliczka, żaden ksiądz jej nie pochowa
po co komu ksiązki, skoro nie wyjaśniaja dlaczego jest cierpienie, dlaczego ja cierpię?
piękna katastrofa
Dzisiaj, TVP1, 22:50 "Europa konfliktów", film Repetowicza.
Jest na VOD https://vod.tvp.pl/filmy-dokumentalne,163/europa-konfliktow,400020
Recenzja K. Osiejuka z filmu o Grzegorzu Przemyku mocno mnie wnerwiła, bo jeśli jest tak jak pisze autor, to biada TVP jeśli powierza zrobienie takiego filmu gościowi z Unii Demokratycznej. Niestety, przegapiłam emisję filmu. Czy ktoś z Kuleżeństwa go widział?
A zamordowanie G.Przemyka przeżywaliśmy kiedyś bardzo mocno.
https://i.pl/kogo-dzis-mlodziez-nosilaby-na-koszulkach-zamiast-che-guevary/ar/c1-17551331
zamordowanie Przemyka to pierwszy fragment, może 15 min, potem lincz na jego matce. Na plus - pokazano pracę nad robieniem zeznań sanitariuszy.
Wstydźcie się:
https://www.vogue.pl/a/demontaz-atrakcji-mala-syrenka
Rozśpiewana melodiami z dawnej animacji wyczekiwana „Mała syrenka” udała się jako musical, czego nie można powiedzieć o treści. Disney nie traktuje widzów poważnie. Jak to możliwe, że kolor skóry bohaterów nie niesie za sobą żadnych konsekwencji?
Ryby i ich hybrydy tak mają.
Mam konkretny przykład. Otóż przed oczy me trafiła recenzja Małej Syrenki autorstwa Adriany Prodeus [1]. Formułuje ona w niej następujące kryteria oceny filmów:
Dobry film ma kreować „girls power”, ma oddawać pole czarnej kulturze. Na kształt filmu mają mieć wpływ kobiety i czarne osoby. Historia wyzysku ma być i pokazanie smutnej rzeczywistości a nie pięknej różnorodności, która jest opowiadaniem. Tj multikulti jest, Nowy York taki, gdzie różni ludzie se żyją harmonijnie i to jest niesłuszne. Jakoś inaczej ma być, o czym jeszcze napiszę.
II
Użyłem kiedyś takiej głębokiej metafory: wyobraźcie sobie że ktoś ma takie kryterium oceny filmów, że dobry film to taki którego akcja toczy się w Kłobucku. A jak nie ma o Kłobucku w filmie to jest on słaby. Może taka osoba tworzyć recenzje, ale dla innych będą one bezwartościowe bo mamy normalne kryteria oceny: akcja, gra aktorów, dźwięk, obraz, praca kamery, takie tam. I podobnie jest tutaj: o aspektach filmowych nie dowiemy się niczego. No prawie niczego, bo o piosenkach jest, że ładne.
W każdym razie istota rzeczy jest taka, że tak naprawdę to publiczność nie tyle jest przeciw, co ma gdzieś te jej kryteria. Fajny film ludzie chcą oglądać, a kryteria nie zmieniły się na przestrzeni lat zbytnio. Trochę sztuka filmowa wyewoluowała ale nie aż tak bardzo. Istota recenzująca Adriana reprezentuje poziom socrealu i krytyków oceniających w owych czasach kulturę z pozycji marksistowskich. Czyli za Stalina, Bieruta, Gomułki. Jest pełna analogia i nam, mającym takie doświadczenia powinno być łatwo rozczytać podbudowę ideową podobnej twórczości felietonistycznej z jej dogmatami, jak walka z patriarchalizmem, którego elementem jest kapitalizm. Białe heteroseksualne mężczyzny jako kolejne wcielenie kułactwa i innych sił reakcji. Skończyć musi się też podobnie: exterminacją publiki lekceważącej zdobycze kolejnego etapu rewolucji.
III
Dlaczego Disnej przerabia stare animacje? Owszem, nie traci na nowych adaptacjach aktorskich. Chyba. Ale chodzi o zeszmacenie ich, podobnie jak poszło z Gwiezdnymi Wojnami, Władcą Pierścieni, Willowem, etc. "Zło nie jest w stanie stworzyć niczego nowego, może jedynie zniekształcać i niszczyć to, co zostało wymyślone lub stworzone siłami dobra."
Tymczasem nie dowiemy się o kulturowym źródle inkryminowanej baśni o syrence. Że do obiegu wprowadził tą opowieść w wersji tragicznej Hans Christian Andersen. Duńczyk. Że należy ona do sfery kulturalnej jakiej? Że mamy tu zawłaszczenie kulturowe.
Istota recenzująca Adriana stara się tu bowiem podnieść swą pozycję społeczną [4] poprzez aspirowanie do społeczeństwa anglosaskiego, że jak niby się poczuwa do odpowiedzialności za wywożenie niewolników do Ameryki to staje się jedną z wywożących. Przynależy do tej grupy. No nie. Dla nich dalej jest istotą pośrednią.
Te chore aspiracje sprawiają, że nie podnosi ona (Adriana) naszych dramatów, nieszczęść, wyzysku. Kopiuje ona bezmyślnie anglosaski dyskurs (zawłaszcza!!!) bo tam chce przynależeć. Tymczasem my nie jesteśmy społeczeństwem postprotestanckim, postpurytańskim i ogólnie porąbanym. Dlatego jesteśmy dyskryminowani i jak komuś dziadka zabili komuniści, albo w kazamacie ubeckiej zginął to wzrusza ramionami na tamte problemy. Podobnie Lajkonik to kto jest? To jest Tatar który został po napadzie i zamieszkał u nas i się zaaklimatyzował.
IV
Jak widać rewolucja weszła na kolejny etap [2], tymczasem Disnej se myślał że tu pozmienia kolory, ty wstawi toksyczną żeńskość i będzie doił kasiorę. Obecnie wciska ciemnotę akcjonariuszom, że to dla pieniędzy robi. Ale dzieła z następnego etapu zrobiłyby klapę nieuchronną i nie dało by się już kitu wciskać. Adriana i jej towarzysze seansowi frekwencji nie zrobią. Była ostatnio spora dyskusja na ten temat, gdzie ten i ów twierdził, że dla pieniędzy wytwórnie idą w wokizm, ale przecież to co chwilę robi klapę.
Dlaczego takie podejście musi wytwarzać kiszkowe filmy? Dlaczego nie można zrobić filmu o Zulusie Czace?
Przypisy:
1 - https://www.vogue.pl/a/demontaz-atrakcji-mala-syrenka [3]
2 - Towarzysz Lenin objawił prawdę taką, że rewolucja składa się z etapów. Każdy etap ma swoje prawdy, cele, środki, metody. Po przejściu do następnego etapu prawda poprzedniego staje się kłamstwem itd.
3 – zwrócił uwagę mą na to coś Drwal Rebajło
Na prawdę się to czyta jak jakiś socreal.
4 - Zwróćcie jednak uwagę że za Stalina komuniści oskarżali fałszywie sami siebie. W sensie indywidualnym - pojedynczy komunista siebie personalnie. Wiedzieli, że fąłszywie, ale dobro rewolucji tego wg. nich wymagało więc pitolili farmazony.
Gdyby szatanowi zależało na pieniądzach, nie zatrudniałby on transa do reklamy piwa. Ale szatanowi nie zależy na pieniądzach.
Dziwne Nowe Światy
sezon 02, odcinek 01, czyli premiera drugiego sezonu. SPOILERY
Odwilż się kończy, NEP się cofa. Ponieważ nowa formuła nie działa i oglądalność spada katastrofalnie trzeba się cofnąć i dać ludziom serial, który się spodoba. Jest to tylko chwilowy odwrót i skoro notowania wzrosły to można znowu przykręcić śrubę. Taki był sens pierwszego NEPu sprzed 100 lat. Pierwszy sezon Dziwnych Nowych Światów jest typowym przykładem odwilży, gdzie elementy rewolucyjne mocno ograniczyli, głównie sternica jest tu emanacją. Dało to się oglądać, nawiązywało to do czasów Kirka i Spocka (TOS) klimatem i w ogóle. Zaznaczę jednak, że jeden odcinek to próbka zbyt mała do ferowania wyroku i poczekajmy jeszcze 1-2 odcinki, 1-2 tygodnie. Sam bym jeszcze nie konstatował ale Major Grin zwrócił moją uwagę swymi syntezami [1]. Sójka mu w bok. A teraz spoiler:
Archer
Pike
Kirk
Picard
Janeway
Sisko
Burnham NIE
Zacznijmy od nonsensów: początkowo Pike leci promem na drugi koniec kwadrantu, co jest nieco dziwne, bo prom nie da rady. Może tylko tak kłapał że tak daleko leci w 3 dni. Z drugiej strony Spock nie powinien przeżywać objęcia statku, bo to normalne jest. W razie nieobecności dowódcy, 1 oficera statek obejmuje następny. W doku poczułem się jakbym oglądał Ostatniego Jedi i wyczyny Holdo:
Na Enterprajsa wdziera się inspekcja, składająca się z mężczyzn*, którzy wchodzą w konflikt z kobietami z mostka. Przy czym oni wykonują swoją pracę, rutynową i wedle procedur. Sternica natomiast zmieniła układ przyrządów sterujących, co jest groźne, bo jak siądzie tam ktoś inny to się rozwali. Poza tym ona nie steruje cały czas, są inne wachty, zmiennicy itp. Problemu wacht nie rozwiązali od samego początku Star Treka. Dalej mamy Uhurę i wyłączenie systemów łączności. Nie wiem czy ona zauważyła ale stoją w doku, gdzie jest miejsce na takie działania, które są rutynowe. Dodatkowo nie muszą nic odbierać specjalnie bo baza odbiera. Dlatego cała ta kombinacja stanowi aberrację.
Mamy też planetę, która przez 30 dni zarządzają Klingoni a potem przez następny miesiąc Federacja, co jest dziwne samo w sobie. Dziwnym jest, że nie mogą tam polecieć, co nie ogranicza w żaden sposób praw Klingonów. Nie wiadomo też czemu tylko Enterprajs może lecieć? Skoro są takie szybkie że mogą w 2 dni oblecieć kwadrant to nie ma problemu z wysłaniem dowolnego statku.
Pod względem światotwórczym mamy do czynienia z prekłelem, czyli nie powinni wprowadzać rzeczy, których potem, w następnych seriach nie ma. I mam tu poważne wątpliwości przy okazji emocji Spocka, przy okazji możliwości statków. Nie powinni wprowadzać nowych gatunków ufoków, jak pani inspektor długowieczna, żyjąca na ziemi, wyglądająca jak człowiek, przy czym nikt nie zorientował się że taki gatunek żyje wśród nas. Żenada koncepcyjna. Oczywiście pani inspektor jako pani jest pokazana jako kompetentna. Nową doktor Pulaski ona jest.
Problem wygląda tak, że inspektorzy mają rację, ale pokazani są jako nie mający racji. I to narzucone na płeć jest przedstawieniem rewolucyjnym, podobnie jak GoGaladriel np.
Dalej mamy prochy, które biorą medycy i biją dzięki nim wszystkich. Czemu to potem się nie pojawia? W następnych seriach?
Sama fabuła? Cóż. Złe kapitalisty chcą wywołać wojnę aby zwiększyć swe zyski z wydobycia. Są jakieś podobieństwa do Picarda, np. fałszywy granat czy tam coś. Ale ja nie zwracam uwagi na to.
Podsumowując: do poziomu Discovery sporo im jeszcze brakuje, ale idą szybkim marszem w tym kierunku.
Przypisy:
1 -
Już sam emocjonalny Spock lokuje tego seriala w samym środeczku śmietnika.
Nawet nasz Wasilewski Kirk nie ratuje sytuacji, bo istnieje tylko jeden Kirk, a jest nim Shatner.
Do tej pory daje się oglądać do posiłku, przy najnowszym odcinku ze dwa razy się człek nawet uśmiechnął, to już dużo, w tym na nową postać. Scenariusz tani i cieniutki, ani specjalnie wciąga, ani specjalnie kupy się trzyma. Spójne lore to jest coś, na co człek już dawno przestał liczyć (nie, żebym kiedykolwiek się tym specjalnie przejmował, w sumie to bzdet). Poglądowo, mam wrażenie, ST chyba z reguły był w awangardzie ówczesnego postępu, acz np. TOS nie oglądałem, gdyż mam ograniczoną tolerancję na realizacyjną siermięgę. Wszakże musiało podówczas być dość awangardowe umieścić czarnoskórą kobietę w obsadzie mostka.
Picard z Amazona scenariuszowo niespecjalnie lepszy (w sumie 1 sezon chyba najlepszy tutaj), ale przynajmniej nostalgia bo stare grzyby, więc wygrywa.
A ja już nie mam cierpliwości. Nawet nie próbuję. Szkoda, bo bardzo lubiłem, sf, seriale, filmy. No, ale nie da się. Po prostu nie.
A może dlatego, że ciężko jest znaleźć coś ciekawego mając duży zbiór punktów odniesienia.
Ja mam tak z literaturą ale walczę i ładuje w bazę danych niekoniecznie porywające mnie utwory.
Serialów od dawna nie trawię Po Twin Peaks, Lostach i Rodzinie Soprano wszystko jest tylko stratą czasu. Może są wybitne aoze trafiły w taki czas w moim życiu że odebrałam je jako dzieła doskonałe.
Gene Roddenberry zaplanował Star Trek jako serial obyczajowy toczący się w określonym czasie w przyszłości. To jedno, niezmienne kontinuum do którego można tylko dodawać, a nie zmieniać i wypaczać świata który już opisano.
Dlatego hardkorowi fani nienawidzą tego, co ze ST zrobili najpierw Behr i Moore (w Deep Space Nine), a potem Abrams i Kurtzman (po 2009 roku).
Picard sezon 1 to świadomy plaskacz wymierzony fanom przez showrunnera Michaela Chabona (w cywilu utytułowanego mainstreamowego pisarza).
Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak można zostać hardkorowym fanem ST. Już nawet nie chodzi o to, że NT rulz, ale te filmy to są takie gnioty, że aż widz się czerwieni z zażenowania oglądając.
No, ale jak obserwujemy - można zmieniać do woli. Poniekąd rozumiem tę potrzebę, by czyjeś ulubione uniwersum pozostawało wewnętrznie spójne, zgodne z wyrobionym wyobrażeniem etc. Nie jest obca mi i moim znajomym. Zresztą sam lubię i mam spory sentyment do ST. Ale tu ważna uwaga - koniec końców, to serial TV/film i nie warto traktować go, jakby był czymś więcej, czymś, czym nie jest. Dlatego uważam, że podejście a la hardkor trekkie nie jest do końca zdrowe, to już pewna forma eskapizmu - czynić z fikcji jeden z ważnych filarów rzeczywistego życia. Fikcja ma być nośnikiem treści, nie treścią.
Jedna rzecz mi się tam szczególnie spodobała - jak od początku z premedytacją łamie ten utopijny mit nieskazitelnej Gwiezdnej Floty. I to ustami samego Picarda opowiadającego, jak to ludzie okazali się jednak tylko ludźmi i zawiedli moralnie (i nie umieli tego dostrzec i przyznać, o czym świadczą późniejsze reakcje na ów wywiad Picarda). Zresztą szerzej - łamie wizję tej utopii, w której nauka, jako oświecenie rozumu, miała zbawić człowieka od zła. Mimo całej swej średniości to jedno sprawia, że scenariusz Picarda zmienia uniwersum ST w coś odrobinę mniej naiwnego, dojrzalszego, bliższego prawdzie.
Uwarzam rze to nayprzednieyszy sposób dyalogowania z fanobazą.
Analogicznie Amazon dyalogował z fanobazą Władcy Pierścienic, nie?
A Gejflix ostatnio transgresywnie zdekonstruował w serialu Wiedźmin postać zaprzysięgłego kobieciarza Jaskra.
Ciekawe czy ich wuj nie strzela oraz tego terroru ebanych fedainów.
Picard sezon 3 natomiast ma pozytywny odbiór, bo zgromadzili dziadków na mostku.
2. ST był zawsze postępowy ale teraz TOS i TNG są już reakcyjne.
Orville natomiast ma swoją wykładnię:
1. Doktora po miłosnym niepowodzeniu zrobiła se sama dzieci, które jednak potrzebują ojca i szukają go i w końcu znajdują.
2. Społeczność homoseksualna jest kobietofobiczna. Jak znalazł na dzisiejsze czasy.
3. Klajden jest dziewczynką.
4. Topa walczy o swą tożsamość z opresyjną, kobietofobiczną cywilizacją.
A właśnie, gdyż miałem sprostować. To nie jest terror fedainów tak jak blm to nie jest terror pigmentopozytywnych. Fedainów jest tak malutko, że nikogo nie byliby w stanie sterroryzować. A pigmentopozytywni są, jak by to powiedzieć... no, wystarczająco wiele wykresów to obrazowało. Jeden i drugi (i pozostałe) terrory są wprowadzane przez białych, heteroseksualnych mężczyzn. Ale po co?
Terror zawsze jest terror, fajnie sobie poterroryzować. Jak to rzekł Margołt (excusez les mots): Jako lesbijka mogę sobie wreszcie poruchać do woli.
Dość ironiczne, zważywszy na fakt iż Seth MacFarlane od lat jest jednym z największych donatorów Partii Demokratycznej.
Oddzielaj twórcę od dzieła.
O emoSpocku, promach i kreskówkach. Star Trek w nowym wcieleniu. Spock słaby, żarówek nie ma i tak to się kręci.