Skip to content

Fajny film dzisiaj widziaaaaa...

17273747678

Komentarz

  • @trep powiedział(a):
    Kolejne dzieło "duetu" Kurstak-Perkowska. Jestem pod olbrzymim wrażeniem talentu obojga, ale najbardziej podoba mi się, że to wszystko jest niezwykle profesjonalne. Człowiek przywykł w tzw. katolickiej twórczości do harcerskich filmów, harcerskich piosenek, harcerskiego dźwięku i montażu a okazuje się, że można to wszystko zrobić (zagrać, zaśpiewać, namalować, nagrać, zmontować) na najwyższym poziomie.

    Tak było przez stulecia, pogorszyło się, kiedy w XVIII wieku chrześcijaństwo wróciło do katakumb.

  • Tak tak, ja pisałem o XXI w.

  • To jest świetny serial, o anarchistycznym baćko Nestorze Machno, który białych i czerwonych Moskali bił, a i petlurowcow-nacjonalistow ukraińskich także.
    Ps. Mam prośbę, ponieważ nie jestem tak biegły w języku angielskim, czy mógłby ktoś dać mi wskazówkę, jak przetworzyć te angielskie napisy w tym filmie na polskie? Czy da się w ogóle taką operację zrobić?
    https://www.dailymotion.com/video/x838frq

  • Jak się pojawia napis, pauzować film -> otworzyć deepl -> przepisywać tekst angielski -> wybrać język tłumaczenia -> voila!

  • @trep powiedział(a):
    Jak się pojawia napis, pauzować film -> otworzyć deepl -> przepisywać tekst angielski -> wybrać język tłumaczenia -> voila!

    Co to jest ten "deepl"? Jak mam go otwierać, dobry człowieku?

  • Deepl to aplikacja do tłumaczenia. Otwiera się go jak każdą inną aplikację, klikając na tzw. ikonkę. Można deepl używać również przez przeglądarkę internetową. Ale to była odpowiedź żartobliwa. Nie będziesz przecież przepisywać każdego tekstu z ekranu. Niestety, na tej stronce dailymotion nie ma obcji tłumaczenia na polski. Jest na youtube, ale tam nie ma baćki Machno.

  • @trep powiedział(a):
    Deepl to aplikacja do tłumaczenia. Otwiera się go jak każdą inną aplikację, klikając na tzw. ikonkę. Można deepl używać również przez przeglądarkę internetową. Ale to była odpowiedź żartobliwa. Nie będziesz przecież przepisywać każdego tekstu z ekranu. Niestety, na tej stronce dailymotion nie ma obcji tłumaczenia na polski. Jest na youtube, ale tam nie ma baćki Machno.

    To lipa w proszku. Będę więc musiał znowu ćwiczyć swoją ułomną bardzo znajomość języka tego narodu kupców, handlarzy i cyników. Bardzo go nie lubię, ale to bardzo ☹️ No ale nie ma rady, bo i temat filmidla wyśmienity (jedyny wolnościowy Ukrainiec, no może jeszcze ataman Petro Konaszewicz-Sahajdaczny z XVIIw., który z odsieczą na Chocim w 1621 ruszył i wielokrotnie bił Turczyna, Tatarzyna i Moskala na sławę i wielkość Rzeczypospolitej)

  • @trep powiedział(a):
    Hojnie obdarzona pięknem zewnętrznym a zapewne jeszcze piękniejsza wewnętrznie artystka przedstawia w niezwykły, ulotny sposób, przy pomocy piasku, mękę i zmartwychwstanie Pana Jezusa.

    https://vod.tvp.pl/filmy-dokumentalne,163/historia-zmartwychwstania,334901

    Niedługie.

    Czy ktoś umiałby to ściągnąć i mi via wetransfer podrzucić? Chciałbym to mieć u siebie, za dużo już fajnych rzeczy z netu poznikało.

  • Domyślam się odpowiedzi, mimo to zapytam.

    Piotr Kurstak na swoim pejsie zamieścił niegdyś informację:

    "Tak było dokładnie tydzień temu, kiedy to zakończyliśmy nagrania do dwóch programów telewizyjnych, które będą emitowane w TVP1 w święta Bożego Narodzenia, a drugi w czasie świąt Wielkiej Nocy!"

    Telewizja wyemitowała jednak tylko jeden odcinek. Czy jest jakaś ścieżka, żeby upomnieć się o drugi?

  • @trep powiedział(a):

    @trep powiedział(a):
    Hojnie obdarzona pięknem zewnętrznym a zapewne jeszcze piękniejsza wewnętrznie artystka przedstawia w niezwykły, ulotny sposób, przy pomocy piasku, mękę i zmartwychwstanie Pana Jezusa.

    https://vod.tvp.pl/filmy-dokumentalne,163/historia-zmartwychwstania,334901

    Niedługie.

    Czy ktoś umiałby to ściągnąć i mi via wetransfer podrzucić? Chciałbym to mieć u siebie, za dużo już fajnych rzeczy z netu poznikało.

    Ja, jutro, jak się coś nie spierniczy

  • Podziękował.

  • Najlepszy film jaki widziałam w ostatnim czasie. Nie długi.

  • Filmiki o zwierzątkach - najlepsza część internatu.

  • Diuna cz. 2 to film dla mnie. Kreator i reżyser Denis Villeneuve kręci w ulubiony przeze mnie sposób, dlatego podoba mi się ten film, Przede wszystkim sposób kręcenia ma tu znaczenie, tempo i realizm. Termin realizm ma tu specyficzne znaczenie, którego nie rozumiecie. Niemniej jest on powszechnie używany i znaczy coś jak wiarygodność. Mamy zatem wiarygodną kreację świata, który nie jest aż taki za bardzo wiarygodny, o czym później. Dalej: praca kamery, kadrowanie, intelektualna praca przy tworzeniu poszczególnych kadrów, scenerii, i innych takich rzeczy. Muzyka i dźwięki. Faktycznie czasem nie wiadomo, czy to muzyka, czy słyszymy pracę maszyn. Na Gałęzi ma tu zupełną rację:

    Ma chłopak kłapane. My zaś jesteśmy na tej pustyni wśród jej mieszkańców. Przeżywamy ich niedole i bierzemy udział w dramatach. Mamy do czynienia z tragedią antyczną. Co do samej adaptacji książkowej Diuny (najsamprzód była książka Franka Herberta, potem inne książki i np. Gwiezdne Wojny Lucasa) to OK jest. Wbrew opiniom malkontentów wycięli to, co wyciąć było trzeba. Postacie, wątki, Gildię Nawigatorów. Nawigatorzy nie mają w Diunie nic konkretnego do roboty, dobrze więc, że ich nie ma. Jest za to sprawa Chani, o której później. Teraz kończę część bezspoilerową, chociaż nie wiem czemu. Diunę wydali wszak w 1965 roku i każdy miał czas się zapoznać. Ale żyjemy w ciężkich czasach, kiedy to masy obcują z wybitną literaturą, a rozmaici literaturoznawcy i -jak by to powiedzieć kulturalnie – poloniści nurzają się w odmętach grafomanii. Słuszną jest bowiem dykteryjka Red. Ziemkiewicza o Szymborskiej, która nie uwierzyła w istnienie Zajdla. Dlatego Diuna nie nadaje się do szkoły, bo nauczyciele nie mają pojęcia o literaturze. Dobra. Tera przechodzimy do świata rządzonego przez kobiety i narkomanów i zastanówmy się w świetle Imienia Róży nad kwestią fundamentalną:

    SPOILER
    O co tu chodzi w ogóle?

    Chodzą słuchy, że Herbert, który sam zbyt normalny nie był (jak to geniusz), stworzył Diunę jako przestrogę przed fundamentalizmem religijnym i w ogóle. Tyle że ludzie tak nie odczytali jego dzieła bo mu nie wyszło. Tu mamy Umberto Eco i jego doktryna o interpretacji dzieła. Idzie to tak, że odbiorca sobie interpretuje i nie można dywagować o tym, co poeta ma na myśli. Autor może sobie myśleć co tam chce i niekoniecznie przełożyć precyzyjnie swe zamiary na papier, taśmę filmową, czy nawet wyśpiewać. Jest tak? Krzysztof M Maj nawija na tej temat, o czym była mowa przy okazji listy lektur:

    https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/1355027,szkola-podstawowa-winna-uczyc-podstaw

    I dla mnie bohater Diuny, Paul Atryda, zwany Usulem i Muad'Dibem nie był antybohaterem, tylko bohaterem. Herbert pisał dalsze książki, żeby to jakoś odkręcić, ale ja odpadłem już na początku Mesjasza Diuny. Przedstawiam dlatego garść obiektywnych okoliczności:

    Planeta Diuna, czyli Arrakis ma kluczowe znaczenie dla Galaktyki, z uwagi na przyprawę (melanż, silne prochy). Aby zapewnić jej rdzennym mieszkańcom (Freemenom, zwanym w ułomnych tłumoczeniach Wolanami) wolność trzeba podbić wspomnianą Galaktykę. Przyprawa jest tak ważna, że opanowanie jedynego źródła jej pozyskania jest sprawą kluczową dla każdego. Więc albo my ich, albo oni nas.

    Dalej mamy proroctwa, zaszczepiane przez żeński zakon (?) Bene Gesserit w celu bliżej niewiadomym. W filmie widać, że to one tak naprawdę rządzą i ich machinacje doprowadzają do katastrofy. I na końcu zaczynają się kłócić między sobą. Bardzo realistyczne przedstawienie. Typowe dla kobiet jest unikanie brania odpowiedzialności, więc nie biorą. Ale mają przemożny wpływ, jako prawdomówczynie, które wiedzą o wszystkim, bo słuchają każdej rozmowy. Żony, córki feudałów również są Bene Gesserit (dalej: BG) i są lojalne wobec owego zakonu, a nie ojców, mężów, etc. organów państwowych. Widać to i w pierwszej części, i w drugiej. Weźmy same knowania Irulany. Jessica się natomiast buntuje z miłości i to widać. Też realistyczny element, acz podobnie niezamierzony. Elementy rządów kobiet (matriarchatu) zostały tu celnie pokazane.

    Szczytowym wykwitem knowań BG są proroctwa o pojawieniu się proroka, mesjasza itp. I tu mamy nawiązania do islamu. Ja jako liberał nie mam nic przeciw czerpaniu z islamu. Jest to jednak inna cywilizacja i `daje poczucie inności. Mamy jednak dosłowne określenia jak Mahdi, dżihad, które rażą swoją dosłownością. Jak widać aby zrozumieć Diunę trzeba czytać W Pustyni i w Puszczy. Jak przeczytałeś WPiP to wiesz, kto to Mahdi. A jak nie to nie. Ale nie to jest kluczowe:

    Ustalmy najpierw kto ćpał? Ćpali mieszkańcy Diuny, Nawigatorzy, arystokracja… Czerwie tez ćpały. Zauważyliście, że nie dało się odwołać ludzi, którzy mieszkali na Arrakis dłuższą chwilę? Bo uzależnili się oni od przyprawy i albo musiałeś im ją dostarczać, albo umarliby. Dlatego wyrzucenie Harkonnenów jest problematyczne. Padyszach też pewnie ćpał i dlatego jest za stary w filmie. Ale w sumie to co z tego wynika? Nic.

    Ponieważ wszyscy ćpali więc mieli wizje przyszłości, więc mamy paradoks: widzieli przyszłość Kwisatz Haderacha (dalej: KH), więc stworzyli proroctwa o nim, które się zaczęły spełniać. Paul wlazł na wielkiego czerwia, który się pojawił, bo miał wizję, że się ma pojawić. Itp. itd. Paul zyskuje prorokowane zdolności KH. Wszystko to jest niejasne. Owszem Fremeni, którzy pełnią rolę Starszych, Mniej Wykształconych z Mniejszych Ośrodków, wymuszają pewne działania na nim, ale takie są realia. To jest takie niejasne i materialisty nie mają racji rzucając się tutaj.

    Fremeni mają być krytyką fanatyzmu i religianctwa ale z drugiej strony mamy przedstawicieli ateizmu i materializmu czyli Harkonnenów. I oni są jednak gorsi, bo są pokazani jako mordercy, sadyści itp. Reżim, który toleruje taką degenerację musi upaść i to jest poważna przestroga obecnie. Harkonnenowie są pokazani świetnie, Raban okazuje się mocny w ucieczkach, a ten młody jest walnięty jeszcze bardziej niż stary baron. I ich pląsy w czarno-białej dwubarwnej scenerii czarnego słońca… Batista gra doskonale i będę wam musiał zwrócić uwagę na jego walki:

    Chani

    Kreacja Chani, granej przez Zendaye budzi spore kontrowersje. Ma tu rację Czerw Fantastyczny:

    który wywodzi, że zrobili z Chani silną, dzielną niezależną. Faktycznie co chwilę fika ona, nie akceptuje niczego, zachowuje się bez sensu. Jest poważnie zepsuta w porównaniu z książką. W książce istnieje instytucje konkubinatu i Paul ożenił się z Irulaną politycznie, ale Chani była jego konkubiną. Dobrze pamiętam? Czy obyczaje fremeńskie były wzorowane na islamie i kilka żon można mieć? Panuje tam silny patriarchalizm i Paul dostaje żonę i dzieci po Dżamisie, którego zabija. Nie mam ochoty jeszcze raz czytać Diuny, żeby wyłapać takie niuanse. Ale patriarchalizm Fremenów jest starannie ukrywany przed widzem. Jak widzę walka tu trwa o interpretację pojedynczej sceny. Jeśli chcą kręcić Mesjasza Diuny to muszą Chani anulować i sprowadzić do poziomu książkowego. Dadzą radę?

    Pomijam w tym momencie lewaków, narzekających na biały mesjanizm u ludów, na polityczny wydźwięk, oni żyją w swoim świecie.

    My zaś mamy dzieło które trafiło na swój czas. Ludzie znużyli się blockbusterką spod znaku Marvela, DC, może czas zmienić repertuar?

    O Diunie 2:

    https://www.filmweb.pl/film/Diuna:+Część+druga-2024-10003481

  • Dla mnie wniosek z tej ekranizacji jest następujący: co by się nie działo i tak będą rządzić Żydzi.

    His mother, Nicole Flender, is a third-generation New Yorker, of half Russian Jewish and half Austrian Jewish descent.

  • Ze dwa trzy razy do roku oglądamy Jezusa z Nazaretu w reżyserii Zefirellego - miniserial. Na cda są różne montaże, krótsze i dłuższe. Najdłuższa ma ponad 6h i można znaleźć w jakości 1080.

    Na Boże Narodzenie oglądamy kawałek pierwszego odcinka a na Wielkanoc całość.

    Według filmwebu reżyser chciał powierzyć tytułową rolę Pacino albo Hoffmanowi, propozycję otrzymał też Tom Courtenay a Robert Powell miał grać Judasza. Ostateczni to właśnie Powell zagrał Jezusa i była to najlepsza rola wszech czasów w całej historii kina. Ta rola była tak (jak mówi młodzież) ikoniczna, że nawet na Jasnej Górze w sklepie z dewocjonaliami sprzedają ikonę Pana Jezusa z wizerunkiem Powella.

    https://pl.pinterest.com/search/pins/?q=jesus of nazareth powell&rs=typed

  • Ło, to to nie są jakieś hamskie bluźnierstwa?

  • Ta ocena roli? No nie wiem. Gość, który nie zagrał żadnej znaczącej roli w całej swojej karierze, gra tak, jak zagrał w tym filmie. Musiał być prowadzony.

  • edytowano 8 April

    Natomiast byłem ja ostatnio w teatrze i przedstawiali tam sztukę humorystyczną pana hrabiego pt. "Zemsta o mur hraniczny". I brat mój, który przyglądał się danym hopsztosom z nierówną uwagą, zwrócił uwagę, że uwaga Norwida o Panu Tadeusza w zasadzie nadaje się i do Zemsty, z tym że nie ma poważnej postaci Żyda, gdyż został przerobiony w literę, tja.

    Cyprian Kamil Norwid do Józefa Ignacego Kraszewskiego, 1866:
     "... Zapewne, że ukochany Ojczysty Poemat Narodowy "Pan Tadeusz" to jest poemat narodowy, w którym jedyna figura serio jest Żyd... Zresztą: awanturniki, safanduły, facecjoniści, gawędziarze i kobiet narodowych dwie: jedna - Telimena: metresa-moskiewska, druga - Zosia: pensjonarka.
    

    A co, a może wew Zemście inaczej jest? Awanturnik Raptusiewicz? Jest. Safanduła rejent Milczek? Jest. Uogólniona metresa? Jest. Pensjonarka? Jest, nu, wsio jest.

    I wiecie, że one oba dzieła powstały w zasadzie równocześnie, w okolicach roku 1833? A zaś Fredro starszym był od poety litewskiego o bez kozery pięć lat. Tja.

    Tak więc mój brat i ja uwarzamy rze oba te utwory to jakieś tam pożegnanie się z dawną Polską, a okazanie, że jej kasta kerownicza to jakeś frajerszczaki bełły, nic dziwnego, że dali sobie dmuchać w kaszę.

    Także, polecam przemyślenia tego lewaka Boya w danej sprawie, bo niewielu tak głęboko przemyśliwało.

    https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/obrachunki-fredrowskie.html

    Te dzisiejsze nieporozumienia z Fredrą wiążą się ze światem, którego odbiciem jest jego dzieło. Są tacy, którzy lubią w nim wszystko; i jego sztukę, i jego świat; ci są szczęśliwi, mają dużo przyjemności; są inni, którzy kochają jego sztukę mimo jego świata. Ten materiał, z którego poeta tworzył, budzi bardzo różne uczucia: sympatii i rozczulenia, albo też niechęci i obcości. Dla jednych jest samą Polską, dla drugich przeważnie kupą durniów. Stosunek Fredry do życia jest dla jednych ujmujący i miły, dla drugich sobkowski i ciasny. Bo kwestia szlachetczyzny w Polsce nie jest wcale kwestią wygasłą, ale przeciwnie nader żywą; dla jednych kontusz jest symbolem podniosłym, dla drugich obrzydliwym. Stąd pewne usiłowania młodego teatru, który, chcąc Fredrę zbliżyć do swojej publiczności, zaczął od tego, aby go odrealnić. (...)
    
    Czyż nie mówiłem, że w naszej fredrologii znajdują się perły mimowolnego humoru? Apoteoza Fredry zmieniła się w apoteozę fredrowskiego świata i jego postaci, legendę ich „złotych serc”. Wszystko to wyłazi komicznie do dziś, jak na przykład w niedawnym ataku na teatr, kiedy ośmielił się potraktować z groteskowym humorem Damy i huzary. Jeden z krytyków dopatrzył się w tym „antypatii do żołnierzy polskich spod Napoleona”. — „Za co? wołał patetycznie. — Chyba nie za Możajsk, Moskwę, Lipsk czy Elsterę?”. [Fredro sam walczył pod Moskwą i Lipskiem] (...)
    
  • Słowem, wciąż kłopot jest z Fredrą: wówczas był nie dość polski, teraz zrobił się aż zanadto polski…
    
    Zatem, jak wszystkim wiadomo, tuż po Ślubach, Zemście, Dożywociu, Fredro zamilkł. Wydał jeszcze te sztuki, które były grane, i oświadczył, że odtąd żadnej nie wystawi ani nie ogłosi drukiem. O ile komu wytłumaczenie tej decyzji artykułem Goszczyńskiego wyda się nie dość przekonywające, pozostaje otwarta kwestia psychologiczna tego czterdziestoletniego milczenia. (...)
    
    Po pierwsze, aby ją rozjaśnić, trzeba by oddalić się od bardzo nowoczesnych pojęć literackich, wedle których pisarz obowiązany jest całe życie regularnie produkować. To pojęcie powstało w związku z literaturą uprawianą jako rzemiosło; wcale nie zawsze tak było, zwłaszcza u nas. Fredro nigdy nie żył z pióra, nie był zawodowcem; (...)
    
    Za młodu służył wojskowo, potem bawił się, szalał, kochał się i pisał, potem małżeństwo, dzieci, rodzina, gospodarstwo, działalność publiczna — to może dość naturalny rytm życia u człowieka, który nie uległ zawodowej deformacji literackiej? (...)
    
    Ile w tym było urażonej ambicji karmazyna, który nie chce narażać się na to, aby lada chłystek w dzienniku mógł go szargać (ta nienawiść do dzienników i do dziennikarzy zostanie do końca jednym z najsilniejszych urazów Fredry — patrz Zapiski starucha); ile reakcji nerwowej artysty, który odczuwa niesprzyjającą atmosferę, ile wreszcie odpływu twórczości, która dopiero co trysła nagle nad dawny poziom kilkoma arcydziełami — trudno rozstrzygnąć. (...)
    
    Tyle jest pewne, że przy najgłębszym wyrachowaniu nie mógłby Fredro wymyślić korzystniejszej okoliczności dla swojej chwały. Normalnym torem, czekał go los dość smutny. Po szczycie, nastąpiłby zapewne schyłek; pisał nierówno, zdolny był produkować rzeczy słabe. Jeżeli po arcydziełach zapadły na niego wyroki tak srogie, cóż dopiero byłoby wówczas!
    
    Natomiast niepisanie jest w Polsce wielkim atutem. Dziwnie u nas lubią pisarzy, którzy nie piszą. Trwałe lub bodaj długie milczenie nieraz więcej posuwa pisarza w uznaniu ogółu, niż przedtem cała bogata działalność.
    
    Tak u Fredry. Czego nie mogły sprawić Śluby, Zemsta, Dożywocie, to sprawiło jego usunięcie się. O ile dość długo jeszcze powtarzają się echa dawnych sprzeciwów, o tyle z drugiej strony tym więcej rośnie cześć i uznanie, dojrzewa apoteoza Fredry, zwłaszcza gdy włosy mu srebrnieją a obywatelskie stanowisko obrasta mchem. Podnosi się stopniowo ton, jakim mówią o nim. Jeszcze za życia pisarza, Tarnowski, rozpoczynając swoje głośne fredrowskie odczyty, usprawiedliwia się, że się ośmiela o Fredrze w ogóle mówić, a mówi o nim jak o największych. Milczeniem dorósł Fredro naszych „wieszczów”; obawiam się, że nigdy by ich nie dorósł, będąc autorem dorocznej komedii, na której krytyka używałaby co wlezie. (...)
    
    Druga rzecz, która mnie uderzyła, to owo także dzisiejsze „podbijanie bębenka” Fredrze, tak jakby nam nie wystarczył taki, jak jest; forsowne robienie z niego kaznodziei, wychowawcy narodu. Sądzę, że i temu zadaje kłam cała ta przygoda z pośmiertnymi komediami. Gdyby Fredro traktował pisanie komedii jako taką „misję społeczną”, którą niektórzy fredrolodzy chcą widzieć nawet w Mężu i żonie, trudno pojąć, aby się skazał na milczenie i rzucił „służbę” dla osobistej urazy: to by była dezercja! Służba, to służba. W tym rzecz, że on tego nie traktował jako służbę, raczej jako swoją pańską ochotę, pańską zabawę. I na starość, kiedy wrócił do pisania, raczej bawi się piórem niż pisze testament dla narodu. (...)
    
    Jeszcze chciałbym w paru słowach przypomnieć okoliczności, w których przewartościował się stosunek krytyki do Fredry. Fredro był, jak widzieliśmy, z temperamentu, ze sfery, którą opisywał, z pojęć, które wyznawał, szlachcicem do szpiku kości; tym tłumaczy się w znacznej mierze ów co najmniej zimny stosunek demokratycznej Polski do pisarza. Po roku 1863 demokracja i radykalizm bankrutują, życie polityczne zamiera w Królestwie, a rozwija się w Galicji, ojczyźnie Fredry, przy czym górę biorą elementy ugodowe, tzw. stańczycy, mimo możliwych różnic najbliżsi mu pod każdym względem. Fredro dorasta do pomnika; na razie biją medal na jego cześć. (...)
    
    chodzi mi raczej o stosunek opinii literackich i krytycznych do Fredry, o różne fazy pośmiertnego żywota wielkiego pisarza. Wykazałem już, jak sądzę, iż rzecz jest bardziej złożona niżby się zdawało. Od pręgierza (bez mała) do apoteozy; od pisarza „niepolskiego” do hiperpolskiego; od trefnisia salonów do sensata i statysty; od nie dość moralnego do moralizatora i niemal kaznodziei; — ewolucja ta domaga się scałkowania. (...)
    
    Mam ten nawyk, że zawsze staram się wyobrazić sobie fizjognomię twórcy w chwili, gdy pisał dany utwór. Począwszy od wieku autora. Uważam to za bardzo pożyteczny nałóg. Historycy literatury, mający skłonność do abstrakcyjnego widzenia, nawet wówczas, gdy są zbrojni w daty, zapominają najczęściej o wieku, a przynajmniej nie widzą go plastycznie, świadomość ta zawadzałaby im może, gdy przystępują na klęczkach do młokosa, z którym nie chcieliby zapewne ani gadać, gdyby go spotkali żywym. Otóż, autor Męża i żony był po trosze w tym położeniu: komedia jego, wystawiona w r. 1822, powstała gdzieś w r. 1820 lub 1821; wyszła spod pióra człowieka może dwudziestokilkoletniego, w każdym razie mniej niż trzydziestoletniego
    

    Noji, na koniec okazuje się, że nie my piersi żeśmy frajerszczactwo głównych antagonistów przejrzeli, ło.

    W apoteozie tego ponurego sarmatyzmu nasza nowa krytyka przelicytowała swoich poprzedników. Jeżeli Tarnowski, (który wielbił Fredrę niemal bez zastrzeżeń, ale w ocenie fredrowskiego świata znał proporcje, mocium panie), charakteryzując (1876) dwóch bohaterów Zemsty, powiadał, że gdyby mieli stanowisko i siły po temu, Cześnik „urażony, podniósłby rokosz jak Zebrzydowski o kamienicę”, a Rejent, „jak Radziejowski, wyniósłby się chyłkiem i sprowadziłby Szwedów” — to prof. Kucharski pisze, ni mniej ni więcej, że „Polska urosła z takich dwu sił i wartości: z połysku stali w ręku takich rębaczy jak Raptusiewicz, i z nieugiętej żelaznej woli, skupionej w mózgu takich bajecznych głowaczy jak Milczek”.
    

    Dobre, co?

    Nie zostawię ja Koleżęstwa bez facecji na koniec, złaszcza że był mega wklejkon -- mega kakon.

        **„Prędzej złodziej przyzna się, że ukradł, niż profesor, że głupstwo powiedział”**.
    
    Wiecie, czyj jest ten aforyzm? — Fredry. W Zapiskach starucha. Tak rzekł Fredro, i to nie za lekkomyślnej młodości, ale po dojrzałej rozwadze, na schyłku życia. Już jako kamienna osoba. Toteż przyjmijmy te jego słowa w skupieniu.
    
  • Dla jaśnie pana dureń jest tylko zabawny, dla plebejusza dureń jest groźny.

  • Złodzieje kradną i chętnie się do tego przyznają, bo taki ich fach. Psoferory gadają głupstwa, bo każdy gada głupstwa, ale do tego się niechętnie przyznają, gdyż ich fach na tym zasadniczo polega, by głupstw nie gadać. Co w tym odkrywczego?

  • Czy widział ktoś "Miasto Boga" i może polecić / odradzić wraz z krótkim uzasadnieniem?

  • @trep powiedział(a):
    Czy widział ktoś "Miasto Boga" i może polecić / odradzić wraz z krótkim uzasadnieniem?

    Na motywach powieści św. Augustyna?

  • Niestety nie

  • Obejrzałem film z wytwórni Metanoia Eduarda Verastegui, o którym pisałem wczoraj. Little boy (jest na CBA z napisami).

    Różne rzeczy oglądałem, chodziłem na konfrontacje, do DKFu itd itp, ale teraz chcę już tylko takie filmy oglądać.

  • @Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):

    @trep powiedział(a):
    Czy widział ktoś "Miasto Boga" i może polecić / odradzić wraz z krótkim uzasadnieniem?

    Na motywach powieści św. Augustyna?

    To nie jest powieść. Ale czyta się lepiej niż niejedną powieść, bardzo polecam.

  • edytowano 21 April

    Obejrzałem pierwszy film Eduarda - Bella. Piękny i wzruszający film. Polecam. Można oglądać z dziećmi. Eduardo produkuje i gra główną rolę. Od tego filmu się wszystko zaczęło. Jego chrześnica - Bella - ocaliła życie przy okazji tej produkcji (było to opisane w innym wątku). Jest na c d a z lektorem.

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.