Skip to content

Fajny film dzisiaj widziaaaaa...

17678808182

Komentarz

  • Gdyby ktoś chciał za darmo 3-miesięczny dostęp do apple tv niech da znać. Są tam jakieś filmy i seriale a jakie, to można sobie zobaczyć na ich stronce.

  • To samo tyczy apple arcade i apple music.

  • No nie! Martin na staroś się nawrócił. Szkoda, że serial a nie film, ale kto wie, może to będzie arcydzieło...

  • Włoskie geny.

  • Nie wystarczy nawet że planuje film o Jezusie na podstawie Pawła Endo. Nie wystarczy że upowszechnił Modlitwę do Michała Archanioła, że w Infiltracji postać wyśmiewająca w kółko księży okazuje się na końcu impotentem, nie wystarczy nawet poprzednia ekranizacja Endo, ktora jest najbardziej dojmującą ilustracją doświadczenia pustyni. Nic nie wystarczy, bo Scorsese popełnił jeden film bluźnierczy, Ostatnie Kuszenie Chrystusa.

  • Każda pojedyncza z wymienionych rzeczy wystarczy, gdyż z jednego nawróconego większa radoś niż ze stu grzeszników.

    A w jaki sposób upowszechnił modlitwę do Michała Archanioła?

  • Była jednym z motywow Gangów Nowego Jorku.

  • Nie oglądałem.

    Co do tego Milczenia, to nie był to film ewangelizujący. W ogóle ścierają się tutaj dwie koncepcje. Zrobić coś, co będzie uznawane za dzieło sztuki, co w obecnych czasach wyklucza dosłownoś lub jednoznacznoś. Raczej uważa się, że dzieło sztuki powinno cały czas powstawać, a dzieje się to przez interpretację widza, raz taką raz inną. Albo stworzyć dzieło pomagające w nawróceniu lub umacniające w wierze. Milczenie takie nie było. Głoś z ofu zachęcający do podeptania mógł być głosiem Boga albo szatana. Boga, który mówi: zewnętrzne oznaki nie są ważne, możecie spokojnie sobie deptać. Albo szatana mówiącego zasadniczo to samo. Wątek z polskimi błogosławionymi pokazuje, że wielu z nich zostało wyniesionych na ołtarze właśnie dlatego, że nie zgodzili się na podeptanie różańca, rezygnację z kapłaństwa, wyrzeczenie się wiary. Ja zdecydowanie wolę oglądać dzieła jednoznaczne. Zapewne wynika to z faktu, że mojego umysłu z pewnością nie można nazwać otwartym.

    Jeśli zaś biega o nowy film Scorsese o Panu Jezusie na podstawie Endo, to:

    „Staram się odnaleźć nowy sposób na to, by ta opowieść była bardziej przystępna. Jednocześnie zdjąć z niej ciężar tego, co kojarzy się ze zorganizowaną religią. W tej chwili, gdy powiesz 'religia', wszyscy chwytają za broń, bo zawiodła na tak wielu polach. Niekoniecznie musi to jednak oznaczać, że pierwotne znaczenie religii było złe. Wróćmy więc do tego, zastanówmy się nad tym, a przecież w każdej chwili możesz ją odrzucić”

    Strach się bać. No, zobaczymy (albo i nie).

    A przy okazji Milczenia to przybliżę postać pewnego polskiego zakonnika, mocno powiązanego z fabułą filmu, który jednak nie skrewił jak Neeson i Garfinkel i zginął męczeńską śmiercią.

    W Osmolicach nad rzeką Bystrzycą przychodzi na świat Wojciech Męciński. Studiuje w Lublinie, Krakowie, Rzymie. Wstępuje do nowicjatu jezuickiego, by wybrać się do Japonii i tam głosić Ewangelię.

    Po licznych problemach związanych z posiadanym przez siebie majątkiem (Męciński chciał przepisać go w całości Towarzystwu Jezusowemu, co spotkało się z dużym oporem jego rodziny) w 1631 roku wypływa z Lizbony, by przez Indie dostać się do Japonii. Jednak wskutek silnych wiatrów i złej pogody jego statek zostaje wypchnięty w kierunku Brazylii (niepotwierdzone nigdy opowieści mówią, że zajmował się tam m.in. działalnością medyczną), a następnie znów w kierunku Europy. Wykańczająca fizycznie podróż tak bardzo wpłynie na zdrowie Męcińskiego, że kolejną próbę przedostania się do Japonii podejmie dopiero w 1633 roku.

    21 sierpnia 1633 roku wylądował w prowincji Goa na zachodnim wybrzeżu Indii, która znajdowała się wówczas pod panowaniem Portugalczyków. Rok później udał się na terytorium dzisiejszego Wietnamu, skąd w 1635 popłynął do Malakki będącej jezuickim centrum zaopatrzeniowym. Stamtąd wyruszały misje do Chin, Japonii i na Moluki, zwane także Wyspami Korzennymi.

    W 1636 roku Męciński jest już w drodze do Makao, portugalskiej kolonii na południu Chin, skąd ma nadzieję przedostać się bezpośrednio do Japonii. Jego statek zostaje jednak przejęty przez holenderski okręt, którego załoga traktuje jezuitę i jego towarzyszy jako więźniów i transportuje ich na wyspę Formozę (z portugalskiego Ilha Formosa - Piękna Wyspa), czyli dzisiejszy Tajwan. Okazuje się, że posiadane przez Męcińskiego umiejętności medyczne znów się przydają. Dzięki nim wyzdrowiało wielu jego współwięźniów, a także syn holenderskiego gubernatora wyspy, czym jezuita zaskarbił sobie zaufanie Holendrów. Dzięki zdobytym w ten sposób kontaktom udało mu się wyrwać z transportu więźniów do Dżakarty na wyspie Jawa. Tym sposobem w 1637 roku Męciński znalazł się w portugalskim Makao.

    Jednak i tym razem nie mógł przedostać się bezpośrednio do Japonii. Wiedząc o planach polskiego zakonnika, wizytator zakonny Emanuel Diaz zdecydował, że podróż do kraju, w którym za jawne wyznawanie wiary grozi śmierć, jest zbyt niebezpieczna, i skierował go do pracy w Kambodży. Tam Męciński pracował jako przełożony rezydencji misyjnej.

    To właśnie na dworze kambodżańskiego króla do Męcińskiego doszła informacja o znanym jezuickim zakonniku, który w czasie prześladowań w Japonii wyrzekł się swojej wiary i wraz z władzami szogunatu rozpoczął działania przeciwko katolickim misjonarzom. Tym jezuitą był nie kto inny jak Cristóvão Ferreira, znany z filmu "Milczenie".

    Chcąc zadośćuczynić złemu wrażeniu, jakie wywołało zachowanie portugalskiego zakonnika, nowy wizytator zakonu Antoni Rubino zdecydował się wysłać do Japonii posłów, w tym Wojciecha Męcińskiego. 12 sierpnia 1642 roku dotarli oni do japońskiej prowincji Satsuma.

    Niestety, nazajutrz zostali pojmani przez ludzi szoguna Hidetady Tokugawy (jap. 徳川 秀忠) i przetransportowani do Nagasaki. Tam Męciński i towarzysze jego podróży zostali poddani tzw. torturze pojenia wodą, która polegała na wielokrotnym zmuszaniu do wypicia wielkich ilości wody, a następnie na wypychaniu jej przez zgniatanie między dwoma kawałkami drewna. W czasie jej trwania każdy z męczonych lewą ręką mógł dać znać, że wyrzeka się swojej wiary, co skutkowało przerwaniem kaźni. W okresie od sierpnia 1642 roku do marca 1643 Męciński był torturowany w ten sposób ponad 100 razy.

    Widząc brak skuteczności takiego działania, Japończycy zdecydowali się na "torturę dołu". Nieszczęśnicy zostali powieszeni głowami w dół nad dołami kloacznymi. Także w tym przypadku mogli w dowolnej chwili przerwać cierpienie przez znak świadczący o wyrzeczeniu się wiary. Żaden nie zdecydował się na ten krok.

    Męciński zmarł po 7 dniach. Jego ciało spalono, a prochy wrzucono do morza. W 1700 roku stwierdzono kanonicznie jego męczeństwo i włączono do kalendarza świątobliwych zakonników jezuickich.

  • Nie pisałem że był ewangelizujący, tylko że doświadczenie pustyni oddawał.

    Ja Endo miałem jak trafiłem na dolek, a potem się po kolejnych aresztach szwedalem. Samego filmu to juz po wyjściu nie dałem rady obejrzeć nigdy całego, bo przypomina mi konkretne cele i czytanie na okrągłe w nich tej jednej książki potem zamienionej na brewiarz.

    O sztuce, która się dopina dopiero w głowie odbiorcy i staje się dzięki interpretacjom to rozumiem jako zachętę do dzielenia się swoimi doświadczeniami z życia.

  • Niekoniecznie ;)

  • edytowano November 2024

    Minęło ledwie 47 lat.

    Obsada miniserialu u topowego reżysera 2024 (fakt, że nie jestem à jour ws. nowych gwiazd, gdyż mało co obglądam, ale z tej obsady nie znam dosłownie nikogo).

    Obsada miniserialu u (nieco mniej) topowego reżysera 1977.

    Ca w połowie drogi była Pasja. Tam jednak znałem Kawizela i Bellucci.

  • Teraz zobaczyłem, że to nawet nie jest serial w reżyserii Scorsese. Tytuł szołu to "Martin Scorsese presents: ... "

    Kilka odcinków reżyseruje koleś, który na imdb biega jako producent, więc to jest chyba jego debiut reżyserski.

    Co ciekawe, jest on narodowości prawniczej.

    No, nie wiem...

  • Patrząc na nazwiska aktorów myślałem, że to Jugol jakiś.

    👣

    🐾
    🐾

  • Obejrzałem pierwszy odcinek o św. Joannie, Dziewicy Orleańskiej.

    Całoś trwa 45 minut. 2-3 minuty napisy, potem film do minuty 35 (czyli jakieś pół godziny). Potem jest 5 minut rozmowy pomiędzy Scorsese, jakimś księdzem, jakąś panią i jakimś panem. Dobór rozmówców był w mojej opinii nieco mizoginistyczny.

    Potem przez parę minut leci lista grubszych płac z pięknymi ilustracjami obrazującymi świętą, potem 3 minuty listy drobnych płac.

    W trakcie filmu właściwego ukazują się nam przebitki na Martina, który przybliża nam z fotela didaskalia, jakieś mapki, grafiki - czyli całoś jest na wzór bardziej takiego programu, filmu dokumentalnego na Discovery czy History Channel czy innego gunwa. Jest na nieco wyższym, poziomie, niż wspomniane, jednak, ale to nie jest jakaś wielka różnica. Np. statyści udający gapiów przed kaźnią naprawdę ssą. Teraz oglądam dużo mniej filmów, niż niegdyś i miałem taką swoją cezurę dobrej reżyserii filmu - miał o tym świadczyć moment, w którym przestawałem oglądać obraz okiem reżysera, operatora.

    Nie chcę was jednak jakoś zniechęcać. Film jest w dobrej jakości na fmf - można sobie puścić angielskie napisy, również w lepszej niż np. na yt jakości.

  • Drugi odcinek jest o św. Janie Chrzcicielu. Ponieważ historia nie mówi nam o nim tyle, ile o św. Joannie, scenarzyści "musieli" wypełnić nawet to skromne 30 minut swoimi wymysłami. Jak im to wyszło, oceńcie sami. Mnie nie podobało się, że Jan (i to dwukrotnie) twierdzi, że on chrzcił wodą a po nim idzie ten, który będzie chrzcił ogniem. Z ciekawości sprawdziłem - dwóch Ewangelistów twierdziło, że Pan Jezus będzie chrzcił Duchem Świętym a dwóch pozostałych że Duchem świętym i ogniem. Twórcom serialu Duch Święty gdzieś się zapodział.

    Po seansie ta sama czwórka gaworzyła. Okazało się, że pani jest poetką a pan szefem czegoś tam śmiesznego. Oboje nie mają nic ciekawego do powiedzenia. W ogóle cała ta rozmowa to prześciganie się, kto wymyśli lepszy greps. Np. "wziął numerek" (o Panu Jezusie czekającym do chrztu w kolejce) hahahaha. No, ten ksiądz próbuje jeszcze to jakoś ratować, ale spokojnie można sobie tę część programu darować.

  • Trzecia część o św. Sebastianie. Z tzw. goła nic o nim nie wiem, toteż ciężko mi ocenić warstwę historyczną. Aktorsko najsłabszy. Realizacyjnie też. Sebastian dostaje pięć strzał w korpus. Na zbliżeniu dwie sterczą mu w okolicy obojczyków. Potem leży w łóżku w rekonwalescencji, obandażowany ale tylko na brzuchu.

  • @trep powiedział(a):
    miałem taką swoją cezurę dobrej reżyserii filmu - miał o tym świadczyć moment, w którym przestawałem oglądać obraz okiem reżysera, operatora.

    To mnie zaciekawiło. Jakby to kolega mogl na jakimś przykładzie wyłuszczyć.

  • edytowano December 2024

    No patrzę sobie na jakieś gunwo, widzę aktora co robi jakieś miny i mówię do żony (albo ona do mnie, bo tak też się zdarza) - i obok stoją ci wszyscy ludzie a on takie głupie miny musi robić TURL.

    No dobra, czasem mówimy: tu zagrał bardzo teatralnie.

    Generalnie film musi być zrobiony dobrze, żeby mieć okazję zapomnieć, że to film, że tam stoi reżyser, tu leżą szyny, tam gość z kamerą, ówdzie czeka pani z pędzelkiem albo druga do poprawiania krawata.

  • Git. Juz rozumiem trochę. Ale przykład jakiś.

  • edytowano December 2024

    Miliony.

    Chyba, że chodzi ci o przykład momentu, gdy zapomniałem. To nie tak wiele, ale pamięć mam słabą, to już nie będę wymieniał. Cons się np. zżymał, że się na Ukryte życie wyzłośliwiałem, choć film świetny (mimo, iż nie ma w nim sceny modlitwy).

  • A podstawowy film o męczeństwie Św. Joanny, od Dreyera, kręcony z okazji jej kanonizacji to oglądał?

  • Zapewne wyprzedził swoje czasy.

  • To taki termin wytrych z tym wyprzedzaniem, co malo znaczy. Nawet Rozum się na niego lekko złapał opisując swoje wrazenia z Jephte Carrisimiego i porównując do romantyzmu.

    U Dreyera po prostu żołnierze mają hełmy nie pasujace do epoki, dlatego się zastanawiałem jakby było z Twoim wczuciem w film przy tych hełmach. I czy byś to zaakceptował jako wizję reżysera.

  • To był taki eufemizm.

    Zdaję sobie sprawę, że film niemy rządził się swoimi prawami, dla mnie jednak gra jest odrobinę zbyt teatralna. Podobnie rola tytułowa - choć ta interpretacja bardziej pasuje do mojego wyobrażenia świętej niż w nowym miniserialu, to jednak pasuje do niej porzekadło "co za dużo to nie zdrowo". Nie chciałem zbyt krytycznie się wypowiadać, gdyż film i rola są uznawane za arcydzieła.

    Hełmy to sprawa absolutnie drugorzędna dla odbioru. Te sprawy są ponadczasowe. Ludzie przez tysiąclecia się nie zmieniają. Choć stroje i makijaże i fryzury są dziś nieco inne, motywacja do działania jest taka sama. Czy jednak na twarzy złoczyńcy zawsze rysuje się taki złowieszczy rys? Śmiem wątpić. Po takim np. Thusku tak mocno jak po sędziach tego nie widać.

  • Niektórzy mają większe wyczucie. W 2005 roku moje dziecko podówczas niespełna 15-letnie i nie interesujące się polityką zobaczyło Tuska w spotach wyborczych i powiedziało: "To straszny człowiek. Łypie wilczymi oczami jakby za chwilę miał komuś przegryźć gardło!" Nam był wtedy zupełnie obojętny. Głosowaliśmy na LechKacza a reszta nas mało interesowała.

  • Tak, ale takich min, jak ci sędziowie nie robił. Gdyby oni mieli miny jak Thusk, wyżej oceniłbym ich grę, czyli reżyserię, gdyż uważam, że gra zależy niemal wyłącznie od reżysera.

  • loslos
    edytowano December 2024

    Minęły dziesięciolecia, zanim kino nauczyło się kina, wcześniej to był teatr. A co widać w teatrze? Ludzką sylwetkę, która ułożeniem kończyn ma wyrażać uczucia i różne konwencje teatralne ustalały standardy: prawa ręka przyłożona do czoła wyraża smutek, ręce uniesione ku górze oburzenie itd. Jeżeli emocje wyrażała twarz (co możliwe było w teatrze dworskim ale nie w ludowym), to ekspresja musiała być przesadzona - bo inaczej z odległości kilku metrów nikt by jej nie zauważył. W teatrze ludowym ekspresje były na stałe przylepione do twarzy aktora: jako maska lub gruby makijaż, w którym łza nie ścieka z oka ale jest wymalowana na policzku. Przez pierwsze lata kina tak też grano w filmie, nie wiem, który z reżyserów pierwszy zauważył, że w filmie twarz aktora może być wielkości ściany i zasady obrazowania emocji są odwrotnie niż w teatrze - tu liczy się powściągliwość a nie ekspresja. Uniesioną brew w kinie widać lepiej niż uniesione ręce w teatrze. Czy aby nie Hitchcock?

  • Otóż to. Dziś ci wszyscy sędziowie SN, SA czy SO są tak samo zepsuci jak tamci, takie same mają niecne zamiary, kerują nimy te same rządze, ale nie da się po nich poznać takich emocyj. Czy przez 600 lat się już tak z tym oswoili, że łatwiej im ukryć? Nie sądzę. Bez tych min ten proces był taką samą zbrodnią jak z nimi. Tu najważniejszy był zapis tej rozprawy.

  • Pojawił się czwarty odcinek Świętych - o św. Maksymilianie.

    Najpierw bardzo ładnie przedstawiona sylwetka młodego Rajmunda, jego wstąpienie w stan duchowny, dokonania nia świecie. Potem jest fatalna scena, gdy święty dyktuje braciszkowi treść artykułu, mówi normalnym tempem czyli szybko. Ten z kolei ledwie wystukuje tekst dwoma palcami, ale rzekomo pisze wszystko, co mu gwardian dyktuje. Tak wielkie oderwanie od realiów bardzo mnie zniechęca do produkcji (to wyjaśnienie dla MiejSena). Zakonnik z całą pewnością profesjonalnie potrafił pisać bezwzrokowo.

    Chwilę potem święty mówi do mikrofonu o masonach, protokołach mędrców syjonu z Żydem na czele. W tym miejscu komentator mówi o antysemityzmie a ja przestaję oglądać.

    Pamiętałem jednak, że podczas dyskusji w pierwszym odcinku, ksiądz wspomniał coś o swym uwielbieniu (słowo mogło być inne - nie chce mi się sprawdzać) dla Kolbego, więc kliknąłem na pasek pod koniec, zobaczyć, co będą mówić. Martin zaczyna od antysemityzmu, laseczka błyskawicznie (jakby obawiała się, że sekunda zwłoki będzie o niej źle świadczyła) przytakuje energicznie "right". Pora na księdza. Ten mówi, że święci mogą to złożone postaci i mogą się nawrócić - w sensie, że ratowanie Żydów przez świętego, opieka nad żydowskim chłopcem w Auschwitz, była niejako w opozycji do jego wcześniejszej działalności. Wyłączyłem. Ci goście nic nie rozumieją. Więcej tego gunwa nie mama zamiaru oglądać, więc dalszych streszczeń nie będzie.

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.