Skip to content

Mateusz MORAWIECKI wicepremierem i ministrem rozwoju

18911131432

Komentarz

  • CobraVerde napisal(a):
    Opcje walutowe służą do zabezpieczania przed ryzykiem kursowym, a nie do powodowania bankructw czy jazdy bez trzymanki.
    Dasz za to głowę?

    Co do porównania z dopalaczami, to jedno i drugie jest określane jako toksyczne.


    Polski nihilizm. Nie doświadczyli nigdy dobra, więc myślą, że istnieje tylko zło.

    Przymiotnik "toksyczna" łączy się znakomicie z rzeczownikiem "opcja" podobnie jak przymiotnik "śmierdzący" z rzeczownikiem "kotlet." Czy były śmierdzące wszystkie kotlety, na jakie natrafiłeś?
  • los napisal(a):
    W dawnych zapomnianych czasach (jakieś 5 lat temu?) był sobie taki pan, co się nazwał miś Korbiniana i wydymał forumowiczów na kilkaset tysięcy złotych. A kiedy ten pan tych forumowiczów wydymał, to się okazało, że gdzieś połowa forumowiczów jego oszukańczą działalność znała od lat a że nie pisali, to wicie rozumicie, nie można tak o człeku źle pisać bez dowodów na 1200%. Mieli całkowitą rację, by ich zajebano za oszczerstwa.
    Wg mojej wiedzy nie jest to prawda.
  • Ja nic nie wiedziałem i nawet przekazałem jakąś drobną sumę na rzecz misiaczka (akurat wtedy miałem nadwyżkę), dostałem ją później z powrotem. Wyrzuty sumienia mam do dziś, bo mogłem te pieniądze dać komuś, kto ich naprawdę potrzebował.

    Później wysłuchałem wielu opowieści o wcześniejszych misiowych przekrętach, nawet było kilka wpisów na forum. Jeden pamiętam - autorstwa ślunskiego pisorza.

    Nigdy nie daruję owym ładnym i miłującym bliźnich estetom.
  • los napisal(a):
    Ja nic nie wiedziałem i nawet przekazałem jakąś drobną sumę na rzecz misiaczka (akurat wtedy miałem nadwyżkę), dostałem ją później z powrotem. Wyrzuty sumienia mam do dziś, bo mogłem te pieniądze dać komuś, kto ich naprawdę potrzebował.

    Później wysłuchałem wielu opowieści o wcześniejszych misiowych przekrętach, nawet było kilka wpisów na forum. Jeden pamiętam - autorstwa ślunskiego pisorza.

    Nigdy nie daruję owym ładnym i miłującym bliźnich estetom.

    ślunskiego bajkopisorza, należałoby dodać
    kluczowe słowa wyboldowałam

  • doskonale pamiętam całą aferę na FF
    1) ci, którzy pisali na forum źle o mK, zaprzeczali, jakoby sami zostali ofiarami jego "oszukańczej działalności", lecz powoływali się na znajomych znajomych pokrzywdzonych - i nawet jeśli pisali o prawdziwych faktach z historii relacji różnych osób (a konkretnie chodzi o sprawy rodzinne), nie zmienia to przebiegu wydarzeń dotyczących FF, wydarzeń, które z tą "oszukańczą działalnością" nie miały nic wspólnego
    2) zaczęli pisać źle wówczas, gdy ujawnione zostały personalia - ich intencją nie było bynajmniej powstrzymywanie się przed pisaniem (bo "nie można tak o człeku źle pisać bez dowodów na 1200%")
    3) kwota dotycząca forumowiczów - wg mojej wiedzy - była kilkaset razy mniejsza i została spłacona co do grosza

    stoję całkowicie z boku, sprawa mnie nie dotyczy, ale nie mogę milczeć, gdy widzę, że dzieje się krzywda, tym bardziej że kilka szacownych osób z FF dostało rykoszetem
  • Czy były śmierdzące wszystkie kotlety, na jakie natrafiłeś?
    Tekst do Rafała można odczytać jako nadmierne generalizowanie w temacie konkretnych instrumentów finansowych. Mój błąd.

    Natomiast sytuację z bankrutowaniem polskich eksporterów to dla mnie anomalia. Traktowanie tego tylko na zasadzie "mogli nie brać" jest słabe i tyle.

  • CobraVerde napisal(a):Natomiast sytuację z bankrutowaniem polskich eksporterów to dla mnie anomalia.

    Dokładnie. Rzecz działa się 7 lat temu, więc niby nieważne i nikt nie pamięta. A mój wkurw wcale nie opada i mam takie same mordercze zamiary wobec wszystkich zamieszanych w aferę. Z panem MM na czele - bo był na czele.
  • Rafał napisal(a):
    Zupełnie nieuprawnione porównanie. Miny służą do urywania nóg.

    No to inaczej:
    nie można obwiniać sprzedawcę noży o to, że sprzedaje noże na trasie przemarszu kibiców Wisły na mecz z Cracovią.
  • alcor napisal(a):

    No to inaczej:
    nie można obwiniać sprzedawcę noży o to, że sprzedaje noże na trasie przemarszu kibiców Wisły na mecz z Cracovią.
    Opcje sprzedawano całkiem podobnie jak kredyty hipoteczne indeksowane do franka. Klient banku miał przydzielonego doradcę, który doradzał co jest dla najlepsze. Nie wiadomo tylko dla kogo. NIkt nie zmuszał do odwiedzania banku ani do słuchania porad. Więc niby "sam tego chciałeś Grzegorzy Dyndało", z drugiej strony - banksterka pełną gębusią.

    Każdy użytkownik internetów może własnoręcznie sprawdzić, że w latach 2004-2007 kurs złotówki odjechał w przeciwną stronę niż długofalowy trend 1989-2015 (stooq.pl). Ten jeden raz.
    Wedle mojej najlepszej choć amatorskiej wiedzy, nie ma twardych dowodów, że banki manipulowały kursem, ale są dowody miękkie, albowiem bałagan z opcjami i kredytami skończył się dobrze tylko dla jednej strony.

    Polecam bloga jak niżej, facet zaczął pisać gdzieś w poczatkach kryzysu.
    "Z deszczu pod rynnę"

    Jest jesień 2007 roku. Kurs Euro-Złoty wynosi 3,87. Eksporterzy tradycyjnie już zabezpieczają swoje przyszłoroczne plany finansowe (czyli przychody spodziewane w roku 2008) korytarzem 3,74-4,00.

    Niestety jeden z eksporterów postanowił przeprowadzić eksperyment doświadczalny z nowymi typami zabezpieczeń - wykorzystującymi opcje barierowe. Klasyczne forwardy i zwykłe opcje waniliowe stają się bowiem nudnym przeżytkiem. Opcje barierowe zaś dostarczają dodatkowej adrenaliny.

    Eksporter zabezpiecza swoje roczne przychody spodziewane w roku 2008 takimi właśnie opcjami. Kupuje więc opcje PUT z ceną wykonania 3,74, które są o 25% tańsze niż klasyczne opcje waniliowe. Zamiast więc płacić 4 grosze, płaci tylko 3 grosze zaoszczędzając "znaczną" sumę pieniędzy.

    Opcje te mająa jednak jeden jedyny feler - przestają zabezpieczać przed spadkiem, gdy kurs Euro spada poniżej 3,50, czyli poniżej bariery wyłączającej. To tak, jakby wykupione auto-casco przestało działać w razie kradzieży samochodu, lub w razie doszczętnego zniszczenia pojazdu powstałego w wyniku kolizji.

    Eksporter spodziewając się, iż w roku 2008 uzyska przychody ze sprzedaży o wartości 10 mln Euro przyjął w swym budżecie przychodów/kosztów, iż po sprzedaniu Euro po kursie 3,74 uzyska 37,4 mln PLN. Eksporter zaplanował więc koszty (fundusz płac, remonty, szkolenia, podróże, itp) na poziomie 35 mln PLN chcąc, by rok zakończył się nadwyżką przychodów nad kosztami o wartości 2,4 mln PLN.

    Nadchodzi jednak marzec 2008 i kurs Euro spada poniżej 3,50. Zabezpieczenie kursu przestaje istnieć - znika. Eksporter pozostaje z problemem. Aby móc pokryć zaplanowane koszty musi sprzedawać Euro przynajmniej po kursie 3,50. Przy takim bowiem kursie koszty zrównują się z przychodami. O wypracowaniu zysku rocznego eksporter już nie myśli. Teraz jego zmartwieniem staje się to, by nie wykazać straty operacyjnej.

    Musie za wszelką cenę sprzedać Euro z przyszłych przychodów po kursie 3,50. A kurs spada, spada, spada ... Wreszcie przy kursie 3,30 eksporter zaczyna się załamywać.

    I tutaj w sukurs przychodzi bank-zbawiciel! Bank informuje strapionego eksportera, iż nie ma żadnego problemu. Przecież może sprzedać Euro po kursie 3,50 (w chwili gdy Euro kosztuje tylko 3,30) wykorzystując fantastyczną transakcję złożoną z opcji barierowych.

    Eksporter nauczony przykrym doświadczeniem sceptycznie patrzy na tego typu rozwiązania. Ale po wielu namowach ze strony przedstawiciela banku decyduje się takie zabezpieczenie przeprowadzić. Można tutaj użyć startego powiedzenia "tonący brzytwy się chwyta".

    Eksporter zawiera więc transakcję polegającą na tym, iż sprzeda po kursie 3,50 6 mln Euro (tyle Euro pozostało do sprzedania do końca roku z puli 10 mln Euro planowanych wcześniej) w trzech miesięcznych transakcjach - każda po 2 mln Euro.

    Aby móc sprzedać Euro 20 groszy drożej niż bieżący kurs waluty, eksporter musi jedynie wystawić "troszkę" opcji CALL, czyli ubezpieczyć bank przed wzrostem kursu Eur/Pln. Okazuje sie, iż aby eksporter mógł trzy razy sprzedać po 2 miliony Euro, musi zobowiązać się do sprzedania po kursie 3,50 48 mln Euro w 12 miesięcznych transakcjach - każda po 4 mln Euro (wybrałem łagodniejszą wersję strategii; są i takie, w których zobowiązanie rozciąga się na 24 miesiące). Zwróćmy uwagę, iż 48 mln Euro, to równowartość 5-letnich przychodów tego eksportera.

    Eksporter jednak nie zwraca na to uwagi. Transakcja została zawarta. Dodam jeszcze, iż eksporter taki zwrócił się do brokera walutowego licząc na to, iż transakcję taką przeprowadzi po jeszcze lepszych kursach niż w banku. Niestety gdy okazało się, iż broker wymaga od niego depozytu zabezpieczającego w wysokości 5 mln PLN, eksporter puka się w czoło i idzie do banku, który oferuje taką transakcję "za darmo"!.

    Nadchodzi jesień 2008. Tradycyjny sezon słabego Złotego. Jednak tegoroczna korekta dywidendowa jest mocniejsza niż zwykle. Dodatkowym czynnikiem osłabiającym Złotego jest bowiem nie tylko wypłata dywidend dla zagranicznych udziałowców, lecz również zamieszanie na rykach finansowych spowodowane upadkiem banku Lehman Brothers.

    Kurs Euro wzrasta w okolice 3,90-4,00. Bank nalicza stratę dla eksportera z otwartych pozycji zabezpieczających. 40 groszy straty na nominale 48 mln Euro, to ponad 19 mln PLN. Eksporter nie ma tylu Euro, aby sprzedać do banku po kursie 3,50. Musi więc co miesiąc rozliczać stratę poprzez różnicę kursu spot i kursu 3,50.

    Eksporter wyliczył sobie, iż jeśli w ciągu 4 miesięcy kurs Euro nie spadnie poniżej 3,50, firmie zabraknie kapitał€ na pokrywanie strat. Teraz eksporter nie myśli już o zyskach (2,4 mln PLN zaplanowanych rok wcześniej), nie myśli już nawet o zrównaniu kosztów z przychodami... Teraz eksporter myśli już tylko o tym, aby jego firma nie upadła.

    Proszę zwrócić uwagę, iż z małego problemu zrobił się duży problem. Eksporter wpadł z deszczu pod rynnę. A pierwotną przyczyną całego nieszczęścia była pozorna oszczędność - oszczędność jednego grosza przy przeprowadzaniu pierwszego zabezpieczenia.

    Dla porównania pozostali eksporterzy, którzy zabezpieczyli swe przychody eksportowe nudnymi i przestarzałymi opcjami waniliowymi (korytarzem 3,74-4,00) przez cały rok 2008 sprzedają Euro po kursie nie niższym niż 3,74 i nie wyższym niż 4,00.

    Oczywiście mówię o takich eksporterach, którzy zabezpieczyli się na cały 2008 rok, a nie tylko na połowę roku. Eksporterzy, którym zabezpieczenia skończyły się w połowie roku (w lipcu), musieli sięgać po różne narzędzia, byle tylko nie sprzedawać Euro po kursie 3,20 oraz Dolara po kursie 2,00. Tacy eksporterzy również ponieśli straty na skutek gwałtownego osłabienia Złotego. Jeśli jednak transakcje takie były przeprowadzane z umiarem, po okiem ostrożnego doradcy, straty nie były dotkliwe i nie zagrażały istnieniu firmy.

    Ale to już inna historia, o której napiszę następnym razem.
    http://jacekmaliszewski.blox.pl/html/1310721,262146,14,15.html?10,2008
  • Acha, Maliszewski to nie jest wariat i pisze z sensem.
  • randolph napisal(a):
    alcor napisal(a):

    No to inaczej:
    nie można obwiniać sprzedawcę noży o to, że sprzedaje noże na trasie przemarszu kibiców Wisły na mecz z Cracovią.
    Opcje sprzedawano całkiem podobnie jak kredyty hipoteczne indeksowane do franka. Klient banku miał przydzielonego doradcę, który doradzał co jest dla najlepsze. Nie wiadomo tylko dla kogo. NIkt nie zmuszał do odwiedzania banku ani do słuchania porad. Więc niby "sam tego chciałeś Grzegorzy Dyndało", z drugiej strony - banksterka pełną gębusią.
    Już wielokrotnie o tym pisałem, ale "banksterka" przy kredytach frankowych nie była "pełną gębą".
    Na początku lat 2000-nych braliśmy kredyt i również proponowano nam denominacje we frankach. Ale bez "namawiania" czy "wciskania". Co więcej wówczas wśród kredytobiorców panował nieprawdopodobny "ciąg na franka" - znam nawet przypadki, kiedy doradcy z banku wskazujący na wady tych kredytów byli uznawani za nierzetelnych. Po drugie wtedy różnica w oprocentowaniu pomiędzy kredytami walutowymi, a złotówkowymi była na tyle duża, że nawet uwzględniając ryzyko walutowe kredyt frankowy był najlepszą opcją...
    Osoby biorące wówczas duże kredyty zostały oszukane nie tyle przez banki co przez publicystów opowiadających dyrdymały o tym, że złoty może się już tylko umacniać.



  • A skąd bublicyści brali złotówki?
  • Niezależnych publicystów ekonomicznych? ;)
  • los napisal(a):
    A skąd bublicyści brali złotówki?
    Z bankomatu ;)
    A poważniej to, niestey, obawiam się że spora część tych publicystów nie potrzebowała zachęty ze strony banksterów. Zachłyśnięcie się tanią walutą i oficjalną propagandą sukcesu mogło wystarczać. Człek nowoczesny musiał, a może ciągle musi, być optymistyczny. Poza tym działała "karuzela głupoty": pan red x czytał/słuchał swoich optymistycznych kiolegów więc powtarzał za nimi, a oni powtarzali za nim i tak sie toto rozpędzało...
  • pawel.adamski napisal(a):A poważniej to, niestey, obawiam się że spora część tych publicystów nie potrzebowała zachęty ze strony banksterów. Z
    Potrzebowali. Znam z bardzo bliska detale korumpowania dziennikarzy. Przepraszam za popsucie obrazu rasy ludzkiej.

  • Maliszewski dość dokładnie i wyczerpująco wyjaśnia mechanizmy i konstrukcje opcyjne stosowane w Polsce niedawno. Robi to obrazowo i zrozumiale także dla laika. Na marginesie Losie - można tak, a nie powołując się tylko na argument z autorytetu. No, ale wracając do meritum, co z tego że tak było? Czy Koleżeństwo potępia marketing, a konkretnie reklamę produktów i usług? A może nawet handel jest niemoralny ? Nadal nie rozumiem po co i dlaczego dyrektorzy finansowi, prezesi i właściciele firm zabezpieczali się idiotycznie jakimiś opcjami barierowymi, strategiami zerokosztowymi itp. Jasne, że to są pseudoprodukty celowo komplikowane aby zdezorientować kupującego nie possiadajacego wiedzy, warsztatu analitycznego i statystyk do ich wyceny i dopasowania do swoich specyficznych potrzeb - tj ryzyk. Podobnie dzieje się w ubezpieczeniach gdzie niesposób się zorientować co jest ubezpieczane, albo nawet w produktach kredytowych gdzie niesposób oszacować rzeczywistego zannualizowanego oprocentowania bez głębszych analiz. No w kredycie detalicznym coś tam wprowadzono dla jasności, ale jest to powszechnie obchodzone w różnych systemach ratalnych, leasingu, a już szczególnie w produktach finansowych dla biznesu np w factoringu. Nawet nie można normalnie kupić niczego w hipermarkecie, znaczy odkryć porownywalnej ceny, z powodu różnych promocji, loterii, transakcji wiązanych, bonów rabatowych, bonów sodeco itp itd. I co? Kto winien ? Kto ma się tym zająć?
  • Rafał napisal(a):
    Maliszewski dość dokładnie i wyczerpująco wyjaśnia mechanizmy i konstrukcje opcyjne stosowane w Polsce niedawno. Robi to obrazowo i zrozumiale także dla laika. Na marginesie Losie - można tak, a nie powołując się tylko na argument z autorytetu.
    Pewno można. Salto w tył z miejsca też niektórzy umieją.
  • Trzeba dużo ćwiczyć i się uda. ;)
  • Nie. Prokurator i adwokat podczas procesu są wrogami, walczą o życie (nie własne), więc każdy z nich musi się skoncentrować tak, jak ludzka istota jest w stanie. Ty moim śmiertelnym wrogiem nie jesteś, więc nie oczekuję od ciebie zawziętego napięcia i polowania na każdego moje słowo, odwrotnie - oczekuję nawet odrobinę życzliwego dorozumienia. Jakbym miał cię za wroga, bym z tobą nie rozmawiał. Po co? Przed sądem można coś wygrać lub przegrać. Co tu jest do wygrania?
  • Rafał napisal(a):
    Maliszewski dość dokładnie i wyczerpująco wyjaśnia mechanizmy i konstrukcje opcyjne stosowane w Polsce niedawno. No, ale wracając do meritum, co z tego że tak było? Czy Koleżeństwo potępia marketing, a konkretnie reklamę produktów i usług?
    Czasami ślepota bywa grzechem.

    Dziś mamy dziesięcioletnią perspektywę. Rzeczy których wtedy mozna się było domyślać, dziś są widoczne jak na dłoni. Mam na myśli (1) kurs złotówki w czasach największej hossy na kredyty i opcje oraz (2) efekt końcowy czyli że kredyty/opcje finalnie kosztowały dużo dużo więcej niż w założeniach, a jedynymi beneficjentami tegoż jakże niespodziewanego rozwoju sytuacji stały się banki.

    https://en.wikipedia.org/wiki/Smoking_gun
  • loslos
    edytowano November 2015
    randolph napisal(a):
    Czasami ślepota bywa grzechem.

    Dziś mamy dziesięcioletnią perspektywę. Rzeczy których wtedy mozna się było domyślać, dziś są widoczne jak na dłoni. Mam na myśli (1) kurs złotówki w czasach największej hossy na kredyty i opcje oraz (2) efekt końcowy czyli że kredyty/opcje finalnie kosztowały dużo dużo więcej niż w założeniach, a jedynymi beneficjentami tegoż jakże niespodziewanego rozwoju sytuacji stały się banki.

    https://en.wikipedia.org/wiki/Smoking_gun
    Centrale obcych banków dodajmy, polskie oddziały (niepoprawnie nazywane bankami) były tak samo stratne jak klienci, bo w tych transakcjach robiły tylko za pośredników.

    [pytanie retoryczne] Czy ABW się tematem zainteresowała? [/pytanie retoryczne]

    Tak Żeromski pisał o tych, co się wysługują obcym agresorom. Także w agresji ekonomicznej.
    Kto na ziemię ojczystą, chociażby grzeszną i złą, wroga odwiecznego naprowadził, zdeptał j ą, splądrował, spalił, złupił rękoma cudzoziemskiego żołdactwa, ten się wyzuł z ojczyzny. Nie może ona być dla niego już nigdy domem, ni miejscem spoczynku. Na ziemi polskiej nie ma dla tych ludzi już ani tyle miejsca, ile zajmą stopy człowieka, ani tyle, ile zajmie mogiła.
  • edytowano November 2015
    ... a funkcja młodego Morawieckiego to sprawstwo kierownicze.
    Co się zupełnie nie kłóci z prywatnym mecenatem. Bywa, że Camorra pomaga zwykłym ludziom. Capone miał opinię filantropa.
  • edytowano November 2015
    Gdyby brać poważnie i konsekwentnie Koleżeństwa poglądy na temat sprawstwa kierowniczego Morawieckiego to wszystcy Polacy którzy zrobili jakiekolwiek kariery za zaborów byli zdrajcami. To są bardzo szkodliwe i niesprawiedliwe oceny. Tak rozumując powinniśmy i my sami uznać się za dekowników bo nie założylismy partyzantki antypeowskiej i drugiej podziemnej gospodarki.
  • Rafał, po co tyle rozmawiasz z ludźmi, których zupełnie nie szanujesz?
  • Rafał napisal(a):
    Gdyby brać poważnie i konsekwentnie Koleżeństwa poglądy na temat sprawstwa kierowniczego Morawieckiego to wszystcy Polacy którzy zrobili jakiekolwiek kariery za zaborów byli zdrajcami.
    Nijak nie rozumiem dlaczego - wedle Kolegi - Cegielski, Wawrzyniak,. Wróblewski z Olszewskim i setki innych mają być zdrajcami. Wnioski powyższe są nie tylko nieuprawnione ale po prostu (pardon) głupie.
    Jeśli już stosuje kolega podobne argumenty/dowody/chwyty (niewłaściwe skreślić) to z większą finezją, o co niniejszym pokornie proszę.

  • Losie, a po co obrażasz ludzi i ich prowokujesz?
  • I powiedz mi tu i teraz Rafał, kogo w tym momencie obraziłem i na czym ta obraza polegała.
  • edytowano November 2015
    Obrażasz Losie insynuacjami. Teraz ta o braku szacunku. Zbyt często ty i niektórzy forumowicze wmawiacie dyskutantom nieczyste intencje, uparcie nie przyjmujecie do wiadomości ich wykładni intencji oraz skupiacie się na własnej interpretacji ich wypowiedzi. Wasza wola, ale odpowiadać wyczerpująco na tak formułowane zarzuty i interpretacje nie zamierzam.

    Co do meritum to fakt, ze mOrawiecki zrobił karierę w banku który handlował opcjami i kredytami frankowymi, jak wszystkie większe banki w Polsce nie jest dowodem jego zdrady i ześwinienia. Wybacz, ale y tez pracowałes i chyba pracujesz w banku lub instytucji finansowej i do tego zagranicznej i do tego zajmujesz się instrumentami pochodnymi.
  • @Rafał
    W banku mozna być sprzątaczką, informatykiem, kasjerem ale również osobą kreującą politykę firmy. Różne funkcje oznaczają różne kompetencje i różną odpowiedzialność. To elementarne. Ignorowanie podobnego elementarza po to żeby coś udowodnić, nie jest dobrą praktyką.

    Dyskusja o rachunku różniczkowym, w trakcie której okazuje się, że konieczne są nieustanne odwołania do tezy o istnieniu bądź prawdziwości tabliczki mnożenia - jest jałowa, a czasami również nieuczciwa.
  • Randolph ci odpowiedział, Rafał. Próbujesz prymitywnie manipulować a ponieważ nie masz do czynienia z durakami i o tym wiesz, obrażasz nas w ten sposób. Ot i tyle.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.