Tę słabość trzeba najpierw zlokalizować a potem zaplanować i przeprowadzić konkretne przedsięwzięcia. W spontaniczność nie wierzę, ci ludzie tak nie działają.
Żarty żartami, ale Jarkacz po odstrzeleniu umiłowanego synka postawi pewnie na tego bezgranicznego łysego durnia (vide Lublin ostatnio), a nie na jakąś Beatę z kwiatami.
qiz napisal(a): Żarty żartami, ale Jarkacz po odstrzeleniu umiłowanego synka postawi pewnie na tego bezgranicznego łysego durnia (vide Lublin ostatnio), a nie na jakąś Beatę z kwiatami.
Nie będzie to miało znaczenia. Jeśli pan Mateusz pójdzie na dno, pociągnie za sobą PiS.
christoph napisal(a): Eeee tam To jak Żyd czytający stuermera
Takiej mocy to on faustycznej nie ma
Ma. Kompromitujące zamieszanie na szczycie to jest kilka procent w wyborach mniej a kilka procent w wyborach mniej to utrata władzy, prześladowania i pewnie morderstwa działaczy, zdrada a przynajmniej ucieczka tych co rozsądniejszych, rozsypka, koniec.
Hazardziści w rodzaju Manitou są antyantyfragilni.
Ja wam powiem, jak taki rozumuje, bo miałem wątpliwe szczęście z takim kolegą pracować. Jak coś się udaje, to Marek (imię zmienione a może nie) mówi: Widzicie, jaki dobry pomysł miałem? A mam jeszcze lepsze pomysły - tu tę procedurę przeniesiemy tu, tu wstawimy wyskakujące okno a tutaj...
Kaczyński byłby w stanie jeszcze teraz odpiłować krzywą gębę od reszty struktury władzy, bez większych strat dla niej, więc brnie w to dalej, nie ze strachu czy głupoty, jeno z zaślepienia. Jak również z braku zamienników.
Co było rozumne i chciało aktywnie działać - dostało kopa w arsch, zostały zastępy Joachimów i Suskich. Do stania przy umiłowanym wodzu z bagnetem na broni to się nadają (czego dowodem wierne trwanie latami w opozycji) ale do niczego więcej.
randolph napisal(a): Kaczyński byłby w stanie jeszcze teraz odpiłować krzywą gębę od reszty struktury władzy, bez większych strat dla niej, więc brnie w to dalej, nie ze strachu czy głupoty, jeno z zaślepienia. Jak również z braku zamienników.
Może tak, może nie. Nie wiem. Kolega tak naprawdę tyż.
Lepiej zaryzykować odspawanie natychmiast niż mieć pewną porażkę za rok. Nawet Joyo będzie lepszy. No chyba że też się dał gdzieś nagrać. Oczywiście najlepsza natychmiast byłaby Beata. Po przemyśleniu postawię hipotezę że odspawanie natychmiast dziś czy jutro dałoby w samorządowych ze 2-3% na plus.Może nawet więcej jakby dało się równocześnie oficjalnie wycofać poparcie kilku Uryno -coś tam z prostym wyjaśnieniem że to była pomyłka i dopiero co się zorientowaliśmy że to skurwysyny..
Opowiem historyjkę z mojego życia korporacyjnego. Opowiem ku rozwadze, przestrodze i nauce bo partie w Polsce to są zamknięte korporacje panoszące się po rynku politycznym.
Byłem w zarządzie dużej firmy. Bylem tam po tym jak moją inna większa przejęła, ale to tylko tytułem wyjaśnienia bo nie ma wiele do tej historii. To była ważna lokalna organizacja międzynarodowego holdingu - tak z 30% obrotów i zysków. Prezesem tej firmy lokalnej był jej twórca. To był silny self made man, apodyktyczny, twardy, bezwzględny, nie znoszący sprzeciwu, ale dotychczas skuteczny. Większość kadry do przejęcia mojej firmy to była stara gwardia z pierwszej drużyny, jak jeszcze młodzi byli, albo ich synalkowie bo to już towarzystwo dość wiekowe było - prezes zbliżał się do 70-ki. Wypisz wymaluj PiS i Jarkacz na mniejszą skalę w biznesie. Prezes z uporem stosował praktyki skuteczne w przeszłości, ale coraz bardziej odbiegające od zmienionych warunków, wykształcenia i oczekiwań średniej i młodej kadry, klientów, otoczenia instytucjonalnego. Coraz mniej rozumiał rynek. Nie dostosował zarządzania do rosnącej skali przedsiębiorstwa. Zaczynał się gubić, nie ogarniał sytuacji, był niesprawiedliwy, tępił indywidualności, promował znajomków i miernoty. Traciliśmy rynek - słowem szkodził coraz bardziej ale trzymał wszystko silną ręką co było możliwe dzięki dwom dziesiątkom lat kształtowania posłusznej i bezwolnej wyższej kadry ślepo go słuchającej. Miał pecha, że nas kupił i wpuścił mnie do zarządu. Prawdę mówiąc sam się tam wepchnąłem. W skrócie na pytanie właścicieli o pożądany skład zarządu zamiast spuścić skromnie oczy i powiedzieć że to prezes decyduje z nimi odpowiedziałem że ja tam powinienem być i podałem dlaczego. Zrobiłem to publicznie w obecności mojego odpowiednika w firmie przejmującej. Został moim zastępcą. Przyszedł koniec kadencji i odnowa składu zarządu. Właściciele wiedzieli z grubsza co się dzieje, ale nie mieli pomysłu co zrobić i ochoty na zmiany. Szło w kierunku kontynuacji. Ja już byłem z jaszczurem skonfliktowany i nie mogłem znieść tej destrukcji. Przy okazji spotkania managerskiego umówiłem się z kierownictwem holdingu i zakomunikowałem że jeśli zostawią skład jak jest ja odchodzę. Oczywiście zapytali czemu i uzasadniłem. Posłali go na emeryturę. Zostałem. Stary prezes jednak też miał w firmie przybranego "syna". Młody, wykształcony technokrata. Nie wbudowany w starą kadrę i załogę, obcy, introwertyk. Karierę zawdzięczał staremu, nie miał własnego zaplecza. Został prezesem z jego rekomendacji, był też znany w holdingu. Kontynuował politykę "ojca" bez autorytetu tamtego i jeszcze bardziej bez wyczucia rynku i ludzi. Tragedia - równia pochyła. Pasmo błędów kadrowych i rynkowych. Schematyczne działanie z przyspieszonych kursów zarządzania na Zachodzie w zupełnie innych warunkach. Zwolnili go roku z okładem i wynajęli tym razem złotoustego przez firmę executive search. Ten dokończył destrukcji bo na niczym się nie znał poza autopromocją i okrągłą gadką - taki chyba obajtkopodobny. Ja odszedłem z zarządu na szefa spółki zależnej za granicą - takiego małego country managera. Być może błąd, ale nie miałem już siły walczyć z kolejnym idiotą i szkodnikiem szefem. Ten ostatni przed zwinięciem firmy zdążył się mnie pozbyć. Warunki odejścia były niezłe i obustronna ulga w związku z tym. Jaki morał? Trzeba wywalić sklerotyka i synalka na zbity pysk. Trzeba jednak mieć przygotowanego sukcesora i walczyć o jego nominację. Szanse są małe ale są. Trzeba być twardym, odważnym i zdeterminowanym. Można polec i trzeba być gotowym na to. Tylko wtedy jest szansa wygrać i uratować firmę - partię - Dobrą Zmianę. Kadra pójdzie za siłą. Najbardziej prawdopodobny jest jednak powolny upadek bo nie widzę tej siły.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): A ja wam pem, że Ryszard Kapuściński z Klubów Gazety Polskiej robi świetną robotę.
Nie wiem, czy ma jakiekolwiek ambicje polityczne, ale coś mi mówi, że gdyby zawistował, to mogłaby być niespodzianeczka.
Od kiedy gdy na antenie Ryja Kraków razem z Naczelnym Tomkiem z bardzo słabo ukrywaną niecierpliwością oczekiwał na wywalenie Beci i intronizację Pana Mateusza - straciłem do niego sporo serca.
peterman napisal(a): Dead man's switch, w morde jeża.
All eggs in one basket, chyba tak to sie zwie, ta zasada inwestycyjna zgodnie z kt. kaczor złozył swe jaja do matoluszkowego koszyka.
Beatę to wespoł-zespol wykonczyli (przybrany ojcuec z synowcem), nie samym wykopaniem z urzędu, ale dobiciem z powodu rzekomo złodziejskich premii. Jakie byly powody wykonczenia Szydło waszym zdaniem? Osobiscie mam pewne nieskomplikowane koncepcje Ale dlaczego wykonczenie Beci spotkalo sie z aplauzem nawet takich czlowieni jak wspomniany Kapuscinski, to ja nie mam zadnego ahnunga, zadnego.
peterman napisal(a): Dead man's switch, w morde jeża.
All eggs in one basket, chyba tak to sie zwie, ta zasada inwestycyjna zgodnie z kt. kaczor złozył swe jaja do matoluszkowego koszyka.
Beatę to wespoł-zespol wykonczyli (przybrany ojcuec z synowcem), nie samym wykopaniem z urzędu, ale dobiciem z powodu rzekomo złodziejskich premii. Jakie byly powody wykonczenia Szydło waszym zdaniem? Osobiscie mam pewne nieskomplikowane koncepcje
Serio kazał jej ktoś mówić, że "nam się należało"?
uhrr napisal(a): akie byly powody wykonczenia Szydło waszym zdaniem? Osobiscie mam pewne nieskomplikowane koncepcje
Stała na drodze. I tak w porównaniu z Jackiewiczem, to wyszła nienajgorzej. Za to co zrobił Jackiewiczowi, to Jarosławowi Kaczyńskiemu po prostu nie daruję.
Zmiany, zmiany, zmiany! Otóż idzie zmiana zasad kontroli nad strategicznymi s-kami Skarbu Państwa. Zgadnijcież, czyje to kompetencje zostaną zwiększone.
Projekt nowelizacji ustawy o zasadach zarządzania mieniem państwowym wraca na legislacyjną ścieżkę. Już w ubiegłym roku zaproponowano w nim wzmocnienie kompetencji premiera w nadzorowaniu działań wielu strategicznych spółek skarbu państwa. Zastrzeżenia mieli jednak ministrowie, np. energii i infrastruktury. Na początku tego roku projekt został wycofany z prac Rady Ministrów. Teraz wraca. Z informacji „PB” wynika, że już 23 października może opiniować go rząd.
Jako że wyją u mnie pod oknem syreny, zapragnąłem w Ohnecie sprawdzić, czy idzie jakie bombardowanie cyco. No ale okazało się, że najdonioślejszym wydarzeniem społecznym w piątunio jest zamiar KW PiS pozwania KW ZSL o bzitkie bałakanie o Matołuszku. Wczytałem się z uwagą w tekst i co ja widzę! Ovaj, świń-doktorzy Pezelu zelżyli Matołuszka następującymi zarzutami:
W materiale w dwóch kolumnach zatytułowanych "Morawiecki vs. Kosiniak-Kamysz" zestawiono stwierdzenia dotyczące PiS, którego skrót rozwinięto jako "Pazerni i Skąpi" oraz PSL, które opisano jako "Potrafią Służyć Ludziom". Zestawiono także wizerunki Morawieckiego i lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza.
W kolumnie PiS opatrzonej wizerunkiem premiera napisano m.in: "Podniósł wiek emerytalny rolnikom. Od 1 stycznia 2018 r. skazał rolników na pracę do śmierci"; "Wyprzedawał polską ziemię obcokrajowcom. Ponad 1000 hektarów trafiło w obce ręce w samym tylko 2017 roku rządów PiS"; "Chce, żeby Polacy zapierd... za miskę ryżu"; "Dorobił się na krzywdzie Frankowiczów, którzy dziś toną w długach"; "Pół miliarda dla hrabiów Czartoryskich".
Mam nadzieje, że zaraz ten idiotyczny wynalazek pt cisza wyborcza. Może, dopiero wówczas, ominą mnie wiadomości, iż pan premier zabrał głos w jakiejś sprawie, czy zjadł śniadanie.
Cisza wyborcza nie jest zła.
Poziom propagandy po naszej? stronie, jest nie do zniesienia.
Komentarz
To jak Żyd czytający stuermera
Takiej mocy to on faustycznej nie ma
Ja wam powiem, jak taki rozumuje, bo miałem wątpliwe szczęście z takim kolegą pracować. Jak coś się udaje, to Marek (imię zmienione a może nie) mówi: Widzicie, jaki dobry pomysł miałem? A mam jeszcze lepsze pomysły - tu tę procedurę przeniesiemy tu, tu wstawimy wyskakujące okno a tutaj...
Co było rozumne i chciało aktywnie działać - dostało kopa w arsch, zostały zastępy Joachimów i Suskich. Do stania przy umiłowanym wodzu z bagnetem na broni to się nadają (czego dowodem wierne trwanie latami w opozycji) ale do niczego więcej.
Nie wiem. Kolega tak naprawdę tyż.
https://wiadomosci.wp.pl/24-godziny-z-premierem-6306813642520705a
Byłem w zarządzie dużej firmy. Bylem tam po tym jak moją inna większa przejęła, ale to tylko tytułem wyjaśnienia bo nie ma wiele do tej historii. To była ważna lokalna organizacja międzynarodowego holdingu - tak z 30% obrotów i zysków. Prezesem tej firmy lokalnej był jej twórca. To był silny self made man, apodyktyczny, twardy, bezwzględny, nie znoszący sprzeciwu, ale dotychczas skuteczny. Większość kadry do przejęcia mojej firmy to była stara gwardia z pierwszej drużyny, jak jeszcze młodzi byli, albo ich synalkowie bo to już towarzystwo dość wiekowe było - prezes zbliżał się do 70-ki. Wypisz wymaluj PiS i Jarkacz na mniejszą skalę w biznesie.
Prezes z uporem stosował praktyki skuteczne w przeszłości, ale coraz bardziej odbiegające od zmienionych warunków, wykształcenia i oczekiwań średniej i młodej kadry, klientów, otoczenia instytucjonalnego. Coraz mniej rozumiał rynek. Nie dostosował zarządzania do rosnącej skali przedsiębiorstwa. Zaczynał się gubić, nie ogarniał sytuacji, był niesprawiedliwy, tępił indywidualności, promował znajomków i miernoty. Traciliśmy rynek - słowem szkodził coraz bardziej ale trzymał wszystko silną ręką co było możliwe dzięki dwom dziesiątkom lat kształtowania posłusznej i bezwolnej wyższej kadry ślepo go słuchającej. Miał pecha, że nas kupił i wpuścił mnie do zarządu. Prawdę mówiąc sam się tam wepchnąłem. W skrócie na pytanie właścicieli o pożądany skład zarządu zamiast spuścić skromnie oczy i powiedzieć że to prezes decyduje z nimi odpowiedziałem że ja tam powinienem być i podałem dlaczego. Zrobiłem to publicznie w obecności mojego odpowiednika w firmie przejmującej. Został moim zastępcą. Przyszedł koniec kadencji i odnowa składu zarządu. Właściciele wiedzieli z grubsza co się dzieje, ale nie mieli pomysłu co zrobić i ochoty na zmiany. Szło w kierunku kontynuacji. Ja już byłem z jaszczurem skonfliktowany i nie mogłem znieść tej destrukcji. Przy okazji spotkania managerskiego umówiłem się z kierownictwem holdingu i zakomunikowałem że jeśli zostawią skład jak jest ja odchodzę. Oczywiście zapytali czemu i uzasadniłem. Posłali go na emeryturę. Zostałem.
Stary prezes jednak też miał w firmie przybranego "syna". Młody, wykształcony technokrata. Nie wbudowany w starą kadrę i załogę, obcy, introwertyk. Karierę zawdzięczał staremu, nie miał własnego zaplecza. Został prezesem z jego rekomendacji, był też znany w holdingu. Kontynuował politykę "ojca" bez autorytetu tamtego i jeszcze bardziej bez wyczucia rynku i ludzi. Tragedia - równia pochyła. Pasmo błędów kadrowych i rynkowych. Schematyczne działanie z przyspieszonych kursów zarządzania na Zachodzie w zupełnie innych warunkach. Zwolnili go roku z okładem i wynajęli tym razem złotoustego przez firmę executive search. Ten dokończył destrukcji bo na niczym się nie znał poza autopromocją i okrągłą gadką - taki chyba obajtkopodobny. Ja odszedłem z zarządu na szefa spółki zależnej za granicą - takiego małego country managera. Być może błąd, ale nie miałem już siły walczyć z kolejnym idiotą i szkodnikiem szefem. Ten ostatni przed zwinięciem firmy zdążył się mnie pozbyć. Warunki odejścia były niezłe i obustronna ulga w związku z tym.
Jaki morał? Trzeba wywalić sklerotyka i synalka na zbity pysk. Trzeba jednak mieć przygotowanego sukcesora i walczyć o jego nominację. Szanse są małe ale są. Trzeba być twardym, odważnym i zdeterminowanym. Można polec i trzeba być gotowym na to. Tylko wtedy jest szansa wygrać i uratować firmę - partię - Dobrą Zmianę. Kadra pójdzie za siłą. Najbardziej prawdopodobny jest jednak powolny upadek bo nie widzę tej siły.
Nie wiem, czy ma jakiekolwiek ambicje polityczne, ale coś mi mówi, że gdyby zawistował, to mogłaby być niespodzianeczka.
Beatę to wespoł-zespol wykonczyli (przybrany ojcuec z synowcem), nie samym wykopaniem z urzędu, ale dobiciem z powodu rzekomo złodziejskich premii.
Jakie byly powody wykonczenia Szydło waszym zdaniem? Osobiscie mam pewne nieskomplikowane koncepcje
Ale dlaczego wykonczenie Beci spotkalo sie z aplauzem nawet takich czlowieni jak wspomniany Kapuscinski, to ja nie mam zadnego ahnunga, zadnego.
Wszcząsłem się moralnie, a nawet obóżyłem!!! Na take kalumnie!
kłamstwo morawieckie za przestępstwo. Kłamstawa kaczyńskiego nie uznawały, ale komorowskie już tak.
Może, dopiero wówczas, ominą mnie wiadomości, iż pan premier zabrał głos w jakiejś sprawie, czy zjadł śniadanie.
Cisza wyborcza nie jest zła.
Poziom propagandy po naszej? stronie, jest nie do zniesienia.
Pozdrawiam cały szanowny beton.