urodziło się co prawda 20.000 dziecie więcej (w 2017 do 2016), ale aż o 3.000 mniej dzieci "pierwszych" (pierwsze dziecko kobiety), czyli rodziny decydowały się na drugie i trzecie, @marnioki na czwarte
dzietność 1,46 to tyle co 22 lata temu, dobre i to.
Nie wiem czy to nie jest optymistyczne. Społeczeństwo się polaryzuje. Znaczna część chce mieć dzieci i ma. Tych będzie więcej. To nie są muzułmanie. Zgaduję że spora część to katolicy i to praktykujący. Jest też postępowa mniejszość która dzieci nie chce lub się ich bardzo obawia. Ta część wymiera. Na własne życzenie.
Wiadomo, że przy dziecku główny koszt (poza mniejszą zdolnością do pracy) to powiększenie mieszkania (no chyba że ktoś od razu po ślubie ma dom, albo wielopokojowe mieszkanie). Bez samochodu można często się obejść, edukacja u nas prawie bezpłatna, pieluchy nie takie drogie a ubranka można załatwić tanio (rodzina/2ndhand). Oczywiście na wszystkie wyżej wymienione elementy można też wydać fortune, ale raczej nie z konieczności.
Ooo, dzięki. No to miałem wdrukowaną w głowę inną mapę.
A ta wygląda zupełnie jak R states - swing states - D states Dlatego lewacy wspierali nielegalną imigrację, inaczej w kilkanaście lat zostałoby im tyle bazy wyborczej, żeby przez 50 lat nie wygrać żadnych wyborów.
Wróciłem dzisiaj z mojej wsi, jeden kolega trójka dzieci, drugi trzecie w drodze, trzeci sąsiad piątka dzieci (liczę z bliźniakami które już, już się będą rodziły), kolega z podstawówki trójka dzieci. Dwóch następnych kumpli - jeden jedno drugi dwoje dzieci, a w wieku możliwym ;-) Trzeci, ich brat już niebawem pójdzie ich śladem. Oprócz kolegi z podstawówki wszyscy z jednej ulicy.
No i bardzo dobrze. Mam nadzieję żę koledzy mądre chłopaki - bo szczerze powiem że moim skromnym zdaniem nie mamy żadnego interesu w tym by się mnożyli wszyscy Polacy. Niech się mnożą katolicy, albo co najmniej konserwatyści. I niech dbają mocno by ich dzieciom nie sformatowano mózgów - i tyle wystarczy.
Tak na marginesie dyskusji - czytałem ostatnio statystyki ziem polskich pod zaborami. Gdyby je przełożyć na dzisiejsze czasy to powinno się rodzić około 1,6 mln rocznie a sam przyrost naturalny wyniósłby rocznie około 0,7 mln. Obecne 400 tys. urodzeń za 2017 rok jest uznawane za duży sukces (skądinąd powstrzymanie przyspieszającej katastrofy rzeczywiście jest pewnym sukcesem) - Polska nawet przy takiej liczbie urodzeń wciąż pozostaje potencjalnie liczącym się graczem międzynarodowym, ludność od upadku komuny pozostaje na poziomie około 38 mln, a np. w krajach bałtyckich czy w Rumunii jest fatalnie, Czechy w miarę ok.
Skrzypek napisal(a): Tak na marginesie dyskusji - czytałem ostatnio statystyki ziem polskich pod zaborami. Gdyby je przełożyć na dzisiejsze czasy to powinno się rodzić około 1,6 mln rocznie a sam przyrost naturalny wyniósłby rocznie około 0,7 mln. Obecne 400 tys. urodzeń za 2017 rok jest uznawane za duży sukces (skądinąd powstrzymanie przyspieszającej katastrofy rzeczywiście jest pewnym sukcesem) - Polska nawet przy takiej liczbie urodzeń wciąż pozostaje potencjalnie liczącym się graczem międzynarodowym, ludność od upadku komuny pozostaje na poziomie około 38 mln, a np. w krajach bałtyckich czy w Rumunii jest fatalnie, Czechy w miarę ok.
A te statystyki z poprawką na wyższą wtedy śmiertelność niemowląt, dzieci i ogólnie dużo niższą średnią długością życia?
Skrzypek napisal(a): Tak na marginesie dyskusji - czytałem ostatnio statystyki ziem polskich pod zaborami. Gdyby je przełożyć na dzisiejsze czasy to powinno się rodzić około 1,6 mln rocznie a sam przyrost naturalny wyniósłby rocznie około 0,7 mln. Obecne 400 tys. urodzeń za 2017 rok jest uznawane za duży sukces (skądinąd powstrzymanie przyspieszającej katastrofy rzeczywiście jest pewnym sukcesem) - Polska nawet przy takiej liczbie urodzeń wciąż pozostaje potencjalnie liczącym się graczem międzynarodowym, ludność od upadku komuny pozostaje na poziomie około 38 mln, a np. w krajach bałtyckich czy w Rumunii jest fatalnie, Czechy w miarę ok.
A te statystyki z poprawką na wyższą wtedy śmiertelność niemowląt, dzieci i ogólnie dużo niższą średnią długością życia?
Statystyki z podręcznika uniwersyteckiego - przyrost rzeczywiście taki był. W XIX wieku mieliśmy w Europie ekspozję demograficzną - m.in dzięki postępowi medycyny - ziemie polskie znajdowały się w ścisłej czołówce - tak więc zabory nie były tylko tragedią - liczba Polaków zwiększyła się kikukrotnie. Liczba zgonów była wciąż wysoka, ale im bliżej I Wojny tym mniejsza, życie krótsze niż obecnie. Rodziny z kilkunastoma dziećmi były czymś zwyczajnym, z czasem ich liczba spadała do 5, do 3 a po łże-transformacji prawie do 1. Obecnie mamy lekkie odbicie i zbliżamy się w okolice 1,5 dziecka na rodzinę. Dzieci rodzą się dużo częściej w konserwatywnych rodzinach niż u lewaków, ale nie oznacza to jeszcze pewnego zwycięstwa kontrrewolucji. Jednym z głównych pól walki będzie właściwe wychowanie dzieci przez te duże rodziny. Wcale nie jest powiedziane, że potomstwo z automatu będzie patriotycznie nastawione. Merdia mają wciąż sporą siłę rażenia, a dzieci zostawione same są narażone na brak kręgosłupa i podatne na rozmaite manipulacje władców marionetek.
marniok napisal(a): Wróciłem dzisiaj z mojej wsi, jeden kolega trójka dzieci, drugi trzecie w drodze, trzeci sąsiad piątka dzieci (liczę z bliźniakami które już, już się będą rodziły), kolega z podstawówki trójka dzieci. Dwóch następnych kumpli - jeden jedno drugi dwoje dzieci, a w wieku możliwym ;-) Trzeci, ich brat już niebawem pójdzie ich śladem. Oprócz kolegi z podstawówki wszyscy z jednej ulicy.
ale to jest "pisowska" polska południowo-wschodnia! ja wróciłem ze swojej wsi - były dwie duże rodzinne imprezy - tak na oko średnia dzietnośćrodzin to 1,0. (kto ma więcej dokłada się do singielek-trzydziestek "kochających porzucone pieski" "powska" polska północno-zachodnia!
TecumSeh napisal(a): No i bardzo dobrze. Mam nadzieję żę koledzy mądre chłopaki - bo szczerze powiem że moim skromnym zdaniem nie mamy żadnego interesu w tym by się mnożyli wszyscy Polacy. Niech się mnożą katolicy, albo co najmniej konserwatyści. I niech dbają mocno by ich dzieciom nie sformatowano mózgów - i tyle wystarczy.
Zgadzam się, jestem za "zalesianiem" wyludniającej się Ziemi Odzyskanej latoroślami z Ziemi Polskiej.
Wśród przyjaciół mojej córki dwoje to norma. Trójek jeszcze nie ma ale młodzi są - koło trzydziestki. Połowa planuje więcej niż dwoje. Polska Centralna - większość "katolicy niepraktykujący", część "postępowi agnostycy" de facto zupełnie obojętni religijnie. Zwykle takie podejście już w drugim pokoleniu. Rodzice też "postępowi" i "nowocześni".Wojujących ateistów i lewaków brak. KOD to dla nich żenada, PiS mniejsza ale też. My - jej rodzice budzimy lekki niepokój, bo katole i pisiory a nie pasujemy do obrazu: powinniśmy być biedni, niewykształceni, ponurzy, nieokrzesani i agresywni. Coś tam w głowach świta, ale zagłuszają radością życia: "eat out", wakacje, kariera lub własny mały biznes, jakieś hobby, urządzanie się, też czas dla dzieci.
2015- 369 tys. 2016- 382 tys. 2017- 402 tys. 2018- 388 tys.
Prognozowany przez GUS spadek ludności między 2015-20 : 281,2 tys. dusz Na razie na koniec 2018 spadło od podstawy z prognozy na 2015 (38 419 tys. ) 8 000 ludności. I to jest jakieś. odniesienie. Na koniec 2020 po niespełna 4 latach programu 500+ będzie około 250 tys. dzieci "do przodu"
Wynika z tego, że prognoza sprawdzi się tylko w ok.10%. Gdyby to utrzymac to do 2050 stracilibyśmy nie zakładane 4,5 miliona tylko 500 tysięcy. I o to długofalowo toczy się gra. O 4 miliony Polaków w przeciągu 35 lat.
Dokładnie o to. No i sporo zależy od imigracji na stałe ze wschodu. Na powroty z zachodu zbytnio nie liczę. Przy okazji: czy ktoś zna jakieś wiarygodne statystyki "pobytów stałych" na Zachodzie Polaków wciąż występujących w statystyce jako obywatele RP? Znaczy ile jest ludności netto w RP: tutejszych minus przebywający stale za granicą plus przebywający stale obcokrajowcy?
Jeśli chodzi o powroty luckości polskojęzycznej, to mam żal do w zasadzie wszystkich rządzących od roku 1989 po rok 2019, że nie podjęli żadnych starań ani o powrót Polonii z Zachodu, ani ze Wschodu.
Ci z Zachodu mogliby [byli] przywieźć ze sobą znajomość mechaniki nowoczesnego społeczeństwa, gałkologii demokratycznego państwa czy funkcjonowania rynkowego przedsiębiorstwa. I kapitał. I znajomości.
Ci ze Wschodu mogliby wrócić do Ojczyzny swoich dziadów, z której wygnał ich plugawy car czy inny Stalin. Mogliby dać swoją pracę i wysiłek w budowę nowej Polski.
To są ogromne zaniedbania. Gorzej - sądzę, że to była (jest?) świadoma decyzja.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Jeśli chodzi o powroty luckości polskojęzycznej, to mam żal do w zasadzie wszystkich rządzących od roku 1989 po rok 2019, że nie podjęli żadnych starań ani o powrót Polonii z Zachodu, ani ze Wschodu.
Ci z Zachodu mogliby [byli] przywieźć ze sobą znajomość mechaniki nowoczesnego społeczeństwa, gałkologii demokratycznego państwa czy funkcjonowania rynkowego przedsiębiorstwa. I kapitał. I znajomości.
Ci ze Wschodu mogliby wrócić do Ojczyzny swoich dziadów, z której wygnał ich plugawy car czy inny Stalin. Mogliby dać swoją pracę i wysiłek w budowę nowej Polski.
To są ogromne zaniedbania. Gorzej - sądzę, że to była (jest?) świadoma decyzja.
Polacy w Polsce są potrzebni tylko niektórym Polakom. Polacy za granicą są potrzebni właściwie wszystkim. Jak to pogodzić?
marniok napisal(a): Wróciłem dzisiaj z mojej wsi, jeden kolega trójka dzieci, drugi trzecie w drodze, trzeci sąsiad piątka dzieci (liczę z bliźniakami które już, już się będą rodziły), kolega z podstawówki trójka dzieci. Dwóch następnych kumpli - jeden jedno drugi dwoje dzieci, a w wieku możliwym ;-) Trzeci, ich brat już niebawem pójdzie ich śladem. Oprócz kolegi z podstawówki wszyscy z jednej ulicy.
ale to jest "pisowska" polska południowo-wschodnia! ja wróciłem ze swojej wsi - były dwie duże rodzinne imprezy - tak na oko średnia dzietnośćrodzin to 1,0. (kto ma więcej dokłada się do singielek-trzydziestek "kochających porzucone pieski" "powska" polska północno-zachodnia!
TecumSeh napisal(a): No i bardzo dobrze. Mam nadzieję żę koledzy mądre chłopaki - bo szczerze powiem że moim skromnym zdaniem nie mamy żadnego interesu w tym by się mnożyli wszyscy Polacy. Niech się mnożą katolicy, albo co najmniej konserwatyści. I niech dbają mocno by ich dzieciom nie sformatowano mózgów - i tyle wystarczy.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Jeśli chodzi o powroty luckości polskojęzycznej, to mam żal do w zasadzie wszystkich rządzących od roku 1989 po rok 2019, że nie podjęli żadnych starań ani o powrót Polonii z Zachodu, ani ze Wschodu.
Ci z Zachodu mogliby [byli] przywieźć ze sobą znajomość mechaniki nowoczesnego społeczeństwa, gałkologii demokratycznego państwa czy funkcjonowania rynkowego przedsiębiorstwa. I kapitał. I znajomości.
Ci ze Wschodu mogliby wrócić do Ojczyzny swoich dziadów, z której wygnał ich plugawy car czy inny Stalin. Mogliby dać swoją pracę i wysiłek w budowę nowej Polski.
To są ogromne zaniedbania.
Gorzej - sądzę, że to była (jest?) świadoma decyzja.
500+ to jedno, a dwumiesięczne wakacje na dwójkę pracujących rodziców to drugie. Półkolonie organizowane w godzinach 9-13. Jak poradzić? Jeśli są zdrowi dziadkowie jakoś daje się ogarnąć, a kiedy ich brak?
KazioToJa napisal(a): 500+ to jedno, a dwumiesięczne wakacje na dwójkę pracujących rodziców to drugie. Półkolonie organizowane w godzinach 9-13. Jak poradzić? Jeśli są zdrowi dziadkowie jakoś daje się ogarnąć, a kiedy ich brak?
Jak to co? Wziąć pożyczkę i zmienić pracę na lepszą? Przepraszam (na prawdę serdecznie przepraszam) za zgryźliwy sarkazm ale przecież to temat zbyt poważny by nadawał się na medialne zwycięstwo.....Niestety.
GUS przeprowadziła na początku 2016 ( po uwzglednieniu czynnika 500+) aktualizację prognozy z 2014 która zakłada obniżkę nie o 4,55 miliona lecz o 2, 8 miliona do 2050.
W realu wygląda to (na razie ) lepiej: na koniec 2017 byliśmy 118 tysięcy powyżej zakładanych w 2014 wartości.
Spadek ludności jest nieuchronny ze względu na wymieralność roczników z lat gdy rodziło się 2 razy więcej dzieci niż dziś- ważne aby wypracować jakaś podstawę do przyszłego odbicia się w górę.
Poza tym nie wiemy tak naprawdę ile nas w Polsce jest po wielkich migracjach zarobkowych w UE. Prawdopodobnie nie mniej niż 37 milionów. Do tego imigranci , których w systemie ZUS jest 600 tysięcy. A poza systemem?
Dlatego tak ważna jest liczba urodzeń dzieci w Polsce bo to konkret, który może świadczyć (przy mniejszej realnej liczbie ludności) o wyższym realnym współczynniku dzietności kobiet polskich i napływowych.
Współczynnik dzietności wyhamował i zatrzymał się gdzieś nieco powyżej 1,4. Do tego spadła liczba kobiet w wieku rozrodczym. Także 500+ fajnie, ale zdecydowanie za mało. Rodzina wielodzietna musiałaby być postrzegana przez ludzi jako szczęśliwy model życia, a jest raczej postrzegana jako źródło patologii. No i małżeństwa musiałyby być bardziej trwałe, a z tym jest chyba dużo gorzej niż kiedyś.
celnik.mateusz napisal(a): Rodzina wielodzietna musiałaby być postrzegana przez ludzi jako szczęśliwy model życia, a jest raczej postrzegana jako źródło patologii.
Serio tak jest?
Kiedyś ksiądz na kazaniu prawił, że jak się prawnikowi urodziło dziecko, wszyscy się radowali. Jak drugie - to gratulowali że ma konkret. Przy trzecim się dziwowali, a po czwartym poszedł hyr, że bije żonę.
Przeszedłem wszystkie te cztery fazy i za każdym razem mi gratulowali. '
Tak więc, tego. Albo ja żyję wśród patologii albo ta opowieść o poszczeganiu rodzin wielodzietnych jako patologii jest jakaś, hm, naciągana lub nieaktualna. Zapewne datur jakieś tertium albo i quatrum, ale w moim doświadczeniu jest jak piszę.
Komentarz
urodziło się co prawda 20.000 dziecie więcej (w 2017 do 2016),
ale aż o 3.000 mniej dzieci "pierwszych" (pierwsze dziecko kobiety), czyli rodziny decydowały się na drugie i trzecie, @marnioki na czwarte
dzietność 1,46 to tyle co 22 lata temu, dobre i to.
"Birth Rates Dropped Most in Counties Where Home Values Grew Most":
https://www.zillow.com/research/birth-rates-home-values-20165/
Bez samochodu można często się obejść, edukacja u nas prawie bezpłatna, pieluchy nie takie drogie a ubranka można załatwić tanio (rodzina/2ndhand). Oczywiście na wszystkie wyżej wymienione elementy można też wydać fortune, ale raczej nie z konieczności.
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_U.S._states_and_territories_by_fertility_rate
A ta wygląda zupełnie jak R states - swing states - D states
Dlatego lewacy wspierali nielegalną imigrację, inaczej w kilkanaście lat zostałoby im tyle bazy wyborczej, żeby przez 50 lat nie wygrać żadnych wyborów.
Mam nadzieję żę koledzy mądre chłopaki - bo szczerze powiem że moim skromnym zdaniem nie mamy żadnego interesu w tym by się mnożyli wszyscy Polacy. Niech się mnożą katolicy, albo co najmniej konserwatyści. I niech dbają mocno by ich dzieciom nie sformatowano mózgów - i tyle wystarczy.
Obecnie mamy lekkie odbicie i zbliżamy się w okolice 1,5 dziecka na rodzinę.
Dzieci rodzą się dużo częściej w konserwatywnych rodzinach niż u lewaków, ale nie oznacza to jeszcze pewnego zwycięstwa kontrrewolucji. Jednym z głównych pól walki będzie właściwe wychowanie dzieci przez te duże rodziny. Wcale nie jest powiedziane, że potomstwo z automatu będzie patriotycznie nastawione. Merdia mają wciąż sporą siłę rażenia, a dzieci zostawione same są narażone na brak kręgosłupa i podatne na rozmaite manipulacje władców marionetek.
ja wróciłem ze swojej wsi - były dwie duże rodzinne imprezy - tak na oko średnia dzietnośćrodzin to 1,0. (kto ma więcej dokłada się do singielek-trzydziestek "kochających porzucone pieski"
"powska" polska północno-zachodnia! Zgadzam się, jestem za "zalesianiem" wyludniającej się Ziemi Odzyskanej latoroślami z Ziemi Polskiej.
2015- 369 tys.
2016- 382 tys.
2017- 402 tys.
2018- 388 tys.
Prognozowany przez GUS spadek ludności między 2015-20 : 281,2 tys. dusz
Na razie na koniec 2018 spadło od podstawy z prognozy na 2015 (38 419 tys. ) 8 000 ludności.
I to jest jakieś. odniesienie.
Na koniec 2020 po niespełna 4 latach programu 500+ będzie około 250 tys. dzieci "do przodu"
Gdyby to utrzymac to do 2050 stracilibyśmy nie zakładane 4,5 miliona tylko 500 tysięcy.
I o to długofalowo toczy się gra. O 4 miliony Polaków w przeciągu 35 lat.
Ci z Zachodu mogliby [byli] przywieźć ze sobą znajomość mechaniki nowoczesnego społeczeństwa, gałkologii demokratycznego państwa czy funkcjonowania rynkowego przedsiębiorstwa. I kapitał. I znajomości.
Ci ze Wschodu mogliby wrócić do Ojczyzny swoich dziadów, z której wygnał ich plugawy car czy inny Stalin. Mogliby dać swoją pracę i wysiłek w budowę nowej Polski.
To są ogromne zaniedbania. Gorzej - sądzę, że to była (jest?) świadoma decyzja.
ja wróciłem ze swojej wsi - były dwie duże rodzinne imprezy - tak na oko średnia dzietnośćrodzin to 1,0. (kto ma więcej dokłada się do singielek-trzydziestek "kochających porzucone pieski"
"powska" polska północno-zachodnia! !!!
także (ze Wschodu)
W realu wygląda to (na razie ) lepiej: na koniec 2017 byliśmy 118 tysięcy powyżej zakładanych w 2014 wartości.
Spadek ludności jest nieuchronny ze względu na wymieralność roczników z lat gdy rodziło się 2 razy więcej dzieci niż dziś- ważne aby wypracować jakaś podstawę do przyszłego odbicia się w górę.
Poza tym nie wiemy tak naprawdę ile nas w Polsce jest po wielkich migracjach zarobkowych w UE.
Prawdopodobnie nie mniej niż 37 milionów.
Do tego imigranci , których w systemie ZUS jest 600 tysięcy. A poza systemem?
Dlatego tak ważna jest liczba urodzeń dzieci w Polsce bo to konkret, który może świadczyć (przy mniejszej realnej liczbie ludności) o wyższym realnym współczynniku dzietności kobiet polskich i napływowych.
Kiedyś ksiądz na kazaniu prawił, że jak się prawnikowi urodziło dziecko, wszyscy się radowali. Jak drugie - to gratulowali że ma konkret. Przy trzecim się dziwowali, a po czwartym poszedł hyr, że bije żonę.
Przeszedłem wszystkie te cztery fazy i za każdym razem mi gratulowali. '
Tak więc, tego. Albo ja żyję wśród patologii albo ta opowieść o poszczeganiu rodzin wielodzietnych jako patologii jest jakaś, hm, naciągana lub nieaktualna. Zapewne datur jakieś tertium albo i quatrum, ale w moim doświadczeniu jest jak piszę.