rozum.von.keikobad napisal(a): Ja jestem, ale co to zmienia? Raz, że jak już omówiliśmy na pojedynczych przykładach można udowodnić wszystko, dwa - albo się ma rodzeństwo albo nie ma. Nie ma możliwości przetestowania jednego i drugiego, więc osobiste doświadczenie w tym zakresie w każdym przypadku jest ograniczone.
Ale jest to doświadczenie! Ja w zakresie dorastania w rodzinie wielodzietnej na zawsze będę teoretykiem skoku w dal.
christoph napisal(a): Miasto Hansy jak Gdańsk A może jeszcze bardziej?
Bardziej czy mniej ale i Ryga i Tallinn są urocze pod tym względem. W Tallinnie jest nawet restauracja "Olde Hansa" gdzie można zamówić "średniowieczny obiad" i posługują w niej kelnerzy w strojach z XIII-XIV wieku.
Co Koleżeństwo NATO aby wydzielić podwątek "bałtycki" z głównego wątku?
Z tego wynika, że liczba Niemców w stosunku do Polaków ma się obecnie jak 1,5 do 1. W optymistycznym scenariuszu - jeżeli m.in demografia jednak nie tąpnie, liczba urodzeń utrzyma się na poziomie ok 400 tys - Polska staje się krok po kroku coraz większym graczem w regionie, na tle coraz bardziej wymierających sąsiadów.
Spoko. Co roku wprowadzam pod kątem tego wątku korekty do danych bazowych z roku 2014 (rok rozpoczęcia demograficznego tsunami- prognoza GUS). Wychodzi , że na koniec 2020 będziemy 250 tysięcy do przodu względem prognozy z 2014. Oczywiście, że dalej pod kreską ale punkt odbicia nieporównanie będzie lepszy niż ten ze scenariusza tsunami. Zresztą GUS już skorygował prognozę więc przeskoczymy na nową i ją będziemy mieli za bazę.
Dyzio_znowu napisal(a): Spoko. Co roku wprowadzam pod kątem tego wątku korekty do danych bazowych z roku 2014 (rok rozpoczęcia demograficznego tsunami- prognoza GUS). Wychodzi , że na koniec 2020 będziemy 250 tysięcy do przodu względem prognozy z 2014. Oczywiście, że dalej pod kreską ale punkt odbicia nieporównanie będzie lepszy niż ten ze scenariusza tsunami. Zresztą GUS już skorygował prognozę więc przeskoczymy na nową i ją będziemy mieli za bazę.
Każdy wynik w okolicach 400 tys. będzie dużym sukcesem - w tym roku ok. 375 tys. Widziałem prognozy, w których w nieodległej przyszłości pojawiały się liczby poniżej 300 tys.
Ruch jest w 2 strony. Póki co więcej wyjechało, ale w średnim okresie czasu może być różnie. Jednym z argumentów usłyszanych od wracających jest po prostu chęć wychowania dzieci na Polaków, co na Zachodzie np. w UK nie jest łatwe. Ważnym argumentem do powrotu jest - upraszczając - cywilizacja śmierci, która tam panuje i w różnych formach jest sączona i narzucana.
Skrzypek napisal(a): Ważnym argumentem do powrotu jest - upraszczając - cywilizacja śmierci, która tam panuje i w różnych formach jest sączona i narzucana.
Dla 99% mieszkańców jest zauważalna jeden dzień w roku, kiedy autobus musi objechać Mardi Gras.
Nie zapominajmy też o argumentach ekonomicznych. Dwa czynniki w tym obszarze decydują w dłuższym okresie: poziom życia i bezrobocie. W obu sprawach rząd w kończącej się kadencji radykalnie poprawił sytuację. Plany na kolejną, w szczególności podnoszenie płacy minimalnej są niezwykle zachęcające do pozostania lub powrotu. 500+ . mieszkanie + , rozwój prowincji ,to jest zrównoważony, nadal działają i silnie wspomagają główne czynniki. Wspomagają bo zwiększają bezpieczeństwo. To jest naprawdę bardzo atrakcyjny pakiet. Wciąż dochód jest niższy niż w starej UE czy w Ameryce albo Australii ale perspektywy znacznie lepsze. My w górę a oni w dół - to jest jasne i widoczne. Przyznam że nie spodziewałem się i nie liczyłem na taki sukces, na taką radykalną zmianę szybko. Widoczne efekty demograficzne w postaci odwrócenia trendu emigracyjnego oraz wzrostu urodzeń powinny dopiero przyjść w ciągu kolejnych lat, w pełni w ciągu dekady. Jeśli będzie kontynuacja takiej polityki społecznej i rodzinnej i nie będzie gwałtownego załamania Polska ma szansę za 10 lat nie tylko nie zmniejszyć liczby ludności, a przekroczyć 40 milionów i to znacznie. To drugie rzecz jasna głównie w wyniku imigracji i głównie ze Wschodu. Nowi Ruscy i okoliczni, ludzie z pieniędzmi pojadą na Zachód lub ulokują tam swoje zasoby i dzieci. Podobnie zapewne w większości emigranci z ich skorumpowanych elit artystycznych, medialnych i profesjonalnych. Młodzi, biedni, pracowici i aktywni mogą zechcieć osiąść u nas.
Może to kwestia wieku, ale wśród znajomych z różnych dziedzin życia: (praca(korpo)/rodzina(bliska)/przedszkole/dzielnica/inni) pojawiają się coraz to nowe rodziny z piątką dzieci, i to naprawdę są osoby z którymi widujemy się często.
Powoli, mając tylko czwórkę zostajemy w tyle względem otoczenia...
Ty masz Gregu zawód i zdolności, które Ci pozwalają na samodzielne utrzymanie rodziny, zapewne takoż i Twoim znajomym z pracy. To wielodzietności sprzyja - jeśli kto chce oczywiście. Super że chce. Jeszcze jak ludzie wierzący i ze zdrowymi, nie zlewaczałymi umysłami, to nic tylko się cieszyć.
Nie wszyscy znajomi z piątką dzieci mają jakąś super prace. Przekrój jest od pracownika magazynowego, przez nauczyciela na niepełnym etacie , pracowników korpo IT do wice ministra. Każdy sobie jakoś radzi. I to w większości bez pomocy "dziadków".
Dyzio_znowu napisal(a): Jak by nie patrzeć w stosunku do prognoz lecimy w wariancie "bardzo wysokim"
No właśnie nie. Wg prognozy hurraoptymistycznej w totalu powinniśmy mieć 2622 tys a mamy 2662 tys. Czyli jest LEPIEJ niż w naśmielszych przewidywaniach o 40tys luda. A że wg realistycznej, średniej powinno być 2466 to mamy... tak, blisko 200 tys luda do przodu na przestrzeni 6 lat.
Gabinet Mateusza Morawieckiego w oficjalnym dokumencie przyznał, że celem wprowadzonego w 2016 roku programu Rodzina 500 plus nie jest zwiększenie liczby urodzeń - pisze "Rzeczpospolita".
- W Polsce rodzi się bardzo mało dzieci, a chcemy, żeby Polaków było coraz więcej – mówiła w 2016 roku ówczesna premier Beata Szydło. Wyjaśniała, że zasiłki z 500 plus mają przede wszystkim sprawić, aby Polacy decydowali się na liczniejsze potomstwo.
Jak pisze "Rz", to już nieaktualne. O tym, że 500 plus nie spowoduje wzrostu urodzeń, mówiła już wcześniej pełnomocniczka rządu ds. demografii Barbara Socha. A teraz rząd po raz pierwszy przyznał to w oficjalnym dokumencie. I dodał, że taki wzrost nigdy nie był celem.
Chodzi o „Sprawozdanie Rady Ministrów z realizacji ustawy o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci w 2019 roku”, które właśnie trafiło do Sejmu. Rząd odnosi się w nim do danych za 2019 rok, z których wynika, że urodziło się o 13 tys. mniej dzieci niż w roku poprzednim.
- Warto podkreślić, że oczekiwanym skutkiem wprowadzenia świadczenia wychowawczego nie jest regularny wzrost liczby urodzeń obserwowany z roku na rok. Według prognozy GUS liczba urodzeń w Polsce będzie w najbliższych latach spadała, a efektem wprowadzenia świadczenia wychowawczego będzie przede wszystkim to, że ten spadek nie będzie tak silny - pisze rząd.
Jak czytamy w „Rz”, o stałym wzroście liczby urodzeń mówiły też dane zawarte w ocenie skutków regulacji ustawy o 500 plus. Wynikało z nich, że urodzeń będzie 378,2 tys. w 2017 roku, 379,5 tys. w 2018 roku i 380,4 tys. w 2019 roku. W 2020 roku liczba urodzeń miała się ustabilizować, a potem zacząć spadać.
Liczba urodzeń spada z roku na rok W rzeczywistości liczby urodzeń żywych podawane przez GUS wyglądają tak: 402 tys. w 2017 roku, 388,2 tys. w 2018 roku i 375 tys. w 2019 roku. Począwszy od 2017 roku urodzeń więc ubywa, zamiast przybywać. W 2019 roku urodziło się 5,4 tys. dzieci mniej niż mówiły prognozy rządu.
- Może byliśmy zbyt optymistyczni, licząc na to, że poziom urodzeń powyżej 400 tys. się utrzyma - mówi „Rzeczpospolitej” wiceminister rodziny Stanisław Szwed z PiS. - Jednak liczba urodzeń jest uzależniona od liczby kobiet w wieku rozrodczym, których ubywa - dodaje.
Na program 500 plus wydano ponad 114 mld zł W czerwcu minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg poinformowała, że wypłaty świadczeń od początku obowiązywania programu 500 plus stanowiły koszt w wysokości 114 mld zł. Świadczenie to wypłacane jest na blisko 6,5 mln dzieci.
Powiem tak, z obserwacji otoczenia- kobity 30-40 rodzą. Pierwsze dziecko, drugie... ale rodzą. Nie wpadły jeszcze na to, że można urodzić trzecie i czwarte, ale jestem pewien, że 10 lat temu skończyłoby się na kotku. Jestem zawodowym malkontentem, ale zupełnie nie przemawia do mnie argumentacja, że "jest źle". Jest bardzo dobrze, bo alternatywą do "jest źle" było "jest tragicznie". A trendy odwracać trzeba było, ale 30 lat temu.
Dokładnie. Gra nie o to się toczy by nas było więcej - bo jest już przegrana - tylko by nie było takiej zapaści która zrujnuje państwo i gospodarkę. I tę wojnę - póki co - wygrywamy.
Inna sprawa że mam nadzieję że tendencje są takie że wymierać będą głównie lewacy, ateusze itp. Katolicy przeważnie jednak chcą mieć dzieci i zwykle nie chodzi o jedno, a często o więcej niż dwoje.
Ten artykulik to niby twierdzi że nie ma 500+ spowodować większej liczby urodzeń, ale to w sumie ma, ale procentowo a nie bezwzględnie. Z obserwacji otoczenia to znam i rodziny wielodzietne i panny i pary bezdzietne. Statystyki nie prowadze.
W szkole moich dzieci jesteśmy w głębokiej mniejszości - z dwójką dzieci. Standard to trójka-czwórka, pięcioro i sześcioro to żadna rzadkość. Stąd śmialiśmy się gdy podczas rozmowy rodziców o niskiej dzietności, zalewie jedynaków itp. wparował nastolatek jednej z mam i mówi: "jaki wysypy jedynaków? znacie w ogóle kogoś kto ma jedno dziecko? wszyscy w klasie mają po kilkoro rodzeństwa, nas jest czwórka, tamtych jest szóstka, a wy tu coś chrzanicie o zalewie jedynaków". ;-)
Stąd moja nadzieja. Niech katolicy mają dzieci, reszty do tego nie zamierzam namawiać.
Komentarz
Co Koleżeństwo NATO aby wydzielić podwątek "bałtycki" z głównego wątku?
Wychodzi , że na koniec 2020 będziemy 250 tysięcy do przodu względem prognozy z 2014.
Oczywiście, że dalej pod kreską ale punkt odbicia nieporównanie będzie lepszy niż ten ze scenariusza tsunami.
Zresztą GUS już skorygował prognozę więc przeskoczymy na nową i ją będziemy mieli za bazę.
dane za 2018 rok (31.XII)
Współczynnik dzietności ogólnej
1,435
przyrost naturalny (na 1.000 osob)
- 0,7 (romeck: minus; więcej jest zgonów niz urodzeń (żywych))
Oni tam wtedy w GUS przyjęli założenie, że warunkiem tego będzie "sprawne państwo" i oznaczyli jako wariant realistyczny wariant średni...
I to jest coś, do czego zawsze powinniśmy się odwoływać w dyskusjach o tem.
Powoli, mając tylko czwórkę zostajemy w tyle względem otoczenia...
2013 - 369,6
2014 - 375,2
2015 - 369,3
2016 - 382,3
2017 - 402,0
2018 - 388,0
2019 - 375,0 No właśnie nie.
Wg prognozy hurraoptymistycznej w totalu powinniśmy mieć 2622 tys a mamy 2662 tys. Czyli jest LEPIEJ niż w naśmielszych przewidywaniach o 40tys luda. A że wg realistycznej, średniej powinno być 2466 to mamy... tak, blisko 200 tys luda do przodu na przestrzeni 6 lat.
- W Polsce rodzi się bardzo mało dzieci, a chcemy, żeby Polaków było coraz więcej – mówiła w 2016 roku ówczesna premier Beata Szydło. Wyjaśniała, że zasiłki z 500 plus mają przede wszystkim sprawić, aby Polacy decydowali się na liczniejsze potomstwo.
Jak pisze "Rz", to już nieaktualne. O tym, że 500 plus nie spowoduje wzrostu urodzeń, mówiła już wcześniej pełnomocniczka rządu ds. demografii Barbara Socha. A teraz rząd po raz pierwszy przyznał to w oficjalnym dokumencie. I dodał, że taki wzrost nigdy nie był celem.
Chodzi o „Sprawozdanie Rady Ministrów z realizacji ustawy o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci w 2019 roku”, które właśnie trafiło do Sejmu. Rząd odnosi się w nim do danych za 2019 rok, z których wynika, że urodziło się o 13 tys. mniej dzieci niż w roku poprzednim.
- Warto podkreślić, że oczekiwanym skutkiem wprowadzenia świadczenia wychowawczego nie jest regularny wzrost liczby urodzeń obserwowany z roku na rok. Według prognozy GUS liczba urodzeń w Polsce będzie w najbliższych latach spadała, a efektem wprowadzenia świadczenia wychowawczego będzie przede wszystkim to, że ten spadek nie będzie tak silny - pisze rząd.
Jak czytamy w „Rz”, o stałym wzroście liczby urodzeń mówiły też dane zawarte w ocenie skutków regulacji ustawy o 500 plus. Wynikało z nich, że urodzeń będzie 378,2 tys. w 2017 roku, 379,5 tys. w 2018 roku i 380,4 tys. w 2019 roku. W 2020 roku liczba urodzeń miała się ustabilizować, a potem zacząć spadać.
Liczba urodzeń spada z roku na rok
W rzeczywistości liczby urodzeń żywych podawane przez GUS wyglądają tak: 402 tys. w 2017 roku, 388,2 tys. w 2018 roku i 375 tys. w 2019 roku. Począwszy od 2017 roku urodzeń więc ubywa, zamiast przybywać. W 2019 roku urodziło się 5,4 tys. dzieci mniej niż mówiły prognozy rządu.
- Może byliśmy zbyt optymistyczni, licząc na to, że poziom urodzeń powyżej 400 tys. się utrzyma - mówi „Rzeczpospolitej” wiceminister rodziny Stanisław Szwed z PiS. - Jednak liczba urodzeń jest uzależniona od liczby kobiet w wieku rozrodczym, których ubywa - dodaje.
Na program 500 plus wydano ponad 114 mld zł
W czerwcu minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg poinformowała, że wypłaty świadczeń od początku obowiązywania programu 500 plus stanowiły koszt w wysokości 114 mld zł. Świadczenie to wypłacane jest na blisko 6,5 mln dzieci.
Więcej na ten temat w „Rzeczpospolitej”.
Jestem zawodowym malkontentem, ale zupełnie nie przemawia do mnie argumentacja, że "jest źle". Jest bardzo dobrze, bo alternatywą do "jest źle" było "jest tragicznie". A trendy odwracać trzeba było, ale 30 lat temu.
Gra nie o to się toczy by nas było więcej - bo jest już przegrana - tylko by nie było takiej zapaści która zrujnuje państwo i gospodarkę. I tę wojnę - póki co - wygrywamy.
Inna sprawa że mam nadzieję że tendencje są takie że wymierać będą głównie lewacy, ateusze itp. Katolicy przeważnie jednak chcą mieć dzieci i zwykle nie chodzi o jedno, a często o więcej niż dwoje.
Wtedy proporcje zmienią się na korzyść:)
Z obserwacji otoczenia to znam i rodziny wielodzietne i panny i pary bezdzietne. Statystyki nie prowadze.
;-)
Stąd moja nadzieja. Niech katolicy mają dzieci, reszty do tego nie zamierzam namawiać.