Skip to content

Jest odbicie demograficzne- dane styczeń-wrzesień- efekt 500+

1568101131

Komentarz

  • A kwestia mniejszej płacy ale lepszej atmosfery? Ileż to razy słyszałem "Wolę zarobić mniej ale mieć spokojna głowę i lepsza atmosfere".
  • Ja też, ale nie od emigrantów z Polski do Europy czy USA. Dla jasności - nikogo nie potępiam. Stwierdzam fakt i chłodno analizuję motywy, temperamenty i osobowości emigrantów ekonomicznych oraz pozostających w kraju.
  • Rafał napisal(a):
    Kolega wybaczy, ale jeśli ktoś wyjechał z Polski głównie aby podnieść swoje dochody to raczej prędko nie wróci.
    No nie wiem, sam wyjechalem z takiego właśnie powodu i wróciłem po dwóch latach. Wielu znanych mi Polaków na emigracji deklarowało chęć powrotu po paru latach.
  • Znajomi z 5ką dzieci wrócili z zeszłym roku z Irlandii. Także tego.
  • To super. Chciałbym się mylić i odszczekiwać.
  • Sarmata1.2 napisal(a):
    Znajomi z 5ką dzieci wrócili z zeszłym roku z Irlandii. Także tego.
    spłacili zaległą składkę za ubezpieczenie zdrowotne?
  • Rafał napisal(a):
    Kolega wybaczy, ale jeśli ktoś wyjechał z Polski głównie aby podnieść swoje dochody to raczej prędko nie wróci. Nie ma najmniejszej szansy na to aby dochody na tych samych stanowiskach w Polsce i Niemczech czy Wielkiej Brytanii wyrównały się wcześniej niż za 15 lat nawet jeśli liczymy według parytetu siły nabywczej. Prędzej już przyjadą do nas Ukraińcy czy Wietnamczycy.
    Wszystko zależy od sytuacji, ale większość znajomych co wyjechała to raczej ludzie którzy nie potrafili się w Polsce utrzymać. Teraz sporo ludzi kombinuje, oblicza i ci których znam, nie oczekują wcale brytyjskich zarobków. Po prostu kalkuluja za ile da się przeżyć. Wychodzi te 6tys na rodzinę minimum.
  • edytowano January 2018
    Rafał napisal(a):
    To super. Chciałbym się mylić i odszczekiwać.
    Kolego, zapewniam Cię że się mylisz.
    Sytuacja diametralnie zmienia się kiedy przychodzą na świat dzieci.
    Oto wpis z fejsa mojej koleżanki, trochę ponad rok po urodzeniu dziecka:

    "Był bigos, gołąbki, pierogi, placki ziemniaczane, ogórkowa i kotleta też, oczywiście nie zabrakło. Były długie przegadane godziny u boku przyjaciółki o byciu i nie byciu, o tym i o tamtym.
    Były tomy przeczytanych bajek na babcinych kolanach, moc przytulańców od dziadków, szaleństwa z wujkami i ciociami, walki o zabawki z kuzynkami. Ale przede wszystkim uderzeniowa dawki miłości dla Jaśka od całej rodzinki, której wartość jest nie do opisania.
    A teraz .... znów... daleko, daleko na obcej ziemi, czekamy do następnego razu.
    Emigracjo... czy jesteś tego warta????"


    Ja pracuję w korpo, o których to korpo wiele złego można powiedzieć i będzie to prawda, ale wielkim plusem jest stabilność dochodów i zatrudnienia. A to powoduje, że mamy naprawdę bardzo dużo ludzi, którzy wracają z emigracji - właśnie z dziećmi. Bo chcą mieć dzieci Polaków a nie Angoli czy Irlandczyków.

    Gdzieś parę dni temu czytałem, nie pamiętam już gdzie, ale chyba to był komentarz do filmiku jednego Angola, który przyjechał tutaj z rodziną i jego córka mówi świetnie po polsku, a on tak sobie. Komentarz był: a teraz wyobraźcie sobie jak się czują nasi rodacy, których dzieci się tam urodziły.
    Ktoś inny odpisał: właśnie dlatego wróciłem do Polski. Nie chcę kiedyś stanąć przed dylematem powrotu do kraju a dziecko mi powie: "Dad, I know how you feel but I am British".

    Także tego.
    Skala powrotów to może jeszcze nie setki tysięcy czy miliony ale jest.
    Druga rzecz - wracają ci najlepsi. Nie tylko na tyle dobrze wykfalifikowani, że sobie znajdą tu pracę, ale przede wszystkim tacy, którym zależy.
    Bo wcale nie jest tak że wyjechali ci, co Polskę w dupie mają (spotkałem się z takimi opiniami). Wyjechali ci, co albo tu nie mieli pracy, albo dobrej pracy, albo zarobków takich by sobie kupić mieszkanie, nawet na kredyt.
  • qiz napisal(a):
    Sarmata1.2 napisal(a):
    Znajomi z 5ką dzieci wrócili z zeszłym roku z Irlandii. Także tego.
    spłacili zaległą składkę za ubezpieczenie zdrowotne?
    A to tak czeba?
  • Jeśli chcesz wrócić do NFZ a miałeś przerwę w płaceniu składek dłuższą niż bodaj rok to musisz zapłacić ok 5 tysięcy. Ja nie musiałem bo żona płaciła i podpiąłem sie do jej ubezpieczenia.
  • a za co konkretnie ta składka? za minione lata kiedy nie leczyli się w kraju?
    No, jesli takie kwiatki będziemy zostawiać, to nieprędko tu masowo wrócą.
  • No gdyby zaczęli wracać w widocznych ilościach to byłby prawdziwy sukces i dowód utrwalania się Dobrej Zmiany. To byłby dowód atrakcyjności Polski w porównaniu z najbogatszymi w UE.

    Na marginesie: Polska atrakcyjna, z której Polacy będą dumni, nie musi się bać napływu Ukraińców, Wietnamczyków czy nawet niemuzułmańskich przybyszów z Bliskiego Wschodu czy Afryki. Nawet jeśli nie będą się asymilować szybko to będą kraj pobytu, jego kulturę i tradycje szanować,a obyczaju i prawa nie łamać. Wydaje się, że ci przybysze w starej UE gardzą nią i jej obyczajami. Są one dla nich nieatrakcyjne i oni są ciałem obcym -pasożytami z wyboru i przekonania.
  • Ależ oczywiście że tak - ja uważam wręcz że warunkiem koniecznym do asymilacji Ukraińców jest siła i zdecydowanie państwa polskiego.

    I tu mam pewien zgrzyt, że niby brakuje nam ludzi, niby "potrzeba" nam Ukraińców czy Wietnamczyków - a Polacy z Kazachstanu, Syberii, itp to co?
    Jeśli dobra zmiana się tym nie zajmie - to już nikt. Przynajmniej w przewidywalnej przyszłości.
    A nic nie słychać w tomacie.
  • No ale co właściwie stoi na przeszkodzie powrotom Polaków, w drugim lub trzecim pokoleniu, z Kazachstanu czy Syberii? Czy nie przesadzamy aby z nasza winą w tej materii? Ukraińcy przyjeżdżają bez żadnego wsparcia ze strony polskiego rządu. Nie dostają mieszkań, zasiłków, ofert pracy z pośredniaka itp. Przyjeżdżają sami. Pracodawcy ich szukają albo sami oni ich znajdują. Wynajmują mieszkania, kupują bilety na podróż, żyją tu jak każdy. Zaczynają sprowadzać rodziny i osiedlać się na dłużej. Jasne ze Polakom możemy zaoferować jakieś bonusy, ale bez przesady. Może najpierw trzeba ich w tym Kazachstanie przygotować do polskich realiów. Język polski przypomnieć, realia prawne i bytowe oraz warunki pracy przybliżyć. Tutaj jakieś locum zapewnić, ubezpieczenie zdrowotne i szkołę dla dzieci oraz pomoc w znalezieniu pracy - adresy, pomoc prawną, ale co więcej? Problemem chyba są mieszkania gdy jeszcze nie ma pracy i dochodu. Brakuje ich dla obywateli.
  • marniok napisal(a):
    A kwestia mniejszej płacy ale lepszej atmosfery? Ileż to razy słyszałem "Wolę zarobić mniej ale mieć spokojna głowę i lepsza atmosfere".
    No więc właśnie z tego co rozumiem, ta spokojniejsza głowa i lepsza atmosfera, to są właśnie przewagi konkurencyjne Zachodu nad PRL. Ileż razy słyszałem, że na Zachodzie nie jest celem każdego urzędnika skarbówki zdybanie i uziemienie prywaciarza.
  • Nie zajmie, bo to wymaga podejścia systemowego i na dłużej. Tymczasem państwo jest zupełnie nieopiekuńcze, wręcz opresyjne dla swoich obywateli. Tutejsi sa nawykli od urodzenia i niespecjalnie cos zauważają, o jakiejkolwiek rozpaczy nie mówiąc. Co innego człowiek wyrwany w dorosłym życiu z innych warunków, bez języka i z kwalifikacjami niezbyt przystającymi do zmienionych realiów. Przyjechał w nadziei, ze spotka dobrą troskliwa matkę, a tu, po uroczystym podwieczorku, okazuje się, ze macocha nie karmi, nie pomaga, goni do roboty i od samego początku domaga sie pieniędzy za pobyt w skromnym pokoiku na poddaszu.
    Jedyne co Dobra Zmiana potrafi, to urządzić uroczysty podwieczorek dla nowoprzybyłych, a ze jest świadoma własnego niezgulstwa, nie chce masowo zapraszać rodaków ze wschodu, żeby z tego nie powstał większy smród. Co nie przeszkadza jej czczo gadać jak by to było wspaniale repatriować na szeroka skale.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    marniok napisal(a):
    A kwestia mniejszej płacy ale lepszej atmosfery? Ileż to razy słyszałem "Wolę zarobić mniej ale mieć spokojna głowę i lepsza atmosfere".
    No więc właśnie z tego co rozumiem, ta spokojniejsza głowa i lepsza atmosfera, to są właśnie przewagi konkurencyjne Zachodu nad PRL. Ileż razy słyszałem, że na Zachodzie nie jest celem każdego urzędnika skarbówki zdybanie i uziemienie prywaciarza.
    Miałem bardziej na myśli pracobiorców i relacje między współpracownikami oraz ogólnie pojęte bezpieczeństwo. A co do skarbówki i prywaciarzy to dostali prezent w postaci jednolitego pakietu kontrolnego czy cuś takiego....
  • Zobaczcie to, warto:

  • marniok napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    marniok napisal(a):
    A kwestia mniejszej płacy ale lepszej atmosfery? Ileż to razy słyszałem "Wolę zarobić mniej ale mieć spokojna głowę i lepsza atmosfere".
    No więc właśnie z tego co rozumiem, ta spokojniejsza głowa i lepsza atmosfera, to są właśnie przewagi konkurencyjne Zachodu nad PRL. Ileż razy słyszałem, że na Zachodzie nie jest celem każdego urzędnika skarbówki zdybanie i uziemienie prywaciarza.
    Miałem bardziej na myśli pracobiorców i relacje między współpracownikami oraz ogólnie pojęte bezpieczeństwo. A co do skarbówki i prywaciarzy to dostali prezent w postaci jednolitego pakietu kontrolnego czy cuś takiego....
    No też się nasłuchałem, jak to w Szfecji szef to człowiek, a nie tyran.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    marniok napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    marniok napisal(a):
    A kwestia mniejszej płacy ale lepszej atmosfery? Ileż to razy słyszałem "Wolę zarobić mniej ale mieć spokojna głowę i lepsza atmosfere".
    No więc właśnie z tego co rozumiem, ta spokojniejsza głowa i lepsza atmosfera, to są właśnie przewagi konkurencyjne Zachodu nad PRL. Ileż razy słyszałem, że na Zachodzie nie jest celem każdego urzędnika skarbówki zdybanie i uziemienie prywaciarza.
    Miałem bardziej na myśli pracobiorców i relacje między współpracownikami oraz ogólnie pojęte bezpieczeństwo. A co do skarbówki i prywaciarzy to dostali prezent w postaci jednolitego pakietu kontrolnego czy cuś takiego....
    No też się nasłuchałem, jak to w Szfecji szef to człowiek, a nie tyran.


    Wiadomo, dobrze nie jest ale już pomalutku zmieniają podejście. Ludzi mało a fachowca że świeca szukać. Zapewne czasu potrzeba jeszcze sporo ale nadzieja jest.
  • loslos
    edytowano January 2018
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    No też się nasłuchałem, jak to w Szfecji szef to człowiek, a nie tyran.
    Wielosetnietnia tradycja proszę pana - przez setki lat JEDYNYM MOŻLIWYM SUKCESEM w Polsce było zdobycie pewnej ilości dusz na własność. Jeszcze pod koniec XIX wieku np. lekarz to musiał być Żyd albo Niemiec. A wcześniej jak stiukator to Włoch, jak sukiennik to Flamand a jak płatnerz to Ormianin.

  • To działa w dwie strony: Szef może być człowiekiem albo tyranem. Podwładny może być lojalnym, pomysłowym i aktywnym pracownikiem albo leniwym i złośliwym rabem.
    W Polsce tak się dzieje że częściej tyranami są prywatni przedsiębiorcy "rodzinni" i kierownicy w państwowych korporacjach oraz urzędach, a ludźmi ich odpowiedniki w krwiożerczych korporacjach zagranicznych. Korpoludki też są częściej pomysłowe i aktywne niż szanujący tradycję mieszkańcy prowincji i lud wielkomiejski prosty.
  • Rafał napisal(a):
    To działa w dwie strony: Szef może być człowiekiem albo tyranem. Podwładny może być lojalnym, pomysłowym i aktywnym pracownikiem albo leniwym i złośliwym rabem
    Tak, no przy czym właśnie słuchałem takiego motivacyjnego speakera, co się Sinek nazywa, i on zeznawał, że spotkał barmana w hotelu Four Seasons, czy jakoś tak, i ten był tak zmotywowany i tak szczęśliwy, że mu kawę podaje, że ten aż go spytał, co mu się takie szczęście na obliczu maluje. A ten mu na to, że kierownictwo to super goście i dbajo o niego. Oprócz tego, kolo jednocześnie pracował w hotelu Ceasar's Palace, i tam go gnębili, a on przyjmował formę pokornego raba. Oba hotele w San Francisco, i do tego jeden to był człowień, który przyjmował formy narzucone przez miejsce pracy. Też się zdziwiłem. No ale ten Sinek to powiedział, a nie napisał, więc musi to być prawda.
  • A patrzył w oczy mówiąc?
  • A ja mam dobre doświadczenia z zupełnie młodymi menagerami przed trzydziestką. Zupelnie inne podejście niż ich starsi koledzy zero chęci żeby mnie zajebać.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Rafał napisal(a):
    To działa w dwie strony: Szef może być człowiekiem albo tyranem. Podwładny może być lojalnym, pomysłowym i aktywnym pracownikiem albo leniwym i złośliwym rabem
    Tak, no przy czym właśnie słuchałem takiego motivacyjnego speakera, co się Sinek nazywa, i on zeznawał, że spotkał barmana w hotelu Four Seasons, czy jakoś tak, i ten był tak zmotywowany i tak szczęśliwy, że mu kawę podaje, że ten aż go spytał, co mu się takie szczęście na obliczu maluje. A ten mu na to, że kierownictwo to super goście i dbajo o niego. Oprócz tego, kolo jednocześnie pracował w hotelu Ceasar's Palace, i tam go gnębili, a on przyjmował formę pokornego raba. Oba hotele w San Francisco, i do tego jeden to był człowień, który przyjmował formy narzucone przez miejsce pracy. Też się zdziwiłem. No ale ten Sinek to powiedział, a nie napisał, więc musi to być prawda.
    To odrębny gatunek - kameleon.
  • Forsal podał za DGP już prognozę urodzeń za 2017 - wyszło im 408 tys. - wydaje się, że będzie nieco więcej. W komentarzu piszą, że dopiero minimum 580 tys. rocznie byłoby ok. To oznaczałoby prawie 50 tys. urodzeń miesięcznie - w 2017 w rekordowym miesiącu urodziło się 37 tys. - więc jeszcze trochę brakuje.
    http://forsal.pl/gospodarka/demografia/artykuly/1095595,mamy-wiecej-dzieci-ale-do-rekordu-wciaz-bardzo-daleko.html
  • czyli wzrost o ok. 7%
  • No i matematycznie rzecz biorąc jest kłopot.
    Wyż demograficzny był w latach 1978-1986 (w przybliżeniu, nie zerkam na dokładne dane w tym momencie). Jeśli to pokolenie skończy ze średnią dzieci poniżej 2 - to następne tego nie nadrobi, bo po prostu ich za mało.

    A to że skończy to praktycznie pewne - raz że początek tego wyżu właśnie wkracza w 40tkę, dwa że dużo wyjechało, trzy że lwia część małżeństw ma maksymalnie dwójkę dzieci, no i całkiem spory odsetek albo żyje samotnie albo ma problemy z poczęciem i urodzeniem dzieci.

    Obserwuję u kilku znajomych małżeństw ciekawe zjawisko - jest jedno dziecko, chcą drugie ale się nie da. A ja myślałem że jak jest jedno, to kolejne to kwestia chcę-nie chcę. No chyba że to pierwsze to były już cuda na kiju żeby się udało.

    Ale nie - są ludzie co nie mieli żadnych problemów z pierwszym dzieckiem, a z drugim jest tak duży problem że póki co mimo leczenia się po prostu nie udaje.

    Inna sprawa że kumpel co miał nie mieć dzieci w ogóle, ma trzech synów:) Ale to niestety rzadkość.

    Gdzie indziej widzę plusy dodatnie - naprawdę olbrzymia większość rodzin wielodzietnych jakie znam to chrześcijanie. A dokładnie - katolicy. I to całkiem dobrze radzących sobie zawodowo, materialnie, itp.
  • TecumSeh napisal(a):
    No i matematycznie rzecz biorąc jest kłopot.
    Wyż demograficzny był w latach 1978-1986 (w przybliżeniu, nie zerkam na dokładne dane w tym momencie). Jeśli to pokolenie skończy ze średnią dzieci poniżej 2 - to następne tego nie nadrobi, bo po prostu ich za mało.

    A to że skończy to praktycznie pewne - raz że początek tego wyżu właśnie wkracza w 40tkę, dwa że dużo wyjechało, trzy że lwia część małżeństw ma maksymalnie dwójkę dzieci, no i całkiem spory odsetek albo żyje samotnie albo ma problemy z poczęciem i urodzeniem dzieci.

    Obserwuję u kilku znajomych małżeństw ciekawe zjawisko - jest jedno dziecko, chcą drugie ale się nie da. A ja myślałem że jak jest jedno, to kolejne to kwestia chcę-nie chcę. No chyba że to pierwsze to były już cuda na kiju żeby się udało.

    Ale nie - są ludzie co nie mieli żadnych problemów z pierwszym dzieckiem, a z drugim jest tak duży problem że póki co mimo leczenia się po prostu nie udaje.

    Inna sprawa że kumpel co miał nie mieć dzieci w ogóle, ma trzech synów:) Ale to niestety rzadkość.

    Gdzie indziej widzę plusy dodatnie - naprawdę olbrzymia większość rodzin wielodzietnych jakie znam to chrześcijanie. A dokładnie - katolicy. I to całkiem dobrze radzących sobie zawodowo, materialnie, itp.
    Każdy uczciwy lekarz to powie: pary stosują antykoncepcję, a potem nagle wielce się dziwią, że nie ma płodności. Np. antykoncepcja po pierwszym dziecku tak działa, że kolejne dziecko się nie urodzi.
    Druga sprawa: trucizny w żywności, wodzie i powietrzu.
    Katolicy wierni nauczaniu Kościoła nie mają problemów przynajmniej z pkt 1.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.