No i o dziecko trzeba się po prostu modlić. Poprosić Pana Boga. A do tego potrzebne jest czyste serce i właściwa postawa, nie: "ja chcę mieć", ale pragnienie zrealizowania woli Bożej.
Akurat znane mi przypadki które tu opisałem to katolicy i nie antykoncepcja jest powodem. Problem z niepłodnością nie jest zawsze z tej przyczyny. I owszem, modlą się i to od lat. Oni i ich wspólnoty.
Jeśli mielibyśmy w małżeństwie z jakichkolwiek powodów stosować antykoncepcje (nie wyobrażam sobie powodu ale załóżmy że taki jest) to nigdy nie pozwolilbym żeby stosowała ja żona, czy to w formie tabletki czy spirali domacicznej.
Ale nie - są ludzie co nie mieli żadnych problemów z pierwszym dzieckiem, a z drugim jest tak duży problem że póki co mimo leczenia się po prostu nie udaje.
A co niby trzeba w takim przypadku leczyć skoro z pierwszym dzieckiem nie było żadnych problemów?
Ale nie - są ludzie co nie mieli żadnych problemów z pierwszym dzieckiem, a z drugim jest tak duży problem że póki co mimo leczenia się po prostu nie udaje.
A co niby trzeba w takim przypadku leczyć skoro z pierwszym dzieckiem nie było żadnych problemów?
Wieku leczyć się nie da.
Konflikt serologiczny się da. Między mną (pierworodnym) a młodszym bratem jest 6 lat różnicy i poronienie po drodze.
Ale nie - są ludzie co nie mieli żadnych problemów z pierwszym dzieckiem, a z drugim jest tak duży problem że póki co mimo leczenia się po prostu nie udaje.
A co niby trzeba w takim przypadku leczyć skoro z pierwszym dzieckiem nie było żadnych problemów?
Nie wiem co, ale mam znajomych którzy po pierwszym czekali na drugie 3-4-5 lat. NIe stosowali nigdy antykoncepcji, zdrowie w normie, ot taka tajemnica. Zresztą Terlikowscy na przykład na pierwsze czekali chyba z 7, a potem rozwiązał się worek.
Ale nie - są ludzie co nie mieli żadnych problemów z pierwszym dzieckiem, a z drugim jest tak duży problem że póki co mimo leczenia się po prostu nie udaje.
A co niby trzeba w takim przypadku leczyć skoro z pierwszym dzieckiem nie było żadnych problemów?
Znajoma lekarka twierdzi że badania wskazują na wyraźnie zmniejszającą się płodność mężczyzn, znaczy witalność plemników. Przyczyny nie są dokładnie znane , ale zapewne związane z rozwojem cywilizacyjnym - dieta, tryb życia itp.
faktycznie jeśli o kwestie jakości plemników chodzi - ci znajomi którzy mają ten problem nie mają dzieci w ogóle. Te małżeństwa co mają po jednym a nie mogą kolejnych - problem jest po stronie kobiet.
christoph napisal(a): Zdrowy tryb życia Wegetarianie i cykliści
Nie sądzę, ale zapytam. Te zmiany to nie specyfika Polski tylko Zachodu. Muszę zapytać czy coś wiadomo o krajach biedniejszych i innych kultur. To jest podobno problem istotny statystycznie.
marniok napisal(a): Ciężko sobie wyobrazić gwałtowne - w przeciągu 3÷5 lat - pogorszenie jakości plemników, zwłaszcza że pierwsza ciąża była "z marszu"
A ja sobie wyobrażam, dziecko potrafi rozmontować dotychczasowy styl życia człowiekowi - przestaje się ruszać, siedzi w domu, żre byleco, odreagowuje pijąc i jeśli płodność wcześniej była nie za ciekawa to teraz spada i tyle.
marniok napisal(a): Ciężko sobie wyobrazić gwałtowne - w przeciągu 3÷5 lat - pogorszenie jakości plemników, zwłaszcza że pierwsza ciąża była "z marszu"
A ja sobie wyobrażam, dziecko potrafi rozmontować dotychczasowy styl życia człowiekowi - przestaje się ruszać, siedzi w domu, żre byleco, odreagowuje pijąc i jeśli płodność wcześniej była nie za ciekawa to teraz spada i tyle.
Wyobrażenia wyobrażeniami, a bądźmy pewni, że człowiek strzela a pan Bóg kule nosi.
Co do tych statystyk że już po wyżu i nie nadrobimy. Ile było Polaków w 39 a ile w 69? 24mln a po 30 latach 32mln. Chcieć to móc. Ludzie odchodzą od kościoła, jest coraz więcej rozwodów. Powoli psujemy się jak zachód. Żadna polityka tu nie pomoże. Chyba że jest polityka, która potrafi naprawiać dusze.
raste napisal(a): Myślę że 90% nie ma dzieci bo nie chcę.
Moje obserwacje są diametralnie różne. A jakąś tam grupę badawczą mam - pracuję w firmie gdzie jest 2000 kobiet z czego 95% w wieku rozrodczym.
Większość ludzi (olbrzymia) CHCE mieć dzieci - nawet niedawna moda na jedno zdaje się przemijać. Dziś optimum to dwójka, ale naprawdę jestem pozytywnie zaskoczony ile osób chce trójkę. Pytani dlaczego, zazwyczaj coś "żartują" o ratowaniu demografii, emerytur, pobudkach patriotycznych i tak dalej.
Takie tam "żarty" - ale od niedawna zaczynam obserwować, że to kto z czego jakie żarty robi, jest bardzo istotne, i bardzo wiele o człowieku mówi. Tak, wiem, zapewne ludzie rozumni od dawna takie rzeczy wiedzą, cóż, ja się uczę powoli.
Czwórka nadal jest traktowana jak himalaje, a więcej to jak mount everest bez tlenu. W samych majtkach. Tym niemniej sytuacja obecna w porównaniu do tej sprzed kilku lat napawa optymizmem.
raste napisal(a): Co do tych statystyk że już po wyżu i nie nadrobimy. Ile było Polaków w 39 a ile w 69? 24mln a po 30 latach 32mln. Chcieć to móc.
Ależ oczywiście że tak. Nie miałem tu na myśli że to fizycznie niemożliwe, tylko że to raczej nieprawdopodobne, z uwagi na zmiany społeczne jakie zaszły - przede wszystkim dostępność antykoncepcji. Także tej koszernej, o czym niżej.
raste napisal(a): Ludzie odchodzą od kościoła, jest coraz więcej rozwodów. Powoli psujemy się jak zachód. Żadna polityka tu nie pomoże. Chyba że jest polityka, która potrafi naprawiać dusze.
Jest - katolicyzm. Taki na poważnie, ale oprócz tego - jeszcze dobrze wyłożony i prawidłowo zintepretowany. A z tym różnie bywa.
Bardzo ciekawa dyskusja na temat NPR była swego czasu na forum wielodzietni.org. W skrócie i upraszczając, starła się tam frakcja zwolenników regulowania poczęć za pomocą naturalnych, uznanych przez Kościół (i to jeszcze przed soborem!) za dopuszczalne metod (w skrócie NPR) ze zwolennikami, nie wiem jak to nazwać lepiej, "przyjęcia co Bóg da" - czyli żadnych pomiarów, kalkulowania, itp, tylko pójścia "na żywioł".
Nie jest tu moim celem rozstrzyganie słuszności czegokolwiek, tylko zwrócę na jedną rzecz uwagę - NPRowcom wytknięto że stosują tak naprawdę normalną antykoncepcję, tyle że "moralną" i "legalną", ale co do istoty rzeczy (czyli uniknięcia poczęć) nie różniącą się od "nielegalnej" (mowa o tej nielegalnej, która wyklucza wszelką możliwość zabicia zarodków). Podawano przykłady różnych propagatorów NPRu, jak najbardziej katolików, którzy chwalili się że stosują NPR ileś tam lat i mają tylko jedno dziecko czy tam dwójkę, i zapewniają jaki to NPR skuteczny w zapobieganiu niechcianej ciąży, i że broń Boże (sic!) nie propagują wielodzietności. Czyli pełna mentalność anytkoncepcyjna - mimo że formalnie Kościół pozwala na NPR jeśli unikanie ciąży następuje z ważnych powodów (i teraz co dla kogo jest ważnym powodem).
Do czego zmierzam - w łonie Kościoła też są środowiska, zapewne mające bardzo dobre chęci, którymi wiadomo co jest wybrukowane. Myślę że w obecnych czasach bardzo ważna jest właściwa wykładnia naszej wiary - nie tylko w temacie dzietności zresztą. Nawiasem mówiąc kiedyś dostałem pytanie jak godzę swoją wiarę z zamiłowaniem do broni.....
Właściwa wykładnia... kto ma to robić. Ludzi w duzej mierze wychowują media. Teraz ten wpływ zelżał, ale duża część społeczeństwa jest zdeprawowana. A wykładnia w parafiach? Księża ktorym się chce, działają we wspólnotach, chcą być blisko ludzi, chcą pracować z dziećmi itp. system kościelny rzuca kłody pod nogi. Znajomy ksiądz opowiadał mi o dwóch przypadkach odejść z kaplanstwa nie z powodu baby czy innej obyczajówki tylko z powodu zderzenia z instytucją Kościoła. Słabi tego nie wytrzymują, a ludzi słabych jest dużo.
Podobnie z rozwodami. Ludzie są słabi i łatwo się poddają. Większość rozwodów dotyczy mlodych małżeństw.
raste napisal(a): Właściwa wykładnia... kto ma to robić.
To jest temat rzeka - i cóż mam powiedzieć. Zacząć można od wykładni w seminariach, systemu tamże, wszystkich problemach w Kościele i tak dalej. Po prostu módlmy się żeby Pan Żniwa wysłał robotników na swoje żniwo.
No i róbmy swoje - uprawiajmy pozytwną propagandę w swoim środowisku.
Komentarz
I owszem, modlą się i to od lat. Oni i ich wspólnoty.
Konflikt serologiczny się da. Między mną (pierworodnym) a młodszym bratem jest 6 lat różnicy i poronienie po drodze.
Wegetarianie i cykliści
Co do tych statystyk że już po wyżu i nie nadrobimy. Ile było Polaków w 39 a ile w 69? 24mln a po 30 latach 32mln. Chcieć to móc. Ludzie odchodzą od kościoła, jest coraz więcej rozwodów. Powoli psujemy się jak zachód. Żadna polityka tu nie pomoże. Chyba że jest polityka, która potrafi naprawiać dusze.
A jakąś tam grupę badawczą mam - pracuję w firmie gdzie jest 2000 kobiet z czego 95% w wieku rozrodczym.
Większość ludzi (olbrzymia) CHCE mieć dzieci - nawet niedawna moda na jedno zdaje się przemijać. Dziś optimum to dwójka, ale naprawdę jestem pozytywnie zaskoczony ile osób chce trójkę. Pytani dlaczego, zazwyczaj coś "żartują" o ratowaniu demografii, emerytur, pobudkach patriotycznych i tak dalej.
Takie tam "żarty" - ale od niedawna zaczynam obserwować, że to kto z czego jakie żarty robi, jest bardzo istotne, i bardzo wiele o człowieku mówi. Tak, wiem, zapewne ludzie rozumni od dawna takie rzeczy wiedzą, cóż, ja się uczę powoli.
Czwórka nadal jest traktowana jak himalaje, a więcej to jak mount everest bez tlenu. W samych majtkach.
Tym niemniej sytuacja obecna w porównaniu do tej sprzed kilku lat napawa optymizmem.
Straszna wizja. Nieba nie ma, a piekło anektuje świat.
Bardzo ciekawa dyskusja na temat NPR była swego czasu na forum wielodzietni.org. W skrócie i upraszczając, starła się tam frakcja zwolenników regulowania poczęć za pomocą naturalnych, uznanych przez Kościół (i to jeszcze przed soborem!) za dopuszczalne metod (w skrócie NPR) ze zwolennikami, nie wiem jak to nazwać lepiej, "przyjęcia co Bóg da" - czyli żadnych pomiarów, kalkulowania, itp, tylko pójścia "na żywioł".
Nie jest tu moim celem rozstrzyganie słuszności czegokolwiek, tylko zwrócę na jedną rzecz uwagę - NPRowcom wytknięto że stosują tak naprawdę normalną antykoncepcję, tyle że "moralną" i "legalną", ale co do istoty rzeczy (czyli uniknięcia poczęć) nie różniącą się od "nielegalnej" (mowa o tej nielegalnej, która wyklucza wszelką możliwość zabicia zarodków). Podawano przykłady różnych propagatorów NPRu, jak najbardziej katolików, którzy chwalili się że stosują NPR ileś tam lat i mają tylko jedno dziecko czy tam dwójkę, i zapewniają jaki to NPR skuteczny w zapobieganiu niechcianej ciąży, i że broń Boże (sic!) nie propagują wielodzietności. Czyli pełna mentalność anytkoncepcyjna - mimo że formalnie Kościół pozwala na NPR jeśli unikanie ciąży następuje z ważnych powodów (i teraz co dla kogo jest ważnym powodem).
Do czego zmierzam - w łonie Kościoła też są środowiska, zapewne mające bardzo dobre chęci, którymi wiadomo co jest wybrukowane. Myślę że w obecnych czasach bardzo ważna jest właściwa wykładnia naszej wiary - nie tylko w temacie dzietności zresztą. Nawiasem mówiąc kiedyś dostałem pytanie jak godzę swoją wiarę z zamiłowaniem do broni.....
Podobnie z rozwodami. Ludzie są słabi i łatwo się poddają. Większość rozwodów dotyczy mlodych małżeństw.
No i róbmy swoje - uprawiajmy pozytwną propagandę w swoim środowisku.
Co do seminarium to nie jest najgorzej, poza tym że nie przygotowuje do spotkania ze skurwysyństwem.