Skip to content

Fajny film dzisiaj widziaaaaa...

1525355575877

Komentarz

  • edytowano August 2022
    Ano niestety, mało szczelajo i nie robią salto mortale, więc rzeczywiście mógłby kolega zacząć ziewać podczas seansu, a może nawet usnąłby przez ten deficyt bodźców.
    Z opisu wynika, że te trzy godziny wypełniają w znacznej mierze ładne widoczki (bardzo cenię, ale oprócz, nie zamiast fabuły) i prace gospodarskie, więc istotnie, senność u bram. Ale pisałem głównie w sensie ogólnym, że szkoda. Tzn. przynudzać o sprawach błahych to wykroczenie marnotrawstwa czasu i trudu, ale przynudzać widzowi o rzeczach ważnych to już zbrodnia... Żartuję, ale ten żart z grubsza oddaje sam kierunek rozumowania, jaki mi tu przyświeca - gdyby była wciągająca fabuła, więcej osób obejrzałoby i przy okazji wchłonęło cenne wartości odżywcze. No, ale może dzięki temu przekaz trafia do odbiorcy na tyle dojrzałego, by pojąć, co się do niego mówi.
  • trep napisal(a):
    Czyli gustujesz głównie w filmach poruszających kwestie religijne?
    "No ale wypiszę kilka filmów które chyba startują w podobnej konkurencji co film Malicka."

    Oglądam też komedie, horrory, filmy gangsterskie, obyczajowe, polityczne... Ale nie mieszam systemów walutowych :-) Miałem przy Malicku wypisać Ojca chrzestnego albo Dzień świstaka? Czy to miałoby sens?


  • Wiecie co koledzy? Tak mi się wydaje, że wszyscy napisali już o panu Malickim, co tam do napisania mieli. Co więcej - ich teksty cały czas są do przeczytania i pozostaną, nie tak jak w jakiejś rozmowie, w której drgania powietrza się rozpraszają i rozpuszczają w entropii. Każdy może przeczytać i trzeba ich powtarzać.
  • Vlepiam kawałek filmu na zachętę. Może się komuś spodoba?



    Tylko dwie minutki – na więcej tt nie pozwala.

    Oczywiście jeśli ktoś za jeden z najlepszych ostatnio oglądanych filmów uważa Batmana (no offence) to w tym filmie za batmobil robi tylko widoczny na filmie motor.

    Co do samego filmu to muszę przyznać, że koncepcja, iż powstał z poduszczenia szatana:
    "Terencjuszu! Nakręć film na pozór katowicki, ale wiesz, koniecznie bez przyjmowania sakramentów. Możesz stworzyć apoteozę błogosławionego Franciszka, ale w taki sposób, żeby fajnokatolicy myśleli sobie: >wiara tak, ale poza Kościołem<. Uczynię cię wtedy bogatym".

    Na załączonym filmie jest scena pierwszego spotkania protagonistów. Jest ona bliźniacza ze sceną poznania mojego z KM. Ja siedziałem na domówce w ogródku. Ona weszła. Ja spojrzałem na nią. Ona już wiedziała. Ja zresztą też."

    Na tym nasze podobieństwa się kończą. Oglądając film mogłem tylko podziwiać Franciszka, jego niezłomną wiarę w obliczu pewnej śmierci, postawę twardą jak skała. Serce mi truchlało, gdy widziałem, jakim jestem przy nim karłem moralnym, i to teraz, po nawróceniu (bo przed - to w ogóle szkoda gadać). Moje życie jeszcze się nie skończyło, ale gdy się zastanawiałem, jak ja zachowałbym się (w przyszłości) w mniej groźnych sytuacjach, gdzie nie leżałoby na szali moje życie a tylko jakieś znaczące pogorszenie wygody, nie mam pewności, że zdałbym egzamin. Cały film był dla mnie przeżyciem głęboko religijnym, ewangelizującym, eschatologicznym.

    Jego wartość podwyższa jeszcze perfekcyjna wprost realizacja. Wiadomo, jak koleś podchodzi do sprawy zdjęć, aktorstwa. Postprodukcja trwała trzy lata, co sprawiło, że grający Piłata Bruno Ganz nie doczekał nawet premiery swojego ostatniego filmu (wspaniała rola). Film jest ilustrowany piękną muzyką, w dużej mierze nieoryginalną. Można powiedzieć, że jest ucztą duchową.

    Na koniec dodam, że Pana Boga jedna nawrócona dusza cieszy bardziej niż 99 sprawiedliwych. Mnie tak samo (to znaczy oczywiście nie tak samo, gdyż jestem tylko nędznikiem, ale tak samo). Serce moje się raduje za każdym razem, gdy pojawia się jakiś sygnał u osoby ze światowego show businessu (rozpoczął się właśnie przewód beatyfikacyjny aktorki Clare Crockett – ale na filmwebie nie ma jej żadnego filmu a na imdb jest jeden), że się nawróciła lub choć zmiękczyła swoje serce na łaskę nawrócenia. Autentycznie się wzruszam czytając teksty Marka Hollisa czy Nicka Cave’a. Raduje mnie samo słowo Jezus w tekście piosenki jakiejś gwiazdy (jeśli nie użyte w kontekście lekceważącym lub bluźnierczym), zwłaszcza, że na przykład imiennikowi bohatera omawianego filmu podczas przemówienia w parlamencie europejskim udało się uniknąć wymienienia tego Imienia. Uznaję to za akt odwagi, pamiętając w jakich środowiskach obracają się ci biedni ludzie. Może jeszcze dzisiaj nie zostają oni wzorowymi katolikami – gdyby dziś zmarli pewnie nie byliby wynoszeni na ołtarze. Ale to daje szansę, że do śmierci albo tuż przed nią zbliżą się do Pana Boga.

    Pamiętam przy tym ewangeliczną zasadę, że kto nie przeciw nam, ten z nami, więc raduję się, gdy sylwetkę błogosławionego przybliża w piękny i godny sposób nawet taki gość, jak Mallick, co nie tylko czytał Heideggera ale chyba nawet i pracę doktorską spłodził na jego temat?

    Przestawiłem chyba w sposób pełny moje przemyślenia związane z tym tytułem, to teraz się wyłanczam z wszelkich dalszych polemik.
  • To ja na koniec jeszcze krótko. Jest powiedziane:

    Wszystko badajcie, a co szlachetne - zachowujcie!
    Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła.

    Badałem jak umiałem najlepiej, więc może jednak byłem inkwizytorem, bo inkwizytor to ten co bada. Nic na to nie poradzę, że dla mnie trzygodzinny film prezentujący się jako katolicki, choćby ze względu na temat, w którym nie ma absolutnie żadnego śladu po życiu sakramentalnym, nawet wzmianki, że coś takiego jak sakramenty istnieje, to jest właśnie co najmniej "pozór zła". A pominięcie księdza Reinischa też znaczące.

    Z poduszczeń szatana bym sobie nie robił szydery. Chyba że ktoś uważa, że szatan posługuje się wyłącznie takimi ludźmi jak Nergal, pedały z Hollywood czy jacyś popieprzeni okultyści wykrzykujący Ave satan! I wystarczy trzymać się od tego z daleka, żeby być bezpiecznym.
  • Ale poziomek nie unikasz ;)
  • trep napisal(a):
    Ale poziomek nie unikasz ;)
    Bo niczego nie udają. Takie sobie podsumowanie życia starego profesora. Nawet filmu religijnego nie udają, chociaż są :-)
  • Sakramenty sam są?
  • trep napisal(a):
    Sakramenty sam są?
    Tam są protestanci. A oni mają z tym od dawna problemy, co jest chyba powszechnie wiadome. Takie ich kalectwo i można tylko współczuć. Gorzej gdy na filmie katolik, który ma w swoim Kościele sakramenty i który wie, że czeka go gilotyna, nawet nie bąknie, że chciałby się wyspowiadać.
  • image

    Przepraszam Kolegę, ale nie mogłem się powstrzymać. Big Lebowski to też jeden z moich ulubionych filmów. Ale to całkiem inna konkurencja.
  • edytowano August 2022
    Ten cały "For All Mankind" to jest gigantyczna manipulacja. Level 10. Podziękowałem po 4 odcinku. To jest, pod płaszczykiem sf, alternatywnego biegu wydarzeń, fałszowanie historii. Szybciutko twórcy przeszli z ciekawego przedstawienia faktycznych wydarzeń +, na świat gdzie to traktorzystki są główną osią wyścigu. Ba, zachowują się jak mężczyźni, nimi nie będąc. Klasyczne typy osobowości, klasyczne zachowania, charakterystyczne dla mężczyzn, osadzone w personach posiadających cipki. No jasne, w latach '60 ...

    No nie. Takiego świata nie było i nie będzie. Jeżeli dzisiejsi twórcy uważają mnie za idiotę to ich prawo. Ale moje jest takie, żeby powiedzieć im pa pa. Zdecydowanie nie polecam. Ani serialu, ani kanału.
  • Ale dziękuję za polecenie, bo serial "For All Mankind"" spełnia obiektywne kryteria polecalności. Nie dziwie się, że wielu osobom ta produkcja się podoba. No niestety, w moim przypadku zawiera elementy nieakceptowalne. Może przesadzam, może nie, tak mam.
  • edytowano August 2022
    O co cho z tym „Big Lebowskim”? Bo on ma swój fanbase na dwójforumku nie mniejszy niż ten, który miało „Ukryte życie”, dopóki nie zostało zdemaskowane jako dzieło na poły satanistyczne. Teraz Kościół Malicka stracił już jednego członka. Teraz już się wstydzę, że je lubiłem, a wstydzę się nawet bardziej, bo lubiłem je i uważałem za całkiem katolickie – nawet nie chcę myśleć, jakie szanse na dostanie certyfikatu ortodoksyjności miałyby inne dzieła, które lubię.

    Dobra, ale wracając do Dude'a. Jest sobie gość w wypierdzianych gaciach i szlafroku, który raz siedzi w kręgielni, a raz szuka nowego dywanu, bo stary mu zaszczali chyba (już dokładnie nie pamiętam). Po wypowiedziach, również tych na drugim forumku, wnoszę, że upodobanie do dziełka braci Coenów może nie ma wymiaru konfesyjnego – chociaż powstało, a jakże, coś takiego jako dudeizm – ale wykracza poza spostrzeżenie „fajna komedia”. Co wam się w tym tak podoba? Postawa abnegata? Wywalone, pardon, jajca na wszystko? Wy przecież tacy nie jesteście. No chyba że to taki ewangeliczny wzór, tak jak to jest w tej quasi-religii dudeizmu, czyli że doskonałości chrys... tzn. dudeicznej osiągnąć się co prawda nie da, bo gdzie nam maluczkim do tego, ale jakoś dążyć do niej warto.

    No bo innego wytłumaczenia takiego lubienia nie widzę. Tu musi być motyw egzystencjalny, bo w to, że tak polubiliście „Big Lebowskiego” za pewną satyrę – nie pierwszą i nie ostatnią taką – i że delektujecie się intertekstualnością kina Coenów, ich nawiązaniami do amerykańskiej kultury i swoich wcześniejszych filmów, to nie uwierzę. Bez przesady.Tu musi chodzić o Dude'a. A może o autentyzm? Skoro jest to film o niczym, to wiadomo, że niczego nie udaje.

    @trep pewnie nie odpowie, bo wydaje się bliższy ewa... tzn. dudeicznej doskonałości i pewnie ma na to wywalone, ale @Tomek wydaje się bardziej przejmować tym, co się tutaj dzieje.
  • Big Lebowski to komedia o prawdziwych ludziach. Trochę przejaskrawione, ale tylko trochę. Jak pokazać ludzkie odpały tak żeby nie znudzić i nie zdenerwować ? O właśnie tak.
  • edytowano August 2022
    JORGE napisal(a):
    Big Lebowski to komedia o prawdziwych ludziach. Trochę przejaskrawione, ale tylko trochę. Jak pokazać ludzkie odpały tak żeby nie znudzić i nie zdenerwować ? O właśnie tak.
    I już? To wszystko? Pokazanie ludzkich odpałów sprawia, że niektórzy uznają ten film za jeden z najbardziej lubianych?
  • Ciągle gdzieś mi się o uszy ten tytuł obijał, więc w końcu, po latach, w przystępie nudy sobie ten film odpaliłem. Po ok. kwadransie oczekiwania na coś, co nie nadeszło, wzruszyłem obojętnie szarymi komórkami i poszedłem gdzie indziej.
  • Taki sobie. Momentami zabawny i to raczej do uśmiechu a nie do rechotu. Ponieważ takich komedii dziś nie ma, to na bezrybiu...
  • Rydygier napisal(a):
    Ciągle gdzieś mi się o uszy ten tytuł obijał, więc w końcu, po latach, w przystępie nudy sobie ten film odpaliłem. Po ok. kwadransie oczekiwania na coś, co nie nadeszło, wzruszyłem obojętnie szarymi komórkami i poszedłem gdzie indziej.
    A widzi kolega! A w „Ukrytym życiu”, co prawda dłuższym o godzinę, są przynajmniej ładne obrazki, no i znojna, ale godna praca w gospodarstwie, a tutaj siedzi gość w szlafroku i wypierdzianych gaciach i mruczy pod nosem. Jak mu się chce, bo czasami nawet tego mu się nie chce.
  • Motes napisal(a):
    JORGE napisal(a):
    Big Lebowski to komedia o prawdziwych ludziach. Trochę przejaskrawione, ale tylko trochę. Jak pokazać ludzkie odpały tak żeby nie znudzić i nie zdenerwować ? O właśnie tak.
    I już? To wszystko? Pokazanie ludzkich odpałów sprawia, że niektórzy uznają ten film za jeden z najbardziej lubianych?
    Tak, już. Świetnie to wszystko pokazane, zagrane i zebrane. A oglądał kolega Jackie Brown Tarantino ? Też bardzo dobrze się to oglądało, filmy różne, ale gdzieś podobne. Bardzo dobre pozycje.
  • Motes napisal(a):
    O co cho z tym „Big Lebowskim”? Bo on ma swój fanbase na dwójforumku nie mniejszy niż ten, który miało „Ukryte życie”, dopóki nie zostało zdemaskowane jako dzieło na poły satanistyczne. Teraz Kościół Malicka stracił już jednego członka. Teraz już się wstydzę, że je lubiłem, a wstydzę się nawet bardziej, bo lubiłem je i uważałem za całkiem katolickie – nawet nie chcę myśleć, jakie szanse na dostanie certyfikatu ortodoksyjności miałyby inne dzieła, które lubię.

    Dobra, ale wracając do Dude'a. Jest sobie gość w wypierdzianych gaciach i szlafroku, który raz siedzi w kręgielni, a raz szuka nowego dywanu, bo stary mu zaszczali chyba (już dokładnie nie pamiętam). Po wypowiedziach, również tych na drugim forumku, wnoszę, że upodobanie do dziełka braci Coenów może nie ma wymiaru konfesyjnego – chociaż powstało, a jakże, coś takiego jako dudeizm – ale wykracza poza spostrzeżenie „fajna komedia”. Co wam się w tym tak podoba? Postawa abnegata? Wywalone, pardon, jajca na wszystko? Wy przecież tacy nie jesteście. No chyba że to taki ewangeliczny wzór, tak jak to jest w tej quasi-religii dudeizmu, czyli że doskonałości chrys... tzn. dudeicznej osiągnąć się co prawda nie da, bo gdzie nam maluczkim do tego, ale jakoś dążyć do niej warto.

    No bo innego wytłumaczenia takiego lubienia nie widzę. Tu musi być motyw egzystencjalny, bo w to, że tak polubiliście „Big Lebowskiego” za pewną satyrę – nie pierwszą i nie ostatnią taką – i że delektujecie się intertekstualnością kina Coenów, ich nawiązaniami do amerykańskiej kultury i swoich wcześniejszych filmów, to nie uwierzę. Bez przesady.Tu musi chodzić o Dude'a. A może o autentyzm? Skoro jest to film o niczym, to wiadomo, że niczego nie udaje.

    @trep pewnie nie odpowie, bo wydaje się bliższy ewa... tzn. dudeicznej doskonałości i pewnie ma na to wywalone, ale @Tomek wydaje się bardziej przejmować tym, co się tutaj dzieje.
    Ja nie, ale Cons tak:
    https://www.tapatalk.com/groups/pismejker/viewtopic.php?p=167194#p167194
  • Wychodząc z kościoła, w jego kruchcie widziałem plakat zachęcający do udania się na nowy film Żążaka Anoda - o pożarze katedry Czarnej Pani. Iść, czy to szatańskie dzieło? Ktoś widział, coś słyszał?
  • O Żążaku jako reżyserze zdanie mam jak najlepsze.
  • edytowano August 2022
    Kręcił jednak masońskie Imię róży i promujący komunis film o sneiperach. Kochanka i 7 lat w Tybiecie też do koszernych zaliczyć nie można. Może choć nie udawały?
  • Odpuście
  • A jak kto lubi Lebowskiego, to jest podobny film - Inherent Vice.
  • Obejrzę. Ale wiesz jak to jest z podobnymi filmami. Pojawia się jakiś wybitny film a reszta jest tylko "podobna".
  • dasie
  • trep napisal(a):
    Ja nie, ale Cons tak:
    https://www.tapatalk.com/groups/pismejker/viewtopic.php?p=167194#p167194
    Nie rozumiem i chyba już tak zostanie. Gagi i gra aktorska, nie dudeizm? Pozostaję podejrzliwy, ale niech będzie.
    JORGE napisal(a):
    A oglądał kolega Jackie Brown Tarantino ? Też bardzo dobrze się to oglądało, filmy różne, ale gdzieś podobne. Bardzo dobre pozycje.
    Oglądałem. Był to jeden z najnudniejszych filmów, jakie widziałem w swoim życiu. Może dlatego, że bohaterowie często otwierają paszczę – jak to u Tarantino – a ja nie nadążyłem za intrygą, tzn. może właśnie przez to częste otwieranie paszczy nie mogłem się uchwycić wątku. Bo gość kręcił filmy, gdzie dużo się otwiera paszczę, ale to jest takie otwieranie paszczy dla otwierania paszczy, historia to jakieś tło – ma być dowcipnie. Kręcił też takie, gdzie co prawda nie ma dużo otwierania paszczy, ale historia to nadal zarys, chodzi tam o efektowne odcinanie kończyn na przykład. Łatwo. No a tutaj jednak jest jakaś intryga, jakaś historia, a gadania dużo. No nie nadążyłem, co zrobić? Chyba ociężałość umysłowa, bo inni nadążają. W końcu to nadal tylko Tarantino. Ktoś tam kogoś chciał oszukać, a właściwie każdy każdego. Ale nie wiem, o co kaman dokładnie. Kiedyś oglądałem taki film klasy B Mario Bavy pt. „Krwawy obóz”. Na Filmwebie możemy przeczytać: „Nad jezioro przyjeżdża czwórka nastolatków. Jeden z nich znajduje ukryte przy pomoście zwłoki”. Ta wzmianka i tytuł dawały nadzieję, że jakiś wariat z piłą łańcuchową będzie ganiał tę młodzież wokół jeziora, ale to niestety nieprawda. Myślałem, że będzie prosto i przyjemnie – smaczna i pożywna strawa, cytując jednego z forumowiczów – a tymczasem tych nastolatków nie było już po jakichś 20 minutach, a potem zginęło jeszcze z pięćdziesiąt osób. Do dzisiaj nie wiem, kto tam kogo zabijał i po co. Chyba każdy każdego. No i z tą „Jackie Brown” mam podobnie. Tyle że w przypadku tego filmu od pierwszej sceny wiedziałem, że nie będzie przyjemnie; że będę się męczył. Nawet ładnych obrazków, które lubię, nie było; jakiegoś widoku na dolinę we mgle czy coś, są niby te gołe podeszwy – jak to u Tarantino – jednej bohaterki, ale przecież nie skompensuję sobie tym ponad dwuipółgodzinnego filmu.
  • edytowano August 2022
    Należę do fanek "Big Lebovski'ego", ten film wciąga od pierwszej sceny, gdy Koleś pojawia się w supermarkecie, w gaciach i szlafroku :-D, po czym wypisuje czek na 60 centów. Super dialogi, super postacie, super aktorzy. Lubię czarny humor, z podobnego powodu polubiłam "Pulp fiction".

    PS. Zabieram się za "Inherent vice", dzięki za polecankę.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.