Przemko napisal(a): Obawiam się główny aktor wcale nie gra, on inaczej nie potrafi. A serial rzeczywiście świetny. Wyreżyserowany przez młodego człowieka, co pokazuje że nie jest prawdą że Polacy nie umieją robić filmów.
Daj pan spokój. Jeśli 40-milionowy naród potrafi zrobić jeden dobry film przez 30 lat, to on nie jest marny w robieniu filmów. On jest katastrofalnie rozpaczliwy. Już więcej dobrych estońskich filmów widziałem.
Jeszcze parę było, Psy, Angelus, Zmruż oczy, problem jest systemowy raczej.
No przecież wiadomo: Żyliśmy w czasach, w których Adam Michnik wybornie znał się na poezji. To cytat z Marcina Świetlickiego, jeśli jakiemuś analfabecie przyjdzie do głowy tu zajrzeć, by wiedział.
Michnik i jego kamaryla sprasowali polską kulturę. Wyszydzili to co wartościowe, promowali gówno, jak kto się przypadkiem nie dostosował, to niszczyli człowieka (choćby Herberta). I to jest to najgorsze, co ten diabeł w ludzkiej skórze uczynił, popieranie komunistów to przy tym pryszczyk.
W Polsce umarła twórczość, bo musieliśmy (chcieliśmy koniecznie) zmienić duszę. Ze wschodniej na zachodnią, cokolwiek by to miało w naszym rozumieniu znaczyć. Tyle, że nie pozbyliśmy się tej pierwszej i nie daliśmy radę wejść w buty zachodnie. Ale efekt starań dał w sumie to co miało być celem tych zmian - zamożność, wygodne życie, kaskę.
Jeżeli celem są pieniądze to zdeterminowani ludzie, grypy ludzkie je osiągną. Razem z pustką, którą one niosą. Teraz czas na prawdziwe cele, pytanie czy będziemy je sobie w stanie wyznaczyć ? I czy historia nam da czas, bo póki co nam sama wyznacza (i dzięki Bogu, że tą kaskę mamy).
Pani_Łyżeczka napisal(a): W Ślepnąc Od Świateł główny bohater zagrany jest genialnie. Zachowuje kamienna twarz, gra ascetycznie wręcz co ostro kontrastuje z przesterowaną akademicko grą reszty, taki Więckiewicz gra wręcz barokowo wibruje jak fasada kościoła Bonifratrów w Krakowie. Nożynski jest zimny, stoicki, powściągliwy niejako w opozycji do świata ćpunów, którego chaos jeszcze podbijaja rozedrgane ujęcia. Jak tak szukam sobie w głowie to chyba Alain Delon miał taki styl gry. Grał doskonale panowanie nad emocjami.
To prawda, dlatego uważam że jak na amatora, to piątka z plusem. Natomiast jak napisałem - czasem widać że to nie aktor, właśnie jak się odzywa. Żaden to zresztą z mojej strony zarzut - gdybym nie wiedział, pewnie bym nawet nie zauważył.
Przemko napisal(a): Obawiam się główny aktor wcale nie gra, on inaczej nie potrafi.
Być może jest jak Koterski - który jak sam twierdził, on nie gra, tylko jest sobą przed kamerą. Może, ale nadal przy dobrej obsadzie - to się sprawdza. Dla odmiany taka Janda, ponoć uznana aktorka, jak dla mnie zawsze gra to samo, czyli siebie samą.
Smok_Eustachy napisal(a): Film o Relidze był super.
Oj, filmów polskich super po 90tym było znacznie więcej. O Długu pewnie żeśmy trochę zapomnieli, ale jak dla mnie u Krauzego szczytem był Plac Zbawiciela - dramat niemal doskonały w każdym calu. Mój Nikifor też był znakomity - nawiasem mówiąc przykład na artystyczne, celowe i właściwe wykorzystanie niewyraźnego gadania. A Krystyna Feldman powinna za tą rolę Oskara dostać, a Krauze za genialny pomysł obsadzenia jej w tej roli.
Film o Ryśku Riedlu - też bardzo dobry, ciężko się tam czegoś czepić.
los napisal(a): Daj pan spokój. Jeśli 40-milionowy naród potrafi zrobić jeden dobry film przez 30 lat, to on nie jest marny w robieniu filmów. On jest katastrofalnie rozpaczliwy.
Na szczęście powyższe nas nie dotyczy - bo nie tu leży problem że nie umiemy. Problem leży tu:
JORGE napisal(a): W Polsce umarła twórczość, bo musieliśmy (chcieliśmy koniecznie) zmienić duszę. Ze wschodniej na zachodnią, cokolwiek by to miało w naszym rozumieniu znaczyć. Tyle, że nie pozbyliśmy się tej pierwszej i nie daliśmy radę wejść w buty zachodnie.
Oprócz powyższego był jeszcze jeden problem - "kto to kupi". Zaczął się liczyć rachunek ekonomiczny. Krauze po Długu sam wspominał, że kręcąc "Gry uliczne" (nawiasem mówiąc: przykład dobrego tematu zabitego takim sobie filmem) - miał w głowie pytanie "a kto to kupi", "jak film się zwróci" itp. Dlatego wplótł zupełnie bezsensowne z punktu widzenia fabuły komercyjne wstawki z gołymi dupami, żeby było co w trailerze pokazać - a gdy kręcił Dług, producentem był Juliusz Machulski, który powiedział mu - o kasę i zwrot z inwestycji się nie martw, rób film tak jak chcesz od początku do końca. I wyszedł jeden z najlepszych filmów lat 90tych w polskim kinie.
A widzieliście Potop Redivivus, czyli odnowioną taśmę?
Z jednej strony ujawnia zdumionym oczom to, co zawsze ginęło w pomroczności starej taśmy (głównie detale tła), i to w full HD, z drugiej - żal paru scen, które wycięto. Nie pomne już dokładnie, których, pamiętam, że było żal.
Widziałem, ale właśnie kompletnie nie rozumiem tej mody na wycinanie scen przy odnawianiu. To samo zrobiono w "Ziemi Obiecane" (a konkretnie sam Wajda). Po co? Na co? A owszem, Potop inaczej się ogląda, bo tam akurat operowanie kontrastem w wielu miejscach było fatalne - np jasne niebo skutecznie "zagłuszało" bohaterów nawet, nie mówiąc o detalach, którzy zlewali się z lasem/pagórkiem na dole ekranu.
trep napisal(a): Ziemi obiecanej nie lubię, gdyż znacząco odbiega od oryginału w ogólnym przesłaniu i przedstawieniu realiów.
Serial jest dużo lepszy, film po prostu pocięli za bardzo.
No właśnie, stąd nie bardzo rozumiem ludzi programowo nie oglądających seriali, no bo jak sensownie jakąkolwiek długą, wielowatkową powieść upchnąć w dwugodzinnym filmie?
Długa, wielowatkowa ale spójna i posiadająca zakończenie opowieść nazywa się miniserialem. Serial to rozłażąca się historyjka, która może mieć i tysiąc odcinków, którą piszą niekiedy setki scenarzystów: Bold and Beautiful, Dynasty, Dallas, te klimaty.
"Ziemia obiecana" Wajdy jest filmem wybitnym, z wyjątkiem nachalnych ideologicznych doklejek o martyrologii proletaryatu, odstających od całości zwłaszcza w zakończeniu, podczas gdy u Reymonta zakończenie jest spiżowo ponadczasowe i pokazuje Borowieckiego jako człowieka przegranego, który stał się zakładnikiem czy nawet niewolnikiem własnego sukcesu. Wątek Trawińskiego też "przedramatyzowany".
los napisal(a): Długa, wielowatkowa ale spójna i posiadająca zakończenie opowieść nazywa się miniserialem. Serial to rozłażąca się historyjka, która może mieć i tysiąc odcinków, którą piszą niekiedy setki scenarzystów: Bold and Beautiful, Dynasty, Dallas, te klimaty.
Czyli wszystkie z sezonami są takie sobie? Bo jest chyba zasada, że jak się pierwsza seria nie sprzedaje, to drugiej się nie kręci. Zacznę oglądać i skończę w 1/4.
los napisal(a): Długa, wielowatkowa ale spójna i posiadająca zakończenie opowieść nazywa się miniserialem. Serial to rozłażąca się historyjka, która może mieć i tysiąc odcinków, którą piszą niekiedy setki scenarzystów: Bold and Beautiful, Dynasty, Dallas, te klimaty.
Z miniseriali to jeszcze dobry był Małopole czyli świat Kolskiego z Majchrzakiem. Zdjęcia, muzyka, scenariusz, klimat polskiej wioski lat 90tych. Jest na tubce jak kto nie oglądał.
trep napisal(a): Czyli wszystkie z sezonami są takie sobie? Bo jest chyba zasada, że jak się pierwsza seria nie sprzedaje, to drugiej się nie kręci. Zacznę oglądać i skończę w 1/4.
To zależy. Tu zdarzają się wyjątki - takie jak Babylon 5, z fabułą zaplanowaną zawczasu. Jednak większość nie opartych na materiale źródłowym to oczywiście produkcyjniaki / procedurale, tworzone na bieżąco, czasem z jakimiś całosezonowymi wątkami. Wszystko zależy od tego, jak sprawni są scenarzyści i cierpliwy producent / dystrybutor.
Skoro już jesteśmy przy rzeczach nie opartych na materiale źródłowym - już 1 września zobaczymy, jak postępaki z Amazona potraktowały bohaterów Tolkiena.
A teraz jest trend na seriale oparte o materiały źródłowe. Różne VODy czynią próby powtórzenia sukcesu Gry o Tron. Dziwnie słabe próby jak dotąd. Tzn. można by sądzić, iż ktokolwiek ładuje w to miliony, rzetelnie zdefiniuje powody tamtego sukcesu i pójdzie podobnym tropem. A jednak jakoś nie.
Rydygier napisal(a): A teraz jest trend na seriale oparte o materiały źródłowe. Różne VODy czynią próby powtórzenia sukcesu Gry o Tron. Dziwnie słabe próby jak dotąd. Tzn. można by sądzić, iż ktokolwiek ładuje w to miliony, rzetelnie zdefiniuje powody tamtego sukcesu i pójdzie podobnym tropem. A jednak jakoś nie.
Postawa Amazonu była zresztą wroga od początku. Elfowie są długowłosi i białoskórzy? Zrobimy z nich Muzinów ostrzyżonych na jeża i żryjcie gruz, incele.
Reakcja fanów Tolkiena na ten serial to będzie coś, czego popkultura jeszcze nie oglądała. Tym razem lewusy zadarły z niewłaściwym Profesorem.
Pro forma, zadebiutował już "Ród smoka", czyli prequel "Gry o tron". JORGE pewnie się spodoba, bo zrobiony z rozmachem, więc przynajmniej widowisko jak trzeba. Ja nie potrafię - bo widzieliśmy, jak dziadowsko kończy się ta historia.
JORGE napisal(a): Ale dziękuję za polecenie, bo serial "For All Mankind"" spełnia obiektywne kryteria polecalności. Nie dziwie się, że wielu osobom ta produkcja się podoba. No niestety, w moim przypadku zawiera elementy nieakceptowalne. Może przesadzam, może nie, tak mam.
Cały czas polecam te inne miniseriale na Apple TV. Teraz można dołączyć Five Days at Memorial. Większość oparta na faktach. Trochę przypominają kino z dawnych czasów, opowiadają ciekawe historie w bardzo sprawny sposób.
bo widzieliśmy, jak dziadowsko kończy się ta historia.
Zauważyłem, że wiele osób sarka, acz nie zgłębiałem zbytnio powodu. Zakończenie jak zakończenie. Prequel kiedyś raczej obejrzę, nie spodziewam się wiele.
Apple TV
O, ci z kolei próbują sił w ekranizacji "Fundacji" Asimova.
Komentarz
Michnik i jego kamaryla sprasowali polską kulturę. Wyszydzili to co wartościowe, promowali gówno, jak kto się przypadkiem nie dostosował, to niszczyli człowieka (choćby Herberta). I to jest to najgorsze, co ten diabeł w ludzkiej skórze uczynił, popieranie komunistów to przy tym pryszczyk.
Jeżeli celem są pieniądze to zdeterminowani ludzie, grypy ludzkie je osiągną. Razem z pustką, którą one niosą. Teraz czas na prawdziwe cele, pytanie czy będziemy je sobie w stanie wyznaczyć ? I czy historia nam da czas, bo póki co nam sama wyznacza (i dzięki Bogu, że tą kaskę mamy).
Film o Ryśku Riedlu - też bardzo dobry, ciężko się tam czegoś czepić. Na szczęście powyższe nas nie dotyczy - bo nie tu leży problem że nie umiemy. Problem leży tu: Oprócz powyższego był jeszcze jeden problem - "kto to kupi". Zaczął się liczyć rachunek ekonomiczny.
Krauze po Długu sam wspominał, że kręcąc "Gry uliczne" (nawiasem mówiąc: przykład dobrego tematu zabitego takim sobie filmem) - miał w głowie pytanie "a kto to kupi", "jak film się zwróci" itp. Dlatego wplótł zupełnie bezsensowne z punktu widzenia fabuły komercyjne wstawki z gołymi dupami, żeby było co w trailerze pokazać - a gdy kręcił Dług, producentem był Juliusz Machulski, który powiedział mu - o kasę i zwrot z inwestycji się nie martw, rób film tak jak chcesz od początku do końca. I wyszedł jeden z najlepszych filmów lat 90tych w polskim kinie.
To samo zrobiono w "Ziemi Obiecane" (a konkretnie sam Wajda). Po co? Na co?
A owszem, Potop inaczej się ogląda, bo tam akurat operowanie kontrastem w wielu miejscach było fatalne - np jasne niebo skutecznie "zagłuszało" bohaterów nawet, nie mówiąc o detalach, którzy zlewali się z lasem/pagórkiem na dole ekranu.
Moje ulubione (już pewnie pisałem) to Lonesome Dove, Duma i uprzedzenie, Jezus z Nazaretu. Ale miniserial ja traktuję jako długi film.
Serial powstaje i jak będzie się dobrze sprzedawał, to będą dokręcać durne odcinki na podstawie dopisanych durnych scenariuszy.
I dokładnie jak pisze W_N: dlatego nie lubię ekranizacji ZO.
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Shtisel
Skoro już jesteśmy przy rzeczach nie opartych na materiale źródłowym - już 1 września zobaczymy, jak postępaki z Amazona potraktowały bohaterów Tolkiena.
Reakcja fanów Tolkiena na ten serial to będzie coś, czego popkultura jeszcze nie oglądała. Tym razem lewusy zadarły z niewłaściwym Profesorem.
Większość oparta na faktach. Trochę przypominają kino z dawnych czasów, opowiadają ciekawe historie w bardzo sprawny sposób.