A zobaczyłem dziś jakiś rimejk Dr Who, pierwszy odicnek, na BBC, o jak fajnie, pomyślałem, bo jakoś mnie ten serial ominął. Ale dziwne jakieś tłumaczenie tytułu odcinka - Potęga doktor. Jaki jaj jestem durny, nie złapałem ...
Nie oglądałem, ale kojarzę że to najdłuższy serial SF w historii z wieloma odtwórcami głównej roli. Babiczka po raz pierwszy, ale mam dobrą wiadomość - kolejny będzie czarny.
Dawno temu obejrzałem parę odcinków, ale tak niechronologicznie, trochę łapałem o co biega, trochę nie. Zdrowo odpięty ten serial mi się wydał, z bardzo specyficznym klimatem. Postanowiłem, że kiedyś wrócę. Warto ?
JORGE napisal(a): Dawno temu obejrzałem parę odcinków, ale tak niechronologicznie, trochę łapałem o co biega, trochę nie. Zdrowo odpięty ten serial mi się wydał, z bardzo specyficznym klimatem. Postanowiłem, że kiedyś wrócę. Warto ?
Jak dla mnie warto, no ale ja to ja. Całość klasycznego, a reboot do początków Capaldiego, do chwili gdy Clara zaczęła dominować serial. Od tamtego czasu BBC zjeżdża po równi pochyłej, choć nawet jeszcze odcinki z Bill miewają przebłyski (nieliczne).
Samo pożegnanie Dwunastego Doktora - poruszające. Ale już za chwilę pojawiło się to straszne babsko...
Jak dla mnie warto, no ale ja to ja. Całość klasycznego, a reboot do początków Capaldiego, do chwili gdy Clara zaczęła dominować serial. Od tamtego czasu BBC zjeżdża po równi pochyłej, choć nawet jeszcze odcinki z Bill miewają przebłyski (nieliczne).
Samo pożegnanie Dwunastego Doktora - poruszające. Ale już za chwilę pojawiło się to straszne babsko...
Jako miłośnik trailerów i wycinków z różnych filmoz, polecę tę oto krótką scenkę z filmu o drze Hu Jaobangu:
A korzystając z okazji, polecę jeszcze scenkę z "Siedmiu sajkopatów":
Dla porządku dodam, że polecam jedynie tę scenkę, a nie cały film. Gdyż scenka jest absolutnie genialna, a zaś film obejrzałem przy nadziei, że będzie kongenialny. No niestety nie był.
Otóż, mój śp. Ojciec szczerze nie znosił "grania twarzą", czyli zbliżeń na oblicze w cwelu okazania malujących się na niem emocji. "Łojezu, cięgiem tylko gra twarzą, tfu!" -- typowa recenzja filmu polskiego.
Otóż dany klip, a moc jego niezrównana, zasadza się właśnie na grze twarzą. I aktorzy, co najmniej dwóch, udźwignęli to. Byli w stanie okazać jedynie oczętami swemi i drobnymi ruchami mięśni, jakie to uczucia targają nimi. I udało się to, i piękny to klip jest.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): I jeszcze do scenki z dra Hu Jaobanga.
Otóż, mój śp. Ojciec szczerze nie znosił "grania twarzą", czyli zbliżeń na oblicze w cwelu okazania malujących się na niem emocji. "Łojezu, cięgiem tylko gra twarzą, tfu!" -- typowa recenzja filmu polskiego.
Otóż dany klip, a moc jego niezrównana, zasadza się właśnie na grze twarzą. I aktorzy, co najmniej dwóch, udźwignęli to. Byli w stanie okazać jedynie oczętami swemi i drobnymi ruchami mięśni, jakie to uczucia targają nimi. I udało się to, i piękny to klip jest.
Chyba najbardziej wzruszajaca scena w całym NuWho. Po wszystkim zanabyłem nawet etuja na smarkfon z TARDISą namalowaną przez Furgonetkę Gogola.
Komentarz
Trudniej będzie pyskować, ech.
Oto latający słój, który mówi.
- Jak ci leci, słoju?
- Jak się nachylę!
Oczywiście Dr Who jest kobietą. Podziękowałem.
Samo pożegnanie Dwunastego Doktora - poruszające. Ale już za chwilę pojawiło się to straszne babsko...
Tennant powrócił. Chwilo trwaj!
A korzystając z okazji, polecę jeszcze scenkę z "Siedmiu sajkopatów":
Dla porządku dodam, że polecam jedynie tę scenkę, a nie cały film. Gdyż scenka jest absolutnie genialna, a zaś film obejrzałem przy nadziei, że będzie kongenialny. No niestety nie był.
Otóż, mój śp. Ojciec szczerze nie znosił "grania twarzą", czyli zbliżeń na oblicze w cwelu okazania malujących się na niem emocji. "Łojezu, cięgiem tylko gra twarzą, tfu!" -- typowa recenzja filmu polskiego.
Otóż dany klip, a moc jego niezrównana, zasadza się właśnie na grze twarzą. I aktorzy, co najmniej dwóch, udźwignęli to. Byli w stanie okazać jedynie oczętami swemi i drobnymi ruchami mięśni, jakie to uczucia targają nimi. I udało się to, i piękny to klip jest.
No, chyba jednak się nie skuszę. Trzeba być wiernym zasadą.