Stacje Orlenu rozwaliły system. Np. takie Szkopy mogą nam zazdraszać. Ale czy spożywka ? Korwinistyczny chip mi mówi, że państwowe zarządzanie nie nadąży za tak dynamiczną branżą. Z drugiej strony, patrząc jak są zorganizowane takie właśnie Orleny do mózgu nadchodzi jasność, a właściwie dlaczego nie !
Mie od razu wybił czip korwinoski, ale ciekawie poruszył kol. Jorge na sąsiednim forum. Otóż mianowicie, wprowadzi to jakiś strychulec, w sensie ustalenia jakiegoś racjonalnego poziomu cen, który będzie obdżektywnie racjonalny, a nie tylko badylarsko racjonalny.
"(...) wiceminister Horała przyznał, że jest pomysł stworzenia na rynku spożywczym podmiotu, który płaciłby uczciwe ceny rolnikom i oferował nieprzesadnie wygórowane ceny polskim konsumentom." Aha, czyli konsumenci powinni się spodziewać cen wygórowanych (no, może nieprzesadnie). Wróżę duży sukces biznesowy. Szkoda tylko tych miliardów z naszych podatków, wywalonych w błoto i do kieszeni partyjnych działaczy, którzy teraz pójdą "sprawdzić się w biznesie". Bo taki Hieronim Marcinkowski się tym nie przejmie, żadna konkurencja...
JPSz napisal(a): "(...) wiceminister Horała przyznał, że jest pomysł stworzenia na rynku spożywczym podmiotu, który płaciłby uczciwe ceny rolnikom i oferował nieprzesadnie wygórowane ceny polskim konsumentom." Aha, czyli konsumenci powinni się spodziewać cen wygórowanych (no, może nieprzesadnie). Wróżę duży sukces biznesowy. Szkoda tylko tych miliardów z naszych podatków, wywalonych w błoto i do kieszeni partyjnych działaczy, którzy teraz pójdą "sprawdzić się w biznesie". Bo taki Hieronim Marcinkowski się tym nie przejmie, żadna konkurencja...
JPSz napisal(a): "(...) wiceminister Horała przyznał, że jest pomysł stworzenia na rynku spożywczym podmiotu, który płaciłby uczciwe ceny rolnikom i oferował nieprzesadnie wygórowane ceny polskim konsumentom." Aha, czyli konsumenci powinni się spodziewać cen wygórowanych (no, może nieprzesadnie). Wróżę duży sukces biznesowy. Szkoda tylko tych miliardów z naszych podatków, wywalonych w błoto i do kieszeni partyjnych działaczy, którzy teraz pójdą "sprawdzić się w biznesie". Bo taki Hieronim Marcinkowski się tym nie przejmie, żadna konkurencja...
No i tu jest problem kolego, że zmieniła się rzeczywistość biznesowa. Bo ok, powiedzmy, że państwo jako podmiot organizujący firmę typu wielkiego molocha, w jednym miejscu, może stworzyć potworka źle zarządzanego. Ale państwo jako np. franczyzodawca, albo kopiujący małe placówki ? Orleny są dopięte na ostatni guzik, lepiej zorganizowane i zarządzana niż wszystkie zachodnie koncerny (pytanie kolejne, czy aby na pewno jest różnica w zarządzaniu między "prywatnym" koncernem zachodnim a firmą państwową ?) nie mówiąc już o stacjach prywatnych, które są lata świetlne za (ciekawe, że mały biznes nie jest w stanie wypracować własnych standardów, prawda ?). Dlaczego to ma nie wypalić przy spożywce ?
Ale w kwestii zmiany biznesu. Otóż, inicjatywa prywatna miała przewagę, kiedy działalność gospodarcza ogólnie opierała się na spontaniczności, szybkich działaniach, pilnowaniu ręką prowadzoną przez głowę, której zależy. Ale, jeżeli teraz nawet małe sklepy spożywcze oparte są na procedurach, standardach, powtarzalnych systemach, to prywatne sprytne handele nie da rady. Wielki plus mikroprzedsiębiorcy idzie w pizdu, śmieszy archaicznością. Co ciekawe, opisałem tutaj walkę małego sklepiku z Żabką, świetny przykład na bezcelowość i archaiczność prowadzenia mkrointeresiku.
A więc proszę państwa, całe to pierdolenie państwowe złe, państwowe złe i niewydajne, w obecnej gospodarce rynkowej (jeszcze raz podkreślam - rynkowej) należy odłożyć do lamusa. Zarządzanie się zmieniło, pomysły na biznesy się zmieniły, państwo może sobie poradzić lepiej niż pan Kazio ogarnięty (bo to żadne ogarnięcie, to wieczna improwizacja) czy duże koncerny.
Z tą franczyzą państwową to mnie dosłownie oświeciło ! To by było idealne połączenie, potencjału franczyzodawcy, właściwie nieograniczonego (stabilność, kapitał, możliwości zakupowe, transport itd.) z elastycznością franczyzobiorcy, który zadba żeby wszystko u niego w sklepie śmigało, nawet jak procedura zawiedzie. Przecież tak można zbudować interes zawojujący światowy rynek !
Teresa napisal(a): A po co tworzyć podmiot państwowy w branży, w której doskonale radzą sobie przedsiębiorcy prywatni?
Bo sobie radzą słabo i nie dają rady z koncernami zachodnimi. Prywatny, mały handel nie ma sensu. Średni i duży, poprzez gigantyczne dysproporcje kapitałowe (których nie nadgonimy zbyt szybko) zawsze pójdzie w obce ręce.
Kapitał ma narodowość. Jaki szok ! A teraz walka będzie podkręcona jeszcze bardziej. Naszą szansa jest państwo, bo przez ostatnie 200 lat byliśmy w czarnej dupie i nie nadrobimy. A zegar tyka.
JORGE napisal(a): czy aby na pewno jest różnica w zarządzaniu między "prywatnym" koncernem zachodnim a firmą państwową?
Jest i to jest ta sama różnica, o której mówi Mikke, choć może nie w taki sposób, jak opowiada.
Po pierwsze - wielki koncern nie widzi właściciela, zgoda, więc niby może być obojętne, czy jest "państwowy" czy "prywatny." W uszach, bo taka państwowość i prywatność są inne niż Mikke to sobie wyoboraża.
Ale - w "prywatnym" rządzą akcjonariusze albo menadżerowie, w "państwowym" politycy. Akcjonariusz jest akcjonariuszem póki akcji nie sprzeda, polityk rządzi, póki jest u władzy czyli najczęściej cztery lata.
Niedawny przykład - państwowy bank wymienia dobrego prezesa na panią polityczkę, bo ten łup akurat był potrzebny w jakiś targach. Takie targi też się zdarzają w "prywatnych" firmach ale tam zupełnie niekompetentny menadżer jest jednak rzadkością.
JORGE napisal(a): czy aby na pewno jest różnica w zarządzaniu między "prywatnym" koncernem zachodnim a firmą państwową?
Jest i to jest ta sama różnica, o której mówi Mikke, choć może nie w taki sposób, jak opowiada.
Po pierwsze - wielki koncern nie widzi właściciela, zgoda, więc niby może być obojętne, czy jest "państwowy" czy "prywatny." W uszach, bo taka państwowość i prywatność są inne niż Mikke to sobie wyoboraża.
Ale - w "prywatnym" rządzą akcjonariusze albo menadżerowie, w "państwowym" politycy. Akcjonariusz jest akcjonariuszem póki akcji nie sprzeda, polityk rządzi, póki jest u władzy czyli najczęściej cztery lata.
Niedawny przykład - państwowy bank wymienia dobrego prezesa na panią polityczkę, bo ten łup akurat był potrzebny w jakiś targach. Takie targi też się zdarzają w "prywatnych" firmach ale tam zupełnie niekompetentny menadżer jest jednak rzadkością.
No dobra, ale z tego co widzę, niektóre państwowe firmy są tak skonstruowane, że toczą się w niezmienionej formie pomimo wymian prezesów i zarządów. I na czym polega sukces Orlenu ? Bo ok, państwowy monopolista powinien żywić się głownie profitami z dominującej pozycji. A Orlen wygrywa też w segmencie stacji, bo ma je najlepsze.
Nie da się ukryć, że największymi minusem i przeszkodą dla firm państwowych są niejasne kryteria zatrudniania ludzi i oceny ich pracy. Dlatego są utrzymywani pracownicy, którzy nie są wartością dodaną dla firmy, co w dobrze zarządzanej strukturze by zostało szybko wyłapane i wyeliminowane.
Myślę że liczba bullshit jobs w firmach prywatnych nie jest proporcjonalnie nizsza niż w firmach państwowych. Tak przynajmniej uczy doświadczenie. W korporacjach są całe tabuny pracowników nie wnoszących nic. W firmach rodzinnych natomiast kadra dyrektorska to po prostu banda darmozjadów zatrudnionych po rodzinie.
Pracowałem u prywaciarza (firma ponad 100 pracowników). Pasierb prezesa, ćpun i człowiek o horyzontach polnej myszy jednego dnia awansował że stanowiska tragarza na dyrektora finansowego. To był moment kiedy zdecydowałem przejść do korpo. Tu też są absurdy ale chociaż starają się zachować pozory.
Każdy rodzaj przedsiębiorstwa ma swoje patologie. Z poziomu kadry technicznej absurdy są takiej samej klasy, tylko sztafaż się zmienia. Sarmata, czy to była pewna duża firma farmaceutyczna? ;)
Wicie, to nie jest tak, że państwo postawi sobie sklep, później drugi, trzeci... Państwo kupi sobie udziały większościowe w jakiejś upadającej spółce, zmieni kadrę zarządzającą i zwiększy płynność spółki. I jeżeli ten twór będzie sobie konkurować na rynku i będzie do tego rentowny, no to chyba ok. Z tym że ja wątpię, że to będzie rentowne.
Brakuje Randolpha. Zjechałby ten pomysł z góry na dół...
Miałam dosłownie pod domem społemowski sklepik spożywczo- gospodarczy. Wszystkie podstawowe produkty tam były i świeże pieczywo od 6 rano. I było piwo oraz alkohole, na którym sklepik najlepiej zarabiał. Okazał się nierentowny i go zamkli. Przez dwa miesiące wisiała kartka, że poszukują ajenta do prowadzenia sklepu, nikt się nie zgłosił. Na osiedlu został maciupki, prywatny sklepik spożywczy świetnie zaopatrzony i prosperuje nieźle. W centrum miasteczka też są dwa prywatne sklepiki z identycznym asortymentem i też dobrze przędą mimo trzech supermarketów, bo wiadomo, że u Jasia są najlepsze kartofle, a u państwa K. - największy wybór pieczywa, ciast i ciasteczek od Oskroby, a tego nie mają supermarkety.
JPSz napisal(a): "(...) wiceminister Horała przyznał, że jest pomysł stworzenia na rynku spożywczym podmiotu, który płaciłby uczciwe ceny rolnikom i oferował nieprzesadnie wygórowane ceny polskim konsumentom." Aha, czyli konsumenci powinni się spodziewać cen wygórowanych (no, może nieprzesadnie). Wróżę duży sukces biznesowy. Szkoda tylko tych miliardów z naszych podatków, wywalonych w błoto i do kieszeni partyjnych działaczy, którzy teraz pójdą "sprawdzić się w biznesie". Bo taki Hieronim Marcinkowski się tym nie przejmie, żadna konkurencja...
Nie. Pełno w gaciach z okazji takich pomysłów może mieć najwyżej branża pośredników w łańcuchu dostaw spożywki (szczególnie tej sezonowej, łatwo psującej, itp.). Na ogarnięciu tego patologicznego badylarstwa jakąś państwową konkurencją skorzystaliby konsumenci. Bez wiedzy insajderskiej, a jedynie z okolicznych przygód producentów widać, że jest niemały margines spowodowany prymitywną spekulacją.
Nie wspominając o konkurencji dla wiodących molochów dyktujących warunki na odcinku dużych zamówień.
W Częstochowie nieźle prosperują sklepy PSS Społem (spółdzielcze), niektóre naprawdę malutkie, ale świetnie zaopatrzone. Warzywa czy pieczywo dużo lepsze niż w marketach.
PSS to też sieć ze scentralizowanymi zakupami. Nie me jednak jednego PSS w Polsce - różne lokalne - chyba wojewódzkie zachowały prawa do nazwy. O ile pamiętam największy został na Podlasiu.
Wiceminister Artur Soboń w PolskeRadio24: https://polskieradio24.pl/130/5819/Artykul/2523074,Wiemy-jak-wazne-jest-bezpieczenstwo-zywnosciowe-Sobon-o-polskim-holdingu-spozywczym Dopytywany o powołanie do życia nowej marki wspomagającej handel produktami spożywczymi zauważył, że "to dziś niewykonalne". - Jeśli mamy rozmawiać o obecności zaangażowania państwowego, to tylko poprzez akwizycję z rynku, a nie poprzez organiczną budowę nowego podmiotu - powiedział Artur Soboń. Temat państwowej sieci handlowej pobrzęczał sobie trochę i znika jak komar.
Mam wrażenie, że co jakiś czas, a nawet częściej, każda władza sądzi jakiś bezpieczny temat, żeby społeczeństwo se pogadało. Taka stara Trójka i Jarocin
To gadanie teraz ma na celu wysondowanie, albo już przygotowanie, przejęć firm prywatnych zagrożonych bankructwem przez coronavirusa a ważnych i możliwych do uratowania przez państwo tj bezpośrednio z budżetu, z PFR czy spółek Skarbu Państwa albo przez państwowe banki. Tak więc nie jest to gadanie mające na celu upuszczenie powietrza - emocji tylko wręcz przeciwnie. I to jest całkiem rozsądne.
christoph napisal(a): Ale Dino jest swojskie, wielu ludzi czuje się tam lepiej niż u konkurencji
TecumSeh napisal(a): Czemu dekadę? Pytam bo nigdy nie byłem, w Małopolsce tego nie ma.
Wiem że Dino otwiera dużo nowych sklepów więc chyba z klientami nie najgorzej?
aranżacja/ układ logistyczny, asortyment, porządek (a raczej nieporządek), taki bardziej prywatna buda niż nowoczesna sieć w każdym razie - nie lubię, kupujemy w Lidlu acha, nie lubię też Biedronki, a nie cierpię Polo; Netto i Aldi to taki ubogi krewny Lidla, w zasadzie bezpośrednia konkurencja Dino (w Piekarach są: Lidle, Kaufland, Biedronki, Netto, Aldi i Dino, Polo)
Lidl ma super aplikację dla aswoich klientów (promocje tylko dla nich), żadna konkurencja nie ma (+ wirtualny portfel)
nie wiem, na czym "swojskość" w dyskoncie/markecie ma się przejawiać - w Lidlu z wszystkimi pracownicami się witam (w sklepie) i uśmiecham i rozmawiam.... ta swojskośc to chyba od ludzi zależy, ne sieci
nie zrwacam na to uwagi - jeśli państwo chce, by pieniądze zostawały w Polsce, niech stworzy "środowisko" dla stworzenia konkurencji; poprzednicy oddali polski handel Zachodowi, wiem, ale kupowałem ostatni w prywatnym-polskim-swojskim warzywniaku (taki, co nie lubię w Piekarach, ale był po drodze)- przyjrzałem się produktom: truskawiki z Turcji, pomidory z Portugalii, szparagi z Niemiec.... takżeten...
Takoż - lidla omijam szerokim łukiem. Od czasu gdy promowała go niejaka Welmann byłam może z pińć razy. Jedyny produkt, o który proszę robiących w nim zakupy (gdzie indziej go nie ma) to świeży pstrąg. Gotowy do upieczenia w folii lub usmażenia. I to by było na tyle.
Maria napisal(a): Takoż - lidla omijam szerokim łukiem. Od czasu gdy promowała go niejaka Welmann byłam może z pińć razy. Jedyny produkt, o który proszę robiących w nim zakupy (gdzie indziej go nie ma) to świeży pstrąg. Gotowy do upieczenia w folii lub usmażenia. I to by było na tyle.
Oooo wuaśnie! Świeży pstrąg! Dzieki za podpowiedź Mario Poza tem winnicalidla.pl Obzydza, ale fajna
W poprzednim mieszkaniu miałem pod nosem Stokrotkę. Dobre produkty i umiarkowane ceny - super jak dla mnie. I jeszcze niedaleko rewelacyjny warzywniak. Teraz mam biedronke, Lidl i groszek, oraz delikatesy centrum. Do Lidla nie chodzę w ogóle, biedronka i groszek dość często, z tym że do groszka głównie po piwo. I do warzywniaka bo te z biedry fatalne som. Aha i chleb w piekarni, bo w wymienionych wyżej słabo.
A ja jestem szczęśliwa, że mi w pobliżu Lewiatana "deluxe" otwarli, duża powierzchnia i asortyment, można odetchnąć od żuczka. Odkąd dowiedziałam się, że niemiecki dyskont nie płaci podatków w PL staram się omijać.
to że niepolskie sieci sklepów nie płacą (w pełni lub bardzo częściowo) podatków w Polsce, to nie jest ich wina, ale wina Polski! tak, prawa polskiego, które na to pozwala #DobraZmiana probowała raz jeden to ruszyć, ale pozy tym nic nie robi w tej materii
wiec nie mam żadnyh oporów ani ze względu na "Niemca" ani ze względu na przez rok wiszącą w sklepie tow. Wellman... mleko z polskich krów w polskich mleczarniach, wędliny z polskich świń w polskich masarniach, warzywa z polskich szklarni i pół oraz pracownicy sklepów z polskich miast i wsi....
o podatki do skarbu państwa MA SIĘ STARAĆ Skarb Państwa kropka
(po chleb od dekady jeżdżę aż do piekarni w Bytomiu, tam też w warzywniaku roślinki) (o, w Dino jest kawa, którą lubię - polska firma, w Polsce palona, przepyszne rodzaje - WOSEBA (ale nie "rodzinna", pozostałe)
Orlen kupił kioski Ruchu! Orlen, PZU, PZU Życie oraz Alior Bank obejmą akcje nowej emisji Ruchu - "przy czym PKN Orlen obejmie pozycję podmiotu dominującego względem spółki".
Komentarz
...na większości stacji są elementy spożywczaków, proces przyspieszył zakaz handlu w niedzielę
Systembolaget po polsku.
Aha, czyli konsumenci powinni się spodziewać cen wygórowanych (no, może nieprzesadnie). Wróżę duży sukces biznesowy. Szkoda tylko tych miliardów z naszych podatków, wywalonych w błoto i do kieszeni partyjnych działaczy, którzy teraz pójdą "sprawdzić się w biznesie". Bo taki Hieronim Marcinkowski się tym nie przejmie, żadna konkurencja...
Ale w kwestii zmiany biznesu. Otóż, inicjatywa prywatna miała przewagę, kiedy działalność gospodarcza ogólnie opierała się na spontaniczności, szybkich działaniach, pilnowaniu ręką prowadzoną przez głowę, której zależy. Ale, jeżeli teraz nawet małe sklepy spożywcze oparte są na procedurach, standardach, powtarzalnych systemach, to prywatne sprytne handele nie da rady. Wielki plus mikroprzedsiębiorcy idzie w pizdu, śmieszy archaicznością. Co ciekawe, opisałem tutaj walkę małego sklepiku z Żabką, świetny przykład na bezcelowość i archaiczność prowadzenia mkrointeresiku.
A więc proszę państwa, całe to pierdolenie państwowe złe, państwowe złe i niewydajne, w obecnej gospodarce rynkowej (jeszcze raz podkreślam - rynkowej) należy odłożyć do lamusa. Zarządzanie się zmieniło, pomysły na biznesy się zmieniły, państwo może sobie poradzić lepiej niż pan Kazio ogarnięty (bo to żadne ogarnięcie, to wieczna improwizacja) czy duże koncerny.
Wyzwólmy mózgi z ramek.
Kapitał ma narodowość. Jaki szok ! A teraz walka będzie podkręcona jeszcze bardziej. Naszą szansa jest państwo, bo przez ostatnie 200 lat byliśmy w czarnej dupie i nie nadrobimy. A zegar tyka.
Po pierwsze - wielki koncern nie widzi właściciela, zgoda, więc niby może być obojętne, czy jest "państwowy" czy "prywatny." W uszach, bo taka państwowość i prywatność są inne niż Mikke to sobie wyoboraża.
Ale - w "prywatnym" rządzą akcjonariusze albo menadżerowie, w "państwowym" politycy. Akcjonariusz jest akcjonariuszem póki akcji nie sprzeda, polityk rządzi, póki jest u władzy czyli najczęściej cztery lata.
Niedawny przykład - państwowy bank wymienia dobrego prezesa na panią polityczkę, bo ten łup akurat był potrzebny w jakiś targach. Takie targi też się zdarzają w "prywatnych" firmach ale tam zupełnie niekompetentny menadżer jest jednak rzadkością.
Nie da się ukryć, że największymi minusem i przeszkodą dla firm państwowych są niejasne kryteria zatrudniania ludzi i oceny ich pracy. Dlatego są utrzymywani pracownicy, którzy nie są wartością dodaną dla firmy, co w dobrze zarządzanej strukturze by zostało szybko wyłapane i wyeliminowane.
:)
Czy pisałem, że ekonomia to nauka o uczuciach? To nie tylko arytmetyka
Sarmata, czy to była pewna duża firma farmaceutyczna? ;)
https://www.portalspozywczy.pl/tagi/o-shop-orlen,32959.html
Itd.
Brakuje Randolpha. Zjechałby ten pomysł z góry na dół...
Pełno w gaciach z okazji takich pomysłów może mieć najwyżej branża pośredników w łańcuchu dostaw spożywki (szczególnie tej sezonowej, łatwo psującej, itp.). Na ogarnięciu tego patologicznego badylarstwa jakąś państwową konkurencją skorzystaliby konsumenci. Bez wiedzy insajderskiej, a jedynie z okolicznych przygód producentów widać, że jest niemały margines spowodowany prymitywną spekulacją.
Nie wspominając o konkurencji dla wiodących molochów dyktujących warunki na odcinku dużych zamówień.
https://polskieradio24.pl/130/5819/Artykul/2523074,Wiemy-jak-wazne-jest-bezpieczenstwo-zywnosciowe-Sobon-o-polskim-holdingu-spozywczym
Dopytywany o powołanie do życia nowej marki wspomagającej handel produktami spożywczymi zauważył, że "to dziś niewykonalne".
- Jeśli mamy rozmawiać o obecności zaangażowania państwowego, to tylko poprzez akwizycję z rynku, a nie poprzez organiczną budowę nowego podmiotu - powiedział Artur Soboń.
Temat państwowej sieci handlowej pobrzęczał sobie trochę i znika jak komar.
a mimo, że duża część spożywki w Lidlu to polskie produkty, to jedak wiele tych pod-producentów ma niemieckich właścicieli
patrzę na sklep DINO i on jest dekadę do tyłu w stosunku do Biedronki.... czy Lidla, dekadę
Wiem że Dino otwiera dużo nowych sklepów więc chyba z klientami nie najgorzej?
w każdym razie - nie lubię, kupujemy w Lidlu
acha, nie lubię też Biedronki, a nie cierpię Polo; Netto i Aldi to taki ubogi krewny Lidla, w zasadzie bezpośrednia konkurencja Dino
(w Piekarach są: Lidle, Kaufland, Biedronki, Netto, Aldi i Dino, Polo)
Lidl ma super aplikację dla aswoich klientów (promocje tylko dla nich), żadna konkurencja nie ma (+ wirtualny portfel)
nie wiem, na czym "swojskość" w dyskoncie/markecie ma się przejawiać - w Lidlu z wszystkimi pracownicami się witam (w sklepie) i uśmiecham i rozmawiam....
ta swojskośc to chyba od ludzi zależy, ne sieci
nie zrwacam na to uwagi - jeśli państwo chce, by pieniądze zostawały w Polsce, niech stworzy "środowisko" dla stworzenia konkurencji; poprzednicy oddali polski handel Zachodowi, wiem, ale
kupowałem ostatni w prywatnym-polskim-swojskim warzywniaku (taki, co nie lubię w Piekarach, ale był po drodze)- przyjrzałem się produktom: truskawiki z Turcji, pomidory z Portugalii, szparagi z Niemiec....
takżeten...
polski wlasciciel dino sprzedal, tak mi sie obiło
I to by było na tyle.
Świeży pstrąg!
Dzieki za podpowiedź Mario
Poza tem winnicalidla.pl
Obzydza, ale fajna
Na szczęście wewiosce i tak go nie mamy.
Teraz mam biedronke, Lidl i groszek, oraz delikatesy centrum. Do Lidla nie chodzę w ogóle, biedronka i groszek dość często, z tym że do groszka głównie po piwo. I do warzywniaka bo te z biedry fatalne som.
Aha i chleb w piekarni, bo w wymienionych wyżej słabo.
Odkąd dowiedziałam się, że niemiecki dyskont nie płaci podatków w PL staram się omijać.
tak, prawa polskiego, które na to pozwala
#DobraZmiana probowała raz jeden to ruszyć, ale pozy tym nic nie robi w tej materii
wiec nie mam żadnyh oporów ani ze względu na "Niemca" ani ze względu na przez rok wiszącą w sklepie tow. Wellman...
mleko z polskich krów w polskich mleczarniach, wędliny z polskich świń w polskich masarniach, warzywa z polskich szklarni i pół oraz pracownicy sklepów z polskich miast i wsi....
o podatki do skarbu państwa MA SIĘ STARAĆ Skarb Państwa
kropka
(po chleb od dekady jeżdżę aż do piekarni w Bytomiu, tam też w warzywniaku roślinki)
(o, w Dino jest kawa, którą lubię - polska firma, w Polsce palona, przepyszne rodzaje - WOSEBA (ale nie "rodzinna", pozostałe)
jednak wracamy do woseby...
Orlen kupił kioski Ruchu!
Orlen, PZU, PZU Życie oraz Alior Bank obejmą akcje nowej emisji Ruchu - "przy czym PKN Orlen obejmie pozycję podmiotu dominującego względem spółki".
już na TT hasła: